Czwartek 28 Marca 2024r. - 88 dz. roku,  Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 21.07.14 - 17:16     Czytano: [2023]

Grzegorz Braun – więzień polityczny





Grzegorz Braun nie trafi do aresztu. Przynajmniej na razie. Reżyser chciał poddać się karze, nie został jednak przyjęty. - Obrazą sądu jest to, czego wymiar sprawiedliwości dopuszcza się wobec mnie już siódmy rok – mówi PCh24.pl Braun przedstawiając sprawę trwającego ponad 6 lat procesu i skazania go na areszt


Sąd ukarał Grzegorza Brauna siedmiodniowym aresztem. – Nie wiadomo czy zostanę przyjęty do aresztu, bo przecież na skutek przeludnienia, zdarzają się sytuacje, gdy zgłaszających się do odbycia kary zakłady penitencjarne odprawiają z kwitkiem – stwierdza w rozmowie z PCh24.pl reżyser.

Tak się faktycznie stało. Braun zgłosił się do wrocławskiego aresztu. Nie został jednak przyjęty. Reżyser zgłosił się więc do sądu, do wydziału odwoławczego, który zasądził karę. Tam dowiedział się, że powinien pójść na policję. - Przypuszczam, że dokumenty tej sprawy krążą teraz między sądem a policją. Być może przyjdzie do mnie jakieś wezwanie do poddania się każe lub po prostu zostanę zatrzymany - mówi Braun.

Specjalnie dla nas, reżyser opowiedział o przebiegu sprawy dotyczącej rzekomego pobicia przez niego... pięciu policjantów (sic!).

- Od blisko siedmiu lat staję przed sądami z powodu fałszywego oskarżenia prokuratury o rzekomą napaść na policję. Tymczasem sprawy miały się zupełnie inaczej. To ja, w kwietniu 2008 roku, zostałem zaatakowany i bezprawnie zatrzymany przez wrocławską policję, na co się poskarżyłem. Skarga ta jednak została odrzucona lekką ręką – przypomina Grzegorz Braun. Po odrzuceniu skargi, to wrocławski reżyser został postawiony w stan oskarżenia.

Proces toczy się nieprzerwanie od wielu lat. Wrocławski reżyser ocenia, że prokuratura działa wspólnie ze „skorumpowanym” stanem sędziowskim oraz policją. Jak wygląda wersja zdarzeń przedstawiana przez reżysera? Nim doszło do zatrzymania Grzegorza Brauna w 2008 roku podczas politycznej manifestacji we Wrocławiu, ten poprosił nieumundurowanego policjanta, by się wylegitymował. Na to jego przełożony miał powiedzieć: „co się będziesz z nim p…” - To jest bandytyzm – ocenia Braun i relacjonuje, jak policjanci rzucili go na ziemię i skuli kajdankami wyłamując dwa kciuki.

Grzegorz Braun wskazuje na szereg nieprawidłowości w trakcie trwającego sześć lat procesu. – Wszystko wskazuje na to, że doszło do ewidentnych fałszerstw w dokumentach policyjnych – mówi. Reżyser wskazuje na przykład, że z dokumentacji wynika, iż policjant zatrzymujący „musiałby mieć dar bilokacji”. – Wystawiono na jego nazwisko dokumenty w tym samym czasie, w dwóch różnych miejscach – chodzi o badanie alkomatem i obdukcję lekarską – twierdzi reżyser.

Za co Grzegorz Braun otrzymał karę siedmiodniowego aresztu? Zdaniem sądu miał nazwać policjanta – tego, który zatrzymał go 6 lat temu - „bandytą” i „złodziejem”. Jak relacjonuje reżyser, faktycznie nazwał policjanta „bandytą”, ponieważ na to wskazywało jego zachowanie podczas zatrzymania w 2008 roku. Nie użył jednak słowa „złodziej”. Ponadto policjant ten, wezwany na świadka, miał zaglądnąć jedynie do sali sądowej i wymienić z sędzią kilka słów. Jak twierdzi Braun, sędzia pytał go czy ma coś do dodania w tej sprawie. Funkcjonariusz nie był więc de facto przesłuchiwany w charakterze świadka. Grzegorz Braun nie mógł na przykład zadawać mu pytań. – To było naruszenie mojego prawa do obrony – mówi.

Za słowa skierowane wobec policjanta sąd skazał wrocławskiego reżysera na karę grzywny. Usłyszawszy ów wyrok, Braun opuścił wraz z adwokatem salę sądową. I za to sąd skazał go na 7 dni aresztu. – Wymierzając mi karę grzywny, sąd powołał się na niewypowiedziane słowo. Nie użyłem słowa „złodziej” – przypomina reżyser. A jak komentuje sprawę skazania na areszt? – W tej sprawie to ja występuję w obronie wymiaru sprawiedliwości w Polsce i ja bronię honoru sędziowskiego, który łajdacy poprzebierani za sędziów nieustannie szargają. Obrazą sądu jest to, czego wymiar sprawiedliwości dopuszcza się wobec mnie już siódmy rok – podsumowuje Braun.
ged


PCh24


................................................................................................................................


Grzegorz Braun: Obowiązujący w Post-PRL-u tzw. „kompromis aborcyjny” jest dokładnie na poziomie tego, co zaprowadził Hitler

Z reżyserem Grzegorzem Braunem, twórcą filmu „Eugenika. W imię postępu” rozmawia Agnieszka Piwar z Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Od kilku tygodni toczy się w Polsce spór, będący konsekwencją decyzji prof. Bogdana Chazana. Dyrektor stołecznego Szpitala im. Świętej Rodziny, powołując się na klauzulę sumienia, odmówił zabicia nienarodzonego chorego dziecka oraz nie wskazał matce miejsca, gdzie mogłaby tego dokonać. Przeciwnicy ginekologa grzmią, że złamał on prawo, nie informując matki gdzie mogłaby przeprowadzić aborcję. Dokąd zabrnęliśmy, skoro publicznie odmawia się człowiekowi jego naturalnego prawa do tego, aby mógł się urodzić?
Pani mówi elegancko: „spór” - ja myślę, że to nie jest adekwatne określenie. Spór to byłby wtedy, gdyby jednym racjom przeciwstawiano inne racje, przy czym obie strony miałyby zbliżone szanse artykulacji poglądów i szerzenia informacji. Tu mamy do czynienia po prostu z nagonką na uczciwego człowieka, którego możliwości samoobrony są radykalnie ograniczone. Dyktatura polit-poprawności kompletnie eliminuje z mediów głównego ścieku znaczną część informacji istotnych w sprawie, a pozostałą częścią nagminnie manipuluje. Przykład: w początkowej fazie rozkręcania kampanii nienawiści wobec prof. dra Chazana kluczowy wątek przemysłu „in vitro” został przed opinią publiczną po prostu skrzętnie zatajony, a kiedy już wyszedł na jaw – jest nadal uparcie marginalizowany.

Zdaje się bowiem, że nagonka na prof. Chazana ma przykryć właśnie tę ważną kwestię, że mianowicie chore dziecko, którego zabicia odmówił, było owocem in vitro. Zabijanie ze względu na wady wrodzone, zapłodnienie pozaustrojowe, sztuczna selekcja człowieka - o tych metodach opowiada Pana film „Eugenika. W imię postępu”. Z dokumentu dowiadujemy się m.in., że zwolennikiem zabijania ze względów eugenicznych był Adolf Hitler. Jak to możliwie, że metody człowieka, którego oficjalnie potępił cały cywilizowany świat, realizowane są – zgodnie z prawem – w Polsce?
A jak to możliwe, że komunistyczni zbrodniarze mają w Polsce pogrzeby z asystą kompanii honorowej? Żyjemy w kraju, który nie przeszedł należytej desowietyzacji – nic dziwnego więc, że prawo obywatelstwa utrzymują tu rozmaite relikty socjalizmu – tego międzynarodowego i tego narodowego. Mianownik jest przecież wspólny: dzielenie ludzi na lepszych i gorszych – wedle podziału na klasy, czy rasy. Skoro ten błąd antropologiczny nie został wyrugowany – to i nie dziwota, że nadal przerażająco szerokie jest przyzwolenie na eliminowanie „życia niewartego życia”. Notabene: obowiązujący w Post-PRL-u tzw. „kompromis aborcyjny” jest dokładnie na poziomie tego, co zaprowadził Hitler: ludzie podejrzani o niedoskonałość mają być eliminowani.

Dzięki postawie prof. Chazana chore dziecko nie zostało rozszarpane na strzępy i mogło się urodzić, a następnie umrzeć względnie spokojnie. Także matka, zamiast zabić, miała szansę z własnym dzieckiem się pożegnać. Tymczasem zwolennicy aborcji oburzają się, że to nieludzkie pozwolić urodzić się dziecku z „mózgiem na wierzchu”, itp... Jak Pan skomentuje tego typu argumentację?
Prawdę mówiąc, zawsze zadziwiało mnie to niezmącenie dobre samopoczucie i bezkrytycznie wysoka samoocena tych ludzi, którzy najwyraźniej samych sami siebie uważają za idealnych. Tymczasem w oczach Stworzyciela wszyscy jesteśmy docześnie – każdy na swój sposób – rażąco nieperfekcyjni. A jednak przyzwala On na nasze istnienie, lituje się nad naszymi usterkami, nad manifestacjami naszej wewnętrznej, czy zewnętrznej brzydoty – i wszystkim daje obietnicę zbliżenia do Siebie, tzn. „promesę” doskonałości. Ale póki co, na tej Ziemi nikt nie jest idealny. Orzekać więc, że niedoskonałości mojego brata są nadto rażące, a moje własne jeszcze do zaakceptowania – to jest niesłychana uzurpacja, świadcząca o niepojętym samozadowoleniu. Kto jest „brzydszy” - dzieciątko, które bez najmniejszej własnej winy rodzi się kalekie, czy domagający się jego śmierci osobnicy, którzy na własne życzenie doprowadzają się do stanu monstrów moralnych - ?
Skąd zaś w tym pięknym dobrym świecie bierze się brzydota, kalectwo i w ogóle zło – niejednokrotnie przekraczające naszą odporność? No, to jest właśnie „mysterium iniquitas”, tajemnica, której nie możemy sami ani pojąć, ani tym bardziej przezwyciężyć – mamy natomiast przyjąć do wiadomości, a przy końcu czasów wszystko się wyjaśni. Ponieważ wiemy, że od Boga nie pochodzi nic, co by nie było dobrem, prawdą i pięknem – jasnym jest, że wszystko, co od tej Boskiej wyśrubowanej normy odbiega, pochodzi od Jego nieprzyjaciela. Pytanie, w jakiej mierze ten ostatni zyskuje w nas chętnych współpracowników w swym dziele - ? Oby się nie okazało, że także i my naszą nieprawością bezpośrednio się przyczyniamy do kalectwa, chorób i wreszcie śmierci naszych bliźnich.

Fragment Przysięgi Hipokratesa brzmi: „Nigdy nikomu, także na żądanie, nie dam zabójczego środka ani też nawet nie udzielę w tym względzie rady; podobnie nie dam żadnej kobiecie dopochwowego środka poronnego”. Tymczasem lekarz, który postępuje zgodnie z tymi zasadami, otrzymuje na kierowany przez siebie szpital potężną karę finansową, prezydent Warszawy podejmuje decyzję o zdjęciu go z funkcji dyrektora placówki, a w prorządowych mediach nieustannie trwają bezwzględne ataki na niego. Kto rządzi tym państwem?
No tak, ale zdaje się, że „Przysięgę Hipokratesa” w nowych pokoleniach medyków nie wszyscy już znają – została ona przecież zastąpiona jakimś tekstem o powadze nie przewyższającej „przyrzeczenia zuchowego”, w którym jasność dyrektyw została skutecznie rozmyta, więc i o kategorycznym zakazie odbierania życia nie ma już mowy.
Pan prof. dr Chazan swoim postępowaniem naruszył interesy potężnego lobby i wielkiego przemysłu – na straży których stoją w Polsce urzędnicy najrozmaitszych szczebli. Hańba im – a szacunek prof. Chazanowi. On zrobił, co mu sumienie podyktowało – kwestia, co my w tej sprawie zrobimy?

Z tego całego dramatu wynikło także dużo dobra. Niezłomny ginekolog otrzymał ogromne wsparcie od Polaków, stoją za nim liczne organizacje. Także Kościół opowiedział się po stronie prześladowanego lekarza – abp Marek Jędraszewski zapowiedział zbiórkę wśród wiernych, aby pokryć nałożoną przez NFZ karę, a biskup Stanisław Napierała na Pielgrzymce Radia Maryja powiedział, że „prof. Chazan to symbol zmagania się ciemności cywilizacji śmierci z kulturą życia”. Co jeszcze powinniśmy zrobić, aby ostatecznie nie przegrać tej walki?
Powinniśmy przestać się łudzić. Łudzić się, że bezpieczeństwo życia i mienia może być zapewnione przez państwo w tym kształcie ustrojowym - odziedziczonym po Robespierze i Napoleonie, po Bismarcku, Hitlerze i Stalinie.
Podam jeden przykład: posłanką-sprawozdawczynią, która w 1956 roku przedkładała do przyjęcia Sejmowi PRL ustawę aborcyjną, była Maria Jaszczukowa (1915-2007) – żona Bolesława, znacznego aparatczyka pol-sowieckiego - sama członkini Stronnictwa Demokratycznego. Ta organizacja – należąca, jak wiadomo, do systemu fasadowej sow-demokracji u nas – korzeniami sięga przedwojnia, a jej proweniencje są masońskie, co jest faktem dla historyków oczywistym. Prezesem-założycielem SD był prominentny mason, dr med. Mieczysław Michałowicz, który jeszcze po wojnie dostał order od Bieruta. Otóż na czele komitetu redakcyjnego oficjalnej biografii tego Michałowicza z ramienia SD stała właśnie Maria Jaszczukowa – co daje nam wyobrażenie o jej autorytecie w tym środowisku. Udzielała się ona w wielu „postępowych” organizacjach, m.in. w Towarzystwie Przyjaciół Dzieci i w Światowej Demokratycznej Federacji Kobiet. Nota bene: była również założycielką tygodnika „Przyjaciółka” - który w dyskretny, acz niezwykle konsekwentny sposób krzewił „postęp” w obyczajowości i życiu rodzinnym PRL. To pismo, zdaje się, przeżyło swoją matkę-założycielkę i nadal wychodzi - ?
Otóż właśnie przykład Jaszczukowej - niech się Pan Bóg zlituje nad nią (i nad nami wszystkimi) - pokazuje ścisłe związki aparatu władzy sowieckiej z ideowym zapleczem masonerii w dziejach rewolucji światowej. Dziś mamy władzę post-sowiecką i neo-euro-sowiecką – ale te stare miłości nie rdzewieją. Wręcz przeciwnie – front walki o „nową obyczajowość” wedle wytycznych Engelsa i Aleksandry Kołłątaj znów okazuje się frontem kluczowym.
Zatem aby zapewnić bezpieczeństwo życiu i wolności ludzkiej nie wystarczy obalić władzę Politbiura. Trzeba jeszcze wyzwolić się spod władzy Loży.

Sprawa propagandy i przemysłu aborcyjnego, antykoncepcyjnego, „in vitro” - o tym wszystkim była mowa w filmie „Eugenika”. Teraz wraca pan do tematu – co z filmem o Mary Wagner, do którego zdjęcia zrobił Pan przed paroma miesiącami [patrz: www.ksd.media.pl/aktualnosci/2161-grzegorz-braun-kreci-film-o-jednym-z-najwazniejszych-procesow-naszej-epoki ] - ?
Finalizujemy właśnie montaż – i w sierpniu, mam nadzieję, film będzie gotowy. Tytuł roboczy: „NIE O MARY WAGNER” . Jestem bardzo szczęśliwy, że akurat teraz ten film powstaje – mam nadzieję, w porę. Praca nieco się opóźni, z przyczyn ode mnie niezależnych – ponieważ najbliższy tydzień spędzę w więzieniu.
?
Mój adwokat zawiadomił mnie właśnie, że zostałem skazany na tydzień aresztu za obrazę sądu. Zamiast siedzieć non-stop w montażowni w Warszawie, muszę trochę odsiedzieć we Wrocławiu. Bo przecież nie będę czekał, aż któraś GWiazda śmierci rozgłosi – co się już przecież przed rokiem zdarzyło – że jestem poszukiwanym, nieuchwytnym dla Policji przestępcą.

Co takiego się wydarzyło?
Jak Pani wie, jestem we Wrocławiu sądzony za rzekomą napaść na Policję – po tym, jak wiosną 2008 roku to ja zostałem poturbowany przez tajniaków, poskarżyłem się urzędowo, po czym moje skargi zostały odrzucone, a ja sam zostałem postawiony przed sądem. I stoję tak już siódmy rok – a końca nie widać. Na początku tego roku poskarżyłem się wreszcie na przewlekłość postępowania – i tę skargę odrzucono. Na kolejnej rozprawie – a było ich już przecież w kolejnych instancjach razem kilkadziesiąt – sędzia Korzeniewski dopuścił się skandalicznego naruszenia procedury i mojego prawa do obrony: zrezygnował z przesłuchania powołanego świadka. A świadek to istotny: policjant-bandyta, nazwiskiem Balcerzak, który dowodził w 2008 roku tą grupą, która mnie napadła. Dziś nie jest już czynnym funkcjonariuszem – stając w drzwiach sali rozpraw rzucił do sędziego, że się spieszy, bo ma „do podpisania kontrakt za dwa miliony”. I sędzia Korzeniewski puścił go bez żadnych pytań [patrz: www.youtube.com/watch?v=6tuNCobXOlA ]. Na co zareagowałem – za co z kolei sędzia wymierzył mi kare grzywny. Przy czym w uzasadnieniu tej decyzji przywołał rzekomo obraźliwe słowa, których miałem użyć; „bandyta” i „złodziej”. Bandyta, owszem, tak powiedziałem – bo to fakt. To on przecież nawoływał swoich podwładnych do złamania prawa – kiedy niższy funkcjonariusz nazwiskiem Wadowiec (dziś mój główny fałszywy oskarżyciel) wahał się, czy ma mi się regulaminowo wylegitymować, do czego zgodnie z prawem go wezwałem – wówczas to ów Balcerzak rzucił: „Co się będziesz tu z nim p...lił” [patrz np.: www.blogpress.pl/node/1734]. Więc „bandyta”, owszem. Ale „złodziej” - to sobie Sąd uroił - tego słowa nie użyłem, bo nie jestem przecież wprowadzony w interesy p. Balcerzaka na tyle, by dokonywać takiej ich ewaluacji. Od decyzji o nałożeniu grzywny odwołałem się. I oto kilkanaście dni temu Sąd Odwoławczy, nie wysłuchawszy moich argumentów, tę decyzje podtrzymał – przywołując te samo urojone uzasadnienie decyzji. Kiedy Wysoki Sąd ogłosił wyrok, wstałem, pożegnałem się z moim adwokatem i wyszedłem z trzaskiem zamykając drzwi za sobą. I za to właśnie wysyła się mnie na tydzień do aresztu – lepsze to, niż nic, bo innego urlopu w tym sezonie mieć nie będę.
Dziękuję za rozmowę. Niech Bóg ma Pana w Swojej Opiece!

GRZEGORZ BRAUN, ur. 1967 - reżyser, publicysta, zdeklarowany monarchista. Jego film „Eugenika. W imię postępu” został nagrodzony podczas festiwalu Katolickiego Stowarzyszenia Filmowców „Niepokalanów 2011” (pierwsze miejsce w kategorii filmów edukacyjnych) oraz otrzymał nagrodę Stowarzyszenia Wydawców Katolickich „Feniks” (2012). Dokument przedstawiający podstawowe założenia eugeniki oraz jej początki w Stanach Zjednoczonych, hitlerowskich Niemczech i międzywojennej Polsce dostępny na stronie producenta: www.ahaaa.pl .


Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy


...........................................
dodano 25.07.2014 ze strony ewastankiewicz.pl


Wersja do druku

Jan Orawicz - 30.07.14 23:13
Pan reżyser G. Braun za k r a t a m i 1!! Oto jak w II PRL powtarza się
jej poprzedniczka I PRL !!! Kiedy wreszcie wypracujemy sposób i czas na
skończenie z tym przeklętym spadkiem po Czerwonym Imperium Zła ??!!
Czy już nam się nie uda wykaraskanie z l e t a r g u ?! Nadal pozwolimy się -
po prostu gnoić po sowiecku za słowa prawdy,które cechują męczonego
Pana reżysera R.Brauna? Jest bity za film: "Generał idzie na wojnę" i inne
filmy - pełne p r a w d y z czasu sowieckiej okupacji. Rodzimym sługusom
sowieckiego okupanta Polski ta prawda doskwiera,więc robią sobie upust
tego doskwierania, przez znęcanie się nad Panem Braunem! Ta sprawa
woła o pomstę do Nieba1!! A my Polacy na co Pozwalamy????!!! Na dalsze
bolszewickie bezprawie ???!!! Pozdrawiam

Jan Orawicz - 22.07.14 18:43
Panie Robercie tak a nie inaczej mają się te sprawy.Celnie Pan to zauważył.
Serdecznie pozdrawiam

Robert - 22.07.14 8:01
Panie Janie b.dobre ujęcie zagadnienia, mamy ciagle to samo - prześladowcze państwo policyjne. Chciałbym dodać, tylko aspekt prawny, prześladowania. Zgodnie z KPK /kodeksem postępowania karnego/ - wszelkie czynności, zależne od policji i prokuratury, z wniesieniem prokuratorskim do postępowania sądowego, określają ściśle określone terminy pełnomocne /zwane terminami zawitymi/. Terminy te, juz dawno zostały przekroczone w tym śledztwie, które powinno być umorzone bez racji bytu i kontynuowania ze wzgledu na brak jakiejkolwiek "substancji procesowej" prawnie uzasadnionej.
6 letnie śledzctwo, jest aktem prześladowczym - i nie pochodzi z prawa KPK, ale z bezprawia nagonki politycznej. Pozdrawiam Robert. I dużo zdrowia dla Grzegorza Brauna.

Jan Orawicz - 21.07.14 20:52
... Co tu dużo rozwodzić się nad sprawą nieustających od lat uderzeń
w Pana reżysera G.Brauna, przez byłych sługusów czerwonego zaborcy
Polski, nie rozliczonych za tamten czas zamordyzmu,powszechnego
bezprawia i arogancji. Oni ożyli, zaraz po Kontraktowych Wyborach i
po załapaniu świeżego oddechu, nie zmienili swoich bolszewickich zasad
zachowań. A zatem nadal są wyrocznią w zakresie prawa,sprawiedliwości
itp. Mamy MO skrytą pod nazwą Policja. O sądownictwie to już szkoda
gadać!! Przecież tam nikt palcem nie ruszył, tego krasnego tworu- wytworu
komuny. Stąd jego stalinowskie zachowania w stosunku do wybitnych
polskich patriotów. Pan Braun dał się przecież we znaki postkomunie
swoimi filmami. Cały ten postkomunistyczny chwast,nie cierpi tych,co go
swoją potęga prawdy i przyzwoitości przerastają.
Na koniec tego komentarza
wpadła mi do głowy taka fraszka: Serdecznie pozdrawiam
Pana Reżysera

G d y

Gdy kwiat chwast
przerasta,
we wściekłość wpada
chwastów kasta !!!
t

Wszystkich komentarzy: (4)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

28 Marca 1933 roku
Rozwiązano Obóz Wielkiej Polski


28 Marca 1943 roku
Zmarł w Kaliforni Siergiej Rachmaninow, rosyjski kompozytor, pianista i dyrygent (ur. 1873)


Zobacz więcej