Sobota 20 Kwietnia 2024r. - 111 dz. roku,  Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 19.12.12 - 15:30     Czytano: [1792]

Jan Pietrzak - Człowiek Roku „TS”





To Solidarność czerpie z Pietrzaka

Już ponad pół wieku Jan Pietrzak bawi nas, ale i uczy. Jego piosenki, skecze i żarty oprócz tego, że są śmieszne, to jeszcze są mądre. Często mówią o najistotniejszych sprawach więcej niż napuszone teksty publicystów.

Gdy przed trzema laty obchodził 50-lecie działalności scenicznej, Janusz Śniadek, ówczesny przewodniczący związku, dziś poseł, zaznaczył, że Solidarność ma trzydzieści lat, a jubilat ponad 50. – Więc to Solidarność czerpała z Pietrzaka, a nie odwrotnie – ocenił. I nie było w tym wielkiej przesady.
Jan Pietrzak – satyryk, aktor, autor i wykonawca piosenek, twórca kabaretów Hybrydy i Pod Egidą, wielki przyjaciel Solidarności od jej powstania, i to nie taki, z oddali, kibic, został właśnie Człowiekiem Roku „Tygodnika Solidarność”.
– Bardzo trafny wybór – komentuje Tadeusz Majchrowicz
wiceprzewodniczący związku. Moim zdaniem, jeden z bardziej trafnych w historii lauru Tygodnika.

Wolność w kabarecie

Był nawet kiedyś członkiem Solidarności. W pierwszym okresie jej działalności, gdy pracował w redakcji „Szpilek”. Gdy powstawała „S” w Warszawie, wszyscy się zapisywali. Chodził na narady w sprawie cenzury, wolności słowa, organizowane przez mazowiecką Solidarność.
– Wszystko aż furczało, było dość chaotyczne, ale wszystkich nas formowało – mówi. W życiu, jak podkreśla, miał dwa takie momenty: Powstanie Warszawskie, gdy miał 7 lat, i powstanie Solidarności. „S”, była dla niego potwierdzeniem, że Polacy mogą wybić się na niepodległość sami, bez wielkich mocarstw, bez konferencji w Wersalu czy w Jałcie.
– Wsparcie Jana Pawła II, który roztoczył nad nami jakiś niebiański dach, natchnął naród dodatkową energią, odwagą, by się nie lękać morderczego, zabójczego komunizmu – mówi. – Europa zawdzięcza wydobycie się z komunizmu Polsce, Solidarności i polskiemu papieżowi. Solidarność jest dla mnie czymś wciąż bardzo ważnym i żywym. Nigdy nie dała plamy, to, że ja staram się ją wspierać, jest tego konsekwencją.
Jak przypuszcza, w swojej pracy w kabarecie (zaczął 20 lat przed Sierpniem) pracował nad poszerzeniem wolności Polaków. Ludzie czuli się w nim wolniejsi niż na zewnątrz. Szydzili z tamtego ustroju, jego głupoty, ciemnoty.
– Wtedy chyba nikt jeszcze nie wiedział, że my mamy rację, że nam się uda, choć wielu marzyło, żeby ten ustrój odszedł – mówi. – Wybuch Solidarności był efektem tych marzeń.

Święte słowa

W latach 70. napisał m.in. „Święte słowa” i „Żeby Polska była Polską”. „Zza morza bzdur zasadniczych,/ zza Himalajów nonsensu/ wracają słowa, które się liczą/ dopóki mamy głowy i serca./ Dopóki w głowach myśli krążą/ nie porażone pogardą,/ jest święte słowo: wolność,/ jest święte słowo: prawda” – pisał w pierwszej z nich. Druga stała się nieformalnym hymnem Solidarności.
– Innych hymnów za bardzo nie było – mówi. – Oba hymny – bo drugi to „Mury” Jacka Kaczmarskiego – pochodziły z mojego kabaretu, bo Jacek też z nami występował. Oba powstały przed 1980 r. Nasz kabaret dostarczył Solidarności tworzywo muzyczne.
– To był najprostszy program polityczny i polskie marzenie z tamtego czasu. Czy te marzenia wygrają, tak do końca nie byłem pewien – mówi. – Ale bunt Solidarności potwierdził, że to, co robiłem przez 20 lat, miało sens. W Sierpniu 1980 r. stało się coś niesamowitego, z miejsca pokochałem ten ruch i tych ludzi, fantastyczne pokolenie młodych ludzi, którzy trochę na oślep, bez jakiejś specjalnej wiedzy, rzucali się, żeby odzyskać Polskę z sowieckich łap. I od tej pory staram się być wierny.
Patrzył na młodych działaczy z zachwytem, podziwiał, jacy są dzielni. – Ci młodzi ludzie w drelichach byli dla mnie taką pierwszą kadrową Piłsudskiego – mówi. – Byli żywym dowodem, że przez te straszne lata stalinizmu, komunizmu, udało przechować się w ludziach polską nadzieję, godność, dumę. Byli zdolni do buntu. To było fantastyczne.

Co miał na myśli

W 1980 r. zaczął występować na koncertach organizowanych przez niezależny ruch. Dobrze zapamiętał występy w czasie strajku komunikacji na rondzie w centrum Warszawy i w Nowej Hucie.
– W hucie wciągano nas – byłem tam z Jackiem Kaczmarskim – jakąś platformą pod sufit i tam śpiewaliśmy, z góry – opowiada. Wspomnienia ze stanu wojennego są już inne. Grał po domach i tajnych zebraniach Solidarności. Kiedyś w Sochaczewie, gdzie grał pod pretekstem imienin dla pracowników zakładów chemicznych, skończyło się to nieprzyjemnie. Jakiś ubek doniósł, miał sprawę, dostał nawet jakiś wyrok, bo występ był nielegalny.
Gdy pozwolili nam grać pod koniec lat 80. – komuna nie wiedziała już, co z sobą zrobić, rozluźniła gorset cenzury – to już poszliśmy na całość. Graliśmy bardzo dużo, przychodziły całe sale i amfiteatry, a repertuar był zdecydowanie niepodległościowy. Nie wszystko można było wprost powiedzieć, ale publiczność wiedziała, co poeta miał na myśli.
Wreszcie nadszedł 1989 r., praca na rzecz Komitetów Obywatelskich „S” przed wyborami 4 czerwca. Fantastyczna atmosfera, jak to wspomina do dziś, podróże po całym kraju, występy, zupełnie niezwykłe spotkania, tysiące ludzi pełnych nadziei, że rzeczywiście te wybory zmienią nasz los. I – jak ocenia dziś – w jakimś stopniu to się udało. Wybory przełamały PRL. To, co się potem z tym PRL działo i do dziś dzieje, to już kompletnie inna rzecz.

Pietrzak w repertuarze

Tadeusz Majchrowicz, wiceprzewodniczący Solidarności, piosenki Pietrzaka, jak pewnie większość ludzi, usłyszał po raz pierwszy w roku 1980. Miał wtedy swój zespół muzyczny, grywał, jak ironizuje, do kotleta. Pietrzaka też miał w repertuarze, bo to były mądre, popularne i mocne piosenki.
– To był czas, że im mocniejsza piosenka, tym ludzie chętniej ją śpiewali. Także takie hymny jak „Żeby Polska była Polską” – mówi Majchrowicz. Po latach, już w innych okolicznościach, miał okazję poznać Pietrzaka osobiście. To już był czas III RP – i Solidarność, i Pietrzak (jak ocenia sam artysta) byli już inni.
– Dziś związek, z natury rzeczy, pochłaniają sprawy pracownicze, walka o miejsca pracy, prawa pracowników, pilnowanie, żeby całe to złodziejstwo zwane transformacją ludzie pracy mogli jakoś przetrzymać – podkreśla artysta. – To kompletnie inna epoka, ale w gruncie rzeczy problemy się powtarzają, chodzi przecież o godność ludzką, elementarną solidarność, o wartości moralne, chrześcijańskie, o rzeczy fundamentalne i ludzi, i narodów. I tego Solidarność broni.
I dlatego z Solidarnością, która jest dla niego czymś bardzo ważnym i żywym, jest. Często bierze udział w wydarzeniach związanych z działalnością związku, występuje, mówi, śpiewa. Dużo było tych różnych spotkań, strajków, demonstracji w ostatnich latach, na których był nie tylko duchem. Bywa na nich, kiedy tylko może, ale nie zawsze ma siły i czas.

Sam leci

Do przybycia nikt przy tym nie musi go specjalnie zapraszać („panie Janie, a może by pan...”). Przybywa sam, choć jak zapraszają, to dla niego szczególne zobowiązanie. Leci, jak mówi, żeby tam być i wspierać ludzi.
– Sam, z własnej woli, przychodził do miasteczka emerytalnego pod sejm i występował – mówi Tadeusz Majchrowicz. – Nikt nie dzwonił, on wiedział, że Solidarność organizuje protest, więc trzeba przyjść. Była manifestacja służby zdrowia pod ministerstwem, również „pan Janek” był, i to dobrze przygotowany, miał taśmę z podkładem muzycznym. Śpiewaliśmy razem o cudach Tuska itp. Nie stroni od tego typu imprez, wydarzeń, pojawia się i pomaga, wzmacnia, dodaje otuchy. Sam czuje potrzebę przyjścia i w takich sytuacjach jest dla nas nieoceniony.
Niedawno „pana Janka” można było zobaczyć w podwarszawskim Ożarowie, na uroczystości odsłonięcia tablicy upamiętniającej trwający ponad 300 dni protest pracowników fabryki kabli w tym mieście przeciwko likwidacji zakładu, 10 lat temu. Artysta zaangażował się w sprawy Ożarowa i wtedy, i robi to, w ramach swoich możliwości, do dziś.
– To była ważna i głośna sprawa, z pacyfikacją fabryki włącznie. Pan Jan dał świadectwo – mówi Tadeusz Majchrowicz. – Był i wciąż jest jednym z naszych przywódców duchowych. Ma już swoje latka i mógłby powiedzieć – wrzucam na luz. Nie, nie daje na luz. Mimo że to musi go kosztować sporo sił, wciąż bardzo nam pomaga.

Najśmieszniejsze miejsca

Wolne słowo kosztuje. Bezdomność Kabaretu pod Egidą ma już długą tradycję. Najpierw w końcu lat 60. były występy w Hybrydach. Kreczmar, Rudzki, Fronczewski, Stanisławski – to tylko niektóre nazwiska autorów i aktorów kabaretu. Źle, zdaniem władz, skierowane ostrze satyry spowodowało, że trafili do kawiarenki przy ul. Rutkowskiego. Potem wynosili się do „Melodii”, Hotelu MDM i Hotelu Forum, gdzie zastał ich stan wojenny. Po stanie wojennym Egida odrodziła się dopiero w 1983 r., w kawiarni przy ul. Konopnickiej. Nie na długo, oczywiście. W latach 90. kabaret wyniósł się z Warszawy do Krakowa i Bytomia. W Warszawie uzyskanie lokalu było niemożliwe.
I podobnie jest do dziś. Kolejne siedziby to (m.in.) ośrodek kultury na warszawskiej Ochocie, restauracje przy ul. Moliera i przy Marszałkowskiej. Okazało się, że tylko na chwilę. W tym sezonie kabaret Jana Pietrzaka rozgościł się w „Mozaice” przy Puławskiej.
– Idziemy i gramy jak burza. Warunki są skromne, ale cieszę się, że w ogóle mamy gdzie grać – mówi. W czwartki „Mozaika” staje się najpewniej najśmieszniejszym miejscem w Polsce.

Kazimierz Grajcarek, przewodniczący Sekretariatu Górnictwa i Energetyki „S”
Bardzo trafny wybór. Znamy się z Janem Pietrzakiem od lat. Występował wielokrotnie na imprezach organizowanych przez Solidarność na Śląsku, na koncertach. Występował też na kolejnych zjazdach krajowych „S” i wielu kojarzy go z „S”. Lubię jego piosenki, ale chyba jeszcze bardziej dowcipy, które potrafi opowiadać jak nikt inny. I te stare, które wcale nie tracą na aktualności, i nowe, którymi sypie jak z rękawa. Na początku istnienia związku Solidarność miała wielu bardów. Powoli wykruszali się. Natomiast Janek pozostał i wciąż z nami jest.

Andrzej Kropiwnicki, przewodniczący Regionu Mazowsze „S”
Świetny wybór, Jan Pietrzak to prawdziwy przyjaciel Solidarności. Wielokrotnie brał udział w wydarzeniach organizowanych przez związek i co może warto podkreślić – społecznie. Ostatnio np. grał w 10 rocznicę ataku na fabrykę kabli w Ożarowie. Wspiera związek tym co potrafi. Zawsze można liczyć na to, że pojawi się, zaśpiewa i opowie cięty, bo poglądy ma wyrobione, dowcip polityczny.

Tygodnik Solidarność

Wersja do druku

Bogdan Dziuma - 30.01.13 7:53
Bez Pana Janka trudno by było ! JEST OGRODEM WOLNOŚCI I WIERNOŚCI ! Wspólnota narodowa to odnajdywanie tej samej optyki świata !
Dziękuje za lata spędzone z nami !

Jan Orawicz - 19.12.12 19:55
Jako członek Solidarności - od pierwszych chwil Jej Narodzin cieszę się z tego,że jeszcze żyje "Tygodnik Solidarność" i pamięta o Janku Pietrzaku.A mi wypadło od 1997r pędzić żywot za wielką wodą. Ale dzięki elektronice, zainstalowanej w środki łączności i przekazu dalej czuję się członkiem Solidarności, dalej mocno zmartwionym o los mojej naturalnej Ojczyzny.Nie mogę przeżyć zdrady z 1989r,która pozostawiła przy władzy rodzimych pachółków czerwonego zaborcy Polski. Gorzko przeżywam istnienie ich bolszewickiej organizacji w postaci SLD,a po prawdzie PZPR.Jeszcze w Ojczyżnie wypadło mi przecież przeżywać gorycz wyboru zdrajcy Narodu Polskiego Jaruzelskiego na Prezydenta.Mazowieckiego na Premiera itd włącznie do tow. Oleksego,Millera jako premierów. itd. Wtedy w każdym środowisku społecznym czerwoni zdrajcy polski szybko podnieśli swoje czerwone łby. I tak po prawdzie do tej pory ten zdradziecki element rej wodzi, jaka Polska długa i szeroka! Nam członkom NSZZ"S" i KO"S" wciskano,ze dla dobra sprawy czerwoni muszą mieć miękkie lądowanie. Kiedy pytaliśmy czym sobie zasłużyli na takie właśnie ladowanie,to mieliśmy różne pokrętne odpowiedzi. Wtedy, jako także jeden z tysięcy przewodniczących KO"S"za takie itp. pytania bylem na celowniku zaprzańców,którzy wkradali się w nasze szeregi,by siać rozbijacką robotę od środka i zewnątrz. Byli pezetperowcy także wszystko robili,by uderzać w Solidarność i KO"S". W środowiskach wiejskich także nie brakowało uderzeń ze strony czołowych działaczy ZSL. I tak się stało jak jest do tej pory.Tamtejsi nasi przeciwnicy nawet już 1 maja zaczęli nosić znów sierp i młot. A narodowi wstawia się farmazony,że ma on III RP. Janek Pietrzak - jak zwykle ON powiedział nam prawdę,że żyjemy w II PRL !!! Z tygodnikiem "Solidarność"krótko współpracowałem,ponieważ zauważyłem,że redaktorzy tego pisma w tamtym czasie - także jakby nie zauważyli,co się faktycznie z Polską dzieje. I w taki itp. sposób mamy II PRL!!! Pozdrawiam

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

20 Kwietnia 1889 roku
Urodził się Adolf Hitler, malarz, dyktator III Rzeszy Niemieckiej, kanclerz i prezydent Niemiec, ludobójca, prawdopodobnie zmarł śmiercią samobójczą w 1945


20 Kwietnia 1936 roku
Prezydent Ignacy Mościcki wydał dekret o utworzeniu Funduszu Obrony Narodowej.


Zobacz więcej