Piątek 29 Marca 2024r. - 89 dz. roku,  Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 29.04.16 - 22:10     Czytano: [2410]

POEZJA LOTNICZA


Nakładem Wydawnictwa „Aurora” ukazał się pierwszy w historii zbiór poezji lotniczej.
Ewa Zelenay, była stewardessa pracująca na wielu typach samolotów PLL LOT, w tomiku zatytułowanym "na prostej..." odkrywa przed Czytelnikiem wspomnienia zbierane intensywnie przez lata wszystkimi zmysłami, ale przede wszystkim sercem. Rzeczywistość widzianą z ponad chmur. Świat zawodowy i prywatny. Oba ze sobą nierozerwalnie związane niczym splątane wiraże w błękicie nieba i bieli obłoków. Radosne, ale i zadumane, tętniące śmiechem i jednocześnie spływające łzami, eteryczne, ale miejscami dojmująco erotyczne. Prawdziwe do bólu.

Książka to zresztą niezwykła również dzięki nowatorskiej formule, albowiem przepiękne wiersze Autorka ubarwiła dodatkowo okruchami wspomnień spisanymi prozą.

Warto dodać, iż patronem medialnym książki Ewy Zelenay „na prostej…” jest GI KWORUM. Serdecznie zapraszamy wszystkich fanów poezji, których jak wiemy, przy naszej Gazecie nie brakuje, do nabycia tej wyjątkowej pozycji.
Poniżej link do księgarni Wydawnictwa i dwa fragmenty, z liczącej 64 strony książki, prozy i wiersza, by podostrzyć apetyt na piękną poezję.

OFICYNA - AURORA



przed odlotem

nieznośny żar tropików
lepi do ciała bluzkę lotniczego munduru

za chwilę wyrwani z drgającego upału lotniska
pić będziemy w szklanych kieliszkach bussines klasy
czarne niebo nocy - z lodem oszronionych gwiazd

i księżyc nocny podróżnik
i księżyc wieczny balownik
posrebrzy dla zabawy
nity skrzydeł




Zapach… niby niezauważalny, wydawać by się mogło nie najważniejszy - a tak bardzo działa na pamięć…

W latach siedemdziesiątych na starym terminalu Okęcie, gdzie nie było jeszcze rękawów łączących port lotniczy z samolotami, nie mogąc doczekać się załogowej nysy czy innej podwózki, często wędrowałam po płycie lotniska na piechotę aż pod sam samolot. Kiedy tylko wychodziłam z budynku na otwartą betonową przestrzeń lotniska już od samych drzwi wiatr przynosił charakterystyczną woń będącą mieszaniną słodkawej nuty nafty lotniczej zmieszanej z goryczą spalenizny.

W miarę zbliżania się do „stojanki”, czyli nazywanego z rosyjska miejsca na płycie lotniska, gdzie stawiano samoloty, wyjątkowy zapach stawał się coraz bardziej intensywny, wyraźny. Był niezwykle charakterystyczny i jedyny – jedyny, bo wśród wszystkich woni świata tylko spalane paliwo lotnicze tak pachnie.

Z namiętną radością wciągałam w płuca tę woń podniebnych podróży, niebieskich przestrzeni i niczym nie ograniczonej ptasiej wolności. Kochałam te chwile, kiedy lekka i prawie unoszona wiatrem biegłam na szpilkach po chropawej, nierównej betonowej nawierzchni, a silny podmuch, co raz to zrywał mi z głowy służbowy kaszkiet, albo kaptur lotowskiego płaszcza. Walczyłam z wiatrem, który szarpał służbową torbą, rozchylał poły munduru, albo z radością psotnego nastolatka podnosił do góry sukienkę. I kiedy do przejścia pozostawało mi kilkadziesiąt metrów, często właśnie wtedy stojący na sąsiednim stanowisku gotowy do startu samolot zapuszczał silniki i rozpoczynał kołowanie .

Odwracał się i zamiatał całą płytę ogromną, silną jak tornado, strugą powietrza przepuszczanego przez rozgrzewające się silniki. Trzeba było mocno zaprzeć się nogami i pochylić, bo wartki gorący prąd przewracał wszystko co było w pobliżu, a co tylko nie było przymocowane do płyty lotniska.

Zamierałam więc bez ruchu, pochylona, z załzawionymi od wiatru oczyma, przeciwstawiając się z całych sił temu rwącemu gorzko-słodkiemu strumieniowi, który chciał mnie unieść i odrzucić daleko, a może porwać ze sobą w nieznaną dal, na nieznane lotniska świata.

W gorącej strudze powietrza czułam żar Sahary, odór slumsów Bombaju, woń kenijskiej sawanny. Tak pachniała wolność, tak pachniała przygoda, tak pachniała największa lotnicza namiętność.

I właśnie ta wyjątkowa, niepowtarzalna, gorąca woń spalanego paliwa, jak zapach największej lotniczej miłości pozostanie w mojej pamięci na zawsze i zawsze będę do niej tęsknić.



OFICYNA - AURORA

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

29 Marca 1837 roku
Urodził się Władysław Sabowski, polski poeta, pisarz, dramatopisarz, dziennikarz i tłumacz (zm. 1888)


29 Marca 1937 roku
Zmarł Karol Szymanowski, polski kompozytor. Obok F. Chopina, uznawany za najwybitniejszego kompozytora (ur. 1882)


Zobacz więcej