Czwartek 18 Kwietnia 2024r. - 109 dz. roku,  Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 10.01.08 - 15:31     Czytano: [2603]

Dział: Nasze zdrowie

Publiczne szpitale?

Nasz publiczny szpital powiatowy przy ul. Batorego w Otwocku od wielu już lat trawi niezawiniony przez pracowników i kolejne dyrekcje finansowy wirus – rosnące długi, które uniemożliwiają mu normalne funkcjonowanie. Zmieniające się kierownictwa szpitala (zamiennie: szpitali w Polsce) są ustawowo pozbawione najmniejszych nawet możliwości naprawy tej sytuacji. Nie wolno im np. podjąć decyzji o odpłatnym leczeniu pacjentów zagranicznych, czy po zrealizowaniu kontraktów z NFZ pacjentów krajowych – vide ustawy o samorządach. Ktoś, gdzieś dobrze to obmyślił i po 1989 r. żaden polski podmiot nie ma prawa się rozwijać.
Szpitale przestały być własnością państwa, są własnością samorządów, które nie finansują leczenia, nie maja prawa dopłacać do wynagrodzeń pracowników. Rządzący pozbyli się tylko odpowiedzialności (tak im się wydaje) za ochronę zdrowia Narodu i sterują w kierunku jej prywatyzacji.

Ekonomiczna ekwilibrystyka ekip dyrektorskich szpitala sprowadza się do bieżącego ratowania jego finansów. Polega to głównie na likwidacji lub zmniejszaniu szpitalnych oddziałów, na ograniczaniu wynagrodzeń i na niepłaceniu za wykonaną pracę. Nie może być też mowy o wynegocjowaniu z NFZ lepszych warunków tzw. kontraktów dla szpitala. Te negocjacje mają z zasady charakter ultymatywny. NFZ daje tyle ile chce lub ile dać może, co wychodzi na to samo. W 1999 r. niejaki Leszek B., min. Finansów celowo zaniżył składkę zdrowotną, żeby uruchomić zadłużanie szpitali i przejmowanie ich później za długi przez prywatny kapitał – ten „geniusz” dał podwaliny procesowi prywatyzacji szpitali.
W wyniku takich zabiegów i dzięki pracownikom szpitala cierpliwie tolerującym poniżanie godności osób leczących i leczonych szpital trwa. Nie udaje się go zatopić, choć co jakiś czas w telefonach do Starostwa Powiatu pojawia się pytanie: „czy ten szpital, to on już jest na sprzedaż?”

Trochę statystyki: na 726 publicznych szpitali w Polsce ponad połowa znajduje się w sytuacji finansowej gorszej lub podobnej do szpitala otwockiego - więc problem jest ogólnopolski.
Roczny budżet ochrony zdrowia to ok. 36 mld zł, ok. 30% tej kwoty stanowią koszty leków, a leki mamy już tylko zagraniczne i najdroższe w Europie, bo jeden czy dwóch małych polskich producentów nie mają znaczenia rynkowego. Zajmujemy ostatnie miejsca w Europie w wielkości PKB/mieszkańca przeznaczanego na ochronę zdrowia i w ilości lekarzy i pielęgniarek w przeliczeniu na 10 tys. mieszkańców. Ale jednocześnie mamy wyższą średnią długość życia obywateli niż USA, a to przecież potęga kosmiczna i imperialna. Mamy niską śmiertelność noworodków, USA należą do niechlubnej czołówki. Osiągnęliśmy to dzięki publicznej służbie zdrowia i uczciwej pracy jej pracowników. USA wymieniłem celowo, z kim mamy się porównywać, jak nie z najbogatszymi? Poza tym wielu liberałów podaje USA jako przykład dobrze funkcjonującego prywatnego systemu ubezpieczeń zdrowotnych i prywatnej służby zdrowia. A wygląda to tak: 40% obywateli USA posiada bardzo ograniczony zakres ubezpieczeń zdrowotnych, w tym ok. 50 mln ludzi nie posiada żadnego ubezpieczenia, bo po prostu ich na to nie stać.
Prywatyzacja ochrony zdrowia w Polsce, którą chce wymusić na nas rządząca mniejszość ma polegać na wprowadzeniu prywatnych ubezpieczycieli, prywatnych szpitali i ośrodków zdrowia. Proces ten z oczywistych względów zwiększy koszty leczenia przynajmniej o zyski prywatnych przedsiębiorców, którzy na ochronie zdrowia Narodu będą się bogacić. Czy zatem możemy pozwolić na prywatyzację ochrony zdrowia?

Mamy w kraju 23,3 mln podatników. 95% z nich płaci najniższy 19% podatek od dochodu. Te 95% podatników wpłaca do budżetu państwa tyle samo, ile 5 % (tj. 1,15 mln osób) pozostałych podatników płacących 30% i 40% podatki. Już tylko te dane całkowicie uprawniają do twierdzenia, że jeżeli z braku pieniędzy kuleje u nas lecznictwo publiczne, to tym bardziej nie stać nas na jego prywatyzację. Chyba, że zgodzimy się na pełne leczenie dla 1,15 mln osób i ich rodzin, a resztę, 21,15 mln i ich rodziny stać będzie na leczenie najwyżej kataru.

„Postępowo” liberalne środowiska nie dają jednak za wygraną, chcą prywatyzacji. W mediach pojawiają się niby to przedstawiciele lekarzy (przewodniczący OZZL, K. Bukiel, prezes NRL, K. Radziwiłł) z niepoważnym postulatem podwyżek do 11 tys. zł. Rządzący odpowiadają, że budżet nie ma tyle pieniędzy na podwyżki, a w domyśle: jeśli, więc chcecie tyle zarabiać, jedynym rozwiązaniem jest prywatyzacja ochrony zdrowia. Oburzona żądaniami „lekarzy” przewodnicząca OPZZPiP, D. Gardias protestuje przeciw finansowej dyskryminacji pielęgniarek. (Rozsądne podwyżki dla wszystkich pracowników to bezdyskusyjna konieczność.) Ten wyreżyserowany przez rządzącą mniejszość medialny spektakl wykorzystuje starą zasadę „dziel i rządź”. Chodzi o skłócenie pracowników ochrony zdrowia, żeby zjednoczeni nie przedstawili wspólnych słusznych żądań i nie zablokowali przygotowywanej podstępnie prywatyzacji. Poza tym „król jest nagi”, ani tzw. rząd, ani tzw. Min. Zdrowia nie mają żadnych konstruktywnych propozycji dla pracowników ochrony zdrowia i dla społeczeństwa, tak samo zresztą, jak wszystkie poprzednie rządy III RP.

Znakomitą okazją do zniszczenia ochrony zdrowia w Polsce jest unijna dyrektywa o 48 godzinnym tygodniu pracy w służbie zdrowia. Ta dyrektywa i już nasza ustawa uniemożliwia obsadzenie nocnych dyżurów – powód: brak lekarzy i pielęgniarek. Nocne dyżury zapewnią nowe firmy zatrudniające medyczny personel do dodatkowej (ponad 48 g/tydzień) nocnej pracy. Faktycznie, więc unijna dyrektywa nie będzie realizowana, zwiększą się tylko koszty leczenia o zyski tych nowych firm. Totalny bałagan i bezprawie – to tak chcą realizować prawo UE jej zwolennicy? Czy o przyjęciu przez Polskę unijnej dyrektywy decydowali idioci, czy sabotażyści? Ale jest w tunelu światełko. Gdy część szpitali zamienionych w spółki prawa handlowego upadnie (wg PO to najlepsza droga prywatyzacji, zadłużony szpital można wtedy kupić za symboliczną złotówkę), starczy z nadmiarem lekarzy i pielęgniarek do obsady nocnych dyżurów. I niech ktoś teraz powie, że „postępowy” liberał to bezmyślna istota?
Mimowolnie nasuwa się refleksja, że gdyby pracownicy ochrony zdrowia prezentowali podobny poziom etyczny, moralny, zawodowy, jak polityczna, ekonomiczna i medialna hałastra, to nawet zwykłe przeziębienie byłby nie do wyleczenia.

Jak zatem reformować system ochrony zdrowia? Prywatyzacja szpitali odpada, przyśpieszy jeszcze niszczenie Narodu. Szukać oszczędności w organizacji pracy? – na pewno warto. Zarówno centralizacja, jak i decentralizacja sytemu ochrony zdrowia również posiadają wady. I nie sposób określić, który system ma większe, brak jakichkolwiek analiz. Prawdopodobnie powinien to być system mieszany. Głównym problem jest jednak brak pieniędzy. Dlatego uprawnione jest twierdzenie, że dramatyczny stan ochrony zdrowia w Polsce jest odzwierciedleniem tragicznej sytuacji politycznej i ekonomicznej kraju. A zatem, podstawą poprawy sytuacji w ochronie zdrowia jest reforma polityczna i gospodarcza kraju. Państwo bez własnej produkcji i bez dochodów z tej produkcji, a Polska jest właśnie takim krajem, nie może posiadać ochrony zdrowia na poziomie gwarantującym bezpieczeństwo zdrowotne Narodu. Jeżeli przestaniemy ulegać antypolskim mediom i kartką wyborczą, nawet przy naszej ułomnej antydemokratycznej ordynacji wyborczej, pozbawimy całą pookrągłostołową, polityczną hałastrę władzy, damy sobie, Narodowi szansę na odbudowę kraju i wszystkich niszczonych struktur państwa – to nasza życiowa konieczność.

I ostatnia już kwestia: jeżeli za źle wykonany zabieg medyczny, jeden człowiek może postawić przed sądem lekarza, a nawet cały szpital to, dlaczego my, społeczeństwo nie możemy postawić przed sądami całej zgrai politycznych hochsztaplerów III RP, którzy zniszczyli i rozkradli majątek narodowy, a teraz likwidują nam nie tylko ochronę zdrowia, ale i nasze państwo?

Dariusz Kosiur

Wersja do druku

Dariusz Kosiur - 24.02.08 18:11
Panie Mario
Nie bardzo wiem do czego odnosi się Pański "komentarzyk", zdaje się, że ma Pan trudności z jednoczesnym czytaniem i rozumieniem tekstu. Ja nie pisałem o dużurach pielęgniarskich, tylko o niemożności zastosowania się do ustawowego 48 godzinnego tygodnia pracy z powodu braku pielęgniarek i lekarzy i w związku z tym z trudnością obsadzenia dyżurów.
Wiem, że pielęgniarki pracują w systemie zmianowym i że za pracę nocną (od 22 do 6 rano) otrzymują dodatek pieniężny. Moja żona jest lekarzem z 25-letnią praktyką i choćby z tego tytułu coś, niecoś o ochronie zdrowia wiem.

Mario - 18.02.08 20:33
Panie Kosiur, z braku czasu, chcę Panu zwrócić uwagę, że pielęgniarki nie mają dyzurów nocnych, one mają pracę na trzy zmiany. Nocną zmianę zaczynają o 22 idą do domu o 6 rano.
Natomiast lekarze maja dyżury nocne jak najbardziej, po których to dyżurach o różnym nasileniu intensywności pracy zaczynali rano dalszą pracę.
O reszcie Pana artykuliku może później.

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

18 Kwietnia 1927 roku
Urodził się Tadeusz Mazowiecki, polski polityk, dziennikarz. Na mocy porozumień okrągłostołowych, pierwszy premier III RP (zm. 2013 r.)


18 Kwietnia 1947 roku
Urodziła się Stanisława Celińska, aktorka filmowa i teatralna.


Zobacz więcej