Piątek 29 Marca 2024r. - 89 dz. roku,  Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 02.05.20 - 19:11     Czytano: [1475]

Czy Polskę diabli biorą?


Coraz bardziej hiobowe informacje o Polsce i dotyczące Polski czytamy w prasie i Internecie oraz słyszymy w mediach. Bardzo one mnie martwią i przypuszczam, że także bardzo wielu Polaków w Kraju i na świecie. Podjąłem próbę wytłumaczenia sobie tego co się w Polsce dzieje i dlaczego tak się dzieje. Poniżej przedstawiam moje uwagi. Może niektóre z nich nie są celne, bo nikt z nas nie jest Duchem Świętym i przez to niekiedy błądzimy. Z przyjemności przeczytałbym inne, bardziej logiczne uwagi na tematy, które poniżej poruszyłem.

Oto niektóre z tych hiobowych informacji:

Rzeczpospolita 14.04.2020
Witucki: Na polski biznes spadnie meteoryt
Przez koronę wirusa. Tytuł mówi sam za siebie.

Rzeczpospolita 14.04.2020
Czy po pandemii grozi nam kryzys finansowy?
Nikt nie ma wątpliwości, że ratowanie gospodarki mocno obciąży kasę państwa. Część ekonomistów postuluje więc cięcia w budżetowych wydatkach i ostrzega przed kryzysem zadłużenia.

Polsat News 14.4.2020
Hofman: nawet najlepszy rząd nie przetrzyma skutków kryzysu gospodarczego
- Opozycja, poza Kosiniakiem-Kamyszem, wysyła komunikat: nie idźcie na wybory, to groźne. Tak demobilizującej elektorat opozycji nie widziałem nigdy i nigdzie - mówił w "Wydarzeniach i Opiniach" Adam Hofman, ekspert ds. komunikacji, partner w R4S. Jego zdaniem, jak z końcem roku w Polsce będzie 2 mln osób bezrobotnych a PKB spadnie o 15 proc. to ludzie ten rząd "zmiotą".
- Obóz władzy wysyła komunikat "ok, przeprowadźmy te wybory", ale on gra o coś więcej. Nikt nie mówi, że premier Morawiecki zachował się źle. On zdał egzamin, widzą to przeciwnicy, media na świecie. Teraz egzamin jest trudniejszy: nawet najlepszy rząd nie przetrzyma skutków kryzysu gospodarczego - ocenił Hofman.
Jego zdaniem, jak z końcem roku w Polsce będzie 2 mln osób bezrobotnych a PKB spadnie o 15 proc. to ludzie ten rząd "zmiotą". - O to się dziś toczy gra, a nie o to czy wybory będą korespondencyjne czy nie. To naprawdę nikogo nie zajmuje. Ludzie myślą czy będą mieli za co żyć - dodał.
- Każdy termin wyborów jest tak samo dobry i zły, bo nie jesteśmy w stanie przewidywać na miesiące do przodu co będzie się działo w gospodarce czy polityce - mówił Hofman.
- Plan wpuszczenia dużych pieniędzy publicznych do firm prywatnych jest zapowiedzią. Jeśli to się zrealizuje to świetnie, ale na razie przedsiębiorcy walczą, pomoc do nich nie trafia. Mówię to jako przedsiębiorca - powiedział gość Bogdana Rymanowskiego.

Rzeczpospolita 13.04.2020
Prof. Simon: Najgorsze czeka nas na przełomie kwietnia i maja
Szczyt zakażeń jest przed nami. Najgorsze czeka nas na przełomie kwietnia i maja, z przesunięciem w kierunku maja (a dlaczego nie września?!; skąd ten lewak jest pewny, że to nie będzie wrzesień? – M.K.) – uważa prof. Krzysztof Simon, ordynator oddziału zakaźnego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu.

Polsat News 15.4.2020
Ziobro: wybory prezydenckie jesienią to szaleństwo opozycji
Przeprowadzenie wyborów prezydenckich jesienią - jak proponuje opozycja - może narazić znacznie więcej Polaków na śmierć. To szaleństwo opozycji - ocenia w wywiadzie dla "DoRzeczy" minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

wPolityce.pl 14.4.2020
Polska na celowniku KE: Orzeczenie TSUE ws. ID SN wiążące.
Wiążący charakter orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE nie może być kwestionowany na podstawie konstytucji, prawa krajowego lub orzeczeń sądów krajowych - powiedział rzecznik KE Adalbert Jahnz pytany o realizację postanowienia Trybunału w sprawie (polskiej) Izby Dyscyplinarnej SN.
Czyli opanowane przez lewackie antypolskie psy TSUE mówi: Mamy w d… konstytucję Polski! My decydujemy o losach Polski. I naszym celem jest wypełnienie woli Adolfa Hitlera odnośnie tego kraju. A każdy Polak wie co chciał z Polską i z nami zrobić ten niemiecki ludobójca.
Ciekawe jak teraz zareaguje na to rząd polski.

Polsat News 14.4.2020
Wiadomości: Polsce grozi wielka susza, groźniejsza od zeszłorocznej i najgorsza od 100 lat.

Do Rzeczy 23.4.2020
„…wody, której mamy mało, może zabraknąć do potrzeb komunalnych, do jedzenia, do utrzymania zwierząt – wskazuje minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.
Kilka dni wcześniej podano, że przez dwuletnią suszę lasy – wielkie polskie bogactwo masowo usychają.
Z powodu suszy pożar niesie zagładę Biebrzańskiemu Parkowi Narodowemu.

Polsat News 23.4.2020
„Polskie sady nie będą już "numerem jeden" w Europie? Klęska może dobić gospodarstwa”.
Co to znaczy?
Zmniejszenie produkcji rolnej i zwierzęcej. Nie tylko nie będzie produktów na eksport (bagatela: 20 miliardów euro!), ale może zabraknąć żywności dla samych Polaków. Trzeba będzie importować żywność za miliardy dolarów. Tylko skąd będą na to pieniądze, jak kryzys sprawi, że pusty będzie skarbiec rządowy?
Jednocześnie czytamy, że: „W 2020 r. świat będzie zmagać się nie tylko z pandemią wirusa, ale i "pandemią głodu" - ostrzegł szef Światowego Programu Żywnościowego ONZ (WFP) David Beasley. Jak dodał, skutki ekonomiczne pandemii mogą pochłonąć więcej ofiar niż sam wirus” (Polsat News 22.4.2020).
Nędza i głód zaglądnie również w oczy milionom Polaków.
Nie ma co, najbliższe lata, a może i przyszłość Polski wygląda nie tylko nie wesoło, ale wręcz tragicznie! W chwili, kiedy Polska i jej gospodarka znacznie się podniosły po jej upadku za komuny, teraz otrzymujemy cios, który ma przywrócić nam ponownie nędzę i liche życie. Wygląda na to, że nigdy nie staniemy na nogach, że jakieś fatum ma ciągle gnębić Polskę i Polaków. Na usta ciśnie się pytanie: kto jest temu winien? Natura, sami Polacy, politycy polscy czy może Bóg, który przecież – jak naucza sam Kościół jest twórcą i panem wszystkiego?
…………

Zacznijmy od polityków, szczególnie od polityków totalnej opozycji, mającej czarne podniebienie.
Niektóre z powyższych wypowiedzi, to opinie wściekłych przeciwników rządu czy wręcz ich pobożne życzenie (a że antypolskie, to mało obchodzi ich autorów). Dlatego poważnie nie można ich traktować. Ale także nie można ich zupełnie ignorować, bo, jak słusznie mówi Hofman: nie jesteśmy w stanie przewidywać na miesiące do przodu co będzie się działo w gospodarce czy polityce. Wszystkie możliwości trzeba egzaminować i być na nie przygotowany.

Niestety Polska jako jedyne państwo demokratyczne na świecie nie ma demokratycznie działającej opozycji w parlamencie (Sejmie). To w większości banda warchołów i zdrajców-targowiczan! Zaraz po wyborach parlamentarnych w 2015 roku ogłosiła siebie totalną opozycją co często szkodzi Polsce i narodowi polskiemu. Donald Tusk, który był premierem Polski w latach 2007-14, teraz, po przegranej przez jego partię (Platforma Obywatelska) wyborach w 2015 roku, na terenie Unii Europejskiej wraz ze swoimi kumplami w Parlamencie Europejskim działa na szkodę Polski i Polaków. W internetowym „W Dolnym Śląsku.com” (12.6.2017) w artykule pt. „Jacek Saryusz-Wolski przerywa milczenie! „Donald Tusk działa na szkodę Polski”” czytamy: „Europoseł (Jacek Saryusz-Wolski) mówi wprost, że Donald Tusk działa na szkodę Polski, a totalna opozycja (w Polsce, czyli Platforma Obywatelska) kieruje się wyłącznie prywatą, a nie interesem kraju… Byłem na sali plenarnej, kiedy Donald Tusk poparł procedurę (opanowanej przez lewackich wrogów Polski i Polaków) Komisji Europejskiej prowadzącą do sankcji przeciw Polsce. Powiedziałem sobie w myślach: „Co za szmata””. Także profesor Andrzej Nowak, obok wielu innych mądrych ludzi i prawdziwych patriotów polskich powiedział bez ogródek, że Donald Tusk, w latach 2014–19 z nadania Niemiec przewodniczący Rady Europejskiej, a od 2019 przewodniczący największej frakcji, a zarazem skrajnie antypolskiej w Parlamencie Europejskim - Europejskiej Partii Ludowej „jest człowiekiem, który działa tak, jakby chciał zniszczyć Polskę, byle tylko pomścić się za swoje klęski” (wPolityce 29.4.2020). Politycy opozycyjni żadnego innego państwa na świecie nie szkodzą swojemu państwu na arenie międzynarodowej! Polska totalna opozycja to jedyni na świecie „politycy”, którzy to robią! Niech Budka i Kidawa Błońska i Spółka dadzą choć jeden dowód na to, że to nieprawda, że nie są wyjątkiem wśród polityków świata. Marszałek Senatu Tomasz Grodzki z Platformy Obywatelskiej – oskarżany o korupcję w swym antypisyźmie szaleje w nim jak jakiś wściekły pies. Polskie warchoły ujawniły się także wśród niektórych lewackich sędziów, którzy nazwali sami siebie kastą sędziowską, która także swoimi różnymi akcjami poprzez swych lewackich kolegów w Unii Europejskiej i TSUE zmusza je do różnych antypolskich akcji. Prezydent Andrzej Duda tak ocenił działalność tej kasty: „…Ten konflikt dotyczy wizji Polski i tego co oznacza Polska sprawiedliwa. Jest to również w pewnym sensie konflikt środowiskowy – ocenił Andrzej Duda. Pewna część środowiska sędziowskiego, w dużej części osadzona jeszcze w czasach, kiedy Polska nie była niepodległa, to beneficjenci czasów komunistycznych, którzy przynależeli do partii i robili dzięki niej kariery. Niestety są wśród nich osoby, które w stanie wojennym skazywały działaczy opozycji. Można śmiało powiedzieć, że mają w swoim życiorysie czarne karty, do których nie chcą się przyznawać. Ci ludzie powinni odejść – mówił o środowisku sędziowskim. – Ci, którzy w tamtych czasach się splamili nie powinni mieć miejsca w polskim wymiarze sprawiedliwości. To jest po prostu żenujące – dodawał. – Patrzę też na to co się działo w SN przez ostatnich 10 lat. Kiedy sędziowie byli łapani na gorącym uczynku, choćby rozmów, które zostały nagrane przez służby specjalne, w których zachowanie sędziów i tego co mówili woła o pomstę do nieba. Rzeczy, które są tam opowiadane nie tylko ocierają się o korupcję i kumoterstwo, ale z jakąkolwiek etykę i moralnością nie mają nic wspólnego. Pokazują deprawację tych ludzi – ocenił prezydent, dodając, że w SN nie wyciągnięto z tego kompletnie żadnych konsekwencji. – Nie wyciągnięto żadnych konsekwencji o charakterze etycznym, dyscyplinarnym... Normalne, uczciwe środowisko taką czarną owcę wyklucza jakimkolwiek możliwym sposobem – stwierdził (Jedynka Polskiego Radia/Do Rzeczy 24.4.2020). - Do tego wszystkiego trzeba dodać i to, że zdecydowana większość POLSKICH mediów za sprawą rządów postkomunistycznych jest od prawie 30 lat głównie w niepolskich rękach - głównie w rękach naszego odwiecznego wroga Niemców, a wyjątkowo obrzydliwa stacja telewizyjna TVN w rękach lewackich antypolskich Amerykanów. One także działają na szkodę Polski i narodu polskiego.

Opozycja nie chce wyborów prezydenckich nie z powodu koronawirusa, ale dlatego, że paskudnie je przegra i przez to nie chce, aby naród i zagranica zobaczyły jakim ona jest zerem. Jan Fiedorczuk pisze w „Do Rzeczy” (25.4.2020): „Widząc, że wybory w maju to nie tyle wygrana Dudy, co raczej totalna klęska jego przeciwników, część polityków opozycji posunęła się wprost do prób zdestabilizowania państwa polskiego… To już nie jest opozycja wobec PiS-u czy Kaczyńskiego. Te przykłady pokazują, że to po prostu opozycja wobec Polski. Totalni będą zażarcie „walczyć o demokrację”, aż w Polsce nie zostanie kamień na kamieniu”. Z kolei prof. Czesław Kłak mówi: „Wakat na urzędzie Prezydenta RP mógłby doprowadzić do paraliżu państwa” (wPolityce 24.4.2020). I oto jej (opozycji) chodzi. Chce anarchii i paraliżu Polski i w ten sposób zemścić się na narodzie polskim za to, że podczas wyborów do Sejmu w 2015 roku dał jej – jej obrzydliwym kolesiom porządnego kopniaka w d…ę. To głupie i mściwe bestie mówiące: Nie rządzimy Polską, to niech ją diabli biorą. Miejmy chociaż tę satysfakcję. W normalnych warunkach wewnątrzpaństwowych każdego kraju ludzie ci powinni stanąć przed Trybunałem Stanu. Polska nie powinna oglądać się na obecnie antypolską Komisję Europejską i odebrać co najmniej obywatelstwo polskie Donaldowi Tuskowi. Przecież taki obrzydliwy wróg Polski i Polaków nie powinien mieć obywatelstwa polskiego! Przecież nie zrobimy z niego bezpaństwowca. Obywatelstwo powinny dać mu Niemcy, bo im służy jak wierny pies panu i jest właściwie Niemcem.

Unia Europejska rządzoną obecnie przez antypolskich lewaków, którzy wypełniając wolę Adolfa Hitlera i Józefa Stalina sami dąży do całkowitego podporządkowania sobie Polski, do uczynienia z niej swojej kolonii, a z Polaków jej parobków wspiera całym sercem działania totalnej opozycji. Przecież Platforma Obywatelska rządząca Polską w latach 2007-15 była wodą na ten antypolski młyn UE. I tylko dlatego premier czy raczej gauleiter ówczesnej Polski Donald Tusk w podzięce za to był w latach 2014-19 przewodniczącym Rady Europejskiej, a od 2019 roku jest przewodniczącym Europejskiej Partii Ludowej („liberałowie” i lewacy) w Parlamencie Europejskim. Unia Europejska z pomocą totalnej opozycji będzie grillować Polskę tak długo, aż doprowadzi do upadku rządu Prawa i Sprawiedliwości, nawet jak będzie musiała to zrobić wbrew woli narodu polskiego – po prostu poprzez zamach stanu, który podporządkowany jej ideologicznie TSUE usprawiedliwi „prawnie”. DZISIEJSZA Unia Europejska staje się dla Polski groźniejsza nawet od sowieckiej Moskwy. Tylko czekać jak będzie nam narzucać prezydenta i I prezesa Sądu Najwyższego oraz decydować o tym, która partia ma prawo startować w wyborach powszechnych do Sejmu i jeszcze więcej decydować o tym co możemy robić w Polsce, a czego nie, ignorując zupełnie polski interes narodowy. Bo Unia Europejska w rękach pseudoliberałów i lewackich koalicjantów oraz zidiociałych zielonych staje się Związkiem Sowieckim-bis i to do potęgi drugiej. Wielu Polaków to ignoruje - do czasu aż się obudzą z ręką w pełnym nocniku. Ale wtedy może być za późno. Będziemy znowu przez 123 lata pod obcą niewolą. – Nie, nie jestem za wyjściem Polski z Unii Europejskiej, ale za walką o to, aby to była prawdziwa unia, jaką była unia polsko-litewska, mająca hasło: wolny z wolnym, równy z równym. Dzisiejsza Unia Europejska nie jest żadną unią. Jest czymś co można określić jako zlepek państw będących pod hegemonią niemiecko-francuską i to w dodatku obrzydliwą hegemonią. Mam jedno przesłanie do Polaków: walczcie z tą hegemonią nie tylko dla dobra Polski, ale także i dla swojego. Czy doprawdy naród polski bez obcego knuta nad sobą nie może się rządzić na polskiej ziemi?! Czy morał z wiersza Jean de La Fontaine’a, w przekładzie Adama Mickiewicza: „Lepszy na wolności kęsek lada jaki, niźli w niewoli przysmaki” nie ma dla współczesnych Polaków żadnego znaczenia? Czy dla nich ważniejsza jest bułka z masłem i szynką w Unii Europejskiej niż sprawa niepodległości Polski i ich wolności osobistej? Czy doprawdy wolą mieć status sytego niewolnika? A przecież ta sytość wcale nie jest im gwarantowana. Bo nigdy w historii ludzkości niewolnik nie był syty.
…………

Wierzę w Boga, urodziłem się katolikiem, jestem katolikiem i umrę jako katolik. Tym bardziej, że chrześcijaństwo wygląda na jedynie prawdziwą religię związaną z Bogiem.

Bóg dał nam rozum i tym się różnimy od zwierząt. I z posiadania rozumu mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek robić użytek dla siebie, ale także dla całej ludzkości i zbliżać się do Boga. Niestety, przygniatająca większość ludzi na świecie nie chce korzystać z tego wielkiego daru bożego. Życie bardzo wielu ludzi nie różni się do życia zwierzęcia: najeść się do syta i długo sobie pospać oraz dodatkowo popić, popalić, pohulać. Wszystko inne mamy głęboko w nosie. To właśnie dlatego jest tak źle na świecie. Bo nie troszczymy się o drugiego człowieka (kogo z nas, na przykład Czytelników tego artykułu, naprawdę martwi to, że każdego dnia na świecie umiera z głodu aż 30 000 samych dzieci) oraz świat i ignorujemy Boga. Bo co z tego, że kościoły np. w Polsce czy Australii są jeszcze względnie pełne wiernych, kiedy naszą wiarę w Boga ograniczamy tylko do uczestniczenia we mszy św., kiedy nasze całe życie ma niewiele wspólnego z nauką Chrystusa i Kościoła. Kto z nas czyta Biblię czy chociażby tylko Nowy Testament i wczytuje się w słowa i myśli tam głoszone? Kto z nas szuka własnej drogi do Boga? Kto z nas chce przybliżyć się do Niego przez chęć chociażby jakiegoś bliższego poznania Jego i stworzonego przez Niego świata. To nieprawda, że poznawanie Boga jest grzechem, czy zarezerwowane tylko dla duchownych tej czy innej religii czy tego czy innego Kościoła (jeszcze 100 lat temu zwykli katolicy nie mieli prawa czytać Biblii!). Oni też Jego nie znają, ale po studiach w seminarium duchownym czy teologicznych mogą nam wyjaśnić niektóre – tak, tylko niektóre sprawy, które nas nurtują. Bo właściwie w religii wszystko jest tajemnicą i narzuca się nam nie to co Bóg i Jezus nam podali, ale to co jakiś teolog wymyślił i co bardzo często nie ma pokrycia w Słowie Bożym (np. ile wpływów pogańskich mamy w naszej religii!; czy one są naprawdę konieczne, a przede wszystkim miłe Bogu?). W dziedzinie oświecania nas duchowieństwo katolickie nic nie robi, podczas gdy np. adwentyści czy świadkowie Jehowy prowadzą lekcje biblijne dla swoich wiernych i jak zauważyłem obecność na nich jest obowiązkowa (tylko niech nikt nie myśli, że cokolwiek mnie łączy z jakąkolwiek religią poza katolicyzmem!). To nic innego jak właśnie głód zbliżenia się do Boga wśród wielu katolików i innych chrześcijan sprawia, że rozrastają się sekty. Np. w Ameryce Łacińskiej w której jeszcze sto lat temu prawie wszyscy byli katolikami i sekt prawie nie było, dzisiaj podbijają one tamtejsze kraje: w dawniej całkowicie katolickiej Brazylii protestanci i sekciarze stanowią już 25% ludności (w tym adwentyści 1 560 000, świadkowie Jehowy 900 tys.), w Meksyku jest 9 milionów ewangelików i sekciarzy, w Argentynie i Kolumbii 14% ludności, w Haiti dzisiaj do Kościoła katolickiego należy już tylko 54% ludności, itd. Także w Polsce liczba protestantów (nie liczy się tu luteranów, działających w Polsce od XVI w.) w ostatnich latach znacznie wzrosła – do 230 tysięcy, w tym 125 tysięcy świadków Jehowy, których 60 lat temu było zaledwie 5000. Kiedy ja sam podczas spowiedzi poruszałem jakąś sprawę teologiczną, byłem zazwyczaj zbywany milczeniem. Także niektórzy księża nie odpowiadali na moje zapytania kierowane do nich w listach. Czy to nie jest grzechem? Bo przecież takim postępowaniem nie wzmacnia się wiary, a tylko ją osłabia (nie dotyczy to mnie).

Interesuję się sprawami religijnymi właśnie dlatego, że mam rozum damy mi od Boga i chcę z tego korzystać dla pogłębienia nie tylko swojej ogólnej wiedzy (przez całe swoje życie pogłębiam swoją wiedzę – to moje największe hobby), ale także wykorzystać ją w służbie Boga i człowieka oraz Polski. Bo wierzę w Boga i przez to chcę Go bliżej poznać, bo sam katechizm to jest tylko minimum informacji o Bogu i wierze – wystarczający dla chrześcijan tylko od niedzieli. Uważam, że przez bliższe poznawanie Boga człowiek staje się pod każdym lepszym chrześcijaninem – chrześcijaninem w służbie Boga i człowieka. Gdyby Kościół katolicki prowadził lekcje biblijne, sekciarstwo nie miało by racji bytu i Kościół i wiary by triumfowały.

Kościół katolicki nie chce abyśmy poznawali Boga, obawiając się, że możemy przez to stać się innowiercami czy nawet heretykami (mi to nie grozi). A przecież każda religia chrześcijańska prowadzi do Boga i tylko wiara w Boga i Jego miłosierdzie oraz modlitwa do Niego zapewnia nam zbawienie. Do Soboru Watykańskiego II Kościół katolicki nauczał, że: poza Kościołem katolickim nie ma zbawienia. Dzisiaj tego nie wypowie żaden biskup i inteligentny duchowny katolicki. Przeciwnie Watykan prowadzi rozmowy ekumeniczne z innowiercami. I nie dlatego, że ma być „jedna owczarnia i jeden pasterz”. Bo do takiej jedności nigdy nie dojdzie w owczarni chrześcijańskiej. To marzenie ściętej głowy. To tak jakby jakieś państwo, powiedzmy Polska chciała, aby wszyscy katolicy na świecie stali się obowiązkowo Polakami. Podział w chrześcijaństwie jest bardzo wielki i przez to na wieki wieków. Jednak wszyscy chrześcijanie wyznają tego samego Boga. Czyli wszystkie drogi chrześcijańskiego świata prowadzą do Boga. A czy jedna droga to katolicka, druga ewangelicka (luterański), trzecia kalwińska, czwarta anglikańska, piąta prawosławna – nie ma to żadnego znaczenia dla samego Boga. Natomiast ekskluzywność powinna być czymś obcym wśród chrześcijan. Bo wszyscy chrześcijanie stanowią właśnie jedną owczarnię. Jeśli chodzi o jednego pasterza, to byłoby dobrze, gdyby chrześcijanie innych wyznań, za wzorem patriarchów i biskupów greckich, uznali honorowy prymat biskupa Rzymu, oparty przecież na sukcesji apostolskiej, według której pierwszym biskupem Rzymu był Piotr Apostoł. I to powinno katolikom wystarczyć i wypełnić boską ideę „jednego pasterza”. A zjednoczenie chrześcijaństwa w Chrystusie do wspólnego przeciwstawienia się ateizmowi i np. naporowi islamskiemu jest nakazem chwili. Chrześcijaństwo było zawsze prześladowane. Jednak dzisiaj grozi mu zagłada w cywilizowanych państwach (Zachodu) przez niebywały upadek wiary wśród nie tylko katolików, ale także innowierców niechrześcijańskich, (np. w szeregu państwach arabskich i afrykańskich przez napór islamu). Zwyciężyć szatana możemy tylko w jedności – w prawdziwej miłości Boga, który jest naszym wspólnym Ojcem.

Należy postawić pytanie, którego chyba nikt dotychczas nie postawił: czy Pan Jezus mówiąc o jednej owczarni miał na myśli świat chrześcijański (wówczas był przecież początek tylko jednej wspólnoty chrześcijańskiej) czy raczej wyznania nie będące chrześcijańskimi? Przecież jako Syn Boży wiedział o istnieniu buddyzmu i hinduizmu oraz innych religii Wschodu oraz to, że za 600 lat powstanie nowa religia - islam, który najbardziej z wszystkich religii niechrześcijańskich będzie zagrażała chrześcijaństwu. Ta jedna owczarnia odnosiła się zapewne do podjęcia się nawrócenia na chrześcijaństwo niechrześcijan.
…………

Wśród Polaków krążą liczne przepowiednie o losach świata i Polski. Te o losach świata raczej mrożą krew w żyłach. Te o Polsce głoszone były i są ku pokrzepieniu serc polskich i równocześnie czy przede wszystkim w celu wzmocnieniu wiary katolickiej wśród Polaków. Trudno je poważnie traktować. W każdym bądź razie chyba żadna oświecona osoba nie potraktowała i nie traktuje ich poważnie. Pisząc książki historyczne jestem uczulony na punkcie wiarygodności materiałów. Ale ciemny lud wszystko kupi.

Chyba pierwszą przepowiednią o Polsce była rzekoma przepowiednia ducha św. Andrzeja Boboli, wypowiedziana w polskim klasztorze dominikańskim w Wilnie w 1819 roku, w której ten zakonnik jezuicki, jeszcze wówczas nie święty, przepowiedział odrodzenie Polski – odrodzenie państwa polskiego (bez podania, kiedy to nastąpi!). Cały opis widzenia dominikanina, o. Alojzego Korzeniewskiego jest mało wiarygodny. Np. dlaczego nie jest podana dokłada data tego widzenia albo co się stało ze stołem, na którym odcisnął swoją dłoń św. Andrzej Bobola? Przecież to byłaby cenna relikwia, która, gdyby naprawdę istniała była by przechowywana po dziś dzień.

W internetowym Astroweb.pl w tekście „Niesamowite przepowiednie dla Polski na rok 2020” czytamy m.in.: „Jak będzie wyglądała Polska 2020? Przepowiednie różnych jasnowidzów nie pozostawiają złudzeń: Polacy muszą dokonać wielkiej duchowej transformacji. Od tego zależy nie tylko los samej Polski, ale również całego świata. Polskę czeka wiele burzliwych chwil i zadziwiających wydarzeń. Na szczęście większość z nich nie prowadzi ani do III wojny światowej, ani do katastrofy klimatycznej czy poważnego kryzysu o innym charakterze...”. – Wspaniale: los całego świata zależy od Polski – od Polaków! Jakim trzeba być prostakiem – i to w XXI wieku, aby w taką bzdurę uwierzyć! Albo to: na wstępie tego artykułu podanych jest kilka „faktów”, że Polsce w 2020 roku nie grozi katastrofa klimatyczna czy żaden poważny kryzys. Ten rzekomy jasnowidz nie przewidział takiej drobnostki jak pandemia koronawirusa, która dosłownie przewrócił Polskę i życie Polaków do góry nogami. Inny rzekomy jasnowidz – Jan Sowa, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, na 2020 rok przepowiedział wyludnienie się Polski, przez ucieczkę Polaków z kraju. – Tylko gdzie Polacy będą uciekać, kiedy cały świat walczy z pandemią koronywirusa? Do Wuhan w Chinach, do Mediolanu czy Nowego Jorku?

Mnie jednak interesują bardziej przepowiednie religijne.

W sieci krąży wiele przepowiedni mistyków dotyczących Polski i jej dalszych losów. Co ciekawe, większość mówi o „ocaleniu” naszego kraju z nieszczęść, które będą doświadczać inne rejony globu.

Jedną z nich jest przepowiednia franciszkanina polskiego, o. Czesława Klimuszko (1905-1980), który m.in. oznajmił wszem i wobec: „Polska będzie źródłem nowego prawa na świecie, zostanie tak uhonorowana wysoko, jak żaden kraj w Europie (…) Polsce będą się kłaniać narody Europy. Widzę mapę Europy, widzę orła polskiego w koronie. Polska jaśnieje jak słońce i blask ten pada naokoło. Do nas będą przyjeżdżać inni, aby żyć tutaj i szczycić się tym”.

Ach, jaka to miła przepowiednia dla polskiego ucha. Tylko od kiedy narody Europy będą kłaniać się Polsce? Chciałbym to bardzo zobaczyć, bo ze mnie jest „niewierny Tomasz”.

Niestety, nie ma w tych przepowiedniach palca bożego. Są to tzw. pobożne życzenia kierowane do „prostaczków” – ludzi powierzchownej wiary. A tyle w nich prawdy, ile w opowiadaniu Mikołaja z Długolasu w powieści Henryka Sienkiewicza „Krzyżacy”, który utrzymywał, że zakonnicy w Oliwie pod Gdańskiem mają wiele świętych relikwii, m.in. krajkę z szaty Matki Boskiej, trzonowy ząb Marii Magdaleny i głowienki z krza ognistego, w którym się sam Bóg Ojciec Mojżeszowi pokazał, rękę papieża św. Liberiusz (zmarł w 366 r.) itd. A prosty lud wówczas w to wierzył. Należy się dziwić, że i dzisiaj wkoło nas jest tak wiele prostego ludu, wierzącego w bajki.

W notatkach kardynała Augusta Hlonda, salezjanina, arcybiskupa metropolity gnieźnieńskiego i poznańskiego (1926-1946), arcybiskupa metropolity gnieźnieńskiego i warszawskiego (1946-1948), prymasa Polski, odnaleziono proroctwo takiej oto treści: „Jedyną broń, której Polska używając odniesie zwycięstwo - jest różaniec. On tylko uratuje Polskę od tych strasznych chwil, jakimi narody będą karane za swą niewierność względem Boga. Polska będzie pierwsza, która dozna opieki Matki Bożej. Maryja obroni świat od zagłady zupełnej”. –No więc, dlaczego księża nie uczą wiernych różańca? Bo chyba nigdy żaden ksiądz nie nauczył swoich parafian odmawiana różańca. Mnie nikt go nie nauczył – uczyłem się sam już jako dorosła osoba. Stwierdziłem wówczas, że odmawianie go tak, aby ono było prawdziwą i skuteczną modlitwą jest ponad ludzkie siły. Na pewno niewielu z nas odmówiło choć raz pobożnie tę bardzo monotonną – powtarzaną aż kilkadziesiąt razy tę samą modlitwę. Czy nie wystarczy tylko raz, ale z prawdziwie z głęboką wiarą i pobożnością odmówić modlitwę „Zdrowaś Mario”? Taka modlitwa na pewno jest milsza Maryi i Bogu niż bezmyślne odklepanie tej samej modlitwy aż kilkadziesiąt razy. Czy się mylę? Kto mi na to odpowie? Na pewno nie żaden ksiądz. A czy to nie jest ich obowiązkiem?

W przepowiedni licheńskiej Matka Boska ponoć przekazała Mikołajowi Sikatce słowa: „Ku zdumieniu wszystkich narodów świata - z Polski wyjdzie nadzieja udręczonej ludzkości. Wtedy poruszą się wszystkie serca radością, jakiej nie było przez tysiąc lat. Jeśli naród polski się poprawi, będzie pocieszony, ocalony i wywyższony”.

Z tych dwóch przepowiedni widać wyraźnie, że źródłem ich powstania nie jest niebo, a tylko ziemia i jedynym ich celem było wzmocnienie wiary w narodzie polskim. Zgodnie z jezuickim powiedzeniem, że „Cel uświęca środki”. A prości ludzie to kupią. Tylko, że dzisiaj jest ich coraz mniej, a wrogów wiary i Kościoła coraz więcej. Księża dzisiejszych wiernych powinni traktować bardziej poważniej ku większej chwale Boga. Bo świat i człowiek, który zmierza ku samozagładzie jak prawdopodobnie jak nigdy przedtem potrzebuje jego miłosierdzia.

Nie jestem pewny czy dzisiaj staroświeckie metody są skuteczne do utrzymania ludzi przy wierze. Dzisiaj, kiedy kościoły katolickie nie tylko w Zachodniej Europie, ale także w Polsce zaczynają coraz bardziej świecić pustkami, potrzeba innych, bardziej inteligentnych metod pracy duchownych mogących wzmocnić wiarę w katolickich masach. Potrzebna jest nowa ewangelizacja Europy poprzez nową twarz Kościoła i nową jego postawę wobec wiernych. Duchowieństwo powinno upodobnić się do ludu bożego – stanowić z nim jedność, a nie być jakąś osobną kastę ludzi i wiernych. Roma locuta (est) causa finita (est), czyli Rzym przemówił i sprawa jest skończona, rozstrzygnięta, czyli że wypowiedź Kościoła jest wiążąca dla wiernych może przysługiwać Stolicy Apostolskiej, ale na pewno nie każdemu księdzu i to we wszystkich sprawach, włącznie ze sprawami związanymi z prowadzeniem parafii. Wierni powinni mieć większy głos w sprawach nie związanych z nauką Kościoła. A już na pewno żaden ksiądz nie powinien być panem życia i śmierci kasy parafialnej. Pieniądz – dążenie do bogactwa deprawuje każdego człowieka, a tym bardziej kapłana, czyni z wielu księży czciciela Mamony. Księża powinni się zadowolić względnie dobrą pensją miesięczną (tak aby im starczyła na bułkę z masłem i szynką, ale nie na luksusowy samochód, tylko na dobry tani, czyli na taki, jaki ma bardzo wielu z nas). Mamona księży szkodzi wierze, Kościołowi i Bogu. Kościół powinien powrócić do Kościoła czasów apostolskich, czyli do tego Kościoła, który założył Jezus. Bo tylko wtedy był to prawdziwie święty Kościół. Kościołem – wspólnotą wiernych – jednością ludzi w wierze, którą tak pięknie przedstawił nam Henryk Sienkiewicz w swej wielkiej książce-powieści „Quo vadis”, powstałej na pewno z natchnienia bożego. Przecież powszechnie wiadomo, że najbardziej odpycha ludzi (a na pewno Polaków) od Kościoła i od duchownych jego i ich bogactwo. Jakże sprzeczne z nauką i ubóstwem Pana Jezusa. Postawmy sobie śmiało pytanie: czy jak nastąpi drugie przejście Chrystusa na Ziemię, to czy zamieszka On w Pałacu Watykańskim? Na pewno nie! Dlaczego więc następcy apostołów mieszkają w takim przepychu i dlaczego do niedawna byli obsypani złotem i klejnotami, a na głowie (do 1965 r.), za wzorem pogańskich królów perskich nosili potrójną koronę (tiarę)?

Niestety swąd szatana wdarł się do Kościoła. Pierwszy powiedział to nie kto inny jak papież Paweł VI w swej homilii w dniu 29 czerwca 1972 roku w święto Apostołów Piotra i Pawła, mówiąc, że diabeł także w samym Kościele mobilizuje wszystkie siły (grzeszni księża), aby obalić Kościół Chrystusowy.

Starsi z nas pamiętają jakie setki tysięcy Irlandczyków w każdym mieście irlandzkim, a Irlandia miała wówczas zaledwie 4 mln mieszkańców, witały papieża Jana Pawła II podczas jego pierwszej pielgrzymki do tego kraju w 1979 roku. Dzisiaj, ale nawet w ostatnim roku jego pontyfikatu na msze z nim nie przyszła by nawet jedna czwarta czy nawet jedna piąta tych pielgrzymów, które witały go w 1979 roku. Kościołem irlandzkim wstrząsnęły bowiem w międzyczasie skandale seksualne z udziałem tysięcy księży, zakonników i zakonnic. Irlandczycy odwrócili się od Kościoła, a wielu z nich nawet od Boga. Podobne wstrząsy dotknęły prawie wszystkie Kościoła katolickie w Zachodniej Europie, a także w USA (bankructwo ogłosiły tam cztery diecezje, w tym archidiecezja bostońska, gdyż stały się niewypłacalne przez wypłacanie wielkich odszkodowań dla molestowanych przez duchowieństwo ofiar, zazwyczaj chłopców) czy Nowej Zelandii, gdzie upadek Kościoła jest wyjątkowo bolesny (zob. internetowa katolicka „Catholic Hierarchy”). Jak wielki był ten upadek i równocześnie upadek wiary niech zobrazuje nam przykład holenderskiej/niderlandzkiej prymasowskiej archidiecezji w Utrechcie (Holendrzy, podobnie jak Irlandczycy wysyłali na misje tysiące duchownych i zakonnic). Kiedy w 1980 roku katolicy stanowili 33,3% ogólnej populacji na jej terenie, to dzisiaj zaledwie 18,5%, liczba duchowieństwa z 1022 w 1980 roku spadła do 577 w ostatnim roku pontyfikatu Jana Pawła II (2004 r.; dzisiaj jest ich tylko 323), w tym samy okresie liczba sióstr zakonnych spadła z 3000 do 1057 (obecnie jest ich zaledwie 540 – w większości staruszek), a liczba parafii spadła z 359 w 1980 roku do 53 w 2017 roku. Gorzej, z powodu garstki wiernych w 2007 roku kard. Willem Jacobus Eijk, prymas Holandii i przewodniczący episkopatu, przeniósł się z katedry św. Katarzyny w Utrechcie do parafii św. Augustyna położonej ok. 60 km od Utrechtu. W 2018 roku ze względu na zbyt duże koszty utrzymania dla malejącej liczby wiernych rada parafii katedralnej wystawiła świątynię na sprzedaż, jednak sprzeciw holenderskich wiernych oburzonych planem sprzedaży katedry prymasowskiej (!) wstrzymał jej sprzedaż. Podobnie było na całym świecie. Ogólnie mówiąc, w okresie pontyfikatu papieża Jana Pawła II nastąpił największy w historii upadek Kościoła katolickiego na świecie poza Afryką i Azją, z tym, że wiara tamtejszych katolików jest nie tylko powierzchowna, ale także pozostawia wiele do życzenia. Np. w 1994 roku doszło w Rwandzie do wielkiego ludobójstwa – 500-800 tysięcy ofiar, a na czele ludobójczych band często stali księża katoliccy; Emmanuel Milingo był w latach 1969-83 katolickim arcybiskupem Lusaki w Zambii, a w 1983-1999 pełnił wysokie funkcje urzędnicze w Watykanie, został zabrany z Lusaki gdyż w swojej diecezji wprowadzał praktyki oparte na staroafrykańskich wierzeniach aninimistycznych, w 2001 r. zrzucił sutannę i ożenił się, potem przeszedł na starokatolicyzm, następnie na prawosławie i na koniec współzałożył Ekumeniczny Apostolski Katolicki Kościół Pokoju; w Afryce dochodzi na ogromną skalę do molestowania sióstr zakonnych przez murzyńskich księży. Seks z księdzem ma być traktowany jako forma zapłaty za pomoc, jedzenie, prezenty lub awans. Dla duchownych siostry są "bezpieczne", w przeciwieństwie do prostytutek, od których mogą się zarazić HIV, bardzo rozpowszechnionym w Afryce (Wirtualna Polska 30.3.2019).

Zgadzam się z ks. Wiesławem Słowikiem z Melbourne, który napisał: „Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Wszyscy potrzebujemy nawrócenia. Ale jednocześnie spodziewamy się od księży dobrego przykładu i większego wysiłku w walce ze złem i grzechem, jaki towarzyszy każdemu śmiertelnikowi, spodziewamy się też więcej pokory i pobożności. Może dzisiaj kapłani, bardziej jak w przeszłości, potrzebują pomocy, modlitwy i duchowego wsparcia. Trzeba nam wszystkim modlić się o święte i godne powołania do kapłaństwa…”.

Jednak zło w Kościele nie było dziełem Jana Pawła II, chociaż jako głowa Kościoła nie może nie podlegać jakieś krytyce. Po prostu w okresie jego pontyfikatu ujrzało ono światło dzienne, w czym niemałą rolę odegrali zażarci wrogowie Kościoła i sprzyjające im wszechpotężne lewicowe media, które wykorzystały do potęgi tysięcznej tragedię wielu tysięcy dzieci i młodzieży molestowanych przez duchowieństwo. To głównie ten fakt doprowadził do odsunięcia się od Kościoła katolickiego wielu dziesiątek milionów wiernych na całym świecie. Drugą przyczyną zrywania więzów z Kościołem katolickim jest jego bogactwo – tak samej instytucji Kościoła jak i duchowieństwa w państwach Zachodu, ale także i w Polsce, o czym już pisałem. Tutaj dodam, bo ten problem tego wymaga, że zazdrość i gorsza od niego zawiść występująca w sytuacjach, gdy osobiste cechy, posiadane przedmioty lub osiągnięcia nie dorównują ich poziomowi/jakości u innych osób jest znana od czasów Kaina i Abla (Biblia). Kościół ubóstwo uważa za cnotę zgodnie z wieloma wezwaniami ewangelicznymi, m.in. „Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Mt 6, 24) oraz „Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem” (Łk 14, 33). Tymczasem nie ulega wątpliwości, bo fakty mówią za siebie, że większość biskupów i księży na Zachodzie ma luksusowe życie – nieosiągalne dla setek milionów katolików. I to ich drażni i stąd wypływa ich oburzenie czy odchodzenie od Kościoła. Niestety także często od Boga. Siergiej Witte (zm. 1915), pierwszy premier Rosji Carskiej w swoich wspomnieniach pisze, że każdego roku w państwie carów umierało z głodu około jednego miliona ludzi. Osobiście bardzo w to wątpię, że wśród tych ofiar głodu był chociaż jeden ksiądz prawosławny. Bo na jego chleb – bułkę z masłem i szynką i wygodne życie, tak jak każdego innego duchownego pracowali i pracują liczni parafianie. Ukute przez duchownych powiedzenie „Biedny jak mysz kościelna” nie ma pokrycia w rzeczywistości. Kościół katolicki to jedna z najprężniej działających instytucji finansowych na świecie („Newsweek” 15.4.2017). Mnie osobiście nie martwi to, że księża jedzą bułkę z masłem i szynką. Bowiem ubóstwo chrześcijańskie nie oznacza życia w biedzie. Ono polega na szanowaniu tego, co się posiada, na umiejętności dzielenia się z innymi. I właśnie martwi mnie to, że Kościół katolicki, bodajże najbogatsza instytucja na świecie (czytałem kiedyś, że same kościelne rezerwy złota, nie ujęte w oficjalnych statystykach, są co do wielkości drugie po Stanach Zjednoczonych, a przecież do tego dochodzą idące w setki tysięcy nieruchomości, olbrzymie i bezcenne dzieła sztuki itd.) nie dzieli się swoim bogactwem w takim stopniu jak powinien. Przecież każdego roku umiera na świecie z głodu z pewnością samych kilka milionów KATOLIKÓW, z czego nie zdaje sobie sprawy większość katolików, bo żaden ksiądz o tym nie mówi z ambony. Uważam, że aby ratować tych nieszczęśników nie trzeba wcale sprzedawać kościołów czy dział sztuki kościelnej. Po prostu potrzebna jest lepsza organizacja tej pomocy przez Kościół i duchowieństwo i bliższa współpraca z parafianami. Bo ile żywności marnują sami katolicy na całym świecie! Kałuski swoją nadwyżkę żywnościową (bo chociaż robię ostrożnie zakupy, to jednak zawsze coś się zostanie z produktów, które można skonsumować jeszcze w kilku następnych dniach, a w bogatej Australii są także głodni katolicy) nie ma komu dać. Potrzebna do tego jest większa działalność charytatywna Kościoła i duchownych. Od lat twierdzę, że praca duchownych powinna ograniczać się do głoszenia Słowa Bożego i działalności charytatywnej. To powinny być jedyne obowiązki kapłana wobec Boga i człowieka (Kościół naucza: głodnych nakarmić, spragnionych napoić, jednak za mało robi w tym kierunku!). To jest jedyna droga do utrwalania wiary u członków Kościoła i pozyskiwania nowych wiernych. Nikt wówczas nie będzie wytykał księżom, że jedzą bułki z masłem i szynką. Sam w miarę możności wspierałem i wspieram działalność charytatywną. Za pośrednictwem arcybiskupa melbourneńskiego T.F. Little już w maju 1994 roku otrzymałem wraz z żoną Ireną osobny dyplom od niego z podziękowaniem i jednocześnie dyplom z Watykanu z podziękowaniem i błogosławieństwem papieża Jana Pawła II za 20 lat wspierania Catholic Family Welfare Bureau w Melbourne. Jednocześnie przez wiele lat, aż do kiedy one dorosły utrzymywaliśmy z żoną poprzez World Vision dwie murzyńskie dziewczynki w Zambii (a sami wychowywaliśmy aż czworo naszych dzieci!). A ilu księży ma na swoim utrzymaniu głodne dzieci gdziekolwiek na świecie? Z pewnością bardzo niewielu. Bo wspomaganie przez bardzo wielu księży swoich rodzin – zgodnie ze starym powiedzeniem: „kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie dobodzie” to trochę za mało, gdyż w większości przypadków członkowie ich rodziny z pewnością nie przymierają z głodu.

Kryzys wiary dosięgnął także Kościół polski (są diecezje, gdzie tylko ok. 25% wiernych w diecezji uczęszcza na msze św.). Liczba księży diecezjalnych nie spadła w żadnej z 43 diecezji, bo to niestety dla wielu kandydatów do kapłaństwa wciąż dobry zawód. Natomiast duży kryzys wystąpił w powołaniach zakonnych męskich i przede wszystkim żeńskich, bo tu wiara niż pieniądz odgrywa większą rolę. Np. według katolickiej Catholic Hierarchy w archidiecezji wrocławskiej liczba sióstr zakonnych z 1341 w 1999 roku spadła do 795 w 2017 roku, a zakonników z 548 do 346; w diecezji zielonogórskiej liczba sióstr zakonnych w tym samym czasie spadła z 423 do 190. Biskupi i duchowieństwo polskie chcą powstrzymać ten trend upadku wiary przez utrzymanie konserwatyzmu religijnego i największy na świecie kult maryjny. Matka Boska, właśnie dlatego że jest Matką Boga zasługuje na cześć ze strony wszystkich chrześcijan. Ale nie większą od czci jaką powinniśmy okazywać Bogu. Tymczasem Polacy na równi czczą Boga/Chrystusa i Matkę Boską, a może Ją nawet więcej. Jak wielki i czasami bezmyślny jest ten kult niech poświadczą te fakty: Matka Boska nie na Jasnej Górze, nie w Krakowie czy Warszawie, ale w katolickiej katedrze lwowskiej – siedzibie drugiej po Gnieźnie polskiej metropolii (od 1412 r.) dnia 1 kwietnia 1656 roku została ogłoszona Królową Polski. I tu jest rzecz, którą w ogóle nie mogę pojąć. Matka Boska nie zrobiła nic, aby w 1945 roku uratować to arcypolskie, powtarzam z naciskiem - arcypolskie miasto dla Polski (trzecie po Warszawie i Krakowie najważniejsze miasto w historii Polski i narodu polskiego!) i dzisiaj jest ono w rękach antypolskich nacjonalistów ukraińskich, którzy brutalnie niszczą i zamazują jego polskość (podobnie stało się w tym samym roku z Wilnem – czwartym najważniejszym miastem w dziejach Polski i narodu polskiego, w którym jest Ostra Brama z cudownym obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej, po obrazie Jasnogórskim MB najważniejsza polska ikona maryjna i w którym Pan Jezus ze św. Faustyną Kowalską rozmawiał po polsku!; dzisiaj Litwini także brutalnie niszczą polski katolicyzm w mieście bez najmniejszego sprzeciwu ze strony biskupów polskich i Watykanu!). Tymczasem działający w Polsce od kilkudziesięciu lat Kongres Kresowian organizuje coroczną pielgrzymkę na Jasną Górę. Po co? Czy po to, aby dziękować Maryi za ukraiński dziś Lwów czy po to, aby się modlić do Niej o powrót miasta (i Wilna) do Polski, co dzisiaj, po wypędzeniu z niego prawie wszystkich Polaków jest marzeniem ściętej głowy? To zachwiało moją wiarę, że Matka Boska jest Królową Polski troszczącą się o Polskę i Polaków (Jej własne słowa: „Ja to królestwo wielce umiłowałam i wielkie rzeczy dlań zamierzam” – tymczasem przez 350 lat żadnej wielkiej rzeczy dla Polski nie zrobiła, przeciwnie, parszywy los gnębi Polskę i Polaków, pomimo oddania się Polaków za pośrednictwem Kościoła w Jej niewolę). Jest najwyżej Królową Polski na tej zasadzie, że jednocześnie jest królową wszystkich państw i narodów na świecie i właśnie przez to, przez traktowanie wszystkich ludzi na równi, Jej królowanie nad Polską nic konkretnego i dobrego ze sobą nie niesie Polski i Polaków. Nie zmienia tragicznego od ponad 350 lat losu Polski opracowanego w szczegółach przez Boga – prawdziwego władcę świata i Polski. Jeśli chcemy coś w tym losie zmienić, to należy prosić o to jedynie Boga – naszego Ojca, Pana nieba i ziemi. Bo wszechmocny i kochający nas ojciec to znacznie więcej niż stanowisko królowej jednej z prowincji boskiego królestwa (aby lepiej to zrozumieć: prezydent USA znaczy i może zrobić dużo więcej niż gubernator stanowy). Pamiętajmy co powiedział Maryi Pan Jezus w Kanie Galilejskiej jak powiedziała Mu, że brakuje wina: „Kobieto, nic ci do tego”. Jak dziecko chce coś od tatusia to prosi go osobiście, a nie przez matkę czy rodzeństwo (tu świętych). A nas Pan Jezus nauczył modlitwy (Ojcze nasz), w której mamy Go/Boga - jedynie Jego jak mówimy w modlitwie - prosić o chleb powszedni (czyli także o lepszy los). Kochajmy więc Boga i tylko do Niego nieśmy nasze prośby. Bo tylko one mają sens i mogą zmienić nasz los.

Kościół będzie miał bardzo duże trudności w próbie zachowania Polaków przy wierze. To poważny problem, gdyż Polska bez krzyża przestanie być Polską w całym tego słowa znaczeniu, bo dzisiejszy katolicyzm polski jest już zupełnie inny od tego sprzed 50 laty. Zmienił go współczesny świat i współczesne życie (w tym technologia, m.in. Internet, z którego wszystko się dowiemy, także o grzechach Kościoła i księży) i podejście milionów Polaków do Kościoła i duchowieństwa. Janina Maria Ochojska-Okońska, założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej, posłanka do Parlamentu Europejskiego powiedziała: „Chodzi mi o postawę etyczną Kościoła, o Kościół ubogi, Kościół miłosierdzia i pokory wobec własnych grzechów, Kościół jednoczący, otwarty i odpowiedzialny” (Onet.pl 9.3.2020). W mediach polskich jest wiele materiałów krytykujących Kościół polski, a przede wszystkim księży, po 1989 roku ukazało się i ukazuje się w Polsce setki książek o treści antykościelnej czy w sprawie reformy Kościoła. Wśród bardzo krytycznych książek o Kościele nie brakuje krytykujących czy wręcz atakujących nawet z Polski rodem papieża Jana Pawła II – podważających jego świętość (np. Horst Herrmann „Jan Paweł II złapany za słowo” 1995, praca zbiorowa pod red. Andrzeja Dominiczaka „Bez miłosierdzia. Jana Pawła II wojna z ludźmi” (2004), Herbertus Mynarek „Papież Polak. Bilans pontyfikatu” (2007), byłego dominikanina Tadeusza Bartosia „Jan Paweł II. Analiza krytyczna”, 2008, Eric Frattini „Papieże i seks. Bezpruderyjny obraz przywódców Kościoła” – rozdział o Janie Pawle II (2010), Tomasz Piątek „Antypapież” 2011, David Yallop „Potęga i chwała. W mrocznym sercu Watykanu Jana Pawła II” (2011), Piotr Szumlewicz „Ojciec nieświęty” 2012 - zbiór wywiadów ze znanymi postaciami polskiego życia publicznego na temat mrocznych stron pontyfikatu Jana Pawła II), które są popularne i bardzo szkodzą Kościołowi. Ludzie chcą zmiany w nauczaniu Kościoła. Np. mam na pamiątkę książeczkę do nabożeństwa dla dzieci przystępujących do I komunii świętej („Do Ciebie Jezuniu” Kraków 1957). Jest tam m.in. wszystko o spowiedzi. Na stronach 90-91 czytamy: „…rozważ sobie, że za tak liczne grzechy zasłużyłeś na karę Pana Boga, może nawet na potępienie wieczne. Ach, cóż by się było stało z tobą, gdyby cię Pan Bóg nagle w tych grzechach powołał do Siebie? Może byś już dawno był potępiony”. Zamiast miłosiernego Boga to srogiego Boga wpycha się do główek 9/10-letnich chłopców i dziewczynek. A pytanie jest proste: jakie grzechy może popełnić 9/10-letnie dziecko, za które strącone by zostało do piekła?! Dzisiejsze nawet 10-letnie dzieci tego straszenia ich już nie kupią. Mając wnuków mających 10 i 11 lat widzę, jak oni są bardziej mądrzy niż ja byłem w ich wieku. W piekło nie wierzą chociaż chodzą do szkół katolickich, w których wykładana jest religia (kilka lat temu proboszcz mojej parafii australijskiej w kazaniu mówił o diable; byłem zaszokowany, bo pierwszy raz byłem tego świadkiem, jak wielu wiernych w kościele śmiało się z tego co mówił). Z braku księży nauczycielami religii w szkołach australijskich są świeckie osoby i często korzystają oni i ich uczniowie z internetowej Wikipedii, z której można wszystko się dowiedzieć o religiach, w tym także katolickiej (tysiące artykułów na każdy interesujący człowieka temat). Bez wątpienia także dzieci w Polsce zdobywają wiedzę z Internetu/Wikipedii polskiej. Kościół polski musi się do tego przyzwyczaić i przybliżać młodzież do Boga, a nie odpychać jej od Niego przez staroświeckie i konserwatywne nauczanie, które dzisiaj nie ma racji bytu. Dzisiaj młodzież katolicka na całym świecie nie kupi kościelnej np. nauki o seksie, że to coś obrzydliwego i jest śmiertelnym grzechem, że jest skazą na człowieku i małżeństwie. Z Internetu dowie się, że w żadnej Ewangelii nie znajdzie wypowiedzi Jezusa skierowanych przeciw seksowi i małżeństwie, gdyż dla Pana Jezusa seks i małżeństwo były/są integralną, naturalną czynnością życia człowieka, tak jak np. jedzenie i spanie czy praca. Apostołowie mieli żony. Dla Boga tylko cudzołóstwo jest czymś niemoralnym - grzechem.

Religijność Polaków była zawsze powierzchowna, a poza tym Polacy są wyjątkowo podatni na dobrowolne wynaradawienie się i to nie tylko na emigracji: przez wieki na Kresach, które przecież należały do Polski, wynarodowiło się miliony Polaków, szczególnie na dzisiejszej Ukrainie (dzisiaj Polacy wynaradawiają się na czysto etnicznych ziemiach polskich – na Zaolziu w Czechach i na Wileńszczyźnie na Litwie), podczas gdy tylko nieliczni Niemcy czy Żydzi mieszkający w Polsce spolonizowali się. Tymczasem bez nawet tej wiary Polacy staną się polskojęzyczną grupą etniczną Nijaków ku wielkiej radości jej sąsiadów. Matka Boska w Fatimie w 1917 roku zapowiedziała zniknięcie niektórych narodów europejskich. Oby to nie dotyczyło Polaków.

O swądzie szatana w Kościele mówił na konklawe – przed wyborem Franciszka na papieża w 2013 roku kardynał maltański Prosper Grech. Mówiąc o pustych kościołach w krajach Zachodu zasugerował także potrzebę reformy Kościoła – usunięcia z niego nagromadzonego przez wieki zła i nową ewangelizację.

Wracając do przepowiedni, to do szeregu przepowiedni polskich wciąga się Pana Jezusa i Matkę Boską.

Najsłynniejszą z nich jest przepowiednia o Polsce, którą miał wypowiedzieć Jezus do św. siostry Faustyny Kowalskiej, kiedy mieszkała w polskim Wilnie. Podczas swoich objawień s. Faustyna miała usłyszeć od Jezusa, że szczególnie umiłował nasz kraj, oraz że z Polski wyjdzie "iskra", która przygotuje świat na Jego przyjście. Opis historii niezwykłej mistyczki można znaleźć w bestsellerowej książce Ewy K. Czaczkowskiej "Siostra Faustyna. Biografia świętej", wydanej nakładem Wydawnictwa Znak w Krakowie.

Wcześniej o umiłowaniu Polski przez siebie mówiła ponoć Matka Boska. W Wikipedii czytamy: „14 sierpnia 1608 r. mieszkający w Neapolu włoski misjonarz, 71-letni ojciec Juliusz Mancinelli z zakonu jezuitów, miał objawienie Matki Bożej. Maryja poleciła mu, aby nazwał ją Królową Polski: A czemu mnie Królową Polski nie zowiesz? Ja to królestwo wielce umiłowałam i wielkie rzeczy dlań zamierzam, ponieważ osobliwą miłością ku Mnie pałają jego synowie. Następnie przebywającemu w Krakowie w katedrze na Wawelu, 8 maja 1610 Matka Boża objawiła mu się powtórnie, mówiąc: Jestem Królową Polski. Jestem matką tego narodu, który jest mi bardzo drogi. Wiadomość o tym objawieniu rozpoczęło szerzenie kultu Królowej Polski” i ogłoszenie przez króla Jana Kazimierza w katedrze lwowskiej 1 kwietnia 1656 roku Matki Boskiej Królową Polski.

To umiłowanie Polski przez Pana Jezusa i Matkę Boską sprawia mi wiele kłopotu. Nie mogę pojąć na czym to umiłowanie ma polegać, jak je rozumieć? Oczywiście nie spodziewam się, że przez to umiłowanie Polska ma być nowym narodem wybranym, panować nad światem i być dla wszystkich Polaków krainą miodem i mlekiem płynącą, bo przecież Pan Jezus wszystkich ludzi na świecie jednakowo miłuje i taktuje. Ale Pan Jezus mówi, że szczególnie umiłował nasz kraj, a Matka Boska dodaje, że wielkie rzeczy dla Polski zamierza uczynić. Umiłować to znaczy kochać. Matka i ojciec, jeśli kochają zwoje dzieci, to okazują im tę miłość, m.in. przez dobre uczynki.

Doprawdy trudno zrozumieć słowa o umiłowaniu Polski i Polaków przez Pana Jezusa i Matkę Boską w konfrontacji z polską historią i dzisiejszą rzeczywistością. Krótko mówiąc od ponad 350 lat spotykają Polskę i Polaków same nieszczęścia. Nie ma w całej Europie drugiego narodu, który by tyle samo wycierpiał co naród Polski. Nie ma! Polska, jako jedyny kraj w Europie w 1795 roku zniknęła nawet z mapy politycznej Europy. A jeszcze bardziej przygnębiające jest to, że do rozbioru KATOLICKIEJ Polski w bardzo dużym stopniu przyczynił się Watykan, który następnie wspierał naszych zaborców (Rosję, Prusy/Niemcy i Austria) w prześladowaniu nas. Jeszcze w 1916 roku Watykan sprzeciwiał się odrodzeniu się państwa polskiego, o czym pisał Roman Dmowski. Papież Pius XII podczas II wojny światowej nigdy nie potępił prześladowaniu Polaków i co gorsza polskiego Kościoła przez hitlerowskie Niemcy. A przecież Kościół naucza, że jest od pod specjalną opieką Ducha Świętego, czyli trzeciej Osoby Trójcy Świętej, równej Ojcu i Synowi w bóstwie, majestacie, substancji i naturze. Nam nadzieję, że to nie bluźnierstwo: czyli co, jeśli się nie mylę, Pan Jezus był propolski, a Duch Święty antypolski?

A który z Nich odpowiada za obecne wielkie nieszczęścia Polski, które podałem na początku tego artykułu, a które mogą sprawić, że po Polsce nie zostanie kamień na kamieniu, jeśli z pomocą dzisiaj antypolskiej lewackiej Unii Europejskiej do władzy dorwie się totalna opozycja?

Właśnie tu jestem zgubiony. Powtarzam, nie mogę zrozumieć to umiłowanie Polski przez Pana Jezusa i Matkę Boską z tymi wszystkimi nieszczęściami, które spotykają Polskę i naród polski od ponad 350 lat. Dlatego publicznie – bo sprawa ta tego wymaga proszę, wręcz błagam kogoś spośród duchownych katolickich o wyjaśnienie mi tej jawnej sprzeczności, która sprawia, że powątpiewam w prawdziwość tego co napisała św. Faustyna Kowalska i co powiedział ojciec Juliusz Mancinelli – oboje święci, że raczej jestem skłonny uznać je za jeszcze jedne banalne przepowiednie. I myślę, że nie jestem w tej sprawie odosobniony, że są inni, którzy tej sprzeczności pojąć nie potrafili czy nie potrafią i przez to stracili wiarę w Boga.

Dobry pasterz dba o owieczki swoje. Moja dusza i dusza wielu innych Polaków potrzebuje pomocy i liczę na to, że ją otrzymam ku chwale Boga.

Marian Kałuski

Wersja do druku

Marian Kałuski - 08.05.20 4:05
W sprawie różańca
Kilka osób skrytykowało mnie za rzekomą krytykę różańca - modlitwy różańcowej. Nic bardziej mylnego. Wcale nie krytykuję tej modlitwy. Przeciwnie, doceniam jej wartość w zbliżaniu nas do Chrystusa i Maryi. Z tym, że nigdy, dosłownie nigdy nie zauważyłem, aby osoby odmawiające różaniec odmawiały go z nabożeństwem, nie mówiąc o jakiejś kontemplacji przy tym. Dzieje się tak dlatego, że trzeba być doprawdy człowiekiem wielkiej wiary i pobożności, aby tę modlitwę móc odmówić tak, aby miała ona swój sens i podobała się Chrystusowi i Maryi, do których ta modlitwa jest kierowana. My, a przypuszczam, że jest to ponad 95% ludzi odmawiających różaniec po prostu go paplemy. Jaki w tym sen i jaka korzyść jest z takiej modlitwy? Przecież papież Jan Paweł II w swoim Liście apostolskim Rosarium Virginis Mariae z 2002 roku pisze: Różaniec, właśnie wychodząc z doświadczenia Maryi, jest modlitwą wyraźnie kontemplacyjną. Pozbawiony tego wymiaru, okazałby się wyzuty ze swej natury, gdyż jak podkreślał Paweł VI: «Jeśli brak kontemplacji, różaniec upodabnia się do ciała bez duszy i zachodzi niebezpieczeństwo, że odmawianie stanie się bezmyślnym powtarzaniem formuł, oraz że będzie w sprzeczności z upomnieniem Chrystusa, który powiedział: Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani (Mt 6, 7). Różaniec bowiem z natury swej wymaga odmawiania w rytmie spokojnej modlitwy i powolnej refleksji, by przez to modlący się łatwiej oddał się kontemplacji tajemnic życia Chrystusa, rozważanych jakby sercem Tej, która ze wszystkich była najbliższa Panu, i by otwarte zostały niezgłębione tych tajemnic bogactwa».
Marian Kałuski

W.Kubicki - 07.05.20 23:17
Oj ciemno się robi w naszej Polsce!!!
Nie rozliczone lewactwo po PRL,które
się panoszyło wiele lat obecnie wszystko
robi żeby w ich czerwone łapy dostała się
obecna Wolna Polska! Kochany PiS-ie -jako
partia Prawicowa,a zarazem Katolicka musisz
się obecnie tak zmobilizować,by nie dopuścić
komuny do władzy,bo byłaby to tragedia dla
Naszej Ukochanej Polski!!! Pozdrawiam z USA.

Wszystkich komentarzy: (2)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

29 Marca 1937 roku
Zmarł Karol Szymanowski, polski kompozytor. Obok F. Chopina, uznawany za najwybitniejszego kompozytora (ur. 1882)


29 Marca 2020 roku
W wieku 86 lat zmarł wybitny kompozytor, dyrygent i pedagog muzyczny Krzysztof Penderecki. Nagrodzone utwory: „Strofy”, „Emanacje”, „Psalmy Dawida.


Zobacz więcej