Piątek 19 Kwietnia 2024r. - 110 dz. roku,  Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 25.03.07 - 19:52     Czytano: [3232]

Ostatni oficer AK

Stanisław Marchewka „Ryba” urodził się 15 listopada 1908 roku w Jeziorku koło Łomży. Rodzicami jego byli Antoni Marianna z domu Jankowska.

Służbę wojskową odbył w 18 pal i tam ukończył szkołę podoficerską. W 1939 roku 18 pal stanowił element SGO „Narew” .Stanisław Marchewka walczył w okolicach Ostrowi Mazowieckiej zdobytej przez Niemców 8 września i tam dostał się do niewoli, uciekł jednak z transportu. SGO „Narew” została ostatecznie rozbita 12 września 1939 roku.

Działalność niepodległościową rozpoczął w 1940 roku. Wspólnie z rodziną Rydzewskich z Jeziorka organizuje podziemie na terenie gminy Drozdowo i zostaje dowódcą miejscowego plutonu.

Przez jego pluton przewinęło się wielu ciekawych ludzi, Był w nim „Wiki - Wickey” Wiktor Surowiecki - kurier na trasie do Wilna aresztowany przez Niemców i osadzony z więzieniu w Łomży. Na wolność wydostał się uciekając z więzienia wspólnie z kpt.”Bruzdą”, por.”Lipcem” w nocy 12 stycznia 1943 roku. Pozostał w Obwodzie Łomżyńskim w plutonie „Ryby” aż do swojej śmierci w lipcu 1943 roku. Ciekawą postacią był poszukiwany przez Niemców listem gończym „Wuj” - żołnierz szaleńczej odwagi. Po pewnym czasie opuścił on struktury Obwodu Łomżyńskiego AK i działał na własną rękę. Zginął w Małym Płocku w zasadzce zorganizowanej przez Gestapo. Na polecenie „Lipca” zostali włączeni do plutonu w ramach „reedukacji” trzej mieszkańcy Olszewa, którzy trudnili się rozbojem podszywając się pod AK. Niestety, szansa dana im przez „Lipca” w niczym ich nie zmieniła. Niezdyscyplinowani, stwarzali wiele problemów aż w końcu uciekli z plutonu i wrócili do starego zajęcia kradnąc przy okazji najlepszą broń plutonu. Po ich lokalizacji zostali zlikwidowani. Pluton „Ryby” był bardzo aktywny i często wykorzystywany przez dowództwo Obwodu Łomżyńskiego do wszelkiego rodzaju akcji. Pierwszego lipca 1944 roku zostaje aresztowany przez Niemców por. Józef Ramotowski „Rawicz” i jego żona Janina ps.”Grażyna” zawiadamia o tym fakcie „Rybę”. Ten wysyła łącznika do „Bruzdy” przebywającego w okolicach Wizny, sam zaś organizuje zasadzkę w lesie Jeziorkowskim na szosie Łomża - Jedwabne. Prawdopodobnie przygotowania do zasadzki nie uszły uwadze Niemców i dlatego do przewiezienia trójki aresztowanych Niemcy zorganizowali duże siły. Do Jedwabnego przyjechały trzy ciężarówki własowców osłaniane przez samochód pancerny. Na domiar złego w czasie przejazdu przez las Jeziorkowski własowcy zauważyli jakiś ruch w zaroślach, jeden z nich strzelił i kolumna została zatrzymana a spieszeni własowcy penetrowali obrzeże lasu. Jeden z nich przeczołgał się kilka metrów od zaczajonych partyzantów. Z uwagi na przewagę w sile ognia i braku elementu zaskoczenia „Ryba” nie zdecydował się na walkę i „Rawicz” został przewieziony do więzienia w Łomży a później do obozu koncentracyjnego.

W ramach akcji „Burza” pluton "Ryby" stanowił część zgrupowania kpt.”Lipca” i znalazł się w bazie na „Kościółku”. Prowadzone są akcje zaopatrzeniowe - w czasie jednej z nich plut.”Ryba” porywa landrata Millera. Według opowieści zasłyszanych przez Józefa Ramotowskiego „Rawicza” po negocjacjach Niemcy uwolnili kilkunastu ludzi, a landrat wraz ze swoim współtowarzyszem zostali „podrzuceni” z zawiązanymi oczami na moście w Piątnicy.

Niemcy postanawiają zniszczyć zgrupowanie, „Lipiec” zaś podejmuje decyzję o opuszczeniu bazy - co następuje w pierwszej połowie sierpnia 1944 roku. W czasie wycofywania się plut. „Ryba” atakuje i niszczy stojącą z okolicy Grądów Woniecko kolumnę samochodów ciężarowych. Dochodzi do kontaktu z wojskami sowieckimi. Sowieci żądają poddania się oddziału. „Lipiec” zmienia miejsce postoju oddziału - czyni to w porę, bo stare miejsce zostaje ostrzelane przez artylerię sowiecką - a następnie rozwiązuje oddział.

„Ryba” podobnie jak wielu żołnierzy ze zgrupowania majora „Bruzdy” i kapitana „Lipca” zostaje ze swoimi ludźmi rozbrojony i wcielony do 6 Zapasowego Batalionu 2 Armii Wojska Polskiego, skąd na rozkaz podziemia dezerteruje na początku 1945 roku i kontynuuje walkę w ramach AKO stworzonej 15 lutego 1945 roku rozkazem podpułkownika „Mścisława” - Władysława Liniarskiego komendanta Białostockiego Okręgu Armii Krajowej.

Awansowany do stopnia podporucznika „Ryba” obejmuje funkcję przewodnika walki czynnej Rejonu D AKO - był to odpowiednik funkcji szefa kedywu Inspektoratu Łomżyńskiego AK z przed stycznia 1945 roku. Zostaje też adiutantem majora „Bruzdy”. Do realizacji zadań samoobrony i walki czynnej powołano do istnienia oddział partyzancki poruszający się po terenie Rejonu D. Oddział ten liczył do 40 ludzi, z którego wyselekcjonowano kilkuosobową grupę podległą bezpośrednio ppor. ”Rybie” i stanowiącą ochronę osobistą majora „Bruzdy”. Wykonano wiele akcji likwidując dawnych współpracowników niemieckich i konfidentów „nowej władzy”. Atakowano posterunki milicji i zdobywano broń, dochodziło do starć z NKWD. W styczniu 1945 roku Białymstoku zostaje aresztowana przez NKWD i poddano ciężkim przesłuchaniom Franciszkę Ramotowską „Iskra” łączniczka, sanitariuszka i wielka sympatia „Bruzdy”. Na początku kwietnia 1945 roku „Iskra” została ciężko ranna w czasie próby ucieczki i umieszczona w Szpitalu Garnizonowym w Białymstoku. Major „Bruzda” zdecydował się na próbę jej odbicia. Akcję wykonano bez strat i bez jednego strzału wieczorem 20 kwietnia 1945 roku. Brali w niej udział „Bruzda”, „Ryba” , „Szczedroń” , „Jastrząb” , „Komar” , „Cezar” i „Sokolik”. Ranna „Iskra” została przetransportowana do Jeziorka - rodzinnej miejscowości „Ryby” i tam ją leczono, a następnie umieszczona w Warszawie. Pod koniec kwietnia major „Bruzda” podjął decyzję o ataku na Grajewo. Celem akcji było uwolnienie aresztowanych przez UB żołnierzy podziemia i oraz sparaliżowanie pracy przedstawicieli „władzy ludowej”. Akcję wykonano w nocy z 8 na 9 maja. Ugrupowanie liczące około 200 ludzi zostało podzielone na cztery grupy - pierwsza pod dowództwem „Ryby” miała zaatakować UBP, druga pod dowództwem „Wawra” Komendę Powiatową Milicji, trzecia pod dowództwem „Olszyny” miała blokować komendanturę radziecką, czwarta zaś pod dowództwem „Dęba” miała blokować drogi dojazdowe do miasta. „Ryba” otoczył budynek swoimi ludźmi, ostrzelał go zmasowanym ogniem broni maszynowej a następnie do ataku przystąpiły kilkuosobowe grupy szturmowe, atakując budynek granatami i wdzierając się do środka. Uwolniono około 60 więźniów, zdobyto dokumenty i broń. Cała akcja na Grajewo zakończyła się powodzeniem, a w czasie powrotu rozbrojono jeszcze posterunek milicji w Szczuczynie i zlikwidowano punkt łączności Armii Radzieckiej pod miejscowością Łojki - dokonał tego patrol dowodzony przez „Rybę”.

11 maja major „Bruzda” wraz z ppor.”Rybą” i sześcioosobowym patrolem por.Wojciecha Przybylaka „Łosia” przebywał w lesie koło leśniczówki Drozdowo. Tam dostają wiadomość o aresztowaniu przez grupę operacyjną MO z Warszawy komendanta placówki Wyrzyki „Jałowca”. Zorganizowano zasadzkę na szosie Wizna - Łomża. W wyniku walki zginęło lub zostało rannych 16 funkcjonariuszy UB-MO, zdobyto całą broń i uwolniono „Jałowca”. Oddział miał tylko jednego lekko rannego.

Był to koniec działalności na terenie łomżyńskiego tzw. ”Szturmówki” - specjalnego oddziału powołanego w Warszawie do walki z podziemiem w łomżyńskim, a dowodzonego przez kapitana NKWD. Oddział ten liczący około 70 ludzi został skierowany do Łomży w marcu 1945 roku i w maju tego samego roku po klęsce pod Wyrzykami wycofany do Warszawy.

21 maja sześciu współpracujących z „Rybą” strażników więzienia w Łomży rozbraja pozostałych, likwiduje dwóch z nich, uwalnia więźniów, rekwiruje broń, pieniądze i zapasy żywności, niszczy dokumentację więzienną i dołącza do oddziału „Ryby”.

22 maja „Ryba” rozpędza odprawę Gminnej Rady Narodowej i sołtysów z Drozdowie. Rekwiruje akta i pieniądze. Jednocześnie zaostrza się konflikt między AKO i NSZ. Doprowadza to do wzajemnych konfiskat broni, pobić a nawet wykonywania wyroków śmierci. Patrole ppor. „Ryby” , często dowodzone przez niego osobiście biorą udział w tej bratobójczej walce.

Latem 1945 roku Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj zdecydowała o zmianie sposobu walki ze zbrojnej na polityczną. W efekcie podjęto decyzję o „rozładowaniu lasów”. W toku tej akcji rozwiązany został też oddział „Ryby”. Utrzymał on stanowisko szefa samoobrony w nowoorganizujących się strukturach Rejonu Łomża WiN, ale nowe metody walki nie odpowiadały mu i w styczniu 1946 roku opuścił szeregi konspiracji.

Swoją walkę w strukturach ZWZ, AK, AKO, i WiN zakończył w stopniu podporucznika czasów wojny. Był odznaczony Krzyżem Walecznych i Krzyżem Virtuti Militari V klasy.

Po zerwaniu z konspiracją Stanisław Marchewka decyduje się ułożyć swoje życie na nowo, opuszcza łomżyńskie i osiedla się w Łodzi. Zostaje kupcem. Przyjeżdża do Łomży w 1947 roku aby dopełnić obowiązku ustawy amnestyjnej i wraca do Łodzi. W roku 1950 zaczynają ponownie ukrywać się zagrożeni aresztowaniem major Jan Tabortowski „Bruzda” i kapitan Stanisław Cieślewski „Lipiec”. Urząd Bezpieczeństwa intensywnie poszukuje sposobu na ich likwidację, trafia również do Stanisława Marchewki.

Nie pozostawiono „Rybie” wielkiego wyboru - albo współpraca z UB i wydanie „Bruzdy” albo aresztowanie ze wszystkimi dalszymi konsekwencjami - przykładów co może stać się po aresztowaniu w tym okresie czasu nie brakowało. Pod koniec 1952 roku „Ryba” znalazł trzecie rozwiązanie. Pozornie zgodził się na współpracę z UB, otrzymał kryptonim „Rak” i z „błogosławieństwem” UB zaczął poszukiwać kontaktu z „Bruzdą”.

Do spotkania „Bruzdy” z „Rybą” doszło w lipcu 1953 roku u Apolinarego Grabowskiego w Jeziorku. „Ryba” opowiedział „Bruździe” o działaniach podjętych przez UB i wstąpił do grupy w której byli wówczas „Bruzda”, „Zegar” i „Tygrys” - Wacław Dąbrowski a nieco później dołączył do nich Jan Rogiński „Lis”. Grupa powróciła na bagna biebrzańskie i wkrótce opuścił ją „Lis”. We wrześniu 1953 roku dokonano rekwizycji w PGR Ławsko, doszło do wymiany ognia w wyniku której zginął milicjant - funkcjonariusz KPMO z Grajewa. W październiku 1953 dokonano rekwizycji pieniędzy z ambulansu pocztowego. Akcja została przeprowadzona bez strzału i strat w ludziach mimo że UB miało informacje o możliwości takiej akcji.

Dzięki wejściu „Ryby” do grupy udało się wybudować kolejną kryjówkę tym razem w Jeziorku tuż koło Łomży, a tym samym poza terenem działania grup operacyjnych poszukujących ukrywających się. UB prowadziło ciągłe rozmowy z rodzinami Wysockiego i Dąbrowskiego próbując przeciągnąć ich na swoją stronę obietnicami amnestii - na razie bez rezultatów.

W sierpniu 1954 roku „Bruzda” zdecydował się na kolejną akcję rekwizycyjną - tym razem na Gminną Kasę Spółdzielczą w Przytułach. Grupa przybyła do Przytuł 23 sierpnia wieczorem. Aby dostać się do kasy należało zdobyć przechowywane na posterunku milicji klucze. Udali się tam „Bruzda” i „Ryba”. Na posterunku było trzech milicjantów, jeden z nich próbował wyrwać „Bruździe” broń z ręki. Padły strzały w wyniku których ranni zostali wszyscy milicjanci - w tym jeden ciężko i „Bruzda”, który ranny w klatkę piersiową upadł przed komisariatem. Pieniądze z kasy spółdzielczej zarekwirowano. Rana „Bruzdy” okazała się bardzo ciężka i na jego własną prośbę został on dobity strzałem z pistoletu przez „Rybę”. „Ryba” myli pościg i melinuje się wspólnie z „Tygrysem” i „Zegą”, „Zegarem” w schronie u Apolinarego Grabowskiego w Jeziorku. Grupa ukrywa się i tylko od czasu do czasu dokonuje akcji rekwizycyjnych pozwalających na dalsze przetrwanie - w grudniu 1954 w Rydzewie, w czerwcu 1955 roku w Okrasinie, w sierpniu 1955 w Ciemnoszyjach i w lutym 1956 roku w Jeziorku. Urząd Bezpieczeństwa nie rezygnuje z możliwości dotarcia do „Tygrysa” i „Zegara”. Obaj zgadzają się wyjść z podziemia pod warunkiem amnestii, ale nie chcą ujawnić miejsca gdzie ukrywa się „Ryba”. Przełom następuje pod koniec lutego 1957 roku. Poprzez „Zdzisławę” t.w.UB udaje się w przybliżeniu ustalić miejsce pobytu grupy, a Tadeusz Wysocki „Zegar” dokonuje reszty wskazując funkcjonariuszom UB - kapitanowi Szkudelskiemu i kapitanowi Czaplejewiczowi lokalizację schronu, decyduje się też na udzielenie pomocy przy likwidacji „Ryby’.

Natychmiast rozpoczęto operację. 2 marca „Zegar” powrócił do schronu i pod pozorem choroby żony doprowadził do wyjścia ze schronu Wacława Dąbrowskiego „Tygrysa”. Natychmiast po odejściu "Tygrysa" zabudowania Grabowskiego zostały otoczone przez 2 kompanię 2 -go batalionu KBW z Grajewa. Pod pozorem wynoszenia gromadzącej się w schronie wody Wysocki wyszedł z kryjówki i zameldował UB że w schronie został tylko „Ryba”. Do chlewu, gdzie mieściło się wejście do schronu przedostali się kpt. Franciszek Czapajewicz z jeszcze jednym funkcjonariuszem UB. Zaniepokojony czymś „Ryba” właśnie opuszczał schron i zaczął strzelać do funkcjonariuszy UB ale broń której używał zacięła się, natomiast Czapajewicz serią z pistoletu maszynowego trafił „Rybę” zabijając go na miejscu. W opowieściach miejscowych krąży inna wersja zdarzeń i śmierci „Ryby” nie przypisuje się Czapajewiczowi.


Postać „Ryby” pasjonowała mnie od dawna. Był kolegą moich rodziców. Był ostatnim oficerem AK, który zginął z bronią w ręku i to aż w 1957 roku. Dłużej od niego przetrwał tylko „Laluś” na lubelszczyźnie zabity przez SB w roku 1963. Często zadawałem sobie pytanie czy musieli zginąć i „Ryba” i „Laluś”. Czy zwycięskiej „władzy ludowej” nie było stać na gest łaski i darowania im ich „przewinień”. Czy naprawdę nie można było dla nich znaleźć miejsca w "nowym społeczeństwie", a w końcu, czy nie można było ich „wywalić” za granicę, tak jak to robiono później w roku 1968 i po roku 1981. Stanisław Wałach szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa z Białymstoku pisze o „Rybie” jako zaciętym wrogu „władzy ludowej”. Jest oczywiste że o inną Polskę niż Polska Wałacha bił się „Ryba”. Zaakceptował jednak zmiany i próbował ułożyć sobie życie wyjeżdżając do Łodzi. Dopełnił obowiązków ustawy amnestyjnej. To „władza ludowa” wybrała go sobie na swojego wroga. To „władza ludowa” zapędziła go w sytuację bez wyjścia. Czy ”Ryba” wierzył że jakoś z tego wyjdzie ? Moja mama „Grażyna” nie miała prawa opuścić łomżyńskiego po aresztowaniu mojego ojca „Rawicza”. UB liczyło na to, obserwując ją uda się znaleźć ścieżki prowadzące do „Bruzdy” a później i „Ryby”. Rzeczywiście, mimo ogromnego ryzyka taki kontakt istniał i to „Ryba” w czasie spotkania z moją mamą powiedział jej że "nie widzi szans na wyjście z więzienia mojego ojca, ale oni wygrają i zabezpieczą przyszłość dzieci „Rawicza". Czy wierzył w to mimo wszystkiego co działo się wokół niego ? Czy była to tylko próba podtrzymania na duchu mojej mamy ? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.


Notka ta powstała z wykorzystaniem informacji zawartych w książkach:

„Jeden z wyklętych major Jan Tabortowski „Bruzda”; „Podziemie antykomunistyczne w łomżyńskim i grajewskim 1944-1957” Sławomira Poleszaka „Łomża i powiat łomżyński w latach drugiej wojny światowej i trudnych latach powojennych” Czesława Brodzickiego; pamiętnika Józefa Ramotowskiego „Rawicza” oraz materiałów operacyjnych UB zawartych jego w „teczce” ostatnio udostępnionej mi przez IPN.

Janusz Przemysław Ramotowski
now@ on-line

Wersja do druku

syn AK-owca - 09.02.13 5:27
Szanowni Państwo, nie obwiniajmy nikogo za drobne rozbieżności zawarte w informacjach, fakty zasłyszane i niekompletne o bochaterach i świadkach - którzy nie żyją, są niewielkim marginesem. Z tego materiału wynika, że AK-owcy byli to wielcy Patrioci i Bohaterowie oddali zycie za Ojczyznę - których nam dzisiaj brakuje. Cześć Ich Pamięci.

Anna53 - 08.02.13 17:00
Powiem jedno,wszyscy walczyli o wolną Polskę.
Ale nawzajem strzelali do siebie na rozkaz władz UB,SB,itd.
To też po wojnie. Zwierzchnicy władzy komunistycznej w połączeniu z władzą radziecką robili swoje. Często młodzi walczący między sobą żołnierze musieli wykonywać rozkaz zwierzchników,gdyby nie wykonali rozkazu wówczas sytuacja byłaby jaka?-"kula w łeb". Tu nie trzeba filozofii,żeby stwierdzić kto ponosił najwyższą cenę życia.Należy się zastanowić nad tym,kto z komunistycznej władzy poniósł odpowiedzialność???. Oprawcy pozostali na piedestałach !!!. Mamy demokrację,jesteśmy wolnym Krajem,,,,czy tak jest ???. Obym nie doczekała powtórki z historii !!!.

kid - 13.04.07 2:52
do "smk": Nie mam pretensji; bralem pod uwage taka mozliwosc. Polemika w trakcie pisania. Pozdrawiam.

smk - 10.04.07 23:53
Do KID: Zgadzam się całkowicie z opinią, iż przy opisie danej osoby ważne są fakty, a nie mity. Jestem zwolennikiem pisania prawdy. Możliwe, że słowo "atak" sprowokowało słowo "fantazje", które po przeczytaniu tekstu odebrałem zbyt emocjonalnie. To, co napisałem było szczere i pisane sercem, bo mam głęboką wiarę w to, że takie artykuły są bardzo potrzebne. Niemniej jednak, prosze nie odbierać mojej poprzedniej wypowiedzi, jako ataku. Może warto by było napisać artykuł dyskusyjny na ten temat, oparty na faktach znanych Panu? Myślę, że byłby bardzo ciekawy. Pozdrawiam serdecznie.

kid - 08.04.07 6:07
Do “smk”: Osobliwy sposob rozumowania; jesli odbiorca nie wyraza podziwu, to znaczy “atakuje”?! Od kiedy rzeczowa krytyka jest atakiem? Bo tematyka wzniosla i patriotyczna, a artykul taki potrzebny? Wyglada mi to na probe zakrzyczenia. Zgadzam sie natomiast z opinia, ze “tu nie chodzi o landrata”. Skoro tekst prezentuje historie danej osoby, to wazne jest by opieral sie na faktach, a nie mitach. A sprawa wygladala nieco inaczej. Landrat zostal zastrzelony, i nikt za jego wolnosc nie zadal wydania jakichkolwiek zakladnikow. Zastanawia tez historia ze szkola podoficerska; Marchewka ukonczyl tylko trzy klasy szkoly powszechnej. Dodam jeszcze, ze nie dla wszystkich jest bohaterem. Szkoda ze autor sie nie odezwal.

smk - 04.04.07 19:02
Niezależnie od tego, co stało się z jakimś landratem (czym atakuje autora KID) - ważne jest jedno. Mieliśmy wspaniałych Polaków, bohaterów, patriotów. Dramatem naszym jest fakt, że większość z nich odeszła przedwcześnie, że wyniszczono w kazamatach sowieckich i ubeckich (co właściwie na jedno wychodzi) większość polskiej inteligencji, co ma niestety dramatyczne przełożenie w dzisiejszych losach naszego Narodu. Niemniej jednak, każde takie świadectwo, jak przedstawione powyżej zasługuje na gratulacje i pochylenie czoła. I to niezależnie od tego czy jakiegoś bandytę niemieckiego zastrzelono czy podrzucono gdziekolwiek. Takie właśnie postaci, jak opisywane tutaj, a jest ich w historii Polski tysiące, zasługują na najwyższe uznanie i szacunek. Podobnie, jak ci, którzy o nich pamięć podtrzymują. W przyszłości wiele się jeszcze zdarzyć może, a historia lubi się niestety powtarzać. Życzyłbym sobie aby podobne opowieści nosili w sercach wszyscy Polacy, a w szczególności młodzież. O takich bohaterach powinny powstawać książki i filmy, a ich fabuła byłaby wspanialsza niż wszystkie idiotyczne Bondy i opowiastki o sowieckim agencie o nazwisku Kloss. Gdzie są polscy reżyserzy i scenarzyści? Montują kolejne sitcomy i odbierają antypolskie nagrody ku uciesze tłumów. Ciężko i długo przyjdzie jeszcze odtwarzać ten kręgosłup Narodu zniszczony przez poprzedników Millera (nie o landrata idzie!).

KID - 30.03.07 3:52
Autor pisze: "Prowadzone są akcje zaopatrzeniowe - w czasie jednej z nich plut.”Ryba” porywa landrata Millera. Według opowieści zasłyszanych przez Józefa Ramotowskiego „Rawicza” po negocjacjach Niemcy uwolnili kilkunastu ludzi, a landrat wraz ze swoim współtowarzyszem zostali „podrzuceni” z zawiązanymi oczami na moście w Piątnicy."

To bardzo interesujace... Skoro autor czytal ksiazke Poleszaka, to wie ze landrat zostal zastrzelony.
Po co te fantazje?

Wszystkich komentarzy: (7)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

19 Kwietnia 1979 roku
Dokonano próby wysadzenia pomnika Lenina w Nowej Hucie.


19 Kwietnia 1999 roku
Parlament Niemiec został przeniesiony do Berlina.


Zobacz więcej