Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 01.09.11 - 12:22     Czytano: [1776]

Solidarność zmieniła bieg historii




Rewolucja solidarnościowa się powiodła. Ogromne pragnienie wolności splatało się jednak w 1980 roku z marzeniami o lepszym życiu. Czy marzenia się spełniły? – o znaczeniu Sierpnia mówią liderzy NSZZ „S”.

Piotr Duda,
przewodniczący Komisji Krajowej „S”

Wydarzenia Sierpnia 1980 sprawiły, że słowo „solidarność” nabrało nowego znaczenia. Zaczęło oznaczać nadzieję, wspólną walkę, a przede wszystkim głębokie poczucie wspólnoty, jakie wtedy nas ogarnęło. Z buntu robotników powstał pierwszy, niezależny od władzy ogólnopolski związek zawodowy, podpisano porozumienia w Szczecinie, Gdańsku i Jastrzębiu. Wprawdzie następstwem działań Solidarności stało się wprowadzenie stanu wojennego w grudniu 1981 roku, ale z czasem konsekwencją solidarnościowego zrywu Polaków były również pierwsze w bloku komunistycznym wolne wybory przeprowadzone w czerwcu roku 1989.

Dzięki tamtym wydarzeniom żyjemy dziś w niepodległej Polsce. Wybieramy władze w demokratycznych wyborach. Korzystamy z wolności słowa, wyznania oraz możliwości zrzeszania się i swobodnego działania w różnych organizacjach. A to dla demokracji najważniejsze wartości.

Lata mijają, jednak wyzwania przed nami pozostają wciąż takie same. Solidarność stała się związkiem prawdziwie profesjonalnym, uczestniczy w wielu unijnych programach, podejmuje międzynarodową współpracę. Ale choć żyjemy już w wolnym i demokratycznym kraju, nie jest to wcale kraj mlekiem i miodem płynący. W ostatnich latach nasiliła się tendencja do rugowania central związkowych z właściwej dla nich sfery reprezentowania pracowników. Pracodawcy naciskają na wprowadzenie zmian w ustawie o związkach zawodowych. NSZZ Solidarność znowu musi iść pod prąd. Władza, zamiast z nami rozmawiać, często prowadzi dialog sama ze sobą. A jest przecież jeszcze tyle do zrobienia. Trzeba zwiększyć płacę minimalną, podnieść świadczenia z pomocy społecznej, zwiększyć środki na walkę z bezrobociem. Chcemy także aktywnie przeciwdziałać patologiom społecznym.

Jan Paweł II w roku 2003 mówił do Solidarności, że rządzący stale się zmieniają, ale zwykłym ludziom, ludziom ciężkiej pracy zawsze trzeba pomagać. Bo taka jest rola związków zawodowych. My o tym pamiętamy.

Waldemar Bartosz,
przewodniczący ZR Świętokrzyskiego „S”

Sierpień ’80 to data ważna dla ruchu związkowego w Polsce, bo dzięki tamtym strajkom po raz pierwszy od 1939 roku powstała w naszym kraju niezależna od władz struktura związkowa, w której pracownicy naprawdę mogli sami decydować o sobie, o kierunkach rozwoju, o polityce związkowej. To, że wolne związki zawodowe są największym dokonaniem polskiego Sierpnia, moim zdaniem, nie podlega dyskusji. Ale w tamtych wydarzeniach, które pamiętam przecież z autopsji, szło o coś więcej, szło o wolny kraj. I choć to było raczej skrywane marzenie niż wyraźnie artykułowany zamiar, bo przecież stacjonowały w Polsce wojska sowieckie, a ludzie nie byli samobójcami, to paradoksalnie tak się właśnie stało. Choć dopiero z pewnym opóźnieniem.
Impulsem, który uruchomił falę strajków w całym kraju, zresztą już w lipcu, stała się jednak podwyżka cen, czyli sprawy socjalne. Więc ten aspekt niepodległościowy, państwowy, wolnościowy nierozerwalnie łączył się od początku z aspektem społecznym. Dziś chętnie się o tym zapomina. A krajowe media głównego nurtu, wspominając rocznicowo o Sierpniu, bo trzeba przyznać, że to robią, zwykle motyw społeczny marginalizują, może wręcz banalizują.

Jestem przekonany, że najbliższa przyszłość przyniesie nam batalię o równoprawność, oczywiście nie formalną, bo tę w konstytucji zapisano, ale o faktyczną równoprawność ruchu pracowniczego w wolnej już dziś i demokratycznej Polsce. Normalny kraj, normalna gospodarka, społeczeństwo obywatelskie – nie mogą istnieć bez silnego, swobodnego ruchu związkowego.

Krzysztof Dośla,
przewodniczący ZR Gdańskiego „S”

W Sierpniu ’80 zaczęło się zupełnie nowe życie. Obietnica wolnej, niepodległej, demokratycznej ojczyzny, zawarta w pamiętnych 21 postulatach zgłoszonych w czasie strajku w Stoczni Gdańskiej, to była całkiem nowa jakość. Szczególnie ten pierwszy postulat, w sprawie utworzenia wolnych związków zawodowych, które potem, po podpisaniu porozumienia i zakończeniu strajku, stały się Niezależnym Samorządnym Związkiem Zawodowym Solidarność, bo przymiotnik „wolne” był dla rządzących nie do zaakceptowania. Prawdą jest również, że w tamtej, peerelowskiej rzeczywistości, ruch związkowy wolny od wpływów komunistycznej władzy, od inwigilacji służb i przemożnych nacisków aparatu przemocy wydawał się raczej wspaniałym marzeniem niż pomysłem, który miałby się doczekać realizacji. Owszem, prywatnie często o tym rozmawiano, ale nawet większość doradców komitetu strajkowego Stoczni Gdańskiej sugerowała, żeby się nie upierać przy pierwszym postulacie, wtedy wszystkie pozostałe władza na pewno zaakceptuje.

Dziś już wyraźnie widać, że gdańskie postulaty, w tym zwłaszcza domaganie się wolności dla ruchu związkowego, stanowią przejaw swoistej rewolucji w ówczesnym myśleniu Polaków. 31 sierpnia okazało się, że marzenia mogą się urzeczywistniać, stąd tak wielka euforia społeczeństwa. I poczucie ogromnego sukcesu, gdy Lech Wałęsa, trochę po godz. 17, tysiącom ludzi zgromadzonych przed bramą numer 2 ogłosił, że mamy wolne związki zawodowe, a reszta zależy już tylko od nas. Wprawdzie po kilkunastu miesiącach okazało się, że za sprawą Jaruzelskiego, Kiszczaka i ich kompanów droga do wolności będzie jeszcze długa. Represje stanu wojennego nie odwróciły jednak biegu dziejów. A polska Solidarność, także za sprawą pamiętnego „Posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej”, rozpoczęła proces przewracania tego muru, który po drugiej wojnie światowej podzielił Europę.

Kazimierz Grajcarek,
przewodniczący Sekretariatu Górnictwa i Energetyki „S”

Do sierpniowego zwycięstwa przygotowały nas wydarzenia z wcześniejszych polskich miesięcy: Czerwca ’56, Marca ’68, Grudnia 70’ i Czerwca ’76. Ludzie wiedzieli już, że lepiej wystąpić razem, bo tak jest łatwiej i bezpieczniej, zaczęli nabierać odwagi. Istotnym elementem było też zniechęcenie pracowników do istniejących związków zawodowych, fasadowych i dyspozycyjnych wobec komunistycznej partii. Niemałą rolę odegrało wsparcie, jakiego uczestnikom sierpniowych strajków udzielił Kościół katolicki. Ale o wszystkim przesądził autorytet i głos papieża-Polaka.

Roli Ojca Świętego w sukcesie polskiego Sierpnia nie sposób przecenić. Najwięksi przywódcy światowi zabiegali o audiencje w Watykanie, nawet komuniści, we właściwy sobie sposób docenili wkład papieża w zwycięstwo Solidarności, czego najlepszym, choć zbrodniczym dowodem stał się później zamach na Jego życie. Determinacja ludzi – oczywiście nie wszystkich, bo niektórzy się łamali, inni uważali, że za dużo chcemy osiągnąć naraz, no i szalała przecież agentura – zdumione oczy wolnego świata, który z uwagą obserwował rozwój wydarzeń w Polsce, wreszcie splot sprzyjających okoliczności sprawił, że się nam jednak udało. Solidarnościowa rewolucja się powiodła. Tak, to była rewolucja, choć całkowicie odmienna od znanej rewolucji francuskiej. Oni wygrali, stosując terror i wyrzekając się Boga. My, zgodnie z zasadami naszej wiary, wyrzekliśmy się wszelkiej przemocy, nawet wobec swych dawnych oprawców… I też odnieśliśmy zwycięstwo. Różnie to można oceniać, ale mnie się wydaje, że nasz przykład może mieć dziś większą moc oddziaływania. Bo pokazaliśmy światu, że da się odzyskać wolność bez stosowania przemocy. Bo pokonaliśmy zbrodniczy system bez rozlewu krwi.

Wojciech Grzeszek,
przewodniczący ZR Małopolska „S”

Pełny wymiar zjawiska, jakim był polski Sierpień ’80, oceni dopiero kiedyś historia. Bo nam, z perspektywy krajowej, do dziś trudno sobie uświadomić, jak wielką rolę w dziejach Europy i świata odegrał bunt polskich robotników. Ważny był przecież nie tylko moment historyczny, w jakim do tego doszło, ale również forma sprzeciwu. Co więcej, o godność ludzkiej pracy, o narodowe tradycje, o Kościół, o wszelkie inne wartości, tłamszone przez tamten system, upomnieli się robotnicy. Nie elity, nie politycy, nie studenci, lecz ludzie pracy.

Polski przykład podziałał na inne kraje. Osobiście dopiero dzięki kontaktom zagranicznym zrozumiałem, że narodziny Solidarności były naprawdę momentem przełomowym, ważnym dla naszej części kontynentu. Wystarczy przypomnieć, jakim echem odbiło się „Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej”, przyjęte przez uczestników naszego pierwszego zjazdu w hali Olivii. Ten dokument, który od razu zaniepokoił nie tylko polskie, ale i sowieckie władze, nakreślił właściwe perspektywy rozwoju. A proces, wtedy zapoczątkowany, znajduje swe dopełnienie w rozszerzaniu się na wschód Unii Europejskiej.

Czy o tym pamiętamy? Czy znamy swoją historię? Nasze dzieje najnowsze obfitują w piękne i dramatyczne momenty. Ale dlaczego tak mało jest prac magisterskich o Solidarności? Dlaczego nie powstają powieści, filmy, seriale telewizyjne o Fieldorfie-Nilu czy Witoldzie Pileckim? Myślę, że jeszcze dużo wody upłynie w Wiśle, zanim prawda historyczna o naszych dziejach najnowszych, o roli solidarnościowej rewolucji wystarczająco się upowszechni.

Mieczysław Jurek,
przewodniczący ZR Pomorze Zachodnie „S”

Gdy wspominam Sierpień ’80, to przede wszystkim myślę o ludziach pracy, a właściwie o dojrzałej klasie robotniczej, która kolejny raz upomniała się o swą godność. Ale także o wolność i demokrację. Wyciągnąwszy jednak wnioski z kilku poprzednich zrywów, tym razem doprowadziła swój bezkrwawy protest do końca, osiągając najważniejszy cel. Można oczywiście dyskutować o szczegółach, spierać się o radykalizm zmian. Ale dzięki tamtemu zwycięstwu, dziś w Polsce nie ma cenzury ani baz wojsk sowieckich. Osobiście cud Solidarności porównuję z tamtym, z roku 1920.

Pozytywną energię milionów Polaków, którzy identyfikując się z sierpniowym sukcesem wstąpili wówczas do Solidarności, należało wykorzystać dla odbudowy gospodarki i modernizacji kraju. Niestety, zamiast tego zafundowano nam stan wojenny, który sierpniowy impet stłamsił, a ludzi najbardziej aktywnych utemperował, rozpędził po świecie albo przeciągnął na swoją stronę. Radość i nadzieja, które pojawiły się w roku 1989, nie miały już takiej temperatury. Wszystko przebiegało ostrożniej, było bardziej wyliczone, skalkulowane. Dziś wiemy, że należało działać z większym zdecydowaniem, ale wtedy…

Mimo wszystko, mamy powody do dumy z naszej historii. Żeby jednak skutecznie przekazać ją następnym pokoleniom, musimy zadbać o rodzinę, bo to w niej wzrastają i kształtują się nasi następcy. Dziś trwa typowa dla okresu przejściowego pogoń za dobrami doczesnymi, których dawniej byliśmy pozbawieni. Samochód, nowoczesna elektronika, lepsze jedzenie. Bierzemy nadgodziny, zgodziliśmy się na pracę w niedzielę, o wolnych sobotach prawie zapomnieliśmy. Ale przecież tamtego opóźnienia nie da się bezkarnie nadrobić. Najwyżej przybędzie zawałów, chorób, nerwic, rozwodów. Pytanie, czy dziś w Polsce można żyć inaczej. Poziom płac tę pogoń za pieniądzem właściwie wymusza.

Opowiadając dzisiaj naszym dzieciom i wnukom o wydarzeniach sprzed ponad 30 lat, cieszymy się, że nie muszą mierzyć się z problemami i rozterkami tamtych czasów, że nie muszą się narażać i ryzykować dla niepewnej sprawy. Sam jednak mogę być tylko wdzięczny losowi, że dane mi było uczestniczyć w wydarzeniach, tworzących jedną z najpiękniejszych kart w historii Polski.

Franciszek Kopeć,
przewodniczący ZR Jeleniogórskiego „S”

Porozumienia Sierpniowe traktuję jako jedno z najważniejszych wydarzeń w powojennej historii naszego kraju. Dzięki wywalczeniu uprawnień do tworzenia niezależnego ruchu związkowego, ludzie pracy odzyskali poczucie własnej wartości. Wcześniej, w PRL, mimo oficjalnie głoszonej ideologii, komunistyczne władze traktowały pracowników w sposób skandaliczny. Mam tu na myśli nie tylko złe warunki pracy i rażąco niskie wynagrodzenia, ale też traktowanie robotników jako niezbędnych wprawdzie, lecz łatwych do wymiany trybików w bezdusznej machinie gospodarki.
Strajk w Stoczni Gdańskiej, uratowany i przedłużony dzięki postawie kobiet: Anny Walentynowicz i Aliny Pienkowskiej, toczył się przecież już o sprawy znacznie przekraczające progi socjalistycznego zakładu pracy. Można powiedzieć, że dla strajkujących większe znaczenie miało odzyskanie podmiotowości i walka o zmianę panujących w kraju stosunków niż postulaty czysto finansowe, których realizację obiecano strajkującym już wcześniej.
Wiedza o pokojowych przemianach zainicjowanych przez powstanie Solidarności jest dziś niewystarczająca. Trudno się temu dziwić, gdyż media, zwłaszcza publiczne, nie wywiązują się z nałożonych na nie przez ustawodawcę obowiązków. A jeśli już, zazwyczaj przy okazjach rocznicowych, prezentuje się tamte historyczne wydarzenia, to zwykle z pominięciem części związkowych liderów, takich jak Andrzej Gwiazda czy Anna Walentynowicz, eksponując za to, z powodów doraźnie politycznych, zupełnie inne nazwiska. Dlatego tak ważny jest powrót do korzeni. Do prawdziwej wiedzy o bohaterach z lat 80., do wiedzy o ludziach, dzięki którym żyjemy w wolnym kraju.

Jarosław Lange,
przewodniczący ZR Wielkopolska

W sierpniu roku 1980 poszło o dwie sprawy. Strajkujący upomnieli się o wolność narodu, o niepodległość swego państwa, o suwerenność Rzeczypospolitej. Ale ci sami ludzie, jako robotnicy, podjęli walkę o swoje prawa, o godność człowieka pracy. O tych dwóch motywach – niepodległościowym i pracowniczym, które przełożyły się wtedy na determinację strajkujących, odwagę, nieustępliwą postawę i doprowadziły do zwycięstwa, wiemy nie od dziś.
Ale oprócz wątku niepodległościowego, który miał na celu polityczną wolność wspólnoty, już w czasie sierpniowych protestów niemałą rolę odegrała naturalna dla człowieka potrzeba wolności w wymiarze jednostkowym, prywatnym, co współczesnym badaczom fenomenu polskiego Sierpnia umyka nieraz z pola widzenia. Te wolnościowe aspiracje jednostki w pełni zamanifestowały się dopiero po roku 1989, ale były przecież obecne od początku.
Nasze ówczesne dążenia wolnościowe, choć mogły się wydawać celem trudniejszym, o ile w ogóle realnym, udało nam się dość szybko urzeczywistnić. Znacznie gorzej przedstawia się sprawa ochrony pracowniczych i związkowych uprawnień obywateli w wolnym, demokratycznym i nominalnie praworządnym państwie. Pracodawcy, zupełnie nie licząc się z obowiązującym w Polsce prawem, zwalniają ludzi często już za samą próbę założenia organizacji związkowej. I co gorsza, ze względu na opieszałość wymiaru sprawiedliwości oraz niekorzystną dla pracowników wykładnię obowiązujących przepisów, pozostają praktycznie bezkarni. To pokazuje skalę wyzwań, jakie po przeszło trzydziestu latach stoją wciąż przed Solidarnością.

Józef Mozolewski,
przewodniczący ZR Podlaskiego

Sierpień roku 1980 przyniósł Polakom ogromną nadzieję, która po ciężkich bólach, myślę tutaj o stanie wojennym narzuconym przez Jaruzelskiego, jednak się ziściła. Dzięki powstaniu NSZZ Solidarność człowiek stał się wreszcie człowiekiem, a system komunistycznego zniewolenia, nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach naszego regionu, został obalony. I to dla nas, jako wspólnoty narodowej, jest chyba najważniejsze.
Natomiast dla nas, związkowców, najcenniejsze pozostaje wciąż dziedzictwo tamtych sierpniowych dni, czyli wartości towarzyszące najpierw wybuchowi społecznego sprzeciwu, później narodzinom związku. Tym wartościom, które pomogły nam przetrwać trudny czas konspiracji z lat osiemdziesiątych, staramy się dochować wierności i dziś. Dlatego są one wciąż rodzajem drogowskazu w bieżącej pracy związkowej, ale i stanowią wyzwanie na przyszłość. Bo Solidarność, wyrastająca z polskich tradycji, ale dziś już nowoczesna, profesjonalna centrala związkowa, musi w swej działalności oba te aspekty łączyć.
Tylko od nas, od naszych starań, od naszej pomysłowości i wytrwałości zależy, czy zdołamy tradycję Sierpnia przekazać tym, którzy przyjdą po nas. Trzeba pamiętać, że młodzi Polacy z roku 1980 i młodzi współcześni to są dwie różne rzeczywistości. My wtedy, oprócz konieczności zadbania o sprawy czysto pracownicze, stawialiśmy sobie za mniej lub bardziej odległy cel obalenie systemu komunistycznego. Dziś przed Solidarnością, więc także przed młodymi związkowcami, stoją poważne, często nie mniejsze niż wtedy wyzwania, związane z łamaniem praw pracowniczych, ale wolność mamy jednak zagwarantowaną.

Maria Ochman,
przewodnicząca Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia „S”

Sierpień ’80 przyniósł nam nadzieję na wolność i normalne życie, na niepodległą ojczyznę. Takie aspiracje były zresztą wpisane w polskie biografie od pokoleń. Powstańcy warszawscy niejednokrotnie mówili, że w ludziach Solidarności widzą spadkobierców własnych marzeń o Niepodległej, co nas, związkowców, napawało dumą. Tym bardziej, że solidarnościowy zryw był bezkrwawy, a mimo to zwycięski. Tak, podczas tamtych sierpniowych dni na pewno dominowała nadzieja. Ale i poczucie, że znowu jesteśmy u siebie, we własnym domu. W radiu pojawiła się transmisja mszy św., wolno było głośno mówić o rzeczach dawniej zakazanych. Dopiero stan wojenny część tamtej nadziei zniszczył.
Ale na młodych ludziach nasze ówczesne osiągnięcia nie robią już wrażenia. Swoboda wypowiedzi, msza radiowa to dla nich coś oczywistego. Tym bardziej trzeba szanować piękną pamięć Sierpnia i starać się umiejętnie przekazywać ją młodemu pokoleniu. Pamiętając jednak, że wtedy obciachem było nie należeć do Solidarności, a dziś noszenie związkowego znaczka wymaga często determinacji i odwagi. Musimy znowu wskazać na wartości, które były solą tamtych dni. Powiedzieć młodym i przypomnieć sobie, że warto być razem, że działanie we wspólnocie daje wewnętrzne poczucie mocy i przybliża sukces. W obliczu wspólnego wroga, wobec przemocy – zwieranie szeregów to naturalny odruch, który dzisiaj tracimy, żyjąc w wolnym, ale zaprzątniętym gromadzeniem kolejnych gadżetów oraz mocno zatomizowanym społeczeństwie.
Trzeba jeszcze raz pokazać fenomen Sierpnia w perspektywie nauczania Jana Pawła II, jego pamiętnej homilii na Zaspie, bo nikt za nas tego nie zrobi. To oczywiście dobrze, że ludzie i struktury związku się profesjonalizują. Ale wąsko pojęte sprawy pracownicze nie wyczerpują dziedzictwa Sierpnia 1980. A bez tamtych wartości Solidarność przestanie być sobą.

Jarosław Porwich,
przewodniczący ZR Gorzowskiego „S”

Sierpień ’80 był wielkim zrywem społecznym, który po ponad trzydziestu latach zniewolenia nie tylko ożywił wolnościowe aspiracje Polaków, ale też doprowadził do późniejszych przemian systemowych, które znacząco odmieniły kształt naszego życia. Rozbudzone wtedy oczekiwania społeczne szły w wielu kierunkach. Ogromne pragnienie wolności splatało się z marzeniami o lepszym życiu, bo przez lata, za sprawą zbrodniczej PZPR, w społeczeństwie narastało uczucie frustracji.

Powstanie Solidarności stanowi jeden z ważniejszych momentów współczesnej historii Polski. Nas, związkowców, nie trzeba o tym specjalnie przekonywać, ale trochę żal, że nie potrafimy tej wiedzy skutecznie przekazywać pokoleniu naszych dzieci. Czy przesadzam? Chyba jednak nie. Przed rokiem, podczas obchodów 30., a więc okrągłej rocznicy powstania związku, szesnastoletnia dziewczyna zapytana w telewizyjnej sondzie o Solidarność, odparła, że niestety nie wie, bo przyjechała z Pszczewa.

Brzmi to anegdotycznie, ale mnie nie śmieszy. Dowodzi raczej fatalnego stanu edukacji historycznej w polskich szkołach, z programem tak ułożonym, że lekcje z zakresu historii najnowszej przypadają na okres przedwakacyjny i przedmaturalny, kiedy uwagę młodych ludzi, co przecież zrozumiałe, absorbują już zupełnie inne sprawy. Tym bardziej należy docenić edukacyjną rolę Instytutu Pamięci Narodowej i dbać o wszelkie formy kultywowania tradycji w działalności związkowej. Trzeba zwłaszcza pamiętać o ludziach, o tych wszystkich, którzy część swego życia poświęcili Solidarności. Dlatego w przyszłym roku w czerwcu organizujemy w Gorzowie już drugi regionalny zjazd ludzi opozycji z lat 80.

Tygodnik Solidarność

Wersja do druku

lista - 21.09.11 17:23
Tak to prawda, niestety "Solidarność" nie dała Polsce nic oprócz największego w dziejach Polski przekrętu przy okrągłym stole. Jako związek zwaodowy nie spełniła swojego zadania poprawy warunków pracy swoich członków.

Dariusz Kosiur - 01.09.11 23:59
Nie czarujmy rzeczywistości.
Całkowicie przychylam się do następującej opinii:
"komuna" odbudowała i rozbudował Polskę po zniszczeniach II w.św., a Solidarność Polskę zrujnowała doprowadzając Polaków do bezrobocia i nędzy. Tej haniebnej działalności Solidarności (jej wszystkich żydowskich przywódczych ekip związkowych oraz wywodzących się z nich rządów) patronował Kościół i osobiście JPII.

Wymownym symbolem tego żydowskiego przekrętu, czyli zdobyczy Solidarności, są monumentalne krzyże przed Stocznią Gdańską, stocznią, której dziś już nie ma.

Dariusz Kosiur, szeregowy członek Solidarności od 09.1980 do 12.1982

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

25 Kwietnia 1632 roku
Zmarł Zygmunt III Waza, król Polski.


25 Kwietnia 1935 roku
Konsylium lekarskie stwierdziło u marszałka Piłsudskiego złośliwy nowotwór wątroby.


Zobacz więcej