Piątek 29 Marca 2024r. - 89 dz. roku,  Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 01.05.07 - 19:30     Czytano: [3156]

Proces o pamięć

Lech Wałęsa zapowiedział publicznie, że pozwie do sądu każdego, kto będzie dowodził jego agenturalnej przeszłości. Dotychczas nie wytoczył jednak sprawy ani Antoniemu Macierewiczowi ani historykom IPN, ani dziennikarzom, którzy kwestionują słuszność korzystnego dla byłego prezydenta sądowego werdyktu.

Sala Sądu Okręgowego w Gdańsku. Po jednej stronie Lech Wałęsa – legenda „Solidarności” i późniejszy prezydent RP, po drugiej Krzysztof Wyszkowski – współzałożyciel Wolnych Związków Zawodowych, a później sekretarz redakcji „Tygodnika Solidarność”. Wałęsa występuje jako powód. Domaga się od swojego adwersarza publicznych przeprosin i kilkudziesięciu tysięcy złotych odszkodowania na cele charytatywne. Przyczyna? Wyszkowski w swoich publicznych wypowiedziach wielokrotnie twierdził, że Wałęsa był agentem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Bolek”. Były prezydent publicznie zaprzeczał i straszył sądem. W końcu, w 2004 roku, sprawa trafiła na wokandę i po kilkunastu miesiącach zakończyła się pierwszym, nieprawomocnym wyrokiem. Sąd rozstrzygnął, że Wyszkowski ma publicznie przeprosić Wałęsę za nazywanie go agentem oraz wpłacić na cele charytatywne 8 tysięcy złotych. Wyszkowski złożył apelację.

Na wszystko dowody

W uzasadnieniu pierwszego wyroku sądowego czytamy, że działanie Wyszkowskiego miało na celu "poniżenie Powoda i zdyskredytowanie go w oczach opinii publicznej". Zdaniem sądu, "nie ma dowodów pozwalających w sposób nie budzący wątpliwości stwierdzić, że Powód był tajnym i świadomym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa".

"Ten wyrok to akt sprawiedliwości" – cieszy się Lech Wałęsa. "Przecież ja nigdy nie byłem żadnym agentem. Oskarżenia Wyszkowskiego to pomówienia i oszczerstwa". Były prezydent uważa, że jego dawni koledzy z „Solidarności” oskarżają go o agenturalność, gdyż zazdroszczą mu sukcesów. "Oni chcieli odegrać wielką rolę w Polsce, a ta rola przypadła mnie – twierdzi. – Są zazdrośni, bo ja obaliłem komunizm i zbudowałem nową Polskę. Oni mi przeszkadzali jak mogli, a jednak to mnie się udało. Zazdroszczą, że sukces odniósł Wałęsa, a nie oni".

"Ja sobie niczego nie wymyśliłem, ani nie wyssałem z palca" – mówi Polskiemu Radiu Krzysztof Wyszkowski. "W zasobach archiwalnych IPN-u są przecież dowody, które wykluczają możliwość jakiejkolwiek pomyłki w tej kwestii."

Opierając się na zasobach archiwalnych IPN, Wyszkowski dowodził na wokandzie swoich racji. Podał datę werbunku (29 grudnia 1970), nazwisko oficera rejestrującego (kapitan Mariusz Affek z WUSW w Gdańsku), numer kartoteki ewidencyjnej (12535), pseudonim operacyjny („Bolek”) oraz szereg innych faktów popartych dokumentami, które w latach 1989 – 1990 nie zostały zniszczone. Z przywołanych przez Wyszkowskiego materiałów wynika, że Lech Wałęsa był cennym, dobrze opłacanym agentem Służby Bezpieczeństwa. Za informacje i raporty, które pisał, regularnie pobierał pieniądze z funduszu operacyjnego gdańskiej bezpieki. Część raportów przedrukowanych zostało w książce Anny Baszanowskiej "Cień przyszłości" (wyd. Arcana, 2006). Na te raporty powoływał się również Wyszkowski. Jego zdaniem, porównanie tych dokumentów z zeznaniami świadków i aktami osobowymi IPN również wskazuje, że ich autorem mógł być tylko były prezydent.

Zdaniem Wałęsy, historia „Bolka” zaczęła się inaczej. "Wtedy, w 1970 roku byłem już groźnym przeciwnikiem komunistów" – wspomina. "Gierek kazał mnie osaczyć. Któryś z oficerów podał komunikat do Warszawy, że Wałęsa już zwerbowany. Tylko, że nie wziął pod uwagę, że ja odmówię. Wtedy znalazł się w pułapce, bo oszukał swoich przełożonych. Więc, żeby to zatuszować, wyciągnął z pierwszej teczki z brzegu jakieś papiery i wsadził w ich miejsce moje. I tak stałem się „agentem”". Zdaniem Wyszkowskiego, pseudonim „Bolek” pochodził od imienia ojca byłego prezydenta – Bolesława Wałęsy – w 1943 roku zamordowanego przez gestapo. "Ten pseudonim nosiły przynajmniej 54 osoby" – ripostuje Wałęsa. "Dlaczego przypisuje się go akurat mnie?"

Tajne zeznania ministra

Zgodnie z kodeksem postępowania cywilnego, każda ze stron może przedstawiać wnioski dowodowe. Były prezydent wezwał na świadka m.in. Gromosława Czempińskiego – swojego zaufanego współpracownika, który do grudnia 1995 roku zajmował stanowisko szefa Urzędu Ochrony Państwa. Z protokołów rozpraw wynika, że Czempiński zeznał, że nie ma wiedzy pozwalającej jednoznacznie potwierdzić agenturalną przeszłość byłego prezydenta. To samo potwierdziło kilku oficerów UOP, którzy mieli wiedzę na temat zasobów archiwalnych przejętych po dawnej bezpiece.

Wyszkowski wnioskował o wezwanie na świadka Antoniego Macierewicza. Uzasadniał to tym, że w czerwcu 1992 r., Macierewicz – jako minister spraw wewnętrznych – umieścił Lecha Wałęsę na liście tajnych współpracowników SB piastujących ważne stanowiska państwowe. Podczas pierwszego przesłuchania, sąd zdecydował, że rozprawa odbędzie się za „zamkniętymi drzwiami”, zaś Macierewicza zobowiązał do zachowania jej przebiegu i treści w tajemnicy. W konsekwencji, były szef MSW – kluczowy świadek – nie mógł publicznie wypowiadać się na temat sprawy agenta „Bolka”.

Jako oficjalne uzasadnienie tej decyzji podano ważną tajemnicę państwową związaną ze sprawą. W zeznaniach padały bowiem nazwiska oficerów służb specjalnych, dokumenty i materiały opatrzone klauzulą tajności. Za każdym razem, kiedy materia dotyczy dokumentów opatrzonych klauzula tajności sąd musi utajnić rozprawę – tłumaczy rzecznik gdańskiego sądu – sędzia Rafał Terlecki. To dość dziwne, bowiem klauzula tajności na tych dokumentach została zniesiona już w 1991 r. Ponadto, nazwiska oficerów i informacje objęte tajemnicą przewijały się również w przesłuchaniach innych świadków. Można je było poznać z protokołów innych rozpraw. Dlaczego więc przy takim rozwoju sytuacji utajniono zeznania Macierewicza i zobowiązano go do milczenia? Częściową odpowiedzią na to pytanie mogą być odtajnione po wyroku protokoły przesłuchań byłego ministra. Czytamy w nich, że Macierewicz potwierdził przed sędziami, że widział oryginalne zobowiązanie do współpracy z SB podpisane przez Lecha Wałęsę w grudniu 1970 r. Na jego podstawie (oraz na podstawie innych dokumentów odnalezionych w archiwum MSW w 1992 r.) Antoni Macierewicz stwierdził, że agent „Bolek” to Wałęsa.

Niechciani świadkowie

Przed sądem nie stanęli natomiast inni świadkowie, których przesłuchania domagał się Wyszkowski. Nie zeznawali przede wszystkim pracownicy Wydziału Studiów i Analiz, którzy – na polecenie Macierewicza – w 1992 r. przebadali archiwa ministerstwa spraw wewnętrznych i zgromadzili dokumenty SB związane z agenturalną działalnością Lecha Wałęsy (konsekwencją ich pracy było umieszczenie prezydenta na pierwszym miejscu tzw. „listy Macierewicza”). Sąd uznał, że wystarczające jest przesłuchanie świadka w osobie byłego ministra, który swoją osobą i swoim nazwiskiem firmował działania podległych mu pracowników resortu spraw wewnętrznych.

Składający zeznania byli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa z Gdańska i Warszawy (w tym jeden z ważnych oficerów III Departamentu odpowiedzialny za rozpracowanie tworzących się w całym kraju komórek „Solidarności”) przed sądem twierdzili, że nie potrafią przypomnieć sobie kim naprawdę był agent o pseudonimie „Bolek”. W protokole przesłuchania jednego z nich czytamy: Nie pamiętam czy już wtedy wiedziałem, że był agent posługujący się tym pseudonimem, nawet jeśli był to ja osobiście nigdy nie miałem z nim kontaktu (…) Nie potrafię dziś zidentyfikować tego agenta (…) Nigdy nie rozmawiałem osobiście z powodem.

Nie wezwano także robotników ze stoczni, którzy już w tamtych czasach podejrzewali, że Wałęsa w rzeczywistości pracował dla SB. Jednym z nich był Kazimierz Szołoch – główny organizator strajku z 1970 r. W rozmowie z Polskim Radiem, Szołoch mówi, że tuż przed masowymi strajkami Wałęsa ukradł części od traktora. Przyjechali esbecy, namierzyli go, zamknęli i zabrali na komisariat – wspomina. – Tam postawili go przed wyborem: albo współpraca, albo kara za kradzież. Szołoch twierdzi, że w tym czasie robotnicy zaczęli się domyślać, że Wałęsa współpracuje z SB i donosi na nich, a jego informacje są wykorzystywane do działań przeciwko działaczom podziemia. Szołoch oskarża Wałęsę, że swoimi donosami przyczynił się do śmierci bosmana ze stoczni, którego wskazał jako jego. Esbecy dorwali bosmana i zabili, kiedy wychodził ze stoczni – opowiada. – Wtedy ja miałem wyjść jako pierwszy, to na mnie polowali. Szołoch, którego wtedy próbowano zabić, twierdzi, że został wówczas zadenuncjowany przez Wałęsę, który jako jedyny miał znać czas jego odejścia ze stanowiska pracy.

Również Andrzej i Joanna Gwiazdowie, oraz Anna Walentynowicz wspominają przełomową rozmowę z przyszłym prezydentem w 1980 roku, podczas której wyszło na jaw, że Wałęsa kontaktował się z SB i informował o strajkujących robotnikach, podając m.in. ich nazwiska. Później tych ludzi zwalniano z pracy, zatrzymywano i szykanowano. Lechu, toś ty wyrządził im niedźwiedzią przysługę – miała powiedzieć wstrząśnięta Joanna Gwiazda. Rozmowę zapamiętali również inni robotnicy. Jednak nigdy nie mieli możliwości podzielić się swoją wiedzą z sędziami rozstrzygającymi sprawę o tak wielkim znaczeniu dla historii. Krzysztof Wyszkowski chciał wezwać ich na świadków, ale zaprotestowali przeciwko temu obrońcy byłego prezydenta. Argumentowali, że osoby te są od wielu lat skłócone z byłym prezydentem, a ponadto nie miały dostępu do akt bezpieki, przez co nie mogą posiadać wiedzy merytorycznej na temat sporu. Sąd musi opierać się na faktach i dokumentach, a nie na domysłach, choćby nawet tych najbardziej wiarygodnych – mówi sędzia Terlecki.

Nieprzyjęte kopie

Sąd nie dopuścił również kopii dokumentów zachowanych w archiwach MSW, IPN i ABW. Były to przede wszystkim informacje – raporty podpisywane pseudonimem „Bolek”, które wpływały do gdańskiej SB. Ich przedmiotem były nastroje wśród robotników w stoczni, zamiary poszczególnych osób, oraz plany strajków. Agent udzielał również szczegółowych informacji o przywódcach strajku – w tym o Annie Walentynowicz. Wałęsa wypiera się ich autorstwa. "Nigdy nie pisałem żadnych raportów, nigdy na nikogo nie donosiłem" – mówi. "To wszystko kłamstwa".

Bardzo ważne dla sprawy są również pokwitowania odbioru pieniędzy podpisywane przez agenta „Bolka”. Wynika z nich, że informator SB brał duże pieniądze za regularne informowanie gdańskich funkcjonariuszy o poczynaniach opozycji. Również te dokumenty nie zostały wzięte pod uwagę podczas procesu. Nie było więc możliwości dokonania badań grafologicznych, aby stwierdzić czy pisał je Wałęsa. Sam były prezydent takie oskarżenia kategorycznie odrzuca. "Nigdy nie brałem od bezpieki żadnych pieniędzy" – zarzeka się.

Według Wałęsy, raporty te pisali sami esbecy na podstawie podsłuchów. "Myśmy przecież wszędzie mieli te pluskwy" – mówi. "Oni nasłuchiwali i potem pisali z tego raporty, podpisując się w jakiś wymyślony sposób, żebyśmy twierdzili, że to ktoś z nas donosi".Dokumenty nie zostały wzięte pod uwagę przez sąd, gdyż adwokaci Wałęsy argumentowali, że zachowały się jedynie kopie, a te nie są wiarygodne. Stanowisko to podzielili sędziowie. "Sąd musi opierać się na dokumentach, co do których wiarygodności nie ma najmniejszych zastrzeżeń" – tłumaczy tę praktykę sędzia Wojciech Małek – rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie. "Takimi są oryginały dokumentów, które stanowią przedmiot sporu. Kopie mogą być wzięte pod uwagę, tylko jeśli są poświadczone za zgodność z oryginałem". Kopie dokumentów dotyczących „Bolka” takiej klauzuli nie miały. Gdański sąd orzekł więc, że „Nie jest możliwe w sposób jednoznaczny zdefiniować wiarygodność kopii dokumentów dotyczących Tajnego Współpracownika o pseudonimie „Bolek” wobec braku ich oryginałów”. Sędziowie nie mogli zaś zapoznać się z oryginałami dokumentów, gdyż okazało się, że nie ma ich w archiwach. Co więc działo się przez wszystkie lata z dokumentami dotyczącymi Tajnego Współpracownika o pseudonimie „Bolek”?

Historia jednej teczki

Lech Wałęsa został zatrzymany i przewieziony do komendy milicji w dniu 15 grudnia 1970 roku Tę samą datę wymienia Kazimierz Szołoch, który twierdzi, że powodem zatrzymania była kradzież części od traktora. Kartoteka rejestracji TW „Bolka” została założona w WUSW w Gdańsku dwa tygodnie później – 29 XII 1970 r. Dokumenty dotyczące pracy agenta „Bolka” gromadzono skrzętnie w kancelariach tajnych SB. Każdy dokument kopiowano. Oryginały przechowywano w teczce osobowej Tajnego Współpracownika, zaś kopie raportów, meldunków, odbiorów pieniędzy itp. umieszczano w aktach konkretnych spraw operacyjnych oraz w raportach z rozliczania funduszu operacyjnego. Akta te gromadzono do 1976 roku, kiedy TW „Bolek” przerwał współpracę. Oficerowie bezpieki zdecydowali się wówczas odłożyć dokumenty i przez pewien czas nie kontaktować się z agentem.

Na karcie rejestracyjnej TW „Bolka”, ani na jego teczce osobowej nie ma adnotacji „zniszczono protokolarnie ze względu na brak jakiejkolwiek wartości operacyjnej”. Oznacza to, że najważniejsza teczka naprawdopodobniej nie została zniszczona w latach 1989/1990. Archiwiści MSW, którzy w pierwszej połowie 1992 r. na polecenie Antoniego Macierewicza dokonali kwerendy, stwierdzili, że brakuje niektórych dokumentów dotyczących pracy operacyjnej z wykorzystaniem TW ps. „Bolek”. Brakowało m.in. kilku pokwitowań odbioru pieniędzy. Jednakże zachowały się najważniejsze oryginały, w tym zobowiązanie do współpracy (tzw. „lojalka”) podpisane nazwiskiem Wałęsy oraz donosy pisane na zamówienie SB, sygnowane pseudonimem „Bolek”. Stwierdzała to notatka pracowników MSW, którzy przejęli całą dokumentację archiwalną związaną z tą sprawą.

W rękach kapitana

Zgromadzone dokumenty na temat „Bolka” wyjęto w maju 1992 roku z gdańskiego archiwum, włożono do specjalnej teczki, opieczętowano klauzulą tajemnicy państwowej i wysłano do Warszawy. Jak wynika z zachowanych w MSW pokwitowań, teczkę agenta wiózł z Gdańska do Warszawy kapitan Adam Hodysz – były funkcjonariusz gdańskiej SB. W 1984 roku Hodysz został zidentyfikowany przez kolegów z bezpieki jako „wtyczka” „Solidarności” w kręgach SB. Jak wynikało z przeprowadzonego w tej sprawie śledztwa, Hodysz (poprzez Aleksanda Halla – działacza „S” z Gdańska) przekazywał opozycjonistom tajne informacje dotyczące planów działania bezpieki przeciwko opozycji. W 1984 r. został zatrzymany i po krótkim procesie skazany na wieloletnie więzienie. Wyrok w celi odsiadywał razem z Grzegorzem Piotrowskim – skazanym za uprowadzenie i zamordowanie księdza Jerzego Popiełuszki. W roku 1989 Hodysz został zrehabilitowany, pozytywnie zweryfikowany przez komisję Krzysztofa Kozłowskiego i – w konsekwencji – przyjęty w szeregi tworzonego Urzędu Ochrony Państwa.

Teczka zawierająca materiały na temat współpracy agenta „Bolka” dotarła najpierw do gmachu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warszawie (świadczy o tym zachowane „pokwitowanie odbioru dokumentów niejawnych”). Z jej zawartością zapoznał się później m.in. Antoni Macierewicz.

Kilkanaście dni później, 4 czerwca 1992 r., rząd Jana Olszewskiego został obalony, a Macierewicz stracił stanowisko. Dokumentów na temat agenta o pseudonimie „Bolek” zażądał prezydent Lech Wałęsa. W MSW istnieje pokwitowanie ich odbioru przez funkcjonariusza BOR celem przewiezienia do Kancelarii Prezydenta. Dalsze losy tych materiałów są nieznane… Wiadomo tylko, że nie wróciły do archiwum gdańskiego UOP, skąd zabrał je w 1992 roku kapitan Hodysz.

Prywatna wojna

"Zachowanie Lecha Wałęsy to jego prywatna wojna" – uważa Andrzej Gwiazda. "Panicznie się boi wszelkich prób wyjaśniania prawdy o swojej roli w „Solidarności”". Wałęsa odpiera ten zarzut twierdząc, że wszystko zostało wyjaśnione, a jego oponenci chcą na siłę znaleźć powód, by podważyć jego zasługi. "Sąd Lustracyjny oczyścił mnie z zarzutów, a IPN przyznał mi status pokrzywdzonego" – mówi. Oponenci byłego prezydenta zwracają jednak uwagę, że ustawa o IPN pozwalała przyznać ten status każdemu, kto był inwigilowany przez SB. Nie ma żadnych wątpliwości, że Lech Wałęsa należał do inwigilowanych, jednak nie oznacza to, że sam nie mógł być agentem SB.

Po ogłoszeniu nieprawomocnego wyroku, Lech Wałęsa zapowiedział publicznie, że pozwie do sądu każdego, kto będzie dowodził jego agenturalnej przeszłości. Jak dotychczas nie wytoczył jednak sprawy ani Antoniemu Macierewiczowi ani historykom z IPN, ani dziennikarzom, którzy kwestionują słuszność sądowego werdyktu. Ściga tylko Krzysztofa Wyszkowskiego i zapowiada proces przeciwko małżeństwu Gwiazdów, jeżeli będą twierdzić, że współpracował z SB. Z pewnością najlepszym rozwiązaniem tego sporu byłby rzetelny, uczciwy proces sądowy, uwzględniający zeznania wszystkich świadków wydarzeń sprzed lat oraz wszystkie wnioski dowodowe zgłaszane przez obie strony. Całkowite wyjaśnienie prawdy ważne jest nie tylko dla Wyszkowskiego i Wałęsy lecz również dla najnowszej historii Polski.

Leszek Szymowski
Polskie Radio

Wersja do druku

york - 08.10.11 19:34
Wałęsa, niczym Mojżesz przeprowadził bezpiecznie przez wzburzone morze " Jesieni Ludów" wszystkich swoich kumpli z PZPR, Służby Bezpieczeństwa, Wojskowych Służb Informacyjnech oraz całą resztę judobolszewickich szumowin do kapitalizmu "trzeciej rzeczpospolitej".

Cywilizator z Prowincji - 09.05.07 8:13
CZY JEST W POLSCE MOC PRAWNA, żeby tych wszystkich zdrajców NARODU POLSKIEGO pozamykać w więzieniach? 9 maja 2007.

Czesław Lipka - 08.05.07 10:20
Pani Elu! Ja osobiście napisałem to Bolkowi już parę razy.
Dwa razy na jego prywatny adres mailowy i parę razy na forach dyskusyjnych.
Dzisiaj jeszcze raz powtórzę że niejaki Lech Wałęsa to 100% Tw "Bolek", który na polecenie i przy pomocy swoich mocodawców ,zawładnął Solidarnością na jakiś czas .Następnie przy jej pomocy wspiął się na najwyższe stanowisko w kraju aby wzmocnić po zbytnim nadwyrężeniu lewą nogę.
Obecnie wraz z mgr. Kwaśniewskim ( tytuł naukowy Kwaśniewskiego w ramach wyjątku piszemy z kropką)
stara się od nowa podbudować lewą nogę oraz nację żydowską wraz z lekko podupadłymi jej przedstawicielami jak niejaki Geremek i Mazowiecki.

Elzbieta Szczepanska - 04.05.07 10:06
Proponuje aby otworzyc na jakies stronie internetowej liste osob, ktore odwaza sie oswiadczyc publicznie ,

My nizej podpisani na postawie informacji przekazywanych przez A. Macierewicza, A. Gwiazde .. kolegow ze stoczni, dokumentow opuiblikowanych w prasie i zawartych w opracowaniach naukowych IPN oswiadczamy, ze byly prezydent RP,przywodca NSZZ"Solidarnosc" i laureat pokojowej nagrody Nobla Lech Walesa w latach 1970-1976 byl TW sluzb specjalnych rezimu komunistycznego o ps. Bolek , ktory za swoje uslugi popieral wynagrodzenie pieniezne.

Elzbieta Szczepanska- Australia

juz teraz prosze tam wpisac moje nazwisko im wiecej z nas sie wpisze tym wieksze mamy szanse na to aby byc pozwani do sadu. ja zaczynam sie juz pakowac....

Zygmunt Jan Prusiński - 03.05.07 8:09
Słuchaj mnie (najbardziej ze sprawiedliwych na świecie), bo za takiego się uważasz. Możesz mnie pierwszego pozwać do sądu. Nawet podam ci dokładny adres. GDZIE SĄ PIENIĄDZE, KTÓRE DLA CIEBIE ZBIERAŁEM WE WIEDNIU ? O te pieniądze chodziło też i pani ANNIE WALENTYNOWICZ. Wiesz były przewodniczący SOLIDARNOŚCI, ile setek godzin poświęciłem dla ciebie, żeby zebrać taką wysoką kwotę. W deszczu i w słońcu zbierałem - bo uwierzyłem jak każdy czysty Polak, w tę idee Solidarności. Słuchaj towarzyszu, przyjacielu szeregowca Jaruzelskiego, wytłumacz się z kwot, które napływały z całego świata. Gdzie podziały się pieniądze? Ja zbierałem dla Rodzin Robotników - Stoczniowców przez kilka lat. Mam na to świadków z Wiednia.

Narodowy poeta - Zygmunt Jan Prusiński:
3 MAJA 2007r.

Zygmunt Jan Prusiński - 02.05.07 21:48
Lech Wałęsa ma niskie instynkty. Nigdy mu nie wierzyłem. Nie poszedł z ludem a przeciwko - wolał targowicę, bo jest zamożniejsza.

Wszystkich komentarzy: (6)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

29 Marca 1937 roku
Zmarł Karol Szymanowski, polski kompozytor. Obok F. Chopina, uznawany za najwybitniejszego kompozytora (ur. 1882)


29 Marca 2020 roku
W wieku 86 lat zmarł wybitny kompozytor, dyrygent i pedagog muzyczny Krzysztof Penderecki. Nagrodzone utwory: „Strofy”, „Emanacje”, „Psalmy Dawida.


Zobacz więcej