Wtorek 23 Kwietnia 2024r. - 114 dz. roku,  Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 05.10.15 - 14:39     Czytano: [2014]

Skandal w Krakowie





Pohańbienie Polski i wiary
na Rynku w Krakowie



Wstyd i zgorszenie w Krakowie! Na scenie zmontowanej w Rynku Głównym oficjalnie i z rozmachem przedstawiono bluźnierstwa, orgię księży, szyderstwa z Piłsudskiego, parodię pieśni patriotycznych, drwinę z Ojczyzny i Kościoła.

Apogeum „artystycznego” obrzydlistwa, dominującego od pewnego czasu na deskach polskich teatrów, zaprezentował wczoraj wieczorem (sobota) Kraków, gdzie na Rynku Głównym, na tle Sukiennic i Wieży Ratuszowej, wystawiono spektakl wyjątkowo słaby, ale za to zawzięcie atakujący godność Polski i Polaków.

Pretekstem do wylania pomyj na polską tradycję, historię i wiarę stała się „sztuka” o tytule „Neomonachomachia” wyreżyserowana przez Jerzego Zonia, prawdziwego dziecka swoich czasów, który w wywiadzie przyznaje bez ogródek: „Sztuka nie znosi prawdy, prawdy naturalnej. (…) Teraz będzie o zboczeniach.”















Słowa dotrzymał. Spektakl składa się ze steku kłamstw i stanowi admirację zboczeń różnego autoramentu. Treść widowiska można szybko opisać: w prastarym polskim mieście (Krakowie) działają trzy zakony: czarny symbolizujący księży, czerwony symbolizujący komunistów oraz biały symbolizujący patriotów czy też po prostu Polaków. Historia toczy się wokół tego, że liderzy owych zakonów kłócą się między sobą wobec zebranej publiczności o pieniądze i głosy wyborcze, nie licząc się z żadnymi wartościami, które rzekomo mają przyświecać ich działaniom. Przy tych zabiegach wspierają ich fanatyczni reprezentanci własnych grup, czyli księży, komunistów i patriotów, którzy ślepo wierzą w nieomylność swoich mistrzów i zieją nienawiścią do innych.

I w ten sposób widz tego przedstawienia obserwuje czarnych (czyli księży) wchodzących na scenę, którzy trawestują znak krzyża, symulują dziką orgię między sobą czy plują (dosłownie!) na przedstawicieli innych zakonów. Bluźnierstwo sięga jeszcze wyższych wymiarów, kiedy „czarni” symulując liturgię nawzajem się okadzają śmierdzącym kadzidłem, w pseudo-procesji niosą przed sobą Biblię ze znakiem Euro na okładce i do melodii „Boże, coś Polskę” śpiewają: „Władza i Kasa – bóstwa ukochane. Słodka Mamonno, przyjm błaganie nasze!”

Natomiast „biali”(a więc patrioci) pojawiają się i od razu między sobą się biją, krzycząc wyzywają siebie nawzajem oraz noszą transparenty z napisami „Bóg, Ojczyzna, Honorarium” czy „Bóg, Handel, Ojczyzna” – napisane słynnym logotypem liter „Solidarności”. Także oni mają swój hymn – jest to szyderstwo z Marszałka Piłsudskiego i jego legionów. Do melodii „Pierwszej Brygady” „biali” śpiewają tak: „Mamono – ciebie uwielbiamy! (…) My, Rycerze Kasy! Wszystko będzie nasze! I Cud, Nad Wisłą cud: Odda nam władze durny lud!” Nikczemność tego porównania, łączenia ofiarności legionów i żołnierzy wojny polsko-bolszewickiej z rządzą pieniędzy, jest nie tylko bezczelna, ale i skrajnie podła. Jak można tak hańbić ludzi, i to publicznie, oficjalnie, którzy kierowali się takimi wartościami jak miłość do Ojczyzny oraz umiłowanie wiary, kiedy na szalę rzucili to, co najcenniejsze – zdrowie i życie. Być może nawet niejeden z tych, którzy wśród wielowiekowej scenerii krakowskiego rynku, dawali wyraz swej „sztuce”, ma przodka walczącego niegdyś albo w Legionach, albo w Bitwie Warszawskiej…

Cały spektakl jest manifestacją obrzydlistwa i skupia się na zohydzeniu elementarnych wartości. Jest to przedstawienie bez jakiegokolwiek przekazu, a zatem nie jest to sztuka, ale bardzo płytkie działanie sceniczne, która jedynie prowokacją mogło zawrócić na siebie uwagę. Spektakl nie stawia żadnych pytań, a tym bardziej nie daje odpowiedzi. Jego wypowiedź sprowadza się do tego, że wszystkie osoby będące u albo dążące do władzy są cyniczne, chciwe, skorumpowane i złe. Dawno nie widziałem tak łopatologicznego i prymitywnego dzieła pretendującego – bezskutecznie – do miana sztuki.

Sam zarys fabuły mógłby być ciekawy – wszak u władzy zdarzają się ludzie skorumpowani i źli. Dlaczego jednak tak jest? Można by postawić pytanie o naturę samej władzy, można było pokazać naturę pokusy, zmagania wewnętrzne jednostki, której warunki bytowe nagle się zmieniają. Można było zaprezentować jakiś dwugłos, zastanowić się nad etosem władzy, wejść w antropologię. A jeżeli już bezwzględnie odrzucamy władzę – to jaka jest alternatywa? A może nie ma alternatywy? Nic z tego w tym widowisku nie ma.

Zamiast tego mamy do czynienia z chamskim przekazem prymitywnej myśli, że wszyscy u władzy są źli i zdegenerowani. Jest to rozważanie na poziomie nocnych pogawędek przy którychś z kolei kuflach piwa w jakiejś podrzędnej spelunie. O pomstę do nieba woła przy tym fakt, że przedstawiono ten spektakl jako autorstwa Bronisława Maja i… Ignacego Krasickiego (autora oryginalnej, satyrycznej, wybitnej artystycznie „Monachomachii”). W programie jest on podany jako równorzędny współautor tego dzieła, gdyż wykorzystano kilkanaście wierszy „Monachomachii” Krasickiego… To panująca od dobrych kilku lat moda w polskim teatrze manipulowania polskimi klasykami i zohydzania ich utworów. Dzieje się to bezkarnie, mało tego, dofinansowywane jest całymi garściami przez – właśnie – władzę.

Prymitywizm sztuki widać także po scenariuszu, do którego udało mi się dotrzeć. Szczególnie „pięknym” przykładem są didaskalia, które nie tylko pokazują prawdziwy wymiar światopoglądowy tego widowiska, ale również marny warsztat autora. Oto kilka przykładów (cytaty dosłowne): „podniecone przez Dewotki – trzy Zakony śpiewają jednocześnie”, „trzy Zakony też nawzajem się lżą, grożą – hałas, bałagan, jazgot potworny – zaraz się pobiją!” albo „PRAWDZIWA WOJNA O KASĘ: bitwa na kule z gazet, na transparenty, feretrony, portrety – OGÓLNY ŁOMOT – GRUNWALD – APOKALIPSA!!!!!!”

Ta „bitwa na kule z gazet” nota bene była poleceniem całkiem serio. W pewnym momencie bowiem aktorzy wbiegli między publiczność i najpierw kropidłem a potem wężem chlapali siebie i widzów wodą (w domyśle święconą), co przy widowisku plenerowym i jesiennym wieczorze oscylującym wokół kilku stopni Celsjusza nie było zbyt ekscytującym przeżyciem. Natomiast po wodzie rzucano w publiczność owymi wcale nie lekkimi kulkami z gazet oklejonych taśmą – ludziom w głowy czy twarze, z nosów spadały okulary. Koło moich nóg po paru minutach leżało kilka kul. Przyglądam się im i co widzę? Gazetę Wyborczą. Przydała się do czegoś…















Absolutnie nie można mówić o jakimkolwiek wymiarze „artystycznym” tego widowiska, choćby nieudanym. Na przykład pomysłowość układu tanecznego wyczerpała się na tym, że aktorzy podnieśli swe suknie i pokazali widzom swoje tyłki… Gra aktorska to drętwota, amatorszczyzna i nuda. W rolę narratora wcieliła się Ewa Kaim, znana z seriali w TVN i Polsat – i taką też telenowelę zagrała w tym spektaklu. Widowisko osiągnęło tzw. „worst case”, czyli najgorszy przypadek, dla jakiegokolwiek spektaklu – czyli niechciany komizm. Widzowie śmiali się z fatalnej gry aktorskiej i przedstawionej akcji, natomiast milczeli w fragmentach będących w zamyśle śmiesznymi. Podobnie publiczność nie angażowała się w zaplanowane elementy interaktywne.

Szokujące było także to, że w spektaklu do pomniejszych ról i jako statystów wykorzystano małe dzieci!
Publiczność, głównie przypadkowa, przechodnie z Rynku, źle przyjęła spektakl. W trakcie widowiska wiele ludzi wyszło, krzesła pozostawały puste, słychać było również gwizdy i okrzyki „Precz z komuną.” Wiele osób podczas trwania spektaklu czuło dyskomfort, ale nie wiedziało, jak to uzewnętrznić. Po widowisku zaczął się także głośny protest, wielu widzów ruszyło ze skargami w stronę twórców (aktorzy szybko uciekli ze sceny). Znalazłem się wśród tych osób i zadałem twórcom pytanie o to, kto sfinansował ten projekt. „Urząd Miasta Krakowa,” usłyszałem w odpowiedzi. „I nie widzicie sprzeczności w tym, że piszecie wielką odę ironiczną do mamony, a sami bierzecie pieniądze z miasta,” dopytałem. Konsternacja na twarzy, zaskoczenie i brak odpowiedzi powiedziały mi wszystko.

Kraków od pewnego czasu słynie z upadku moralnego. To tutaj działa 2.500 (słownie dwa tysiące pięćset) sklepów z alkoholem, to tutaj Droga Królewska z Wawelu do Bramy Floriańskiej usiana jest domami publicznymi i knajpami, to tutaj regularnie przyjeżdżają na weekendy mieszkańcy Wysp Brytyjskich, by pić bez umiaru piwo i biegać na golasa dookoła Rynku, to tutaj w Rynku Głównym i okolicy upadły księgarnie... Opisywane wyżej przedstawienie wpisuje się całkowicie w ten „nowoczesny” nurt. Nie bez powodu w listopadzie ub. roku metropolita krakowski, kard. Stanisław Dziwisz wezwał do modlitw za Kraków. Rzecz nie jest oczywiście oderwana od sytuacji w całej Polsce; o dewiacjach w teatrze, literaturze i polskiej kulturze można się więcej dowiedzieć w książce wydawnictwa Biały Kruk „Wygaszanie Polski 1989-2015”.

Adam Sosnowski
Biały Kruk
Autor jest literaturoznawcą i publicystą miesięcznika „WPIS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”.
Fotografie: Adam Bujak

Wersja do druku

Zb. S. - 01.11.15 23:05
Krakowianie, mieszkańcy królewskiego grodu, zezwalanie by zboczency moralni i fizyczni, przy aprobacie PO-wskiej zgnilizny w Urzędzie Masta, opluwali nasza historie ? Weźcie kije, miotły i pogrzebacze i przepedzcie ten smród z UM. Zapedzcie ich do sprzątania i upiększania stolicy Polskich Królów.

Zb. S - 01.11.15 22:44
To tutaj w Krakowie urząd miasta zezwala kantorom wymieniajacym obca walutę na ogłaszanie kursu jaki zapłacisz w złotówkach za walutę, która chcesz kupić, jest on zawsze wyższy od tego ile złotówek dostaniesz za sprzedaż obcej waluty.
Wielu cudzoziemców a nawet i Polakow daje się nabrać. Jest to przestępstwo, ponieważ prawo mówi iż usługa reklamowana musi być wyraźnie i precyzyjnie określona w ogłoszeniu. Urząd Miasta Krakowa udaje, ze tego nie widzi a wiec jest współwinny przestępstwa. Kantory trudniące się tego rodzaju procederem znajdują się głownie na Floriańskiej i wokół rynku głównego. Jedyne w miarę uczciwie ogłaszające wyraźnie oba kursy to te na bocznych ulicach.
Nic wiec dziwnego, ze UMK sponsoruje tego rodzaju zgniliznę, ponieważ sam jest moralna zgnilizna.

Lubomir - 12.10.15 9:56
Re: Robert Panie Robercie, łajdactwo dziwnie upodobało sobie Kraków. Im widać potrzebna jest krykatura Krakowa, jakieś Krakau, leżące w europejskim Generalgouvernement, a nie potężny Kraków - stolica Polski Piastowskiej i Jagiellońskiej, nie 'Roma di Nord', jak mówili Włosi o Krakowie w okresie Rinascimento-Renesansu i potem. JPII upatrywał w Rzymie , ale przede wszystkim w Krakowie - początku wielkiej odnowy religijnej, moralnej, intelektualnej i gospodarczej Europy i świata. Obóz szatana nie chce jednak żadnej odnowy, żadnego Rinnovamento. Im nadal imponuje homo sovieticus a nie homo religiosus. Kulturę Rzymu i Lacjum traktują jak wroga publicznego numer jeden. Milczeniem pokrywają tak wielkie wydarzenia jak Festiwal Piosenki Włoskiej w Sanremo czy EXPO w Mediolanie. Komuś tu chodzi o to, żeby przekształcić Polskę w odizolowany od świata - rozkładający się i upadający etnograficzny skansen, a nie nowoczesną i silną wspólnotę państwową. Pozdrawiam.

Robert - 11.10.15 13:41
Panie Lubomirze, tak to wygląda. Rozmawiałem z wrocławianinem, mieszkającym w pobliżu konsulatu niemieckiego. Twierdzi, że codziennie odwiedzają to miejsce tłumy ludzi, co wydaje się wielce podejrzane. Takie oblężenie, było zrozumiałe 20-25 lat temu.
Niemiecki sposób meblowania Europy. Hitler tez nas meblował. Teraz Merkel poniosła poprzeczkę. bo stawka jest większa i wymagania Putasa.
Uchodźcy islamscy, w UE i Niemczech, to wielka mroczność. Upatrywania Niemców, jako potrzebna im siła robocza, do przemysłu którego nie ma i nie powstał takowy na kliknięcie palcem, mówi z kim mamy "przyjemność obcowania". Dane z roku 2005 podają, że 77% Syryjczyków to analfabeci. To tylko nadają się do niemieckiej armii, a nie do nowoczesnego przemysłu. Podobna banda głodnych psów jest w Rosji. Obawiam się, że któregoś dnia, te klatki z naszej lewej i prawej strony, zostaną otwarte.

Lubomir - 11.10.15 12:23
W Krakowie nieżle trzyma się 'V kolumna', zlożona z marksistów, masonów i entuzjastów niemieckiej Europy. Skupieni są oni wokół tzw Fundacji Instytut Strategiczny i Instytutu Goethego. Te instytuty to utrzymankowie niemieckich fundacji rządowych i realizatorzy niemieckiej polityki w Polsce i w Europie. Ci miłośnicy dominacji niemieckiej, pracują nad duchowym i moralnym rozkładem polskości, Polaków i Polski. Martwi ich każdy sukces Polski.

DEF - 05.10.15 19:36
http://wiadomosci.onet.pl/krakow/borgia-z-krakowa/84m3t

Warto poznać tą prawdziwą historię, jak Erazm Czeczotka rządził Krakowem.
Dzisiaj mamy podobną sytuację, i choć ludzie podobno mądrzejsi to współczesnych Czeczotków nie brakuje i lud na takich głosuje.

MariaN - 05.10.15 17:41
To Gówniana Gazeta i jej satelity kreują rzeczywistość wśród młodych, "wychowali" pokolenie kadłubków historycznych i inwalidów umysłowych. Widzimy ich na ulicach polskich miast chłopcy jak panienki w kolorowych trampeczkach z ulizanymi włosami. To dla nich Partia Obłudy przygotowała ustawe o zmianie plci, którą Andrzej Duda na szczęscie zawetował. A czym są "Wysokie obcasy" dla dorastających dziewczyn jak nie instruktarzem zycia dla uciechy a nie dla prawdziwej miłości. Oni wszyscy klepią o równości, tolerancji a myślą o opanowaniu świata przez zboczenców, podobnie jak islamiści w Europie. Nadeszła moda na rządzenie mniejszości a większość śpi i słucha tych dyrdymałow w tefałenach i innych zboczonych mediach. Oj cięzko bedzie to wszystko wyprostować do pionu.

Lubomir - 05.10.15 15:55
Debilami obrasta Polska. Właśnie jakiś młody leming przestał przed chwilą słuchać utworów muzycznych z tekstami, których nie powstydziłby się żaden sowiecki frontowiec. Lemingowi wydaje się pewnie, że korzysta z zachodniej swobody i uczestniczy w kulturze. Kraków nie jest samotną wyspą, tam homo sovieticusi mają się całkiem nieźle. Potrafią zrobić wyborczą ustawkę, niczym samowybieralny marksista i kenig europejskich gejów, burmistrz Berlina Klaus Wowereit. Czas by w Krakowie zapanował duch Chrobrego, Jagiełły i Kościuszki. Skorumpowane plugastwo powinno udać się na banicję. Może na banicji przyda się ich internacjonalistyczny bełkot.

Wszystkich komentarzy: (8)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

23 Kwietnia 2019 roku
Zmarł Tadeusz Pluciński – polski aktor filmowy i teatralny. Najczęściej grywał role amantów. (ur. 1926 r.)


23 Kwietnia 997 roku
Zginął śmiercią męczeńską św. Wojciech, biskup praski.


Zobacz więcej