Piątek 19 Kwietnia 2024r. - 110 dz. roku,  Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 09.12.14 - 16:09     Czytano: [1864]

Dział: Godne uwagi

Nieporozumienie?





Musimy działać jak w PRL
Joanna Lichocka


W szumie medialnym po wyborach samorządowych kilka spraw warto nazwać i uporządkować. Nie tylko takich jak te, że władza PO-PSL postanowiła firmować wybory, których wynik jest zafałszowany. I że w związku z tym wpisuje się w proces destabilizacji i osłabiania instytucji państwa. To ważna konstatacja. Ale musimy jakoś wobec niej umieć się odnaleźć.

Po pierwsze PiS wygrało wybory samorządowe – zagłosowało na kandydatów tej partii najwięcej Polaków. Po drugie – zafałszowany wynik wyborów uniemożliwia analizę skali tego zwycięstwa, ale co ważniejsze, uniemożliwił też, najprawdopodobniej wbrew woli wyborców, objęcie władzy przez PiS w kilku przynajmniej sejmikach wojewódzkich. Po trzecie – PiS znacząco zwiększył stan posiadania w wielkomiejskich bastionach PO. Ponadczterdziestoprocentowe poparcie w największych z nich to prognostyk zwycięstwa w wyborach do sejmu. Wreszcie po czwarte – być może wyniki drugiej tury byłyby lepsze gdyby nie część tzw. prawicowych dziennikarzy. Niektórzy z nich, z wyrachowania albo z własnego braku rozwagi, przyczynili się do zniechęcenia centrowego elektoratu do glosowania na kandydatów PiS. I to niemniej niż dziennikarze rządowi.

Majdan i ulica

Oczywiście mam na myśli przede wszystkim okupację siedziby PKW pod wodzą Grzegorza Brauna i Ewy Stankiewicz. Hasła, że demokracja to zło, i że trzeba walczyć o przyjście króla i monarchię wygłoszone przez Grzegorza Brauna, a potem wyważanie drzwi do PKW, okupowanie jej, sączone tu i ówdzie zapowiedzi „drugiego majdanu” były wymarzonym prezentem dla rządowej machiny. Nic to, że PiS błyskawicznie odciął się od awantury – nagłaśnianie jej przez media rządowe, ale i kibicowanie awanturnikom przez część mediów prawicowych, umocniły wrażenie, że to jest prawdziwa twarz, sposób działania i myśl opozycji. A nawet jeśli jeszcze nie jest – to może nią być. Ze zdumieniem obserwowałam, jak na portalach społecznościowych, na debatach i łamach prawicowych mediów w czasie kampanii przed drugą turą dominowały glosy o tym, że trzeba „robić majdan” albo „wyprowadzać ludzi na ulicę”. Że trzeba już, natychmiast robić jakiś bliżej niesprecyzowany przewrót, na dodatek z ewentualnym rozlewem krwi – bo „nie ma wolności bez ceny krwi”. Gdybym była jakimś nowym wcieleniem pułkownika Lesiaka, niczego lepszego bym nie wymyśliła. Tak –mam pretensję do Grzegorza Brauna i Ewy Stankiewicz, że zrealizowali scenariusz, który mógłby być napisany w siedzibie MSW na Rakowieckiej. Uważam też, że nagłaśnianie ich akcji, jej afirmacja, a także po prostu zagrzewanie do wychodzenia na ulicę, z którymi można było się spotkać m.in. na łamach telewizji Republika, było w czasie kampanii wyborczej poważnym, politycznym błędem, za które opozycja zapłaciła w wyborach. Trzeba było zachować zimną krew i powagę, zamiast robić o „masowym buncie”. Dobrze, że na tydzień przed drugą turą Jarosław Kaczyński zapowiedział demonstrację na 13 grudnia – trochę rozpalone głowy ostudził. Ale bez względu na skalę nieprawidłowości i fałszerstw wyborczych Polacy na masowy bunt nie mają ani ochoty, ani społecznego potencjału – większość z tych, którzy mogliby dokonać rewolucji jest dziś na zmywaku w Londynie czy Berlinie. Żadnego drugiego majdanu w Polsce nie będzie (abstrahując od tego, że sam majdan nie należy do naszej tradycji politycznej, to tradycja kozacka, ukraińska)

Szeptanka

Było to tym bardziej szkodliwe, że kandydatów w wielkich miastach PiS wystawił naprawdę dobrych i prowadził sensowną, otwartą na różne środowiska kampanię wyborczą. Awanturnicza, mało mądra gębą prawicowych mediów pozwoliła jednak na przykrycie pomysłów większości z nich. Kandydaci PiS nie mogli przebić się ze swoimi propozycjami w mainstreamowych mediach i musieli zmierzyć się – jak Jerzy Wilk w Elblągu – z regularną nagonką, ale nie mogli też na zbyt wiele liczyć w mediach niezależnych zajętych przez całe dwa tygodnie tematem fałszowania wyborów, drugim majdanem i faktycznym podważaniem sensu uczestniczenia w wyborach. To, że mimo tych działań do drugiej tury wyborcy PiS jednak poszli, dowodzi ich zdyscyplinowania oraz, niewątpliwie, ich zdrowego rozsądku.

Oczywiście ktoś może powiedzieć, że to Jarosław Kaczyński najdobitniej powiedział o fałszowaniu wyborów, gdy zarzucił to koalicji PO-PSL na pierwszym posiedzeniu sejmu po pierwszej turze wyborów. Tyle że podniesienie sprawy fałszerstw wyborczych, zapowiedź podjęcia działań prawnych w tej sprawie, a także zapowiedź zorganizowania manifestacji w obronie demokracji było naturalnym działaniem przyjętym w polityce – nie łączyło się ani z awanturnictwem, ani z szaleństwem, jak przedstawiali to ludzie władzy i służący im publicyści. Jednak mogli oni opowiadać o „szaleństwie”, bo podglebie do tego było już przygotowane przez faktyczną awanturę w PKW i na forach społecznościowych. Krewcy prawicowcy zapominają często, że są czytani nie tylko przez „swoich”. A PO umiejętnie posługuje się rzadko opisywaną, nie mniej skuteczną metodą szeptanki. Niektóre treści przekazuje wyborcom nie wprost, ale przez plotkę, pogłoskę, mem na Twitterze. Tak było, gdy w kampanii prezydenckiej w 2010 r. zaszczepiano Polakom strach przed wojną z Rosją. Jak Kaczyński wygra, wypowie wojnę Rosji – każdy Polak pewnie zetknął się z tą myślą suflowaną przez postkomunę. Tę metodę zastosowano na przykład i teraz w Radomiu, gdzie wygrał z prezydentem z PiS kandydat PO. Opisała to nawet „Gazeta Wyborcza”: nikt z PO tego oficjalnie nie powiedział, ale w Radomiu rozeszła się wieść, że skoro premier Ewa Kopacz jest z Radomia, minister odpowiedzialna z fundusze europejskie jest z Radomia, to lepiej będzie, gdy prezydent Radomia będzie z PO – wtedy pieniądze bez przeszkód popłyną do miasta strumieniem. Ludzie uwierzyli, że Ewa Kopacz i Maria Wasiak będą „przywozić pieniądze walizkami”. Skuteczne? A jakże.

Nieudacznicy bez szans

Teraz wobec PiS propaganda mówiła nie tylko, że to szaleńcy i awanturnicy, ale też, że jego kandydaci nie mają żadnych szans w wyborach. „Gazeta Wyborcza” w przeddzień wyborów pisała, że Hanna Gronkiewicz-Waltz „oczywiście wygrywa w Warszawie”, ale podobną propagandową rolę spełniali niektórzy tzw. prawicowi publicyści. Ci, zapraszani do mainstremowych mediów dokładnie po to, by głosili to, co głoszą – PiS nie ma żadnych szans, ponosi kolejną porażkę z rzędu, a najgorsze błędy popełnia lider PiS, który o zgrozo wciąż nie chce ustąpić. Wprost czy w sposób bardziej zawoalowany słyszeliśmy to od nich przed wyborami i w trakcie kampanii. Nie zbija ich z tropu nawet fakt głoszenia oczywistych andronów – Łukasz Warzecha z portalu wpolityce.pl i tygodnika Wsieci ogłaszał przed wyborami w Warszawie, że Jacek Sasin nie ma żadnych szans i że nie przejdzie nawet do drugiej tury. Teraz głosi klęskę PiS i opowiada już z dużą pewnością siebie, że kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda nie ma żadnych szans na sukces w wyborach prezydenckich. Cóż, wypadałoby pogratulować wizjonerstwa, gdyby miało ono, prócz chęci błyszczenia w mainstreamie (niektórzy stosują taktykę gry na dwie strony: jeśli dziś jest wtorek lub piątek, atakuję PiS, w środy i czwartki PO), jeszcze jakieś realne podstawy do stawiania tak kategorycznych sądów. Tymczasem dziś, prócz propagandystów Platformy, nikt nie twierdzi, że Bronisław Komorowski ma pewną wygraną, a wielu ekspertów twierdzi, że Duda na tle obecnego prezydenta wypaść może więcej niż dobrze. Bronisław Komorowski ma pewnie przy tym większe szanse na zwycięstwo, ale co będzie za sześć miesięcy, nie wiemy. Mam świadomość oczywiście, że Łukasz za tych kilka zdań krytyki będzie głośno i wielokrotnie protestował – chciałabym tylko, by nie traktował tego jako ataku na siebie, tylko zwrócenie uwagi, jaką funkcję pełni. I nie chodzi mi o to, by nie krytykować PiS – jak zwulgaryzuje zaraz te słowa ten i ów polemista (zwłaszcza dotknięty krytyką). Ale żeby nie powtarzać wytartych sloganów. I (niestety) działać jak w PRL. Mieć świadomość, że nie jesteśmy w normalnych warunkach. I że także wobec nas, dziennikarzy, którzy nie chcą podporządkować się postkomunie, wymagania są inne – nie pozwalajmy na to, by naszymi rękami przekazy dnia obozu władzy docierały do opozycyjnego elektoratu i były dlań wiarygodne, bo ludzie wiarygodni dla tego elektoratu je powtarzają. „Gdzie nie możesz »Wyborczej«, Warzechę wyślij” – z takim zdankiem spotkałam się na jednym ze spotkań. Dlatego o tym piszę.

Jak państwo widzicie, krytykuję dziś bliskie mi środowiska, czego zwykle nie robię. Ale trudno o tym dłużej milczeć. Niestety, jesteśmy jako publicyści, dziennikarze, ludzie kultury, którym zależy na zmianie, w pewnego rodzaju pułapce. Nie powinniśmy angażować się bezpośrednio w politykę i wspieranie jakiejkolwiek partii, ale bez zwycięstwa PiS (a nie jego upadku) tej zmiany po prostu nie będzie. Rojenia o narodowcach, Korwinach itp. są mniej lub bardziej inteligentnymi wrzutkami postkomuny. Trzeba niestety raczej przypomnieć sobie działania władzy z czasów walki Polaków z komuną w PRL – nic na to nie poradzę, słyszę, jak to dla wielu odlotowo brzmi, ale taki wymóg stawia nam rzeczywistość. Dziś PiS jest nową Solidarnością, niezależne media muszą być nową Wolną Europą, działając na rzecz wolności i demokracji. Władza i podporządkowane jej największe media przekraczają bowiem kolejne granice, przesuwając nas o kolejne stadia do wschodniej, postsowieckiej cywilizacji. Jeśli zależy nam na rzeczywistej demokracji, musimy być na organizowanej przez PiS demonstracji 13 grudnia. Bo wolność jest ograniczana na serio. Rechot, że PiS „znowu przegrał”, bo nie wygrał w Warszawie czy Gdańsku, przypomina więc rechot z „solidaruchów”, którym znów nie udało się wygrać strajku. Tak, wiem, można zarzucić tym zdaniom przerysowanie. Ale czy na pewno nie zmierzamy do podobnych klimatów?

Znaleźć drogę do centrum

To już truizm, że po zmanipulowaniu wyników wyborów i uporze postkomunistycznego establishmentu, by je utrzymać, mamy do czynienia z władzą, która wartości demokratyczne, mimo głośnych deklaracji, ma faktycznie w pogardzie. Przynajmniej od czasu katastrofy smoleńskiej mamy do czynienia z sytuacją nadzwyczajną – gdy zobaczyliśmy gołym okiem, jak działania instytucji państwa, a także mediów, zostały sparaliżowane lub ograniczone. Mówiłam wtedy, realizując filmy, które miały nieformalny zakaz emisji w telewizji i których nie wolno było wyświetlić na pokazie w żadnym domu kultury w miejscowości, gdzie rządziła PO, że mamy teraz nowy „drugi obieg”. Mówiłam o niedemokratycznym sposobie myślenia władzy firmowanej przez Donalda Tuska. Bardzo mnie niektórzy moi koledzy po prawej stronie wtedy krytykowali za to pojęcie, twierdzili, że nie można III RP porównywać do PRL. Teraz, po zmanipulowaniu wyniku wyborów widać jednak znowu ów PRL-bis. Musimy znaleźć sposób na skuteczne przeciwstawienie się temu systemowi. Pamiętając jednak, że nigdy w historii III RP nie udało się opozycji wobec tego systemu wygrać wyborów, jeśli nie było pęknięcia w nim samym. I nigdy nie udało się to bez przekonania wyborców centrum. Teraz, gdy podważona jest już nawet wiarygodność samej procedury wyborczej, musimy być szczególnie rozważni, odporni na prowokacje i różne powyborcze ruchawki. Ale i solidarni w obronie wartości budujących państwo. Nie dotrzemy inaczej do tych Polaków, którym to, co się zdarzyło i w Smoleńsku, i przy tych wyborach, po prostu nie mieści się w głowie.

Joanna Lichocka
06.12.2014

.............................................................................................................................

Cieszę się że jesteście normalni
Ewa Stankiewicz


Cieszę się że jesteście normalni. I że w związku z tym macie dobre samopoczucie. Zwracam się do Joasi Lichockiej i do Łukasza Warzechy, którego „czujność etapu” jest nieoceniona. Zwłaszcza on zawsze stanie na medialnej ściance dumny z tego, że może zabłysnąć swoją normalnością na tle skompromitowanych oszołomów.

Zazwyczaj nie chce mi się wdawać w jałowe polemiki, które nic nie zmieniają, jednak Joanna Lichocka w ostatnim tekście popadła w ”odmęty szaleństwa” (że posłużę się tutaj klasykiem Bronisławem K). Otóż zarzuca ona osobom pokojowo protestującym przeciwko fałszowaniu wyborów, do których grona się zaliczam – spowodowanie przegranej w wyborach partii Prawo i Sprawiedliwość. Więc PiS nie przegrało dlatego że 90 procent środków masowego przekazu będących narzędziem rozmowy publicznej jest w rękach antypisowskich propagandystów. PiS nie przegrało przez własne słabości. PiS przegrało według Joanny Lichockiej przez grupę 12 osób z których żadna nie należny do żadnej partii, jedenastu demokratów i jednego monarchistę.

Ciekawe, że Joanna Lichocka przyznaje że wybory zostały sfałszowane, ale najwyraźniej jakoś godzi ona wiedzę o fałszerstwach wyborczych z zaufaniem do wyników wyborów. I zrzuca winę za przegraną na osoby domagające się uczciwości procesu wyborczego. To kojarzy mi się z leninowską logiką. Powiesić tego komu ukradziono rower. Normalne.

W przeciwieństwie do tego jak określasz mnie Joasiu, nie jestem żadnym prawicowym dziennikarzem, zwłaszcza jeśli Ty zaliczasz się do tego grona wraz z nieocenionym Warzechą Łukaszem. Nie jestem też politykiem. Staram się mówić to co myślę bez kalkulacji politycznych, które zresztą jak dotąd przynoszą same klęski. Powód dlaczego porwałam się na istne szaleństwo i podczas jednej z oszołomskich dla Ciebie manifestacji ogłosiłam zbiórkę na telewizję, w której teraz Ty kulturalnie zasiadasz już jako normalna osoba -jest jeden. Zależało mi na powstaniu rzetelnej telewizji, która w odróżnieniu od brutalnej propagandy władzy będzie po prostu informować, bez względu na to, czy się to opłaca czy nie, czy wydaje się śmieszne, wstydliwe, czy nienormalne, bez względu na to, czy to się komuś podoba czy nie.

Tak samo teraz powziąwszy wiedzę na temat fałszerstw wyborczych oraz całkowitej bierności prezydenta Polski odpowiedzialnego za nominacje sędziówPKW uważałam, że trzeba krzyczeć. Tak właśnie: krzyczeć. Jeszcze parę lat temu można było spokojnie dyskutować, polemizować… Nasz pokojowy protest był słabym wołaniem na alarm wobec gigantycznego zagrożenia państwa. To jest moja subiektywna ocena z którą nie musisz się zgadzać, ale postaram się przytoczyć argumenty. Na podstawie wiedzy którą zgromadziłam przez ostatnie lata zajmując się tematyką fałszerstw wyborczych mogę powiedzieć że:

1. W Polsce wybory fałszuje się od lat.

2. Jest przyzwolenie sądów na fałszerstwa wyborcze. Tylko znikomy procent ewidentnych fałszerstw trafia na wokandę sądową, a już tylko promil z nich kończy się wyrokami skazującymi zawsze bardzo łagodnymi i uznającymi niezgodnie z prawdą że fałszerstwo to nie miało wpływu na wynik wyborów.

3. Wybory fałszuje się na dwóch poziomach. Na poziomie lokali wyborczych na wiele sposobów, najczęściej poprzez zaufane komisje, unieważnianie lub “dosypywanie” głosów, czy też najprościej poprzez nieuczciwe sortowanie głosów. Jednak ostateczne wyniki wyborów są kształtowane za pomocą fałszerstw na poziomie systemu komputerowego, który jest całkowicie poza kontrolą społeczną i w rzeczywistości całkowicie poza możliwością weryfikacji ze stanem faktycznym, czyli z kartami do głosowania.

4. W praktyce nie ma najmniejszych szans, by porównać głosy na papierze z wynikami systemu komputerowego. W skali kraju nigdy to się jeszcze nie zdarzyło, choćby ze względu na konieczność zgody sądu (niemal zawsze odmowa) aby zgromadzić w jednym miejscu karty do głosowania z poszczególnych regionów. Karty są niszczone po 30 dniach.

5. Nikt nie prowadzi poważnej centralnej bazy fałszerstw wyborczych (wiem co mówię, szukałam również w partiach opozycyjnych)

Jest wiele normalnych zjawisk w naszym kraju. Najnormalniej w świecie wystawia się prezydenta na śmierć, prowadzi grę na najwyższym szczeblu władzy z rosyjskimi służbami przeciwko prezydentowi Polski i nikt nie reaguje. A potem osoby odpowiedzialne za to awansują w strukturach państwa, a nawet w strukturach unijnych.

To jest normalne że przed wojną przy 30 procentach analfabetów mieliśmy ok 1 proc głosów nieważnych, a teraz w niektórych rejonach ta liczba dochodzi do 50 procent. Całkowicie normalnym jest, że wyniki wyborów samorządowych może zmienić każdy średnio rozgarnięty student informatyki, a kod źródłowy programu PKW kursuje w sieci internetowej przed wyborami. Także w normie pozostaje, że ów system liczenia głosów przeprowadza do drugiej tury wyborów prezydenta kilkusettysięcznego miasta osobę, która wcale nie kandydowała na to stanowisko.

Po co się czepiać, czy to takie istotne kto będzie rządził w Szczecinie? W sytuacji gigantycznej ilości głosów nieważnych, jedna z partii otrzymuje kilkadziesiąt razy wyższy wynik niż to przewidują sondaże. W niektórych rejonach nie można głosować na zarejestrowaną partię, tak się nieszczęśliwie składa że jest to akurat PiS.

Na Śląsku znika kilka tysięcy głosów, wyparowują głosy krakowskich sióstr zakonnych. Są skargi na lokale, w których wydaje się karty z zaznaczonym głosem, rośnie lawina zgłoszeń “dodatkowej” ilości kart w urnach ponad to, co zostało wyborcom oficjalnie wydane. Żadnego niepokoju o odchylenie od normy nie wzbudzają dosłownie setki relacji osób które głosowały na kogoś, kto po odpowiednim podliczeniu otrzymał “zero” głosów lub o kandydatach którzy przegrali o jeden głos przy udowodnionym „dosypaniu” fałszywych kart do urny.

Można powiedzieć w normie było także w Płońsku, w którym kandydat dostał ponad 600 głosów, z czego prawie 500, to były głosy nieważne. Na tle tych jakże normalnych zjawisk, najnormalniej było w Państwowej Komisji Wyborczej, kiedy w oficjalnych komunikatach sędziowie podawali fałszywe dane. Na Śląsku “pomylili się” o 130 tys głosów, normalne.

W Świętokrzyskim podali 50 procentowy wynik PSL ku zdumieniu wojewódzkiej komisji z tego regionu, która nie przesłała do PKW jeszcze żadnych danych. W Wielkopolsce powiększyli liczbę radnych do sejmiku o 3 osoby. Drobiazg. Po co się pieklić skoro wcześniej normalne było wynajmowanie rosyjskich serwerów do liczenia głosów Polaków, a potem szkolenie się członków polskiej Państwowej Komisji Wyborczej w Moskwie, jak wiadomo mekce standardów życia demokratycznego. Gdzie byłaś wtedy Joasiu (zwracam się do Joanny Lichockiej) i dlaczego temu skutecznie nie przeciwdziałałaś?

W tym bezprecedensowym chaosie i totalnym zawaleniu się systemu zliczania głosów, co stworzyło warunki do fałszerstw na niespotykaną dotąd skalę nawet w kraju gdzie tradycja fałszerstw jest tak ugruntowana – jak na ironię, głowa państwa prezydent Bronisław Komorowski według kompetencji swojego stanowiska nominalnie współodpowiedzialny za ten chaos, oświadcza najnormalniej w świecie że „kwestionowanie uczciwości wyborów, to odmęty szaleństwa”. Wszak on także jest z tych normalnych.

Jestem w trakcie procesu karnego, ale skoro najwyraźniej nie zadałaś sobie Joasiu trudu sprawdzenia podstawowych informacji zanim zabrałaś się do pisania tekstu i rzucania oskarżeń pod moim adresem to zachęcam, dowiedz się np. u szefa ochrony siedzibyPKW Konrada Komornickiego, czy kiedy wchodziliśmy do budynku PKW drzwi były zamknięte, czy otwarte. Wiem że opierasz się na relacjach telewizyjnych ale warto czasem samemu sprawdzić u źródła zwłaszcza kiedy pretenduje się do roli dziennikarza (dla przyzwoitości nie dodam – prawicowego) .

Piszesz o okupacji siedziby PKW. Może Ty w wyniku rzetelnej dokumentacji dziennikarskiej powzięłaś jakąś nieznaną mi wiedzę, jednak o ile mi wiadomo, a byłam tam na miejscu, osoby protestujące znajdowały się w ogólnodostępnej sali dla mediów, w korytarzu prowadzącym do tej sali oraz w holu. Pomimo kilkukrotnej prośby skierowanej przez PKW aby udać się na rozmowy do osobnej sali na szczęście nikt z nas tam nie poszedł. Wydaje mi się że siedziba PKW nie sprowadza się do jednego pomieszczenia – centrum prasowego. Protest był pokojowy. Nikomu nic się nie stało, nie zostało zniszczone żadne mienie.

No nie było tam PRowca. Ani pięknie wyglądających dziewczyn (chociaż akurat tu bym się nie zgodziła). Byliśmy rzeczywiście spontanicznie uformowaną grupą osób i możliwe, że Ty byś spaliła się ze wstydu w takim gronie: ktoś zaczął się modlić (fe!) ktoś ma idee fixe i jest zwolennikiem monarchii (tacy ludzie też są na świecie), ktoś był po prostu młodym przedsiębiorcą… Zbieranina od sasa do lasa. To co połączyło te osoby to świadomość ogromnego zagrożenia, właściwie zapaści systemu demokratycznego na którą trzeba reagować.

Być może różnimy się w ocenie sytuacji. Ja uważam, że na naszych oczach rozpada się system demokratyczny w Polsce, a mechanizmy które do tego prowadzą funkcjonują w układzie zamkniętym. Ekipa trzymająca władzę jest ubezpieczana z jednej strony przez media z drugiej przez sądy. Ci ludzie nie oddadzą władzy, bo czeka ich odpowiedzialność karna za poważne afery, czeka ich także rzetelne śledztwo w sprawie śmierci prezydenta. Jak fałszerstwa wyborcze przestaną być skuteczne, to wprowadzi się stan wyjątkowy. Obecny prezydent Bronisław Komorowski bardzo aktywnie uczestniczył we wprowadzeniu ustaw w tym zakresie całkiem niedawno.

Nie rozumiem Twojej logiki Joasiu. Nie protestować za bardzo, bo można zaszkodzić wizerunkowi partii opozycyjnej. W ten sposób można skompromitować i sparaliżować wszelkie zdroworozsądkowe działanie. I narobić wiele zła. Tak jak kiedyś, w imię jakiejś kalkulacji politycznej należało milczeć o wystawieniu prezydenta na śmierć przez służby podległe premierowi. To było wbrew naturalnym odruchom ludzkim, zdrowemu rozsądkowi i zafundowało nam rządy sympatyka WSI na długie lata, a także zapaść demokracji. Twoją krytykę można by było użyć do zablokowania każdego działania, bo nie ten czas, bo może zaszkodzić. To absurd który prowadzi nas w przepaść. Cokolwiek nie zostanie zrobione to antypisowscy funkcjonariusze medialni i tak to skrytykują.

Niestety konsekwencją tej logiki jest wniosek, że właściwie najlepiej nie mówić i nie robić nic. Ewentualnie pomachać balonikami, pogadać przez megafon i pójść do domu. Po prostu pogodzić się z fałszerstwami, tak jak z awansami stanowisk za wystawienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego na śmierć.

W tej piramidzie normalności gdzie Ty Joasiu i Łukasz Warzecha zajmujecie niepoślednie miejsce, mam wrażenie, że na samym szczycie uśmiecha się Michnik, Żakowski i Paradowska. Rzeczywiście w tej konfiguracji ja znajduję się na samym dole, jako czystej wody „freak”.

Proponuję zacząć działać najprościej, bez żadnej „logiki etapu”, politycznych kalkulacji, zgodnie ze zdrowym rozsądkiem. Gromadzić ludzi wokół potrzebnych inicjatyw, nie dławić ludzkiej energii, nie pałować medialnie. I co najważniejsze – reagować odpowiednio do zagrożenia, wtedy, kiedy dzieją się rzeczy złe. Potem zwykle jest już za późno.

Ewa Stankiewicz
09.12.2014

...........................................................................................................................

APEL

Niech mi będzie wolno w kilku zdaniach, zwrócić się do obu pań z apelem a raczej prośbą o zaprzestanie takiej oto wymiany zdań, gdzie na końcu nie będzie zwycięzcy a tylko przegrani. Dla sprawy, dla Polski, cofnijmy się o krok i idźmy nadal razem, bo kolejne pokolenia nam tego nie wybaczą, gdy okaże się, że podzieleni, utracimy to, co jest dla nas najcenniejsze – Wolność.

Drogie Panie, za Wami idą setki tysięcy ludzi, proszę Was nie stawiajcie ich w trudnej sytuacji, iż będą musieli wybierać. Zaniechajcie dalszej eskalacji sporu. Zapewne „ktoś” będzie chciał, aby na tym się nie skończyło. To jest niesamowita gratka dla naszych i Polski przeciwników.

Pragnę dodać, iż jest mi niezmiernie przykro, że doszło do takiej polemiki w tak kluczowym dla Polski momencie, tym bardziej przykro, że wielokrotnie miałem okazję przebywać w Waszym towarzystwie i byłem z tego dumny i nadal chcę aby tak było.

Mam swoje zdanie, dlaczego doszło do takiej sytuacji i kiedy się wszystko zaczęło, ale nie chcę wkraczać w polemikę i poprzestanę na apelu.

Droga Pani Ewo, Szanowna Pani Joanno, proszę Was o pokojowe rozstrzygnięcie sporu, najlepiej w cztery oczy.

Wszystkiego dobrego i do zobaczenia w pierwszym szeregu Marszu Dla Polski.


Były działacz NSZZ Solidarność
uczestnik wojny jaruzelskiej
red. nacz. GI KWORUM
www.kworum.com.pl
Zbigniew Skowroński

Wersja do druku

Jan Orawicz - 05.01.15 18:35
W całości popieram Apel Pana Redaktora Naczelnego Kworum,poety
Zbigniewa Skowrońskiego. Po prawicy musimy trwać w jedności! Tego
wymaga od nas każda chwila czasu terażniejszego. Pozdrawiam

Wojciech Kozlowski - 05.01.15 10:10
Rymarek vel rymarek.

Wygląda na to, że ja mam wiecej szacunku do swojego Jarosława Kaczyńskiego niż Pan do "Jarka", a o Kopacz - nigdy w życiu nie pisałem.

Narodowców określiłem jako głosujących na Kaczyńskiego, ale to uproszczenie, bo jest ich więcej i trzeba ich dla Polski pozyskać...

A naturalnie - nie jest Bubel narodowcem, ani "narodowcy" mówiący Putinowi pochwalonego ;)))

Robert - 27.12.14 1:37
Popieram Apel, stanowisko Redaktora Kworum Pana Z. Skowrońskiego, jest głosem dużego rozsądku.
W Nowym Roku 2015, Redakcji Kworum, Piszącym i Zdolnym Literatom - Dużo Zdrowia, Pomyślności dla Rodzin, w nadziei, że Nowy Rok przyniesie wiele pozytywnych rozwiązań. Szczęść Boże.

Rymarek - 26.12.14 18:22
Re Kozłowski,jak piszesz Kopacz pani,to przeciez Jarkowi Kaczynskiemu
tez powinienes napisać pan przed jego nazwiskiem. Widac w jakim celu
przybyles do Kworum. To kazdy myslacy z miejsca zauwazy. Ledwo
przekroczyłes prog tego medium, to nie Pani Ewunia,a obrywa Kaczynski.
A ile za swoimi uszkami ma ta Ewunia, to ani kapki slowka na ten temat.
Uwazasz,ze Kworum to zbior tempakow?! Mylisz sie!! Pewnie bardzo
chetnie przemielibys Jaroslawa w mlynku. Moze nie??!!

rymarek - 26.12.14 17:40
Re Kozlowski widac,ze nie przyjrzales sie własciwie narodowcom.
Oni, mimo propozycji sił prawicowych do tworzenia jednolitej sily,
ktora moze sie przeciwstawic lewactwu, nigdy na ten temat nie
wypuścili pary z ust. Te narodowe atrapy, długie lata drepca w
w miejscu, wyraznie wstrzymywane przez wtyki czerwonej barwy.
A na kleczkach nikt nie bedzie ich zapraszał do siebie,bo wie,ze
i kleczki na glupote nie pomoga!!

Wojciech Kozłowski - 26.12.14 7:52
Nikt na świecie nie wie, że się kocham w Ewie... Naturalnie jest to nieprawda, ale prawdą jest, że kiedy słuchałem panią Ewę w tamtym momencie – tak zaczęło mi się nucić i żałować, że takich słów jakie ona wypowiadała nie usłyszałem od Jarosława Kaczyńskiego.

Nieco później, kiedy padło niejako potępienie tej spontanicznej akcji ze strony PISu – poczułem się ogromnie zasmucony, bowiem w ten sposób Polska może przegrać następne wybory. Przecież wszyscy głosujący na PIS to narodowcy i jeśli ich zaczniemy dzielić to przegramy jako naród.

Z przykrością PIS nie zrobił nic by skupić w sobie różne frakcje - co mieszczą się pod pojęciem prawa i sprawiedliwości. Jak dalej w Świeto Niepodległości będzie wystawiał młodzież na pałowanie w Warszawie by samemu chronić się w tym czasie w Krakowie to przegra.

Ja bym tu z pięknym - patriotycznym apelem pana Zbyszka Skowrońskiego - poszedł jeszcze dalej: Bądźmy wszyscy razem którzy słyszymy ten ostatni dla Polski dzwon...

Wszystkich komentarzy: (6)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

19 Kwietnia 1934 roku
Urodził się Jan Kobuszewski, wybitny polski aktor teatralny, telewizyjny i filmowy, artysta kabaretowy (zmarł w 2019r.)


19 Kwietnia 1882 roku
Zmarł Charles Robert Darwin, twórca teorii ewolucji biologicznej (ur. 1809)


Zobacz więcej