Wtorek 16 Kwietnia 2024r. - 107 dz. roku,  Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 04.05.18 - 18:24     Czytano: [850]

Szlamowanie zewnętrzne i wewnętrzne


No i stało się; 24 kwietnia Izba Reprezentantów Kongresu Stanów Zjednoczonych przyjęła ustawę nr 447 JUST, która zobowiązuje sekretarz stanu USA do monitorowania tempa i zakresu realizacji żydowskich roszczeń majątkowych przez państwa-sygnatariuszy deklaracji terezińskiej z czerwca 2009 roku. Polska też deklarację tę podpisała niechybną ręką Władysława Bartoszewskiego, który został tam delegowany przez Księcia-Małżonka, czyli Radosława Sikorskiego, podówczas wystruganego akurat na ministra spraw zagranicznych w rządzie premiera Tuska. Okazało się, że lobbing działaczy Polonii Amerykańskiej, którzy zresztą nie otrzymali wsparcia ze strony głównych władz Kongresu Polonii Amerykańskiej, nie mówiąc już o konstytucyjnych władzach Polski, które zachowywały się tak, jakby ta sprawa w ogóle ich nie obchodziła, okazał się nieporównanie słabszy od naporu zorganizowanego przez żydowskie organizacje przemysłu holokaustu. W rezultacie 30-letni plan wyszlamowania Polski właśnie zbliża się do finału – ale na naszych Umiłowanych Przywódcach nadal nie robi to żadnego wrażenia. Pobożny wicepremier Jarosław Gowin poinformował publicznie, że uchwalona właśnie przez Kongres USA ustawa „nie ma znaczenia prawnego”. Niby drobiazg – ale czyż nie miło dowiedzieć się, że nie tylko polski Sejm uchwala ustawy pozbawione znaczenia prawnego, jak np. nowelizacja ustawy o IPN, ale Kongres Stanów Zjednoczonych też? Oczywiście pobożny wicepremier Gowin zarówno w tej sprawie, podobnie jak we wszystkich innych, może się mylić, ale co to szkodzi, skoro jest człowiekiem Renesansu, z którego – jak pisała Kazimiera Iłłakowiczówna - „można wszystko zrobić i w każdą formę ulepić” ? Ciekawe, że „Gazeta Wyborcza” tym razem nie popisała się żadnym wybuchem uczuć narodowych redakcyjnego Judenratu – jak to było przy okazji włączenia przez Kneset jakichś resztek obszaru Jerozolimy do terytorium państwowego Izraela. „Gazeta Wyborcza” opatrzyła relację z tego wydarzenia triumfalnym tytułem: „Jerozolima nasza!” - co przekonało mnie ostatecznie, że jest to żydowska gazeta dla Polaków. Ale na triumfy przyjdzie jeszcze czas, kiedy żydowskie organizacje przemysłu holokaustu będą przejmowały nieruchomości w Polsce. Ciekawe, czy pan prof. Jan Grabowski, co to i w Kanadzie i w Polsce uwija się wedle oskarżania Polski i Polaków o współudział w holokauście, dostanie jakąś ładną posiadłość z dworkiem i fornalami, czy też będzie musiał kontentować się tytułem „historyka światowej sławy” - do spółki z Janem Tomaszem Grossem? Jeśli Nasz najważniejszy Sojusznik każe przekazać Żydom mienie o wartości szacowanej na ponad 300 mld dolarów – a taka kwota pojawiła się w liście, jaki Światowa Organizacja Restytucji Mienia Żydowskiego w Nowym Jorku napisała do Ministerstwa Sprawiedliwości w Warszawie – to każdy Żyd będzie mógł liczyć na posiadłość z dworkiem i fornalami – jak przystało na szlachtę jerozolimską.

Toteż, skoro siekiera została już do pnia przyłożona, pan prezydent Andrzej Duda nie ma większych zmartwień, jak wysondowanie opinii publicznej, czego by życzyła sobie mieć w nowej konstytucji. W tym celu na Stadionie Narodowym odbył się „Kongres Wspólnie o Konstytucji” . Udział w Kongresie wzięli: „Szanowny Pan Marszałek, Szanowni Państwo Ministrowie, Szanowna Pani Prezes, Szanowny Pan Przewodniczący, Szanowni Państwo Prezesi, Szanowni Państwo Profesorowie, Posłowie, Senatorowie, Droga Młodzież oraz Wszyscy Dostojni Przybyli Goście”. Ponieważ z żadnej relacji nie można się dowiedzieć, jacy to suwerenowie wzięli w tym Kongresie udział, odtwarzam prawdopodobne audytorium z powitania, jakie do uczestników skierował pan prezydent. Można powiedzieć, że na Stadionie Narodowym zebrała się elita suwerenów, co pokazuje, że po hekatombie elit w następstwie katastrofy smoleńskiej nasz mniej wartościowy naród tubylczy dorobił się nowej elity, której pan prezydent przedstawił pomysł na „konstytucję XXI wieku”. Jak zauważył prezydencki minister pan Mucha, referendum powinno przynieść rozstrzygnięcie w szalenie doniosłej kwestii, czy konstytucja ma pierwszeństwo przed prawem Unii Europejskiej, czy nie. Kwestia rzeczywiście jest doniosła, z tym jednak, że została rozstrzygnięta jeszcze w roku 1964, kiedy jeszcze pana ministra Muchy nie było na świecie, przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu, którego orzeczenia mają dla państw członkowskich UE charakter źródeł prawa. W sprawie Flaminio Costa przeciwko ENEL (C-6/64) Trybunał orzekł, że prawo unijne ma pierwszeństwo przed prawem państwa członkowskiego bez względu na rangę ustawy. W tej sytuacji równie dobrze w referendum mogłoby paść pytanie, czy obywatele chcieliby, żeby w nocy było jasno, a w dzień ciemno, czy woleliby, żeby wszystko zostało po staremu. Ale co to komu szkodzi, skoro nie wiadomo, czy to całe referendum w ogóle się odbędzie? Warto bowiem przypomnieć, że zgłoszenie pomysłu z referendum konstytucyjnym było pierwszą samowolką pana prezydenta Dudy, po której przyszły kolejne, jeszcze gorsze. Toteż nic dziwnego, że zarówno Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, jak i pozostali pretorianie z PiS, pomysł ten przyjęli kwaśno, a teraz pan minister Sasin expressis verbis podał w wątpliwość celowość urządzania go. Referendum wprawdzie zarządza prezydent, ale – za zgodą Senatu, w którym na 100 senatorów, 65 pochodzi z PiS. Prezes Kaczyński jest pamiętliwy, więc nie ma specjalnych szans, by jakiś senator wyłamał się z dyscypliny, nawet gdyby formalnie nie była zarządzona, bo w przeciwnym razie musiałby kandydować jako niezależny, a potem siorbać cienką herbatkę, słuchając w dodatku szyderstw małżonki, pokazującej mu nieubłaganym palcem sytych, szczęśliwych i zadowolonych sterników nawy państwowej.

Podczas gdy na Stadionie „sztab wesoły łyka” w Sejmie, który wskutek tego wygląda jak jakiś polowy lazaret, koczują rodzice wraz ze swoimi niepełnosprawnymi dziećmi. Walczą oni o „kroczące” zasiłki, które w roku 2019 osiągnęłyby poziom 500 złotych, no i o zrównanie rent socjalnych z najniższymi rentami ZUS. Rząd chyba pluje sobie w brodę, że tak się chwalił finansowymi sukcesami, bo jeśli nawet jakoś ukontentowałby tych rodziców, to nie trzeba będzie długo czekać na wtargnięcie do Sejmu kolejnej grupy pokrzywdzonych, a po niej następnej – i tak dalej. Pokrzywdzonych bowiem u nas nie brakuje. Toteż pani minister Rafalska kombinuje na boku jakieś kompromisy, ale rodzice z Sejmu nie dają za wygraną tym bardziej, że wspiera ich nieprzejednana opozycja i demonstranci na zewnątrz, którzy tylko patrzeć, jak założą pod Sejmem miasteczko. „Nie znałeś litości panie i my nie znajmy litości” - pisał Adam Mickiewicz – toteż opozycyjni dziennikarze z mściwą satysfakcją przypominają wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego, który ówczesnemu rządowi zarzucał brak empatii. Sytuacja wydaje się patowa, bo nawet podczas długiego weekendu, kiedy to większość obywateli będzie sobie popijać i zakąszać, nikt nie odważy się podnieść ręki na dzieci niepełnosprawne, żeby je pod osłoną nocy z Sejmu wynieść. I tylko Janusz Korwin-Mikke zauważył, że skoro ci rodzice dotychczas żyli bez tych zasiłków, to znaczy, że jest to możliwe. Z punktu widzenia logiki niczego tej opinii zarzucić nie można, ale polityka, zwłaszcza demokratyczna, z logiką nie ma nic wspólnego, toteż nic dziwnego, że świat wygląda tak, jak wygląda.



Stanisław Michalkiewicz
29 kwietnia 2018 r.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Wersja do druku

Lubomir - 06.05.18 13:53
Partyjniactwo i salonowo-kanapowi politycy wciąż biorą górę. Jeszcze trochę a partyjniacy z PO zaproponują pewnie Parteitag np.w dniu urodzin Karola Marksa. A może jednak potrzebna byłaby bardziej widoczna obecność autentycznych przedstawicieli Polskiego Narodu i Polskiego Państwa, niż obecność elastycznych, pozbawionych kręgosłupów partyjniaków? Odnowa na miarę Odrodzenia czy Romantyzmu nie zrodzi się na zebraniach partyjnych. Tutaj potrzebna jest promocja dzieł pisarzy, poetów, publicystów, kompozytorów, malarzy i filmowców. Silne osobowości zmieniają świat. Partyjne miernoty niczego nie zmienią. Przy partyjnych miernotach czerwona pozostanie Warszawa, czerwony pozostanie Kraków, Gdańsk i m.in. Częstochowa. Odnowy nie da się przeprowadzić bez odwołania się do Jana Kochanowskiego, Mikołaja Reja, Frycza Modrzewskiego, Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego.

W. Panasiuk - 05.05.18 4:42
Cóż dodać czy ująć z tej treści, to cała prawda. Jak sobie pościelimy tak się wyśpimy. Zawsze były i są sprawy zastępcze, w czasie których uzupełnia się coś ważniejszego. Naród w demokracji nie musi wiedzieć wszystkiego. Co nie oddamy Żydom w prezencie, resztę wezmą sami, skoro mordowaliśmy ich masowo, a Niemcy im pomagali przetrwać?

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

16 Kwietnia 1927 roku
Urodził się Benedykt XVI, właśc. Joseph Alois Ratzinger, niemiecki duchowny katolicki, kardynał, od 2005 roku papież


16 Kwietnia 1961 roku
Odbyły się połączone wybory do sejmu oraz rad narod. Wynik 98% dla FJN należy uznać za sfałszowany.


Zobacz więcej