Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 03.10.10 - 9:11     Czytano: [2572]

Bez wartości ani rusz




Młodzi, dobrze wykształceni, z wielkich miast.
Nie, to nie elektorat Platformy Obywatelskiej ani nie widzowie "zaprzyjaźnionych telewizji". To wyborcy, dla których ważne są wartości narodowe i katolickie. W dobie "dyktatury relatywizmu" chcą być jednoznaczni w swoich codziennych wyborach. Politykom mówią: więcej odwagi, mniej politycznej poprawności!


Nie chcą in vitro, omnipotencji państwa w wychowaniu dzieci. Nie zgadzają się z wbijanym do głów przekazem, że rodzina, zwłaszcza wielodzietna, to siedlisko patologii. Swoje życie małżeńskie i rodzinne budują na prawdziwych wartościach, takich jak miłość, wierność, trwałość. Cenią tradycję, więzi pokoleniowe, polskość to dla nich normalność.


In vitro? Dziękujemy

Krzysztof i Justyna Staszakowie żartują, że po dzieci muszą jeździć do... Rzymu.
Na pierwsze dziecko czekali pięć lat. Intensywne, chwilami upokarzające leczenie, nie przyniosło skutków. Niby wszystko z punktu widzenia medycznego było w porządku, ale upragnione dziecko nie pojawiało się na świecie. Justyna i Krzysztof doszli do wniosku, że szkoda czasu i pieniędzy na dalszą terapię i zaczęli interesować się procedurami adopcji.

Czy rozważali in vitro? - W ogóle nie braliśmy tego pod uwagę. Nikt mi też nie proponował in vitro, bo wybieram lekarzy ze światopoglądem katolickim - mówi Justyna. W międzyczasie postanowili udać się na pielgrzymkę do Rzymu. Zachęciło ich znajome małżeństwo, które 9 lat czekało na dziecko, a po powrocie z pielgrzymki do Wiecznego Miasta, gdzie modlili się przy grobie Jana Pawła II, okazało się, że zostali rodzicami. Justyna i Krzysztof uznali, że to dla nich też szansa. Za wstawiennictwem Ojca Świętego prosili Pana Boga o potomstwo. Pół roku później Justyna była w stanie błogosławionym. Pierworodny synek otrzymał imię Paweł. A że po jego urodzeniu rozpoczął się w Kościele Rok św. Pawła, postanowili jeszcze raz pojechać do Rzymu: podziękować i prosić o kolejne dziecko. - 25 października 2008 r. byliśmy z naszym małym synkiem w Bazylice św. Pawła za Murami, a dokładnie 9 miesięcy później, 25 lipca 2009 r., urodził się nasz synek Jaś - opowiada Justyna.
Teraz czekają na trzecie dziecko. Udało się bez pielgrzymki do Rzymu, chociaż Krzysztof już rozglądał się za tanimi biletami...

Politycy starają się wmówić, że in vitro to dobrodziejstwo dla par małżeńskich, które nie mogą doczekać się dziecka. Justyna i Krzysztof nigdy nie mieli wątpliwości, że to droga donikąd. - Ta sprawa nas nie dotyczy - kwitują krótko. - Nie chodzi o to, żeby dziecko mieć, tylko trzeba je przyjąć i wychować, a jeżeli nie udaje się, to są też inne dzieci, które potrzebują miłości - tłumaczą.


Nabierzcie odwagi

Na scenie politycznej wśród czołowych partii nie widać ugrupowania, które klarownie reprezentowałoby elektorat katolicki. W żadnej z głównych partii przywiązanie do tego, czego naucza Kościół, nie jest dominującym czynnikiem. Owszem, politycy deklarują swoje przekonania katolickie, ale podejmują rozwiązania sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Afiszują się swoimi rodzinami i na tym kończy się temat polityki prorodzinnej. Wyalienowani z polskiej rzeczywistości, podszyci lękiem, czy za bardziej śmiałe działanie nie zniszczy ich kariery wpływowa stołeczna gazeta, idą na kompromisy w sprawach, w których negocjować nie wolno. Nie dostrzegają, że życie polityczne rozmija się coraz bardziej z tym, czym żyją ludzie.

- Ten rozdźwięk jest szkodliwy dla państwa i dla Narodu - zauważa prof. Mieczysław Ryba z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Dlaczego społeczeństwo w ogromnej większości katolickie nie ma wpływu na rządzących? Jak sprawić, by politycy liczyli się z głosem katolickiego elektoratu? Problemem jest słabe zorganizowanie ludzi wyznających te same wartości - na poziomie stowarzyszeń, ruchów czy ugrupowań politycznych. Niestety, kiedy dzieją się rzeczy arcyszkodliwe, jak ustawa o przemocy w rodzinie, która niszczy dobro dzieci, odzew społeczny jest niewspółmiernie mały w stosunku do zagrożeń.

- W USA, nawet w tamtejszym systemie dwupartyjnym, środowiska konserwatywne są mocno zorganizowane, potrafią oddziaływać na zewnątrz, Partia Republikańska musi się liczyć z ich wpływami - wskazuje prof. Ryba. U nas kręgi konserwatywne są lekceważone i marginalizowane, ich głosu nie bierze się pod uwagę, gdy decydują się kwestie zasadnicze. Dlatego z punktu widzenia katolickiego społeczeństwa mamy niereprezentatywne władze. Polityk, który odwołuje się do katolicyzmu, a głosi poglądy fundamentalnie sprzeczne z nauczaniem Kościoła, np. w sprawie in vitro, nie może być uznany za reprezentanta katolickiej opinii.

Państwo Staszakowie od wielu lat należą do jednej z organizacji harcerskich, tam odebrali gruntowną formację duchową. "Biała służba" podczas papieskich pielgrzymek, duszpasterstwo akademickie, udział w Światowych Dniach Młodzieży, studiowanie nauczania Jana Pawła II, a zwłaszcza orędzi do młodych - to była szkoła wiary i najcenniejszy skarb, który wnieśli do własnej rodziny. - Staramy się tworzyć taką atmosferę w domu, żeby dzieci wiedziały, że obecność Pana Boga w naszym życiu to coś najbardziej naturalnego - podkreśla Krzysztof. Dlatego zgodność słów z czynami chcą widzieć również u ludzi władzy. Liczą, że rządzący będą wsłuchiwać się w głos katolickich wyborców i zaproponują taki program, w którym na pierwszym miejscu znajdzie się szacunek dla życia od poczęcia do naturalnej śmierci i troska o rodzinę.

- Oczekujemy od polityków odwagi w wyrażaniu własnych przekonań i niekierowania się poprawnością polityczną w działaniu - zwraca uwagę Justyna. - Być może ze strony rodzin nie ma mocnego, zorganizowanego nacisku. Ale z drugiej strony nie ma też poważnego traktowania rodzin przez polityków, którzy uprawiając PR, zapominają o podejmowaniu realnych działań - ripostuje.


W jedności siła

Przemysław Wipler właśnie odbiera dzieci z przedszkola. Gdy dziadkowie mieszkają daleko, młode rodziny muszą we własnym zakresie rozwiązywać codzienne problemy. Na szczęście Przemysław ma tak zorganizowany dzień pracy, że wczesnym popołudniem może opuścić biuro i pomóc żonie w obowiązkach domowych. Trzy tygodnie temu przyszło na świat ich trzecie (a właściwie czwarte - jedno jest już w Niebie) dziecko.
- Jesteśmy otwarci na życie, choć nie my o tym decydujemy - mówią Małgorzata i Przemysław Wiplerowie. W ich domu najważniejsza jest wiara: wspólna modlitwa, regularna spowiedź, kierownictwo duchowe. Normalni katolicy. Swoich przekonań nie wypisują na sztandarach, ale starają się je realizować w życiu - chcą być dobrymi rodzicami, uczciwie wykonywać swój zawód. Małgorzata jest architektem wnętrz, Przemysław - przedsiębiorcą, prezesem Fundacji Republikańskiej.

Jak zniwelować rozdźwięk między deklaracjami a czynami polityków deklarujących swój katolicyzm? - Jan Paweł II zawsze mówił: Musicie od siebie wymagać. Politycy są tacy, jacy ich wyborcy - mówi Przemysław Wipler. Szkopuł w tym, że w Polsce bardzo słabo zorganizowana jest opinia katolicka. Wyjątkowymi owocami zaangażowania obywatelskiego setek tysięcy Polaków są Radio Maryja, Telewizja Trwam, "Nasz Dziennik". Na ich przykładzie widać, jak działa wolne społeczeństwo, gdzie ludzie gotowi są działać razem na rzecz dobra. Są też inne, ale na nieporównywalnie mniejszą skalę sukcesy: udane bojkoty konsumenckie firm wspierających niemoralne reklamy, akcje protestacyjne czy charytatywne. Ale to zdecydowanie za mało.

Dużo ważniejsze niż oglądanie się na polityków jest stawianie na organizacje obywatelskie, które powinny być partnerami dla władz i które mogą wywierać nacisk. Opór przeciwko wymierzonym w rodzinę rozwiązaniom prawnym jest wciąż za słaby, stąd politycy, którzy podzielają nauczanie Kościoła, nie czują wsparcia społecznego, nie mogą użyć argumentu, że stoi za nimi znacząca siła. - Nie ma w Polsce ani jednego katolickiego think tanku - instytucji, która przygotowuje koncepcje, argumentację trafiającą nie tylko do ludzi wierzących, która wspiera rozwiązania zgodne z nauczaniem Kościoła - ubolewa Przemysław Wipler.

Bierność, brak zaangażowania w sprawy społeczne to wciąż nieprzezwyciężony balast po PRL i państwie autorytarnym, w którym nie było miejsca dla katolików w przestrzeni publicznej. Dziś musimy niemal od zera uczyć się obecności w polityce. Jak każda ludzka umiejętność, tak i ta wymaga wiedzy, doświadczenia i... formacji. - Instytucje życia publicznego muszą być zgodne z antropologią chrześcijańską, bo bez sensu jest spieranie się o wysokość podatków, kiedy nie ma wspólnoty w pojmowaniu tego, kim jest człowiek, kiedy zaczyna się jego życie i jak powinien być traktowany - wskazuje prezes Fundacji Republikańskiej. Tak przygotowani politycy będą w stanie zrozumieć swoją odpowiedzialność za Ojczyznę, za polskie rodziny, staną się ludźmi sumienia, których Polska tak bardzo potrzebuje.

- Mnie by wystarczyło, żeby państwo przestało dyskryminować rodziny, które decydują się mieć dzieci - Przemysław Wipler nie ma złudzeń co do intencji rządzących. Dziś, gdy polityka prorodzinna z prawdziwego zdarzenia nie istnieje, wiele rozwiązań - od zasiłkowych po podatkowe - dyskryminuje pełne, funkcjonalne rodziny. Zamiast tego słyszymy banały w rodzaju: będziemy wspierać dzietność, pomagać rodzinom, lub asekuranckie zapowiedzi, że w obecnej sytuacji budżetowej nie możemy sobie pozwolić na politykę prorodzinną z prawdziwego zdarzenia.


Trzeba mówić:
tak - tak, nie - nie


O tym, jak bardzo przydałyby się dobre rozwiązania dla matek, które rezygnują z pracy zawodowej, by wychowywać dzieci, przekonani są Arkadiusz i Krystyna Gorgolewscy. Ona jest katechetką w gimnazjum, on pracownikiem na stanowisku kierowniczym w firmie handlowej. Pochodzą z rodzin, gdzie pieniądze nigdy nie były najważniejsze, potrafią funkcjonować przy niskich dochodach. Oboje uznali, że wychowanie potomstwa jest ważniejsze od dorabiania się. Przez 10 lat Krystyna pracowała więc na "domowym etacie", wychowując czworo dzieci. Żyli skromnie, ale takie wyrzeczenia warto ponieść.

Pogoń za dobrami materialnymi, kariera za wszelką cenę czy tak charakterystyczny dla wielkich miast "wyścig szczurów" to odległe problemy dla państwa Gorgolewskich. Budują życie na innym fundamencie - bardziej zależy im na umacnianiu relacji małżeńskich niż na nowym samochodzie. - Nasze świadectwo jest najważniejsze dla dziecka, które chce się nauczyć żyć, dlatego najwięcej zainwestowaliśmy w relacje małżeńskie - podkreśla Krystyna. Razem z mężem należą do Ogniska Świętej Rodziny w Poznaniu. Tam, we wspólnocie wyznającej te same wartości, czerpią motywację do życia zgodnego z wiarą. Bynajmniej nie izolują się od środowisk, w których spotykają osoby obojętne wobec Kościoła lub nawet wrogo do niego nastawione. Często nie ze złej woli, ale z niewiedzy, ogromnego zamętu pojęć, z mieszania dobra ze złem. Wtedy dają świadectwo.

- Żeby zaświadczyć o prawdzie, trzeba być odważnym - nie ma wątpliwości Krystyna. "Fajna jesteś dziewczyna, ale zepsuta przez Kościół" - słyszy czasem od znajomych. Nie jest łatwo upomnieć się o prawdę, prostować błędne myślenie, budzić sumienia. In vitro, różne praktyki ezoteryczne, doskonalenia umysłu - nie tylko dorośli mają z tym problem, ale także młodzież, bo do szkół wlewa się szeroką falą brudna piana pseudofilozofii. - Czasami trzeba ostro zawalczyć. Mając wiedzę, zwracam np. uwagę na negatywne skutki promowania mandali, czuję wewnętrzną konieczność, żeby to robić - mówi Krystyna.

Polityk chrześcijański musi stać na straży moralności. Dla państwa Gorgolewskich ważna jest przede wszystkim jego postawa moralna w sprawie obrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci. - Tu nie może być wahań, trzeba mówić: tak - tak, nie - nie. Jest wiele osób, które na wysokich szczeblach władzy chcą widzieć polityków podzielających te wartości. Bez poszanowania elementarnych spraw, a przede wszystkim obrony i godności życia, nie będzie ani dobrej polityki społecznej, ani prorodzinnej czy edukacyjnej - podkreślają. Krystyna zaangażowała się ostatnio w powstanie grobu dziecka nienarodzonego na miejscowym cmentarzu - to miejsce będzie nie tylko uczczeniem niewinnych istot, ale stanie się też okazją do ewangelizowania przechodniów, uwrażliwiania na prawdę o świętości każdego życia.

Dziś, gdy rozstrzygają się kwestie zasadnicze, cywilizacyjne, jeżeli idzie o przyszłość Narodu, postulaty katolickich wyborców uważane są za "obciachowe". - Ale już za kilka lat może się okazać, że to, co dzisiaj głoszą liberałowie, jest totalnie obciachowe, bo doprowadziło do katastrofy - ostrzega prof. Mieczysław Ryba. - Mężowie stanu patrzą na Polskę i Europę w perspektywie 50 czy nawet 100 lat, małostkowi politycy chcą tylko doraźnie coś ugrać. Przeważa niestety myślenie małostkowe - konstatuje.

Marcin i Agnieszka Młodzińscy razem z dwojgiem dzieci - 14-letnim Gustawem i 9-letnią Heleną - mieszkają na przedmieściach Poznania we własnym domu. Marcin jest ekonomistą, pracuje jako urzędnik samorządowy na stanowisku kierowniczym. Agnieszka jest nauczycielką w klasie integracyjnej, wcześniej mogła pozwolić sobie na zajmowanie się dziećmi. Małżonkowie są otwarci na nowe życie, nie tracą nadziei, że poradzą sobie z kolejnymi wyzwaniami. Podstawą wychowania w ich rodzinie są Dekalog i wiara katolicka. - Dużą wagę przywiązujemy do wartości patriotycznych i prawdy historycznej, którą cały czas poznajemy, bo w czasach naszego dorastania była ona skutecznie zakłamywana. Dużym wsparciem w tym zakresie są szkoły katolickie i prasa katolicka, w tym także "Nasz Dziennik" - przyznaje Marcin.

Otwarty na innych dom państwa Młodzińskich zamyka swoje podwoje tylko przed jednym intruzem - tu z telewizji korzysta się sporadycznie, ale za to w pełni świadomie. Dzięki temu Marcin i Agnieszka mają więcej czasu na życie rodzinne, na wspólne spędzanie czasu, rozmowy, codzienną modlitwę. Sielanka? "Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne" - sentencja Lwa Tołstoja brzmi wyjątkowo wiarygodnie.

Nie brakuje jednak i kłopotów. - Jak to się dzieje, że musimy każdego roku kupować nowe komplety podręczników za kilkaset złotych, bo ministerstwo zatwierdziło najnowsze wersje? Jesteśmy co roku zmuszani do płacenia ukrytego podatku dla wydawców, a użyte raz podręczniki idą na przemiał. Nikt z polityków się tym nie zajmuje! A rodzice płacą - nie kryją goryczy Marcin i Agnieszka. Zależy im, aby Polską rządzili mądrzy i odpowiedzialni politycy, aby dbali o dobro wspólne i w efekcie rzetelnej pracy budowali swoje kariery. - Niestety, ta kolejność jest coraz częściej odwracana. Coraz mniej pracy nad rozwiązywaniem problemów Polski i Polaków, a coraz więcej energii na tworzenie dobrego wrażenia - mówią.

Tymczasem statystyki są bezwzględne: pogłębia się zapaść demograficzna, chwieje się system emerytalno-rentowy, rośnie dług publiczny. - Kto zapewni nam utrzymanie za 30-40 lat, gdy będziemy na emeryturze? Kto zbuduje wzrost gospodarczy, kiedy państwo przestanie dysponować środkami ze sprzedaży majątku i nie będzie mogło się dalej zadłużać? - pytają Agnieszka i Marcin.

Wszystkie rodziny, z którymi rozmawiam, zwracają uwagę, że nie chodzi o to, żeby do rodzin dokładać, ale pomagać tym, które nie radzą sobie ekonomicznie. - To patologia, że lepiej jest nie mieć męża, bo wtedy dostanie się zasiłek, a jak się jest zdrową rodziną, na nic nie można liczyć - dziwi się Justyna Staszak.
Narzekanie na polityków niewiele pomoże. Elektorat katolicki musi sam walczyć o swoje postulaty, organizować się i domagać respektowania chrześcijańskich zasad i wartości, bo ma do tego prawo.

Małgorzata Rutkowska
Nasz Dziennik

Wersja do druku

Lubomir - 03.10.10 19:14
Pytania o przyszłość polskich rodzin kierowane są do V Kolumny. Przecież ci sabotażyści od czasów swoistego Jom Kippur, swoistego dnia pojednania, spektaklu pojednania w Krzyżowej dwóch Żydów - niemieckiego i polskiego, robią wszystko by Polskę zlikwidować a nie rozwijać. Ani Kohlowi ani Dikmanowi, przepraszam - panu Mazowieckiemu, nie jest po drodze z Polską.

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

25 Kwietnia 1937 roku
Zmarł Michał Drzymała, wielkopolski chłop, symbol walki z zaborcą pruskim (ur. 1857)


25 Kwietnia 1935 roku
Konsylium lekarskie stwierdziło u marszałka Piłsudskiego złośliwy nowotwór wątroby.


Zobacz więcej