Piątek 19 Kwietnia 2024r. - 110 dz. roku,  Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 13.12.10 - 10:56     Czytano: [2784]

Najmłodsi więźniowie polityczni



Młodzież podejmowała w stanie wojennym walkę w obronie prawdy, wolności, wiary, a przede wszystkim sponiewieranej przez komunistyczne rządy godności. Wówczas było to pokolenie dla "komuny" stracone. Czy coś jeszcze pozostało w nas z tamtych dni?


Więźniowie polityczni stanu wojennego to temat nie do końca przebadany i opracowany, brakuje nawet dokładnych statystyk. W przeciwieństwie do internowanych są marginalizowani w mediach i najczęściej nie mówi się o nich wcale. W ubiegłym roku TVP wyemitowała program "Kobiety stanu wojennego", w którym całkowicie pominięte zostały więźniarki polityczne. Co więcej, nawet nie wspomniano, że takie były. Ten sam problem dotyczy młodocianych więźniów politycznych tego okresu. Młodzież stanowiła znaczny procent więźniów stanu wojennego - tylko wobec tych, którzy nie ukończyli dwudziestego pierwszego roku życia, czyli tzw. małolatów, prowadzono ponad siedemset postępowań. Młodociani, którzy w momencie "popełnienia przestępstwa" ukończyli siedemnasty rok życia, sądzeni byli jak dorośli, czyli w trybie doraźnym, w którym zapadały wyroki od trzech lat więzienia wzwyż, a w przypadku zdjęcia trybu doraźnego - na kilka lub kilkanaście miesięcy pozbawienia wolności. Nawet ci, którzy otrzymywali wyroki w zawieszeniu lub wobec których sąd orzekał środki dozoru, przed zakończeniem śledztwa, które zazwyczaj trwało od jednego do trzech miesięcy, najczęściej przetrzymywani byli w aresztach śledczych.


"Na Długim Targu chłopiec rozrzuca ulotki"

W poufnej informacji Prezydium Komisji Bezpieczeństwa KW PZPR w Gdańsku z maja 1982 r. wymieniono jako szczególnie niebezpieczne osiem "ujawnionych i zlikwidowanych konspiracyjnych organizacji politycznych, zajmujących się działalnością antypaństwową". Cztery spośród nich założone były przez młodzież: Ruch Oporu Młodych, Studencki Komitet Solidarności, Młodzieżowa Armia Powstańcza z Gdyni i pięcioosobowa grupa uczniów z Gdyni. Takie organizacje powstawały w całej Polsce, np. Młodzieżowy Ruch Oporu w Gorzowie, Front Demokratyczny w Koszalinie - niemal w każdym mieście młodzież organizowała grupy oporu, których celem było nie tylko wyrażenie sprzeciwu wobec władzy i ustroju, ale także samokształcenie oraz kształtowanie przyszłości. W Bytomiu Ruch Młodzieży Niepodległej organizował dla swoich członków (około 15 licealistów) wykłady z historii Polski, a cele, które skupieni w nim młodzi ludzie sobie postawili, daleko wybiegały poza walkę bieżącą: "Pomoc internowanym, aresztowanym, więzionym za przekonania i ich rodzinom; dążenie do zniesienia stanu wojennego; obronę praw człowieka w naszym kraju; obronę praw wspólnoty narodowej; bronić kultury polskiej przed niewoleniem, upadkiem i sowietyzacją; rozwijać myśl i program polityczny odpowiadający aspiracjom młodzieży polskiej". Większość młodzieżowych organizacji miała charakter jednoznacznie antykomunistyczny, jak np. założona przez siedemnastolatków Solidarnościowa Antykomunistyczna Organizacja Podziemna.

Młodzież zajmowała się głównie kolportażem ulotek oraz prasy podziemnej, drukiem nielegalnych wydawnictw, rozrzucaniem ulotek, pisaniem antyreżimowych i antykomunistycznych napisów na murach. W dziennych meldunkach kierowanych do KW PZPR w Gdańsku znajdujemy zapis: "Na Długim Targu rozrzucono dużo ulotek. Chłopiec rozrzucał - przechodnie zbierali je".

Nie wszędzie jednak istniały podziemne struktury "Solidarności", więc nie każdy miał możliwość zaangażowania się w konkretne działania, a wielu młodych ludzi nie chciało i nie mogło biernie patrzeć na to, co działo się w całej Polsce. Na przykład w Tarnowskich Górach młodzi ludzie w wieku ok. 20-21 lat podjęli próbę wysadzenia w powietrze komisariatu MO. Za przykładem starszych kolegów szli młodsi. W Dorohusku czternastoletni Krzysiek Babiarz oraz młodsi o rok Darek Nowosad i Piotrek Tadaniewicz zamalowali farbą pomnik żołnierzy sowieckich i rozlepiali ręcznie napisane "ulotki o treści poniżającej ustrój oraz godzące w jedność". Siedemnastoletni Józek Bandura z Weryni w województwie rzeszowskim, uczeń Technikum Hodowlanego, został skazany na miesiąc aresztu za wypisanie na wywieszonych w holu internatu obwieszczeniach dekretu o stanie wojennym: "Tępić ruskich, trzeba z tym skończyć ZOMO, ORMO" oraz "ściągnięcie i zniszczenie w drodze spalenia plakatów '40. rocznica powstania PPR' i obwieszczenia dekretu o stanie wojennym".


"Mogli wywołać rozruchy i niepokój publiczny"

Młodocianym "przestępcom" reżimowa prokuratura stawiała najróżniejsze zarzuty. W Toruniu dwaj siedemnastoletni chłopcy, Robert Roszkowski i Sławek Szczepankiewicz, zostali skazani na kilka miesięcy więzienia za to, że "znieważyli publicznie Milicję Obywatelską w ten sposób, że na jednym z budynków przy ulicy Wojska Polskiego namalowali napis o treści: 'ZOMO czerwone gestapo'". Osiemnastoletnia Jola Dorsey otrzymała wyrok półtora roku w zawieszeniu, bo "na trasie z Radomia do Kielc w samochodzie m-ki Nysa w obecności sześciu osób poniżała osobę Premiera PRL, a nadto zrobiła to również w napisanym przez siebie wierszu, który dała koleżance do rozpowszechnienia". Pięciu chłopców w wieku czternastu lat sąd skazał na dozór kuratora za to, że "przy pomocy własnoręcznie wykonanej matrycy wykonali ulotki o treści 'Precz z łapami' i 'Precz z PZPR', następnie je rozprowadzali".

Na pobyt w zakładzie poprawczym w zawieszeniu sąd skazał pięciu szesnastoletnich chłopców z Chełma, bo "przy użyciu ręcznie wykonanych matryc i wyżymaczki do pralki mechanicznej, a także odręcznie sporządzali w celu rozpowszechniania plakaty i ulotki o treści poniżającej ustrój i naczelne organa oraz godzące w jedność sojuszniczą z państwem sprzymierzonym, co mogło wywołać niepokój publiczny lub rozruchy". Na miesiąc aresztu sąd skazał dwudziestoletniego Marka Bona za "czynny udział w akcji protestacyjnej poprzez noszenie w klapie kurtki opornika radiowego działając zgodnie z wytycznymi umieszczonymi w ulotce wydanej przez zawieszoną w działalności NSZZ". Olga Achramowicz, siedemnastoletnia uczennica z Wrocławia, stanęła przed sądem za to, że "kolportowała sporządzone przez siebie na maszynie do pisania ulotki, zawierające fałszywe wiadomości, zaczerpnięte z wydawanych nielegalnie biuletynów NSZZ 'Solidarność' pt. 'Z dnia na dzień' oraz audycji radiowych nadawanych w języku polskim przez radiostację 'Głos Ameryki', których treści, dotyczące nieprawdziwie podanej sytuacji w Polsce po wprowadzeniu stanu wojennego mogły wywołać niepokój publiczny oraz wyrządzić poważną szkodę interesom Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej".


"W związku przestępnym mającym na celu przestępstwo"

Często młodzi ludzie stawali przed reżimowymi sądami z wieloma zarzutami jednocześnie. Przykładem może być kilkuosobowa grupa młodzieży z Gdańska w wieku od 17 do 20 lat, w której działałam razem z kolegami (Jarek Krajnik, Darek Zarański, Wojtek Jażownik, Romek Waldowski, Grzesiek Kozłowski, Andrzej Miszk, Krzysiek Wcisło, Grażyna Stankiewicz, Wiesiek Dawidowski, Julita Dondajewska, Zdzisław Irczyc, Lech Wierzbicki). Zostaliśmy oskarżeni o to, że "na terenie Trójmiasta, biorąc udział w związku mającym na celu przestępstwo wytwarzali w celu rozpowszechniania, gromadził i rozpowszechniał różnego rodzaju nielegalne drukowane wydawnictwa, między innymi takie jak: 'Do młodzieży szkół Trójmiasta' oraz ulotki nawołujące do palenia na znak protestu każdego 13 dnia miesiąca świeczek w oknach mieszkań, informujące o nadawaniu audycji tzw. radia 'Solidarność', wydawnictwa pt.: 'Dzieje rodziny Korzeniewskich', itp., które zawierały fałszywe wiadomości mogące wywołać niepokój publiczny lub rozruchy".

Jankowi Chmielowskiemu, Arkowi Makarowi, Darkowi Kaszubowskiemu oraz Małgosi Chmieleckiej prokurator zarzucił, że "po wprowadzeniu na terytorium PRL stanu wojennego, działając wspólnie, brali udział w związku przestępczym mającym cele przestępne - czyli organizacji mającej charakter bandy, posługującej się nazwą Ruch Młodej Polski, po wydrukowaniu techniką powielania w dniu 30.12.1981 roku w mieszkaniu Arkadiusza Makara około 1000 ulotek tytułowanych jako 'Oświadczenie' podpisanych 'Ruch Młodej Polski', w treści którego znajdowały się stwierdzenia, iż osoby internowane w czasie wprowadzonego stanu wojennego przetrzymywane są w obozach koncentracyjnych, rządy w kraju sprawuje dyktatura wojskowa, a ponadto w którym Wojskową Radę Ocalenia Narodowego określa się mianem Hunty Zniszczenia Narodowego, rozpowszechniali te fałszywe wiadomości (...) w dniu 3.01.1982 r. od około godz. 12.00 w Gdańsku w kościele św. Mikołaja i w kościele św. Katarzyny rozkładając około 300 egzemplarzy posiadanych ulotek - oświadczeń RMP podczas mszy w tych kościołach, a następnie (...) około godz. 13.00 rozpowszechniał zawarte w ulotce 'Oświadczenie' podpisanym Ruch Młodej Polski fałszywe wiadomości, rozdając egzemplarze tych ulotek pasażerom Szybkiej Kolei Miejskiej w kolejce elektrycznej na trasie Gdańsk Główny - Gdańsk Zaspa". Młodzież była oskarżana o udział w strajkach, wspomaganie struktur zdelegalizowanej "Solidarności", organizowanie nielegalnych drukarni i udział w demonstracjach ulicznych itp.


"Wyrok w imieniu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej"

Podczas przerwy, po drugiej lekcji przyszła po mnie pani wicedyrektor i poprosiła do swojego gabinetu. Gdy zobaczyłam dwóch tajniaków, zrobiło mi się gorąco. Wicedyrektor powiedziała, że pojadę z nimi na przesłuchanie. Wołgą zostałam przewieziona do Prokuratury Marynarki Wojennej w Gdyni, gdzie byłam przesłuchiwana od godziny jedenastej do siedemnastej, a zgorzkniały prokurator roztaczał przede mną najgorsze widoki na przyszłość. Na tzw. dołek doprowadzono mnie dopiero około godziny 20.00. Przez kilka dni przesłuchania były codziennie, przy czym jeden ubek odgrywał dobrego wujka, a drugi darł się i próbował mnie zastraszyć. Byłam wtedy uczennicą trzeciej klasy VI LO w Gdańsku, dostałam trzy lata pozbawienia wolności. Od początku śledztwa nie przyznawałam się do stawianych zarzutów, twierdząc, że nie znam nikogo ze współoskarżonych. Sąd nie uwzględnił zeznań świadków, którzy mówili, że nie mogłam rozdawać ulotek, bo w tym dniu leżałam chora w łóżku. Jednym ze świadków była dr Wyszomirska. Po trzech miesiącach śledztwa i aresztu zostałam przewieziona do Zakładu Karnego w Fordonie.

W tej sprawie Sąd Marynarki Wojennej w Gdyni wydał wobec nas, uczniów gdańskich szkół, bardzo wysokie wyroki. Osiemnastoletni Arek Makar został skazany na 4 lata pozbawienia wolności, z czego blisko rok spędził w więzieniu w Potulicach, podobnie jak Dariusz Kaszubowski (20 lat) skazany na 3 lata i Jan Chmielowski (20 lat) skazany na 4 lata pozbawienia wolności.

Sąd Marynarki Wojennej w Gdyni zasłynął w stanie wojennym z ferowania najcięższych wyroków wobec działaczy podziemia. Skazując na 10 lat pozbawienia wolności Ewę Kubasiewicz, sędzia Grzybowski zasądził także wyrok 3 lat więzienia wobec jej syna, 21-letniego Marka Czachora. W tej sprawie sądzonych było 9 osób, z czego 2 studentów miało 19 lat, ale wyrok sądu był wobec nich bardzo surowy: Cezary Godziuk - 6 lat pozbawienia wolności (!), a Sławek Sadowski - 5 lat. W więzieniu spędzili ponad rok, podobnie jak aresztowany 13 grudnia 1981 r. 17-letni Tomasz Bednarczyk, ciężko pobity w więzieniu w Iławie. Aresztowania wśród młodzieży miały miejsce w całej Polsce. W Międzyrzeczu Wielkopolskim Rafał Szczucki, 20-letni student AGH, za namalowanie na murach budynku liceum kilku antyrządowych napisów, które według sądu mogły "wywołać niepokój publiczny", został skazany na 3 lata więzienia. W Lublinie za udział w nielegalnej organizacji Młodzi Piłsudczycy i kolportowanie ulotek sąd zasądził karę więzienia 2 młodziutkim dziewczynom: 19-letnia Ula Maziarz - 9 miesięcy i 18-letnia Marzena Pędzisz - 6 miesięcy. Przykłady można by mnożyć - jest ich bardzo wiele, a wyroki skazujące wobec młodych ludzi zapadały w całej Polsce. Trudno dziś znaleźć dokładne dane na ten temat, ale skalę zjawiska można ocenić choćby na podstawie osadzonych w więzieniu w Mielęcinie, gdzie utworzono specjalny oddział dla chłopców z Pomorza Gdańskiego i Kujaw w wieku 17-21 lat. W 1982 r. przebywało ich tam prawie dwudziestu, z wyrokami od jednego do trzech i pół roku. Sama tylko prokuratura Marynarki Wojennej w Gdyni od 13 grudnia 1981 r. do 31 maja 1982 r. prowadziła 28 postępowań z dekretu o stanie wojennym wobec studentów i 42 wobec uczniów szkół ponadpodstawowych.

"Najgorsze było poczucie odcięcia od świata i bliskich"

Przez pierwszy tydzień siedziałam w piwnicy Komendy Wojewódzkiej, skąd doprowadzana byłam na wielogodzinne przesłuchania. Cela była ciemna, z niewielkim zablindowanym oknem pod sufitem. Do załatwiania potrzeb fizjologicznych stał w kącie celi metalowy kubeł, który codziennie rano wynosiłyśmy, aby go opróżnić. Umieszczono mnie w celi z niezwykle wulgarną, umięśnioną kryminalistką, wytatuowaną od ramion po łokcie, która tylko w pewnym sensie przypominała kobietę. Kazała do siebie mówić Basiura. Na całe szczęście była tam też jeszcze jedna więźniarka polityczna. Moja koleżanka, 21-letnia studentka Małgosia Chmielecka (skazana na rok pozbawienia wolności), przez blisko miesiąc siedziała z Basiurą, dzielnie znosząc różne szykany i wyzwiska.
Przejmującą relację młodego człowieka można odnaleźć w prasie podziemnej: "Na Okopowej znowu przesłuchanie, tym razem ostrzejsze: z wyzwiskami, przekleństwami, groźbami. Klawisze przyjmujący mnie w piwnicy każą mi się rozebrać do naga. Sprawdzają moje ubrania, zabierają pieniądze, łańcuszek, zegarek. Potem się ubieram, biorę koc, kubek i łyżkę i podążam za klawiszem. Wprowadzają mnie do celi. Są tam dwaj młodzi mężczyźni. Po tatuażach, które mieli na sobie, zorientowałem się, że nie są to polityczni". Dla Beaty Górczyńskiej, aresztowanej w 1986 r., tuż przed maturą, najgorsze było poczucie odcięcia od świata i bliskich, bycia samemu pośród wrogów. Pierwsze widzenia z rodzicami miała po miesiącu, ale nie było mowy o uściskach, bo od rodziców oddzielał ją długi stół i nadzorujący widzenie funkcjonariusz SB. Niezależnie od wieku osadzonych widzenia z rodziną odbywały się raz na miesiąc i zazwyczaj, do czasu zakończenia śledztwa, przez szybę i słuchawkę telefonu. Rodzice 16-letniego Andrzeja Sznajdera o miejscu jego pobytu dowiedzieli się dopiero po jedenastu dniach, kiedy został przewieziony do obozu internowania w Zabrzu.

Dla zdrowia młodocianych więźniów dotkliwy był zarówno brak spaceru (20 minut, ale dopiero po umieszczeniu w areszcie śledczym), jak i podłe, pozbawione witamin więzienne jedzenie. - Na śniadanie chleb i ćwiartka kostki margaryny, czasami "kawior", czyli kawałek surowej kaszanki lub pasztetu, oraz kawa zbożowa. Podobnie kolacja. Obiad nigdy nie zaspokajał mojego głodu. To uczucie towarzyszyło mi zresztą przez cały czas - wspomina Andrzej Sznajder. W zatrzymanym przez więzienną cenzurę moim liście wysłanym do babci, który po latach został odnaleziony w zasobach IPN, pisałam: "Dzisiaj na kolację jest tylko kawa". Braków nie mogły też uzupełnić paczki od rodzin, bo można je było otrzymywać tylko raz w miesiącu, o wadze nie większej niż 5 kg. Boleśnie kąsające pluskwy w więziennej celi, brak ruchu, właściwej opieki lekarskiej i marne odżywianie doprowadziły mnie do anemii, co w karcie zdrowia odnotował lekarz z ZK Fordon. Andrzej Sznajder przez trzy doby przetrzymywany był w karcerze - w czteroosobowych ciasnych i niedogrzanych celach "tygrysówach", z zapchaną ubikacją, bez dostępu do bieżącej wody. - Kiedy po dwóch dobach wypuszczono nas wreszcie na spacerniak, z radości dostaliśmy wręcz głupawki - wspomina.


"Uwolnić Beatę"

"To nie jest taka zwykła szkoła, w której dyrekcja może zrobić, bez słowa sprzeciwu, co jej się tylko podoba, w której jedyną 'pasją' uczniowską jest walka o zieleń dookoła, względnie o socjalizm w Kambodży czy zahamowanie imperializmu amerykańskiego w Salwadorze, w której wtłaczanie natrętnej indoktrynacji komunistycznej nie spotyka się z głębszą reakcją. Dyrekcja tej szkoły zawsze musiała się liczyć z opinią uczniowską i właściwie teraz jest do tego zmuszona, to tkwi po prostu w naturze tej szkoły. Dlatego myli się dyr. Mosiński, myli się każdy, kto uważa, że poprzez stosowanie zamordyzmu, popartego silnym SB-eckim zapleczem, zaprowadzi tutaj stan rzeczy, jaki w instrukcji partyjno-milicyjnej przykazano". Fragment z konspiracyjnego biuletynu z 1984 r. słynnej z zaangażowania uczniów w działalność antykomunistyczną gdańskiej "Topolówki" (III LO) doskonale obrazuje atmosferę panującą w tej szkole. Nic też dziwnego, że z jej murów zostało aresztowanych bardzo wielu uczniów. Ich koledzy wielokrotnie dawali wyrazy solidarności z uwięzionymi. Po aresztowaniu Beaty Górczyńskiej uczniowie III LO nosili przypięte do ubrań plakietki z jej zdjęciem i napisem "Uwolnić Beatę". W marcu 1984 r. na dużej przerwie w auli "Topolówki" uczniowie zorganizowali spotkanie z dyrekcją i w jej obecności odczytane zostało oświadczenie młodzieży zaczynające się od słów: "Do tej pory Winicjusz nie powrócił do domu i do szkoły. My, uczniowie III LO, jesteśmy tym oburzeni i wyrażamy stanowczy protest wobec takiego postępowania z naszym kolegą". Uczniowie III LO w Gdańsku zorganizowali w ramach akcji "Solidarność z więzionymi rodakami" trwające przez kilka dni międzylekcyjne przerwy milczenia. Koledzy z mojej klasy zebrali dla mnie worek słodyczy, ale naczelnik ZK Fordon nie zgodził się na przekazanie go. Solidarną postawę zachowywała wówczas młodzież w całej Polsce.

Anna Kołakowska
Nasz Dziennik

Wersja do druku

MariaN - 11.01.11 18:17
Nazwa Solidarność została zbezczeszczona przez postkomunistyczne kanalie, to oni, różnej maści pseudopatrioci przejęli hasła, święta polskie, pieśni patriotyczne, pamiątki i rozkradając majatek narodowy dzierżą władzę, nieustannie - niech zginą jak dinozaury.

Jan Orawicz - 17.12.10 3:01
Droga Pani Anno do dzisiaj nie ma wystarczających historycznych prac na temat oporu młodzieży polskiej przeciwko sowieckiemu okupantowi
Polski po II wś., a co tu mówić o takich opracowaniach z najnowszej historii. Tego rodzaju przedsiewzięcia historyków sa także blokowane. w
zasadzie przez te same siły,które blokowały i tamten czas młodzieżowej
walki o wolną Polskę. Wtedy bandyci Stalina zamordowali wielu młodych
Polaków za przynależność do oraganizacji antykomunistycznych. Znam
sporo przykładów z tamtych tragedii młodych patriotów. Mury wiezienia
w Fordonie są niemymi świadkami okropności przeżywanych przez pol -
skie dziewczęta męczone tutaj za działalność konspiracyjną. To więzie-
nie było dla kobiet. Jak mi czas kiedyś pozwoli, to postaram się napisać na ten temat artykuł. Znam jedną tragiczną mogiłę licealistki,którą za--męczono za działalność podziemną w żeńskim więzieniu w Grudziądzu.
Za to,że w Boże Narodzenie śpiewała kolędy w celi. oprawcy wrzucili ją
do karcelu z lodowatą wodą,co spowodowało ostre zapalenie płuc i śmierć.
Lączę serdeczne pozdrowienia

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

19 Kwietnia 1999 roku
Parlament Niemiec został przeniesiony do Berlina.


19 Kwietnia 1632 roku
Zmarł Zygmunt III Waza, król Polski i Szwecji (ur. 1566)


Zobacz więcej