Piątek 26 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 29.07.13 - 11:57     Czytano: [1567]

Burze w szklance wody


„Praca posła ciężka, szczera. Z rana poseł się ubiera, fagas listy mu otwiera, on tymczasem się wybiera - do Puchera!”

- pisał sto lat temu Tadeusz Boy-Żeleński. Od tamtej pory parlamentaryzm przechodził przez rozmaite paroksyzmy, wzloty i upadki - ale praca posła zasadniczo się nie zmieniła. Nadal jest ciężka i szczera, nadal poseł z rana się ubiera - i tak dalej. To znaczy - oczywiście się zmieniła i na przykład w naszym nieszczęśliwym kraju znaczna część - niektórzy powiadają, że aż 90 procent - obowiązującego u nas prawa, stanowią dyrektywy Komisji Europejskiej i tak zwane „standardy”, które posłowie pracowicie przekładają własnymi słowami - i na tym zasadniczo polega ciężka ich praca - jeśli oczywiście nie liczyć kręcenia rozmaitych lodów i intrygowania.

Niekiedy jednak zdarzają się sytuacje wymagające od Umiłowanych Przywódców decyzji samodzielnych, spowodowanych nieubłaganą koniecznością. Tak właśnie zdarzyło się ostatnio, kiedy to premier Tusk z przerażeniem odkrył dziurę budżetową, oszacowaną na 24 miliardy złotych - a pan minister Rostowski zaproponował, by w ramach kreatywnej księgowości „zawiesić” 50-procentowy próg ostrożnościowy, zawarty w ustawie o finansach publicznych. W tej ustawie bowiem zawarte są limity dopuszczalnej wysokości deficytu budżetowego, wyrażające się w postaci stosunku długu publicznego do Produktu Krajowego Brutto a więc - wartości tego, co zostało w kraju wyprodukowane i sprzedane w ciągu roku. Jeśli zatem dług publiczny przekroczył 50 procent PKB, ale nie przekroczył 55 procent, to stosunek deficytu do dochodów budżetowych musi być taki sam, jak w roku poprzednim, czyli, że nie można zwiększyć dopuszczalnego deficytu. Gdyby dług publiczny przekroczył 55, ale nie przekroczył 60 proc. PKB, to w ogóle nie wolno uchwalać budżetu z deficytem, a jeśli przekroczył 60 proc. PKB, to nie tylko nie wolno uchwalać budżetu z deficytem, nie tylko rząd musi przedstawić program sanacyjny, ale w dodatku jednostki finansów publicznych nie mogą udzielać żadnych poręczeń ani gwarancji finansowych.

Dopiero na tym tle możemy lepiej zrozumieć gimnastykę ministra Rostowskiego w zakresie kreatywnej księgowości, która skierowana jest na ukrywanie faktycznego poziomu długu publicznego, by utrzymać swobodę w zakresie ustalania deficytu budżetowego. Jednak mimo całej wirtuozerii ministra Rostowskiego w zakresie kreatywnej księgowości, relacje między długiem publicznym a PKB stale się pogarszały, aż wreszcie okazało się, że pierwszy próg został przekroczony. Ponieważ opozycja nie zamierza przymknąć oczu na nowelizację ustawy budżetowej bez zmiany ustawy o finansach publicznych, to rząd zaproponował „zawieszenie” pierwszego progu ostrożnościowego w ustawie o finansach publicznych na rok. Na takie dictum prezes PiS Jarosław Kaczyński zaproponował powołanie sejmowej komisji śledczej, która by zbadała rzeczywisty stan finansów publicznych.

Wprawdzie informacje o finansach publicznych są jawne, a ponadto posłowie mogą na każde żądanie uzyskać informację od rządu i instytucji państwowych - ale skoro trafia się taka okazja przeczołgania premiera Tuska i jego ministra finansów, to prezes Kaczyński nie byłby sobą, gdyby jej nie chciał wykorzystać. Inna sprawa, że to tylko takie groźne kiwanie palcem w bucie, bo inne partie opozycyjne nie zamierzają wniosku PiS w tej sprawie popierać. Ciekawe, że również trzech posłów PO: pobożny poseł Gowin, poseł Żalek i poseł Godson skrytykowało pomysł rządu, wskazując, że „zawieszenie” progu ostrożnościowego może stanowić niebezpieczny precedens, bo skoro można te progi „zawieszać” to znaczy, że żadnych hamulców już nie ma i każdy rząd może uprawiać jazdę bez trzymanki. Najwyraźniej pobożny poseł Gowin, który będzie kandydował przeciwko Donaldu Tusku na przewodniczącego Platformy Obywatelskiej chce w ten sposób zmusić premiera do debaty. Mamy zatem burzę w szklance wody: „praca posła ciężka, szczera...”

Tymczasem ostatnie sukcesy w wyborach uzupełniających, a także zachęcające sondaże sprawiły, że w PiS coraz częściej mówi się o pewnym rychłym zwycięstwie i nawet - samodzielnym rządzeniu. Ciekawe, co na to powie razwiedka, bo jak wynika z „Małego Księcia” Antoniego de Saint-Exupery, nawet Król, który był władcą absolutnym i nie znoszącym sprzeciwu, przed zarządzeniem na prośbę Małego Księcia zachodu słońca, przecież najpierw zajrzał do kalendarza i dopiero potem zarządził zachód słońca na godzinę 19.15, a zwracając się do Małego Księcia dodał: „i zobaczysz, jaki mam posłuch!”

Wiceprezes PiS, pan Adam Lipiński zdradził nawet kilka projektów jakie miałyby być zrealizowane w ramach „samodzielnego rządzenia” - wśród nich m.in. powrót do finansowania służby zdrowia z budżetu. Najwyraźniej samodzielne rządzenie ma swoje granice, poza którymi jest na przykład Narodowy Fundusz Zdrowia, ustanowiony - jak pamiętamy - przez rząd premiera Millera, kiedy okazało się, że nie da się powyrzucać mianowańców koalicji AW”S” - UW z 16 terytorialnych Kas Chorych i siedemnastej mundurowej. Premier Miller zlikwidował więc Kasy Chorych, wprowadzając na ich miejsce Narodowy Fundusz Zdrowia, obsadzony już prawidłowo. No a teraz bez likwidacji NFZ też się nie obejdzie, więc ciekawe jak się będzie nazywała instytucja rozdzielająca budżetowe pieniądze między szpitale i przychodnie.

Widać wyraźnie, że dotychczasowa zasada finansowania służby zdrowia, polegająca na tym, iż „pieniądze idą za pacjentem” chyba się nie sprawdziła. To znaczy - sprawdziła się oczywiście, jakże by inaczej, pieniądze za pacjentem idą - ale w takiej odległości, że wszelki - nie tylko wzrokowy - kontakt między nimi a pacjentem urwał się definitywnie. W tej sytuacji nie ma co nawet markować rozwiązań „rynkowych” - więc PiS zapowiada recydywę socjalizmu. Na to, by pieniądze szły nie „za” pacjentem, tylko razem z nim, to znaczy - by zaprzestać rabowania obywateli pod pretekstem sprzedawania im przez państwo usług medycznych, ta prawicowa - jakże by inaczej! - partia, najwyraźniej nie pomyślała.

A tu jeszcze czeka nas „reindustrializacja” - oczywiście przemysłu państwowego, bo prywatni przemysłowcy budowaliby fabryki bez pozwolenia rządowego - jeśli oczywiście mieliby za co, no i naturalnie - jeśli nie liczyć zezwoleń, o których, kiedy jeszcze w PiS była ulubienicą i prawą ręką prezesa Kaczyńskiego, tak pięknie mówiła pani posłanka Elżbieta Jakubiak redaktorowi Mazurkowi - że mianowicie bez zezwolenia ani on nie mógłby pracować, ani krowy dawać mleko, ani słońce wschodzić i zachodzić. Na tym tle bardzo zagadkowo, ale i charakterystycznie brzmi opinia, że drogę do władzy prezesowi Kaczyńskiemu toruje premier Tusk. Ładny interes!

Tymczasem na odcinku budowy w naszym nieszczęśliwym kraju „Żywej Cerkwi” ani chwili zastoju. Ponieważ JE abp Hoser milczy, to przewielebny ks. Lemański za pośrednictwem „Tygodnika Powszechnego” zapoznaje opinię publiczną z fluktuacjami swoich stanów psychicznych - co, jak sadzę, obliczone jest na wywołanie fali z jednej strony współczucia, a z drugiej - oburzenia na „arogancję” biskupów, a w szczególności JE abpa Hosera, przeciwko któremu bezpieka zebrała podobno już 10 tysięcy podpisów. Jest to oczywiście znacznie mniej, niż zebrano za referendum w sprawie odwołania pani Hanny Gronkiewicz-Waltz, nazywanej również „Bufetową” z funkcji prezydenta Warszawy, więc wygląda na to, że entuzjastów „Żywej Cerkwi” jest znacznie mniej, niż nawet konfidentów, którzy w dodatku mogli porozjeżdżać się na wakacje.







Stanisław Michalkiewicz
28 lipca 2013



Wersja do druku

Lubomir - 29.07.13 17:16
Coraz głośniej o tym, że dwie wyspy greckie kupił pewien rosyjski nuworysz. Trzecią również wystawiono na sprzedaż. Polska co prawda nie jest tak obfita w wyspy jak Hellada, ale na polskie wyspy też mają chrapkę i to niekoniecznie rosyjscy nowobogaccy. Spadkobiercy kapitału Hitlera też lubią wyspy, a już w szczególności te na polskim Pomorzu Zachodnim. A w Polsce nie ma nawet Ligi Miłośników Rugi, żeby kultywować przywiązanie do włączonej niegdyś do Polski przez Bolesława Krzywoustego wyspy na Pomorzu Przednim. Coś słabnie miłość Polaków do morza i do tego co nad morzem.

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

26 Kwietnia 1923 roku
Urodził się Andrzej Szczepkowski, polski aktor (zm. 1997)


26 Kwietnia 1937 roku
Urodził się Jan Pietrzak, polski kompozytor, satyryk (Kabaret pod Egidą) felietonista, autor wielu książek. Twórca Towarzystwa Patriotycznego


Zobacz więcej