Sobota 20 Kwietnia 2024r. - 111 dz. roku,  Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 01.10.06 - 22:08     Czytano: [2351]

Solidarnościowy krzyżyk

Groźna komunistyczna Polska
Jeszcze nie tak dawno o Rzeczypospolitej mówiliśmy PRL, mając świadomość, że nie stanowimy wolnej narodowej wspólnoty, ale zostaliśmy wtłoczeni w sowiecki system totalitarny, także dzięki "grze interesów" Stanów Zjednoczonych i Anglii. Jak to możliwe - wielu zastanawia się dzisiaj - że tak długo trwało polskie wybijanie się do niepodległości, że trzeba było tak wielu ofiar, tylu lat cierpienia i grozy. Czyżby zamilkła patriotyczna nadzieja, że zwycięstwo jest jednak możliwe. Czyżby pogodziliśmy się z fatalistyczną wizją dziejów, skazującą polskość i w tej polskości zakorzeniony katolicyzm na krótkotrwałe istnienie? A może zabrakło odwagi w walce z "sarmackim chochołem", o którym z trwogą pisał swego czasu Wyspiański?
Stawiam te pytania dlatego, że nie jestem do końca pewien, czy rzeczywiście wyciągnęliśmy właściwe wnioski z najnowszej historii. Nadal przecież nie potrafimy korzystać z darów demokracji, wciąż podzieleni, zacietrzewieni w bronieniu partyjnych i środowiskowych interesów, a pojęcie dobra wspólnego odsuwamy poza zakres życiowego wysiłku. Dawni "słudzy Kremla" nadal wywierają wpływ na współczesne życie społeczne, choć ich retoryka zyskała odmienną od dawnej barwę. W pewnym więc sensie wciąż żyjemy jakby niewiele zmieniło się w krajobrazach polskiej ziemi. Tymczasem nastąpiły znaczne przeobrażenia, a najmłodsze pokolenie o ludobójczych czasach stalinowskiego i niemieckiego terroru często mówi jak o czymś "dawnym i odległym", nie mającym zauważalnego wpływu na podejmowane przez nich decyzje i rozumienie rzeczywistości. Dlatego my, starsi powinniśmy przypominać o tym, co naprawdę stało się w latach 1944 - 1984 w Polsce i uzasadniać, że tamte wydarzenia zadecydowały o tym, co dzieje się obecnie.
Mija właśnie 20 rocznica zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki. Z tej racji pojawia się coraz więcej publikacji dotyczących tego, wciąż okrytego tajemnicą, wydarzenia. Instytut Pamięci Narodowej odsłania nowe teczki z archiwów władz komunistycznych, nie przynoszą one jednak (jak na razie) nadzwyczajnych rewelacji. Wydaje się, że trudno będzie wskazać konkretne osoby odpowiedzialne na wydanie rozkazu zabicia księdza Popiełuszki. Odpowiedzialnością należy chyba obarczyć cały system totalitarny, który w latach po II wojnie światowej poczynił straszliwe spustoszenia w polskiej tkance narodowej. Zapewne stalibyśmy się innym i kulturowo silniejszym społeczeństwem, gdyby w Jałcie nie sprzedano nas w sowiecką niewolę.
Ksiądz Jerzy Popiełuszko był jedną z tych osób, w których losach odzwierciedliła się gehenna panowania władzy komunistycznej, a zwłaszcza jej nienawiść do religii chrześcijańskiej, Kościoła i księży. Wyrastał w atmosferze poszanowania rolniczej pracy, obyczaju religijnego i szacunku dla człowieka. Wschodnie tereny Rzeczypospolitej, stanowiące konglomerat społeczno-religijny sprzyjały budzeniu się postaw patriotycznych. W rodzinie Popiełuszków zresztą czymś oczywistym była troska o zachowanie pamięci o tych, którzy oddali życie za Ojczyznę. Kultywowano zwłaszcza osobę Alfonsa Gniedziejki - podporucznika Armii Krajowej, wujka księdza Popiełuszki. Walczył on z Niemcami, z Sowietami i zainstalowaną w Polsce przez tych ostatnich władzą komunistyczną. Zginął w młodym wieku, z rąk oprawców NKWD, przedtem poddany straszliwym torturom (trzymano go na mrozie, niemal nagiego, z rozłożonymi na krzyż rękami). Nie dziwimy się więc, że Marianna Popiełuszko zarezerwowała imię Alfons dla swojego syna, przeczuwając niejako męczeńskie losy własnego syna.
Lata szkolne minęły Alkowi na ogół spokojnie. Czymś naturalnym wydawało mu się uczestnictwo w codziennych Mszach świętych, chwile modlitwy, ale i pomoc rodzicom w pracach polowych. Zdobył wyraźną świadomość tego, co dzieje się w jego rodzinnej wsi i w Suchowoli. Już bowiem od 1947 roku (wtedy właśnie 14 września urodził się w Okopach ksiądz Popiełuszko) komuniści otwarcie wyrażali chęć zniszczenia Kościoła. Po zlikwidowaniu antykomunistycznej partyzantki, opozycji politycznej (przede wszystkim Polskiego Stronnictwa Ludowego) jedyną realną siłą, mogącą przeciwstawiać się ideologii komunistycznej był Kościół katolicki. Trzeba więc było go rozpracować i wyrugować z państwowego życia. Wydawało się to możliwe do zrealizowania, gdyż władza wykonawcza przeszła de facto w ręce służby bezpieczeństwa. Obowiązywała leninowska doktryna z 1920 roku, sprowadzająca się do dwóch zabójczych tez, mianowicie, że "komunizm i religia wykluczają się wzajemnie" oraz że "zniszczyć religie może jedynie aparat Czeka". Feliks Dzierżyński dodawał do nich jeszcze i to: "w swoich planach likwidacji cerkwi Czeka skupia całą uwagę na klerze. Tylko poprzez żmudną i niewdzięczną pracę z masami popów zdołamy wykorzenić i zlikwidować religię". Historycy obliczyli, że wówczas Urzędy Bezpieczeństwa korzystały z pomocy 100 - 120 tysięcy agentów i informatorów ustawicznie obserwujących i podsłuchujących społeczeństwo, piszących do UB tysiące i miliony doniesień i sprawozdań o zachowaniu ludzi i ich stosunku do władz.
Od 2 czerwca 1947 roku przestrzegano w Polsce napisaną w Moskwie tajną instrukcję pod charakterystycznym tytułem "45 zasad zniewolenia", regulującą zgodnie z komunistyczną doktryną całokształt życia polityczno-społecznego w kraju. Jej 34 i 35 punkty nakazywały szczególnej obserwacji poddać Kościół i tak ukierunkować działalność oświatowo-wychowawczą, aby wzbudzić powszechny wstręt do tej instytucji. Objąć baczną uwagą i kontrolą kościelne drukarnie, biblioteki, archiwa, kazania, kolędowania, treści nauk religijnych i obrzędy pogrzebowe. Starano się również - zwłaszcza w szkolnictwie średnim - doprowadzać do usuwania nauczycieli cieszących się powszechnym autorytetem i zaufaniem, a na ich miejsce wprowadzać ludzi mianowanych. Szczegółowo zrywano korelację między poszczególnymi przedmiotami, ograniczano wydawanie materiałów źródłowych, usunięto ze szkół średnich łacinę, grekę, filozofię ogólną, logikę i genetykę. Podczas lekcji historii nie wolno było mówić o zasługach ważnych postaci (królów na przykład), ale przede wszystkim ukazywać ich tyranię oraz nieustępliwą walkę społeczną uciemiężonego ludu. Nasiliły się także aresztowania księży, oskarżanych o współpracę z antykomunistycznym podziemiem. Do połowy 1947 roku w więzieniach znalazło się 60 duchownych. Podczas jednej z narad partyjnych w październiku 1947 roku padły pod adresem Episkopatu ostre zarzuty, że wpływa na społeczeństwo przez ambony, szkoły, organizacje katolickie i społeczne, organizuje grupy chadeckie, a nawet zamierza utworzyć własną partię katolicką.

Różaniec na palcu i medalik

22 października 1948 roku zmarł Prymas Polski, kardynał August Hlond. Jego następcą został biskup lubelski ksiądz Stefan Wyszyński. Fakt ten nie zmienił postępowania władzy, która znacznie nasiliła walkę z Kościołem. Alek Popiełuszko był zapewne świadom tych historycznych faktów. Już w szkole średniej - bez specjalnego rozgłosu - dokonał wyboru i zdecydowanie chciał zostać księdzem. Uczył się nieźle, na miarę swych możliwości i uzdolnień. Poznał też dobrze pozbawioną fałszujących interpretacji historię Polski. Liceum w Suchowoli bowiem dysponowało znakomitą kadrą nauczycielską, ofiarną, zaangażowaną religijnie i nastawioną patriotycznie, co wpływało na postawy uczniów. Mała Suchowola w ciągu ostatnich 40 lat dała Polsce 37 księży. Gdy więc Popiełuszko zdał egzaminy maturalne, natychmiast wstąpił do Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie, co zbiegło się z ważnymi wydarzeniami zarówno natury religijnej jak i politycznej. Wciąż nie milkły echa trwającego konfliktu między Kościołem a władzami komunistycznymi, zwieńczonego internowaniem prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego, wypowiedzeniem konkordatu, znacjonalizowaniem w znacznej części majątku kościelnego, w tym także "Caritasu", uniemożliwieniem Kościołowi prowadzenie działalności charytatywnej, usunięciem ze szkół lekcji religii, zlikwidowaniem organizacji i bractw kościelnych, ingerowaniem w obsadzanie stanowisk kościelnych, utrudnianiem kontaktów ze Stolicą Apostolską i innymi Kościołami, ograniczaniem ludziom wierzącym dostępu do stanowisk i urzędów, niemal całkowitym zlikwidowaniem prasy oraz wydawnictw kościelnych i katolickich, wreszcie rozbijaniem jedności duchowieństwa, przez tworzenie zrzeszeń księży współpracujących z władzą czy dokonywaniem "karnego" poboru alumnów do służby wojskowej.
Odpowiedzią Kościoła na akty komunistycznej agresji stały się - już w duchu Soboru Watykańskiego II - próby organizacji życia religijnego na nowych zasadach. Za udane przedsięwzięcie należy uznać organizację sieci przykościelnych punktów katechetycznych w ripoście na usunięcie religii ze szkół. Jako duchowe przygotowanie narodu do obchodów tysiąclecia chrześcijaństwa w Polsce prymas Stefan Wyszyński wysunął ideę Wielkiej Nowenny. Sformułowanie w jej programie treści religijno-moralne przyczyniły się do duchowej odnowy narodu i wypracowania przez Polaków "wewnętrznej" suwerenności. Komuniści jednak nie poddawali się. W początkach drugiego roku studiów Jerzy Popiełuszko został zaszeregowany w specjalnej jednostce kleryckiej, stacjonującej w Bartoszycach na Mazurach. Był to swoisty indoktrynujący eksperyment, służący umacnianiu ideologii komunistycznej w społecznej świadomości, w tym, wśród przedstawicieli przyszłego duchowieństwa. Poddawano ich nieustannej ateistycznej, antykościelnej propagandzie, godzącej w katolickie przekonania i godność stanu kapłańskiego. Lecz - paradoksalnie - pobyt alumnów wielu seminariów duchownych w jednym pododdziale, choć niebezpieczny dla zdrowia i ducha, przyczyniał się też do wzajemnego poznania, solidarności ponaddiecezjalnej czy zakonnej.

Do rangi symbolu tamtych lat urosła obrona przez Jerzego różańca, który miał na palcu i medalika. Za te wyczyny był karany w najbardziej wymyślny sposób, na przykład, musiał bez ubrania czołgać się po ziemi posypanej żwirem lub wiele godzin boso musiał stać przed strażnikiem, przygnieciony ciężarem plecaka, maski, broni i hełmu. I choć służba wojskowa nie przeszkodziła mu w prawidłowym kształtowaniu formacji wewnętrznej, na zdrowiu, niestety, podupadł. Nabawił się tarczycy, odezwały się słabości serca. Odtąd aż do końca życia będzie walczył z chorobą, która odezwie się ze zdwojoną siłą zaraz po przyjęciu przez Jerzego, w dniu 28 maja 1972 roku, święceń kapłańskich.

W imieniu Polaków

Ksiądz Jerzy Popiełuszko, po duszpasterskich doświadczeniach zdobytych w parafii w Ząbkach i Aninie, został skierowany do pracy w Warszawie, by ostatecznie zamieszkać jako rezydent w parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. Dzięki sile ducha i odwadze zdołał przyciągnąć do tego kościoła rzesze ludzi. Głos jego homilii rozbrzmiewał nadzwyczaj donośnie. Podobnie jak Jan Paweł II podczas obecności w Polsce mówił niejako w imieniu Polaków, podobnie ksiądz Jerzy wypowiadał to, co Polacy nosili głęboko w sercu, a czego nie mogli głośno wypowiedzieć. Komunizm wciąż dysponował ogromną siłą zastraszenia. Trzeba było dopiero wybuchu "Solidarności", żeby obudzone sumienia przestały bać się partyjnych sideł. Modlitwa za Ojczyznę umacniała w wiernych poczucie jedności, braterstwa i duchowej mocy. Miała też wymiar duszpasterski, gdyż okazywała się wyrazem jedności z Kościołem, również w wymiarze sakramentalnym. Przywracała znaczenia słów, które uległy niemal zatarciu pod wpływem komunistycznej nowomowy.
Dlatego ksiądz Popiełuszko ze starannością przygotowywał swe homiletyczne wystąpienia. Zrozumiał, że pamięć historyczna to ważny element rozumienia teraźniejszości, a patriotyczne uroczystości rocznicowe organizowane w parafii żoliborskiej uznał za jej "znak rozpoznawczy". Odnowiono wówczas zakorzenioną już w polskiej tradycji ideę Mszy świętych odprawianych w intencji Ojczyzny. Ważną ich częścią stały się kazania księdza Popiełuszki. Początkowo nie zdawał on sprawy z siły osobistego przepowiadania. Kiedy jednak ludzie zaczęli domagać się od niego niektórych fragmentów kazań, uświadomił sobie, że oto staje w szeregu tych wszystkich polskich księży, którzy mają za zadanie umacniać narodową i religijną jedność Polaków. Zwrócił więc uwagę na "styl" własnych wypowiedzi. Zaczął dobierać odpowiednie teksty literackie, odwoływał się do kazań Prymasa Wyszyńskiego i Jana Pawła II, jak również nauczania biskupów polskich. Nie wykorzystywał wielkiej retoryki, wywiedzionej z ducha ks. Piotra Skargi czy arcybiskupa Teodorowicza, raczej stosował niezbyt perswazyjne środki wyrazu. Nie było jednak takiej potrzeby, ponieważ sytuacja społeczno-polityczna stała się tak bardzo napięta, że wystarczało tylko wskazywać bolesne miejsca życia, aby wzbudzić duchowe poruszenie i chęć zmiany dotychczasowego stanu rzeczy.

Kto kazał zabić księdza Popiełuszkę?

Partyjni urzędnicy rozpoczęli zajmować się "sprawą Popiełuszki", gdy uświadomiono sobie, że żarliwość religijno-patriotyczna tego księdza może umacniać w wiernych sprzeciw wobec rządzących oraz pragnienie życia w wolności i osobowej godności. Stąd oskarżenia kierowane pod jego adresem, że swoimi kazaniami znieważa rząd, Polskę Ludową i prowadzi do "zakłócania porządku publicznego", by przytoczyć słowa ówczesnej propagandy. Do zarzutów "teoretycznych" doszły niebawem dotkliwe szykany i represje: przesłuchania, rewizje w mieszkaniu na Chłodnej, różne formy zastraszania i przetrzymywanie w areszcie.

Episkopat Polski bronił księdza Jerzego przed pomówieniami partyjnej prasy i Służby Bezpieczeństwa. Pomimo to jego sytuacja była bardzo trudna. Ale może właśnie dlatego coraz więcej ludzi włączało się w duszpasterskie działania rodzące się na Żoliborzu, zwłaszcza ci, którzy dotychczas z nieufnością odnosili się do kościelnych poczynań. Głoszona przez warszawskiego kapłana nauka, stała się czytelna dla wszystkich, również, a może przede wszystkim dla tych, którzy nie otrzymali wprawdzie łaski wiary, bądź zagubili ją na różnych drogach życia, ale uczciwie poszukiwali takich wartości jak prawda, sprawiedliwość i wolność.

Niestety, w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych powstał projekt tzw. zdecydowanych działań. Skupiały się one na próbie zabicia księdza Jerzego. Pierwszą z nich podjęto 13 października 1984 roku. Gdy wraz z kierowcą Waldemarem Chrostowskim i działaczem "Solidarności" Sewerynem Jaworskim wracał on samochodem z Gdańska, funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa usiłowali doprowadzić do wypadku drogowego. Tym razem działania zbrodniarzy zakończyły się niepowodzeniem. Cały czas jednak nękano księdza Jerzego wezwaniami na przesłuchania, publikowano materiały, w których oskarżano go, że swoimi wypowiedziami doprowadza do utwierdzenia społecznego przekonania o tym, że władze państwowe są antydemokratyczne, że dławią wszelkie wolnościowe dążenia, że wreszcie doprowadzają do upadku społecznego ducha solidarności i poczucia narodowej godności. Uznanie go przez ówczesną władzę za "księdza-ekstremistę" było więc - z punktu widzenia jej interesów - czymś niemal naturalnym, czego zresztą specjalnie nie kryto. Posunięto się nawet do oskarżeń najwyższej miary sugerując, że ksiądz Popiełuszko stoi na czele antypaństwowej organizacji, której cele skupiają się na ostatecznym podważeniu zasad ustrojowych Polskiej Republiki Ludowej. Nawet prasa radziecka ("Izwiestia") informowała o antysocjalistycznym wydźwięku kazań księdza Popiełuszki.
Te z gruntu absurdalne zarzuty nabierały - przez medialne nagłośnienie - mocy i umacniały wokół osoby księdza Jerzego atmosferę z jednej strony podejrzliwości, z drugiej zaś utwierdzały w potrzebie wspierania jego działań. I takiego wsparcia nie zabrakło. Płynęło ono zarówno ze strony hierarchicznego Kościoła, jak i zwykłych wiernych, którzy przeczuwając nadchodzący dramat coraz liczniej gromadzili się w kościele na Żoliborzu. A ponieważ zawodziły wszelkie próby propagandowego nacisku na księdza Popiełuszkę podejmowane przez władzę państwową, i jego oddziaływanie duszpasterskie rosło, zdecydowano się na decyzje ekstremalne. Postanowiono odseparować księdza Popiełuszkę od społeczeństwa, poprzez uprowadzenie i spreparowanie poniżających go sytuacji moralnych. Chciano w ten sposób nie tylko pozbyć się "niewygodnego księdza", ale rozbić ugrupowania opozycyjne, domagające się gruntownych polityczno-społecznych przemian w Polsce.
Jesienią 1984 roku ksiądz Jerzy Popiełuszko wraz z Waldemarem Chrostowskim wyjechał do Bydgoszczy, aby w parafii Świętych Polskich Braci Męczenników - zaproszony przez księdza Jerzego Osińskiego - uczestniczyć w nabożeństwie ludzi pracy. Po odprawieniu tam Mszy świętej i liturgii różańcowej ksiądz Jerzy wyruszył w drogę powrotną do Warszawy. Późniejsi zabójcy śledzili wszelkie jego poczynania. I choć podczas procesu toruńskiego "wykręcali się" od podawania jasnych odpowiedzi na pytania dotyczące inspiratorów zbrodni, wydaje się, iż wykonywali zadania zlecone przez najwyższe czynniki ówczesnej władzy, aby doprowadzić do "stanu przedzawałowego" u księdza Jerzego. Przypomnijmy ówczesną sytuację. Partią rządził Wojciech Jaruzelski, "człowiek honoru", jak po latach określi go Adam Michnik, poddańczo lojalny wobec Związku Radzieckiego, który o księdzu Popiełuszce, tuż po jego zamordowaniu powiedział, że "zginął nie za wiarę, ale za politykę, za sianie nienawiści". Wykonawcami partyjnych dyrektyw byli w głównej mierze Czesław Kiszczak i Florian Siwicki - ludzie idący w ogień za sprawę socjalizmu, uwikłani w pospolite intrygi resortu. Do tej grupy należał też Jerzy Urban, cyniczny ponad wszelką miarę, ateista i antyklerykał. Jeżeli dodamy do wyżej wymienionych gen. Zenona Płatka, płk Adama Pietruszkę- zastępcę dyrektora Departamentu IV, który marzył o zaprowadzeniu w Polsce terroru lat 40. i 50., i który zapewne wydał bezpośredni rozkaz zabicia ks. Popiełuszki - wówczas zrozumiemy, że ks. Jerzy musiał zginąć. Historycy Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej dotarli do "materiałów zastrzeżonych" z konferencji naukowej zorganizowanej w Warszawie w dniach 2-3 XII 1983 roku, z których wynika, że już wówczas zdecydowano się ostatecznie na bezpośrednią konfrontację z działaczami opozycji, jak i księżmi, prowadzącymi tak zwaną działalność opozycyjną z ambon. Czesław Kiszczak i Władysław Ciastoń-szef Służby Bezpieczeństwa w MSW, wyraźnie sugerowali: trzeba przejść na metody fizycznego oddziaływania. Ale nigdy, co oczywiste, nie padło "zabij!". Co najwyżej, decydowali się na zdania, które niejako symbolicznie ujął Adam Pietruszka mówiąc Grzegorzowi Piotrowskiemu o księdzu Jerzym: "Takiego łotra tylko ziemia może wyprostować". Uznano więc żoliborskiego kapłana za "osobistego wroga", gdyż przeszkadzał im w umacnianiu ideologii komunistycznej, co łączyło się - w ich mniemaniu - z umniejszaniem osobistych korzyści i "wartości". "Popiełuszko to papier" - mówił w rozmowie ze mną jeden z zabójców Chmielewski. Trzeba go zniszczyć.
Do morderstwa skłoniły zabójców nie tylko względy natury politycznej, lecz i prywatnej. Wychowani we wrogości do wiary i Kościoła, chcieli w ten sposób dać wyraz swej prawowierności ideologicznej, wykonując mordercze zlecenie władz partyjnych. I choć zapewne nigdy nie zdobędziemy jasnych potwierdzających ten fakt materiałów, gdyż ich po prostu (jako tekstów pisanych) nie ma, to jednak inspiracja zabójstwa księdza Jerzego na pewno wypływała z kręgu najwyższych czynników państwowych. Niepodobna, aby nie wiedziały o przygotowywanym zamachu na życie żoliborskiego kapłana. Są zatem odpowiedzialne za wszelkie zło mające miejsce w ówczesnej Polsce, w tym zwłaszcza za męczeńską śmierć księdza Jerzego.
Kto więc nakazał zamordować ks. Jerzego Popiełuszkę? Jedni uważają, że gen. Mirosław Milewski, partyjny "przeciwnik" Kiszczaka i Jaruzelskiego; inni sugerują, że zgodę wyrazili rządzący, chcąc przypodobać się Moskwie; jeszcze inni przypuszczają, że zabójcy działali na zlecenie KGB, a morderstwa dokonano później niż dzisiaj na ogół przyjmuje się. Obecnie trudno uzasadnić wiążącą w tej kwestii wykładnię. Jedno pozostaje pewne: solidarnościowy krzyżyk, wpięty w sutannę Sługi Bożego pozostaje znakiem, że jego męczeńska śmierć nie poszła na marne, że wciąż niesie duchową nadzieję, bez której nie sposób wyobrazić sobie dalszych losów Kościoła, Rzeczypospolitej, a może i całej jednoczącej się Europy.

Ks. prof. Jan SOCHOŃ
2004

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

20 Kwietnia 1706 roku
Zmarł Hieronim Lubomirski, hetman wielki koronny, woj. krakowski, podskarbi wielki koronny, marsz. nadworny koronny (ur. 1647)


20 Kwietnia 1873 roku
Urodził sie Wojciech Korfanty, polityk, działacz ruchu narodowościowego na Śląsku (zm. 1939)


Zobacz więcej