Piątek 19 Kwietnia 2024r. - 110 dz. roku,  Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 11.02.11 - 15:25     Czytano: [2122]

Wyjdźcie z piaskownicy




Chronić Tuska i wybrać Kaczyńskiego! Koniecznie.

Donald Tusk wciąż nie potrafi zapomnieć smaku porażki z 2005 r. i przystępuje do kolejnej fazy operacji "Eliminacji Kaczek". Bronisław Komorowski, który zdobył już w polityce zagranicznej Koronę Himalajów, też jest do dyspozycji przy realizacji tego strategicznego celu polskiej racji stanu. Moje kondolencje dla obu panów. "Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie".

Nie ma w języku polskim dostatecznie mocnych słów dla obrony polskiej racji stanu przed siewcami nienawiści. Trzeba sięgnąć do czynów. Czas jest taki, że trzeba Tuska chronić przed bezpardonowymi atakami mediów z nowymi rozkazami z centrum dowodzenia i pójść do urn wyborczych, wrzucić kartkę z poparciem dla Jarosława Kaczyńskiego i wrócić do domu. Teza jest odważna, zostanie częściowo uzasadniona poniżej.

Napisałem na Jarosława Kaczyńskiego, a nie kandydata PiS. Celowo. Jarosław Kaczyński jest bowiem dojrzałym do przewodzenia państwem mężem stanu. W drużynie zaś niekoniecznie ma samych zawodników pierwszoligowych. Wielu partaczy trafić powinno na ławkę rezerwowych, a w to miejsce koniecznie trzeba sięgnąć po nowych zawodników. Nie czas na przelewki. Ten mecz PiS ma wygrać.

Nie ma dostatecznie gorzkich słów na podsumowanie rządów Donalda Tuska. Pasmo porażek w każdym obszarze polityki to jedyne osiągnięcie Premiera. Staram się teraz na siłę odszukać dwa, trzy przykłady wymiernych sukcesów jego rządu. Nie daję rady. Skleroza felietonisty, czy faktycznie było aż tak fatalnie?

Jedno wielkie pasmo porażek rządu Tuska

Zmuśmy się mimo wszystko do wysiłku i wyjmijmy kilka konkretów, które dawałyby świadectwo, że rząd się mimo wszystko starał, lecz nie mógł, bo - siła wyższa rzucała mu kłody pod nogi. Siła wyższa to przede wszystkim kryzys finansów światowych. Gdy kryzys się na dobre rozszalał, Premier ogłosił, że jesteśmy zieloną wyspą i w najlepsze za piłką ganiał. W ten sposób pewnie się relaksował i zapominał o kłodach rzucanych przez świat pod nogi kapitana drużyny.

Mimo tych uwag, krótki i wybiorczy przegląd cudów Tuska należy mu się jak chłopu żyto.

Ministerstwo Zdrowia.
Jest sukces. Ewa Kopacz nie kupiła szczepionek przeciw świńskiej grypie, bo miała olej w głowie lub za mało kasy w budżecie ministerstwa. Fakt, że pokazała korporacjom farmaceutycznym figę z makiem. Zasłużyła na medal. Co z tego skoro ta sama Ewa nie przeprowadziła żadnej sensownej reformy służby zdrowia i w rezultacie zapaść się pogłębia, patologia kwitnie, finansowanie chorego systemu kosztuje podatnika coraz więcej. Panią Minister ostatecznie dyskwalifikuje jej wypowiedź w Sejmie o przekopywaniu ziemi do metra wgłąb na miejscu katastrofy samolotu pod Smoleńskiem. Słowem kula u nogi i dymisja.

Ministerstwo Obrony Narodowej. Bogdan Klich ocalił skórę przed dymisją. Podczas jego administrowania ważnym dla kraju resortem wydarzyły się aż dwie katastrofy lotnicze. Przynajmniej tej drugiej, z Prezydentem śp. Lechem Kaczyńskim i elitą polskiego narodu, można było uniknąć, gdyby Minister działał logicznie i konsekwentnie od początku do końca. Jedyny sukces, pełne przejście na system armii zawodowej, trzeba uznać za porażkę. Armia Polska jest coraz słabsza, niezdolna do wypełniania swej funkcji obrony kraju. Nadal ma chorą strukturę i model zarządzania, finansowanie zakupów broni odbywa się według niezrozumiałych zasad - z pominięciem polskiego przemysłu zbrojeniowego. Listę absurdów da się ciągnąć długo i przy całej sympatii dla psychiatry, trzeba zawyrokować: albo stracił kontakt z rzeczywistością, albo miał pecha służyć w takim rządzie. Słowem, kula u nogi i dymisja.

Ministerstwo Finansów. Jan Vincent Rostowski byłby świetnym propagandystą w bojówkach peerelowskich stachanowców. Wspólnie z Premierem odpowiada za największą porażkę rządu - astronomiczny dług finansów państwa i geometryczne tempo powiększania tego długu. Swą nieudolnością uruchomił kulę śniegową, która w ciągu trzech lat przemieniła się w lawinę. Lawina nas przysypuje, zaś Minister ze swadą i beztroską nadal głosi swoje propagandowe kredo o sukcesach polityki rządu. Brak reform budżetu i przejścia na budżet zadaniowy, co chciała przeprowadzić Zyta Gilowska, wycofanie się z OFE pod fałszywymi pretekstami, że odbywa się to w interesie przyszłych emerytów i wiele innych cwanych zagrań, to już w sumie drobiazgi. Słowem, buta, która w normalnej demokracji skończyłaby się butem od Premiera, który jest mężem stanu i ma pojęcie o zasadach, którymi rządzą się finanse państwa i gospodarka.

Ministerstwo Infrastruktury. Cezary Grabarczyk odnosi niewątpliwe sukcesy jako baron wyrastający, w wyniku sprytnej polityki kupowania dla siebie poparcia, na głównego sojusznika Donalda Tuska i numer dwa w PO. Jedyny sukces Ministra to kwiaty od uroczych posłanek, gdy koalicja ocaliła jego skórę przed dymisją. Autostrady i drogi, inwestycje infrastrukturalne, wsparcie dla dzikiej i podporządkowanej łataniu dziury budżetowej prywatyzacji sektorów przedsiębiorstw strategicznych dla państwa, (których na świecie nikt nie rozdaje za półdarmo), infrastruktura energetyczna, transport drogowy, kolejowy i lotniczy, budownictwo, gospodarka przestrzenna i mieszkaniowa, Poczta Polska - wszystko to leży i kwiczy. I obciąża jak kula u nogi Ministra, zaś tak w rzeczy samej - przede wszystkim nas.

Pobieżny przegląd (pozostałych ministrów, w tym Premiera Waldemara Pawlaka, szefa koalicyjnego PSL, z uwagi na ramy tego artykułu pominę), musi być zakończony próbą ustalenia sukcesów samego Donalda Tuska.

To niekwestionowany lider rankingu. Mistrz. Świetny "piar", przy chórze zaprzyjaźnionych mediów, tworzących dym kadzideł osłaniających pasmo błędnych wyborów Premiera, przejdzie do podręczników historii. Donald Tusk, również dzięki propagandzie sukcesu, umiejętnie nagłaśnianej przez funkcjonariuszy mediów, wyprzedził zdecydowanie Edwarda Gierka. Strach się bać, co dałby radę osiągnąć, gdyby faktycznie nie miał z kim przegrywać i porządził, jak jego poprzednik w zadłużaniu kraju, przez 10 lat. Z oceną współodpowiedzialności Premiera za część przyczyn katastrofy smoleńskiej lepiej dyplomatycznie poczekać do ogłoszenia Raportu Jerzego Millera. Podsumowanie musi być generalnie smutne: dwie kule sięgające Hadesu, u każdej nogi jedna. J

Jak dawał radę biegać za piłką? Widocznie ktoś na ten fajny czas chłopięcych zabaw, rozkuwał Premiera. Niestety, pytanie, kto? - okrywa się zasłoną.

Mimo tych gorzkich słów, z całą mocą przechodzę do obrony Premiera przed funkcjonariuszami mediów. Powodów wymienić da się wiele. Jednym z nich - wcale nie najistotniejszych - jest ten, że gdy media miały wszelkie dane, by wykonywać rzetelnie swą robotę dziennikarską, łgały jak z nut. Cała prawda całą dobę - sączyła się, aż zatruła umysły milionów Polaków, niewinnych ofiar pralni mózgów, nadających podprogowe rytmy do tańca chochołów.

Do dalszych powodów obrony Tuska wrócę później. Napiszę jeszcze krótko: za późno, te ataki mają drugie dno. Trwa próba wyłonienia Tuska bis i ostatecznego dokończenia projektu "Eliminacja Kaczek".

Teraz kilka słów poświęcę Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Jest wrogiem numer jeden układu, który się ułożył sam ze sobą ponad 20. lat temu.Nic nie unieważnia dziś wyborów, które układ, z błogosławieństwem Jaruzelskiego i Kiszczaka, wówczas ufundował Polsce przy kamieniu założycielskim III RP, okrągłym stole. Naprawdę nic?

Nie, są dwie kosy, którymi można unieważnić układ. Pierwsza to ocalenie czarnego charakteru układu i dopuszczenie do wzrostu jego siły; druga to My Naród.

Módlmy się, prosząc Boga o długie życie dla naszych wrogów i przyjaciół. Módlmy się, żeby "My Naród" oznaczać w końcu zaczęło - My Suweren.

Modlitwa o uwolnienie Polaków i Polski od obłędu powinna trwać we wszystkich Kościołach przez 24. godziny na dobę. Cały czas. Lemingami i durniami do kwadratu staliśmy się bowiem w ostatnich latach. Pełzniemy nad przepaść, lecz w amoku i pod urokiem czarów obcych mocarstw wizje śnimy o motylach latających nad miodem i mlekiem opływającą Polską.

Tymczasem, jeśli się uważniej przyjrzeć filozofii politycznej Jarosława Kaczyńskiego, to wnioski, że postulował on wielopartyjność i demokrację, myślał zawsze z troską o obywatelach wyrzuconych na margines przemian, walczył z korupcją i nepotyzmem, popierał wolny rynek, ale bez patologii niewidzialnej ręki i z wiodącą rolą państwa w wybranych obszarach, wydają się uzasadnione. Państwo faktycznie ma do spełnienia fundamentalną rolę w gospodarce, a mądra polityka samodyscypliny, wynikającej ze sprawiedliwego prawa, daje potężne impulsy do rozwoju, innowacyjności. Przykładów, że tak jest, sporo da się znaleźć na świecie.

Rozpalanie kadzideł dla szefa PiS to jednak błąd. Co innego intencje i koncepcje - te ocenić trzeba wysoko, tym wyżej, im niżej spada szala z bezideową i przeciw-skuteczną polityką małych kroków Tuska; a co innego zdolność do ich wdrażania w życie i skutecznego utrzymywania władzy, by nie tyle rządzić, co wspierać rozwój kraju.

Jarosław Kaczyński za szybko oddał władzę, zbyt pochopnie, w imię pryncypiów moralnych i ideowych, zdecydował się na rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych. Nie docenił siły rażenia układu i w rezultacie miał za mało czasu, by - przy fatalnych partnerach koalicyjnych - przeprowadzić najbardziej istotne reformy, jak chociażby budżetu zadaniowego, czy inwestycji w infrastrukturę i bardziej sprawiedliwie prowadzoną polityką wspierania regionów słabiej rozwiniętych.

Trudno oszacować, co byłoby, gdyby PiS dotrwał do końca kadencji. Jedno jest poza dyskusją. Pod artyleryjskim obstrzałem krytycznych, czy wręcz krwiożerczych mediów, musiałby się dwoić i troić, by sobie radzić z kryzysem na rynkach. Bez owijania gówna w polukrowany słodem kłamstw papierek.

Wściekłość krwiożerczych agentur nigdy nie przemija. Przenosi się jak biblijny wirus z pokolenie na pokolenie. Jeśli rację mają prorocy Starego Testamentu, to PRL ze swoim totalitarnym wkładem potrwa jeszcze siedem pokoleń, wypalając piętno ojców na dzieciach, wnukach i prawnukach.

Jak My Naród, chcemy sobie poradzić z tym przekleństwem Ziemi leżącej między Rosją i Niemcami, rozbieranej, zniewolonej przez wieki, a ostatnio okupowanej przez Związek Republik Sowieckich, jego agenturę i najemników. Jak?

Teza, że dzieci tych najemników odziedziczyły władzę po rodzicach wraz z całym wyposażeniem bakteriologicznym wirusów gotowych niszczyć systemy odpornościowe organizmu Rzeczpospolitej, ma mocne przesłanki. Jak, My Naród, możemy zneutralizować ten przenoszony w genach i memach jad lub dogadać się z potomkami peerelowskich dzieci awansu i sukcesu? Czy nie jest już aby zbyt późno?

Jeśli ktoś ma teraz trudność ze zrozumieniem słów powyżej, niech wróci pamięcią do okresu, gdy w Pałacu Prezydenckim rządził Lech Kaczyński. Co, jeśli nie permanentne zagrożenie dla interesów establishmentu rodem z komuny, sterowało wściekłą nienawiścią do osoby tego niezwykle życzliwego dla ludzi i spolegliwego Prezydenta?

Nie wypada gnębić zmarłych, ale wolno kopać żywych. Staram się zrozumieć, co takiego się wydarzyło, że Donald Tusk stał się zakładnikiem (wręcz niewolnikiem) peerelowskich memów dziedziczenia przywilejów przez dzieci twórców komuny. (Może kiedyś dojdziemy do takiej wiedzy.) Co nim steruje, że zamiast rządzić krajem, walczył bohatersko z opozycją, bez pardonu, nie przepuszczając żadnej okazji by dokopać leżącemu. Czy tylko poklask władców mediów, nowych oligarchów i ich służby?
Oszołomem Kaczyński był prawie od samego początku III RP. Gdzieś tam kiedyś, drogi z Lechem Wałęsą się rozjechały i zaczęła się ostra jazda, czyli namaszczenia na wroga systemu i bezlitosne nieszczenie. Po latach, nawet przeciwnicy z niesmakiem przyznawali, ze diagnozy społeczne i polityczne Kaczyńskiego były prawidłowe.

Tak było w 2005 r., gdy po aferze Rywina przez moment się wydawało, że nadciąga odwilż, zaś sam Adam Michnik miał chwile zwątpienia, czy droga nakreślona przy okrągłym stole jest słuszna. Czy tak może być i teraz, jeśli układ nie wypromuje Tuska bis a sondaże pokażą, że PiS wygrywa? Wkrótce z dynamiki wydarzeń coś się wyłoni. I oby nie był to przebiegły wąż kolejnych tajnych układów, bo Polska się udusi.

My Naród bez jaj, moglibyśmy odzyskać na moment jaja i choć trochę poluzować uścisk postsowieckiego pytona. To trzeba jakoś zrobić do wyborów parlamentarnych, kiedykolwiek by się nie odbyły.

Odnowa moralna państwa, hasła budowy Rzeczypospolitej - silnego, sprawiedliwego i sprawnego państwa, są dziś aktualne bardziej niż kiedykolwiek, bardziej niż w 2005 r. Mniejsza o nazwy i hasła, rdzeń naszej państwowości trzeba oczyścić z rdzy, miechy gospodarki i instytucji życia publicznego przewietrzyć, przeorientować polską politykę wewnętrzną i zagraniczną na znów dynamiczny rozwój. Na sprawiedliwość, modernizację i rozwój.

Jeśli kogoś w tym momencie nie niepokoją różne znaki z nieba i ziemi, różne patologie i słabości państwa, to raczej nie należy do świata żywych. Niech sprawdzi, czy nie leży już przypadkiem w grobie. Niech posmaruje sobie twarz farbami bojowymi. Pora się przebudzić z letargu wężowych kłamstw.
Media nauczyły się wężowej mowy. Przez ostanie lata dokonały rzeczy, zdawałoby się, niemożliwej w demokracji. Zamiast kontrolować rząd, waliły jak w bęben, albo lepiej rzec, jak w kaczy kuper, w opozycję!

W pale się nie mieści, że na haczyk takiej bezczelnej hucpy złapało się aż tylu Polaków. Duszę łatwo zaprzedać diabłu. To ta lekcja, z podpisami obrazów z Krakowskiego Przedmieścia i szczania pod krzyżem. Lemingu, zawróć, bo zginiesz.

Pamiętacie te okładki z napisami "Tusku musisz", "Bronku do boju", z portretami kaczki stylizowanej na kartofla lub faszystę? Media, które atakują dziś Donalda Tuska, niezwykle delikatnie i raczej dla wymyślenia nowych rytów ochrony dla niego, równocześnie badają grunt pod alternatywę. To te same media. Nienawistne dla myślących inaczej, wyznające postmodernizm i laicki postęp. Nie zmieniły się ani o jotę. W takich świątyniach masowego rażenia dezinformacją nie było, nie ma i nie będzie miejsca na prawdziwą debatę publiczną. Zapomnijcie. Alternatywy musimy zbudować sami, od zera.

Zły kurs państwa zmienić, wyjaśnić katastrofę smoleńską.
Jarosław Kaczyński przegrał prezydenturę. To, jedno z licznych nieszczęść 2010 r., oddaliło szansę na wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Dziś i jutro, ta katastrofa nie zniknie z naszej pamięci. Ani dziś, ani najprawdopodobniej jutro nie uzyskamy pewności, że oficjalna wersja to rekonstrukcja faktów, prawda faktologiczna.

Im więcej matactw przy śledztwie i preparowaniu interpretacji zdarzeń, które prowadziły wprost do tej niewyobrażalnej tragedii, tym bardziej racjonalnie będą się jawić hipotezy o zamachu. Tak pracuje nieświadomość zbiorowa każdego narodu, tak to działało przy sowieckim kłamstwie katyńskim.

Mit się wzniesie nad Polską, niezależnie co uknują między sobą władcy Kremla i Pałacu Namiestnikowskiego. Mit ten będzie rósł. Albo wspierając nasz patriotyzm i moc do wzrostu, albo stając się kolejną siłą destrukcji. W jaką stronę pójdziemy? Zależy wciąż od nas.

W jaką stronę poszedł Donald Tusk i Bronisław Komorowski już od pierwszych godzin po katastrofie? Pamiętamy. Robiono wszystko, by mit stał się sępem destrukcji fundamentalnych dla każdego narodu wartości, jak godność, honor, dobra pamięć o poległych ofiarach. Pamiętajmy. To pamięć daje siłę mitowi, by zdrowo wpływał na naszą przyszłość. A mentalność gnid dworskich, nazywających siebie elitami, ciągnie go w przeciwną stronę - ku chorobie, ku miejscom gdzie żyją gnidy, do getta niepamięci.

Jeśli należysz do sfory, która zadeptuje każdą świętość i uważasz, że większe szczęście było o łut losu, bo Jarosław Kaczyński (tak miał lecieć, gdyby nie choroba matki) powinien spoczywać razem z bratem w grobie, jak bliźniak z bliźniakiem, to pewnie nie pomodlisz się za zmarłego nagle abp. Józefa Życińskiego. Niestety, zanim uwolnisz się od własnych urojeń minie nieco czasu i niejedna wrzawa wokół żyjącego bliźniaka napełni twoją pierś rozkoszą dożynania watach.

Jakże to smutne. Donald Tusk zasługuje na łagodniejsze potraktowanie. Dlatego będę bronił jego honoru.

Jeśli zmieni zły kurs państwa na dobry, zacznę go nawet chwalić. Jeśli przyzna się do błędów, zacznę w nim widzieć dojrzewającego do zadań polityka. Jeśli, to. Jeśli nie, to nastawiam się na dalszą krytykę. Merytoryczną, konstruktywną i twardą. Trudno, Polska to również moje państwo. Jestem członkiem tej społeczności, która nazywa się My Naród. I tego mi nie odbierzecie. Nie pozwólcie sobie tego odebrać.

PiS dziś dryfuje na bocznym kursie. Jeśli czegoś nie zmieni, może nawet i wygra, ale nieznacznie. Nie stworzy rządu przełomu, rządu mającego siłę do twardych reform państwa i gospodarki. Kto posprząta stajnię Augiasza? Kto przetnie węzły gordyjskie polskich niemożności? Nikt.

Bronisław Komorowski nie zezwoli na zmianę kursu i ścieżki. Widać coraz wyraźniej, że prowadzi politykę na klęczniku Kremla. Jeździ do Obamy by wesprzeć Rosję i pomóc storpedować korzystne dla Polski projekty Republikanów, spotyka się z Merkel i Sarkozym w ramach ożywionego nagle Trójkąta Weimarskiego, by nawet nie ukrywać, że chce doprosić do gremium Rosję, sojusznika Niemiec i Francji. Oto siła WSI.

To kurs na kolizję. Kurs, na którym nie widać interesu Polski - ani gospodarczego, ani politycznego. Ten kurs musi ktoś zmienić. Dobre pytanie brzmi: kto?

Możliwości się mocno zawężają, gdy uświadomimy sobie rozkład poparcia dla partii grających dziś na scenie politycznej. Dywagacje na tematy zastępcze, czy PO się rozpadnie, jak urośnie PJN, czy SLD odzyskuje zaufanie społeczne, na ile obrotowy jest PSL - proszę, wybaczcie - są jak plewy po omłóceniu chochołów zboża. Bądźmy poważni i szukajmy ziarna.

Aby zmienić ścieżkę i kurs, opozycja, ta prawdziwa a nie koncesjonowana, musi zdobyć większość konstytucyjną. Umiecie określić prawdopodobieństwo dla takiego scenariusza? Ja nie mam takich mocy obliczeniowych na procesorach mojej intuicji.

Ale intuicja podpowiada, że nic nie jest niemożliwe, a dla Polski dobrze byłoby wejść na kurs podobny do wytyczonego przez węgierskiego Orbana. Ale najpierw Jarosław Kaczyński musi upodobnić się do niego. Wzmocnić partię. Zacząć w końcu aktywnie budować ruch społeczny - nie tylko wokół mitu smoleńskiego, ale przede wszystkim wokół zasady i wiary, że da się dziś obudzić polskiego smoka, uśpioną energię patriotycznego olbrzyma.

Da się, ale pod dwoma warunkami głównymi: raz - budzenie odbywa się w terenie, a nie w studiach telewizyjnych, ruch ma charakter fraktalny, więc nie jest piramidą ani hierarchią podporządkowanych pod zakon PiS wykonawców woli Prezesa; a dwa - do pracy ruszą setki i tysiące woluntariuszy.

Tak, wiem! Napisałem program pobożnych życzeń. Trudno. Niech energia drzemie w kotle pod pokrywką. Obudzi ją ktoś inny, w późniejszym czasie - bardziej gwałtownie.

PiS ma kilka miesięcy na dokonanie szybkich zmian. Trzeba z rezygnować z korporacyjnego modelu partii na rzecz modelu w pełni demokratycznego. To kwestia walki o zaufanie obywateli.

Praca w terenie i przy ciosaniu kamieni trudnych i realnych problemów państwa i samorządów, głupcze. Głupcze, kampanii nie wygrasz dzięki ludziom brylującym w mediach i uprawiającym szermierkę słowną z ciosami ripost i blokami tłumaczeń, jak krowie na miedzy, że czarne nie jest białe. Nie wygrasz, bo tam, w zaprzyjaźnionych mediach Wajdy, obowiązuje zasada - jeden na wszystkich i wszyscy na jednego. Jesteś jeden, sam - bez wsparcia. To droga do abdykacji.

A coraz więcej Polaków czeka na bunt, gotowych jest na rokosz. Państwo polskie faktycznie zasługuje na kogoś, kto je przebuduje - spokojnie, według racjonalnego planu, z głową. Co jest warunkiem takiej przebudowy?

Prawda i sprawiedliwość. Prawda o Smoleńsku, prawda o gospodarce, prawda o projektach i kosztach reform, prawda o przeszkodach, a także - sprawiedliwość ponad podziałami, ponad sztucznie wybudowanymi przez media i polityków rowami, barykadami, zapadniami w labiryntach dezinformacji i mętnego prawa, które oddaliło nas od elementarnej idei sprawiedliwości.

Czas zakończyć wojnę, kto kogo upokorzy

Ta wojna upokarza bowiem przede wszystkim uczciwych Polaków pracujących od świtu do nocy na swój kawałek chleba, by dzieci mogły ukończyć studia, by nie zasypiać z trwogą, że jutro może nie być mojego miejsca pracy. To jest najważniejsze: bezpieczeństwo i chleb na stole, godność i poczucie przynależności do jednej wspólnoty, a nie wasze wojenki, durnie.

Czas na poważną debatę o tym, kto i jak zrealizuje swoją wizję państwa? Punkt po punkcie, temat po temacie. Mamy Konstytucję - My Naród, nie najlepszą - punkty i tematy dałoby się jednak zaczerpnąć z tego źródłowego dokumentu.

A w mediach, jeśli chcecie nadal szukać pomyj, które wylejecie na wyborcę, gnoju, którym oblejecie Kaczyńskiego, by pomóc swoim pracodawcom dokończyć projekt eksterminacji innej niż wasza Polski, to pies was...Może wygracie swoją wojnę bojownicy, ale wasze dzieci będą klęczeć. Nie dotarło jeszcze do kowalskich miechów? Kowalu swego losu pomyśl czasami o innych. Lekarzu ulecz się z nienawiści i stronniczości.

Bo Polska to coś więcej niż kowbojskie kapelusze - Marku Migalski i Pawle Poncyliuszu. Bo gdy mówimy, że jest najważniejsza, to wcale nie mamy na myśli partii, która ukradła hasło wyborcze z kampanii prezydenckiej - Joanno Kluzik-Rostowska. Raczej myślimy o Ojczyźnie, a nie o atrapach wstawionych w miejsce wielkich symboli, by oczy mydlić, rozmydlać rzeczy najważniejsze. Mniej ważne, czy lider ma "twarz łagodną", czy srogą i zatroskaną, od tego, co ma w głowie. To z głowy, a nie z twarzy, robi się politykę, po której pozostaje pozytywny zapis w historii.

Upadłe anioły zamieniające realne działania na "piar" z czasem upodabniają się do demonów. Ta pusta propaganda wymaga coraz grubszych warstw pudru, mocniejszych makijaży, by przetrwać próbę oporu materii i sił przeciwstawnych.

Kto z polskich polityków rozumie ten punkt widzenia, staroświecki, anty-postępowy, trzymający w ryzach myśl o kształcie ustroju i strategicznych celach polityki dla Narodu? Interes państwa i narodu jest pilotem takiego kursu trzymającego się polskiej racji stanu. Ale najpierw musimy nauczyć się postrzegać, My Naród, gdzie jest racja stanu Suwerena. My Naród, pamiętamy o tym jeszcze, czy już tylko słuchamy politycznie poprawnych interpretacji, nadawanych z Berlina lub Moskwy?

W kontekście powyższego nie ma najmniejszego znaczenia, czy styl polityki jest miły, czy nie. Niech będzie twardy i męski, byle był rzeczowy i wokół rozwiązywania realnych problemów prowadzony. Polska nie ma dziś zbieżnych prędkości z Niemcami i Francją.

Właśnie Sarkozy z Merkel odebrali Tuskowi zabawki złudzeń i snów o potędze. Bez mrugnięcia powieką, twardo, bezwzględnie, gdyż tak interpretują interes własnego państwa. Dać się ograć sprytniejszym lisom to jeszcze nie wstyd, gdy intencje były czyste, nakierowane na interes własnego państwa i Narodu. Ale wstyd, jak jasna cholera, kluczyć i lawirować w obłędzie ściemy medialnej, a własnych obywateli traktować jak skończonych dupków.

Tak, Panie Premierze. Tak i nie inaczej. Czas sympatycznych ściem, pudrowanych przez sztabowców od tkania narracji bajkowych - najwyższy czas - zakończyć. Raz i na zawsze.

Stań i przemów mową prostą o faktach, o programach, o celach polityki, obiektywnych przeszkodach na drodze ich realizacji i błędach, które popełnił rząd. Wiem, nie da się tego zrobić. To byłby koniec. Wobec tego lepiej brnąć coraz głębiej w pajęczą sieć? Mucha też tak myśli, gdy tam wpadnie.

Bądźmy poważni, czyli uprawiajmy sztukę krytyki osób publicznych

Płacimy im za to z naszych podatków, żeby uprawiali politykę na poważnie, odpowiedzialnie i skutecznie. Miarą skuteczności jest wzrost płac, przyrost miejsc pracy, rozwój kraju i jego regionów, prawo sprawiedliwie takie samo dla każdego, modernizacja gospodarki, usprawnianie instytucji, racjonalizm poprzedzający podejmowanie decyzji, strategia, program i plan, pragmatyzm z zaszczepioną ideowością. Miarą odpowiedzialności jest m.in. zdolność do mówienia prawdy i gotowość do dymisji, gdy przestajemy sobie skutecznie radzić z rozwiązywaniem problemów. Ma Pan te cechy, czy nie ma - panie Premierze?
My Naród, nie przestańmy w to wierzyć, chcemy widzieć konkretne programy i skuteczne działania. My Naród, podzielić daliśmy się wam, kaście polityków, jak idioci, jak niespełna rozumu lemingi. Harujemy od rana do nocy, a wy nam wciskacie kit do domów. Wciskacie nam bełkot przez te okienka indoktrynacji, gdy po całym dniu, chcemy wypocząć i dowiedzieć się, co dzieje się w Polsce i na świecie. Marnujecie i trwonicie naszą pracę. Degradujecie nasze Państwo Polskie do poziomu Bantustanu - poprzez rozgrzeszanie kolesiów z każdej afery, poprzez zamiatanie pod rosyjski dywan śledztwa smoleńskiego, poprzez język rynsztokowy.

Macie poprawiać państwo - za to wam płacimy, macie walczyć jak lwy o interesy polskie na salonach Europy i na świecie - od tego zależy nasze bezpieczeństwo i przyszłość naszych dzieci. My Naród idiotów, sprowadzonych na manowce, wciąż tego nie rozumiemy. Niestety. Wolimy tańce z gwiazdami i rechot na szkle. Smutne? Nie, więcej - tragiczne, dramatyczne, makabryczne zniewolenie to jest! Udało się wam. To jedyny sukces III RP.

Chciałbym chronić Premiera przed niezasłużonym okładaniem cepami, lecz nie znalazłem jak dotąd dostatecznego powodu - poza tym, że jest człowiekiem. Chciałbym znaleźć powód do optymizmu, lecz nie znajduję w obszarze poruszanych tematów. Hasło na dziś musi być takie: cała Polska szuka Lidera, polityka, który ma cechy męża stanu.

Mimo wielu wątpliwości, ja stawiam na Jarosława Kaczyńskiego, ale nie musicie się ze mną zgadzać - poszukajcie własnego. A następnie go przeczołgajcie w ogniu krytycznych pytań o konkretne sprawy.

Czekanie na zmianę nie może być aktem bierności

Legitymacja przywództwa w Polsce została sprowadzona w ostatnich latach do cech drugorzędnych lidera. Facjata i szmata, tembr modulowanego głosu i wianuszek klakierów oklaskujących na ekranach jego rzekome zalety i zasługi - to się liczy.

Ten blichtr to pozór. Groźny jak lotos iluzji wyrastający z bagna gnijącej rzeczywistości państwa. Groźny, bo wabi i łudzi, wciąga, przyciąga do miejsca, gdzie życie zaczyna grzęznąć bez perspektyw.

Jaki ma być przywódca państwa? Skuteczny w osiąganiu celów, które są interesami? Tak, lecz to za mało. Musi łączyć w sobie ideowość i pragmatyzm? Tak, lecz wciąż szklanka byłaby w połowie pełna.

We współczesnej Polsce winien mieć jeszcze jeden rys w charakterze. Musiałby posiąść sztukę zjednoczenia wielu rozproszonych obozów, by uzyskać konstytucyjną większość. Musiałby wyzwolić w Polakach energię do działania, uaktywnić zepchniętych na margines nie z własnej winy.

Czy coś takiego ma szansę się ziścić? Nie wiem, ale przyjmę każdy zakład, że tak - i tylko nie wiadomo, jak długo przyjdzie nam dojrzewać do dokonania takiego wyboru. W końcu dojrzejemy. Im później, tym gwałtowniej. Nikt nie lubi bowiem pogrążać się w gównie w nieskończoność.

Mało mnie interesuje los liderów przegrywających wybory bezsensownie. Interesuje mnie los przegranych, przez nieudolność klasy politycznej, Polaków. Jeśli Donald Tusk przegra i partia mu się rozpadnie, nie powinno to interesować jego zwolenników ani dzień dłużej niż trzeba na odprawienie pogrzebu dla trupa. Poszukajcie nowego lidera na miarę waszych ambicji i marzeń. Postawcie jednak poprzeczkę znacznie wyżej niż poprzedniemu guru. To samo dotyczy Jarosława Kaczyńskiego. Pora zakończyć etap piaskownicy w polityce polskiej, pora zabrać zabawki dzieciom, które nie dorastają do rządzenia. My Naród, zrobimy tak, czy nie zrobimy?

Interesują mnie programy, idee, imponderabilia w polityce. To ma się trzymać kupy i wynikać jedno z drugiego.Interesują mnie wartości i styl. Debata o problemach, a nie pyskówki w stylu posła Niesiołowskiego i kilku innych żylet swoich wodzów z różnych obozów. Więcej twardej, męskiej kultury, gdy prowadzicie trudne rozmowy o Polsce. Mam nadzieję, że w końcu zaczniecie je prowadzić. Na serio, a nie dla jaj.

Czas wodzów planujących z dworami wojenki z hufcami w obozowisku wroga też musi się zakończyć w polskiej polityce. Naiwnie zabrzmiało dla zwolenników teorii "wodzu prowadź do boju, trwamy przy tobie i wytrwamy oraz nigdy cię nie opuścimy." Puknijcie się obywatele w czółko, jeśli tak myślicie.

Kto pierwszy się otworzy na doły partyjne, ten wygra i zacznie budować nową jakość w polskiej polityce. Cholernie dużo zaufania trzeba mieć do własnego narodu, żeby postawić na takiego konia i odwrócić chocholi trend ostatnich lat. Trend chochołów uprzedmiotowionych zbierających się przy wodzu.

Sensem naszego wymuszania zmian na politykach stanie się upodmiotowienie elektoratów, albo zaczniemy staczać się ku totalitaryzmowi z pozorami demokracji. To już zresztą trwa, a zaczęło się na dobre jakieś trzy lata wcześniej.

Są w tym problemy wagi ciężkiej, jeden cios w czuły punkt i nokaut

Walka klasowa klasy bez klasy o koryto, w związku dramatyczną sytuacją finansów państwa i niemożnością schowania liczb do sejfu tajemnicy państwowej, nieposłuszeństwem niektórych ekonomistów i zbliżającą się nieuchronnie kampanią wyborczą - najzwyczajniej po leninowsku - będzie się zaostrzać w najbliższych tygodniach. Ktoś nie wytrzyma i pęknie. Elity po raz kolejny postarają się uchwycić za mordę myśli kmieci i ułatwić im decyzję o oddaniu głosu na swoich pupili. Pupil tu, pupil tam - ty go nie znasz, więc głosuj, jak ci powiemy.

Przeciwwagę dla właścicieli pilotów sterujących myślami głąba wyciętego z całości "My Naród", może być wyłącznie aktywność bezpośrednia obywateli bardziej świadomych, jak sprawy się mają. I konkretne oraz rzeczowe rozmowy o faktach.

My Naród, chyba jeszcze tego nie chcemy, nie potrafimy, nie rozpalimy w sobie. My Naród, zasiądziemy na rekolekcjach u Moniki Olejnik i Tomasza Lisa. Oni nas poprowadzą jako i ostatnio prowadzili - ku świetlanej przyszłości, na barykady ku urojonym wrogom ludu pracującego miast i wsi.

A Bronisław Komorowski powagą własnego żyrandola wesprze ten zdrowy "trynd" przysiadywania na brzegu kanapy. Kochany nasz Prezydent stanie ponad podziałami w Narodzie, które rozdzielają nasze serca i nam podpowie, jak serce posklejać do kupy. Sukcesy się zaroją od plag.

Napisałem te zdania, bo właśnie tu widzę jeden z problemów wagi ciężkiej Rzeczypospolitej. My Naród, obyśmy nie dostali z Pałacu Namiestnikowskiego kilku ciosów w szczękę, zanim nadejdzie zmiana warty w rządzie.

Minęło pół roku prezydentury wygranej pod szyldem hasła "zgoda, która buduje". Pytanie, co dobrego buduje? - czeka na odważne odpowiedzi. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" (7.02.11.) pan Prezydent śmiało opisuje własne sukcesy. Spotkał się z Ojcem Świętym, Obamą, Miedwiediewem, Merkel, Sarkozym i kilku mniejszymi od niego przywódcami. Jakie wrażenie z wywiadu dla laika nie potrafiącego czytać mapy geopolitycznej? Spotkał się równy z równymi, dzięki własnej aktywności i sile dyplomacji Kancelarii Prezydenckiej. A fakty i interpretacje mitów ?

Niska samoocena i rozdęte ego. W tych pozornych sukcesach odnajdziemy same porażki polityki zagranicznej. Prezydent Komorowski nic nie załatwił dla Polski.

Barack Obama poklepał go po ramieniu w Białym Domu i uzyskał poparcie od Polski w sprawie "Układu Start", co jest niekorzystne i dla Polski, i dla pozostałych państw Europy Środkowej, Niemcom jest w zasadzie obojętne, bo partnersko się zaciskają z Rosją poza NATO, zaś dla Rosji to prezent. Za friko.

Dobił targu, czyli nic nie przywiózł w zamian, ale przepis na bigos zdążył sprzedać zdumionemu Afroamerykaninowi. Czy zagrały również werble odwetu na śp. prezydencie Lechu Kaczyńskim w duszy romantycznej nowego pRezydenta? Jako żywo - ze wszystkimi rosyjskimi bałałajkami w tle.

Republikanie przegrali swoją batalię w Kongresie o zablokowanie ustawy dzięki braterskiej pomocy naszego pogromcy polityki jagiellońskiej. Nasze poczucie bezpieczeństwa, po tym szlachetnym geście, jakby się pomniejszyło. To tylko jeden z wielu przykładów.

Inny sukces to Trójkąt Weimarski, gdzie nasz Prezydent wykonał rozkaz Sarkozy-ego, Merkel i Miedwiediewa. Dumny z przejęcia inicjatywy z rąk tych, którzy mają w tym prawdziwy interes, zapowiedział, że celem Trójkąta jest Czworokąt, z Miedwiediewem.

W tej chwili trzeba już mówić głośno, że sukcesy Komorowskiego w polityce z Rosją przypominają te, które odnosił sympatyczny Król August Poniatowski z Carycą Katarzyną. Tamta mu coś przynajmniej dawała zamiast. A tu? Czy idzie tylko o bohaterską postawę żołnierza, tfu..agenta radzieckiego?

Miedwiediew w Warszawie przyjmowany niczym Car musiał się poczuć jak sam towarzysz Leonid Breżniew. Epokowe rzeczy dzieją się właśnie teraz w Polsce. Czy tego życzył sobie Premier Tusk, gdy w kampanii prezydenckiej zapowiadał, że poświeci bardzo wiele, byle tylko Kaczyński przegrał? Bo Bronisław to najlepszy kandydat? i.t.d, i.t.p

A My Naród, co na to powiemy? Cieszymy się z pojednania, które stało się swoją karykaturą i co rusz stroi się w maski bezwzględnego upokorzenia i drwin?

Jaki Prezydent, taka niewola

Kilka słów o Bronisławie Komorowskim musiało się pojawić, żeby powrócić do tematu wyborów parlamentarnych. Warto naprawdę głęboko przemyśleć własne wybory przy urnie. Ktoś musi skontrować w realnej polityce polskiej szaleństwa i swawole pana Prezydenta. Ktoś, kto rozumie, że z silnymi partnerami rozmawia się z pozycji równego gracza i w języku wymiernych korzyści oraz interesów. Najwyraźniej to zbyt wiele na zdolności pojmowania polskiego Prezydenta po sześciu miesiącach sprawowania urzędu. Albo tak chce, ale wówczas naprawdę zacznijmy się bać.

Rosja pogardza własnymi wasalami. Rozmawia z równymi sobie. Tym wyraźniej widać, że polityka śp. Lecha Kaczyńskiego była z grubsza jedyną rozsądną drogą dla suwerennej Polski. Gdyby jeszcze rząd Tuska chciał z nim w tej materii współpracować, nie doszłoby, ani do tragedii smoleńskiej, ani do spektaklów poniżeń Polski i samego Premiera przez rosyjskich watażków.

Przed kim mamy więc chronić Tuska? Przed nim samym, żeby nie zaplątał się w sieci kłamstw i pozorów, bardziej niż musi, by odzyskać względną wolność ruchów. Wydaje się, że jest to jednak misja niemożliwa.

Przed czym mamy go chronić? Przed brnięciem w kierunku niekorzystnym dla gospodarki i państwa. Jak? Rzetelnie krytykując błędne decyzje, pokazując alternatywy dla jego polityki. I wreszcie, gdy to nic nie da, a pewnie nie da, bo już za późno, odbierając mu przy urnie władzę.

Naprawdę warto. Naprawdę warto tym razem sięgnąć po kartkę wyborczą i wypełnić swój obywatelski obowiązek. Minimum równowagi w państwie trzeba odzyskać i jakikolwiek wpływ na politykę Kraju nad Wisłą.

Misja możliwa, to wybór mniejszego zła - kandydatów PiS. Wygląda bowiem na to, że tylko Premier Jarosław Kaczyński skutecznie przeciwstawi się chocholemu drygowi do gaf w polityce zagranicznej, prezydenta Bronisława Komorowskiego.

A jak nie uwierzyliście, to poczekajcie na kolejne sensacyjne znaleziska z okolic Pałacu Namiestnikowskiego. Pojawią się na ekranach już wkrótce.


Autor: Piotr Franciszek Świder
Z perspektywy Podkarpacia

.................................................................

Warto zobaczyć:
Pawlak i Kargul o rządach PO i o prezydencie

Wersja do druku

Zdzisław Wojciechowski - 19.02.11 17:22
Podbudowywany w trakcie czytania artykułu treścią kolejnych jego zdań, spodziewałem się czegoś zupełnie innego aniżeli samo zaprzeczania Autora przedstawianym sprawom. Powodem braku komentarzy pod nim w dniu 18.02. , w którym piszę swój komentarz, jest zapewne jego tytuł, który jak cała jego treść, nie oddaje poprawności słusznej sprawy w jakiej Autor artykułu niewątpliwie występuje.
Już myślałem, że nareszcie pojawił się ktoś, kto potrafi Narodowi Polskiemu odważnie podpowiedzieć, co i jak zrobić aby cokolwiek na lepsze zmienić(?), a tu jedynie pisanie o tym, czego po roku 1989 mamy powyżej uszu, z jednoczesnym nawoływaniem do przesunięcia w czasie tego, co od tamtej pory Naród Polski boli(!) z dnia na dzień coraz bardziej i coraz mocniej!.
Mamy bowiem do czynienia z taką odmianą ?politycznych trupów?, których jako takie, nie należy jednak zwyczajnie pochować, ponieważ to bestie, mordercy i kanibale, które aby pochować, najpierw, w prawdziwe trupy pozamieniać trzeba, wcześniej z bezeceństw wszelkich, zgodnie z naturalnym prawem ich rozliczając!.
Istnieją w języku polskim dostatecznie mocne słowa, -w brew stwierdzeniu Autora, - do określenia dzisiejszej rzeczywistości politycznej, używam je wcale nie sporadycznie w swoich artykułach, co nie oznacza, że do czynów sięgnąć nie należy, a nawet trzeba, ponieważ słowa są tylko słowami i w żadnej mierze spraw nie załatwiają, tym bardziej, aż tak bardzo spuchniętych, -nabrzmiałych. Czyny , - to absolutna już konieczność i jedyne dzisiaj wyjście w kierunku zmian jakichkolwiek, na lepsze jednak!.
Nie można nadal stosować półśrodków, - do których Autor artykułu w wielu miejscach jego treści zachęca, czasem wręcz nawołując. , - które umacniają jedynie obecny narodowy tragizm wtedy szczególnie, kiedy wybieramy ZŁO, nawet kiedy jest ono tzw. mniejsze!. ZŁO to zło, które należy eliminować(!), natychmiast, a nie odsuwać w czasie, w nadziei pojawienia się cudu, nawet gdyby się miał pojawić i bez względu na to, kiedy miałby mieć miejsce.
Mógłbym dokładać do wykazanych przez Autora artykułu ?osiągnięć? tych i innych, w nieskończoność, bo tyle też mają owych ?zasług? tak resortowych, jak urzędowych i na każdym szczeblu działań kreatur je piastujących!. Szkoda jednak czasu i miejsca redakcyjnego, albowiem wszystko co można byłoby dodać do tego co Autor artykułu wymienił, to jedynie większe jeszcze zło w samym myśleniu, ale i działaniu psubratów ? psycholi ? wariatów rządowo parlamentarnych i tzw. elit(?) wszelkich!
Artykuł wyrażony jest bardzo rzeczowymi, ale niestety sprzecznościami autorskimi, które zmieniają prawdę, w np.?chciałbym bronić ale??, itp. Ową treść, samozaprzeczalnych wypowiedzi studiuje pod autorskie dyktando Polski Naród i tak ogłupiany już politycznie zboczoną manipulacją codzienną!!!.
A chyba nie to, - mam nadzieję, - było zamierzeniem Autora, obiektywnie oceniając treść całości artykułu.
Módlmy się ?My Naród w sprawie?.. ? , absolutnie nie wystarczy dzisiaj już, choć zapewne pomóc może wiele. Dzisiaj oprócz modlitwy, My Naród, wywalczyć musimy każdą najmniejszą nawet zmianę na lepsze, działaniem, wyłącznie bardzo zdecydowanym działaniem!. W modlitwie, nie powinniśmy zostawać sami, ale wspomagać nas winni, monarchowie Kościoła Katolickiego postawą i naukami, o które dzisiaj coraz trudniej i rzadziej, - niestety!!!. To nadzwyczajne grono ludzi niezwykłych, opanował niestety, również, wszechobecny zwykły marazm w zakresie propagowania i szerzenia Narodowego Patriotyzmu, do czego są przecież zobowiązani przed Najwyższym, przed Bogiem!.
Wróżby z ?fusów? , ?co byłoby gdyby?? (?), również niczego nie załatwią, nie zmienią, ale też nawet w niczym nam nie pomogą!. Czas jest wyłącznie dla alternatyw, konkretów, wskazówek i działań!!!.
Brakuje bowiem wyłącznie właśnie przyczynku, zapalnika, o które walczyć należy za wszelką cenę, gdyż tylko one są w stanie wyzwolić w nas właściwe dla Wszystkich nas działania!.
Na wiele zadanych przez Autora pytań, można udzielić rzetelnych odpowiedzi w oparciu o zaszłości, o fakty, rzeczywistość, na wiele z nich Autor odpowiada sam, często trafnie nawet. Co to jednak daje (?). Czy cokolwiek zmienia?. Nie, nic nie daje i niczego nie zmienia. Nam trzeba wskazówek konkretnych do działań krok po kroku!.
?To trzeba jakoś zmienić do wyborów parlamentarnych??, pozostawia nas nadal w tym samym miejscu, z coraz to większa gamą problemów. Nie zmienia zupełnie nic, bo aby zmienić cokolwiek, trzeba to, co robiliśmy dotychczas, zupełnie zmienić, albo robić całkiem inaczej!.
?W pale się nie mieści, że haczyk ?? Dlaczego tak wielu Polaków na haczyk ten się łapie(?), Autor artykułu odpowiada również sam, z tym zastrzeżeniem, że nie w pełni i nie do końca, bo bez alternatywy, która miałaby Polaków od tak zastawionej pułapki uchronić!.
?W jaką stronę pójdziemy?? ?, należy Narodowi Polskiemu podpowiedzieć!. Autor natomiast z jednej strony broni osoby, o których wypowiada się ?pochlebnie negatywnie?, (prawda że ciekawie?), by ze strony drugiej, za chwilę nimi pogardzać. Grę tę zrozumie niewielu. Po co ta gra więc Pan, Panie Piotrze Franciszku Świder?. Czyż nie prościej i bardziej zrozumiale dla ogółu, byłoby mówić dobrze i wyłącznie dobrze tam, gdzie to dobro występuje i źle tam, gdzie panuje wszechobecne zło, unikając sytuacji przysłowiowego kogel mogel, gmatwającego wyłącznie i tak już pogmatwane ludzkie, polskie intelekty?!. Dzisiaj nie należy z tego właśnie powodu, trzymać stronę, - jak to czyni Autor, - za taką czy inną opcją polityczną z tych, które pokazały już co mogą i jak bestialsko trzebić potrafią polskie, żywe organizmy ludzkie, choć nie tylko żywe, przypominając dla przykładu ponad trzydziesto procentowe zmniejszenie i tak nie wystarczającego często pochówkowego!!!. Wszystkie z nich już były i wszystkie w jednakowo optymalny sposób wykazały swoje w tym zakresie umiejętności i możliwości. Swoje więc szanse utraciły tym samym bezpowrotnie!!!!!. Na wieki wieków i przez wiele kolejnych ich pokoleń!!!.
Nie jest też sztuką żadną czekać, aż ktoś gdzieś, kiedyś się obudzi!. Czekamy dziesięciolecia i co z tego mamy?!. Sztuką jest natomiast, obudzić się samemu, teraz, dzisiaj jeszcze, bo jutro, zamiast być karetką reanimacyjną, która coś jednak może, ograniczymy się sami do roli karawanu wyłącznie(!), ku uciesze bestialców, dewiantów, zboczeńców i morderców niewinnych ludzi i wszelkiej normalności, bez której natura żyć nam nie pozwoli!!!.
Jeżeli stać ma nas jedynie być na ciągłe powtarzanie, że nie wygramy bo to i tamto, to właśnie mówimy o owocach stanu dnia dzisiejszego i wystarczy w zupełności ująć takie ?wskazówki? w jednym zdaniu, bez zajmowania stron publicznego miejsca redakcyjnego i zajmowania ludziom tej niewielkiej części ich intelektu, która skłonna jest zapewne jeszcze do wysiłku, chociażby trochę nawet wyższego!.
Jeżeli coraz to więcej Polaków gotowych jest dzisiaj na rokosz, na bunt, -jak pisze Autor, - to dlaczego takowych właśnie działań nie przeprowadzamy???!.
I to nie ?pies was ?? ?, ale jeżeli już, to pies nas ?, wszystkich jednakowo, sprawiedliwie(!!!), jeżeli ktoś ma odwagę tak formułować jakiekolwiek zarzuty!.
Nie wystarczy też ?nauczyć się postrzegać ?..?, trzeba jeszcze potrafić o wiele więcej, trzeba potrafić umieć, wyciągać z owego postrzegania wnioski i dopiero na ich podstawie udzielać rad właściwych, na miarę wagi postrzeganej rzeczywistości!!!.
Zapytuje Autor Premiera, - szkoda, że nie kierując pytania do niego osobiście, bezpośrednio, - ?czy ma zdolność do szerzenia prawdy?, podczas gdy w treści artykułu, w kilku jego miejscach, odpowiada na to pytanie sam, - negatywnie!. Równie rzetelnie potwierdza to Polski Naród i znakomita większość polskiego społeczeństwa!. Może by miał takowe zdolności, ale wyłącznie wtedy, gdyby był w tej bandzie rządowo parlamentarnej choćby jeden mafiozo, który by mu takie zachowanie podpowiedział i do takich działań namówił. Takiego dobrodzieja, w śród Tuska szwadronów zamordyzmu wszystkiego co Polskie, nie było, nie ma i nigdy nie będzie, w całej tej elitarnej bandzie również, bez najmniejszego wyjątku!!!!!.
Próbuje Autor rozgrzeszać(?!), rozgrzeszonych przez samych siebie drani, aby za chwilę, w pełni zasłużenie im dokopać! To rozgrzeszamy(?), czy też dokopując im wszystkim, wykopujemy ich na wieki z tzw. elit władzy wszelkiej!!!. Przez Pana konstruowana ?mikstura?, jest szalenie niebezpieczna. Jej fatalne działanie doświadczamy od dziesięcioleci!!!.
Nie zgadzam się wreszcie z Pańską opcją za PIS-em i J. Kaczyńskim, jak również nie zgadzam się absolutnie z wersją, że lidera naszej przyszłości szukać należy jedynie w gronie tych, którzy już byli, w dotychczasowym, ponuro i niebezpiecznie groźnym domu wariatów! (Odsyłam w tym miejscu, do oddanego do druku przed dekadą, artykułu mego pióra ?Polacy do broni?, który mam nadzieję niebawem się ukaże)
Uważam, że dzisiaj nie mamy prawa stawiać na to co już było(!), że musimy dać szanse samoczynnemu zaistnieniu ? ukazaniu się nowej twarzy, absolutnie nowego przywódcy, -co w historii naszej już ćwiczyliśmy, również z powodzeniem, - nie skalanego w najmniejszym nawet stopniu, cuchnącym ścierwem politycznego dna moralnego nie tylko ostatnich lat co najmniej dwudziestu kilku, ale i wcześniejszych wielu dziesiątek lat żydokomunistycznego bagna przemocy i mordów!.
Innej alternatywy nie mamy!.
Zakładać się warto zawsze wtedy, kiedy się wie!. Nie może być frajdą świadoma, z góry przegrana!.
Jeżeli interesuje autora artykułu los Polaków, - a tak przecież pisze, - to powinien Polskiemu Narodowi podsuwać rozwiązania ? konkrety, bez wróżb, zakładów i samo zaprzeczeń i musza to być rozwiązania wyłącznie rzeczowe, realne, możliwe do wykonania w obecnej, śmierdzącej rzeczywistości!.
Nie należy również pisać, ?interesuje mnie program ?..?, lecz należy przystąpić dzisiaj już do jego tworzenia, razem z Polakami, z Polskim wyłącznie Narodem, - całym!!!. Tylko takie działanie przetnie skutecznie fałszywie pozorowaną demokrację, zafałszowaną w sposób szczególnie bezwzględny jeszcze w roku 1989, od czasów zdrajcy Polski i Jej Narodu, agencie L. Wałęsie, a nie jak wskazuje Autor (chyba pomyłkowo) od lat trzech!. Trzeba wskazywać wreszcie bezpośrednią aktywność bardziej świadomych Rodaków, do których po ocenie pełnej treści artykułu, jego autora zaliczyć bezsprzecznie należy.
Od Komorowskiego, który nigdy nie będzie Prezydentem Polaków, choć jak na ironię losu, Urząd Prezydencki w Polsce wykonuje, ciosów w szczękę, Naród Polski otrzymał już przynajmniej kilkanaście i nie ma potrzeby oczekiwać kolejnych, jak Autor radzi!. To kolejna zakała polskiej rzeczywistości, którą niechybnie zwalczyć nam będzie trzeba!.
Tuska nie powinien Autor bronić żadną miarą, ale wskazać realne sposoby jego usunięcia i rozliczenia z dokonanych perfidnie afer i wrogich Polsce działań!.
Tylko tyle i aż tyle Panie Piotrze. Proszę zaprzestać raz na zawsze namawiania do wyboru zła mniejszego w postaci PIS-u i Kaczyńskiego. To identyczne, jak wszelkie inne ZŁO i tylko zło!. Czy zło może przynieść coś dobrego?. Czy zło może przynieść zmianę na lepsze? NIE!
Bo zło, będzie zawsze tylko i wyłącznie złem!!!. Samym złem i jedynie złem, spychającym nas w przepaść, o której raczył Pan wspomnieć!.
Za przyszłego , - nie daj Boże , - PIS-u i Kaczyńskiego czy innego Kowalskiego bądź Nowaka, sensacji o której Pan pisze, będzie tak samo wiele i nie mniejszej jak za Tuska szwadronów zamordyzmu każdej Polskości i normalności! To wszystko bowiem, mamy już przećwiczone wielokrotnie i z podłym nieludzko efektem!!!.
W podsumowaniu; wiele treści słusznej, potrzebnej, na czasie! Znacznie jednak więcej treści zupełnie nie potrzebnej, rozmywającej jedynie wygarniętą miejscami prawdę. Więcej odwagi w wypowiedziach!.

19.02.2011r. Pozdrawiam, Zdzisław Wojciechowski - ostry


P.S. Załączone nagranie tragi komiczne., choć intencje poprawne i czyste. To nie jest temat do żartów,
choć z pozoru tak może wyglądać. Nie można jednocześnie wyśmiewać tego, z powodu czego należy
wyłącznie płakać Przecież pozoranctwa mamy po uszy i znacznie wyżej. Gratulować poczucia
rzeczywistości nie będę, chociaż narodowy kontekst sprawy w nagraniu, doceniam absolutnie!.

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

19 Kwietnia 1988 roku
Zmarł Jonasz Kofta, polski dramaturg, satyryk (ur. 1942)


19 Kwietnia 1995 roku
W Oklahoma City dokonano zamachu bombowego. Zginęło 167 osób.


Zobacz więcej