Piątek 29 Marca 2024r. - 89 dz. roku,  Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 30.06.17 - 9:56     Czytano: [1569]

Polska-Ukraina: głosy rozsądku


Polska-Ukraina: głosy rozsądku, czyli czas na rewizję polityki wobec Ukrainy

W 1991 roku upadł przeklęty komunistyczny Związek Sowiecki – więzienie narodów, od którego oderwały się wszystkie republiki związkowe. W ten sposób po raz pierwszy w dziejach Europy pojawiło się na jej politycznej mapie państwo ukraińskie – Ukraina. Jest to duże państwo –o powierzchni prawie dwa razy większej od obszaru dzisiejszej Polski, zamieszkiwane przez ok. 42 miliony ludzi.

Jest to jednak sztuczne państwo. Stworzył je bowiem imperializm sowiecki. Poza ziemiami etnicznie rosyjskimi (wschód i południe), które nigdy w historii nie należały do narodu ukraińskiego, dodatkowo po II wojnie światowej Józef Stalin przyłączył do sowieckiej republiki ukraińskiej ziemie oderwane od Polski, Węgier (przejściowo Czechosłowacji) i Rumunii (uprzednio Austrii). Stąd Ukraina jest państwem wieloetnicznym i wieloreligijnym. Dodatkowo tylko 50% mieszkańców Ukrainy zna język ukraiński. Jest to jeden z najbardziej skorumpowanych krajów na świecie i rządzony przez oligarchię, jeden z najmniej demokratycznych krajów na świecie. I najbiedniejszym w Europie z PKB na osobę zaledwie $US1966 (w drugim najbiedniejszym państwie Europy – Mołdawii wynosi on $2233, a np. w Białorusi $5749 i w Polsce $12 315). Stąd od czasu uzyskania przez Ukrainę niepodległości z kraju wyemigrowało ok. 5 mln osób; w Polsce przebywa ok. 1,4 mln Ukraińców). W 2014 roku Rosja oderwała zbrojnie zamieszkały głównie przez Rosjan Krym, a w również rosyjskojęzycznym Donbasie od 2014 roku trwa konflikt zbrojny ukraińsko-donbasko-rosyjski. W kraju panuje totalne bezhołowie i uwiąd we wszystkich dziedzinach życia. Np. władze Lwowa przez ponad 20 lat nie dawały sobie rady z gospodarką wodną, a teraz od kilku lat nie radzą sobie z wywożeniem śmieci, których wiele tysięcy ton zalega ulice miasta, któremu, zdaniem ukraińskiego ministra zdrowia Ulana Supruna, grozi epidemia cholery czy tyfusu (zaxid.net). Poza tym ponad 2000 budynkom z braku remontów grozi zawalenie.

Polska na południowo-wschodnim odcinku granicy graniczy z Ukrainą – wspólna granica ma 535 km.

Wszystkie rządy polskie od 1989 roku hołdują giedroyciowskiej wybitnie antypolskiej koncepcji wschodniej polityki Polski, polegającej nie tylko na uznaniu przez Warszawę obecnych wschodnich granic Polski, które narzucił nam Stalin, a które są granicami bezprawia i krzywdy, ale także na bycie przez Polskę pachołkiem Kijowa, Wilna i Białorusi – a wszystko to w imię budowania rzekomej przyjaźni polsko-ukraińsko-litewsko-białoruskiej w celu utworzenie wspólnego antyrosyjskiego bloku. Stąd Polska była pierwszym państwem, które uznało powstanie Ukrainy i wszystkie rządy polskie od 1991 roku zajmowały przyjazne wobec tego państwa stanowisko i udzielało różnorakiej pomocy Kijowowi, w tym politycznej (Unia Europejska, NATO) i ekonomicznej (niedawno rząd Polski „pożyczył” Ukrainie na wieczne nieoddanie aż 1 miliard dolarów amerykańskich!). Propolskie stanowisko rządów polskich było i jest motywowane tym, że naszym wspólnym wrogiem jest putinowska Rosja. Warszawa uważa Ukrainę za bufor oddzielający Polskę od Rosji. Stąd polscy politycy mówią zawsze o Ukrainie jako o strategicznym partnerze Polski. Giedroyciowscy politycy polscy ignorują fakt, lub uważają Polaków za totalnych idiotów mówiąc, że Ukraina oddziela Polskę od Rosji i dlatego musimy robić wszystko, nawet za cenę miliardów dolarów i innych poświęceń, aby Ukraina utrzymała niepodległość. Tymczasem starczy popatrzeć na polityczną mapę Europy, aby się zorientować, że Polska ma wspólną granicę z Rosją w rejonie Mazur o długości 210 km i to raczej blisko od Warszawy. W razie zbrojnego konfliktu polsko-rosyjskiego putinowska armia rosyjska może defilować na trzeci dzień od wybuchu wojny.

Niestety, jak pisze Mor („Rzeczpospolita” 19.6.2017): „Ukraińcy od 1991 prowadzą antypolską politykę, nakierowaną na wykorzystywanie pozytywnego nastawienia polskich polityków do Ukrainy. Od ponad 2 dekad relacje polsko-ukraińskie kształtują się jednotorowo: Polska ma dawać, wspierać i w żadnym wypadku nie wymagać niczego od Ukrainy. Ukraina natomiast może zupełnie ignorować Polaków i ich potrzeby, czy też wręcz prowadzić jawnie antypolską politykę, w tym zakłamywać historię i bezcześcić pamięć polskich ofiar. Na wszelkie próby zwrócenia uwagi na szkodliwość działań Ukraińców, ci reagują wrodzoną sobie szowinistyczną butą, podszytą groźbami wobec Polski.

Czas spojrzeć prawdzie w oczy! Ukraińcy, to nie żadni "bracia", Ukraina to żaden "bufor", ale konkurent Polski i potencjalny wróg”.

Ukraina przez szereg lat nie zgadzała się na odbudowę zdewastowanego polskiego cmentarza wojennego we Lwowie i otworzenie w tym mieście polskiego konsulatu, prześladuje pozostałych na Ukrainie Polaków, prześladuje polski Kościół katolicki na Ukrainie: np. nie zwraca kościołów (z 31 kościołów zabranych Polakom we Lwowie nie zwrócono im ani jednego!), sprzeciwiała się mianowaniu kardynałem arcybiskupa lwowskiego Mariana Jaworskiego, a teraz prowadzi paskudną nagonkę na arcybiskupa Mieczysława Mokrzyckiego, domagając się jego wydalenia z Ukrainy, nie zwraca żadnej polskiej własności, we Lwowie Polakom odmawia posiadania swego Domu Polskiego, czyni utrudnienia dla polskich szkół, niszczy polskie pamiątki na Ukrainie, nie zwróciła nam żadnych polskich pamiątek narodowych, które ukradł nam Stalin i sprezentował Ukrainie, a nawet szkodzi naszej gospodarce (np. embargo na polskie mięso, utrudnienia dla polskich przemysłowców na Ukrainie) i okazuje niechęć czy nawet wrogość wobec Polski i Polaków gdzie tylko może, jak np. przez utrudnienia w poszukiwaniu miejsc pochówku polskich ofiar ludobójstwa ukraińskiego na Wołyniu oraz przez niszczenie pomników upamiętniających te ofiary. W styczniu 2017 roku zniszczono polski cmentarz wojenny w Bykowni koło Kijowa i Pomnik Polaków zamordowanych w 1944 roku w Hucie Pieniackiej przy użyciu materiału wybuchowego oraz wydano zakaz wjazdu na Ukrainę prezydentowi Przemyśla Robertowi Chomie, w lutym 2017 roku Konsulat Polski we Lwowie został oblany czerwoną farbą, a na jego parkanie nieznani sprawcy napisali sprayem po ukraińsku „Nasza ziemia”, w marcu 2017 roku wystrzelono granat na budynek Konsulatu Polskiego w Łucku na Wołyniu, a w maju 2017 roku została podpalona polska szkoła w Mościskach niedaleko granicy z Polską. To, że policja ukraińska nigdy nie złapała sprawców tych wszystkich incydentów, wyraźnie wskazuje na to, kto za nimi stał. Na pewno nie Rosjanie, a tylko polakożerczy bandziory ukraińscy czy nawet władze ukraińskie. Ukraina w sposób wyjątkowo bezczelny fałszuje nie tylko historię stosunków polsko-ukraińskich, ale także dzieje Polaków we Lwowie, Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu. Np. z wielu prawdziwych Polaków związanych z tymi ziemiami robi Ukraińców, polskie tam wydarzenia historyczne albo przemilcza, albo ukrainizuje, a polskie osiągnięcia przywłaszcza sobie. No i sprawa bodajże najgroźniejsza: coraz więcej polityków ukraińskich chce rewizji granicy z Polską. Itd., itd.

Do 2014 roku Ukrainą rządzili prorosyjscy oligarchowie. Obalili ich władzę oligarchowie nacjonalistyczni z pomocą amerykańską (Ameryka przez to chciała osłabić Rosję, nie patrząc na to, że wypuszcza z butelki faszystowskiego dżina). Kijów przyjął nową politykę historyczną polegającą na budowaniu patriotyzmu ukraińskiego na „bohaterstwie” nacjonalistów i faszystów ukraińskich. Tym samym Kijów teraz już oficjalnie zaakceptował antypolski kurs w swej polityce.
Największym problemem w stosunkach polsko-ukraińskich jest wspólna historia polsko-ukraińska, która bardzo często nie była idyllą. Jest ona paliwem napędowym dla istnienia nacjonalistów ukraińskich, którzy podnieśli głowę zaraz po powstaniu wolnej Ukrainy i przystąpili do pisania nowej nacjonalistyczno-faszystowskiej wersji historii Ukrainy i stosunków polsko-ukraińskich. Spowodowało to reakcję ze strony polskiej, znacznie bardziej pokrzywdzonej w najnowszych stosunkach polsko-ukraińskich, szczególnie w okresie II wojny światowej, kiedy to nacjonaliści ukraińscy dokonali ludobójstwa ludności polskiej na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej (ponad 100 000 ofiar, 300 000 Polaków wypędzonych ze swych domostw). Dzisiaj nie chcąc się do tego przyznać i wyrazić żalu za tę zbrodnię, tworzą antypolską i histeryczną pseudo-historię, czyniącą z Polaków istnych diabłów i Ukraińców jako aniołów. Z ludobójców – morderców Polaków i współpracowników hitlerowskich Niemiec czynią bohaterów narodowych, wznoszą im pomniki i nazywają ulice ich imieniem. Doprowadziło to w ostatnich latach do znacznego oziębienia stosunków polsko-ukraińskich. Bowiem na taką polakożerczą wersję historii i wznoszenie pomników dla morderców Polaków nie godzi się strona polska, przede wszystkim naród polski.

A nie godzi się już od dawna. Już w tygodniku „Wprost” z 26 września 1993 Franciszek Zdanowicz pisał: „…Nie jest tajemnicą, że to ośrodki ounowskie (nacjonalistów ukraińskich – m.k.) lansują tezę „obustronnych krzywd” po to, aby młodemu ukraińskiemu pokoleniu wykazać, że rezuni spod znaku Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów-Ukraińskiej Powstańczej Armii w uczciwej walce i to w obronie własnej mordowali Polaków. Oczywiście wtórują im w tej propagandzie niektórzy Polacy (giedroyciowcy – m.k.). Akcja „Wisła” podnoszona jest do symbolu martyrologii narodu ukraińskiego. Światowy Kongres Ukraińców w podjętej uchwale stwierdza, że przesiedlenie Ukraińców można porównać tylko do zbrodni katyńskiej! To prawda, że akcja „Wisła” była drastycznym środkiem skierowanym przeciwko Ukraińcom. Proszę jednak nie zapominać, że akcji tej dokonano dopiero w 1947 r. i że była to cena, jaką płacili Ukraińcy za zbrodnie popełnione na ludności polskiej w latach 1939-1947. Jak wiadomo, na Podolu (woj. tarnopolskie, Małopolska Wschodnia – m.k.) masowych mordów dokonywano już po zajęciu tych terenów latem 1944 r. przez Armię Czerwoną. Mordowano więc w sytuacji, kiedy przynależność tych ziem nie do Polski, lecz do Związku Radzieckiego były już rozstrzygnięta. Wiadomo było też, że marzenia o samostijnej Ukrainie, w myśl koncepcji OUN, stały się nierealne. Polacy szykowali się do wyjazdu na ziemie zachodnie. A jednak mordowano. Chciałoby się usłyszeć od tych „bojowników”, czyją politykę wówczas realizowali, o ich związkach z NKWD, a wcześniej z gestapo. Może ideolodzy OUN-UPA uderzyliby się wreszcie we własne, a nie polskie, piersi”.

Ukraińcy wcale o tym nie myślą. Przeciwnie nacjonaliści ukraińscy na Ukrainie i w Polsce (!) i po cichu popierający ich rząd zaostrzyli antypolską retorykę, a nawet coraz jawniej wysuwane się pretensje terytorialne wobec Polski – do Ziemi Przemyskiej, Chełmszczyzny i Podlasia. Na Ukrainie (w Kijowie) wyprodukowano film pt. „Ukradziona ojczyzna”, którego przesłanie brzmi: „Polscy bandyci wypędzili Ukraińców z ich historycznych ziem”. Omówił ten film Maciej Pieczyński w tygodniku „Do Rzeczy” (29.5.2017). Przypomniał, że rzekomo ukradziona Ukraińcom przez Polaków Ziemia Przemyska, Chełmszczyzna i Podlasie to pierwotnie były ziemie polskie, które w 981 roku najechał i przyłączył do Rusi Kijowskiej kniaź Włodzimierz Wielki. A ziemie te od 1340 roku były zawsze bardziej związane z Polską i Polakami niż Ukraińcami. Oczywiście film aż kipi od kłamstw i oczerniania Polaków.

Takiego „strategicznego” partnera jak Ukraina to lepiej nie mieć! Grajmy w otwarte karty i zacznijmy mówić prawdę o tym, że Ukraina nie jest przyjacielem Polski i wyciągać z tego należne wnioski i konsekwencje.

Właśnie uczynił to dr. hab. Andrzej Zapałowski, historyk, wykładowca akademicki, ekspert ds. bezpieczeństwa, prezes rzeszowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego, w rozmowie z katolickim „Naszym Dziennikiem” (8.6.2017) opublikowanym pod jakże wymownym tytułem „Czas na rewizję polityki wobec Ukrainy” .

Na wstępie dr Zapałowski skrytykował źle rozumiany interes Polski na Wschodzie mówiąc: „Jeśli bowiem ślepo popieramy nacjonalistów ukraińskich, czyli środowisko ideologiczne wyraźnie antypolskie, to w przypadku ewentualnego wewnętrznego konfliktu na Ukrainie, kiedy po jednej stronie staną oligarchowie, a po drugiej nacjonaliści, to jako państwo polskie niestety opowiadamy się za patologią. Skrajny nacjonalizm ukraiński jest w europejskich standardach uznawany za patologię społeczną. Mamy zatem wśród polskich polityków swoisty brak zrozumienia problemu i tego, co faktycznie popierają… Państwo polskie na Ukrainie powinno współpracować tylko i wyłącznie ze środowiskami, które prezentują podobne do nas standardy demokratyczne. Natomiast standardy, do których się odwołują nacjonaliści ukraińscy, są przypisywane i tożsame z państwami totalitarnymi”. Następnie stwierdził, że Ukraińcy w Polsce wykorzystując antypolską Platformę Obywatelską spenetrowali (np. Miron Sycz, syn Ołeksandra Sycza, członka Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów od 1938 oraz strzelca w kureniu „Mesnyky” Ukraińskiej Powstańczej Armii, skazanego w 1947 r. przez polski sąd na karę śmierci za działalność w UPA, złagodzoną w tym samym roku na karę 15 lat pozbawienia wolności, w latach 2007-15 był posłem do Sejmu z listy PO! (Wikipedia) i jest ona dzisiaj na usługach nacjonalizmu ukraińskiego (prezes Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma nazywa ją „naszą partią”). Jednocześnie skrytykował skrajnie proukraińską politykę Prawa i Sprawiedliwości, które nie wyraża zgody na wydanie ustawy zakazującej propagowania antypolskiego banderyzmu w Polsce, blokuje różne działania m.in. środowisk kresowych i nie ściga ukraińskich morderców Polaków.

W nawiązaniu do Mirona Sycza: oczywiście żaden syn czy wnuk nie odpowiada za grzechy czy zbrodnie popełnione przez ojca czy dziadka. Na Ukrainie, szczególnie na Zachodniej Ukrainie szaleje nacjonalizm i faszyzm. Stamtąd przybywają do Polski tysiącami Ukraińcy. Jak byśmy się zachowywali jakbyśmy wiedzieli, że ojciec czy dziadek Ukraińca, który obok nas mieszka czy z nami pracuje, bestialsko mordował Polaków? Jednak sprawa jest poważniejsza. Porzekadła są mądrością narodów, a jedno z nich mówi, że „niedaleko pada jabłko od jabłoni”. Sycz sam się przyznał, że w jego domu była pielęgnowana nienawiść do Polaków. Podobnie było z wieloma Ukraińcami przybyłymi ostatnio do Polski, którzy są naszymi sąsiadami czy kolegami z pracy. Przed 1947 rokiem mieliśmy wielki problem z bandytyzmem i terroryzmem nacjonalistów-polakożerców ukraińskich. Drugie porzekadło mówi, że „historia lubi się powtarzać”. PiS otworzył granice Polski dla Ukraińców, których przybyło nad Wisłę ponad 1 400 000! Wpuściliśmy do Polski obok porządnych ludzi, wielu nacjonalistów-polakożerców ukraińskich i tylko czekać, jak zafundują nam nowy terror i bandytyzm. Kresy.pl z 19 czerwca 2017 roku podały następującą wiadomość, nie pierwszą w tym temacie: „Warszawscy policjanci ujęli dwóch obywateli Ukrainy, którzy w dzielnicy Wola dokonywali rozbojów na kobietach a także dopuścili się jednego przestępstwa na tle seksualnym”. Z kolei „Dziennik Wschodni” z 22 czerwca 2017 roku podaje: „Policjanci z Hrubieszowa zatrzymali dwóch obywateli Ukrainy, którzy odpowiedzą za brutalne morderstwo młodej kobiety. Mężczyźni próbowali zbiec za granicę”. Takiej bandytki ukraińskiej było już dużo i będzie coraz więcej. A za jakiś czas doczekamy się ukraińskich aktów terrorystycznych na Chełmszczyźnie i Ziemi Przemyskiej ze strony nacjonalistów ukraińskich, próbujących w ten sposób uaktualnić ich roszczenia terytorialne. To tylko kwestia czasu. Znany pisarz polski pochodzenia żydowskiego Aleksander Ziemny w swej książce „Rzeczy ukraińskie” (1991) zajmując się wielowiekowym bandytyzmem ukraińskim i udziałem Ukraińców w zagładzie 2 milionów ukraińskich Żydów w latach wojny, doszedł do wniosku, że on jest cechą wrodzoną wśród bardzo wielu Ukraińców, na co wpłynęło ich położenie geograficzne i „wędrówki ludów” przez te ziemie. Z kolei MadMike pisze: „Będzie tak samo jak Niemcy kiedyś nasprowadzali sobie Turków w latach 60-70 XX w., albo jeszcze gorzej” (Kresy 20.6.2017). Dzięki ci PiS za to ukraińskie „dobro”. Chronicie Polskę przez muzułmańskimi terrorystami, a sami sprowadzacie do Polski setki terrorystów ukraińskich!

Dr Cezary Mech, ekonomista i były wiceminister finansów powiedział: „Ściąganie milionów (ukraińskich) imigrantów mając miliony (Polaków) pracujących za granicą jest zabójczą polityką (Kresy.pl 20.6.2017). A MadMike tak skomentował zalew Polski przez Ukraińców: „Ot bezczelność Ukraińców – to sobie biegają, krzyczą, haulują dla Bandery i spółki jacy to ich bohaterowie. (A oni) Tyle niewinnych ludzi (Polaków) wymordowali, aby jak twierdzili ich Ukraina była czysta – bez Lachów, a teraz co? Jedziecie swoło…e do Polski (po chleb)!”

W sprawie cofnięcia przez Ukrainę zgody na poszukiwanie polskich zbiorowych grobów Polaków pomordowanych przez bandy nacjonalistów ukraińskich w latach 1943-45 dr Zapałowski zauważył: „Oni tak naprawdę obawiają się, że jeśli do społeczeństwa zachodniej Ukrainy dotrą fakty i prawda o rzeczywistej skali zbrodni ukraińskich, będzie to działać przeciwko ideologii nacjonalizmu, którą szerzą. Mamy zatem do czynienia z szukaniem pretekstów, a za wydane koncesje polskiej stronie żądają kilkunastokrotnie większych rekompensat. I taka sytuacja, można powiedzieć – zabawa w ciuciubabkę trwa od lat. Niestety, jest to wina kolejnych polskich władz, których działania bądź ich brak wpisują się w strategię, którą stosują wobec Polski ukraińscy nacjonaliści”.

Dr Zapałowski uważa, że stosunki wszelkie polsko-ukraińskie są złe i bardziej złe już być nie mogą, mówiąc: „Stosunki polsko-ukraińskie wbrew próbom zaklinania rzeczywistości są bardzo złe. Można je określić fasadowymi, za którymi nic się nie kryje. Mamy gesty, które nie przekładają się na konkretne działania, a tym bardziej efekty. Trudno też zrozumieć działania ukraińskich władz, bo jeśli blokują Polskę – państwo z ich punktu widzenia strategiczne – uniemożliwiając nam poszukiwania miejsc zbrodni i dołów śmierci, gdzie wrzucano cywilne ofiary, jeśli nasza gospodarka właściwie nie istnieje na Ukrainie w przeciwieństwie np. do rosyjskiej, jeśli władze ukraińskiego państwa nie liczą się ze zdaniem, interesami i wrażliwością państwa polskiego, to o czym w ogóle rozmawiamy?”.

Na pytanie prowadzącego rozmowę red. Mariusza Kamienieckiego: „Jak rozmawiać z obecnymi władzami Ukrainy?”, dr Zapałowski odpowiedział: „Dotychczasowa polityka zagraniczna Polski w stosunku do Ukrainy poniosła fiasko. Dlatego rząd przede wszystkim musi obrać właściwą strategię, mianowicie: rozmawiamy o faktach, a ideologię odkładamy na bok, nie targujemy się, bo przez ostatnie ponad 20 lat to my czyniliśmy gesty w stosunku Ukrainy, także wobec mniejszości ukraińskiej w Polsce i w tej chwili oczekujemy jednoznacznych gestów w stosunku do Polski i Polaków żyjących na Ukrainie. A konkretnie? – Polityka wschodnia kolejnych polskich rządów ogranicza się do ofiarowania naszym rodakom książek, a przy okazji świąt paczek żywnościowych. To oczywiście jest ważne, ale to za mało. Jako państwo przede wszystkim powinniśmy domagać się od władz Ukrainy zwrotu nieruchomości stanowiących własność Kościoła rzymskokatolickiego. Mam tu na myśli m.in. zwrot XVII-wiecznego kościoła pw. św. Marii Magdaleny we Lwowie, o który wspólnota parafialna zabiega bezskutecznie od 1991 r., ale także wielu innych obiektów sakralnych. Ukraińcy muszą też zagwarantować odpowiedni standard dla mniejszości polskiej żyjącej w tym kraju. Nasi rodacy oczekują jednoznacznych decyzji, nacisku polskiego rządu w obronie ich praw, czego niestety nie widać, ponadto uregulowania kwestii Domu Polskiego we Lwowie, gdzie mogliby prowadzić działalność społeczną i kulturalną tak jak ma to zagwarantowane mniejszość ukraińska np. w Przemyślu. Co z dalszymi poszukiwaniami miejsc zbrodni i ofiar OUN-UPA? – Musimy uzyskać prawo do swobodnego poszukiwania ofiar mordów dokonanych na polskiej ludności przez OUN-UPA. Przy czym chcę podkreślić, że nie myślę tu o sprawcach, których nielegalne pomniki w Polsce są likwidowane – i słusznie, przeciw czemu protestują środowiska ukraińskie, ale myślę o ofiarach – dziesiątkach tysięcy Polaków w bestialski sposób wymordowanych przez nacjonalistów UPA. To, że mimo upływu lat ofiary zbrodni ludobójstwa nie mogą się doczekać godnego pochówku, jest sprawą skandaliczną. I to nie jest temat do dyskusji, rozmów czy negocjacji ze stroną ukraińską, ale to jest wymóg. Musimy przyjąć, że albo władze na Ukrainie, z którymi wchodzimy w relacje, prezentują pewien poziom, standard, albo nie. Ukraina na kontaktach z Polską tylko zyskuje, natomiast my na popieraniu i relacjach z Kijowem jedynie tracimy – zarówno politycznie, jak i gospodarczo. W tej sytuacji oczekiwałbym, aby Polska podjęła bardziej neutralną politykę w stosunku do Ukrainy. Wówczas zobaczymy, jakie będą tego konsekwencje. Nasza polityka powinna polegać na tym, że skoro Ukraińcy nie prezentują i nie chcą przyjąć określonych standardów, ponadto nie odpowiadają na gesty ze strony Polski, to należy się zdystansować od popierania tego państwa. Strategiczne partnerstwo z Ukrainą to mit. Nie możemy dłużej, za wszelką cenę być rzecznikiem państwa, które na to nie zasługuje, co więcej – manifestuje swą antypolskość. Angażujemy się, ale nie przynosi to państwu polskiemu żadnych korzyści – zarówno jeśli chodzi o politykę historyczną, jak i w sferze gospodarczej. Czas na refleksję, tego wymaga polska racja stanu”.

Ukraińcy, a szczególnie politycy i nacjonaliści z zachodniej Ukrainy nienawidzą nas i tego nawet nie ukrywają. Może więc przyszedł czas pokazać Ukrainie/Ukraińcom gest Kozakiewicza?! Bo po dobroci z nimi dłużej nie można. I przez naszą dobroć wobec nich i inercję w ważnych dla nas sprawach tylko wiele tracimy. Oni żerują na naszej głupocie politycznej, a także przez nią wzmacniają swój nacjonalizm i polakożerstwo.

Pamięć zbiorowa stała się przedmiotem targów i negocjacji

Za zgodą redakcji portalu społeczności kresowej Kresy.pl publikujemy poniżej rozmowę profesora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Włodzimierza Osadczego z red. Krzysztofem Janigą, która ukazała się w Kresach.pl pod datą 21 czerwca 2017 roku pod tytułem „Pamięć zbiorowa stała się przedmiotem targów i negocjacji”. Rozmowa ta wiąże się z powyższym moim artykułem, a treścią swą zniewala do przeczytania przez każdą osobę, która czuje się prawdziwym Polakiem. Nie PO-wskim Polakiem, nie .Nowoczesnym Polakiem czy nawet nie PiSowskim Polakiem, ale prawdziwym Polakiem czyli prawdziwym patriotą polskim. Bo chociaż cieszymy się z obalenia rzekomo demokratycznych i polskich rządów PO-PSL, czyli de facto dyktatury tych partii o często antypolskim obliczu i jej wodza Donalda Tuska, to nie wszystko co robi PiS jest zgodne z prawdziwym polskim patriotyzmem i polską racją stanu. Dotyczy to przede wszystkim polskiej polityki wschodniej, która od 1989 roku zgodna z antypolską wschodnią polityką paryskiej „Kultury”/Jerzego Giedroycia wiedzie Polskę na manowce i jest wręcz szkodliwa dla Polski i narodu polskiego. Jesteśmy traktowani jak głupi Jasie przez Ukrainę, a nawet maleńką Litwę i wykorzystywani przez te państwa do niszczenia polskości na Kresach. Niestety, wielu Polaków, nawet uważających się za patriotów, uległo giedroyciowskiej polityce, a z jakimi tego konsekwencjami tego mówi o tym prof. Włodzimierz Osadczy.
…….
Pamięć zbiorowa stała się przedmiotem targów i negocjacji
Od państwa, w którym na szczeblu państwowym czci się zbrodniarzy i warunkuje się pochówek ponad 100 tys. zwłok ludzkich od jakichś ustępstw państwa polskiego, nie należy niczego oczekiwać – powiedział Kresom.pl profesor KUL Włodzimierz Osadczy komentując sprawę ukraińskiego ultimatum ws. polskich upamiętnień.

Doktor habilitowany prof. KUL Włodzimierz Osadczy, dyrektor Centrum Badań Wschodnioeuropejskich Ucrainicum Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, skomentował dla Kresów.pl fiasko rozmów, które odbyły się w poniedziałek pomiędzy przedstawicielami polskiego IPN i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego a przedstawicielami IPN Ukrainy i ukraińskiej Państwowej Międzyresortowej Komisji ds. Wojen i Represji Politycznych. Jak pisaliśmy, strona ukraińska podtrzymała podczas nich swoje wcześniejsze stanowisko, z którego wynika, że prace poszukiwawczo-archeologiczne szczątków polskich ofiar oraz polskie upamiętnienia na terytorium Ukrainy zostaną odblokowane dopiero po „zalegalizowaniu” bezprawnie postawionych pomników UPA w Polsce oraz odbudowaniu zburzonego pomnika UPA w Hruszowicach w pierwotnej formie. Zdaniem prof. Osadczego taki stan rzeczy jest konsekwencją ponad dwudziestoletnich zaniedbań państwa polskiego, społeczeństwa i Kościoła.

Prof. Włodzimierz Osadczy: Jest to sytuacja jak najbardziej logiczna i uzasadniona, wynikająca z tego, że strona polska na własne żądanie uczyniła coś, co w głowie się nie mieści, co nie mieści się w kategoriach jakiejkolwiek normalności. Mianowicie uczyniła z podstawowego czynnika pamięci, z zadośćuczynienia wobec ofiar II wojny światowej, narzędzie pewnych targów politycznych i dyplomatycznych. Chodzi o to, że ponad 100 tysięcy ofiar tzw. ludobójstwa wołyńskiego nie doczekało się pochówku. Przez 26 lat i więcej tolerowano tę sytuację. Ba, ta sytuacja nigdy nie zaistniała w świadomości publicznej jako olbrzymie zaniedbanie. Mówi się, że wojna nie jest skończona dla narodu, dla państwa, dopóki nie zostaną pogrzebane szczątki ostatniego żołnierza. Wiemy, że z wielką pompą odbywają się pochówki szczątków żołnierzy rosyjskich, które strona rosyjska odnajduje i czyni to z honorami wojennymi. Natomiast Polska jako bodajże jedyny kraj na świecie ze zdumiewającym spokojem toleruje stan rzeczy, kiedy ponad 100 tysięcy szczątków ofiar dotychczas nie tylko, że nie doczekało się pochówku, ale ustawicznie są narażone na poniewieranie i bezczeszczenie. Przypomnę, że nie jednorazowo na miejscach tych tak zwanych trupich pól urządzane są wysypiska śmieci, stawiane są pomniki oprawcom. Czyli jest to zaniedbanie, powiem raz jeszcze, na skalę globalną. Każdy normalny naród świata w takiej sytuacji by wołał, czułby pewny dyskomfort, jeśli chodzi o funkcjonowanie społeczeństwa. W Polsce tego nie widzimy. Ani na szczeblu publicznym, ani na szczeblu politycznym, ani na szczeblu religijnym nie pojawia się ten problem w należytej trosce i świadomości majestatu cierpienia doświadczonego przez współrodaków, jak powiedziałem, bezprecedensowy na skalę światową. W tej chwili Rzeczpospolita Polska jest państwem jedynym na świecie, który to toleruje, dopuszcza i też wchodzi w jakieś negocjacje i niegodziwe targi dyplomatyczne. Nie powinien to być przedmiot żadnych negocjacji. Jest to obowiązek zadośćuczynienia, który powinien dokonać się natychmiast z całą stanowczością i z zaangażowaniem całej dyplomacji, całej machiny państwowej.

Krzysztof Janiga:
Jakie teraz jest wyjście z sytuacji? Bo to jest ultimatum postawione przez urzędników średniej rangi. Czy tu nie powinna zostać przeprowadzona interwencja na jakimś wyższym poziomie?

Prof. Osadczy: To że sprawa została zdegradowana do sprawy, która pojawia się na szczeblu urzędników średniej rangi to świadczy o kondycji państwa polskiego i społeczeństwa polskiego. Jest to ogromne zaniedbanie. To jest sprawa, która powinna wybrzmieć z najwyższą siłą z ust prezydenta Rzeczypospolitej, z ust parlamentu Rzeczypospolitej, z ust Konferencji Episkopatu Polski, na wszystkich szczeblach najwyższych uwrażliwiając i pobudzając społeczeństwo polskie. Społeczeństwo polskie należy obudzić. (…) tutaj mamy do czynienia z ogromnym zaniedbaniem, które zostało zdegradowane do elementu jakiejś bieżącej polityki, polityki drugo- czy trzeciorzędnej, o której nic się nie mówi, która nie jest poruszana. Jeszcze raz powiem, dla mnie jest to sprawa nie mieszcząca się w kategoriach normalności jakiejkolwiek. Nie mówię o chrześcijaństwie, nie mówię o cywilizacji zachodniej, europejskiej. Mówię o jakiejś normalności ludzkiej, bo nawet barbarzyńcy grzebią szczątki swoich umarłych. Narody znajdujące się na najbardziej prymitywnym poziomie rozwoju zadość czynią względem pamięci umarłych. Natomiast Polska jest jedynym krajem na świecie, który nie uczynił zadość względem ponad 100 tysięcy swoich współobywateli. Jest to rzecz ze wszech miar niezrozumiała, ze wszech miar karygodna. I oczywiście, Polska ponosi konsekwencje swojej polityki czy braku polityki, nie wiem jak to nazwać. Nie wiem, jak to nazwać, bo jest to sytuacja ze wszech miar nienormalna.

Krzysztof Janiga: Czy to nie jest jakiś dowód na to, że nieprawdą są słowa polskich i ukraińskich polityków, że między Polską a Ukrainą istnieje jakieś strategiczne partnerstwo? Przecież taka sytuacja nie powinna występować pomiędzy strategicznymi partnerami.

Prof. Osadczy: Zgadza się. Mamy identyczną sytuację strategicznego partnerstwa, które było pomiędzy PRL a ZSRR. Identyczne było partnerstwo, partnerstwo deklarowane, partnerstwo w czasie którego spotykali się liderzy, w czasie którego były powielane kłamliwe hasła w gazetach i środkach masowego przekazu, natomiast te społeczeństwa były od siebie bardzo dalekie i były nacechowane wielką i dalece posuniętą nieufnością przeradzającą się we wrogość. W tej chwili mamy podobną sytuację, kiedy prezydent Rzeczypospolitej jako jedyny jedzie do Kijowa na obchody, kiedy są w nocy podejmowane jakieś uchwały o pojednaniu w Sejmie Rzeczypospolitej, natomiast społeczeństwa coraz bardziej oddalają się od siebie. Świadectwem tego, że partnerstwo strategiczne między ZSRR a PRL było jednym wielkim kłamstwem, było ukrywanie prawdy o zbrodni katyńskiej. Ta prawda wyszła na jaw i położyła kres temu zakłamaniu. Natomiast ustawiczne zakłamanie prawdy o jakże bardziej dramatycznej sytuacji, jeśli chodzi o rozmiar tragedii humanitarnej, z którą mamy do czynienia w przypadku kłamstwa wołyńskiego, świadczy o tym, że to partnerstwo [między Ukrainą a Polską – red.] jest bardzo podobne do tego, co było za czasów niesławnej pamięci ZSRR i PRL. Stąd można powiedzieć, że każda konstrukcja polityczna, geopolityczna, wybudowana na kłamstwie i krzywdzie, bo to jest wielka krzywda, jest czymś, co nie wytrzyma próby czasu. Widzimy, że społeczeństwa w tej chwili od siebie się oddalają i wszystko o tym świadczy, chociażby komunikaty wiadomości, które non-stop docierają do nas, świadczące o tym, że Ukraińcy, którzy przybywają do Polski, w znacznej mierze nie zachowują się w sposób taki, jak przewiduje braterstwo i znajdowanie się w przyjaznym środowisku. Również wyczulenie społeczeństwa polskiego na różnego rodzaju przejawy tego, co w prasie polskiej jest nazywane banderyzmem (…). Znaczny element nieufności w relacjach pomiędzy społeczeństwami jest pochodną stanu, który obecnie mamy na szczeblu pamięci. Pamięć zbiorowa stała się przedmiotem targów i negocjacji. Powoduje to dewaluację takich pojęć jak etyka, honor, standardy normalności w kategoriach cywilizacji europejskiej i historii państwa o tysiącletniej historii. Nie wiem czy to jest tylko zaniedbanie czy to jest zbrodnia. Mi się wydaje, że skala zaniedbania zasługuje na jak najmocniejsze określenie i potępienie tego, co się dzieje. Wcale tutaj nie obarczam strony ukraińskiej jakąkolwiek winą, wiemy jaka jest kondycja społeczeństwa ukraińskiego, wiemy jaka polityka jest prowadzona, wiemy, jaka determinacja jest po tamtej stronie. Jest konsekwentnie realizowany jakiś program. Od państwa, w którym na szczeblu państwowym czci się zbrodniarzy i warunkuje się pochówek ponad 100 tys. zwłok ludzkich od jakich ustępstw państwa polskiego nie należy niczego oczekiwać i spodziewać się. Natomiast strona polska to toleruje, przyzwala na to, przyzwala w różnych odsłonach sceny politycznej – od postkomunistycznej do postsolidarnościowej, rządy PO, rządy PiS, wszystko niestety utrzymuje tą samą linię – linię zapomnienia, linię obojętności, linię ogromnego zaniedbania względem pamięci wobec dziesiątków tysięcy ofiar, wobec społeczeństwa polskiego. Za to będziemy mieli Międzymorze, a cel, jak mówił Machiavelli a potem w praktyce realizowali Hitler i Stalin, uświęca środki. W tym duchu jest serwowana i tzw. myśl Giedrojciowska – dogmat polskiej polityki wschodniej.

Krzysztof Janiga: czy sądzi Pan, że to się teraz zmieni, a może ta sytuacja się utrwali?

Prof. Osadczy: Nie możemy liczyć na cud. Wiemy, jaka jest linia konsekwentnie prowadzona przez partię rządzącą, wiemy jaka linia jest prowadzona przez media głównego nurtu, wiemy jaka jest polityka prowadzona przez media opozycyjne – czyli polityka ta sama, nie wchodzić, nie poruszać. Wiemy, jaka polityka jest prowadzona przez Kościół w postaci głosu Konferencji Episkopatu czy media wiodące. Cały czas temat funkcjonuje w środowiskach kresowych, w środowiskach pewnych mediów katolickich. Zresztą Państwa portal też jest tutaj jednym z niewielu chlubnych wyjątków. Stąd też w sytuacji społeczeństwa medialnego, kiedy w znacznej mierze środki przekazu masowego tworzą świadomość, mamy teraz niekorzystną sytuację. Skala zaniedbania, skala zbrodni popełnionej wymaga, jak to mówię, powszechnego, pospolitego ruszenia społeczeństwa. Musi być powszechna mobilizacja. Musi być ocknięcie się, obudzenie się z letargu. Każdy musi zdać sobie sprawę, że przekraczając granicę wschodnią wjeżdża się na tereny, które są nasiąknięte krwią niewinnych ofiar, które nie doczekały się pochówku. Że lasy, pola, czy ugory, które znajdują się na terenie dawnych polskich miejscowości, są usiane kośćmi, które wychodzą na wierzch i są ustawiczne bezczeszczone. Jest to chyba sytuacja, która nie powtarza się nawet w krajach afrykańskich, w krajach o bardzo niskiej kulturze cywilizacyjnej. Przed oczyma staje mi Kambodża i sterty tych czaszek i kości. Nawet tam dokonuje się jakiegoś zadośćuczynienia, natomiast Polska konsekwentnie na to przyzwala. Uczyniła pamięć ofiar swoich narzędziem jakichś targów politycznych. Opuściła to do szczebla negocjacji, jak pan wspomniał, średniej rangi urzędników. Tutaj trudno liczyć na jakąś poprawę, opamiętanie się i trudno liczyć, że Polska będzie liczącym się partnerem dla kogokolwiek. W racji stanu każdego państwa polityka pamięci zajmuje ważne miejsce. Natomiast Polska jest tym niechlubnym wyjątkiem, kiedy polityka pamięci nie odgrywa żadnego znaczenia. Kiedy ambasador Rzeczypospolitej w Kijowie nie przywiązuje najmniejszej wagi do tego, o czym rozmawiamy. Żadna z placówek o tym nie mówi. Jest bardzo gęsta sieć konsulatów polskich na Ukrainie. Żaden z konsulatów nie alarmował, żaden z konsulatów nie podejmował akcji związanej z wyszukiwaniem, upamiętnianiem i należytym pochówkiem ofiar ludobójstwa. W tej sytuacji mamy to, na co państwo polskie zasłużyło i mi się wydaje, że to nie jest ostanie słowo. Wpisuje się to w politykę rewizji II wojny światowej uprawianą przez państwo niemieckie na dość szeroką skalę, uprawianą przez inne środowiska, także przez niektóre środowiska żydowskie, które próbują wyłączną winą za Holokaust obarczyć Polaków, więc postrzegam to co się dzieje w kategoriach bardzo dramatycznych.

Marian Kałuski
(Nr 155)

Wersja do druku

Marian Kałuski - 02.07.17 21:24
Panie Lubomirze, czy nacjonalistyczna Ukraińska Cerkiew Prawosławna Kijowskiego Patriarchatu, która oderwała się i ogłosiła niezależność od rosyjskiego patriarchatu moskiewskiego i ma miliony wiernych to również siła religijno-polityczna powołana przez Moskwę?
Największymi wrogami Polski byli zawsze i są sami Polacy!
Marian Kałuski, Australia

Lubomir - 02.07.17 0:04
Panie Marianie, nie da się wykluczyć, że ten tzw prawy sektor, to siła polityczna powołana przez Moskwę. Tym bym się zbytnio nie przejmował. To polityczny folklor. Gorszą sprawą wydaje się być wchodzenie kapitału finansowego Hitlera i ideologicznego kapitału Marksa - na Zachodnie Rubieże RP. Na Opolszczyźnie Niemcy doprowadzili do likwidacji Festiwalu Piosenki Polskiej. To zbrodnia, na równi ze zburzeniem Zamku Piastowskiego w Opolu, przez Niemców. To atak na serce polskości!. Rozsypująca się Ukraina - lgnie do dobrze zorganizowanej Polski.

Marian Kaluski - 01.07.17 21:54
ZAMACH NA GRANICE POLSKI

Wczoraj w wydawanym w Sydney przez chrystusowców (red. ks. dr Antoni Dudek) "Przeglądzie Katolickim" (lipiec 2017) przeczytałem następującą informację: "Przedstawiciele władz ukraińskiego skrajnie nacjonalistycznego Prawego sektora oraz Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Kijowskiego Patriarchatu (należy do niego 44,2% Ukraińców! - M.K.) podpisali porozumienie o współpracy i współdziałaniu. Strategicznym celem ma być m.in. stworzenie "Ukraińskiego Niepodległego Zjednoczonego Państwa", które w ideologii ukraińskich nacjonalistów obejmuje też południowo-wschodnie tereny obecnej Polski".
Tego rząd polski nie ma prawa uważać za robotę Putina i ignorować, bo oderwanie od Polski ziem południowo-wschodnich popiera co najmniej połowa Ukraińców, a prawdopodobnie dużo więcej!
Marian Kałuski, Australia

Marian - 01.07.17 15:58
W tzw. państwach demokratycznych partie w swoich programach nie określają jaką będą prowadzić politykę zagraniczną. Narzucona nam polityka zagraniczna wraz z listą wrogów jest ustalana przez jakąś światową mafię. Nie mamy tak jak Francuzi szkoły kształcącej kadry do prowadzenia międzynarodowych interesów. Syn rabina, Geremek zbudował nam MSZ. Wiadomo komu to ma służyć. Na Ukrainie sytuacja jest identyczna jak u nas, koszerna mafia wysługuje się dziećmi biednych i głupich Ukraińców. Starszych i mądrych niszczą pod hasłami "walki z korupcją". Ukraina już jest przejęta przez agenturę Monsanto. Ukraińcy nie mają żadnych zakazów w sianiu GMO, które przez Polskę będzie wwożone do Jewropy. Sprawa nie wpuszczania GMO jest już przegrana. Dzisiaj trzeba Polakom podać ceny rolne z Ukrainy bo za kilka lat będą obowiązywać nie tylko w Polsce.
Pszenica ukraińska w Niemczech ma cenę 10$ za kwintal.
Co na unijni "specjaliści" rolni ?
Właśnie wprowadzili kolejne zmiany norm na zawartość kadmu w sztucznych nawozach co podniesie ich cenę. Oczywiście Ukraińców to nie dotyczy.

Lubomir - 01.07.17 8:05
Po rozpadzie ZSRR można było snuć marzenia o proklamowaniu Rzeczypospolitej Obojga Narodów, gdzie tradycyjne miejsce Litwy - zajmie dobijająca się zawsze do partnerstwa z Polską - Ukraina. Rzeczypospolita wraz z Krymem i dostępem do Morza Czarnego, wydawała się rzeczą realną. Odradzający się rosyjski imperializm zburzył jednak 'polski sen'. Putin wszedł na groźną drogę Niemki, carycy Katarzyny Wielkiej. Drogę słaną agresją i ludzkimi trupami.

Wszystkich komentarzy: (5)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

29 Marca 2020 roku
W wieku 86 lat zmarł wybitny kompozytor, dyrygent i pedagog muzyczny Krzysztof Penderecki. Nagrodzone utwory: „Strofy”, „Emanacje”, „Psalmy Dawida.


29 Marca 1943 roku
Oddział Jędrusiów wspólnie z grupą AK rozbił więzienie niemieckie w Mielcu i uwolnił 126 więźniów


Zobacz więcej