Środa 24 Kwietnia 2024r. - 115 dz. roku,  Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 02.04.14 - 22:59     Czytano: [3463]

90 lat Lotnictwa Polskiego

............................................................................................................................

POLSKIE SKRZYDŁA



Dbając o zachowanie pamięci o wybitnych dokonaniach polskich lotników umieszczamy poniżej opowieści o ludziach polskiej awiacji - pilotach, oblatywaczach i konstruktorach, których dokonania zaciera nieubłagany czas. A było ich wielu.

Stanisław Latwis, przedwojenny pilot wojskowy i instruktor lotniczy, twórca melodii „Marsza lotników” mówił „Pilot, inżynier, tapicer, blacharz, w stolicy czy na cichym szybowisku, każdy kto choć o milimetr pcha naprzód lotnictwo – jest lotnikiem. Wszystko jedno czy będziemy głośni czy tylko codzienną, mrówczą pracą pchamy lotnictwo naprzód.”

Często ich nazwiska i czyny lepiej znane są poza granicami naszej Ojczyzny, ale i tam starsze pokolenie nie zawsze jest w stanie przekazać swym następcom wiedzę, która powinna trwać wśród Polaków i Polonii po wsze czasy.

Kierując się takim przekonaniem Oficyna Aurora rozpoczęła edycję książek o lotnictwie polskim, zatytułowaną POLSKIE SKRZYDŁA, które niniejszym polecamy naszym Czytelnikom, a które dostępne są na stronie
www.oficyna-aurora.pl

..................................................................................................................................


90 lat Lotnictwa Polskiego




Medal pamiątkowy wyemitowany w 90 rocznicę narodzin polskiego lotnictwa.



Pierwsze starty.
Od chwili gdy w 1903 roku, bracia Orville i Wilbur Wright po raz pierwszy wznieśli się w powietrze na skonstruowanym przez siebie aparacie, napędzanym silnikiem spalinowym, zapanowała era samolotu. Czy to sprawiła nasza sarmacka fantazja czy też wrodzona Polaków odwaga, dość że zainteresowanie u nas tą nową, nieznaną dotąd sztuką było zaskakująco duże. Komu nie zabrakło fantazji, a ponadto rozporządzał też pewną sumą pieniędzy, zabierał się nieodmiennie do konstruowania własnego aparatu latającego. Gdy w pojedynkę trudno było pokusić się o wielkie sukcesy zaczęto łączyć się w większe zespoły entuzjastów owładniętych tą samą pasją. W 1909 roku Stowarzyszenie Techników w Warszawie powołuje Koło Awiatorów, niedługo potem powstaje we Lwowie Galicyjskie Towarzystwo Lotnicze „Awiata”. Czesław Tański konstruuje samolot własnego pomysłu "Łątka". W lutym 1910 r. Adolf Warchałowski wykonuje pierwszy w Austrii lot na samolocie z pasażerem, a niedługo potem dokonuje oblotu samolotu własnej konstrukcji. W czerwcu 1910 r. na warszawskich Siekierkach odbył się start samolotu zbudowanego i pilotowanego przez Stefana Kozłowskiego. Pierwszy Polak, Bronisław Matyjewicz-Maciejewicz, otrzymuje w Aeroklubie Francji, dyplom pilota. W dwa miesiące później, ten sam pilot, bije wszechrosyjski rekord wysokości lotu, wynoszący 1200 m. W czerwcu 1910 r. odbył się w Budapeszcie Międzynarodowy Mityng Lotniczy, w którym jako oficjalny reprezentant Polski wystąpił właśnie Adolf Warchałowski. W Warszawie powstaje również Warszawskie Towarzystwo Lotnicze „Awiata” a wraz z nim warsztaty lotnicze umiejscowione w pobliżu późniejszego Lotniska Mokotowskiego. W latach I Wojny Światowej następuje prawdziwa eksplozja talentów lotniczych. Światowe annały zaczęły zapełniać się nazwiskami sławnych, polskich lotników. Pierwszy z Polaków nad Arktyką, pojawia się Jan Nagórski, już wtedy znany z poszukiwań wyprawy polarnej Siedowa. Sławny staje się Antoni Mroczkowski, pilot w służbie rosyjskiej, zwycięzca w 9-ciu pojedynkach powietrznych. Na froncie turecko-angielskim, nad Dardanelami i Morzem Egejskim, lata zdobywając powszechne uznanie, Ludomił A. Rayski. Na froncie włoskim, lata grupa Polaków w 34 Eskadrze austriackiej. Między innymi lata w tej eskadrze Janusz de Beaurain, późniejszy zastępca gen. Rayskiego w Dowództwie Lotnictwa. We Francji, w armii gen. Hallera, powstają eskadry lotnicze, pod dowództwem płk. Sergiusza Abżółtowskiego. Na froncie francusko-niemieckim, we francuskiej eskadrze myśliwskiej - Spadów, latają Polacy: pchr. Jan Raszewski i pchr. Stefan Pawlikowski - późniejszy dowódca Brygady Pościgowej. Oprócz wspomnianych już pionierów naszego lotnictwa wymienić należy także: Grzegorza Piotrowskiego - pilota ze szkoły pilotażu Bleriota we Francji, Henryka Segno - konstruktora szybowców i pilota, Michała Scipio del Campo - również ucznia szkoły pilotów Bleriota. Na długiej liście polskich pionierów lotnictwa nie powinno zabraknąć także Pawła Zołotowa, dyplomowanego lotnika z armii carskiej, który lata po II-giej wojnie światowej spędził w lotniczym Świdniku, tam własnoręcznie zrekonstruował znany pionierski samolot francuski „Farman” i brał wraz z nim udział w pokazach lotniczych.

U wrót niepodległości.
Zakończenie wojny światowej zbiegło się z odzyskaniem niepodległości przez Państwo Polskie, przy czynnym udziale Legionów i osoby ich Komendanta - Józefa Piłsudskiego. Działo się to 11 listopada 1918 roku i dzień ten obchodzony jest corocznie przez Polaków jako święto narodowe. Wodza Legionów i przyszłego I-szego Marszałka Polski, witały nieprzebrane tłumy Warszawian, a urzędująca dotychczas i ustępująca właśnie Rada Regencyjna przekazała całą władzę w jego ręce. Komendant Józef Piłsudski stał się od tej chwili faktycznym Naczelnikiem Państwa i rolę tę spełniał przez kilka następnych lat, aż do zakończenia wojny polsko-bolszewickiej w 1921 r. Według zapisków kronikarskich pierwszy lot bojowego samolotu z polskimi znakami rozpoznawczymi miał miejsce 5 listopada 1918 roku. Załoga w składzie: por.pil. Stefan Bastyr oraz por.obs. Janusz de Beaurain wystartowała z lotniska Lewandówka pod Lwowem na samolocie z namalowanymi biało-czerwonymi pasami na końcach skrzydeł. Dzień ten był przez wiele lat obchodzony jako Święto Lotnictwa Polskiego. Biało-czerwona szachownica, znak rozpoznawczy polskich samolotów wojskowych została po raz pierwszy użyta przez por.pil.Stefana Steca jako godło indywidualne. Jego samolot wraz z tym oznakowaniem został zauważony przez ówczesnego szefa Sekcji Żeglugi Napowietrznej M.S.Wojsk.- ppłk. Hipolita Łossowskiego, a ten z kolei rozkazał wprowadzić go jako obowiązujący znak rozpoznawczy dla wszystkich polskich samolotów. Zanim wykonano wspomniany już lot inauguracyjny, lotnicy polscy z armii zaborczych, przewidując dalszy, pomyślny dla Polski bieg wypadków, samorzutnie zajmowali lotniska wraz z znajdującym się tam sprzętem lotniczym i pomocniczym. I tak: w dniu 31 października 1918 r. w Krakowie władzę przejęła Polska Komisja Likwidacyjna. Rozbrajaniem wojsk austriackich zajął się późniejszy generał Bolesław Roja, a na lotnisku Rakowice prym wiódł kpt.pil. Roman Florer, dotychczasowy dowódca eskadry lotnictwa austriackiego. W dniach 3 - 5 listopada Polacy opanowali lotnisko Lewandówka we Lwowie. Por. Wiktor Robotycki wraz z grupą POW-iaków przejął samoloty na lotnisku Hureczko pod Przemyślem, ppor. Wiktor Ryl w podobny sposób opanował lotnisko w Lublinie. W Warszawie ppłk.pil. Hipolit Łossowski zmusza władze niemieckie pod groźbą użycia siły zbrojnej do przekazania Lotniska Mokotowskiego w jego ręce. Lotnisko Ławica w Poznaniu zostało zdobyte w styczniu 1919 r. w czasie Powstania Wielkopolskiego. Grupą żołnierzy atakujących lotnisko dowodził sierż.pil. Józef Mańczak. Już 7 stycznia 1919 r. polskie samoloty ukazały się nad Poznaniem. Na wszystkich wspomnianych lotniskach polscy lotnicy przejęli dość dużą ilość samolotów (ponad 200 samolotów i ok. 200 silników zapasowych) jednak ich stan techniczny pozostawiał wiele do życzenia i tylko niewielki procent tego sprzętu udało się uruchomić. Był to początek polskiego lotnictwa, jakże skromny, niemniej poparty tak wielkim entuzjazmem całego społeczeństwa, że niwelowało to wszelkie braki i niedostatki. Wraz z powstawaniem polskiego lotnictwa wykrystalizowało się również jego dowództwo. 14 listopada 1918 r. powstała Sekcja Żeglugi Napowietrznej działająca w składzie powstającego Ministerstwa Spraw Wojskowych. Pierwszym kierownikiem tej sekcji został ppłk.pil. Hipolit Łossowski.

W walce z nawałą bolszewicką.
Pierwsze dni niepodległości, przepełnione były euforią i nadzieją, że nic już nie stanie na przeszkodzie by Państwo Polskie po 123 latach niewoli rozpoczęło swój wolny i niczym nie zakłócony byt. Niestety, nie dane nam było długo cieszyć się spokojem. Na Wschodzie i Południu gromadziły się groźne chmury zagrażające całości naszych granic. Polacy z całą zaciekłością stanęli murem, by bronić ojcowizny przed agresywnymi sąsiadami. W 1919 r. toczono zacięte walki z Ukraińcami. Tereny na wschód od Bugu, jako rdzennie polskie, zajmowały nasze wojska od początku 1919 r., po opuszczających je oddziałach niemieckich. Siłą rzeczy ścierały się one nieustannie z bolszewikami w drobnych stosunkowo bojach. Identyczne działania prowadziła Armia Czerwona, która zgodnie z dyrektywami Lenina, szła na zachód aby „udzielić pomocy” garnącym się do bolszewickiego „raju” krainom tam leżącym. Lenin miał na myśli Białoruś i Ukrainę. Zagarnięcie tych ziem było tylko preludium sowieckiej ekspansji. Po zgnieceniu Polski masy czerwonoarmistów miały rzucić się na Zachód. Polska, kolejny raz w historii stała się przedmurzem wolnego świata. W bohaterskich działaniach przeciw nawale bolszewickiej w 1920 roku, niebagatelną rolę odegrało powstające lotnictwo. Świeżo zorganizowane eskadry, na zdezelowanym, zdobycznym, łatanym domowym sposobem sprzęcie, szły natychmiast w bój, by ratować łamiący się front i śledzić ruchy przeciwnika, co na tak rozległym bronionym obszarze miało kapitalne znaczenie. Do powstających na miejscu w kraju jednostek lotniczych dołączały oddziały przedzierające się do ojczyzny z różnych stron Europy, a nawet Ameryki. Z Odessy, wraz z IV dywizją strzelców gen.Żeligowskiego, przedostała się 10 Eskadra pod dowództwem por.pil.Ludomiła Rayskiego. Z okolic Bobrujska przybywa I-szy Polski Oddział Awiacyjny pod wodzą ppłk.Abakanowicza. Z Francji przybywa błękitna armia gen. Józefa Hallera wraz ze znaczną ilością sprzętu lotniczego oraz własną szkołą pilotów. W sumie armia gen. Hallera dysponowała kompletnie wyposażonymi 6-cioma eskadrami wywiadowczymi i jedną myśliwską. Z Francji przybywają też piloci, ochotnicy amerykańscy, których przywiódł późniejszy generał lotnictwa Stanów Zjednoczonych, kpt.pil. Merian Cooper. Zapragnął on spłacić dług wdzięczności narodu amerykańskiego wobec tych Polaków, którzy brali udział w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Z ochotników tych utworzono słynną 7-mą Eskadrę, która przyjęła za patrona Tadeusza Kościuszkę i stała się najwaleczniejszą jednostką lotnictwa polskiego. W składzie tej eskadry znalazło się ogółem 17 pilotów amerykańskich. Oto ich nazwiska: mjr.pil. Cedric Faunt-le-Roy (d-ca.), kpt.Merian Cooper (z-ca.), kpt.George Crawford, Arthur Kelly, por.Elliot Chees, Carl Clark, Edward Corsi, Carl Evans, Thomas Garlick, Edmund Graves, John Maitland, MacCallum, Kenneth Murray, Edwin Noble, Hormon Rorison, Kenneth Shrewsbury i John Speaks. Por.pil.Elliot Chees zaprojektował godło eskadry, słynne skrzyżowane kosy kościuszkowskie z krakuską i trzynastoma gwiazdami w tle. Odznakę tę odziedziczyła później 111 Eskadra Myśliwska, a następnie legendarny dywizjon 303. Amerykańscy piloci weszli do akcji w kwietniu 1920 r. Piloci amerykańscy jak i polscy od świtu do zmierzchu byli w boju i z najwyższym poświęceniem wspierali akcje naszych oddziałów. W czasie Bitwy Warszawskiej, w dramatycznej sytuacji, gdy w lukę między polskimi oddziałami wlała się masa kawalerii Budionnego, lotnictwo znów uratowało sytuację, a 7-ma Eskadra zyskała miano najwaleczniejszej. Por.Ludomił Rayski jako komendant Wyższej Szkoły Pilotów w Ławicy zajął się samorzutnie organizowaniem eskadry niszczycielskiej. Nadano jej numer 21 i wraz z nią, jako jej dowódca, Rayski udał się na front, gdzie wraz ze swoimi pilotami, zyskał sławę najlepszego pilota-niszczyciela. W składzie polskiego lotnictwa w dniach wojny polsko-bolszewickiej 1919-1921 walczyło łącznie 20 eskadr. W eskadrach tych latali i walczyli - żołnierze z zawodu - bohaterowie z konieczności - a piloci z powołania. Wypełniali najtrudniejsze zadania bojowe, które niejednokrotnie przerastały ich możliwości techniczne i umiejętności. Latali na starym, rozsypującym się sprzęcie, z cherlawymi, kichającymi silnikami, zacinającymi się karabinami, bez uzupełnień personelu i samolotów i bez możliwości poważniejszego remontu. Często ginęli, zbyt często... a jednak na przekór wszechświatowej rewolucji zwyciężyli. Bohaterskie zmagania wszystkich naszych wojsk i czyny poszczególnych żołnierzy czy lotników sprawiły, że bolszewicy zostali zatrzymani na linii Wisły. W liczbie tych, o których nasza wdzięczna pamięć nie powinna nigdy zaginąć, oprócz wspomnianych już sławnych lotników polskich oraz amerykańskich wymienić należy choć niektórych z pozostałych dramatis personae, a wśród nich: Stefan Bastyr, Augustyn Domes, Tadeusz Grochowalski, Eugeniusz Guttmejer, Adam Haber-Włyński, Ludwik Idzikowski, Wacław Iwaszkiewicz, Stanisław Jakubowski, Kazimierz Jesionowski, Władysław Kalkus, Jerzy Kossowski, Gustaw Macewicz, Wacław Makowski, Janusz Meissner, Antoni Mroczkowski, Piotr Niżewski, Stanisław Pawluć, Stefan Pawlikowski, Camillo Perini, Wiktor Pniewski, Stanisław Skarżyński, Aleksander Seńkowski, Aleksander Serednicki, Julian Słoniewski Bolesław Stachoń, Józef Szyfter, Jerzy Weber.

Dwudziestolecie sukcesów.
Jako pierwszy na europejskich trasach rajdowych po zakończeniu działań wojennych przeciw bolszewikom pojawił się właśnie Ludomił Rayski w Alpen-Rundflug, w 1922r. W 1925 r. ponownie daje znać o sobie wykonując wielki Rajd Śródziemnomorski na trasie Paryż-Madryt-Casablanca-Tunis-Ateny-Konstantynopol-Warszawa, długości 8000 km. W roku 1926, Bolesław Orliński z mech. Leonardem Kubiakiem, dokonał gigantycznego jak na owe czasy, przelotu rajdowego, Warszawa –Tokio - Warszawa /22.600 km. W 1928 roku, wykonano lot bez międzylądowania z Dęblina do Bagdadu. W sierpniu tego roku, Ludwik Idzikowski z nawigatorem Kazimierzem Kubalą, podejmują próbę przelotu północnego Atlantyku na samolocie Amiot 123. Po 31 godz. lotu zmuszeni są do wodowania. W roku następnym ponawiają próbę, tym razem lot kończy się tragicznie, ginie Ludwik Idzikowski. W 1929 roku, Wacław Makowski dokonuje udanego przelotu z Poznania do Barcelony na samolocie Lublin R-X, konstrukcji inż.Rudlickiego. Rok 1931 był wyjątkowo obfity w znaczące dla polskiego lotnictwa imprezy. Już w lutym, Stanisław Skarżyński wraz z inż. Markiewiczem, dokonuje wielkiego rajdu dookoła Afryki /25.777 km/ na samolocie PZL Ł-2. W tym samym czasie Bolesław Orliński, na samolocie PZL P-6 startuje za oceanem w American National Air Races w Cleveland. Zajął tam bezapelacyjnie pierwsze miejsce, demonstrując wspaniałą akrobację. Wrzesień, to popis Stanisława Karpińskiego, który wraz z Jerzym Suchodolskim, dokonał przelotu dookoła Europy, na samolocie Lublin R-X, trasą wiodącą z Warszawy przez Bukareszt, Konstantynopol, Rzym, Londyn do Warszawy. Sierpień 1932 roku to triumf polskiej załogi w Challenge w Berlinie. Pilot Franciszek Żwirko i inż.Stanisław Wigura, startując na samolocie RWD-6, zajęli zdecydowanie 1-miejsce. Był to największy, dotychczasowy sukces polskich skrzydeł. Niestety w dwa tygodnie później, obaj zwycięzcy giną śmiercią lotnika pod Cierlickiem w Czechosłowacji. Rok 1933 kojarzy się najczęściej ze słynnym przelotem Stanisława Skarżyńskiego przez południowy Atlantyk na maleńkim samolociku, RWD-5bis. Skok przez ocean, dokonany był w ramach rajdu Warszawa-Rio de Janeiro /17.885 km/. Sam lot nad Wielką Wodą, na trasie St. Louis w Senegalu do Maceio w Brazylii trwał 20 h 30min i liczył 3650 km. Za ten wyczyn Stanisław Skarżyński został odznaczony, przez FAI, medalem Bleriota. Sierpień 1934 roku to IV Międzynarodowe Zawody Samolotów Turystycznych "Challenge", zorganizowane przez Aeroklub RP. Udział wzięło 34 załogi z 5 krajów. Polskie lotnictwo sportowe odniosło bezprzykładny sukces. Po raz drugi w tej imprezie zwyciężyły polskie skrzydła, tym razem w dublecie. Pierwsze miejsce zajął Jerzy Bajan z mech. Gustawem Pokrzywką a drugie Stanisław Płonczyński z mech. Stanisławem Zientkiem. Polska miała i to szczęście, że na brak zdolnych konstruktorów lotniczych nie mogła narzekać. Wśród najsławniejszych byli: Zespół RWD /Rogalski,Wigura,Drzewiecki/, Zygmunt Puławski /PZL-6,7,8,11/, Stanisław Prauss /Karaś, Sum/, Wsiewołod Jakimiuk /PZL 24, „Jastrząb”, „Wilk”/, Jerzy Dąbrowski /„Łoś”, „Miś”/, Jerzy Rudlicki /R-X, R-XIII/, Ryszard Bartel /szkolne BM-4/ oraz wielu innych zdolnych inżynierów.

W Kampanii Wrześniowej.
1 września 1939 roku, o godz. 4.45, wojska Niemiec hitlerowskich, uderzyły koncentrycznie z trzech stron na Polskę. Bitwa o polskie niebo wrześniowe stała się najpiękniejszą kartą, jaką zapisali lotnicy polscy na stronicach historii swojej Ojczyzny. Znany brytyjski pisarz i mąż stanu, Lord Russell of Liverpool, zmagania polskiego lotnictwa w kampanii wrześniowej skwitował w sposób następujący: „Bitwa powietrzna w Polsce przy tak przytłaczającej przewadze wroga była jedną z najznakomitszych i najodważniejszych w całej drugiej wojnie światowej”. Owego wrześniowego poranka wystartowało do boju ok.400 polskich samolotów, by spotkać w nierównym boju, ponad 1500 nowoczesnych maszyn Luftwaffe. Wydawać by się mogło, że polskie lotnictwo padnie w pierwszym impecie, jednakże, w/g opinii najpoważniejszych źródeł, kampania lotnicza w Polsce, kosztowała Niemców bardzo wiele wysiłku i nie była w żadnym wypadku spacerkiem, a krańcowo twardą walką. Luftwaffe straciła bezpowrotnie 564 samoloty oraz 539 osób personelu. Poziom wyszkolenia, głęboki patriotyzm i zaciekłość w walce polskich lotników nie da się z niczym porównać i przyniósł im nieprzemijającą sławę. Pierwszy na listę zwycięzców wpisał się młodziutki ppor. Gnyś z dywizjonu krakowskiego. W odległym Toruniu, ppor. Stanisław Skalski spuszcza na ziemię swój pierwszy, nieprzyjacielski samolot w tej wojnie. Jest to rozpoznawczy Henschel 126, załogę którego bierze osobiście do niewoli. Nad warszawskim niebem też trwa bój powietrzny. Klucz por.Gabszewicza w pięknym ataku spuszcza na ziemię pierwszego Heinkla, otwierając konto Brygady Pościgowej. Brygada do 6-go września zestrzeliła 42 samoloty npla, pięć dywizjonów armijnych w tym samym czasie zestrzeliło 83 samoloty nieprzyjacielskie. Z jednostek armijnych wyróżnić należy Dywizjon Poznański pod dowództwem mjr. Mümlera, Dywizjon Toruński z bohaterskim dowódcą kpt. Laskowskim i z takimi asami jak Stanisław Skalski, Tadeusz Rolski, Marian Pisarek czy Karol Pniak, oraz niewątpliwie Dywizjon Lwowski pod dowództwem mjr. Morawskiego, który wsławił się obroną Łodzi. W jego składzie walczyli tacy myśliwcy jak Czesław Główczyński, Jan Dzwonek, Tadeusz Koc czy Marian Domagała.
Pomimo wielkiej ofiarności i bohaterstwa polskich lotników, a może właśnie dlatego, straty nasze w wojnie 1939 r. były bardzo duże. Straciliśmy 325 samolotów, 234 ludzi personelu latającego, naziemnego około 300. W drugiej połowie tragicznego, polskiego Września niemiecki taran pancerny, toczył się na wschód, paląc i niszcząc wszystko po drodze. Nikt i nic nie mogło go już powstrzymać. To, że szczupłe siły polskie powstrzymywały napór wojsk niemieckich aż przez trzy długie tygodnie, należy przypisać bezprzykładnemu bohaterstwu i niezmierzonej determinacji żołnierza polskiego. Ten heroiczny opór trwałby zapewne dłużej, gdyby nie zdradziecki cios w plecy cofającej się armii polskiej, zadany w dniu 17 września 1939 r. przez Armię Czerwoną, która mimo wcześniejszych gwarancji pokojowych, szerokim frontem przekroczyła naszą wschodnią granicę.

„Turyści Sikorskiego”
Po klęsce, na fali bezprzykładnej krytyki Sanacji, wyrosła z antypiłsudczykowskiej opozycji administracja gen. Sikorskiego, który przejąwszy niemal całą władzę cywilną i wojskową w swoje ręce, ku zgorszeniu aliantów, rozpoczął od czystek w wojsku i obozów karnych dla domniemanych przeciwników politycznych. Na podstawie wspomnianej weryfikacji, której wykonawcą w lotnictwie był gen. Zając, wielu oficerom odmówiono prawa wstąpienia do armii polskiej, a niektórych skazano na obóz odosobnienia. Organizacja polskiej armii na terenie sojuszniczej Francji rozpoczęła się natychmiast po podpisaniu wojskowej umowy polsko-francusko-brytyjskiej. Część naszego personelu lotniczego przeniesiono niezwłocznie do Anglii, gdyż Francuzi nie zamierzali tworzyć naszych jednostek bombowych, a i dla wszystkich myśliwców też nie było miejsca w mających tworzyć się polskich dywizjonach. Na początku maja 1940 r. w polskim lotnictwie we Francji znajdowało się 6863 lotników. Armia ta została wydzielona jako samodzielny rodzaj broni pod nazwą Polskie Siły Powietrzne. W składzie PSP we Francji znalazły się następujące jednostki:

1/145 Dywizjon Myśliwski „Warszawski” dowodzony przez mjr.pil.Józefa Kępińskiego.

2-gi Dywizjon Myśliwski „Krakowsko-Poznański” pod dow. mjr. pil.Mieczysława Mümlera.
18 pilotów tego dyonu, podzielonych na 6 kluczy, pełniło służbę bojową w jednostkach francuskich.

3-ci Dywizjon Myśliwski pod dow. ppłk. pil. Leopolda Pamuły, szkolił się w Lyon-Bron i tylko część pilotów wzięła udział w walkach.

4-ty Dywizjon Myśliwski pod dow. mjr. pil. Eugeniusza Wyrwickiego, w trakcie szkolenia. Część pilotów wzięła udział w działaniach bojowych na froncie.

1-szy Dywizjon Rozpoznawczy pod dow. mjr. pil. Edwarda Młynarskiego, rozpoczął przeszkalanie na Potezach-63. Poza wymienionymi jednostkami działały we Francji jeszcze tzw. „klucze kominowe”, które organizowano z pilotów-ochotników, którzy nie mieli przydziału frontowego. Ogółem w kampanii francuskiej wzięło udział 136 pilotów myśliwskich, którzy zestrzelili 56 samolotów nieprzyjacielskich na pewno, 9 prawdopodobnie i 11 uszkodzili. Straty wyniosły łącznie 54 poległych w tym 32 pilotów. Po podpisaniu haniebnego zawieszenia broni przez marsz. Petain'a, szlak polskich lotników prowadził na Wyspy Brytyjskie, ostatni bastion Europy, dokąd wzywał ich rozkaz gen. Sikorskiego. Nasi lotnicy wykazali się kolejny raz wysokimi walorami bojowymi oraz świetnym wyszkoleniem, nabytym jeszcze w Polsce. Tak zakończył się drugi etap polskich lotniczych zmagań w II wojnie światowej, a rozpoczynał trzeci. Ciągnęli nasi lotnicy wszystkimi drogami do Anglii, z nadzieją w sercu, że może tam losy wojny potoczą się nieco odmiennie niż we Francji i być może tam padnie rozstrzygnięcie. Ciągnęli zdumieni również tym, że ta dumna do niedawna Francja, protekcjonalnie traktująca polskie uwagi o czyhającym niebezpieczeństwie niemieckim, padła w podobnie krótkim czasie jak Polska.

Bitwa o Anglię
5 sierpnia 1940 r. podpisano polsko-angielską umowę wojskową na podstawie której rozpoczęto organizowanie polskich jednostek lotnictwa, ale pewna część naszych pilotów, którzy wcześniej przybyli na wyspy brytyjskie, już latała operacyjnie w jednostkach brytyjskich. Bitwa o Anglię, która stała się języczkiem u wagi dalszych losów Europy, a być może również świata, już trwała. 19 lipca Adolf Hitler wydał polecenie przygotowania inwazji na Wyspy Brytyjskie. Aby tego dokonać należało zgnieść lotnictwo brytyjskie i osiągnąć stan bezwzględnego panowania w powietrzu. Marszałek III Rzeszy, Hermann Göring, zmobilizował potężne siły lotnicze, w skład których weszła 2-ga Flota Powietrzna feldmarszałka Kesselringa oraz 3-cia Flota Powietrzna feldmarszałka Sperrlego, wspomagana dodatkowo przez siły 5-tej Floty startujące z Norwegii. Liczebność powyższej armady ocenia się na około 2700 samolotów, w tym około 1300 bombowców różnych typów oraz drugie tyle myśliwców Me-109 i Me-110. Na przeciw tej potęgi, Królewskie Siły Powietrzne, wykrwawione w walkach na kontynencie, mogły wystawić zaledwie 700 samolotów myśliwskich. Produkcja sprzętu lotniczego nadążała za potrzebami frontu natomiast zaczynało brakować pilotów. Wybawieniem okazali się między innymi piloci polscy, którzy po upadku Francji przybyli gremialnie na „Wyspę ostatniej nadziei”. Początkowo dowództwo angielskie odniosło się do nich z dużą rezerwą, sądziło bowiem, że pilot, który w niespełna rok przegrał dwie kampanie musi być zdemoralizowany i nie przedstawia wielkiej wartości bojowej. Najbliższe tygodnie miały wykazać jak poważnie mylili się brytyjscy dowódcy. Polscy lotnicy pałali żądzą rewanżu za te przegrane, nie ze swojej winy, kampanie, a mieli niejeden porachunek z ludobójcami z „Luftwaffe”. Kiedy więc nareszcie, w krytycznym momencie dla Anglii, zostali wypuszczeni na wroga, dali pokaz nieprawdopodobnego wręcz zapału bojowego, co w połączeniu z nieprzeciętnym poziomem wyszkolenia i umiejętnością walki, przechylił szalę zwycięstwa na stronę brytyjską. Brytyjski premier czasu wojny, Winston Churchill, ocenę tych niesłychanie zaciętych zmagań powietrznych zawarł w tych oto kilku lapidarnych słowach, które przeszły do historii: Nigdy na polu ludzkich konfliktów, tak wielu, nie zawdzięczało tak wiele, tak nielicznym. To była prawda, gdyż po obu stronach konfliktu, decydującego o losach świata, brało udział zaledwie kilka tysięcy ludzi...
W bitwie o Anglię udział wzięły dwa polskie dywizjony myśliwskie: Nr 302 „Poznański, Nr 303 im.Tadeusza Kościuszki” oraz piloci polscy w jednostkach brytyjskich. Było ich 144. Zniszczyli w walce ponad 200 samolotów nieprzyjaciela, przy stracie 29 poległych pilotów. Czyny ich odbiły się głośnym echem w całym świecie i zaznaczyły początek nieprzemijającej chwały, która rozsławiła imię Polski po wsze czasy. Byli wśród nich: Arsen Cebrzyński, Stanisław Chałupa, Kazimierz Daszewski, Jan Falkowski, Witold Głowacki, Feliks Gmur, Aleksander Gabszewicz, Marian Pisarek, Antoni Ostowicz (pierwszy zwycięzca i pierwszy poległy), Zdzisław Henneberg, Witold Łokuciewski, Witold Urbanowicz, Jan Zumbach, Stanisław Skalski, Wacław Król, Czesław Główczyński, Franciszek Jastrzębski, Paweł Zenker, Adolf Pietrasiak oraz wielu innych świetnych pilotów, którzy w nie mniejszym stopniu przyczynili się do tego wspaniałego wyniku.

Jak husarska szarża.
Bitwa o Anglię była tylko niewielkim epizodem i wstępem do księgi sławy polskiego lotnictwa. Głośno zaczęło być o polskich lotnikach i następne dywizjony powstawały w szybkim tempie. Oprócz bombowych Nr 300 i 301, które powstały jeszcze w trakcie trwania Bitwy, następne dywizjony wypuszczano w bój bez zbytnich trudności. I tak kolejno powstawały inne nasze myśliwskie dywizjony: 306 „Toruński”, 308 „Krakowski”, 307 „Lwowski”, 309 rozpoznawczy im: Ziemi Czerwieńskiej”, 315 „Dębliński”, 316 „Warszawski”, 317 „Wileński”. W międzyczasie wchodzą do służby kolejne dywizjony bombowe: Nr 304 „Ziemi Śląskiej” i 305 „Ziemi Wielkopolskiej” im: Józefa Piłsudskiego. Jako ostatnie powstały : myśliwsko-rozpoznawczy 318 i Dywizjon Samolotów Artylerii Nr 663. Dywizjon Bombowy 301 poniósł tak dotkliwe straty w lotach na bombardowanie Niemiec, że przemianowano go na eskadrę i przeznaczono do lotów ze zrzutami nad kraje okupowane. Straty tam wcale nie były mniejsze, usamodzielniono zatem eskadrę, przeniesiono w rejon Morza Śródziemnego i nadano jej nr 1586. Tam eskadra latała m.in. nad Warszawę w czasie Powstania Warszawskiego. W lotach tych, ochotniczo udział brał gen.bryg.pil. Ludomił Rayski, najstarszy stopniem i wiekiem oficer aliancki, latający operacyjnie. Eskadrze nr 1586 przywrócono status dywizjonu oraz nadano przydomek „Obrońców Warszawy”. Utworzono też specjalną eskadrę dla uzyskania doświadczeń z afrykańskiego teatru wojny, wiosną roku 1943. Zaciąg był ochotniczy. Wyselekcjonowano 15 pilotów, dobierając obok doświadczonych asów również młodych, obiecujących lotników. Jednostka ta otrzymała nazwę Polish Fighting Team. Dowódcą zespołu został kpt.pil. Stanisław Skalski, a oficerem łącznikowym z dowództwem brytyjskim ppłk pil. Tadeusz H.Rolski. Wśród pozostałych znaleźli się: Wacław Król, Karol Pniak, Bronisław Malinowski, Kazimierz Sporny, Eugeniusz Horbaczewski, Bohdan Arct, Marcin Machowiak, Mieczysław Wyszkowski, Ludwik Martel, Maciej Drecki, Mieczysław Popek, Władysław Majchrzyk oraz Kazimierz Sztramko. W niedługim czasie piloci PFT zestrzelili więcej samolotów nieprzyjacielskich niż jakakolwiek inna jednostka na tym terenie, zyskując niezwykle chwalebne miano „Cyrku Skalskiego”. Startując zawsze w szóstkę, w ciągu kwietnia 1943 r. zniszczyli oni 25 samolotów npla na pewno, 3 prawdopodobnie oraz 9 uszkodzili. Personel latający naszych dywizjonów to młodzi, pełni zapału piloci, uskrzydleni sławą bojową myśliwców z Bitwy o Anglię. W święto narodowe Polaków, 3 Maja 1941 roku na froncie walki z Niemcami było już 13 dywizjonów Polskich Sił Powietrznych.

Gorzkie zwycięstwo.
8 maja 1945 roku podpisano akt bezwarunkowej kapitulacji hitlerowskich Niemiec, zakończyły się więc działania wojenne w Europie, tym samym zakończył się szlak bojowy polskich lotników. W tym momencie lotnictwo nasze składało się z 15 dywizjonów bojowych wraz z własną obsługą naziemną, warsztatami naprawczymi oraz dość dobrze rozwiniętym szkolnictwem lotniczym. Ta, wraz z wojskami lądowymi i Marynarką Wojenną, znaczna siła militarna, miała być zalążkiem naszej armii w wyzwolonej Ojczyźnie. Co z tych zamierzeń wyszło każdy Polak wie... W Jałcie, w sposób daleki od lojalności wobec sojusznika, który nie szczędził krwi w obronie wspólnych interesów, sprzedano nas w czerwoną niewolę na następnych 50 lat. Trzeba wspomnieć też lotników polskich, których znaczna liczba dostała się do niewoli sowieckiej po 17 września 1939 roku. Na podstawie układu Sikorski-Majski ok. tysiąca lotników przedostało się na Zachód, lecz niektórzy nie mieli tego szczęścia. Ci spoczywają w Lasku Katyńskim oraz innych miejscach mniej znanych. Gdy front sowiecki zbliżał się do linii Bugu, Stalin postanowił zorganizować polskie lotnictwo na swoim terenie, jako przeciwwaga dla słynnych już dywizjonów Polskich Sił Powietrznych. Powstał zatem 1 pułk myśliwski „Warszawa” na samolotach Jak-1, następnie po wkroczeniu na tereny dzisiejszej Polski utworzono 2 pułk nocnych bombowców na samolotach Po-2 oraz 611 pułk szturmowy na samolotach Ił-2. Całość stanowiła 1 dywizję lotniczą LWP. W sierpniu 1944 roku dywizja liczyła 106 samolotów bojowych. W jednostkach tych latali również Polacy choć dowódców wszystkich szczebli mieli sowieckich. Podobnie jak ci na Zachodzie też walczyli i ginęli. Pomimo, iż ich szlak bojowy trwał tylko kilka miesięcy, oni również godni są naszej pamięci. Szczególnie godnymi naszej pamięci są lotnicy, którzy zostali skazani na karę śmierci w sfingowanych procesach po tzw. wyzwoleniu. Byli to: Bernard Adamecki, August Menczak, Józef Jungraw, Władysław Minakowski, Szczepan Ścibor i Stanisław Michowski. Wyroki wykonano. Najsławniejszy polski pilot czasu wojny – Stanisław Skalski – w celi śmierci przesiedział kilka lat. Uszedł z życiem na fali przemian w 1956 roku. Obrosła już legendą, heroiczna postawa jaką wykazali polscy lotnicy na wszystkich frontach II wojny światowej daje nam prawo, a przede wszystkim święty obowiązek zachowania ich bohaterskiej historii w naszych sercach i umysłach.

Jerzy Wypiórkiewicz
10.11.2009

Wersja do druku

Kepinski - 16.06.16 20:41
Jestem krewnym sp.plk.pil.RAF.Jozefa Kepinskiego,jednego z najlepszych polskich pilotow mysliwskich w okresie przedwojennym.Dowodcy slynnej 111 Eskadry Mysliwskiej im.Tadeusza Kosciuszki.Dowodcy jednego z dywizjonow mysliwskich 1Pulk.Lotniczego w Warszawie.Szefa wyszkolenia pilotow mysliwskich w Deblinie.Dowodcy jedynego polskiego dywizjonu mysliwskiego tzw.Warszawskiego 1/145.Kawalera Krzyza Virtuti Miltari.W Anglii polski oficer lacznikowy przy brytyjskich Silach Powietrznych w Reading.Szef wyszkolenia polskich pilotow mysliwskich w Anglii w 1945 roku.Dowodca kilku polskich szkol lotniczych przy RAF.Pracownik Inspektoratu Polskich Sil Powietrznych w Anglii.Z powazaniem Andrzej Kepinski.

Lubomir - 03.04.14 11:14
'Reformatorzy'-stypendyści niemieckich fundacji rządowych mieli chęć 'zreformować' Wyższą Szkołę Lotniczą w Dęblinie, żeby po niej zostały tylko rujny zdemolowanych zabudowań, jak w przypadku polskich stoczni, fabryk maszyn i podobnych inwestycji. A przecież ta perła wśród polskich uczelni, powinna ksztalcić nie tylko pilotów dla Polski ale i dla ościennych krajów. Rosjanie czy Izraelczycy resort wojskowy obsadzają wojskowymi z największym militarnym doświadczeniem. U nas kadry dobierane są spośród arcyignorantów sztuki wojskowej. Czasami ta zabawa pachnie wręcz przedszkolem. Czy nie jest to wyższa forma sabotażu?. Imbecyl z doklejonym uśmiechem zniszczy wszystko a nie obroni niczego.

Jan Orawicz - 03.04.14 3:10
Tę piękną wiedzę o polskich lotnikach na polskim niebie w 1939 r zamazywał czerwony okupant Polski. Jako dzieciak uciekający w 1939 r z rodzicami z Pomorza do Warszawy, widziałem pod Warszawą osiadł na przydrożnym polu
bojowy polski samolot,którego musiał lotnik sprowadzić na ląd z braku paliwa.. Jak lotnicy z goryczy płakali na klęczkach przed swoim samolotem,którego postanowili puścić z dymem,by się nie dostał w łapy Niemców,którzy już byli dość blisko. Z samolotu zabrano amunicję do karabinu pokładowego i po
obłożeniu go słomą z pobliskiego polnego stogu samolot został podpalony.
Maszyna płonęła z ludzkim rozpłakany pierścieniu. Ja też z bratem i dwoma siostrami, płakałem za ginącym w płomieniach samolotem. Mama z Tatą także
byli zapłakani. Ale wnet musieliśmy się kryć przed seriami kul wystrzeliwanych
do nas uciekinierów przez niemieckie ryczące samoloty. Muszę dodać,że artykuł jest doskonały!! Zapewne skusi sporo czytelników,ponieważ znajomość polskiego lotnictwa i jego udział w bitwie aż z dwoma kolosami,które wtedy
rzuciły się na nasza Ojczyznę ledwo odbudowaną po 123 latach niewoli.Ale
cecha bandytów jest taka jaką ją wtedy pokazali. To nic nie znaczy,że napadnięte przez nich państwo,było od nich sporo razy mniejsze. Ważne było,że go zabili i obrabowali To jest prawdziwa miara bandytyzmu,którego do
tej pory się nie wstydzą i nie myślą spłacić Polsce to co zrabowali,spalili i
zamordowali! Oto kultura naszych sąsiadów. Jak im się na to wskaże, to jeszczsą bardzo obrażeni!! A nawet grożą ponownym napadem. Może nie mam racji? Co kilka tygodni temu rzekł wysoki urzędnik Putina?! Proszę jaki
humanitaryzm naszego wschodniego kolosa,sięgającego aż po Chiny...
Pozdrawiam

Wszystkich komentarzy: (3)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

24 Kwietnia 1952 roku
W Polsce wprowadzono obowiązkowe kontyngenty na mleko.


24 Kwietnia 1915 roku
Rozpoczęła się rzeź Ormian w Turcji.


Zobacz więcej