Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 15.08.09 - 17:07     Czytano: [3284]

Dział: Godne uwagi

Sądownictwo w stanie pomroczności jasnej

Środowiska sędziowskie niezwykle drażliwie reagują na wszelkie przejawy krytyki. Próby powierzenia oceny ich pracy – oraz licznych w niej błędów – gremiom niezależnym od korporacji sędziowskiej spotykają się z wrogimi reakcjami Krajowej Rady Sądownictwa czy Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia. Prawdziwa wojna o ukrócenie – występującej nazbyt często – bezkarności sędziów w ich działaniach na sali sądowej, kompletnego nieprzygotowania do rozpraw (brak elementarnej znajomości akt sprawy), gwałcenia procedur sądowych, niereagowania sądów na skargi ofiar, podsądnych czy świadków, poniżania uczestników rozpraw, nadużywania szpitali psychiatrycznych jako represji stosowanej wobec osób konsekwentnie dochodzących swoich praw oraz jawnie oceniających i krytykujących działania sędziów, niekiedy skandalicznej i tendencyjnej pracy biegłych sądowych itp. – rozgorzała za czasów ministra Zbigniewa Ziobry. Jego następca z PO, Andrzej Czuma, po krótkim okresie „spokoju”, podjął jednak starania o wprowadzenie w działaniu sądownictwa koniecznych zmian. I te próby spotkały się ze sprzeciwem środowisk sędziowskich. W Polsce wielu sędziom wydaje się, że ich niezawisłość polegać ma na tym, że mogą w sądach robić, co chcą.

Tylko ostatnio, w dniu 7 lipca 2009 r., Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał aż 15 wyroków w sprawach przeciwko Polsce, przy czym w 12 przypadkach stwierdził naruszenie Konwencji. Przed TPC w Strasburgu Polska seryjnie przegrywa sprawy wnoszone przez obywateli pokrzywdzonych przez polskie sądy (w zakresie przewlekłości spraw jesteśmy rekordzistą w UE). Tymczasem w Polsce jest około 10 tys. sędziów. Na każde 100 tys. obywateli przypada u nas niemal 26 sędziów, podczas gdy w Wielkiej Brytanii 7, a we Francji 12.

Setki przykładów z całego kraju wskazują, że polskie sądownictwo jest w bardzo ciężkim kryzysie. Nawet w dużych miastach, gdzie potknięcia sędziów są często monitorowane przez media, dochodzi do absurdalnych orzeczeń w duchu „pomroczności jasnej”. Ilu mamy sędziów uczciwych, pracowitych, intelektualnie i emocjonalnie dojrzałych oraz profesjonalnie przygotowanych do pełnienia swojej odpowiedzialnej funkcji? Ufam, że większość! Ale ta mniejszość, o której wyczynach słyszymy niemal codziennie – mimo obawy części dziennikarzy przed opisywaniem takich przypadków i narażaniem się na zemstę wymiaru sprawiedliwości – wydatnie psuje obraz całego środowiska. Dlaczego jego rzecznicy, zamiast wraz z władzą wykonawczą podejmować próby poprawy sytuacji, konsekwentnie bronią zbioru zabobonów, do których należy m.in. korporacyjna odpowiedzialność za błędy sędziów czy wyssany z palca zakaz publicznych ocen pracy sądów i konkretnych sędziów? Badania sondażowe przeprowadzone niedawno przez „Rzeczpospolitą“ wykazały, że około 70 proc. respondentów ocenia polskie sądy jako niesprawiedliwe. Inne statystki dowodzą, że prestiż zawodu sędziowskiego jest obecnie niższy niż w PRL.

W oparach absurdu

Na mocy sławetnego artykułu 212 k.k. Sąd Okręgowy w Zielonej Górze podtrzymał wyrok niższej instancji – tam proces karny trwał 5 lat – na dziennikarza „Gazety Wyborczej” za artykuł opisujący domniemane nieprawidłowości w gospodarowaniu funduszami publicznymi w zielonogórskim Funduszu Ochrony Środowiska. Nie wchodząc w szczegóły kontrowersyjnych orzeczeń sądów, warto przypomnieć, że w trakcie trwania procesu w niższej instancji dziennikarza tymczasowo aresztowano. Sąd Okręgowy uznał, że było to działanie uzasadnione – podczas gdy ostatnio często zwalnia się z aresztów osoby oskarżone o zbrodnie – a areszt zastosowano „na jego własne życzenie”, zmieniając bowiem adres zamieszkania powinien o tym poinformować sąd.

W podobnej sytuacji znalazł się podsądny, którego sąd zamknął w zakładzie psychiatrycznym. Rozprawa przeciw niemu w pokrewnej sprawie została wyznaczona na 30 czerwca 2003 roku. Podsądny przebywał w zakładzie od 2 czerwca, a przed posiedzeniem sądu przesłał doń wniosek o zawieszenie w trybie natychmiastowym swojego pobytu w psychuszce. Rozprawa mimo to się odbywa, a przewodząca jej młoda sędzia stwierdza: „Podejrzany, prawidłowo zawiadomiony o terminie rozprawy, nie stawił się”.

W Częstochowie najpierw prokuratura za przestępstwo uznała primaaprilisowy żart trzech dziennikarzy dziennika „24 Godziny”, a potem na salę rozpraw trafia ich kolega z „Gazety Częstochowskiej”, który pozwolił sobie na krytykę sędzi orzekającej w ich sprawie. Podstawy, na których sądzeni są zwykle dziennikarze, to artykuły 212. (pomówienie) i 216. (znieważenie) kodeksu karnego. Zachodzą jednak poważne wątpliwości co do ich zgodności z ustawodawstwem UE. „Należy zmusić sędziów do zorientowania się, jak orzeka Europejski Trybunał Praw Człowieka” – mówił prof. Mirosław Granat z KUL („Gazeta Polska” z 2 października 2002).

26 marca 2009 roku Sąd Najwyższy uznał, że za naruszenie tajemnicy państwowej można karać nie tylko osoby bezpośrednio ją naruszające, lecz także te, które tego rodzaju informacje propagują (czyli w pierwszym rzędzie dziennikarzy). Zgodnie z uchwałą SN za rozpowszechnianie tajemnicy państwowej grozi karą od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Co w takim razie mają robić dziennikarze, którzy prowadzą – i prezentują w mediach – dziennikarskie śledztwa w sprawach służb specjalnych, policji, wojska, korupcji czy innych przestępstw, w które uwikłane bywają osoby należące do najwyższych kręgów władzy ustawodawczej (klauzulę tajności zawierają nawet sprawozdania z Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych), wykonawczej czy sądowniczej?

Jak opisywać skomplikowane sprawy sądowe – w których zeznają niejednokrotnie najwyżsi urzędnicy państwowi - skoro nawet w sprawach zupełnie błahych sądy utajniają posiedzenia albo zakazują – na jakiej podstawie prawnej? – ich rejestrowania?

W szponach abolicji

W Polsce przeciętna kara za zabójstwo to dziewięć lat więzienia. Blisko jedna trzecia kar orzekanych za zabójstwa jest niższa od dolnego progu zagrożenia kodeksowego, czyli ośmiu lat.

Dla dziennikarza, który nie jest prawidłowo poinformowany o wezwaniu na przesłuchanie w prokuraturze czy rozprawę w sądzie, sądy bywają surowe. Straszą aresztem lub doprowadzeniem przez policję. Ale często wykazują się niezwykłą tolerancją dla najgroźniejszych bandytów. Wstrząsające są publikacje prof. dr hab. Andrzeja Siemaszko, dyrektora Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, który jako jeden z niewielu badaczy problemu tak szeroko w swoich publikacjach podjął zagadnienie skandalicznej abolicjonistycznej mody w polskim sądownictwie. Warto zacytować dłuższy fragment tekstu profesora:

„Z warunkowego przedterminowego zwolnienia korzysta w naszym kraju aż 95% skazanych za zabójstwo (…) kara faktyczna (7 lat) jest średnio aż o 3 lata krótsza w porównaniu z karą orzeczoną (10 lat). Jeszcze krócej siedzą w więzieniu młodociani zabójcy – średnio zaledwie 4 lata i 4 miesiące, w co nawet piszącemu te słowa trudno było uwierzyć. A warto pamiętać, że nowy kodeks karny rozciągnął niezmiernie dotychczasową definicję młodocianego – obecnie jest nim bowiem sprawca, który w chwili popełnienia czynu nie ukończył 21 lat i w chwili orzekania w pierwszej instancji (i to jest właśnie to novum) – 24. W praktyce więc na łagodniejsze traktowanie może liczyć znaczna większość przestępców; ze struktury wieku sprawców wynika bowiem jednoznacznie, że przytłaczająca ich większość mieści się właśnie w przedziale 15-24 lata. Gros przestępstw popełniają ludzie w bardzo młodym wieku i rodzi się przy okazji pytanie: czy właśnie w związku z tym zasługują oni na łagodniejsze traktowanie? (…) Kolejny czyn, bulwersujący z reguły opinię publiczną nawet bardziej niż klasyczne zabójstwo, to pobicie ze skutkiem śmiertelnym, czyli najczęściej zakatowanie człowieka na śmierć, przy czym nie można ustalić, który ze sprawców zadał decydujący cios (stąd właśnie owa specyficzna konstrukcja prawna). Z dobrodziejstw zwolnienia warunkowego korzysta prawie tylu sprawców pobicia ze skutkiem śmiertelnym, ilu sprawców zabójstw – blisko 90%. (…) Przeciętny wymiar kary za pobicie ze skutkiem śmiertelnym wynosił 5 lat (…), faktyczny zaś pobyt w więzieniu sprawców tych przestępstw zaledwie 3,5 roku. Młodociani odbywali najmniejszą część orzeczonej kary (tylko 60%), a warunkowe zwolnienie otrzymywali już po 28 miesiącach (przy średnim wyroku 47 miesięcy) (…). Przeciętna kara za gwałt wynosiła 3 lata i 4 miesiące, jednak tylko 1/3 sprawców odbyła ją w całości. Blisko 70% skazanych za gwałt uzyskało warunkowe zwolnienie (we Francji – 23%), w związku z czym przebywali w więzieniu średnio 2 lata i 8 miesięcy” (za: „Zabójcy na zwolnieniu”, „Rzeczpospolita z 20 kwietnia 2001 r. ).

Ideologia w sądach

Abolicjonistyczna moda jest składnikiem ideologii tolerancji i resocjalizacji, które spadły na nas jak grom z jasnego nieba po 1989 roku. Ale istnieje też druga strona tej ideologii. Niejednokrotnie sądy robią z igły widły. Przykładem tego jest wyrok szczecińskiego Sądu Okręgowego w sprawie mieszkanki Wolina, która publicznie określiła sąsiada mianem „pedał”. Szczególnie niektóre elementy uzasadnienia wyroku – zdecydowanie zbyt wysokiego („Ja za dużo gorsze określenia dostałem jedynie 10 tys. złotych” – powiedział Stefan Niesiołowski) – budzą poważne zaniepokojenie. Znajdujemy w nim bowiem znamienne odwołanie do rezolucji Parlamentu Europejskiego z 2006 r. Dokument ten tak definiuje tzw. homofobię: „nieuzasadniony lęk i niechęć wobec osób homoseksualnych, biseksualnych i transseksualnych, oparte na takich uprzedzeniach, jak rasizm, ksenofobia, antysemityzm i seksizm”.

A zatem sąd nie potraktował zachowania pozwanej jako aktu chamstwa czy chuligaństwa, ale jako przewinę szczególnego rodzaju. Jako czyn nie tylko naganny sam przez się – jako słowną agresję – ale jako przewinę o głębszym podkładzie. Wpisuje się on w tak dzisiaj modny do piętnowania „język nienawiści”, który narusza dobra wytypowanych przez ideologię liberalnej lewicy grup mniejszościowych. To jest znak opowiedzenia się sądu po stronie pewnej ideologii, która ani nie jest poglądem większości społeczeństwa, ani nie typuje społecznych podzbiorów w bezstronny, równouprawniony sposób. Obraza osoby należącej do grupy mniejszościowej – uprzywilejowanej szczególną prawno-immunologiczną barierą – jest przestępstwem poważniejszym niż identyczne przestępstwo popełnione w odniesieniu do grupy nieuprzywilejowanej. Coraz wyraźniejszym staje się zjawisko przejmowania przez wielu polskich sędziów składników ideologii lewicowo-liberalnej.

Po wyroku sądowym niekorzystnym dla dziennikarza (oskarżonego z artykułu 212 kk o zbiorowe pomówienie), który opisał potwierdzone sądownie nieprawidłowości w Sądzie Rejonowym Wrocław Krzyki, profesor Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka stwierdził: „W tej sprawie przesadzili nie dziennikarz, ale sędziowie i prokuratura. Co chcą osiągnąć tym oskarżeniem? Żeby dziennikarze odczepili się od wymiaru sprawiedliwości?”.
No, właśnie, co chcą osiągnąć Polscy sędziowie? Ufam głęboko, że większość z nich dąży do większej skuteczności w działaniu sądów, do sprawiedliwego orzecznictwa i czystych rąk osób związanych z wymiarem sprawiedliwości. Ale co począć ze szkodliwą mniejszością – zwłaszcza w czasach, gdy mniejszości są pod szczególną ochroną prawa i… sądów?

Paweł Paliwoda

Wersja do druku

Ryszard Sidorowicz - 16.08.09 9:12
Mam przykre i tragiczne doświadczenia zarówno z tzw polskim wymiarem
sprawiedliwości jak również z przestępczymi działaniami, w moim
przypadku goleniowskich i zachodniopomorskich funkcjonariuszy
publicznych.
Odsyłam na stronę Kworum dział INTERWENCJE podtytuł WICI ZACHODNIOPOMORSKIE.

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

25 Kwietnia 1935 roku
Konsylium lekarskie stwierdziło u marszałka Piłsudskiego złośliwy nowotwór wątroby.


25 Kwietnia 1632 roku
Zmarł Zygmunt III Waza, król Polski.


Zobacz więcej