Wtorek 23 Kwietnia 2024r. - 114 dz. roku,  Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 06.06.13 - 22:03     Czytano: [2086]

Dział: Głos Polonii

Pierwsze koty za płoty


Śniłam o spotkaniu. Spotkaniu po raz pierwszy. Napawa mnie ciekawością i strachem - jak ten kraj, do którego wybierałam się przed dwudziestu dwu laty. Czuję gorączkę przygotowań. W pośpiechu wyszukuję wierszy na dysku, kopiuję je, słucham nagrań recytacji, koniecznie z podkładem muzycznym.
Co wybrać, aby zainteresować, nie zanudzić... Dam radę – „dla chcącego - nic trudnego”.
Tomiki ciężkie, jak mój pierwszy laptop. I jak moje życie.
Wystarczyłoby tylko nagrać na DVD i gotowe, ale ja zawsze wybieram trudną drogę, jak kiedyś moja matka.
I tu zaraz przypomina mi się jej znane powiedzonko, kiedy chciałam, aby rodzice przyjechali do Australii.
Dziecko -„nie przesadza się starych drzew”- ja już się z Polski nigdzie nie ruszam, tutaj moje miejsce. Nucę piosenkę Krawczyka:

„Nie przesadza się starych drzew
Choćby nawet lepszy gdzieś był wiatr
Choćby nawet im w konarach wiatr melodię grał
Gdzie korzenie tam rodzinny sad”

Ale moje myśli wracają do przygotowań:
„Jak cię widzą, tak cię piszą”...
Acha! Moja czerwona sukienka, którą rok temu nabyłam za całe sto sześćdziesiąt polskich złotych w Pułtusku.
Z błyszczącą klamrą z przodu – ta może zrobić wrażenie, jeśli już nie moja poezja. Ale, co ja też gadam! „Nie szata zdobi człowieka”, a „Aksamity, atłasy sławy nie czynią”.
Biorę prysznic, maluję oczy, usta, wkładam sukienkę. Przeglądam się w lustrze i nie mogę się nadziwić, skąd tyle zmarszczek. Zaraz potem odsuwam się od lustra o metr dalej i zaraz wyglądam lepiej. To sztuczka, którą poleca Pani Beata Tyszkiewicz – słynna polska aktorka.
Zapominam po trosze o tremie, uśmiecham się z lekka do osoby z lustra, aby zaraz potem skarcić się:
„nie pomoże puder róż, kiedy...”

Budzi mnie wiatr za oknem i liście mojego mango, uderzające o dach pergoli. Przewracam się na drugą stronę, po czym wraca mój sen.
I gorączka przygotowań. Towarzyszą mi przy tym wszystkie możliwe emocje. Jestem już prawie gotowa – biorę laptop, tomiki, nagrania. Nakładam żakiet, w ostatniej chwili wracam po parasol, tak na wszelki wypadek. „Przezorny zawsze ubezpieczony”!
Zamykam drzwi wyjściowe na klucz.
Na dworze wiatr szarpie jesienne konary drzew, moje włosy i czerwoną sukienkę. Brunatne liście spadają, tańczą przede mną, wirują w powietrzu.
A ja biegnę przed siebie, bo nie znam ani drogi ani miejsca spotkania.
Czarne chmury gromadzą się tuż nad moją głowa, płyną z różnych stron – północne naprzeciw południowym. Sztorm, albo cyklon idzie... Pamiętam, jak bałam się cyklonu nie tak dawno, będąc na Gold Coast . Miałam wrażenie, że wiatr wyrwie okna hotelowe, spałam pomiędzy ściankami korytarza na poduszkach sofy – szukając schronienia.
Próbuję się pocieszyć:
„Nie taki diabeł straszny, jak go malują!”
Ale wichura wzmaga na sile, wokół ciemność, z początku silny deszcz przeradza się w śnieżne gradowe kulki. Mokra sukienka przylega do mojego ciała, po twarzy spływają smużki deszczu, zmieszane z zieloną farbą makijażu. Moja parasolka słaba, wiatr łamie druciki. Nie wiem, jak ochronić przed deszczem wiatrem moje tomiki wierszy. Nakładam na nie torbę foliową.
Z początku strach, ale zaraz potem rześka myśl – „Po burzy zawsze słońce przychodzi.”

Budzę się na nowo, to silne krople deszczu tłuką w szyby mojej sypialni.
-„Leje jak z cebra.”
Wyglądam na zewnątrz, na cegiełkach leżą białe kulki gradowe. Domykam szczelnie okno i wracam do ciepłego łóżka, okrywam się polska puchową kołdrą.
Na dworze, jakby się uspakajało...

W moim śnie docieram do miejsca spotkania. Nadal pada deszcz i wieje silny wiatr. Widzę gromadkę ludzi w starszym wieku. Biegną z różnych stron – wszyscy do jednego miejsca. Zdziwiona - poprzez smugi deszczu - wyglądam tego magicznego miejsca, do którego tak zdążają.

Ależ tak! To jest to miejsce!
Widzę duży, kolorowy parasol - ma mocne metalowe sztalugi, jest porządnie zacementowany w grunt ziemi różanego ogrodu.
To tam wszyscy biegną!
Widzę dłonie, wiele pomocnych dłoni, wyciągniętych i zapraszających do środka.
Już ci wszyscy ludzie - zmoknięci, zmęczeni wiatrem i nieznośną aurą późnej jesieni - stoją razem. Pod jednym dachem tego niezwykle magicznego miejsca. Podają sobie ręce i uśmiechają do siebie przyjaźnie.
„Jak strumienie i rośliny, dusze także potrzebują deszczu, ale deszczu innego rodzaju: nadziei, wiary, sensu istnienia. Gdy tego brak, wszystko w duszy umiera, choć ciało nadal funkcjonuje. Można wtedy powiedzieć: „W tym ciele żył kiedyś człowiek”.
/ Paulo Coelho, Piąta góra/

Podchodzę nieśmiało, z moim wielkim, starym laptopem i ciężką od deszczu torbą, sama „przemoknięta do suchej nitki”, ale z nienaruszonymi przez wiatr
i deszcz – tomikami wierszy.
Teraz już wiem, że zachowałam swoją poezję dla nich.
Czyjeś mocne ramiona wciągają mnie pod dach PARASOLA.

Jestem.
Jest dobrze, spokojnie.
Po burzy przyszło słońce. Ogrzewa mnie pospołu z promienistymi spojrzeniami ludzi dobrej woli.
Jestem przekonana, że tego miejsca nie zdoła zburzyć ani sztorm, ani huragan, ani największe tornado świata.
Już nie czuję tremy, bo widzę sympatyczne twarze moich słuchaczy.
„Pierwsze koty za płoty” ...

W opowiadaniu wykorzystałam polskie przysłowia i powiedzenia ludowe.

autor: Danuta Duszyńska nick - "australijka"
Opowiadanie przygotowane na spotkanie poetyckie z seniorami w Perth - podopiecznymi społecznej organizacji dla ludzi starszych i niepełnosprawnych. http://www.umbrellacommunitycare.com.au


Wersja do druku

australijka - 26.06.13 10:12
Dziekuje warszawiokom za zachęte i miłe słowo, to zawsze jest inspiracją do działania.

warszawiacy - 25.06.13 0:03
Szanowna i Droga Autorko bardzo dziekujemy za udane wypowiedzi ,plynace z serca Pani i naszego.Gratulujemy i prosimy o dalsze pisanie.Pozdrawiamy.Alleluja i do przodu!

Krystyna - 12.06.13 17:42
Danusiu , to wspaniałe że w ten sposób mogłaś tym ludziom dostarczyć
radości. Wierzę że spotkanie odbyło się w miłej i serdecznej atmosferze.
Jesteś osobą otwartą, do której można się zbliżyć, pełną ciepła i serdeczności, a przy tym wspaniałą poetką, która nie kryje uczuć, tylko potrafi dzielić się nimi z innymi. Masz moje pełne uznanie.

Krystyna.

australijka - 10.06.13 14:13
Moje pierwsze spotkanie poetyckie odbyło się dzisiaj o godzinie 11.00 i trwało do końca to znaczy do godziny 14.00. Zgodnie z przewidywaniami zostałam mile przyjęta zarówno przez kierownictwo i pracowników Umbrellii, jak również samych słuchaczy. Byłam zaskoczona, ile osób lubi poezję, a nawet niektórzy próbowali własnych sił w pisaniu. Pytali o możliwości zakupu tomików wierszy, których póki co nie mam na sprzedaż. Ale oczywiście, jeśli będzie takie zainteresowanie, to zawsze można dodrukować, bo przecież materiał gotowy.
Zostałam poczęstowana wspaniałym obiadkiem /czysto polskie menu/.
Miałam okazję przyjrzec się z bliska, na czym polega działalnośc placówki. Otoż wszyscy podopieczni zabierani są autobusem z domu i spowrotem odwożeni do domu. W ramach minimalnych opłat są dla nich jakieś zabawy, gry - dzisiaj obok poezji było bingo. Rano herbatka - ciasteczko i obiad składający się z trzech dań. Sami podopieczni wybierają sobie miejsca, które chcieliby zobaczyc. Otóż wkrótce jadą do Margaret River do fabryki czekolady. Wybrali sobie Margaret River, bo tam nie tylko wina wyśmienite, ale okazuje się, że i czekolada. Dla nich organizowane są kursy np. kurs komputerowy.
Wszystko pracowało, jak w zegarku. Zdumiewa mnie fakt, jak wszyscy pracownicy dzielą obowiązki pomiędzy siebie i jak bardzo liczy sie podopieczny, który nie omieszkał, aby wyrazić swoje zadowolenie i wdzięczność.
Tyle życzliwości, tyle ciepła - jak w jednej nadzwyczajnie zgodnej rodzinie. A wszystkim tym dowodzi nadzwyczaj operatywna
Chief Executive Officer - Pani Anna Maria Harrison JP.
I to Pani Ani serdecznie dziękuję za zaproszenie, tym bardziej, że spotkanie poetyckie wg mojego odczucia -było nadzwyczaj udane.


http://www.umbrellacommunitycare.com.au/

Ewa Słupińska - 09.06.13 19:51
Ciepłe opowiadanie o przygotowaniach, rozterkach i może obawie, które tak szybko mijają w chwili spotkania z czytelnikiem....
Czekają wszyscy z życzliwością i cały strach mija. Piękne, pełne optymizmu zakończenie :)

Barbara Weise - 09.06.13 19:09
Bardzo udany tekst. Tak gdzieś na granicy jawy i snu. Przesiąknięty emocjami przed spotkaniem, jak deszczem. Bliski mi formą i sposobem odczuwania. Gratuluję i pozdrawiam :)

Dj Mikada - 09.06.13 17:43
Piękne , naprawdę piękne i jakże realistyczne - serdecznie pozdrawiam Ciebie Danusiu "Australijko", jak również wszystkich wspaniałych czytelników - z dalekiego kraju (Polski). Muzyczne pozdrowienia z zapachem "polskich kwiatów" dla wszystkich w kraju kangurków przesyła Dj Mikada z Radia MMS - Muzyka Miła Sercu

ajw - 09.06.13 17:24
Popieram takie akcje. Pozdrawiam gorąco :)

Alina Kuberska - 09.06.13 17:20
Danusiu bardzo ciekawe Twoje niby senne wizje, jednak związane z życiem, emigracją, wspomnieniami. Z zainteresowaniem przeczytałam kawał dobrej prozy. Poezja zostanie dla potomnych, będą ją mieć nie tylko w sercu.

Wszystkich komentarzy: (9)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

23 Kwietnia 997 roku
Zginął śmiercią męczeńską św. Wojciech, biskup praski.


23 Kwietnia 1833 roku
Wprowadzenie stanu wojennego w Królestwie Polskim.


Zobacz więcej