Czwartek 28 Marca 2024r. - 88 dz. roku,  Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 03.05.14 - 21:29     Czytano: [3769]

Dział: Głos Polonii

Przytulam wspomnienia






Danuta Duszyńska nick „australijka” – poeta, podróżnik – od 1991r. mieszka w Perth - w Zachodniej Australii




Coraz częściej zaglądam do starych, zniszczonych albumów. Uwielbiam patrzeć na fotografie z lat dzieciństwa i młodości, z czasów, które mają niezaprzeczalny czar i powab. Przytulam je do serca i z ogromnym sentymentem pielęgnuję. Pragnę, aby moje wspomnienia pozostały jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne, najdroższe. To pamiątka dla moich potomnych. Moje dzieci mają wiele własnych wspomnień z Polski, ale moi wnukowie urodzili się już na ziemi australijskiej, więc pragnę im przybliżyć obraz korzeni, pochodzących z mojej Ojczyzny. Niedawno w pięknej formie książkowej wydałam album rodzinny pod tytułem „Korzenie” i na gwiazdkę podarowałam go swoim dzieciom. Znajdują się tam nasze rodzinne zdjęcia, począwszy od czasów dzieciństwa i młodości, a potem już razem z naszymi dziećmi i wnukami. Album można obejrzeć za pomocą linku:
http://store-au.blurb.com/my/books/4521032-korzenie-album-rodzinny

Jestem w trakcie pisania sagi rodzinnej - prawdziwej historii rodu, gdzie spisuję nie tylko własne wspomnienia, ale również wspomnienia rodziców, odkąd zdołałam zapamiętać. Pierwszą część sagi, {obejmującą lata 1910 tj. od roku, w którym urodził się mój ojciec Aleksander do roku 1968, w którym poślubiłam swojego nieżyjącego męża Stanisława}, już ukończyłam. Planuję dwie następne części zakończyć z końcem następnego roku. Jeszcze nie zdecydowałam, czy książki te będą publiczne, czy zostaną tylko pamiątką dla rodziny. Nadany tytuł „Twarzą pod wiatr” wskazuje na trudną drogę pokoleń. Trzeba było ich ogromnej siły i samozaparcia, aby stawiać czoła przeciwnościom losu. Ja sama urodziłam się po drugiej wojnie światowej i mieszkałam z moimi rodzicami i siostrami w małych wioskach – najpierw w Popowie Kościelnym, a potem w Popowie Parcele. Nie da się porównać mojego trudnego dzieciństwa do czasów obecnych, nie mniej jednak nie zamieniłabym go na żadne inne. Do dziś słyszę szum klonów za rogiem naszego domu, śpiew ptaków, zapach grzybów w lesie. Dzisiaj odbudowany nasz dom zmienił wygląd i nie ma już owego ongiś stojącego w miejscu zegara. Pani Jakubowska – naoczny świadek historii mówiła do mnie:

„Pani, wszyscy pytają mnie o ten zegar, jak wyglądał, a ja na to: Tomaszewianki (moje nazwisko panieńskie) powinny wiedzieć, bo tu mieszkały”.

Zegar umieszczono na budynku folwarcznego budynku – zlokalizowanego naprzeciwko pałacu, aby jego mieszkańcy widzieli, która jest godzina. W czasie wojny zarówno pałac, jak i budynki folwarczne zostały zniszczone, również ów zegar. Budynek odbudowano, jakby na skróty, ucięto podwyższony dach z owym pięknym zegarem. Dzisiaj mój dawniej zniszczony dom tak wygląda:




Do teraz wkładam w swoje wspomnienia bukiety polnych kwiatów – niebieskich chabrów i fioletowych powojów. Widzę siebie - kilkuletnią dziewczynkę, karmiącą żółte kurczęta, posiekanym na twardo jajkiem i zieloną trawą z wyciętych na pastwisku kwadratów oraz kaczki, dla których zbierałam rzęsę z pobliskiego stawu. Biegałam też z krową do pobliskiego lasu, gdzie trawa zielona i obfita, a po zajęciach szkolnych nad rzekę, zarzucając na wodę własnoręcznie zrobioną przez ojca z giętkiej leszczyny - wędkę na muchę.



Rzeka Bug w Popowie

Razem z innymi rówieśnikami odkrywałam tajemnice zniszczonego po wojnie neogotyckiego pałacu z XVIII wieku - w Popowie Parcele. Dwa lata temu w miałam przyjemność gościć w najpiękniejszej - złotej sali - pięknie odrestaurowanego budynku - w nagrodę za wspomnienia, które wysłałam do komendanta ośrodka szkoleniowego. Z tej wizyty powstała książeczka – album, połączony ze wspomnieniami z czasów z dzieciństwa pt. „Zagraj mi grajku poeto. W albumie znajdują sie głównie zdjęcia obecnego pałacu, ale jest też fotografia zniszczonego pałacu z czasów mojego dzieciństwa.
Oto link:
www.blurb.com/books/3662219-zagraj-mi-grajku-poeto



Fotka zniszczonego pałacu z lat mojego dzieciństwa



A tak wygląda pałac dzisiaj



Zdjęcie odbudowanego pałacu neogotyckiego w Popowie Parcele 2012 rok

Będąc tam nie omieszkałam, aby pójść tą sama drogą, która chodziłam do szkoły podstawowej w Popowie Parcele. Jak tam teraz pięknie. Na miejscu dawnych pól wybudowane ekskluzywne domki warszawiaków, szukających schronienia w tym niezwykle urokliwym zakątku Polski, gdzie nieopodal las i rzeka Bug. W Popowie Kościelnym, jak sama nazwa wskazuje – najpiękniejszym obiektem jest murowany kościół, a w nim obraz cudownej matki boskiej popowskiej (warto tu przeczytać o historii tego cudownego obrazu).



Zdjęcie historyczne biskupa Turowskiego z 1926 roku.



Moja fotka kościoła w Popowie Kościelnym z 2012 roku

W tym kościele odbył się mój chrzest, komunia oraz bierzmowanie. Tutaj moje siostry składały przysięgę małżeńską. Nigdy nie zapomnę pasterek i mocnych głosów męskich w noc wigilijną, kiedy rozlegała się kolęda „Bóg się rodzi” oraz tradycyjnych obchodów wielkanocnych. Niezapomniane odpusty na dzień świętej Anny 26 lipca – stragany pełne pierścioneczków, zabawek, kolorowych szklanych domków, piłeczek jojo... Chociaż w domu „nie przelewało się” na odpust zawsze i ja i moje siostry dostawałyśmy pieniądze od rodziców, bo jakże inaczej... A po mszy całe rodziny biwakowały na pastwisku za kościołem. Kobiety przynosiły kosze jedzenia dla rodziny. Mogło brakować chleba w dzień powszedni, ale na odpust było go pod dostatkiem. Wieczorem w budynku straży pożarnej odbywały się potańcówki. Mama zabierała mnie ze sobą, bo sama kochała muzykę. Moje siostry „podlotki” oglądały się już za chłopcami, a mama chciała zobaczyć, jak się bawią jej córki. Naprzeciwko kościoła znajduje się stary budynek, w którym było mieszkanie i szkoła Pana Dawidczyka - ówczesnego kierownika szkoły. Szkoła została przeniesiona, a my - dzieci szkolne nadal uprawialiśmy grządki kierownika. Każda klasa miała pod opieką swoje „zagonki”. Gdzie warzywa wyrosły najpiękniej - ta klasa dostawała najlepszą ocenę. Teraz sobie myślę, że mimo tego, że kierownik miał określony zysk - to jednak przybliżył dzieciom praktyczną wiedzę przyrodniczą.

Nie omieszkałam też zajrzeć do obecnej szkoły podstawowej imienia Kazimiery Augustynowicz:



(fotka z internetu)

Na miejscowym cmentarzu z moja starsza siostrą – szukałyśmy miejsca, gdzie kiedyś była pochowana nasza maleńka siostrzyczka - Irenka. Maleńki grobek wyparły duże pomniki... Żal, że historia zaciera ślady. Chodząc po cmentarzu znalazłam grób dawnego proboszcza i mojego nauczyciela religii. Znalazłam też swoją koleżankę Emilkę z domu Gajewska - z lat dzieciństwa.

Uwielbiam patrzeć na fotografie z czasów mojej młodości. Wtedy wszystko było dla nas możliwe, mieliśmy głowy pełne pomysłów i cudownych planów na przyszłość, gdzie studia, wspaniała kariera zawodowa, idealne małżeństwo, dzieci, dom z ogródkiem i koniecznie - romantyczna miłość, taka, jak we filmach. Któż wtedy myślał o upływającym czasie? Życie korygowało zapędy młodzieńczej wyobraźni, stawiając poprzeczki i wyzwania. Drogi nastolatków rozbiegły się, każdy - jak umiał - budował sobie swoje gniazdko. Urwały się kontakty, ale na zawsze pozostały z tego okresu najcudowniejsze wspomnienia. Czasem po wielu latach udaje się nam odnaleźć siebie, pochwalić dorobkiem życia i powspominać. Padają wtedy nagminne pytania – „a pamiętasz?”

Pamiętam, tamte chwile pamiętam bardziej, niż to, co robiłam wczoraj.



Fotka z lat mojej młodości



A to nasza ósemka dziewcząt zamieszkałych już w nowym internacie przy Zespole Szkół Ekonomicznych w Mińsku Mazowieckim

Obiecywałyśmy sobie, że będziemy się kontaktować i spotykać. Niestety jedna z dziewcząt - Krysia Prywata (u góry pośrodku) już nie żyje. Z kilkoma udało mi się skontaktować, porozmawiać, powspominać. Basia Jadaś z domu Kołakowska napisała do mnie w e-mailu: „wiesz, przez lata pracowałam z wieloma ludźmi - byli serdeczni i mili, ale nigdy nie było tyle radości i spontaniczności, co kiedyś w naszej szkole”. Niedawno spotkałam moich szkolnych przyjaciół - Krysię i Wieśka Gajowniczek. Oboje chodzili do tej samej klasy, a o tym, że mają się ku sobie, dowiedziałam się przed samą maturą. Wydawali mi się bardzo różni, a mimo tego przeżyli ze sobą całe życie, mają cudownych - dzieci i wnuków. Widać, że kochają się i szanują. Tak bardzo żałuję, że spotkaliśmy się w niesprzyjających okolicznościach, aby na dłużej przytulić nasze wspomnienia. Wspólnie z nimi odwiedziliśmy dom Janeczki Woźna z domu Kołak, zamieszkałej w Siedlcach. Niestety, nie zastaliśmy ani jej, ani jej małżonka w domu. Zostawiłam pod drzwiami czasopismo E-sztuka ze swoimi wierszami i numer swojej komórki. Zadzwoniła. Ma taki piękny głos, jak kiedyś. Może się spotkamy w sierpniu w Krakowie, kiedy znowu odwiedzę kraj swoich wspomnień. Bardzo żałuję, że nic nie wiem o Basi Kałowskiej. Natomiast o innych koleżankach dowiedziałam się od uczestniczek zjazdów szkolnych.



Niedawno, będąc w Polsce, odwiedziłam swoją dawną szkołę - Zespół Szkół Ekonomicznych w Mińsku Mazowieckim, przy ulicy Kazikowskiego, za bramą której pozostała nasza młodość, zapał i niezrealizowane marzenia. Z pobytu otrzymałam w prezencie trzy piękne wydania książkowe o przeszłości i teraźniejszości szkoły oraz wiersz nieżyjącej polonistki Pani Marii Żakiewicz pt. „Oda do miłości”, własnoręcznie przez Nią podpisany w 1991r. Wiersz oczywiście napisany w trendzie dawnej pięknej klasyki.

Dowiedziałam się, że nadal kilku moich dawnych wykładowców żyje, w tym moja wychowawczyni klasy i nauczyciel języka angielskiego - Pani Profesor Frelak. Poszperałam w prasie i wpadła mi w rękę fotografia par z uroczystości pięćdziesięciolecia pożycia małżeńskiego, a na niej moja wspaniała wychowawczyni wraz z małżonkiem.

Żyje też profesor księgowości – Pani Jadwiga Małachowska, prowadząca ongiś wraz z uczniami sklepik uczniowski. To ona zaproponowała nam, abyśmy w przerwie Walnego Zgromadzenia ówczesnego PZGS „SCh” – zagrali „Moralność Pani Duskiej”. To ja byłam Dulską, a Zbyszkiem (synem Dulskiej) – Wiesiek Gajowniczek. Nie mieliśmy żadnych dekoracji, ale i tak nasze teatralne spontaniczne występy zostały nagrodzone gromkimi brawami.



Spotkanie absolwentów po latach ( z wychowawczynią mojej klasy Panią Wacławą Frelak)

Oglądając dawne sale wykładowe, parapety pełne białych kwiatów doniczkowych (ongiś pieczołowicie hodowanych przez Pana Profesora Charasymowicza), salę gimnastyczną, w której pisałam maturę - bardzo się wzruszyłam. Ze łzami w oczach przyglądałam się młodzieży i nie mogłam wprost uwierzyć, że tak niedawno ja sama uczestniczyłam w takim gwarnym i wesołym środowisku szkolnym. Dzisiaj zaglądam do facebooka na stronkę internetową mojej szkoły i podziwiam piękne fotografie i filmiki video z tradycyjnych studniówek. Oto jedno z nich:



My nie mięliśmy tak pięknego wystroju, ponieważ poloneza tańczyliśmy w sali gimnastycznej, nie mniej z niezwykłą dumą wspominam, kiedy wszystkie klasy i nauczyciele podziwiali naszą dekorację.

Na scenie ogromny plakat w postaci polskiego banknotu stu złotowego, symbolizujący pozostałe sto dni do matury i obniżony sufit z zawieszonymi różnokolorowymi parasolami ... Mnóstwo ciekawych plakatów, rysunków. I wspaniała zabawa. Towarzyszyła nam grupa chłopaków z SGPiS – u z Warszawy.
Co warto zapamiętać, to nasze roześmiane twarze.



Grupka z naszej klasy – Henio Głuchowski (ułomny chłopiec) – najlepszy z matematyki - już nie żyje.

Będąc w Polsce zawsze odwiedzam malownicze miasteczko u zbiegu Narwi i Bugu – Serock.



Serock n/Narwia, ul. Pułtuska

To miasteczko jest mi bardzo bliskie z wielu powodów. Tu w piękny majowy poranek 1948 roku przyszłam na świat, tutaj ukończyłam siódmą klasę szkoły podstawowej, w końcu tutaj rozpoczęłam pierwszą pracę zawodową, wyszłam za mąż i urodziłam pierwszą córeczkę. Mam co wspominać z tego okresu, bo to przecież lata mojej młodości i pierwszych doświadczeń w pracy zawodowej. Do dzisiaj znajduje się tu budynek dawnej gminnej spółdzielni, wykupiony przez bank i przeznaczony do rozbiórki. Żal serce ściska, że kolejny ślad mojej młodości wkrótce zniknie. Tak, jak i sami ludzie... Coraz więcej z nich na lokalnym cmentarzu. Oglądam fotografię byłych pracowników gminnej spółdzielni - wycieczki w góry. Wielu z fotografii już dzisiaj nie ma. A ja sama? Wówczas taka młoda, szczupła dziewczyna. Dzisiaj chwytam się ostatniej deski ratunku - swoich wspomnień. Pragnę je uwiecznić.

Kolejnym miastem, które odwiedziłam parę razy - to Nowy Dwór Mazowiecki, gdzie mieszkałam przez wiele lat i pracowałam aż do wyjazdu do Australii, czyli do 1991 roku. Tam przyszła na świat moja druga córeczka, tam pracowałam w powiatowym związku gminnych spółdzielni i w spółdzielni mieszkaniowej. W mieście tym zostawiłam dobre i złe wspomnienia - trudny okres zmagania się z trudną sytuacją w kraju, kiedy mięso, cukier i buty były na kartki, a kolejkę do sklepu zajmowało się już wieczorem dnia poprzedniego. Ale i tak w trudnym okresie nie dawaliśmy się jakoś. Może dzięki takim ludziom, którzy nie pozwalali się zastraszyć i zamiast wyciętych z kartki 20 dkg – ważyli kilogram mięsa, czy wędliny. Z miastem tym wiążę swoje sukcesy zawodowe, podnoszeniem kwalifikacji, w końcu stoczenia wraz z innymi koleżankami i kolegami z pracy naszej własnej rewolucji. Był to bunt przeciwko korupcji, nadużywania władzy dla własnych korzyści. W tym mieście moje córki ukończyły szkołę podstawową i średnią i tutaj mieszkali moi rodzice aż do śmierci, tj. do grudnia 1999 roku. Zmarli oboje w grudniu, pewnie nie chcieli narażać mnie na dodatkowe koszty, związane z przylotem na ich pogrzeb. Trudno mi było żegnać ich oboje na raz.

Ale w tym mieście były i radości. Największymi były moje dzieci, ich dorastanie, osiągnięcia w szkole. Do dzisiaj w tym mieście mieszkają i pracują moi przyjaciele. Będąc w Nowym Dworze odwiedziłam miejsca swojego zatrudnienia. Ongiś wspaniale funkcjonujący PZGS - dzisiaj budynki, chylące się ku ruinie... O dziwo, w pokojach te same urządzenia sprzed lat, moich lat. Jakby czas się zatrzymał, tyle, że teraz wszystko zniszczone.

Spółdzielnia Mieszkaniowa natomiast zachwyciła moje oczy kolorowymi elewacjami, pięknymi nasadzeniami krzewów i kwiatów, domofonami w każdej klatce schodowej. Cieszy mnie, ze nasz dawny wysiłek przyśpieszenia spłaty kredytów budynków mieszkaniowych , przez co reperowanie funduszu remontowego - nie poszedł na marne. Pozostało tam sporo i mojej pracy, często po godzinach urzędowania - często wieczorami, a nawet nocą. Ale miasto pięknieje, rozrasta się, nie bacząc na to, kto odszedł, a kto pozostał.

Jeszcze wspominam ostatnie miejsce mojego pobytu – małe miasteczko Zakroczym, w którym mieszkałam przez ostatnie cztery lata do wyjazdu zagranicę. Tam moje córki z grupą młodych przyjaciół stworzyły grupę muzyki kościelnej. Z Zakroczymiem wiążę wspomnienia ze wspaniałymi sąsiadami, z niektórymi do dzisiaj utrzymuję kontakty.
To takie moje wspomnienia, bardzo pobieżne, bo przecież każdy szczegół życia, zarówno z dzieciństwa i młodości, jak i z dorosłego życia - jest ważny, drogi sercu, niezapomniany.
A wiadomo, że życie po drodze niosło i te dobre i złe momenty i może dzięki tym drugim stajemy się mocniejsi. Może dzięki nim czerpiemy mądrość życiową i potrafimy selekcjonować, co ważne, mniej ważne lub najważniejsze w życiu.

Najpiękniejszymi wspomnieniami było przyjście na świat moich córek, czas ich dzieciństwa, dorastania. Nie ma nic piękniejszego w życiu matki niż macierzyństwo, kiedy codziennie cieszy swoje oczy widokiem dziecka, jego pierwszym krokiem przez wszystkie etapy, aż do uzyskania samodzielności. I każdy ten etap, począwszy od niemowlęcia aż do teraz, kiedy moje córki są już niezależne - był inny, ale nie mniej ważny. I w każdym okresie, mimo nawału pracy zawodowej, (bo przez wiele lat wychowywałam je samodzielnie) starałam się uczestniczyć w ich życiu. To są niezapomniane wspomnienia przebywania razem, nadzwyczaj wesołe. To ogromna duma matki z osiągnięć dzieci, kiedy jako małe dziewczynki przynosiły do domu świadectwa z czerwonym paskiem, a potem przodowały w nauce w szkole średniej i w końcu - w obcym kraju, w Australii - ukończyły studia, uzyskując dyplomy architekta i accountanta.



Moja starsza córka Agnieszka -{landscape architect} - mama moich dwóch cudownych wnuków – Patryczka i Sebastianka



Moja młodsza córka Kasia - accountant



moi wnukowie – Patryczek i Sebastianek

Dzisiaj moje dzieci mają swoje rodziny, masę pracy i obowiązków i podobnie, jak mnie kiedyś, nie jest im łatwo. Starszy wnusio Patryczek skończy w sierpniu piętnaście lat, chodzi już do szkoły średniej, a Sebastianek - w maju tego roku - skończy sześć lat. Właśnie rozpoczął naukę w katolickiej szkole w Perth. I wiele z moich ostatnich i cudownych wspomnień łączę z nimi.

Rośnie nowe pokolenie, ze swoimi nowymi zaletami i wadami XXI wieku, związane z wynalazkiem internetu, przez to gubią się gdzieś po drodze kontakty międzyludzkie, prawdziwe przyjaźnie, a nawet miłości. I tak sobie myślę, że ich wspomnienia będą zawężone, biedniejsze.

Niech moje, pełne doświadczeń, płynących ze stosunków międzyludzkich i z przyrodą pozostaną dla nich historią.


Danuta Duszyńska nick „australijka”

Wersja do druku

westwalia - 29.10.17 17:13
super napisalas wartko jak bym to wlasnie sama zrobila

Alina - 05.01.16 21:52
Z przyjemnością przeczytałam, ja uważam,ze warto zostawić po sobie takie zapis. To dla dzieci bardzo fajna lektura i pamiątka.

Malgorzata Villing - 01.10.15 11:17
Pani Danuto ,
Jestem z rodziny Lewandowskich (Dziadek Marian) juz wiele razy czytalam o Pani ksiazce i nie mam pojecia jak ja zdobyc . Bardzo mnie interesuje historia Popowa. Tak bardzo chcialabym zobaczyc Pani zdjecia z dziecinstwa.Od ponad 40 lat mieszkam w Szwajcarii.
Pozdrowienia Malgorzata Villing-Tomczynska

Danuta Duszyńska - 17.05.14 16:30
Jeszcze raz dziękuję moim czytelnikom i redakcji za wspaniałe komentarze.

Dorota Sidor. - 14.05.14 11:40
Pani Danusiu ;)
Pragnę dołączyć do grona osób , które cenią wspomnienia. Czytając Pani artykuł miałam możliwość przenieść się na chwilę do Pani świata i przeżyć tak piękne przygody, poznać wspaniałych ludzi i zwiedzić tak wiele cudownych miejsc.
Dziękuję, Gratuluję i Proszę o jeszcze;)
Dorota;)

panasiuk - 13.05.14 21:02
Nie wiem dlaczego komuś przeszkadzają takie wspomnienia, sam chętnie powracam do najpiękniejszej młodości i tam szukam ukojenia. Jestem za granicą ćwierć wieku i doskonale wiem, co oznacza tęsknota. Możemy być do siebie podobni, ale każdy ma inne serce i odmienne spojrzenie. Pisanie , to nie tylko poezja, to znacznie szerszy obszar i tez równie piękny.
Ocenę wartości literackiej powyższego utworu należy pozostawić fachowcom. Każda forma napisana poprawnym językiem może być umieszczona w internecie. Nie należy zatem pouczać piszących, co się nadaje, a co nie, a jeśli tak, to należy podać uzasadnienie.
Pozdrawiam Autorkę, Państwa na tak i Panią na Nie.
Władysław Panasiuk z Chicago.

Krystyna - 09.05.14 13:03
"Przytulam wspomnienia" - cudny tytul, bardzo adekwatny do tresci. Lubie takie wspomnienia, stare zdjecia... To szczegolne bogactwo i dziedzictwo dla przyszlych pokolen. Powroty do rodzinnych stron autorki pozwola im poznac czasy w ktorych przyszlo jej zyc. Moga byc bardzo pomocne w odkrywaniu nowych horyzontow. Ja czytajac te wspomnienia mialam poczucie uczestnictwa w ciekawej historii rodzinnej. Bardzo dziekuje za taka mozliwosc i przyzwolenie. No i czekam na wiecej...

Zbigniew Skowroński - 07.05.14 10:40
Droga Pani Danusiu, kilkakrotnie już czytałem Pani wspomnienia i przeglądałem zdjęcia i za każdym razem odkrywałem coś nowego. A to znaczy, że był to wspaniały pomysł, aby podzielić się z naszymi Czytelnikami swoim życiem, z którego każdy byłby dumny.
Świat dzisiaj jest niestety komercyjny i bezwzględny, prym wodzi hipokryzja. W Polsce też próbuje się małpować złe przykłady i wprowadzać nową modę. Niekiedy wygląda to komicznie a to za sprawą nadgorliwców, rządzących od 7 lat Najjaśniejszą RP. Teraz nie ma miejsca na uczucia, solidarność i pozytywne działanie. Wyśmiewa się normalną rodzinę a promuje różne zboczenia. Sytuacja ta robi się coraz bardziej niebezpieczna, ponieważ sankcjonuje się ją poprzez instytucje konstytucyjne państwa. Tylko twarda i zdecydowana postawa ludzi trzeźwo myślących może zapobiec tragedii, dlatego tak ważne jest promowanie normalności w mediach konserwatywnych, katolickich, prawicowych.
Pani Danusiu, dziękuję za ten wspaniały artykuł i w imieniu Redakcji proszę o jeszcze. Wspominała Pani o podróży, jaką ostatnio Pani przebyła, więc mam prawo sądzić, że jakąś cząstkę tego otrzymamy w formie elektronicznej i w dziale "Ciekawe miejsca" wspaniałe pióro oraz profesjonalne kliknięcie migawki aparatu fotograficznego Danusi Duszyńskiej znów, ku uciesze naszych Czytelników, zagości.

Pozdrawiam bardzo serdecznie Panią i Pani wspaniałą Rodzinę
i życzę wszystkiego najlepszego
Zbigniew Skowroński
red. nacz. GI KWORUM

Danuta Duszynska - 07.05.14 8:22
Dziękuję Panie Janie za wspaniały komentarz, odnoszący się do Pańskich czasów. Każdy ma swoje wspomnienia, ktore zapadły gdzieś na sam środek serca i będą tam trwać, dopóki my sami. Ja urodziLam się już po wojnie, miałam więc to szczęście nie doświadczyć owych wspomnień, związanych z drugą wojną światową, ale pamiętam opowiadania mojej mamy o Jej doświadczeniach. Piszę sage rodzinną i oczywiście nie omieszkałam w niej opowiedzieć o tym, aby pozostało dla moich dzieci i wnuków. Wszystko, co napisane i wydrukowane pozostanie , miejmy nadzieję, na dłużej. Niech więc nasze zapiski pozostaną historią o naszych czasach - o naszych radościach, problemach, czy nawet tragediach. Bardzo mi miło, że moi czytelnicy to rozumieją, a nawet, jeśli nie wszyscy, to muszę się z tym pogodzić, bo przecież każdy człowiek ma odmienne spojrzenie na życie i co po tym naszym życiu pozostanie.

Jan Orawicz - 06.05.14 17:56
Pani Danusi wspomnienia są faktycznie przytulone do czułego serca kobiety.
Ta wartość tutaj emanuje w zasadzie z każdego słowa.Ale tym całym miłym
wspomnieniu tamtego czasu brakuje jakby drugiej strony medalu. Otóż jak
każdy z nas wie o tym,że przecież przeszły przez Naszą Ojczyżne okropne -
w swej warstwie historycznej burze dziejowe. Nie ominęły one żadnej polskiej
rodziny. Z wielu rodziń odchodzili w bój o Polskę ojcowie,synowie.Szły do
działania w podziemiu Kochane polskie dziewczyny, w czasie wojny i po wojnie,by toczyć bój z okupantem niemieckim i sowieckim.Póżniej nagonki na młodzież,by ją zapędzić do Stalinowskiego ZMP,PPR itp. dalszych tworów.
nafaszerowanych ideologią Komsomołu. Póżniej narodziła się Solidarność,która
zdradzona, jeszcze wzdycha za prawdziwą Polską. Myślę,że Zacna Rodzina
Pani Danusi - dodam tu poetki nie należała do oszczędzonych przez tamten
okropnyczas bitwy o wolną Polskę. Tu dodam,że ja też pochodzę ze wsi -
często przez zarozumialców z miasta,nazywaną złośliwie wiochą. No,ale za
to nad nami trwał błękit nieba wiosnami rozśpiewany skowronkami. Mieliśmy
złociste wschody i zachody słońca i wiele innych cudów natury, nad sobą,
przed sobą i pod sobą. W rodzinie miałem wujków,którzy byli żołnierzami
J.Piłsudskiego, biorących udział w zwycięskim boju z najazdem bolszewików
Lenina na Polskę w 192Or. Miałem wujków z powstania Wielkopolskiego. Miałem wujków bijących się w 1939 r z napadem niemieckim i sowieckim
na Polske i w partyantce antykomunistycznej. Nie wszyscy wrócili cali do domów. A po nich ubeckie polowania na partyzantów. Wtedy jak grzyby po deszczu wyrastały młodzieżowe organizacje podziemia antykomunistycznego.
Młodych Polaków i Polski, zapędzano do tzw. Służby Polsce. Tworzono mundurowe brygady z nas, z wysyłką do bezpłatnej pracy i ćwiczeń wojskowych.
No i wreszcie wybuchła Solidarność,w której aktywnie uczestniczyłem i dalej
moje polskie serce jest w NSZZS. A więc powtarzam,że nie było na tej Bożej ziemi polskiej rodziny,na której głęboką stopą nie odbiły się dziejowe burze.
Myślę,że w następnych swoich wspomnieniach Pani Danusia zapewne i tego
bardzo ważnego tematu nie pominie. Oczywiście,biorą Pani Danusi wiek
może tamten najgrożniejszy czas znać z opowiadań Rodziców i znajomych.
Ale póżniej też nie było lekko. Kto z młodych Polaków odmówił przynależenia do ZMS,czy PZPR itp. miał dość utrudzony start w dorosłe życie i rozwój swych uzdolnień. Serdecznie pozdrawiam Panią Danusię.

Danuta Duszynska - 06.05.14 16:04
Droga Pani Krystyno, zapewniam Panią, że w tekstach wielu opracowań znajduje się dużo więcej prywatności, a moje wspominki nikomu nie ubliżają, są natomiast bardzo drogie dla mnie ( nie tylko wspomnienia, ale i osoby, o których mowa w artykule). Należę do ludzi, którzy pragną dzielić się z innymi swoimi odczuciami i wyrażam je zarowno w poezji, jak również w rożnego rodzaju opowiadaniach, czy wspomnieniach, jak choćby to. Gdyby artykuł nie nadał sie do publikacji, to z pewnością nie zostałby opublikowany. Serdecznie pozdrawiam Panią i życzę bardziej otwartego spoglądania na sprawy prywatności.

Agamemnon - 05.05.14 23:59
Cenny artykuł biograficzny.

Pozdrawiam

Krystyna z Mazowsza - 05.05.14 16:48
Szanowna Pani Autorko tych wspominek. To jest opracowanie - moze
nadajace sie do gminnej gazetki,ale nie do internetowego medium.
Zycze rozwagi!!

Danuta Duszynska - 05.05.14 13:09
Dziękuję Panie Władysławie za komentarz i życzę miłych wspomnień. Pozdrawiam serdecznie. Danuta

Panasiuk - 05.05.14 0:02
Wspomnienia jak ptaki szybują po niebie, jedne gubią się w mroku nowego stulecia, inne powracają jak bumerang. Życie bez wspomnień staje się niemożliwe, to one nadają jemu sens. Zawsze powracam do lat dziecięcych, bo tam znajduję to, czego dzisiaj mi brak. Z tamtych lat czerpię jak ze studni.
"Młodość jest piękna, bo zdarza się tyko raz"
To właśnie od małego kroku rozpoczyna się wielka podróż i Pani najlepiej o tym wie. Gratuluję pomysłów i serdecznie pozdrawiam. W Panasiuk

Wszystkich komentarzy: (15)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

28 Marca 1892 roku
Urodził się Stanisław Dąbek, polski płk, dowódca Lądowej Obrony Wybrzeża podczas kampanii wrześniowej (zm. 1939)


28 Marca 1940 roku
Został aresztowany przez Gestapo polski olimpijczyk Janusz Kusociński. Niemcy rozstrzelali go w Palmirach w dn. 21.06.1940r.


Zobacz więcej