Czwartek 18 Kwietnia 2024r. - 109 dz. roku,  Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 19.11.06 - 13:04     Czytano: [2528]

Na usługach polityki

Instytut Pamięci Narodowej opublikował książkę Polacy i Ukraińcy pomiędzy dwoma systemami totalitarnymi 1942-1945 (Warszawa – Kijów 2005). Książka jest dwujęzyczna – polska i ukraińska, stanowi ona zbiór 194 dokumentów. Ze strony polskiej redaktorem naukowym jest Grzegorz Motyka. Pod adresem omawianego opracowania należy sformułować zarzut, że, chociaż wydane zostało przez instytucję naukową, to nie jest ono opracowaniem naukowym w ścisłym tego słowa znaczeniu. Trudno nie zauważyć, że na jego konstrukcję, dobór dokumentów i komentarze miały wpływ względy natury politycznej. Wstęp do zbioru, pod tytułem Od Komitetu Redakcyjnego, nie odzwierciedla treści dokumentów. Analiza tej publikacji skłania do konstatacji, że do wykonywania przez naukę zadania politycznego wykorzystuje się ludzi z tytułami naukowymi bez należytego przygotowania naukowego. Niskiego poziomu opracowania nie można usprawiedliwiać tylko niskim poziomem naukowym jego autorów. Przypomnieć należy, że nauka nie cierpi laików. Za dobór autorów zbioru dokumentów w konkretnym przypadku odpowiedzialnym jest kierownictwo IPN. Istnieją podstawy by twierdzić, że główną cechą ujemną publikacji jest to, że ma ona spełniać zadanie polityczne. A przecież nauka przestaje być nauką, gdy na nią wpływa polityka. Nauka jest poznawaniem prawdy, a nie służeniem polityce, zaś recenzowana książka tę prawdę wypacza.

Treścią książki jest publikacja dokumentów archiwalnych, którą poprzedza wstęp Od Komitetu Redakcyjnego, za którego treść jest odpowiedzialny redaktor naukowy publikacji, Grzegorz Motyka.

Z opublikowanych dokumentów wynika, że dotyczą one wydarzeń na pograniczu etnicznym polsko-ukraińskim w latach 1942-1945. W tym stanie konstatować należy, że tytuł książki nie jest adekwatny do zawartych w niej treści. Co bowiem oznacza „Polacy i Ukraińcy”, nawet tylko ci z polsko-ukraińskiego etnicznego pogranicza, to znaczy Wołynia i Halicji? (Halicja z ukr. Galicja - przyp. red.). Jeżeli o ludności polskiej tego obszaru można mówić jako o całości, to tego nie można powiedzieć o Ukraińcach, bowiem tylko niecały 1 procent ludności ukraińskiej był wmieszany w będące przedmiotem publikacji wydarzenia. Ukraińcy z pogranicza polsko-ukraińskiego nie byli politycznie jednolici, na przykład około 65 procent operującej na Wołyniu partyzantki sowieckiej stanowili właśnie Ukraińcy.

Interes czyjego państwa?
O co więc chodzi w tytule publikacji? Nie będzie pomyłką twierdzenie, że intencją jej autorów było „złagodzenie” problemu tragedii, jaka miała miejsce na Wołyniu i w Halicji w latach 1943-1944, intencją jest rozcieńczenie, a nie uściślenie, wyjaśnienie problemu. Dla autorów publikacji nie do przyjęcia byłby adekwatny do problemu tytuł: „Czystki etniczne na ludności polskiej dokonywane przez formacje OUN”, bo on obciążałby ruch ideologiczno-polityczny, który w rzeczy samej jest dziś pod ochroną polityki polskiej – lewicowej i prawicowej, nie mówiąc o polityce ukraińskiej z prezydentem Wiktorem Juszczenką na czele, który jest wyraźnym sympatykiem OUN i UPA.
Pora na sformułowanie kierunków polityki, o której tutaj mowa, w kontekście nauki. Co prawda, prezes IPN dr hab. Janusz Kurtyka oświadcza, że „w swoich pracach IPN kieruje się zasadą wolności badań naukowych”, to jednak przy innej okazji, odpierając zarzut kierowania się przez pracowników tej instytucji „poprawnością polityczną”, odpowiedział: „Nie chodzi o poprawność polityczną, chodzi o interes państwa.” O co w omawianej sprawie chodzi? O jaki konkretnie interes państwa? Omawiana publikacja w rzeczy samej dotyczy problemu zbrodni ludobójstwa na ludności polskiej, dokonanego przez formacje OUN Bandery, co wynika z publikowanych dokumentów. Inspiratorzy tego ludobójstwa, często organizatorzy, a nawet jego wykonawcy, po wojnie znaleźli się na Zachodzie. Tam okazali się pomocni w realizacji propagandowego odcinka „zimnej wojny” Zachodu przeciwko ZSRR. Tą samą funkcję działacze wszystkich frakcji OUN pełnią dziś w realizacji polityki Zachodu, sprowadzającej się do izolacji Ukrainy od Rosji celem osłabienia tej ostatniej, co jest również celem ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego. W tym układzie nacjonaliści ukraińscy stali się sprzymierzeńcami Zachodu, a sprzymierzeńca nie wypada obarczać odpowiedzialnością za zbrodnię ludobójstwa, a że było ono ewidentne, to w historiografii polskiej obarcza się nią z reguły cały naród ukraiński. Oto jest wytłumaczenie tytułu omawianej książki, owego wstępu Od Komitetu Redakcyjnego, jak też sformułowań w odsyłaczach.

AK nie istniała w okresie rzezi!
Trochę innemu celowi służy układ publikowanych dokumentów: na pierwszym miejscu są publikowane dokumenty określone jako Relacje AK – UPA na tle polityki okupantów. Gdy się weźmie pod uwagę fakt, że AK na Wołyniu powstała na przełomie 1943/1944 roku, a masowe mordowanie przez formacje OUN Bandery ludności polskiej tego obszaru zostało do tego czasu zakończone, to uznać należy, że taki układ publikowanych dokumentów jest zabiegiem, zmierzającym do zrównania nieporównywalnych podmiotów: zbrodniczej OUN-UPA, nie mającej legitymacji do działania od narodu ukraińskiego, z legalnie działającą Armią Krajową. Ten zabieg jest czytelny, „relacje AK – OUN” nie miały żadnego znaczenia dla toku wydarzeń, tym bardziej „na tle polityki okupantów”. Przy okazji warto zwrócić uwagę na to, że „okupantem” były tylko Niemcy, natomiast ZSRR w 1939 roku nie okupował omawianych terenów, tylko je anektował. Ludzie nauki z zakresu historii powinni znać różnicę między okupacją i aneksją.
Ze względu na ograniczoną ilość miejsca na recenzję, tylko słów kilka o wstępie Od Komitetu Redakcyjnego. Wspomina się w nim istniejące różnice w stosowaniu terminologii: inna jest stosowana przez polskich autorów i odmienna stosowana jest przez „ukraińskich” historyków. Ustosunkowania się do tego problemu brak. To wskazuje na nienaukowość opracowania. Poza tym: co to znaczy „ukraińskich autorów”? Dlaczego G. Motyka uogólnia, podczas gdy nauka wymaga ścisłości? Dlaczego nie mówi on o „ukraińskich nacjonalistycznych autorach”, w szczególności historykach? Nawet pobieżna znajomość ukraińskiej historiografii przedmiotu pozwala na konstatację różnego podejścia jej autorów do problemu „mordów wołyńskich”, przy czym nie wszyscy oponenci ukraińskich nacjonalistów kierują się sowieckim patrzeniem na wydarzenia. W nauce rzeczy trzeba nazywać po imieniu: jeżeli mordy masowe na ludności polskiej miały charakter wyrzynania, to trzeba je nazywać wyrzynaniem (pierwsze w literaturze takie określenie pochodzi z meldunku sowieckiej partyzantki, również w opisach wydarzeń używa się terminu „wyrzynanie”), a nie zajmować się wyszukiwaniem eufemizmów do takich wydarzeń.
Na polityczny charakter publikacji wyraźnie wskazuje powołanie się w niej na wypowiedź papieża Jana Pawła II, który wzywał do przebaczenia. Ale problem przebaczenia ma charakter moralny post factum i nie należy do naukowego poznawania prawdy o wydarzeniach.

Tylko nacjonalistyczni ukraińscy autorzy
„Wstęp” do publikacji zawiera odwołanie się do polskiej i ukraińskiej historiografii przedmiotu, jest ono też upolitycznione, gdy chodzi o ukraińską historiografię, bowiem ogranicza się ona do ukraińskich autorów nacjonalistycznych, pomija wszystkich innych, zaś przy polskiej historiografii pomija prace autora niniejszej recenzji, chociaż o nim tak pisze profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego dr hab. Bogumił Grott: „Dr hab. Wiktor Poliszczuk jest jedynym, jak dotychczas, autorem, który dokonał dogłębnej analizy ideologii i działalności nacjonalizmu ukraińskiego”. Świadome i zamierzone jest przez G. Motykę przemilczanie prac niżej podpisanego, między którymi są: Źródła zbrodni OUN-UPA, Dowody zbrodni OUN i UPA oraz trzy tomy Nacjonalizm ukraiński w dokumentach, gdzie opublikowałem 548 dokumentów (w recenzowanym zbiorze jest ich 194). Przytoczenie tych prac bez obalenia ich tez (do tego nie jest zdolny ani G. Motyka, ani żaden historyk z IPN) równałoby się przyjęciu oceny, zgodnie z którą ukraiński ruch nacjonalistyczny (jego forma zorganizowana w OUN) jest ukraińską odmianą faszyzmu, a taka konkluzja wydaje się nie być zgodna z polityką państwa i z jego rzekomym „interesem”, to jest z zadaniami stawianymi przed IPN. Wskazać przy tym należy, że dotychczas żaden polski autor nie zajął się problemem ideologii nacjonalizmu ukraińskiego. Autorzy zajmujący się stosunkami polsko-ukraińskimi jej nie rozumieją, w szczególności Ryszard Torzecki, nie rozumie jej też G. Motyka. Poza tym, dla G. Motyki nie istnieje fakt członkostwa OUN w okresie międzywojennym w międzynarodówce faszystowskiej, on ten fakt ignoruje, tak zresztą, jak i inni historycy z IPN. Dlaczego? Nie względy naukowe stoją na przeszkodzie powiązania tego faktu z działalnością OUN, tylko względy polityczne, co, między innymi, uzasadnia tytuł niniejszej recenzji i jej twierdzenia.

UPA nie była ochotnicza
Osobnym problemem publikacji jest wspomniany rozdźwięk między jej tytułem i wstępem, a publikowanymi dokumentami. Z dokumentów wyraźnie wynika, że inspiratorem mordów i ich organizatorem była Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów frakcji Bandery, a więc struktura ideologiczna, kierująca się podjętymi uchwałami w zakresie kierunków działania. Wykonawcą zbrodni ludobójstwa na ludności polskiej (co najmniej 120.000 ofiar), ale też na ludności ukraińskiej (co najmniej 80.000 ofiar) były znane literaturze, opisane w publikowanych dokumentach, powołane do życia przez OUN Bandery formacje – tzw. Ukraińska Powstańcza Armia, „Służba Bezpeky”, Wojskowa Polowa Żandarmeria i inne. Nadzwyczaj ważną, lecz dotychczas nie zauważoną przez G. Motykę rzeczą jest, że tzw. UPA w zasadzie nie była formacją ochotniczą, w maju 1943 r. w 50 procentach składała się ona z bezprawnie, w drodze terroru, „mobilizowanych” Ukraińców, z reguły chłopów, a na przełomie lat 1943/1944 „zmobilizowanych” w UPA było co najmniej 90 procent; że głównym wykonawcą zbrodni była właśnie „Służba Bezpeky”, co wynika również z publikowanych dokumentów.
Przyczyny niedoskonałości tej i innych publikacji G. Motyki należy dopatrywać się w jego nieprzygotowaniu do pracy naukowej, co potwierdza recenzowana książka. Każda zbrodnia dokonywana jest z jakichś przyczyn, co powoduje konieczność doszukiwania się ich. Skoro inspiratorem i organizatorem zbrodni ludobójstwa była OUN, a więc formacja ideologiczno-polityczna, to niezbędnym warunkiem poznania przyczyn omawianej zbrodni jest poznanie jej zasad ideologicznych i założeń programowych. Tymczasem ten problem nigdy nie został podjęty przez G. Motykę, przez co jego opracowania są dotknięte wadą główną: brakiem naukowego podejścia do problemu, błędem z zakresu metodologii badań. Zarzut ten dotyczy też innych historyków, zajmujących się stosunkami polsko-ukraińskimi.

Skandaliczne braki metodyczne
Na niedostateczne przygotowanie G. Motyki do pracy naukowej, a więc i do bycia redaktorem naukowym omawianego wydania, wskazuje jego nieumiejętność rozróżniania istotnego od przypadkowego; planowanej, masowej, doktrynalnej zbrodni, od działań incydentalnych, nie mających za sobą zaplecza politycznego; nie bierze on pod uwagę czynnika emocjonalnego działania społeczności napadanych, pomija prawo międzynarodowe itp.
Na nienaukowość (może nawet na wyraźne zamierzenie) publikacji wskazuje, przykładowo wzięte, używanie w opisach dokumentów takich informacji, jak „protokoły ukraińskiego podziemia” (wielokrotnie), zamiast „ounowskiego podziemia”. Niestety, G. Motyka tych subtelności naukowych nie rozumie, potwierdzeniem czego jest jego (we współautorstwie z R. Wnukiem) książka „Pany i rezuny”, to znaczy „Polacy i Ukraińcy” – „pany” - mordowani, „rezuny” - mordujący, to znaczy Ukraińcy, wszyscy Ukraińcy, co jest wypaczeniem faktów i potwarzą rzuconą na naród ukraiński.
Publikacja zawiera wiele wprowadzających w błąd twierdzeń, z braku miejsca wskażemy na jedno: G. Motyka w przypisach kilkakrotnie mówi o tym, że w kwietniu-maju 1945 roku w Niemczech powstała Ukraińska Narodowa Armia (UNA), z Pawłem Szandrukiem na czele, i że jej pierwszą dywizją stała się SS-Galizien. To propagandowe twierdzenie OUN Melnyka zostało bezkrytycznie przyjęte nie tylko przez G. Motykę, ale też przez innych polskich historyków. Trzeba więc z całą mocą powiedzieć: żadna Ukraińska Narodowa Armia nie powstała, a SS-Galizien do ostatniego dnia wojny była niemiecką dywizją, jej żyjący jeszcze żołnierze otrzymują od rządu Niemiec rentę wojskową za czas służby w dywizji i za czas jej pobytu w obozie jenieckim w Rimmini we Włoszech.
Zbiór dokumentów, mimo zamieszczonego w nim poznawczego materiału, nie zawiera bardzo istotnych dla oceny wydarzeń dokumentów, niewątpliwie będących w zbiorach Archiwum Państwowego Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, jak Listy otwarte Tarasa Bulby-Borowca do Prowodu OUN Bandery, co jest dowodem tendencyjności doboru dokumentów, a wspomniane Listy ... stanowią jaskrawy, niezaprzeczalny dowód zbrodniczości OUN Bandery.

Nieznajomość języka
Wskazać też należy na niedostateczną znajomość języka ukraińskiego zespołu redakcyjnego omawianej książki, w jej polskojęzycznej części mają miejsce rażące błędy z zakresu językowego, jak, na przykład, niespotykane nawet w ukraińskich dialektach, tłumaczenia w dopełniaczu - „Prowidu”, „Jawira”, „Sokiła” itp., ale nie to jest najsłabszą stroną omawianej publikacji, chociaż świadczy to o nieznajomości języka ukraińskiego nie tylko u tłumaczy, ale i u G. Motyki.
Wymienione wyżej braki i manipulacje dyskwalifikują recenzowaną pracę jako naukową bez względu na to, że opublikowane w niej dokumenty mają ogromną wartość poznawczą. Jest to publikacja, której celem nie jest ustalenie stanu faktycznego, ale doraźny interes polityczny. Nie tylko ta publikacja ma taki charakter, tą wadą są dotknięte organizowane przez IPN na temat stosunków polsko-ukraińskich seminaria i opracowywane na ich podstawie publikacje. Inaczej mówiąc, IPN prowadzi badania z zakresu tych stosunków, kierując się wymogami politycznymi, a nie ściśle naukowymi.

Wiktor Poliszczuk
Toronto, sierpień 2006 r.
Polskie Jutro

Wersja do druku

Janek - 23.11.06 11:55
tragedia...

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

18 Kwietnia 1947 roku
Urodziła się Stanisława Celińska, aktorka filmowa i teatralna.


18 Kwietnia 1927 roku
Urodził się Tadeusz Mazowiecki, polski polityk, dziennikarz. Na mocy porozumień okrągłostołowych, pierwszy premier III RP (zm. 2013 r.)


Zobacz więcej