Piątek 29 Marca 2024r. - 89 dz. roku,  Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 25.12.13 - 16:57     Czytano: [1715]

O Franciszku Józefie i wieprzach


Dawno temu Aleksander Kwaśniewski kandydował na urząd prezydenta pod hasłem wybierzmy przyszłość, albo bardzo podobnym. Nie wiem dlaczego akurat takie hasło mu wymyślili, przecież przynależność do PZPR i wysługiwanie się wrogiemu nam państwu to nic zdrożnego. A przynajmniej tak można sądzić po tym, że komunistów w „niepodległej Polsce” czyli w III RP nie spotkała żadna kara. Pewnie dlatego mają teraz tak wielu naśladowców, z tym, że Moskwę zastąpił Berlin.


A co z tą przyszłością? Pamiętam, że Aleksander Kwaśniewski wygrał wybory a politycy stręczący nam Unię Europejską obiecywali, że będzie lepiej, że UE to taki raj na ziemi, że aż będą szukać chętnych, żeby ktoś łaskawie wziął dotacje, choćby z ociąganiem, słowem, że będzie jeszcze lepiej niż za Gierka i ludzie polecieli tłumnie do urn i zagłosowali zgodnie z życzeniem władz. Jak zwykle gówno z tego wyszło, ale kto się nachapał ten się nachapał. Donald Tusk obiecywał, że jak tylko dopcha się do koryta to od razu urządzi nam tu drugą Irlandię, co wówczas znaczyło dobrobyt i zwyciężył w wyborach. Pewnie chodzi o to, że ludzie chcą wierzyć, że będzie lepiej i różni łajdacy z tej naiwności ludzkiej korzystają.

A co w takim razie z przeszłością? Skoro jest przez tych różnych łajdaków pomijana, przemilczana, zamiatana pod dywan, to może warto sięgnąć do historii. Ktoś tam kiedyś zauważył, że historia jest nauczycielką życia. Jeśli to prawda to może wiedza o przeszłości jeśli nawet nie zawsze może uchronić nas przed popełnieniem głupoty to przynajmniej daje nam taką szansę. Daje też szansę na lepsze rozumienie rzeczywistości i ułatwia ocenę tego co się wokół nas dzieje. Pogrzebmy zatem w przeszłości.

Przytrafiło mi się przeczytać biografię cesarza Franciszka Józefa pióra Stanisława Grodziskiego. Najwybitniejsze dzieło to to nie jest, ale kilkoma zdaniami warto się podzielić. Oto cesarz Franciszek Józef w poniedziałki i czwartki przyjmował petentów z całego cesarstwa. „Aby być przyjętym przez cesarza, należało się tylko w jego kancelarii zapisać, nawet bez obowiązku bliższego podawania celu audiencji, przy czym można to było zrobić też drogą korespondencyjną. Każdy, bez względu na swoje stanowisko społeczne, narodowość, rodzaj sprawy, pozostawał przez cesarza przyjęty, po doczekaniu się swojej kolejki. Nie było to zresztą oczekiwanie zbyt długie, gdyż jak wiemy, cesarz udzielał audiencje masowo… Samo posłuchanie trwało bardzo krótko. Najczęściej cesarz odbierał podanie, rzucał na nie okiem, mówił »rozpatrzę i zrobię, co będzie można«, a następnie składał pismo na biurku. Oznaczało to, że audiencje jest już skończona”.

A w tej biednej Polsce nie wydaje mi się, żeby każdy mógł być tak łatwo przyjęty przez prezydenta, premiera, marszałka Sejmu i Senatu, czy tam nawet prezydenta miasta. A przecież to podobno są nasi przedstawiciele, którzy tylko myślą o tym jak tu przychylić nam nieba. I pewnie tylko dlatego, że nie chce nam się ich odwiedzać (bo przecież nie dlatego, że gdy już dopchają się do koryta to za żadne skarby nie chcą widzieć wyborców) to oni nie wiedzą czego sobie życzymy i dlatego wysługują się ubecji, mafii, jakimś lobbystom, jak zwał tak zwał. Ale mniejsza z nimi wróćmy do Franciszka Józefa.

„Po rozpatrzeniu podania cesarz pisał na nim swój inicjał, przy czym istotnie znaczenie dla kancelarii oraz dla odpowiednich ministerstw miało to, jak ów inicjał był napisany. Wielkie »F« oznaczało, że prośba musi być spełniona; małe »f« stwierdzało, że w miarę możliwości powinna być spełniona; całkowity brak parafy nakazywał pozostawienie sprawy własnemu biegowi. Czasem pisał cesarz przy literze odpowiednią liczbę; oznaczało to sumę pieniężną, którą kancelaria winna była wypłacić petentowi, na przykład jeśli to był ubogi włościanin, który przybył do Wiednia na piechotę czasami nawet ze wschodnich krańców Galicji. Cesarz chętnie w takich wypadkach opłacał podróż powrotną koleją.”

Proszę, cesarz wpływał na bieg sprawy. A teraz te premiery, prezydenty, ministrowie to raczej tylko dekoracja, a najważniejsze decyzje podejmują inni. Kto? Wiadomo, że ubecja, ale jak ten i ów ma na nazwisko to zwykłym śmiertelnikom nie wolno wiedzieć. I jeszcze jedno: dawał pieniądze i to z własnej szkatuły. Czy dostali Państwo kiedyś od urzędników choćby zwrot kosztów dotarcia do urzędu np. kiedy udawaliście się tam w celu wymiany prawa jazdy, którą to wymianę zarządzili urzędnicy? Jeszcze trzeba było za tą nam niepotrzebną bzdurę zapłacić! W innym miejscu biografii można przeczytać, że cesarz większość swoich dochodów rozdawał. A te pajace tylko zagrabiają łapami pod siebie. Wiadomo po to wpychali się na stołki, żeby się nachapać.

Gdy Franciszek Józef przeglądał prasę „nie pomijał kącików humoru, w których nieraz znajdował anegdoty o samym sobie, na przykład jako o »Starym Prochazce«. Nie zawsze je rozumiał, ale przyjmował pogodnie… nie przejawiał żadnego niezadowolenia – nawet wtedy, gdy dowiedział się, że wiedeńczycy nazywają go »panem Schratt«. Nie tolerował tylko żadnych dowcipów na temat cesarzowej Elżbiety; wtedy gotów był do wyciągania surowych konsekwencji.”. Z tym „panem Schratt” to chodzi o to, że cesarz odwiedzał w pewnym okresie panią noszącą to nazwisko, ale według biografa nie po to, co dzisiejszemu czytelnikowi przychodzi na myśl. Okazuje się, że kiedyś wolno było żartować z cesarza, a teraz ABW wkracza do mieszkania internauty, który nabijał się z prezydenta Komorowskiego. Nietolerowanie przez Franciszka Józefa dowcipów o Sisi można zrozumieć, cesarz był człowiekiem rycerskim. (Temu, że postawa rycerskości obca jest elitom III RP nie ma co się dziwić. Tak jak nie ma co się dziwić, że złodziej co to dali mu karabin na sznurku i powiedzieli, że teraz to wy już milicjant obywatelski nie wie co to honor.) A skoro jesteśmy przy żonach. Zauważmy, że o żonie Komorowskiego przed wyborami prezydenckimi nie wolno było niczego się dowiedzieć, oprócz tego, że jest, ale już kim byli jej rodzice, to ani słowa. Kim byli rodzice, dziadkowie, pradziadkowie, prapradziadkowie Elżbiety wszyscy zainteresowani doskonale wiedzieli i był to powód do dumy. Oczywiście nie jestem w żaden sposób zainteresowany panią prezydentową i to z tysiąca powodów, ale chciałem zwrócić uwagę, że kiedyś genealogia najważniejszych osób z państwie była powodem do dumy. I to jest kolejna różnica między tamtymi czasami a „naszymi”.

„Gdziekolwiek na przykład poruszał się po Galicji – a nierzadko zdarzało mu się wmieszać pomiędzy tłum – obywał się bez żadnych środków ochrony i bezpieczeństwa”. I to pomimo, że przeżył zamach na swoje życie, podczas którego został zraniony w szyję. Proszę, cesarz obywał się bez ochrony, mimo, że mieszkańcy państwa (no, może co najwyżej garstka) nie mieli żadnego wpływu na to, że akurat on zasiadał na tronie. A te byki co to w wyniku „demokratycznych procedur” są na stołkach nigdzie się nie ruszą bez ochrony. Widać nie bardzo wierzą, że rzeczywiście z woli społeczeństwa są na tych stołkach i że ludzie aż tak bardzo ich kochają. A co do zamachów, to u nas też się zdarzają, ale tylko na polityków opozycji.

„Przez całe długie życie towarzyszyło temu człowiekowi poczucie, że był potomkiem najstarszej i aktualnie najznakomitszej z panujących w Europie dynastii. Z tego brało się jego głęboko zakorzenione poczucie godności… Nie podnosił tonu, aby uzyskać posłuch. Współcześni mu obserwatorzy wspominają, że był na co dzień człowiekiem opanowanym i uprzejmym; nigdy na przykład nie zdarzało mu się, ażeby wydając jakikolwiek rozkaz, nie dorzucił słowa »proszę«; odbierając raporty, dodawał zawsze: »dziękuję«. Był w tym dystans i powaga, ale nie było pozy ani wielkopańskiego lekceważenia”. To zostawię bez komentarza. Bo co napisać? Że ci, którzy w III RP są na górze zachowują się mniej więcej tak jak wieprze? To przecież nie dość dosadne określenie.
(michalpluta.bloog.pl)

MICHAŁ PLUTA

Wersja do druku

Robert - 29.12.13 7:07
Szanowny Panie Lubomirze, dobrze napisane o tej chlewni. To jest skandal, aby polską farmą, rządziły wiepsze z nogami w korycie. Zwykle są to potworki o krótkim żywocie, które należy skrócić poprzez odstawienie ich od koryt lub ich zabranie - same padną. A jak nie, to w efekcie zeżrą wszystko, co daje im jeszcze dostatnie popasanie, które sie też skończy - a za kredyty do spłacenia przez nastepne pokolenia, może to jeszcze długo potrwać. Najlepszym rozwiązaniem, byłoby masowe żarcie tych wieprzków, jak najszybciej. W tej tuczarni, przerosty niezdrowego tłuszczu, przekraczają wszelkie normy światowej przyzwoitości.

Zgadzam się z pańską opinią, że poprawa ekonomiczna na rynku pracy, i rządy fachowców które to spowodują - jest kluczem, do powrotów masowych. A może nawet i wcześniej, jeżeli powstanie projekt w opozycji o naprawie RP, czyniacy z Polski kraj dla Polaków, jak to juz wspominałem "od kołyski do grobowej deski".
W końcu nasi rodacy, często goszczą i pracują w innych państwach. Napewno zauważają porównawczo różnicę i nędzę, jaką funduje im polska chlewnia. Napewno nieco dociekliwsi, orientują się, jaka tam jest "granica nędzy" - dotycząca minium zarobków i świadczeń socjalnych oraz podatków, i świadczenia innego bezpieczeństwa jak medycznego, edukacyjnego, emerytury, prawnego, mieszkaniowego, infra-struc-energy-trans...ect.
Polska "granica nędzy", powinna być na poziomie porównywalnym z "top" krajami europejskimi, i bazą do budowania ekonomi państwa. Dało by to pewną wiadomą, ile potrzeba by było złotówek w obiegu - ta waluta, daje stosunkowo łatwą możliwość kontrolną, na tym terytorium. Zdaję sobie sprawę, że ten projekt w tej chwili jest spóżniony co najmniej 25 lat. Rządy, począwszy od "Solidarnościowych", niczego nie czyniły (poza przekrętami) aby zbliżyć się do warunków klasy pracującej w europie, poza ambitną podażą octu, musztardy i kartek.
Dla uzdrowienia sytuacji rabunkowej klasy robotników, powinien powstać związek zawodowy "euro-solidarności". Aby nie podejmować pracy w państwach które nie dają tych samych warunków jak dla własnych obywateli. Co powinno być respektowane jak stoi w ich prawach pracowniczych. Bardzo szybko, dochody tych państw zaliczyłyby się do ekonomii "zielonych wysepek", republik bananowych. Co i tak ich czeka.

Dziwię się, że polskie związki zawodowe, nie zorganizowały jeszcze straków generalnych, o poprawę godności do życia - jest to też metoda, odsuwania wieprzków z koryta.
Pozdrowienia, z Nowym Rokiem Pomyślności, Zdrowia i Obfitości Łask Bożych. Robert

Lubomir - 28.12.13 14:55
Może sytuacja dojrzała do tego, że zabetonowanych na fotelach nieudaczników, należy tytułować: naczelny wieprz, główny wieprz, wicewieprz itd. Może to byłoby w stanie spowodować, że urzędy publiczne, do których uprawnieni są ludzie ambitni, o najwyższych kwalifikacjach moralnych i zawodowych, nie byłyby wciąż blokowane przez partyjno-związkowy beton, złożony z wciąż tych samych nierobów, sabotażystów, geszefciarzy i szabrowników. Może wówczas Polska przestałaby być zwijana a rozpocząłby się rozwój Polski. Może wówczas rodacy widząc dynamiczny rozkwit polskiej gospodarki, polskiego przemysłu i rolnictwa, zaczęliby z ochotą wracać do ojczyzny.

Lubomir - 25.12.13 20:01
Wcale nie potrzeba przykładu kajzera Franza Josefa. Nasz król Kazimierz Wielki też potrafił przebrać się w chłopskie ubranie i wmieszać się w lud, by poznać co doskwiera jego narodowi i w czym należy mu pomóc. W sytuacji gdy renegaci marzą o zbudowaniu w Polsce Drugich Niemiec, chyba nie warto podpierać się przykładem z jednego z krajów niemieckich

Wszystkich komentarzy: (3)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

29 Marca 1983 roku
Uruchomiono pierwszy komputer typu laptop


29 Marca 1937 roku
Zmarł Karol Szymanowski, polski kompozytor. Obok F. Chopina, uznawany za najwybitniejszego kompozytora (ur. 1882)


Zobacz więcej