Sobota 20 Kwietnia 2024r. - 111 dz. roku,  Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 23.09.10 - 13:29     Czytano: [1907]

Jesienna cisza

Znowu kolejna złota jesień. Jesień, która nakłania nas do podziwiania stworzonych Boską Ręką doskonałych i niepowtarzalnych widoków. Przyroda zdaje się być nieomylna, porównywalna z dokładnością szwajcarskiego zegarka i drobiazgowa jak nasz sejm na Wiejskiej. Pory roku następują z reguły w tym samym czasie, choć aura lubi ostatnio płatać nieobliczalne figle. A to susze niszczące zbiory, a to silne trzęsienia ziemi niosące za sobą wielkie ofiary i straty, a to huragany, którym człowiek nadaje czasami piękne i łagodne imiona (na które zapewne nie zasłużyły). Zdecydowanie największym huraganem ostatnich czasów jest huragan George, który sieje spustoszenie na globie raz słabnąc, raz przybierając na sile. Bóg ma zaiste wiele powodów by zsyłać na nas plagi egipskie gdyż z dnia na dzień stajemy się gorsi, warczymy jeden na drugiego o byle co. Zanika w nas człowieczeństwo. Dlaczego tylko owe plagi wymierzone są najczęściej w zwyczajnych zjadaczy chleba, w tę biedotę polską, rosyjską czy wreszcie amerykańską? Dlaczego? Czyżby rządzący i bogacze byli z innej gliny, jacyś uprzywilejowani? Czy biednemu zawsze musi wiatr wiać prosto w zapłakane, przemęczone kiepskimi widokami oczy? Nawet gdy klęska dotknie zamożnego, ten ma dobre ubezpieczenie, takiego stać na odnowę i z reguły jeszcze na tym zarobi krocie. A co z biednym, którego nie stać na ubezpieczenie i usunięcie szkód? Jest takie powiedzenie:
bogatemu nawet byk się ocieli.

Wiosna i lato tego roku przyniosły wiele strat, wycisnęły dużo łez. Kataklizmy zabiły tysiące istnień ludzkich. Jakby tego było jeszcze mało, toczą się wojny, wojny o nic, wojny olejowe, wojny z wiatrakami. Stawiam pytanie: jaka będzie jesień? Na pewno piękna w swojej krasie, paletami barw zdobione drzewa nie maja sobie równych. Jakby w baśni rzucają na nas rudawe i czerwone liście, które zdobią parki i lasy tworząc kolorową pierzynę, po której dane nam spacerować. Spadające liście symbolizują przemijanie, zmuszają istoty rozumne do myślenia, iż do każdego z nas powoli zbliża się ta złota, jakże ulotna, jesień. Jesień może mieć tyle uroku co młoda dziewczyna o rudych włosach, tyle wdzięku i tyle samo ciepła, można ją kochać podobnie jak jesień, można ją podziwiać i bez końca spoglądać w jej brązowe oczy. Babie lato jesienią lubi podróżować niczym zakochany trubadur i wzlatuje nad głowami zawieszając swoje białe kładki nad szumiącymi rzeczkami. Zaczepia za gałęzie barwnych drzew, figluje z niebieskim dymem, który zapomniał odlecieć znad kartoflisk. Miłość jesienią rozkwita niczym chryzantemy złotawe, październikowa miłość przysypia na głogu nabierając sił potrzebnych do przetrwania przez długie lata. Błąka się nocami w jesiennych różach jesienna miłość prawdziwa. Mgłami jesień się zaczyna i porankami, co chłodzą, lecz jej piękna nic nie zakłóci, bo ono wszystko przerasta. A słońce, co zdobi ziemi oblicze, pochyla się w samo południe by kłaniać się tej porze roku. Jesienią na świecie jest cudnie. Najczęściej jesień w lasach się chowa, tam ma okazję olśnić się cała. Tam i osika i brzoza biała jak panna młoda co szczęściem płonie, okryta cała w białym welonie zerka na lewo gdzie dąb dostojny gapi się na nią. Wstyd jej nie obcy, bo przecie młoda, opuszcza oczy, lecz wnet podnosi. Dąb taki piękny, czerwony, złoty. Liście się palą w promieniu słońca, taki przystojny, taki dojrzały! Poniekąd królem jest tego boru i pewnie wzorem siły i wdzięku. Nawet kalina mizerna i słaba, dzisiaj wygląda jak tęga baba bo kolorowe listki ją zdobią, blasku dodają różowe lica. A w tej scenerii pożółkła trawa do snu się kładzie, gdzie mchu uśpione zwiotczałe kępy złotem się ścielą jakby nakryte cienką pościelą pajęczych nici, zwieńczonych społem pośród sterczących obok gałęzi. Jedynie świerki zielone. Sosny przypominają początek wiosny i jodły gęste, niczym zasłony, cieniem okryły innych korony, które są niższe i karłowate: może przed słońcem, może przed wiatrem chcąc je ochronić. W gęstwinie domy swe mają ptaki, które zostały wierne tym lasom. One najlepiej tutaj się czują pośród tych kniei i koron drzew, one tu wrosły i ten ich śpiew potrzebny lasom (by smutek spłoszyć i leśną ciszę).

Jesień ma wiele do powiedzenia, rdzawa i czysta niczym łza w oku. Słońce ogrzewa ostatnim blaskiem jej rude parki i kartofliska, na których jeszcze płomień się złoci. Coś się dopala i dym wiruje jak morska fala, pędzony wiatrem znika wśród chmur.

Słońce dotyka kamiennej płyty by te jesienne złote litery były widoczne, aby były przejrzyste, nie tylko wczoraj umyte, czyste, ale te stare, już zapomniane, nad którymi pająk zawiesił sieci, na te najbardziej słoneczko świeci. Człowiek zapomni, ale nie Bóg. Dla Niego każda ważna mogiła, i ta przydrożna i w ciemnym lesie, na którą nigdy nikt nie przyniesie jednego kwiatu, nad którą nie zapali najmniejszej świecy. Dlatego Pana świeca się pali a nocą księżyc spocznie na grobie. I obok kwiaty polne się sieją a jesień liściem ozdobi złotym. Niech wiedzą zmarli, że ktoś pamięta w te nadzwyczajne jesienne święta. Nie tylko żywy podziwiać może piękno jesieni, co kolorami wszędy się złoci i babie lato, co nad głowami czasem przeleci. I słońce, które nisko się kłania i jasno świeci. Smukłe topole w cmentarnym płocie swe kolorowe liście zrzucają, które na grobach złotem się palą i rdzawe krzyże modlą się w ciszy. A zmarły wszystko widzi i słyszy. I się uśmiecha zbłąkana dusza, którą do głębi obraz ten wzrusza. Podziwia jesień i jej urodę. I babie lato spocznie na krzyżu, chyba, że drzewo jest gdzieś w pobliżu to spocznie na nim i się zaduma nad losem człeka, którego żywot wiotki i kruchy (i walka z czasem tutaj się kończy). Wrona przeleci i swoim wrzaskiem przerwie milczenie, dumania wątek: gdzie jest twój koniec a gdzie początek. Tutaj się dowiesz w cmentarnej ciszy, tu nawet swoją duszę usłyszysz, kiedy się modli do Stwórcy Nieba. I takiej ciszy nieraz potrzeba na wagę złota, by mówić z sobą, by przyjść do siebie. Jesienna cisza, jesienne róże i chryzantemy suche, złociste, leżą na płytach w jesiennym zmroku. I łuna lampek nocą się złoci a małe serce, jak rudy listek, mocniej uderzy w kamiennej ciszy. W niejednym oku zabłyśnie łza: pamięć, co zmarłym dziś się należy. Bo tylko pamięć o nich została i ta jesienna, kamienna cisza. Złote napisy na niej wyryte, i babie lato, które spoczęło na rdzawym krzyżu, i drzewo, które stało w pobliżu, i ta zaduma nad losem człeka.

Władysław Panasiuk



Jesień

Jak ja – zagubiona, krucha i skryta,
coraz wolniej przez park spaceruje.
Wiatrem owiana strąca liście z drzew,
co na pajęczej nici zawisły nietrwale.
Mętnym wzrokiem spogląda na świat,
marszczy czoło i drży jak osika.
… i jej przybywa niechcianych lat
jak mnie i tobie. Jesień - przychodzi
i jak mgła znika…

jak kwiat, co na grobie z bólu się wije.
A w noc zaduszną wśród świec jasnych blasku
idą umarli w czarnym orszaku, w śpiewnej
zadumie. Jesień - przychodzi jak nowa wiara,
wiatrem porusza umarłych kwiat.
Czy może jesień cofnąć nam życie
- wielkie wskazówki tego zegara,
co tak się śpieszy…
o kilkanaście lat!

WŁADYSŁAW PANASIUK

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

20 Kwietnia 1920 roku
Rozpoczęły się VII Letnie Igrzyska Olimpijskie w Antwerpii.


20 Kwietnia 1873 roku
Urodził sie Wojciech Korfanty, polityk, działacz ruchu narodowościowego na Śląsku (zm. 1939)


Zobacz więcej