Piątek 29 Marca 2024r. - 89 dz. roku,  Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 07.04.15 - 10:29     Czytano: [2278]

Perfidna gra podłych ludzi (Aktualizacja)





Czy PO nie chciała międzynarodowej komisji właśnie po to, by przed wyborami móc grać „biegłymi” i „nowymi nagraniami”?


Po dzisiejszych „rewelacjach” prorządowej rozgłośni RMF FM cisną się na usta słowa przede wszystkim niecenzuralne. Warto jednak powstrzymać potok bezbrzeżnej pogardy wobec „biegłych” i „dziennikarzy”, którzy ich „nowe ustalenia” łykają bez zmrużenia oka. Lepiej podsumować to, co się dziś stało, w kilku oczywistych już zupełnie (choć nie dla pewnej blondynki z TVP Info) stwierdzeniach.

1. Biegli prokuratury dokonali odczytu „o 1/3 więcej słów” na podstawie materiałów udostępnionych im w Moskwie w lutym 2014 roku. Dlaczego tak późno? Czemu nagrania te wciąż są w Rosji? Jak można mówić o „zakończeniu śledztwa smoleńskiego”, skoro nie zakończyła go do dzisiaj nawet tak „sprawna” moskiewska prokuratura? Skąd zaufanie polskich „biegłych” do śledczych rosyjskich, działających zawsze i wszędzie na rzecz interesu Federacji Rosyjskiej, której imperialne zapędy są już dziś widoczne nawet dla naszych mainstreamowych lemingów pokroju Adama Michnika czy Jacka Żakowskiego?

2. Gdyby zapis „wstrząsających” (jak od rana grzmią RMF, jego Twitterowa gwiazda Tomasz Skory oraz TVP Info) rozmów miał być prawdziwy, całe dochodzenie komisji Millera oraz zespołu Laska – uznane przez władzę za niepodważalne - stają się zużytym papierem toaletowym. Na marginesie: do najbardziej „wstrząsających” zaliczają funkcjonariusze mainstreamu pytanie jednego z pasażerów (nie – pilotów!) zadane drugiemu pasażerowi (nie – pilotowi!), czy ten napije się „piwka”. Czy dziennikarka TVP Info, która komentując te słowa, mówi, że „w tym samolocie złamano wszelkie procedury”, ma świadomość, że naraża się na proces karny i że jest już tylko o krok od starej wrzutki Palikota, iż „wszyscy na pokładzie tupolewa byli pijani”? Czym opłaca się takie panie?

3. Jak „nowe ustalenia biegłych” mają się do oczywistego wcześniej dla śledczych błędnego naprowadzania samolotu przez rosyjskich kontrolerów lotu, powtarzających polskim pilotom, że ich maszyna „jest w kursie i na ścieżce”, choć nie była ani w kursie, ani na ścieżce?

4. Kto sprawił ten „smoleński cud”, że oto nagle „biegli na nowo odczytali nagrania z rejestratora rozmów w kokpicie” na kilka dni przed 5. rocznicą tragedii smoleńskiej, która może odebrać kolejne głosy kandydatowi Platformy Obywatelskiej na prezydenta RP, Bronisławowi Komorowskiemu – zwłaszcza po premierze książki Jurgena Rotha, zawierającej informacje o dokumentach niemieckiego wywiadu cywilnego, mówiących o „zamachu w Smoleńsku”?
Czy także i tym razem funkcjonariusze Frontu Jedności Przekazu będą próbowali wmówić Polakom, że – podobnie jak już kilka razy wcześniej, także i teraz mamy do czynienia z „przypadkową koincydencją czasową” – rocznicy smoleńskiej, wyborów oraz „nowych ustaleń w sprawie Smoleńska”?

5. Czy powołaniu międzynarodowej komisji śledczej, która zbada od początku do końca przebieg i przyczyny rozbicia się TU-154M nad Smoleńskiem, nadal będzie sprzeciwiać się Platforma Obywatelska? Czy jej prezydent powtórzy słowa o „egzaminie zdanym przez polskie państwo”, a funkcjonariusze nienawiści pokroju Niesiołowskiego wciąż będą powtarzać, że „wszystko zostało już ustalone”?

6. Wreszcie pytanie na razie ostatnie – do was się zwracam, biegli prokuratury, którzy na podstawie rosyjskich materiałów potwierdzających rosyjskie ustalenia budujecie dziś rosyjską narrację w polskim śledztwie oraz do was, dziennikarze mainstreamu, jeszcze wczoraj oddających życie za „egzamin zdany przez polskie państwo”, za wiarygodność ustaleń Millera i Laska, za kompetencje ekspertów Hypkiego, Osieckiego i paru innych mistrzów latania, którzy sami, w odróżnienia od majora Arkadiusza Protasiuka, samolotów z władzami RP nigdy nie pilotowali – nie wstyd wam spojrzeć dziś w lustro? Tak – po ludzku?

Jak chcecie przełknąć nową wrzutkę smoleńską, w którą wierzycie tak samo ślepo, jak wcześniej w raport Anodiny, raport Millera i raport Laska, a która w związku z tą wiarą musi wam dziś stanąć w gardle? Czym chcecie ją popić, by próbować strawić własną śmieszność i potworność zarazem? Kiedy wycofacie się ze swoich zawodów, ustępując miejsca ludziom z honorem, którego w was – oblatywacze kłamstwa smoleńskiego - nie zostało już ani krztyny?

Autor: Krzysztof Feusette
wPolityce


............................................................................................................................

Kto był kim w Operacji Smoleńsk? Spotkania ludzi Putina z urzędnikami Tuska









„Zlecenie zamachu na TU-154 pochodziło „bezpośrednio” od wysokiego rangą polskiego polityka i było skierowane do generała FSB, Jurija D.” - notatkę wywiadu niemieckiego tej treści ujawnia w swojej najnowszej książce słynny niemiecki dziennikarz śledczy Jurgen Roth. Informacje te budzą prawdziwą grozę. Przypominamy, kto z polskich urzędników spotykał się przed katastrofą smoleńską z ludźmi Putina.

Kluczową rolę w przygotowaniu wizyty Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku odegrał Tomasz Arabski, ówczesny szef kancelarii premiera Tuska. To właśnie on był formalnym koordynatorem lotu Tu-154 do Smoleńska. Ale Arabski był też główną postacią w tajemniczych rozmowach między polskim a rosyjskim rządem przed katastrofą.

Negocjacje rozpoczęto już we wrześniu 2009 r. - po wizycie Władimira Putina w Polsce i jego nieoczekiwanym spotkaniu „w cztery oczy” z Donaldem Tuskiem na sopockim molo. „Tomasz Arabski zeznał [...] iż po spotkaniu Premierów w Sopocie, Andrzej Kremer i Jarosław Bratkiewicz z MSZ odbywali spotkania ze swoimi odpowiednikami ze strony rosyjskiej, w których temat uroczystości w Katyniu w 2010 roku był jednym z poruszanych tematów rozmów. Zaprezentowane zeznania Tomasza Arabskiego, jak również inne dowody, wskazane dalej w uzasadnieniu niniejszego postanowienia potwierdzają, iż ze strony KPRM oraz MSZ we wrześniu 2009 roku rozpoczęto starania, aby podczas uroczystości 70 Rocznicy Zbrodni Katyńskiej w Katyniu doszło do spotkania Premiera Donalda Tuska i Premiera Władimira Putina” - napisali prokuratorzy w uzasadnieniu umorzenia cywilnego śledztwa smoleńskiego śledztwa.

Od początku lutego 2010 r., czyli od oficjalnego zaproszenia Tuska przez Putina do Rosji, do gry - jako główny wykonawca poleceń polskiego premiera - wszedł Arabski. Już 4 lutego rozmawiał przez telefon z Jurijem Uszakowem, zastępcą szefa administracji Władimira Putina. W trakcie tej rozmowy miał zostać ustalony termin spotkania obu premierów na dzień 7 kwietnia 2010 r. Notatka z przebiegu rozmowy trafiła, niestety, do akt niejawnych śledztwa.

Tomasz Arabski odbywał też tajemnicze spotkania ze wspomnianym już Jurijem Uszakowem. Były przynajmniej dwie takie rozmowy: 25 lutego 2010 r. w Warszawie i 17 marca 2010 r. w Moskwie.

Jeśli chodzi o spotkanie warszawskie - tajne rozmowy Arabskiego z Uszakowem rozpoczęły się w Kancelarii Premiera, a skończyły w jednej ze stołecznych restauracji. W spotkaniu brał udział Władimir Grinin - ówczesny ambasador Rosji w Polsce, główny uczestnik gry dyplomatycznej Moskwy mającej na celu obniżenie rangi wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Grinin to przyjaciel Putina. Obaj znają się jeszcze z drugiej połowy lat 80. Gdy Putin był agentem KGB we wschodnioniemieckim Dreźnie, Grinin stał na czele sowieckiej ambasady w NRD. Uczestnikami warszawskich rozmów byli również Andrzej Kremer z MSZ, Tomasz Pawlak z Kancelarii Premiera oraz W. Grinin, Dmitrij Polanskij i A. Karbowskij z rosyjskiej ambasady. Podkreślmy, że restauracyjne rozmowy z Uszakowem i rosyjską ambasadą prowadzono w tajemnicy przed prezydentem Lechem Kaczyńskim.

Jeszcze ciekawsze była wizyta Arabskiego w Moskwie. „Pierwotnie spotkanie Tomasza Arabskiego miało odbyć się w siedzibie Premiera [Rosji], ale ostatecznie odbyło się w restauracji w sposób nieformalny” - wynika z akt prokuratury. Przedtem, jak wynika z harmonogramu wizyty Tomasza Arabskiego w stolicy Rosji, szef kancelarii premiera Tuska zwiedzał przez trzy godziny Plac Czerwony i Galerię Tretiakowską.

Tym razem udział w rozmowach Arabskiego z Uszakowem wziął Igor Sieczin, ówczesny wicepremier, prawa ręka Władimira Putina, szef frakcji "siłowików" (środowiska byłych agentów KGB/FSB) w Rosji. Dodajmy, że za człowieka Sieczina uznawany jest m.in. Aleksander Bastrykin, szef wydziału dochodzeniowego w Prokuraturze Generalnej Rosji, znany ze śledztwa smoleńskiego. W restauracji miały też obok Uszakowa i Arabskiego pojawić się inne osoby, ale tak się nie stało. W dokumentach prokuratury czytamy: „W spotkaniu [...] ze strony MSZ Federacji Rosyjskiej mieli uczestniczyć Władimir Siedych, Zastępca III Europejskiego Departamentu MSZ, i Siergiej Siemionow, Zastępca Kierownika Wydziału Polskiego III ED. Tomaszowi Arabskiemu miał towarzyszyć Piotr Marciniak, Marek Bogacki i Justyna Gładyś. Ostatecznie rozmowy odbyły się w cztery oczy jedynie z udziałem Justyny Gładyś w charakterze tłumacza [...] minister Uszakow odesłał towarzyszących mu urzędników”.

W spotkaniu nie brał udziału ambasador Polski w Rosji - Jerzy Bahr. Oto, co powiedział śledczym: „Odnośnie do wizyty ministrów Tomasza Arabskiego i Andrzeja Kremera w Moskwie Jerzy Bahr zeznał, że w tym czasie przebywał w południowej Rosji na Przedkaukaziu. Po powrocie poprosił pracowników o zrelacjonowanie mu tej wizyty. Okazało się jednak, że Tomasz Arabski zabronił Justynie Gładyś informowania ambasadora o treści swoich rozmów z ministrem Uszakowem w Moskwie. Dla Jerzego Bahra ta sytuacja była zupełnie nienormalna i niezrozumiała”.

Ale i Justyna Gładyś nie słyszała całej rozmowy Arabskiego z Uszakowem. „Świadek [Justyna Gładyś] rozmowę z wicepremierem Sieczynem tłumaczyła całą, natomiast rozmowę z ministrem Uszakowem tłumaczyła częściowo z tego powodu, iż część rozmowy odbyła się w języku angielskim i wtedy była proszona, żeby im nie towarzyszyć” - czytamy w uzasadnieniu umorzenia cywilnego śledztwa smoleńskiego.

Co ciekawe, spotkanie Arabskiego, Uszakowa i Sieczyna odbyło się w restauracji "Dorian Gray" - położonej niedaleko Kremla. Według naszych informacji to częste miejsce spotkań rosyjskich polityków i oligarchów, a także ludzi powiązanych ze służbami specjalnymi. Jak dowiedział się portal Niezalezna.pl - to właśnie w lokalu "Dorian Gray" spotykali się m.in. dygnitarze biorący udział w gigantycznej aferze korupcyjnej związanej z próbą przejęcia firmy Wołgotanker, powiązanej z koncernem Jukos. Wyroki w tej sprawie (m.in. 9 lat więzienia dla generała policji Aleksandra Bokowa) zapadły miesiąc temu.

Niezależna.pl


..............................................................................................................................


Co się stało 10 kwietnia w Smoleńsku? Znamy fragmenty książki Jurgena Rotha


Książka niemieckiego dziennikarza śledczego „Tajne akta S” pojawi się w niemieckich księgarniach 8 kwietnia. Telewizja Republika już dziś dotarła do ciekawych fragmentów, które mogą wiele wnieść do tego, co już wiemy na temat przyczyn tej tragedii.

Już w Prologu na 19 stronie książki odnajdziemy fragment dotyczący wysokiego prawdopodobieństwa zamachu na samolot prezydencki, o którym wielokrotnie mówił sam autor. Roth zarysowuje kontekst, przypominając, jak zarówno strona polska, jak i rosyjska zaraz po katastrofie zgodnie zaprzeczały, że za wypadek odpowiedzialne są rosyjskie służby lub Kreml. „Czy w związku z tym powinienem zignorować dokument Federalnej Służby Wywiadowczej (BND)?” – dopytuje na kartach swojej książki dziennikarz.

„(Dokument – red.) Nosi datę z marca 2014 roku. Wtedy funkcjonariusz BND wysłał depeszę do centrali w Pullach, którą sporządził po rozmowach przeprowadzonych z wysokim rangą członkiem rządu polskiego oraz czołowym funkcjonariuszem rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). W dokumencie utrzymuje się między innymi co następuje: „Możliwym wyjaśnieniem przyczyny katastrofy TU-154 z 10.04.2010 w Smoleńsku jest wysoce prawdopodobny zamach przy użyciu materiałów wybuchowych przeprowadzony przez Wydział FSB działający pod przykryciem w ukraińskiej Połtawie, pod dowództwem generała Jurija D. z Moskwy” – pisze Roth.

„W dalszej części dokumentu BND czytamy: „Pozostałego przebiegu zdarzeń dotyczącego realizacji, pozyskania materiałów wybuchowych czy komunikacji – mimo podjęcia intensywnych działań – nie udało się wyjaśnić, ponieważ nie można wykluczyć poważnego zagrożenia dla działających na miejscu źródeł.” Jak to bywa ze wszystkimi informacjami BND, można im wierzyć lub nie. Jednak te pasują do układanki z faktów i poszlak, co pozwala sądzić, że powyższe informacje wywiadowcze nie zostały wyssane z palca” – dodaje.

Jurgen Roth przypomina również słowa niedawno zmarłego deputowanego do Bundestagu z ramienia CDU Andreasa Schockenhoffa, który pełnił funkcję koordynatora rządu Republiki Federalnej ds. Niemiecko-Rosyjskiej Współpracy Międzyspołecznej”

„Podczas Monachijskiej Konferencji Polityki Bezpieczeństwa w lutym 2013 roku mówił: „Wiadomo, że istnieją najprzeróżniejsze spekulacje na temat przyczyn oraz odpowiedzialności za katastrofę polskiego samolotu w Smoleńsku. Ale jasne jest, że spekulacje te można wyjaśnić tylko dzięki otwartości i przejrzystości. Postawa Moskwy jest niezrozumiała. Rosjanie otaczają całą sprawę tajemnicą, co skłania do pytania o motywy takiego działania.” Jest to wypowiedź z lutego 2013 roku. Do początku 2015 roku postawa Rosji w tej kwestii nie uległa zmianie” – zauważa.

Zamach zlecił „wysoki rangą polski polityk”?

Dziennikarz zauważa, że wiele poszlak wskazuje, ze na pokładzie Tu-124M doszło do wybuchu. Cytuje przy tym raport BND z marca 2014 roku, który wskazuje m.in. na to, że za zleceniem zamachu stał czołowy polski polityk.

„W dokumencie tym nie tylko utrzymywano, że zlecenie zamachu na TU-154 pochodziło „bezpośrednio” od wysokiego rangą polskiego polityka i było skierowane do generała FSB, Jurija D. „Nie udało się ustalić, kiedy i gdzie do tego doszło.” Następnie wspomniany generał FSB nawiązał kontakt ze stacjonującą w Połtawie grupą operacyjną pod dowództwem Dmytra S. „Dmytro S. oraz cała jego grupa operacyjna, w skład której wchodzi piętnastu etatowych funkcjonariuszy FSB, posługują się oficjalnie na terenie Ukrainy dokumentami SBU [Służby Bezpieczeństwa Ukrainy]. Pozostają tam jako siły wsparcia dla działań SBU. W rzeczywistości jednak wszyscy są funkcjonariuszami 3. Wydziału FSB, Służby Naukowo-Techniczne. Nasuwa się pytanie, dlaczego akurat 3. Wydział FSB miałby być uwikłany w tego rodzaju proceder. D. do 2011 roku służył w Kabulu jako doradca Hamida Karzaja ds. spraw bezpieczeństwa. Wydaje się, że D. mógł zapewnić sobie łatwy dostęp do materiałów wybuchowych. Mimo to, uwzględniając fakt, że w przypadku TU-154 chodzi o rządowy samolot polskiego prezydenta o bardzo wysokich wymogach bezpieczeństwa, - zdaniem autora - umieszczenie w samolocie ładunków TNT wyposażonych w zdalne zapalniki byłoby niemożliwe bez zaangażowania polskich sił.” Tyle na temat wiedzy BND na podstawie wypowiedzi dwóch różnych źródeł; przedstawiciela rządu polskiego oraz rosyjskiego źródła z FSB. Oba źródła informują na temat sprawy Smoleńska niezależnie od siebie, nie znając się wzajemnie” - można przeczytać w książce.

Tusk – polityk przyjazny Rosji

„Już pod koniec kwietnia 2010 roku niemiecki wywiad BND wypowiedział się na temat katastrofy smoleńskiej: „Polskie służby bezpieczeństwa sprawdzają obecnie poszlaki przemawiające za świadomym spowodowaniem katastrofy tupolewa polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia pod Smoleńskiem. W tym kontekście podano następujące kulisy wydarzeń. W drugiej połowie 2009 roku rozpoczęły się negocjacje między polskim koncernem energetycznym a rosyjskim Gazpromem na temat nowego kontraktu na dostawy gazu.” Jak dowiadujemy się z dalszej lektury raportu, strona rosyjska postawiła tak wygórowane żądania, że nie były one do przyjęcia dla polskich negocjatorów. BND zwracał przy tym uwagę na ekspertyzę polskiego Państwowego Instytutu Geologicznego, z której wynikało, że Polska być może dysponuje największymi w Europie złożami gazu łupkowego: „Aż nadto, aby uniezależnić kraj od zagranicznego gazu na następne sto lat. Po upublicznieniu przez media treści ekspertyzy, Gazprom a zwłaszcza rosyjski prezydent zażądali pilnego podpisania umowy na dostawy i tranzyt gazu … Ponieważ polski prezydent Lech Kaczyński nie cieszył się opinią przyjaciela Rosji, Putin postawił na Donalda Tuska oraz jego rządzącą partię, Platformę Obywatelską. Tusk od czasu wyboru na premiera uchodził bowiem za polityka przyjaznego Rosji.” Na ile poważnie można traktować te informacje? Czy to stosowana we wszystkich międzynarodowych kręgach wywiadowczych zwykła dezinformacja czy też mamy do czynienia z chłodną analizą politycznych struktur władzy w Polsce dotyczącą wielkich projektów gospodarczych?” - czytamy w kolejnym fragmencie.

„Dzikie spekulacje czy zimna kalkulacja?”

Autor zastanawia się nad wieloma pytaniami, które do dzisiaj pozostają bez odpowiedzi. Podkreśla, że istnieje wiele teorii, dotyczących przyczyny katastrofy smoleńskiej. W tym kontekście przywołuje notatkę niemieckiego wywiadu z kwietnia 2010 roku:

„W momencie swojej śmierci Lech Kaczyński pozostawił cały szereg niepodpisanych nowelizacji ustaw i umów handlowych. Wartość jednej z takich niepodpisanych umów opiewała na ponad 50 mld euro, co w przypadku polskich organów bezpieczeństwa musiało rodzić pytanie, czy polski prezydent musiał umrzeć z powodu rosyjskiego gazu? W sierpniu 2009 roku współpracownicy Putina i Tuska po raz pierwszy doszli do akceptowalnego dla »obu stron« projektu umowy na dostawy gazu, który jednak chwilowo został wstrzymany. Z niewyjaśnionych do dziś powodów.” W innym miejscu czytamy: „Fakt, że Putin akurat na grobach Katynia wyciągnął z kieszeni egzemplarz umowy podtykając go Donaldowi Tuskowi pod nos, jest postrzegany przez różnych wysokich urzędników polskich organów bezpieczeństwa jako gest »obraźliwy i szyderczy«”. Raport kończy się następującym zdaniem: „Nie tylko wewnątrz polskich organów bezpieczeństwa stawiane jest, obok wszystkich wymienionych niejasności związanych ze śmiercią Lecha Kaczyńskiego, pytanie, dlaczego Donald Tusk akurat w Katyniu otrzymał propozycję tak niekorzystnej umowy oraz w jakim celu musiał na nią przystać?” - pisze Roth.

Katastrofa smoleńska a zestrzelenie malezyjskiego samolotu

"Paralele z katastrofą malezyjskiego samolotu pasażerskiego z 17 czerwca 2014 roku są oczywiste” - pisze Jurgen Roth w innym fragmencie.

„Zależnie od wypadkowej interesów, poszlaki są oceniane jako wiarygodne bądź niewiarygodne. Jeśli instytucje państwowe samodzielnie badają przyczyny wypadku, polityczne wpływy niemal zawsze odgrywają decydującą rolę w śledztwie. To jednak różni katastrofę w Smoleńsku od tej, która miała miejsce na Ukrainie cztery lata później. W przypadku zestrzelenia malezyjskiego samolotu pasażerskiego istnieje międzynarodowa komisja śledcza, która może pracować stosunkowo niezależnie, co w Polsce od samego początku było wykluczone.

Jednocześnie doświadczenia płynące z Rosji, nie tylko w związku z katastrofą MH 17, pokazują, że dezinformacja jest popularną metodą tuszowania kulisów mordów czy zamachów. Polityczne wpływy lub strach przed konsekwencjami wydają się być oczywiste w przypadku wyjaśniania katastrofy prezydenckiej maszyny w Smoleńsku. Profesor Marek Żylicz, członek komisji Millera wyraził to z prostoduszną szczerością: „Nam chodziło o to, żeby nie powodować wojny z Rosjanami, tylko żeby uzyskać maksimum informacji od nich, żeby zakończyć to badanie wypadku.”

Faktem jest, że dokładnie z tego powodu decydująca kwestia wybuchu na pokładzie tupolewa 154M pozostaje do dziś niewyjaśniona. Zbyt silne są wielorakie interesy polityczne, aby można była rzetelnie wyjaśnić sprawę wybuchu, niezależnie od tego, czy był to zamach czy nie. Niewątpliwie wiele poszlak przemawia za tym, że na pokładzie samolotu musiało dojść do eksplozji. Nie da się bowiem wyjaśnić racjonalnie nienawistnego wręcz oporu wobec tych naukowców, którzy zajmowali się między innymi kwestią wybuchów na pokładzie prezydenckiej maszyny. Jest to zjawisko jedyne w swoim rodzaju w całej Europie. Przecież właściwie nie ma żadnych przeszkód, aby wiarygodność hipotez i wyników badań tych naukowców została zweryfikowana w otwartej dyskusji” - czytamy.

Nadzór nad badaniem katastrofy

Roth zwraca również uwagę na czynniki, które doprowadziły do tego, że śledztwo ws. katastrofy polskiego samolotu z prezydentem na pokładzie znalazło się w rękach Rosjan.

„Decyzja Władimira Putina, aby traktować samolot lotnictwa państwowego z prezydentem RP na pokładzie jako statek powietrzny cywilny dał rządowi w Rosji niemal wyłączny nadzór nad badaniem katastrofy. Tym samym polscy eksperci i śledczy byli w swoich działaniach całkowicie zdani na wolę Rosji, co wywołało wielki niepokój polskich organów bezpieczeństwa. Nie było przecież żadną tajemnicą, że rząd rosyjski potrafi doskonale zadbać o własne interesy. W tym miejscu należy przywołać raport BND z 2010 roku. W dokumencie tym czytamy między innymi, że oficjalne wypowiedzi, według których strona polska ufała stronie rosyjskiej w kwestii śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej, były przyjmowane krytycznie przez polskie organa bezpieczeństwa: „Duża część współpracowników organów bezpieczeństwa żywi głęboką nieufność w stosunku do śledztwa prowadzonego przez stronę rosyjską” - czytamy w książce Jurgena Rotha.
mg

TV Republika

Wersja do druku

J.Wasiak Marymont - 28.05.15 20:05
Re: R.Radman, jaki jeszcze wymyslisz sobie pseudonim. Oj, ludzie!
ludzie! ale wam sie maci w glowach.Ciagle feferki przy zadkach!!
Co wy chcecie przez to osiagnac niemozebne tchorze!!!!!!!!

Richard Lawman - 28.05.15 14:04
Przeciw osobom w rzadzie, odpowiedzialnym za dostarczenie samolotu prezydenckiego oraz jego zalogi na lot do Smolenska, oraz Tuskowi i Komorowskiemu nalezy rozpoczac sledztwo kryminalne, ktore ustali czy i w jakim stopniu kazdy z nich jest odpowiedzialny za smierc prezydenta Polski.
Tak jak to sie robi w krajach gdzie prawidlowo dziala wymiar sprawiedliwosci nalezy im odebrac oryginaly dowodow tozsamosci (id-card, passport) wydajac w zamian ich kopie, zabronic opuszcznia terytorium Rzeczypospolitej, nakazac osobisty kontakt z kuratorem lub obowiazek meldowania na lokalnym posterunku policji az do zakonczenia sledztwa lub ewentualnego procesu sadowego, w wypadku gdy beda podstawy postawienia ich w stan oskarzenia.
Wraz z wyborem nowego prezydenta Polski, prezydenta patrioty a nie zdrajcy i kolaboranta ze szwabsko-sowiecka ukryta koalicja, pojawil sie klimat, w ktorym takie sledztowo jest mozliwe. Wyjasni ono wiele niejasnosci zwiazanych nie tylko ze smiercia prezydenta, ale rowniez z katastroficzna sytuacja ekonomiczna i polityczna naszej Ojczyzny.

Lubomir - 08.04.15 13:49
Jakoś Niemcy nie skorzy są pisać np jakimś swoim rodaku-sabotażyście, grającym po aktorsku rolę Polaka, czy o polskojęzycznych i rosyjskojęzycznych agentach Stasi. Zatem nadal cichutko o uderzającym w bezpieczeństwo Polski podmorskim pakcie Schroeder-Putin. Cichutko o niemieckim sabotażu na polskim przemyśle, od przemysłu okrętowego - po przemysł górniczy, włącznie z geotermią i gazem łupkowym. Cichutko o morderstwach Polaków, sprzeciwiających się działaniom niemieckiej Piątej Kolumny i budowaniu Czwartej Rzeszy w Europie. Kolejny Niemiec traktuje historię wybiórczo i kolejny Niemiec prowokuje wojnę na styku Polska-Rosja. Dywersja z rozbijaniem Polski na regiony-landy, to także nie rosyjski, ale niemiecki scenariusz. Plan zamachu pod Smoleńskiem leżał w niemieckich archiwach, od czasów wojny. Taki nieudany zamach przeprowadzała już pod Smoleńskiem Abwehra. Wówczas miała zginąć głowa III Rzeszy. Jednak Hitler i wtedy miał sporo szczęścia. Wygląda na to, że tragedia z 2010 roku, była powtórzeniem tamtego niemieckiego scenariusza. Wykonawca został najwyraźniej przeszkolony nad Szprewą, Łabą, albo był rozmiłowany w niemieckiej sztuce wojny i sabotażu. Niemcy inspirują Polskę do niekończących się wojen o historię, sami przy tym - taktycznie i koniunkturalnie, popadają w swoistą historyczną amnezję. Gdyby Niemcy wciąż mówili o swoim pogromie na Łuku Kurskim czy pod Stalingradem, niemożliwe byłyby tak wielorakie więzy ekonomiczne Niemcy-Rosja. Niemcy wpadli w panikę, gdy polski polski hierarcha kościelny, zaczął upowszechniać ideę polsko-rosyjskiego pojednania. Chyba myśleli, że Polska dopingowana przez Moskwę, wkroczy na Łużyce albo na Pomorze Przednie ...Tak jak robił to niegdyś Bolesław Chrobry i Bolesław Krzywousty.

Robert - 08.04.15 12:44
Tak Panie His, samolot eksplodował w powietrzu, zanim zetknął się z podłożem. A to, że był w tym momencie, w pozycji na "plecach" - świadczy ogon który robił w roli pługa. Całkowicie się oderwał, co widać na wielu zdjęciach. Gdybym był zamachowcem - to moim marzeniem, byłoby też obrócenie tego samolotu, jako następny kompleksowy skuteczny wariant.
Jeżeli samolot, podchodzi do lądowania, z minimalną potrzebną szybkością, i zostanie obrócony powiedzmy o 90 stopni, traci siłę nośną, to się zwali na ziemię. Proponuję zobaczyć filmy, z wypadków lotniczych, prosta fizyka - bez expertów.

His - 07.04.15 22:17
"Monter urządzeń grzewczych, klawisz więzienny, krawcowa, specjalista od małży i kalmarów, ekspertka od miłości arabskiej - tacy ludzie pełnią w MSZ wysokie i odpowiedzialne funkcje dyplomatyczne........
Nie trudno też spostrzec, że przy naborze fachowców o tak rozbieżnych z wymogami dyplomacji specjalizacjach, przekroczona została pewna granica absurdu. A wszystko to wynikało z przekonania, że w dyplomacji może pracować każdy, byle był "swój"......
Do rażących przykładów wdzierania się do służby dyplomatycznej kompletnych dyletantów, o kompetencjach i kwalifikacjach nierzadko budzących wsród zagranicznych partnerów usmiech zażenowania ; nominacji ocierających się o granice błazenady należały : kierowca-intendent konsulem w Mediolanie, była woźna - I sekretarzem w stałym przedstawicielstwie RP w Nowym Jorku. Na pierwszy rzut oka trudno odgadnąć, jakimi kompetencjami legitymował się mianowany przez Rosatiego dyrektor Instytutu Polskiego w Sztokholmie, Marek Szelewicki z wykształcenia automatyk okrętowy....wtyka SB w RTV ( mąż Małgorzaty Sz. organizatorki kampanii wyborczej Kwaśniewskiego) ..."

To są cytaty z książki "MSZ polski czy antypolski ?" napisana przez ambasadora Krzysztofa Balińskiego.

Książkę przeczytałem i teraz inaczej podchodzę do artykułów w których piszą o naszych "dyplomatach" i ich wyczynach.

"Wyroki w tej sprawie (m.in. 9 lat więzienia dla generała policji Aleksandra Bokowa) zapadły miesiąc temu."

Dla porównania zobaczmy jak "ukarano" u nas generała milicji Jerzego Ćwieka za aferę alkoholową:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_%C4%86wiek

"W związku z pełnionymi w GUC obowiązkami stanął w 1997 przed Trybunałem Stanu, który uznał go winnym w tzw. Aferze alkoholowej i skazał na UTRATĘ BIERNEGO PRAWA WYBORCZEGO PRZEZ 5 LAT.
Zmarł 6 kwietnia 2014 r. Pochowany został na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie."

Co do katastrofy w Smoleńsku istotne jest zdjęcie na którym widać koła samolotu wraz z częścią skrzydeł. Koła nie zostały wyłamane z czego wysuwam wniosek, że nie zetknęły się z gruntem w czasie lądowania. Nie ma takiej możliwości żeby samolot z wysuniętymi kołami normalnie lądując w lesie nie wyrwał ich.
Czy samolot lądował na plecach, czy rozpadł się w powietrzu powinno łatwo dać się ustalić po zwykłej analizie położenia szczątków.
Ważna jest też sprawa gwałtownego zwiększenia ciągu gdy samolot znajduje się nisko nad ziemią.
Czy mozna zakłócić wskazania przyrządów na pokładzie ?
Gdy mamy sprawny tylko jeden układ mierzenia wysokości lotu, nie mamy odniesienia i nie jesteśmy wstanie określić czy działał on prawidłowo.

Jan Orawicz - 07.04.15 16:08
Są dowody na to,że samolot został rozerwany przez bomby
zainstalowane na jego pokładzie,co wykryli specjaliści i
to wielkiego formatu na czele z profesorem Binienda z USA.
Ci specjaliści na rozrzuconych częściach Tupolewa po prostu
pobrali cząstki podetonacyjne materiałów wybuchowych,głownie
trotylu,którym w fabrykach amunicji są wypełniane skorupy bomb,
granatów,pociski artyleryjskie,miny itd. To są fundamentalne
dowody na to,że nieszczęsny Tupolew został rozerwany w
w powietrzu. O tym też świadczy, duży rozrzut części rozerwanego
samolotu.Brednie można wciskać ludziom,którzy nie mają pojęcia
o takich sprawach natury techniczno-wojskowych. Sprawcy tragedii
wiedzą o tym,wiec z uporem wciskają ludziom - po prostu powiem
prostackie brednie. Pozostaje tylko takie pytanie,,gdzie zostały
zainstalowane na pokładzie samolotu tę przeklęte bomby,ponieważ
samolot leciał z polskiego lotniska. Mógł w niego trafić pocisk
rakietowy. Fakt niezaprzeczalny jest ten,że odkryto na czesciach
Tupolewa - n i e s t e t y podetonacyjne czastki silnego klasycznego
materiału wybuchowego trotylu,a chemicznie trójnitrotoluenu,
skrótowo TNT, o wzorze chemicznym: C6H2(NO2)3CH3 Pozdrawiam

MariaN - 07.04.15 13:26
Jeszcze nie przebrzmiały świąteczne serdeczności , wielkie słowa a tu, skoro świt, ni z gruchy ni z pietruchy rządowe radio rmf wali słuchaczy cepami po łbach swoimi rewelacjami. Tragiczne żarty zdrajców i to perfidnych zdrajców. 5 lat kombinowali i wykombinowali, że w kokpicie była kupa ludu i cały czas naciskali na pilota żeby lądował, choćby na plecach, mało tego popijali piwko. Niesamowite jak trzeba być zlemingowanym i uśpionym żeby w to uwierzyć.

Wszystkich komentarzy: (7)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

29 Marca 1943 roku
Oddział Jędrusiów wspólnie z grupą AK rozbił więzienie niemieckie w Mielcu i uwolnił 126 więźniów


29 Marca 2020 roku
W wieku 86 lat zmarł wybitny kompozytor, dyrygent i pedagog muzyczny Krzysztof Penderecki. Nagrodzone utwory: „Strofy”, „Emanacje”, „Psalmy Dawida.


Zobacz więcej