Piątek 19 Kwietnia 2024r. - 110 dz. roku,  Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 30.10.09 - 13:54     Czytano: [4281]

Dział: Głos Polonii

Chicagowski tydzień agentów

czyli krótka historia ludzkiej podłości


CIESIELCZYK - UPIERDLIWY "LUSTRATOR" POLONII

Miniony tydzień upłynął w Chicago pod znakiem agentów. Prawdę powiedziawszy cała historia, która swoje zwieńczenie znalazła w niedzielę 18 października zaczęła się w momencie kiedy do sądu w Warszawie wpłynął pozew Andrzeja Jarmakowskiego przeciwko ministrowi sprawiedliwości Andrzejowi Czumie.

Oczywistym było, że wydarzeniu temu towarzyszyć będą rozmaite wydarzenia poboczne. Tak się też stało. Już kilka miesięcy temu Marek Ciesielczyk rozesłał po Stanach Zjednoczonych sensacyjną wiadomość. W liście informował, że znalazł sensacyjne materiały dotyczące agenturalnej działalności Jarmakowskiego. Wielu z adresatów przesłało te listy do naszej redakcji, odmawiając zorganizowania odczytu. W końcu doszło do spotkań w Nowym Jorku, gdzie Ciesielczyk koncentrował się na przypadku Piotra Mroczyka, wspominał także o Jarmakowskim. Rzecz jasna w jak najgorszym świetle.

Po przybyciu do Chicago temperatura rosła. Zapowiadano liczne sensacje. Ciesielczyk, niczym w prawdziwym horrorze, dozował informacje. Mówić miał także o innych osobach, więc zastanawiano się na kogo padnie. Wojciech Białasiewicz, nieżyjący już Józef Migała i wielu innych ludzi mogło spodziewać się, że usłyszy oskarżenia o popełnienie zbrodni najcięższej czyli zdradzenia ideałów i swoich najbliższych przyjaciół.

W wywiadzie dla pisma „Kurier” szeroko dywagowano o Jarmakowskim, że dokumenty tajne, że pewnie przewerbowano go przez UOP. Choć pewnie gdyby tak było miałby kilka firm na tak zwanym „Polonowie”. Ciesielczyk wystąpił także z nowatorską teorią „agentów wpływu”. Chodziło – jak wyjaśniał – o ludzi, którzy co prawda nie podpisywali zobowiązań współpracy, nie pobierali wynagrodzenia, ale stanowili pas transmisyjny między komunistycznym konsulatem a Polonią. Jednym słowem chodziło o przysłowiowych „siewców burz”.

Wtajemniczeni z tajemniczego Komitetu Pamięci, organizatorzy spotkania wysyłali nawet list do prezydenta Rzeczpospolitej protestujący przeciwko przyznaniu Andrzejowi Jarmakowskiemu odznaczenia państwowego. Chicagowska paniusia, porażona dokumentami, które zobaczyła wyrażała swoje oburzenie. O liście krajową opinię publiczną poinformował tygodnik „Wprost”, gdzie pracuje córka ministra Andrzeja Czumy. Prezydent odznaczył współpracownika SB? – zapytywały krajowe media. Błoto zostało rzucone. Nawet jak je zrzucisz brud pozostanie.

W wywiadzie z Zofią Boris, prowadzącą program radiowy z chicagowskiej stacji 1490 AM, która już najwyraźniej dawno straciła kontakt z rzeczywistością oskarżenia powtórzono. Jarmakowski donosił. Może nie jako płatny agent, ale tacy „agenci wpływów” byli często gorsi od tych płatnych szpionów. Temperatura rosła. List pani z domku, gdzie normalnie zajmuje się ścieraniem kurzów świadczył, że materiał jest porażający.

Do Chicago przyjechał sam prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka. Miał wziąć udział w zebraniu Rady Dyrektorów Kongresu Polonii Amerykańskiej. Jednocześnie w spotkaniu na Northeastern University zorganizowanym przez umierający Związek Narodowy Polski pojawiło się wielu innych przyjaciół Andrzeja Czumy, jak Grzegorz Popielarz, obecny skarbnik Towarzystwa Wspólnota Polska. Miłośnicy spiskowych teorii mieli używanie.

Janusz Kurtyka rozczarował swoich gospodarzy z KPA, liczących na to, że może historycy z IPN lub inne uznane autorytety zajmą się lustracją Polonii. W publicznych wypowiedziach Kurtyka podkreślał kompetencje Marka Ciesielczyka. Powszechnie uznano je jako wystawienie czegoś w rodzaju świadectwa moralności dla doktora – jak podkreślał Kuryka - Ciesielczyka. Po Chicago rozeszły się plotki, że Kurtyka na pojawić się na spotkaniu Ciesielczyka i potwierdzić prawdziwość przedstawianych dokumentów. To już koniec. Kurtyka namaści Ciesielczyka autorytetem państwa, Jarmakowski może zwijać manatki i jechać na bezludną wyspę.

W ,końcu nastała długo oczekiwana niedziela 18 października. Przed salą Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej, gdzie miało odbyć się spotkanie ludzie pocałowali klamkę. Właściciel budynku wymówił salę, zaś w okolicy policyjne radiowozy z włączonymi kogutami jakby przypominały, że warto zachowywać się spokojnie. Polonijny dziennikarz i dawny rzecznik prasowy Edwarda Mazura Andrzej Wąsewicz rozmawiał ze zdenerwowanymi ludźmi. Pojawiła się kamera telewizyjna. Podchodzący pod budynek przeczytali bowiem rozwieszone kartki na drzwiach, iż po „utrąceniu spotkania” w sali SWAP wszyscy proszeni są do podziemi Kościoła św. Pankracego daleko na południu Chicago. Wielu zrejterowało, rezygnując z wysłuchania rewelacji. Najbardziej wytrwali wsiedli do samochodów i ruszyli w drogę. Sporo wygrażało agentom i ich długim łapskom.
W końcu nieco konspiracyjnie, w podziemiu kościoła, prelegent rozpoczął. Mówił nudnie, ale w końcu doszedł do Jarmakowskiego. Niestety szybko okazało sie, że w kościele dach jest solidny i oberwania chmury nie będzie.

Prelegent przedstawił dokument z września 1989 roku, a więc już z czasów wolnej Polski. Wynikało z niego, że Andrzej Stypuła i Andrzej Jarmakowski spotkali się z groźnym agentem o pseudonimie „Rush” jeżeli dobrze usłyszałem. Zainteresowany potwierdził – już później w rozmowie ze mną - że takie spotkanie miało miejsce, zaś groźnym agentem był konsul z Wydziału Handlowego Konsulatu RP Marek Jachna. Jak wynikało z zaprezentowanego dokumentu Jarmakowski wyraził w trakcie spotkania negatywną opinię o tworzeniu jakiegoś banku z udziałem działaczy Solidarności, zaś miał pozytywną opinię na temat personalnej obsady konsulatu. Zresztą zainteresowany powiedział – już później, że podtrzymuje tę opinię i dzisiaj. Doszło do innych przestępstw. Wyżej wymienieni Stypuła i Jarmakowski spotkali się z polską delegacją, która wracała ze spotkania Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego w Waszyngtonie, gdzie załatwiano środki mające wspomóc realizację planu Balcerowicza. Od Jarmakowskiego dowiedziałem się, że uczestnicy spotkania zjedli lunch, a ponadto przeprowadzono wywiad z członkami delegacji. Rozmawiano o możliwościach inwestowania w nowej Polsce i szansach dla polonijnego biznesu w wolnym kraju.

Sala, która spodziewała się większych rewelacji nieco kręciła głową. Ciesielczyk jednak rozpoczął tyradę. Zwrócił uwagę, że bezpieka istniała do 1990 roku. Wezwał Polonię do zjednoczenia i skutecznej walki z Jarmakowskim. Potem prelegent przeszedł do innych nazwisk agentów, ale było to wszystko dokładnie tak samo wiarygodne, jak opisany powyżej przypadek. Zresztą czy warto faceta dalej słuchać?

Chyba w dziejach polskiej lustracji po raz pierwszy za dowód współpracy z komunistycznymi służbami specjalnymi uznano dokument sporządzony już w czasie wolnej Polski, opisujący spotkanie z oficjalnymi przedstawicielami niepodległego państwa. Jedyne w tym miejscu co przychodzi mi do głowy to zapytać o stan zdrowia psychicznego prelegenta. Na tym sprawę można zakończyć, gdyby nie błoto, które zostało rzucone po obu stronach Atlantyku. Błoto bowiem pozostanie.

Ciesielczyk skompromitował nie tylko siebie, ale i prezesa IPN Janusza Kurtykę, który z takim zapałem bronił Ciesielczyka w Chicago. Czemu to wszystko miało służyć, skompromitowaniu lustracji? Z wielkiego chicagowskiego tygodnia agentów wyszła kupa śmiechu.

Autor: Julian Traczykowski
(www.ProgressForPoland.com)


......................................................................................................................


PANI KAWA PISZE LIST DO PREZYDENTA W IMIENIU "CAŁEJ POLONII"

Pani Sylwia Kawa z Chicago, emigrantka, napisała list do Pana Prezydenta Kaczyńskiego, w sprawie skorygowania decyzji Pana Prezydenta w przyznawaniu odznaczeń państwowych. Chodzi m.in. o Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, którym uhonorowany został znany dziennikarz emigracyjny, współzałożyciel Ruchu Młodej Polski, działacz gdańskiej „Solidarności” i Ruchu Społecznego POMOST – Andrzej Jarmakowski.

List pani Sylwii Kawy, wystosowany do Prezydenta RP, to swego rodzaju ważny vox populi, który z pewnością będzie rozważony w Kancelarii Pana Prezydenta z najwyższą uwagą, jako że pani Sylwia Kawa jest osobą wpływową na Polonii i na uprzejmą odpowiedź Pana Prezydenta w najwyższym stopniu zasługuje. Tym bardziej, że pani Kawa występuje tutaj w imieniu CAŁEJ emigracji polskiej i poniekąd jako przedłużone ramię jeszcze bardziej wpływowej osoby, pana doktora filozofii marksistowskiej, Ciesielczyka Marka, bojownika o czystość rasową szeregów emigracji oraz niestrudzonego tropiciela SB-ecji.

Dodajmy, że pan Ciesielczyk Marek, doktor, jest totumfackim Andrzeja Czumy, byłego ministra sprawiedliwości, niedawno z wielkim trudem odspawanego od stołka w rządzie Rzeczpospolitej. Wystąpienia pana Ciesielczyka są prawdopodobnie, a niektórzy twierdzą, że na pewno(!), finansowane przez koła zbliżone do pana Czumy. Chodzi tutaj przede wszystkim o wodzenie emigracji polskiej za nos, w czym były pan minister Czuma jest mistrzem nad mistrzami z wieloletnim stażem (patrz: rozbicie POMOST-u) .

Kim jest pani Sylwia Kawa – rzecznik prasowy pana Ciesielczyka? Służby specjalne udostępniły nam właśnie garść informacji, a więc możemy uchylić rąbka tajemnicy. Zacznijmy ab ovo, czyli od drzewa genealogicznego.

Otóż, pani Sylwia Kawa pochodzi z Tarnowa. Mamusia pani Sylwii, zawodowa wróżka i uzdrowicielka na Jackowie, potrafi wyleczyć najcięższy reumatyzm przez telefon. O tatusiu pani Sylwii bliższych danych nie ma.

Pani Sylwia Kawa, obecna działaczka w stajni pana Ciesielczyka, doktora, posiada wykształcenie podstawowe czy też zawodowe, prawdopodobnie niepełne. Pracuje ona i pomieszkuje na tzw. „domkach”, jako pomoc domowa. Stałego adresu zamieszkania nie posiada.

Ostatnio, aby podnieść kwalifikacje, próbowała zrobić kurs prawa jazdy na amerykańskich ciężarówkach, tzw. truckach. Niestety, bez powodzenia. Złośliwi powiadają też, dyskretnym szeptem, że Pani Sylwia przygotowuje się właśnie do następnego małżeństwa z kolejnym turystą z Polski w ramach pełnopłatnych usług imigracyjnych...

Nawiasem mówiąc, zadziwiająca jest elokwencja stylistyczna wypowiedzi pani Kawy w liście do Prezydenta RP. Pani ta bowiem, jak wszyscy doskonale wiemy, ma poważne trudności ze skonstruowaniem na piśmie prostego zdania w języku polskim. Istnieje przekonanie, że list do Prezydenta został w istocie napisany przez pana Ciesielczyka, który zaimponował swoją pozycją biednej, mało piśmiennej dziewczynie „na domku” i ją wykorzystał.

Tacy to ludzie otaczają znanego bojownika w walce o oczyszczenie Polonii z SB-ecji, pana Ciesielczyka Marka, doktora filozofii marksistowskiej, i pisują dla niego listy do Prezydentów.

Jak mawiają Rosjanie: i śmieszno, i straszno!

Nadesłała: Mirosława Kruszewska
(dziennikarz niezależny)
Seattle, USA

Wersja do druku

Ciesielczyk - 03.12.09 16:03
patrz odpowiedź Cenckiewiczowi:

pt

Cenckiewicz nie jest wiarygodnym historykiem

Andrzej - 25.11.09 11:52
Traczykowski co chciałeś udowodnić tych śmiesznym artykulikiem na zlecenie?
Ośmieszyć kogoś? Elekt jest odwrotny od zamierzonego, bowiem to
co napisałeś jest wystarczające, by stwierdzić, że jesteś antypolskim śmieciem, śmierdzącym czosnkiem. Trzeba zrobić z wami porządek w trymiga, ale już mniej dyplomatycznymi sposobami.

Wojciech Kozlowski - 31.10.09 6:53
Ciesielczyk pojdzie do piekla. Bardzo klarownie sprawe wyjasnia Slawomir Cenckiewicz: http://progressforpoland.com/artykul/przeciw-falszywemu-swiadectwu

Wszystkich komentarzy: (3)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

19 Kwietnia 1899 roku
Zmarł Stanisław Kierbedź, konstruktor mostów (ur. 1810)


19 Kwietnia 1632 roku
Zmarł Zygmunt III Waza, król Polski i Szwecji (ur. 1566)


Zobacz więcej