Środa 24 Kwietnia 2024r. - 115 dz. roku,  Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 14.10.16 - 11:30     Czytano: [1983]

Historia polskiego piwa we Lwowie


Już przedhistoryczni Słowianie nad Wisłą i Odrą produkowali i pili piwo. Profesor Aleksander Brueckner twierdzi nawet, że Niemcy po raz pierwszy zapoznali się z piwem u lechickich (polskich) Słowian. Toteż historia lwowskiego piwa musi sięgać czasów króla Kazimierze Wielkiego, który w połowie XIV wieku zbudował dzisiejszy Lwów. Cech piwowarów istniał we Lwowie już w 1407 roku. Natomiast pierwsza wzmianka o browarze we Lwowie pochodzi 1425 roku. Jak czytamy w gazecie „Nad Sołą i Koszarawą” (Żywiec, 15 IX 2003): „Galicja ze Lwowem to wielkie przedwojenne zagłębie browarów, ale mało kto wie, że we Lwowie w okresie międzywojennym działało około 40 browarów! Nasze galicyjskie browary z Żywca i Okocimia miały za swych największych konkurentów właśnie browary lwowskie”. Znany i produkujący dobre piwo był browar Jana Kleina na Pohulance, założony w 1833 roku (piwa licznie nagradzane). Największy piwny boom we Lwowie nastąpił w 1862 roku, w którym powstało aż 12 nowych browarów. Niektóre browary lwowskie osiągały wysoką produkcję piwa rocznie ponad 50.000 hl. Piwa lwowskie zawdzięczały swą sławę dobrej źródlanej wodzie (liczne ujęcia), okolicznym własnym uprawom chmielu i jęczmienia oraz wielkiej sztuce lwowskich piwowarów. O piwowarstwie dawnych polskich mieszczan lwowskich pisał historyk polskiego Lwowa Władysław Łoziński w książce Patrycjat i mieszczaństwo lwowskie w XVI i XVII w. (Lwów 1890). Jego cenną kolekcję dotyczącą polskiego mieszczaństwa lwowskiego przywłaszczyli sobie Ukraińcy w 1945 roku. I dzisiaj historię piwa lwowskiego, w której Rusini/Ukraińcy chyba wcale nie brali udziału, przedstawia się jako dzieje ukraińskiego piwa!

Jeśli chodzi o historię obecnego największego browaru lwowskiego, to rozpoczęła się ona w 1715 roku, kiedy polski magnat Stanisław Potocki przekazał polskim jezuitom działkę na Krakowskim Przedmieściu na Kleparowie pod budowę browaru. W ten sposób powstał pierwszy we Lwowie browar o przemysłowym charakterze. Piwo było tak dobre, że eksportowano je nawet do Niemiec. W połowie XIX w. browar ten był największym browarem w Galicji i trzecim co do wielkości w Austro-Węgrzech. Produkował m.in. piwa o polskich nazwach: Bawar, Porter Іmperial, czy Exportowе. W 1896 roku zakład przejęło Lwowskie Towarzystwo Akcyjne Browarów. Browar rozbudował polski inżynier Michał Ulman (1912); wybudowano wówczas nową słodownię, warzelnię, fermentownię oraz pomieszczenia do filtracji, a najnowocześniejsza w Austro-Węgrzech i na ziemiach polskich rozlewnia kapslulowała 5 tysięcy butelek na godzinę. Po rozbudowie browr produkował 15% piwa produkowanego w całej Monarchii Austro-Węgierskiej. Piwa lwowskie miały piękne etykiety, oryginalne kapsle i korki, opatentowane "flaszki" z firmowymi odlewami, a wszystko to pod szyldem "Pijcie piwo lwowskie!". W odrodzonej Polsce browar lwowski należał do największych w kraju i znane w całej Polsce były następujące marki lwowskiego piwa: Bok, Eksport, Leżak, Marcowe, Podwójne słodowe czy Porter Imperial. Reklamowano je hasłami „Lwowskie piwo to jest klasa, robi z chłopa super asa”, „Sto lat żyje, kto lwowskie piwo pije”, „Prawdziwy smakosz pija tylko piwo lwowskie”, czy „Kto chce żyć bez troski, pije piwo Lwowskie”.

Lwowianie byli wierni swemu piwu, chociaż nie stronili od innych marek. Poza piwem lwowskim lwowianom szczególnie smakowało piwo żywieckie. Browar Żywiec miał we Lwowie od 1929 roku swoje Przedstawicielstwo Browaru Żywiec "Zdrój Żywiecki" Spółka z o.o. na ul. Kościuszki 24.

Po piwach lwowskich zostały wspomnienia i ta lwowska piwna piosenka:

W całej Polsce dziś kuchaju
Nasz pienkny miastu Lwó w
i dla Lwowa zawszy maju
Podziewieniu miliun słów.
Co zy Lwowa - to spaniały
Cała Polska to już zna
i dlatego w państwu całym
"Lwowski" piwu wzieluść ma.
Bu piwu "lwowski" udpendza troski
i po nim człek je wesół dzień i noc!
Pu szklany piwa człek dupiru żyje
Ni widzi bidy i tylko radość zna,
Wienc chto ma rozum, ten zawsze pije
To piwu "Lwowski" co taki urok ma.

We Lwowie narodził się pierwszy polski komiks

We Lwowie w 1919 roku znany ilustrator Kamil Mackiewicz wraz z pisarzem Stanisławem Wasylewskim (pseud. Jan Bury) stworzyli pierwszy w historii polski komiks pt. „Ogniem i mieczem, czyli Przygody szalonego Grzesia”. Historia ta liczyła 28 odcinków (od 4. do 48. numeru czasopisma) i była publikowana w 1919 roku w lwowskim bardzo popularnym obrazkowym czasopiśmie satyryczno-politycznym „Szczutek”. Następnie komiks został wydany w osobnym zeszycie pt. „Ogniem i mieczem, czyli przygody szalonego Grzesia” we Lwowie w 1920 roku. Z Wikipedii dowiadujemy się, że tytuł komiksu nawiązywał do popularnej Trylogii polskiego powieściopisarza Henryka Sienkiewicza pt. „Ogniem i mieczem”, a akcja komiksowej historii toczy się zaraz po I wojnie światowej – w odrodzonej właśnie Polsce, która zmuszona była walczyć o swoje granice. Bohater historii - Grześ zaciągnął się do polskiego wojska i walczy w obronie polskiego Lwowa w 1918 oraz bierze udzał w Powstaniu Wielkopolskim 1919 i w wojnie z bolszewikami w 1920. Wszystko to zostało pokazane w sposób humorystyczno-propagandowy.

Materiały do polskiej historii Małopolski Wschodniej (1)

W obronie Lwowa w 1918-19 wzięło udział aż 240 ochotników z podlwowskiej polskiej wsi Sokolniki (w których mieszkało ok. 900 rodzin), z których 46 zginęło na polu chwały w walce z Ukraińcami.
W Drohobyczu (woj. lwowskie) w latach 1938-39 ukazywał się wydawany w języku polskim miesięcznik sportowy „Junak”, którego założycielem i redaktorem był Mieczysław Młotek.

Zaraz po upadku monarchii austro-węgierskiej w listopadzie 1918 roku, na terenie okupowanej przez nią do tego czasu Galicji kursowały aż do 20 stycznia 1919 roku znaczki poczty austriackiej. Jedynie urząd pocztowy w Skałacie (woj. tarnopolskie) dokonał już w listopadzie 1918 roku przedruku znaczków austriackich nadrukiem orła białego w koronie i napisem „Poczta Polska – Skałat”.

W przedwojennym Lwowie i Małopolsce Wschodniej praw robotników strzegły Sądy Pracy we Lwowie i Drohobyczu. Natomiast zakładami, które zajmowały się ubezpieczeniem robotników i innych pracowników były: Zakład Ubezpieczeń od Wypadków we Lwowie, założony już w 1889 roku, którego dochody i rozchody w 1929 roku wynosiły 116 mln zł., a majątek własny 40,25 mln zł; Zakład Ubezpieczeń Pracowników Umysłowych we Lwowie, którego dochody i rozchody w 1930 roku wyniosły 78,5 mln zł a majątek 71,5 mln zł. W Stanisławowie istniał Fundusz Bezrobocia, a w Borysławiu Kasa Bracka Górników.

W latach 1927-30 kierownikiem doświadczalnej stacji zootechnicznej w Mużyłowie (pow. Podhajce, woj. tarnopolskie, dziś Ukraina) był wybitny polski zootechnik, docent Mieczysław Czaja, po wojnie profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.

W mieście Gródku, które w latach 1906-45 nosiło nazwę Gródek Jagielloński, i które leżało na terenie woj. lwowskiego, 1 czerwca 1434 roku zmarł król Władysław Jagiełło. Ciało króla zostało przewiezione do Krakowa, a serce spoczęło w miejscowym kościele franciszkanów. 29 września 1903 roku doszło do uroczystego odsłonięcia na Rynku ładnego pomnika króla Władysława Jagiełły na cokole dłuta rzeźbiarza lwowskiego Juliusza Wojciecha Bełtowskiego (1852 Nowy Targ -1926 Lwów), na którego dwóch tablicach został umieszczony napis: „Władysław Jagiełło – król polski i ziem krakowskiej, sandomierskiej, sieradzkiej, łęczyckiej, kujawskiej. Wielki książę litewski. Władca i dziedzic Pomorza, Rusi etc. 1386–1434. Wielkiemu królowi zmarłemu w Gródku 31 maja 1434 r. – wdzięczna ziemia gródecka”. Pomnik uszkodzony w 1939 roku przez ukraińskich nacjonalitów, zaginął w miesiącach późniejszych.

Pierwsza wzmianka o Stryju (przed wojną woj. stanisławowskie) pochodzi z 1385 roku, a więc z okresu, kiedy te ziemie należały do Polski. W 1460 roku król Kazimierz Jagiellończyk nadał Stryjowi prawa magdeburskie, a królowie Zygmunt I Stary, Zygmunt August, Stefan Batory i Zygmunt III Waza nadawali miastu nowe różne przywileje, przez co Stryj stał się jednym z najważniejszych miast woj. lwowskiego. W przedrozbiorowej Polsce starostami stryjskimi byli między innymi wybitni hetmani polscy: Jan Tarnowski i Stanisław Koniecpolski oraz Mikołaj Sieniawski – syn hetmana wielkiego koronnego i Stanisław Poniatowski – ojciec króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Zamek Sieniawskich w Brzeżanach (przed wojną woj. tarnopolskie) zbudował Mikołaj Sieniawski w 1554 i został znacznie rozbudowany w XVII i XVIII w. Urządzony był z wielkim przepychem, należał do największych rezydencji magnackich Rzeczypospolitej, nazywany był Podolskim Wawelem. Zamkowa kaplica grobowa Sieniawskich była jednym z najwspanialszych polskich mauzoleów rodowych. Obecnie zamek i kaplica w całkowitej ruinie. Uratowane 4 cenne manierystyczne sarkofagi Sieniawskich z XVII w. z postaciami zmarłych na wiekach niemające odpowiednika w sztuce polskiej, dzieło wrocławskiego rzeźbiarza Jana Pfistera, znajdują się dzisiaj w zamku w Pieskowej Skale nieopodal Krakowa.

Archiwum Rodzinne Potockich w Kijowie

W kijowskich muzeach, galeriach, bibliotekach i archiwach jest wiele tysięcy poloników i cennych polskich pamiątek narodowych, które zostały skradzione narodowi polskiemu przez władze carskie w okresie okupacji ziem polskich przez Rosję w latach 1772-1918. Np. w Centralnym Państwowym Archiwum Historycznym w Kijowie jest trzymane Archiwum Rodzinne Potockich– kopie listów, spraw, dyspozycji hrabiów Potockich z lat 1745 – 1778.

Ukraińskie banialuki: Ukraina rzekomo uchwaliła pierwszą konstytucję na świecie

Definicja konstytucji brzmi następująco: Konstytucja (od łacińskiego constituo,- ere – urządzać, ustanawiać, regulować) to akt prawny, określany także jako ustawa zasadnicza, która zazwyczaj ma najwyższą moc prawną w systemie źródeł prawa w państwie... Historycy za pierwszą historycznie uznają konstytucję USA (17 września 1787), a za drugą na świecie i pierwszą w Europie polską Konsytucję 3 maja z 1791 roku. (Wikipedia).

Tymczasem jedynie Ukraińcy są innego zdania: twierdzą, że to Ukraina uchwaliła pierwszą konstytucję w Europie (a właściwie na świecie).

Otóż po uzyskaniu przez Ukrainę niepodległości w 1991 roku, Ukraińcy – naród bez historii państwowej – przystąpił do jej pisania ze wzmożoną siłą, bo czynił to już od dawna, szczególnie w 2. poł. XX w. na emigracji. Oczywiście to pisanie to jeden wielki stek bzdur. Oto jeden spośród wielu przykładów:

Na jednej z najładniejszych, chociaż krótkiej, kijowskiej ulicy Lipskiej, w pobliżu siedziby Rady Najwyższej ( parlamentu ), Administracji Prezydenta Ukrainy, gmachu Rady Ministrów i Pałacu Mariijskiego – siedziby prezydenta postawiono w 2009 roku duży, ponad 5-metrowej wysokości brązowy pomnik Pilipa (Filipa) Orlika (1672-1742) na którym jest tablica informująca, że jest on autorem „Pierwszej konstytucji w Europie”.

Ojciec Filipa Orlika – Stefan Orlik był Polakiem-katolikiem, a jego matka prawosławną Rusinką z terenu dzisiejszej Białorusi (Wileńszczyzna); nie był więc z urodzenia Ukraińcem. Został nim z wyboru. Na początku XVIII w. został głównym pisarzem wojska zaporoskiego i najbliższym współpracownikiem Iwana Mazepy – ostatniego hetmana kozackiego na Ukrainie rosyjskiej (1687-1709). Po śmierci Mazepy w 1709 roku Filip Orlik został w 1710 obrany hetmanem na uchodźstwie i w tymże samym roku zredagował po łacinie i po rusku „Pacta et Constitutiones legum libertatumqe Exercitus Zaporoviensis” (Pakty i konstytucje praw i wolności wojska zaporoskiego), który to dokument politycy i historycy ukraińscy uważają za pierwszą konstytucję Ukrainy i Europy.

Jest to brednia do kwadratu. Po pierwsze dlatego, że w 1710 roku i aż do 1991 roku nie było państwa ukraińskiego, a konstytucja jest ustawą państwową i dotyczącą państwa – jest najwyższym zbiorem praw państwa, a po drugie dokument ten nigdy nie wszedł w życie.

Zbrodnie katolików litewskich i Kościoła litewskiego (4)

Zbrodnie litewskich katolików popełnione na Polakach w okresie II wojny światowej


1 września 1939 roku rozpoczęła się w Europie II wojna światowa. Niemcy hitlerowskie napadły na Polskę, a 17 września od wschodu najazdu zbrojnego na nasz kraj dokonał Związek Sowiecki, przyłączając do Związku Sowieckiego Kresy wraz z Wilnem. Hitler uzgodnił ze Stalinem, że Litwa wraz z Łotwą i Estonią ma być zajęta przez Związek Sowiecki.

Stalin złapał na haczyk rząd litewski. 10 października 1939 roku podpisał z Litwą traktat o przekazaniu Litwie Wilna i części Wileńszczyzny za zainstalowanie na terytorium Litwy sowieckich baz wojskowych. Związek Wyzwolenia Wilna triumfował, a zaczadzony polakożerstwem deklarował: „Pragniemy bliskiego i przyjaznego sąsiedztwa z ZSRR” (M. Kosman). Życzenie ich spełniło się nawet ponad to czego chcieli. W latach 1940-1991 Litwa była częścią Związku Sowieckiego. I szkoda, że tylko na pół wieku!

Kreml przekazał Litwie obszar 6 880 km kw., na którym mieszkało 549 000 ludzi, w tym 321 700 Polaków, zaledwie 31 300 Litwinów, 107 600 żydów i 75 200 Białorusinów (w 1940 roku przekazano Litwie dodatkowo 2 647 km kw.). Tak więc na przekazanym Litwie obszarze mieszkało 10 razy więcej Polaków niż Litwinów! Dlatego nawet sowiecki minister spraw zagranicznych Wiaczesław Michajłowicz Mołotow w swoim expose na V Nadzwyczajnej Sesji Rady Najwyższej ZSRR z 31 października 1939 roku powiedział m.in.: „Związek Sowiecki poszedł na przekazanie miasta Wilna Republice Litewskiej nie dlatego, że dominuje w nim ludność litewska. Nie, w Wilnie większość stanowi ludność nie-litewska” („Izwiestja” nr 253 (7023), Moskwa 1 XI 1939; „Biała Księga”, Instytut Literacki, Paryż 1964, s. 136-137). Tym samym Związek Sowiecki udowodnił, że nie respektował prawo narodów do samostanowienia o własnym losie. Polacy w Wilnie mieli żyć pod okupacją litewską tylko dlatego, że takie było życzenie Stalina, no i oczywiście Litwinów.

Tym samym Litwa, obok Niemiec, Związku Sowieckiego i Słowacji w 1939 roku wzięła udział w IV rozbiorze Polski! Historycy polscy, wyszkoleni w czasach PRL-u, jakoś bagatelizują ten fakt. Bagatelizują tę zbrodnię litewską dokonaną na narodzie polskim.

Kiedy 10 października została upubliczniona treść traktatu litewsko-sowieckiego, czyli o tym, że Rosja przekazuje Litwie Wilno z częścią Wileńszczyzny, poseł polski w Kownie Franciszek Charwat 12 października złożył oficjalny protest rządu polskiego na litewsko-sowiecki zamach na integralność terytorialną Polski. Na protest ten rząd litewski odpowiedział dwa dni później, że nie uznaje Polski jako państwa i nowego rządu polskiego w Paryżu, ponieważ Polska, a powtarzał to za Hitlerem i Stalinem, jako państwo, przestała istnieć z dniem 18 września 1939 roku. – Odpowiedzi udzielił litewski minister spraw zagraniczych Juozas Urbsys, który odbierał Wilno od Stalina. Arogancki, bo pewny siebie i wiary, że przyszłość Litwy jest zabezpieczona, dziewięć miesięcy później przeżywał upadek państwa litewskiego, które Stalin przyłączył do Związku Sowieckiego. A on sam pojechał na koszt Stalina na zasłużony urlop w więzieniach sowieckich, w których przebywał przez 13 lat, o co sam się postarał.

Nastąpiło więc zerwanie przez Litwę stosunków dyplomatycznych z Polską i wyjazd polskiego posła i attache wojskowego. Attache wojskowy w Kownie, płk Leon Mitkiewicz napisał w swoich „Wspomnieniach kowieńskich” (Londyn 1967): „W chwili opuszczenia Kowna nie zostały skierowane do nas żadne słowa pożegnania ze strony Litwinów. Nikt z litewskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych czy też z litewskiego sztabu Generalnego, nie uważał za potrzebne zjawić się w Poselstwie Polskim, aby zadość uczynić elementarnej kurtuazji”. – Prostactwo i chamstwo litewskich polityków i dowódców z biednych i prostackich rodzin chłopskich, a przede wszystkim nienawiść do Polski i Polaków dały tu znać o sobie. Zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz.

Leon Mitkiewicz pisze, że po podpisaniu traktatu litewsko-sowieckiego w Kownie odbyła się masowa demonstracja radosnych ze szczęścia Litwinów. Przed Muzeum Wojskowym przemówił do tłumów gen. Vladas Negavicius, który „pozwolił sobie w tragicznej dla Polaków chwili, na słowa szyderstwa i ciężkiej obrazy narodu polskiego”, że po upadku Polski „Polacy płaczliwie żebrzą o kawałek chleba, buty i kawałek dachu nad głową tu, na Litwie, jako uchodźcy”. Także w gazetach litewskich, w tym także katolickich (!), „mnożyły się szyderstwa i kpiny z tragedii bratniego przez wieki narodu” polskiego (Marceli Kosman „Orzeł i Pogoń” 1992).

W wielu publikacjach polskich czyta się o nadspodziewane poprawnym ustosunkowaniu się Litwinów do 14 tysięcy polskich żołnierzy i cywilów, którzy podczas agresji zbrojnej Niemiec i Związku Sowieckiego na Polskę we wrześniu 1939 roku szukali na Litwie schronienia przed Armią Czerwoną.

Okazuje się jednak, że odnoszenie się Litwinów-katolików do Polaków nie zawsze było poprawne.

Otóż we wspomnieniach Stanisława Jankowskiego „Agatona” pt. „Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie” (Warszawa 1980), w rozdziale „Litwa, ojczyzna nie moja” czytamy o tym, że oddział żołnierzy polskich, w którym znajdował się Jankowski, wieziony przez Litwinów do obozu jenieckiego w Połądze, został w Poniewieżu wrogo przyjęty przez miejscową ludność: „Otoczyli nas gestykulując i wykrzykując. Wygrażali nam pięściami. Ktoś rzucił kamieniem w nasz samochód... Wyratował nas z opresji dowódca szaulisów, zaalarmowany zbiegowiskiem na rynku. Przecisnął się do nas z kilku swoimi ludźmi. Coś tłumaczył, przekonywał. Gdy to nie poskutkowało, szaulisi zdjęli karabiny przewieszone przez plecy. Kamieniem nikt więcej nie rzucił, ale nienawistne okrzyki wtórowały nam, gdyśmy pod eskortą przejeżdżali przez wrogi szpaler”.

Także mój znajomy w Australii, p. Mackiewicz mówił mi, że kiedy prowadzono do obozu polskich żołnierzy, okoliczna ludność litewska pluła na nich i wyzywała ich.

Na takich zawziętych wrogów Polski i Polaków wychowali Litwinów nacjonaliści i księża litewscy rządzący Litwą i Kościołem litewskim w latach 1918-40, którzy uważali siebie za chrześcijan!

Warto w tym miejscu także przypomnieć, że kiedy w 1991 roku Litwini pod przewodnictwem Sajudisu walczyli o niepodległą Litwę, skomleli i błagali polityków polskich, aby Polska, jako pierwsze państwo, uznało niepodległość Litwy, zapominając jak po łajdacku potraktowali Polskę i jej upadek oraz Polaków w 1939 roku.

Wojska litewskie wkroczyły do Wilna 28 października 1939 roku, które powitano zawczasu przygotowanymi przez towarzyszy radzieckich z pomocą garstki Litwinów wileńskich bramami triumfalnymi. Witała ich mała grupa Litwinów entuzjastycznie i gapie bez entuzjazmu. Bo byli to okupanci. Nie witały ich także dzwony licznych kościołów wileńskich, bo były to kościoły polskie.

Bojąc się wrogiej reakcji ze strony Polaków, którzy stanowili 65% ludności Wilna, w wydanej z tej okazji odezwie Litwini zapewniali ludność miasta, że: „Litwa jest ojczyzną nas wszystkich i my wszyscy, jej synowie i córki, mamy równe prawa i jednaką jej miłość i szacunek. Nie ma na Litwie zwyczaju prześladować wiarę i mowę, bądź przekonania poszczególnych ludzi” (Marceli Kosman „Orzeł i Pogoń” Warszawa 1992).

To chyba najobrzydliwszy przykład zakłamanej nacjonalistyczno-rasistowsko-semifaszystowskiej propagandy litewskiej w jej historii. Jakże bliskiej z ducha i treści propagandzie sowieckiej (chociażby słowa hymnu sowieckiego).

W Wilnie, w którym tylko 1% jego mieszkańców znało język litewski, okupanci litewscy uczynili go jedynym oficjalnym językiem (był to prawdziwy koszmar dla tubylczej ludności; ciekawe jakby czuli się Litwini, gdyby dzisiaj dostali się pod panowanie chińskie i Chińczycy wprowadzili od jutra język chiński jako JEDYNY oficjalny język?!) i przystąpili do bardzo brutalnej walki z Polakami i z wszystkim co polskie. Zlikwidowano Uniwersytet Stefana Batorego, masowo zamykano szkoły polskie. Najpierw zdemolowano Teatr Polski na Pohulance, zbudowany ze składek polskich mieszkańców Wilna, a potem zarządzono, że ma zostać teatrem litewskim z dniam 1 lipca 1940 roku. Zlitwinizowano polskie nazwiska i ulice Wilna i w miasteczkach na Wileńszczyźnie. W Święto Zmarłych 1939 wojsko litewskie zaatakowało 20-tysięczy pochód polski. Policja litewska, którą Polacy nazywali kalakutasami (lit. – indykami, bo byli upstrzeni kolorowymi piórami) biła brutalnie Polaków przy pierwszej lepszej okazji lub nawet bez niej. Aresztowano wielu Polaków. W ogóle dokuczano Polakom przez chamskie poniżanie i w ogóle na każdym kroku (np. w urzędach), obrzydzając im życie.

Leon Mitkiewicz pisał w listopadzie 1939 roku: „Litwini prowadzą, jak wynika z raportów otrzymywanych już w Paryżu (pod koniec 1939 r.), skrajnie eksterminacyjną, szowinistyczną politykę względem Polaków na terenie zajętych przez nich obszarów Rzeczypospolitej na Wileńszczyźnie i w samym Wilnie, licząc się z tym, że zakończenie wojny obecnej pozostawi te obszary pod ich władzą. Nie chcę wdawać się w tej chwili w szczególowe rejestrowanie faktów, ilustrujących postępowanie władz litewskich w „oddanych” im przez Moskwę Wilnie i Wileńszczyźnie, w stosunku do ludności polskiej. Ale można już teraz niezbicie stwierdzić, że polityka tych władz nie przynosi im zaszczytu i nie przyczynia się do pomniejszenia urazów powstałych wzajemnie pomiędzy sąsiadującymi ze sobą narodami – litewskim i polskim”.

Panowanie litewskich nacjonalistów-katolików litewskich w Wilnie i na przyznanej im części Wileńszczyzny, trwające od 28 października 1939 roku do 15-17 czerwca 1940 roku, tj. do chwili włączenia Litwy w skład Związku Sowieckiego, było tak potwornie dokuczliwe, że Polacy, którzy pamiętali sowieckie brutalne panowanie w Wilnie od 19 września do 27 października 1939 roku, odetchnęli z ulgą. Polscy autorzy wspomnień z tych dni piszą, że pierwsze dni istnienia republiki radzieckiej przyniosły swobody dla wyraźnie uciskanych od kilku miesięcy Polaków. Mogli na ulicach bezpiecznie rozmawiać w swoim języku, który odzyskał również swoje prawa w szkole, po dłuższej przerwie wznowił działalność tetar polski, Polaków przyjmowano do pracy, co dało chleb wielu dotychczas głodującym rodzinom. Tadeusz Łopalewski konstatuje: „dla Polaków na Wileńszczyźnie powiał przyjaźniejszy wiatr” (M. Kosman).

Znany pisarz litewski, minister oświaty w nowym rządzie litewskim Liudas Gira w teatrze wileńskim 11 lipca 1940 roku przepraszał w języku polskim Polaków za swych rodaków – nacjonalistów i faszytów, będących często w sutannach, mówiąc: „...dobrze pamiętacie to urąganie się z waszej mowy i polskiej kultury w urzędach nacjonalistycznej Litwy, to przymusowe narzucanie wam języka litewskiego, który stawał się wam prawie znienawidzony... Czytając wyrzuty w oczach moich polskich przyjaciół, znajomych i nieznajomych, nie mogłem im nic na to odpowiedzieć i czułem sam, iż rzeczywiście i ja sam, mimo mej woli, przy takim stanie rzeczy jestem okupantem. Ale dzisiaj już nie czuję się nim, czuję się między wami jako wolny z wolnymi, jako równy z równymi” („Gazeta Codzienna” nr 185, Wilno, 14 VII 1940).

Litwin – i to znany Litwin przyznał, że Litwa-Litwini okupowali Wilno w okresie od 28 października 1939 roku do 15 czerwca 1940 roku. Okupowali i przy tym łamali wszelkie umowy międzynarodowe dotyczące okupacji. Zachowywali się na polskiej ziemi jak prawdziwi okupaci-sku...syni! (inaczej okupantów litewskich nie można nazwać). A już najmniej jak chrześcijanie!

Bolszewicy-ataiści okazali się być lepsi dla Polaków na Wileńszczyźnie od litewskich katolików!

Marian Kałuski
(Nr 139)

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

24 Kwietnia 1915 roku
Rozpoczęła się rzeź Ormian w Turcji.


24 Kwietnia 1952 roku
W Polsce wprowadzono obowiązkowe kontyngenty na mleko.


Zobacz więcej