Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 18.04.16 - 20:12     Czytano: [1119]

Komisja śledcza ds. afery Komorowskiego?





16 grudnia ubiegłego roku Sąd Rejonowy Warszawa Wola wydał wyrok dotyczący głównych podejrzanych w sprawie, którą media głównego nurtu nazwały „aferą aneksową”. Sąd skazał emerytowanego pułkownika Wojskowych Służb Informacyjnych Aleksandra L. na 4 lata więzienia i prawie 55 tys. zł grzywny, natomiast drugiego z oskarżonych – dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego uniewinnił. Obaj byli oskarżeni o płatną protekcję. Za pieniądze mieli obiecywać pomoc w pozytywnej weryfikacji żołnierzy WSI, prowadzonej w latach 2006-2008 przez Komisję Weryfikacyjną.

Według prokuratury, obaj oskarżeni mieli się podjąć pośrednictwa w załatwieniu pozytywnej weryfikacji dla płk. Leszka Tobiasza – oficera zlikwidowanych WSI, w zamian za 200 tys. zł. Wyrok okazał się klęską Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, która prowadziła śledztwo w tej sprawie. Sąd nie zostawił suchej nitki na akcie oskarżenia. Główny świadek oskarżenia – płk Tobiasz uznany został przez sąd za całkowicie niewiarygodnego. Sąd wyraził również zdziwienie, że przyznano mu status pokrzywdzonego, co według sądu miało mieć wpływ na prowadzone śledztwo.

Wyrok ten nie jest jeszcze prawomocny, ale raczej nie ulegnie on już zmianie, nawet po rozpatrzeniu ewentualnej apelacji prokuratury w tej sprawie. Śledztwo w tej aferze Prokuratura Apelacyjna w Warszawie (wcześniej prokuratura Krajowa) uruchomiła w grudniu 2007 r., tuż po wygranych przez Platformę wyborach. Pierwotnie obok wątku weryfikacji za łapówkę badano, czy doszło do handlu aneksem do raportu z weryfikacji WSI, jaki Komisja Weryfikacyjna przygotowała w październiku 2007 r., dostarczając go następnie śp. Prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu. W 2011 r. prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia. Proces trwał ponad 4 lata. Łącznie odbyło się 50 rozpraw i zeznawało kilkudziesięciu świadków, wśród których było wiele znanych postaci polskiej polityki. Ale w procesie tym zeznawał również ówczesny prezydent Bronisław Komorowski. Warszawski sąd tak naprawdę rozstrzygnął tylko w jednym aspekcie tej sprawy, czyli rzekomej korupcji przy weryfikacji WSI, której według prokuratury mieli się dopuścić Lichocki i Sumliński.

O wiele ważniejszym wątkiem w aferze była sprawa rzekomego handlu aneksem z weryfikacji WSI, w którym to procederze mieli czynnie uczestniczyć członkowie Komisji Weryfikacyjnej. Nikogo nie oskarżono o handel tym ściśle tajnym dokumentem. Sprawy jednak nie wyjaśniono.

Śledztwo na zlecenie

Już w toku prowadzonego śledztwa okazało się, że w aferze od początku uczestniczył Bronisław Komorowski. W maju 2008 r., tuż po akcji ABW, w której zatrzymano płk. L. i dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego oraz dokonano przeszukania mieszkań dwóch członków Komisji Weryfikacyjnej, media ujawniły, że marszałek Komorowski spotykał się z płk. L. Komorowski 24 lipca 2008 r. złożył wyjaśnienia w warszawskiej prokuraturze apelacyjnej. Stwierdził wówczas, że w listopadzie 2008 r. z ofertą nielegalnego „dotarcia” do aneksu przyszedł do jego biura poselskiego wspomniany płk. Aleksander L. i on wówczas „wyraził wstępne zainteresowanie” tym dokumentem. Komorowski przyznał zatem, że chciał nielegalnie dotrzeć do aneksu, ryzykując przy tym całą swoją polityczną karierę. Powstaje pytanie, dlaczego Komorowski był gotów brać udział w nielegalnych działaniach, aby dotrzeć do ściśle tajnego dokumentu? Czego się obawiał, że zdecydował się przyjąć w swoim biurze kogoś, kto zaoferował mu udział w przestępstwie, na co on przystał. Komorowski nigdy nie odpowiedział na te pytania.

Prokuratura uznała, że członkowie Komisji Weryfikacyjnej (nie wiadomo którzy) mieli sprzedawać aneks, tylko do końca nie było wiadomo komu. Prokuratura wprawdzie badała tę sprawę, ale potem zaczęła się wycofywać z tego wątku, koncentrując tylko na płatnej weryfikacji. W trakcie procesu wyszło również na jaw, że Komorowski prowadził rozmowy z ludźmi z kręgu wojskowych służb, którzy mogli mu pomóc w jego staraniach dotarcia za wszelką cenę do tego dokumentu. Tak przynajmniej można sądzić z zeznań i wypowiedzi medialnych świadka w tym procesie, Krzysztofa Winiarskiego. Mało tego, okazało się również, że gdy Komorowski dowiedział się o rzekomych przestępczych działaniach z udziałem członków Komisji Weryfikacyjnej, nie zawiadomił natychmiast prokuratury, a jedynie poinformował o sprawie swojego kumpla – Krzysztofa Bondaryka, wówczas szefa ABW. I to Bondaryk zaczął organizować aferę wokół Komisji Weryfikacyjnej, zawczasu wyrzucając z niej samego Komorowskiego, jako tego, któremu pierwotnie złożono przestępczą propozycję dotarcia do ściśle tajnego aneksu. Mało tego – Komorowski migał się przez wiele miesięcy przed złożeniem zeznań, jakich domagał się od niego Sąd Rejonowy Warszawa Wola, który rozpatrywał całą sprawę. Było nawet tak, że prezydenccy urzędnicy dzwonili do sądu i mówili, że prezydent może złożyć zeznania, ale tylko pod warunkiem, że nie ucierpi jego majestat. I w końcu sąd zgodził się, aby Komorowski złożył je u siebie w pałacu, pod „żyrandolem”. Tam zaś nie wpuszczono dziennikarzy, którzy chcieli zrelacjonować opinii publicznej zeznania prezydenta. Byłego prezydenta dodatkowo „wkopali” w tej sprawie także jego koledzy, składający w sądzie odmienne niż on zeznania: Krzysztof Bondaryk, Paweł Graś i jego koleżanka – posłanka Janina Zakrzewska. To wszystko wskazuje, że to właśnie Bronisław Komorowski od początku do końca stał za aferą aneksową, która miała nie tylko skompromitować Komisję Weryfikacyjną, ale i cały obóz PiS.

Komorowski miał motyw. Był to wielki strach przed końcem kariery politycznej. Dowodów, że Komorowski naprawdę bał się Komisji Weryfikacyjnej i jej ściśle tajnego aneksu w trakcie procesu wyszło wiele. Wystarczy wspomnieć, że Komorowski, jak zeznali członkowie KW, pomimo zaproszeń nie stawił się przed nią i nie złożył wyjaśnień w sprawach WSI, które nadzorował jako szef MON. Komorowski chciał nielegalnie dotrzeć do aneksu i podjął działania, które miały ostatecznie skompromitować Komisję Weryfikacyjną – to wynika z materiału dowodowego. Mało tego – nie wyjawił pełnej prawdy, ani w prokuraturze, ani przed sądem i nie udostępnił im aneksu, którego był przez pięć lat posiadaczem.

Ponieważ lipne śledztwo żyrowała Prokuratura Apelacyjna w Warszawie, to wydaje się konieczne, aby sprawą zajęła się sejmowa komisja śledcza. Będzie musiała ona ustalić, dlaczego prokuratura i ABW tak ukierunkowały tę aferę, żeby nie było w niej Bronisława Komorowskiego.

Komentarz ukazał się na łamach tygodnika Warszawska Gazeta

Kupujcie nowy numer:Warszawska Gazeta - doprowadzamy lewactwo do wściekłości... I jesteśmy z tego dumni


Wersja do druku

Lubomir - 20.04.16 10:17
Możemy obserwować jak aferzysta i pospolity zlodziej z Wrocławia, Gdańska czy m.in. z Krakowa ubiera się w szaty męczennika i prześladowanego. Tylko czekać jak sięgnie po broń najmocniejszą i zacznie udawać górala...ze Wzgórz Golan. Licząc oczywiście na parasol bezkarności. Oby nikt nie dał nabrać się na takie polityczne aktorstwo. Nikt nie może poruszać się ani poza prawem, ani ponad prawem. Jedzenie polskiego chleba zobowiązuje do przestrzegania polskiego prawa.

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

25 Kwietnia 1822 roku
Urodził się Edward Dembowski, polski filozof, publicysta, działacz niepodległościowy (zm. 1846)


25 Kwietnia 1942 roku
Urodziła się Ewa Wiśniewska, aktorka filmowa i teatralna.


Zobacz więcej