Czwartek 28 Marca 2024r. - 88 dz. roku,  Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 01.08.20 - 13:08     Czytano: [1106]

Wspomnienia, komentarze, uwagi


Cenniejsze od złota – bo to daje mi największą satysfakcję

W mojej książce „Terra Australis. Przyczynki do historii Polaków w Australii” (Studium Historii Polonii Australijskiej, Melbourne 2019) jest zamieszczona moja obszerna notka biograficzna, do której napisania i opublikowania zmusili mnie moi wrogowie, czy raczej osoby z australijskiego świecznika polonijnego (nie rzuca to cienia na całą Polonię australijską, gdyż miałem i mam wśród niej przyjaciół czy osoby mi życzliwe, które m.in. pomogły mi finansowo wydać większość książek), a także z Konsulatu Generalnego RP w Sydney – niestety głupi i zawistni rodacy gorszego sortu, którzy od ponad 45 lat udają, że nic nie wiedzą o Marianie Kałuskim i jego osiągnięciach dziennikarskich i literackich, bo ja rzekomo po prostu po prostu nie istnieję.

W tej notce jest m.in. bardzo obszerna bibliografia autorów i tytułów książek, publikacji naukowych i historycznych oraz opracowań bibliotekarskich w języku polskim, angielskim, niemieckim, rosyjskim, chińskim i hebrajskim, w których zostały wykorzystane, omówione lub zarejestrowane moje książki i prace lub informacje o mnie w ich książkach. Zaznaczyłem, że lista ta obejmuje jedynie pozycje znajdujące się w Internecie, przesłane mi przez amerykańską Akademię.edu lub znajdujące się w mojej prywatnej bibliotece, a więc ta lista jest z pewnością niepełna. Bo trudno byłoby zrobić pełną listę takich pozycji, szczególnie odnośnie książek i prac wydanych w innym języku niż polski i angielski. Potwierdza to m.in. to, że chociaż książka „Terra Australis” ukazała się zaledwie rok temu, od czasu jej wydania zostało odszukanych w Internecie i przez Academia.edu szereg nowych pozycji publicystycznych, w których autorzy korzystali z moich książek i prac.

Jest ich sporo, a to tylko są przecież uzupełnienia do dużo obszerniejszych list już wydrukowanych w „Terra Australis”. A o ilu innych jeszcze się dowiem w następnych dwunastu miesiącach?

Dla mnie każda taka wiadomość jest cenniejsza od złota, bo daje mi wielką satysfakcję. Są bowiem dowodem na to, że napisałem pożyteczne dla nauki/naukowców książki (wydałem ich 30) i prace, że moja praca naukowo-literacka oraz publicystyczna została nie tylko zauważona, ale i doceniona i przez wielu naukowców wykorzystana w ich pracach, ale także że pogłębiła ona dotychczas niepełną wiedzę w danym temacie, że dałem coś trwałego nauce i Polsce.

Tego żaden zawistny człowiek nigdy mi nie odbierze. Ich zawiść jak widać nic mi nie zaszkodziła i nigdy nie zaszkodzi – bo było powiedziane: „Po owocach ich poznacie”. Tylko sami się ośmieszą i moralnie jeszcze bardziej zeszmacą.

Oto nowo odszukane pozycje:
W JĘZYKU POLSKIM:

Mariusz Borysiewicz „Osada Polska w Mandżurii (1898-1950). Krótka ankieta historyczna” Akademia Pedagogiczna w Słupsku 2016;
Ewa Dębicka-Borek „Zdaję sobie sprawę z trudności i nie zniechęcę: Dokumenty Wandy Dynowskiej o Indiach zebrane w Archiwum Tadeusza Pobożniaka” (w:) „Cracow Indological Studies” Vol. XX, No. 2 (2018);
EMIGRACJA ZAROBKOWA: wybór materiałów, Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka im. prof. Tadeusza Kotarbińskiego Łódź;
Tomasz Ewertowski „Północno-wschodnie Chiny jako strefa kontaktowa w polskich i serbskich travelogues, 1900-1939” (w:) „Colloquia Humanistica” 6 (2017);
Tomasz Ewertowski „Scent of the Dragon: On the Poetics of the Senses in Travel Writing on China / Zapach smoka, czyli o poetyce w podróżopisarstwie na temat Chin” (w:) „Forum Poetów Zima-Wiosna 2018”;
Tomasz Ewertowski „"Yellow Race" w polskim i serbskim piśmiennictwie podróżniczym z drugiej połowie XIX wieku i pierwszej połowy XX wieku” (w:) „Przegląd Humanistyczny” Nr 3 2018;
Bogdan Góralczyk „Polska sinologia – Dokument Refleksji” (w:) „Mongolski Dziennik Spraw Międzynarodowych” Vol.19 2014;
Milena Kindziuk „Tendencyjne przekazy medialne o pochodzeniu Emilii Wojtyłowej, matki Jana Pawła II” (w:) „Kultura, Media, Teologia. Kwartalnik Naukowy Wydziału Teologicznego UKSW w Warszawie” Nr 32/2018;
Józef Piotr Knap, Wacław Leszek Nahorski, Bożena Kosińska, Iwona Felczak-Korzybska, Marek Ludwik Grabowski „80 Years of the Medicine and Tropical Hygiene Center in Gdynia (1937–2017): The Pioneer Pre-War Years 1937–1939” (w:) „Medical Science Monitor” 2019: 25, Warsaw University;
P. Kohler „Polska wyprawa na Grenlandię w 1937 r.” (w:) „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki” Rocznik 2017 Tom 62, nr 4;
Aleksandra Kosińska „Udział Polonii harbińskiej w drugiej wojnie w światowej” (w:) „Chiny w oczach Polaków. Księga jubileuszowa z okazji 60-lecia nawiązania stosunków dyplomatycznych między Polską a Chińską Republiką Ludową”, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego 2010;
Mariusz Kowalski „Struktura etniczna Obwodu Kaliningradzkiego” (w:) „Współczesne problemy badania geografii polskiej - geografia człowieka” PAN Dokumentacja Geograficzna Nr 36 Warszawa 2008;
„List otwarty do A. Michnika: "Polska dla Polaków"” Narkive Newsgroup Archive 2007, Internet
Dariusz Matelski „Polityczne i społeczne aspekty wielokulturowości” (w:) „Migracje i mniejszości, Pod redakcją naukową Anity Adamczyk, Andrzeja Saksona, Cezarego Trosiaka”, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, Poznań 2016;
„Materiały ze zbiorów Towarzystwa Wiedzy o Polsce w Australii: korespondencja Edmunda Jakubowskiego, Tom 2” http://viaf.org/viaf/13783345;
Katarzyna Michalewicz „Kazimierz Grochowski – Poszukiwacz złota, który odkrył na nowo tajemnice Syberii” www.polska-azja.pl 3.1.2018;
Katarzyna Michalewicz „Cesarstwo Mandżukuo a II Rzeczpospolita” www.polska-azja.pl 27.3. 2018;
„Na UKSW w Warszawie wręczono Ordery Krzyża Polonii polonijnym bohaterom Niepodległości” Radio Maryja 13.11.2018 21:49/w Informacje, Polska, Świat, Internet;
Prof. Stanisław S. Nicieja „Drohobycz - miasto tygiel” (w:) „Nowa Trybuna Opolska” 13.7.2015;
Franciszek Pałac „Wojna polsko-japońska - Konflikt którego nie było (?)” okruchyhistorii.blogspot.com 17.7.2016;
„Order Krzyż Polonii - Odznaczenie Światowej Rady Badań nad Polonią Internet Światowa” Rada Badań nad Polonią Towarzystwo Naukowe (Internet);
Patryk Pleskot „POLSKA – AUSTRALIA – " SOLIDARNOŚĆ ". Biografia mówiona Seweryna Ozdowskiego” Instytut Pamięci Narodowej Warszawa 2014;
Mariusz Puchacz „Syberyjska saga rodziny Kuleszów – wywiad z Anną Domaradzką” (w:) „Białostockie Teki Historyczne” Tom 16/2018;
Ks. Paweł Rytel-Andrianik (University of Oxford/PUSC) „Biskupi Ratujący Żydów w Polsce”, Internet;
Joanna Siekiera „Ambasada Nowa Zelandii w Warszawie – jej rola w utrzymywaniu stosunków polsko-nowozelandzkich” (w:) „Słowo Młodych” 1/(16)2011-4/(23)2012 Rok V;
Joanna Siekiera „Prawo zwyczajowe i wierzenia maoryskie a system prawny Nowej Zelandii” (w:) „Acta Erasmiana” 2015;
Joanna Siekiera „Historia Dzieci z Pahiatua - z Kresów na Antypodach” (w:) „Polonia Journal nr 8 /2018, Dziennik Naukowy Uniwersytetu Polonijnego w Częstochowie”;
Joanna Siekiera „Polska - Nowa Zelandia więzi gospodarcze: perspektywa prawna na obecny stan handlu” (w:)
„Juvenis scientia” 2019 Nr 9-10;
Joanna Siekiera „Prof. Kazimierz hr. Wodzicki – filozof i dyplomata w służbie Polonii nowozelandzkiej” (w:) „Polonia Journal” nr 9/2019;
Joanna Siekiera „Relacje ekonomiczne Polskie z Nowej Zelandią: stan współczesny oraz perspektywy rozwoju w związku z rozwojem migracji Polaków” (w:) „Polonia Journal” nr 10/2019;
Aneta Stawiszyńska „Działalność Związku Młodzieży Polskiej Pochodzenia Żydowskiego "Żagiew" w Łodzi w latach I wojny światowej (1914-1918)” (w:) „Kultura i Wychowanie” 2018, nr 2, T. 14;
Maksymilian Szura „60-lecie pracy księży Chrystusowców w Australii i Nowej Zelandii” Sydney 2019;
Jacek Szymala „Wjazd Bohdana Chmielnickiego do Kijowa w 1648 r. Szkic historyczno-wizualny” (w:) „Komunikacja w epoce staropolskiej”, red. A. Ziober, Łódź 2018;
Ks. Józef Szymański Duszpasterze Polonii i Polaków za granicą. Słownik biograficzny, T. II, KUL, Lublin 2011;
Katarzyna Underwood (z Oddziału IPN Gdańsk”: Wykład „KRESY – polskie ziemie wschodnie w XX wieku”
Maj 22, 2019, Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego Nr 3 Gdynia;
„Wkład i Rola Emigracji Emigracji Polskiej w Odzyskaniu Niepodległości w 1918 r. ” Światowa Rada Badań nad Polonią, Warszawa 2019;
Krzysztof Witczak „Słownik biograficzny Żydów z Tomaszowa Mazowieckiego” Łódź – Tomaszów Mazowiecki 2010;
„Prof. W. J. Wysocki: emigracja była czwartą dzielnicą odradzającej się Polski” (w:) Dziele.pl Portal Historyczny – Muzeum Historii Polski – Polska Agencja Prasowa 14.11.2018;
Maria Jolanta Żmichrowska „Polska w oczach Polonii australijskiej na łamach „Tygodnika Polskiego” w latach 1949-1989 (szkic do badań)” (w:) „Z dziejów prasy polskiej na obczyźnie od września 1939 roku do współczesności”, pod red. Marka Szczerbińskiego, Instytut Kultury Fizycznej w Gorzowie Wielkopolskim 2002;

W JĘZYKU ANGIELSKIM:
Australian Press Council/Australijska Rada Prasowa Orzeczenie nr 766 (grudzień 1994) [1994] APC 75 (Marian Kałuski kontra „The Age” – Melbourne), Internet (po angielsku i polsku);
Tomasz Ewertowski „The Great Wall of China in Polish and Serbian Travel Writings (from the 18th to the mid-20th century)” (w:) Borders and Beyond. Orient-Occident Crossings in Literature, Vernon Press, Wilmington, USA 2018;
Polina Golovátina-Mora „Colombian Central Eastern Europe? Reinventing Home” (w:) “The Polish Migration Review” 2/2017 (Muzeum Emigracji, Gdynia);
Jose Moya „Immigrants and Associations A Global and Historical Perspect” (w:) “Journal of Ethnic and Migration Studies” No 5/2005;
Michael Organ “Quo Vadis Count? Paul Edmund Strzelecki’s Illawarra Maps & Fossils” www.michaelorgan.org.au;
Paul Edmund Strzelecki (w: Internet) Wikipedia: English;
Ks. Paweł Rytel-Andrianik (University of Oxford/PUSC) “Bishops Saving Jewish People in Poland”, Internet;
SIR PAUL E. DE STRZELECKI (1797-1873) [From an article by Marian Kaluski – Published by the Australian Polish Cultural Foundation Pty Ltd and the M. Greinert Family – Sydney 1999] Newsletter Thredbo Alpine Museum Issue 71, February 2020
David G. Tompkins „Red China in Central Europe: Creating and Deploying Representations of an Ally in Poland and the GDR” Springer Link Publisher 2016;
Eileen Whitehead „A Leap In The Dark: Identity, Culture And The Trauma Of War Mediated Thorough The Visual Arts Of North-East European Migrants And Émigrés To Australia After 1945” University Edith Cowan 2014;

W INNYCH JĘZYKACH:
„Paul Edmund Strzelecki” (w: Internet) Wikipedia francuska;
„Paul Edmund Strzelecki”/日本語 (w: Internet) Wikipedia japońska;
„Marian Kałuski” (biogram) (w: Internet) Wikipedia rumuńska (widać, że i w Rumunii są znane i docenione moje prace);
Tamara Patsay „Етнографічні експедиції Товариства приятелів Гуцульщини” (w:) “Народознавчі зошити” № 1 (139), 2018;
І. Смирнов „ПРІОРИТЕТНІ ПЛОЩИНИ УКРАЇНСЬКО-ПОЛЬСЬКОЇ СПІВПРАЦІ З ГЕОГРАФІЇ
ТА ТУРИЗМУ В СУЧАСНИХ УМОВАХ” ISSN 1728-2721 „ГЕОГРАФІЯ” 2(71)/2018, Київ;
І. Смирнов «БІЛИЙ СЛОН» В УКРАЇНСЬКИХ КАРПАТАХ: РЕКРЕАЦІЙНО-ТУРИСТИЧНИЙ ПОТЕНЦІАЛ, „Географія та туризм” 2019, https://doi.org/10.17721/2308-135X.2019.44.44-58
Może wreszcie także i Konsulat Generalny RP w Sydney zwróci uwagę na mnie i na moje osiągnięcia.

Ach, ta polska inteligencja

Prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego Jarosław Flis komentując ostatnie wybory prezydenckie w Polsce powiedział m.in.: „(Opozycja) aspiruje do bycia bardziej inteligentną, ale czasami mam wrażenie, że ta inteligencja służy niektórym, żeby lepiej podkreślać swoją różnicę w stosunku do tych gorzej wykształconych, a nie po to, żeby rozwiązywać problemy. Inteligencja jest nam dana po to, żeby sobie dawać radę z głupszymi, a nie po to, żeby się z nich inteligentnie wyśmiewać" („Trzaskowski dał się podpuścić TVN” Do Rzeczy 26.7.2020).

Przypuszczam, że politolodzy i socjolodzy australijscy prowadzą badania, odnośnie tego jakie grupy społeczeństwa na kogo głosowały, jakie mają wykształcenie i ile zarabiają. Żyję w Australii ponad 50 lat i jeśli się nie mylę nigdy w gazetach nie pisano i nie mówiono o tym w radiu i telewizji kto głosował np. na liberałów, a kto na socjalistów (dwie największe partie w Australii). Tutaj każdy – wykształcony czy nie, bogaty czy nie wyborca jest po prostu obywatelem i osobą mającą prawo głosu, i wolność wyboru tego czy innego kandydata/partii. Tylko to się tu liczy. A jakie społeczeństwo ma polityczne preferencje mówią same wyniki głosowania.

Polska ma dwóch panów

Jak wiemy wyraz „pan” ma w języku polskim aż 9 znaczeń. Jednym z nich to «ten, kto ma władzę nad kimś lub nad czymś» (Słownik języka polskiego).

Od marca 1971 do czerwca 1978 roku ambasadorem Związku Sowieckiego w Polscy Ludowej był Stanisław Piłotowicz. Pamiętam te czasy i wiem co o nim pisała polska prasa emigracyjna, w której sam siedziałem po uszy, m.in. miesięcznik „Na Antenie” wydawany przez Polską Sekcję Radia Wolna Europa. To był ambasador, który znając język polski wtrącał się w najdrobniejsze sprawy polskie, stojąc na straży interesów sowieckich w Polsce. A Polska wtedy była niczym innym jak kolonią Związku Sowieckiego.

Dzisiaj Polska, po wyzwoleniu się ze szponów Związku Sowieckiego w latach 1989-91, ma dwóch panów: od 2004 roku Unię Europejską i od 2015 roku Stany Zjednoczone Ameryki. Tak, Unia Europejska jak i Ameryka traktują Polską tak samo, jak traktowała nas Moskwa, a więc jako swoją kolonię.

W rozmowie Damiana Cygana z prof. Jackiem Zaleśnym, konstytucjonalistą z Uniwersytetu Warszawskiego zatytułowanej „Jak to jest z tą praworządnością w UE?” (Do Rzeczy 26.7.2020) czytamy m.in.: „Ciągle jesteśmy skazani na bycie krajem drugiej kategorii?

Mechanizm kolonialnej dominacji ciągle jest silny w relacjach wewnątrzunijnych, a to nie powinno mieć miejsca. Właściwie można użyć słowa rasizm, bo pogląd, że obywatele państw Europy Środkowej są mniej wartościowi niż Francuzi, Belgowie czy Holendrzy, jest w tych państwach powszechnie podzielany. Jeżeli dla Holendra jest czymś oczywistym, że Polka sprząta mu mieszkanie, to już nie jest w stanie zaakceptować, że inna Polka będzie zarządzała przedsiębiorstwem, albo dla Francuza czy Niemca jest nie do przyjęcia, że polska spółka może świadczyć rentowne usługi transportowe. Stąd też niszczenie ich za pomocą środków administracyjnych, sprzecznych z prawem pierwotnym UE. W ramach kolonialnej dominacji Belgowie, Francuzi czy Anglicy (oraz Holendrzy i Niemcy) przywykli do tego, że są rasą panów, że inni mają im się wysługiwać. Nie mogą pogodzić się z faktem, że nie ma chętnych do pracy na ich bogactwo, bo nastąpiła dekolonizacja. Zanim Niemcy zaczęli w Europie zakładać obozy pracy, wcześniej podobne obozy zakładali czy to Anglicy na południu Afryki, w Azji czy Belgowie w Kongo. Nie ma więc mowy o jakiejkolwiek równowadze czy szacunku. Jeżeli w tej perspektywie mielibyśmy działać cały czas, to konkluzja jest jedna: zawsze będziemy podwykonawcami, ludźmi drugiego sortu. Na to zgody nie ma i nie może być. Dlatego Polsce jak mało komu zależy na tym, by pierwotne prawo europejskie – swoboda przepływu usług, kapitału i osób – naprawdę działało, bo dzięki innowacyjności, wysokim kwalifikacjom i dobrej organizacji pracy umiemy uzyskiwać przewagę konkurencyjną. Natomiast praktyki typowo neokolonialne, monopolistyczne nie mają nic wspólnego ani z prawem europejskim, ani z wartościami UE. To prosta droga do pogłębiania napięć, generowania kolejnych konfliktów i spadku rentowności prowadzonej działalności, czyli tego wszystkiego, co nam, Europejczykom, nie jest potrzebne”.

Z kolei w artykule „Nadambasador” w „Do Rzeczy” (26.7.2020) Macieja Pieczyńskiego czytamy, że ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher: „Publicznie karci polskich polityków. Ingerencję w wewnętrzne sprawy państwa przyjmującego tłumaczy troską o wolność słowa. Czy Georgette Mosbacher przekroczyła już granice?

„Obrona kłamstw TVN i agentury WSI, finansowanie prześladowców ks. Blachnickiego i kłamstwa smoleńskiego, wspieranie interesów rosyjskich i niemieckich, propaganda LGBT i pedofilii, demoralizacja dzieci i niszczenie rodziny, walka z Kościołem i naszą tradycją narodową, likwidacja WOT, IPN, CBA, polskiego sądownictwa i telewizji publicznej, a w rezultacie niepodległości to program, który chce się narzucić Narodowi Polskiemu. Dla mnie to zdrada. Tym się różnimy” – te słowa Antoni Macierewicz zaadresował do zwolenników Platformy Obywatelskiej tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich. Mocny komentarz doczekał się równie ostrej riposty (ze strony Georgette Mosbacher): „W mojej ocenie tego typu dzielące i nienawistne wypowiedzi są okropne i godne pożałowania. Każdy przyzwoity człowiek powinien odrzucić tego rodzaju retorykę!”. Mosbacher stanęła w obronie przede wszystkim antypolskiej TVN, która jest własnością Amerykanów – antypolskich lewicowców amerykańskich. W Australii obcy kapitał nie ma prawa mieć więcej udziału w gazecie, radiu i telewizji niż 49%. Tymczasem 90% polskich mediów, w tym najważniejsze są w rękach obcych i ponad wszelką wątpliwość („po owocach ich poznacie”) działają na szkodę polskich interesów narodowych. Czy Polacy kiedykolwiek zmądrzeją?! Czy status kolonii i pachołka obcego pana jest ich spełnionym marzeniem?

Ambasador Georgette Mosbacher na pewno przekroczyła pewne granice w krytykowaniu Polski i polskich polityków w swoich publicznych wypowiedziach. Na takie zachowanie nie pozwoliłby sobie żaden inny ambasador, bo jeszcze tego samego dnia musiałby opuścić Warszawę czy jakąkolwiek inną stolicę znaczącego coś państwa.

Niestety, żyjemy w takich czasach, że niepodległość i suwerenność Polski, jak i szereg innych państw członkowskich Unii Europejskiej jest pojęciem iluzorycznym. I w tej sprawie nawet „święty Boże” nie pomoże nam. Dla Unii Europejskiej i Ameryki jesteśmy kolonią, ale bez nich nasza sytuacja geopolityczna byłaby jeszcze gorsza.

Czy emigranci powinni mieć prawo głosować?

Kilka tygodni temu odbyły się wybory prezydenckie w Polsce, w których wyjątkowo licznie, prawie że masowo uczestniczyli emigranci polscy.
Czy to normalne, czy tak powinno być?
Mam co do tego duże wątpliwości.
Emigranci biorą udział we wszystkich wyborach w Polsce z tego tytułu, że mają obywatelstwo polskie oraz gwarantują im to konstytucja i prawo wyborcze.
Tego ich prawa nikt nie może kwestionować. Ja także.
Jednak uważam, że prawo to powinno przysługiwać polskim emigrantom, którzy opuścili Polskę mniej niż – powiedzmy – 10 lat temu. Bo zdecydowana większość z tych, którzy mieszkają za granicą dłużej niż 10 lat na pewno nigdy do Polski już nie powróci więc dlaczego mają nią współrządzić.
Weźmy jako przykład Polonię australijską. Dzisiaj prawie wszyscy Polacy – na pewno chyba więcej niż 90% to osoby zaliczane do tzw. emigracji solidarnościowej, spowodowanej wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce przez reżym gen. Wojciecha Jaruzelskiego w grudniu 1981 roku. Przybyli do Australii w większości w latach 80. XX wieku. Czyli mieszkają w Australii już 35 lat lub więcej. Chyba wszyscy z nich przyjęli już obywatelstwo australijskie. Ja przyjechałem jako nastolatek do Australii w 1964 roku i od 1978 roku mam obywatelstwo australijskie.
Pytam się więc, czy takie osoby mają prawo narzucać mieszkańcom Polski osobę, która ma nimi rządzić?
A taka próba była organizowana w tym roku przez np. liczącą bodajże 700 tysięcy Polonię brytyjską. Jej głosy miały zadecydować czy fotel prezydenta zdobędzie kandydat liberalno-lewicowy, tow. Trzaskowski, „nieślubny syn” Donalda Tuska, pachołka Niemiec i Unii Europejskiej, który miał w nosie Polskę, Polaków i polski interes narodowy. Polska rządzona przez PO to był kraj cwaniaczków i złodziei (stracone miliardy z VATu) oraz ludzi wyprawnych z patriotyzmu za komuny. Dzięki Bogu ten łajdacki manewr lunatykom polskim z Wielkiej Brytanii się nie udał.
Lunatykom, bo przecież ci ludzie w większości wyjechali z Polski podczas rządów Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska w latach 2007-15, aby myciem garów i talerzy oraz sprzątaniem biur i mieszkań bogatych ludzi w Wielkiej Brytanii zarobić więcej niż w Tuskowym raju - Tuskolandzie. Co ich kopnęło, że teraz chcieli powrotu do władzy w Polsce tych przez których opuścili kraj? Przecież w chłodnej Anglii słońce nie wypala ludziom mózg!
Czy tak bardzo znienawidzili już swój kraj rodzinny? Bo to było nienawistne zachowanie.

Kresy: największa moja tragedia życiowa

Mój ojciec był rodowitym Warszawiakiem (jego rodzice pochodzili z Mazowsza), a matka była polską Kaszubką (w odróżnieniu od Donalda Tuska, który jest zgermanizowanym Kaszubem) spod Gdańska i z Kresami, podobnie jak ja nie mieli nic wspólnego. Ojciec przed wojną miał okazję być jedynie w znanym uzdrowisku Druskienniki na Wileńszczyźnie. Jednak Kresy stały się moją drugą „krainą rodzinną”. A to dlatego, że mieszkałem i chodziłem do szkół na Pomorzu Zachodnim i na Dolnym Śląsku i te dwie krainy najlepiej poznałem przed wyjazdem z Polski w 1964 r. (byłem w wielu tamtejszych miastach i miasteczkach). Należały one do tzw. Ziem Zachodnich czy Ziem Odzyskanych (przed 1945 r. były częścią Niemiec). Ziemie te masowo zasiedlili Polacy wypędzeni przez Stalina z Kresów w latach 1945-47 i ponownie w 1957-58. Na Dolnym Śląsku przeważali wygnańcy ze Lwowa (40 tys. w samym Wrocławiu), Małopolski Wschodniej i Wołynia. Na Pomorzu Zachodnim, jak również w województwach olsztyńskim i zielonogórskim przeważali Polacy z Wilna, Wileńszczyzny, Grodzieńszczyzny, Nowogródczyzny i Polesia. W 3-piętrowej kamienicy w Rynku, w której mieszkaliśmy mieszkało 9 rodzin: dwaj Lwowiacy, dwie Wilnianki i jeden pan (inżynier leśnik) z Polesia; Czuchnowscy byli małżeństwem lwowsko (on)-wileńskim (ona). W szkole miałem wiele kolegów i koleżanek urodzonych na Kresach lub mających stamtąd rodziców, jak również nauczycieli w szkołach podstawowych i w gimnazjach. Mogłem godzinami słuchać ich opowieści i wspomnień o Kresach oraz oglądać przywiezione przez nich pamiątki kresowe. W ten sposób poznawałem i pokochałem Kresy. Wiem bardzo dobrze, że już w wieku 12 lat interesowałem się Kresami i studiowałem atlas z mapą Ziem Wschodnich przedwojennej Polski. Zamiast kopać z kolegami piłkę chodziłem do Biblioteki Miejskiej i w książkach historycznych (było sporo przedwojennych) wyszukiwałem wszystkie teksty czy informacje o Kresach. Kresy stały się moim największym hobby. Do tego stopnia, że przez nie zacząłem pisanie książek. Otóż mając 16 lat zabrałem się do napisania swojej historii Kresów (manuskrypt pisany młodzieńczą ręką mam ze sobą po dziś dzień). Po prostu była to praca kompilacyjna, do której wykorzystywałem teksty z innych książek. Czyli tworzyłem pełniejszą historię Kresów niż była ona w jakiejkolwiek innej książce. Mając 18 lat zacząłem pisać do gazet artykuły o tematyce kresowej. I temat ten bodajże występuje najwięcej w moim pisarstwie.

Niewielu Polaków tak dobrze zna historię Kresów jak ja ją poznałem. Nie dlatego, że jest mało książek i prac na ten temat. Jest ich tysiące (szczególnie prac). Jednak Polacy nie tylko nie znają historii Kresów, ale także historii Polski i nie kupują i nie czytają książek (według danych Biblioteki Narodowej w 2018 r. aż 2/3 Polaków nie przeczytało ani jednej książki). Po prostu nie interesuje ich historia, podobnie jak ludzi innych narodowości. Bo mało jest wśród nich ludzi inteligentnych i dobrze wykształconych (np. prezydent Polski w latach 2010-15 Bronisław Komorowski, który ukończył historię na Uniwersytecie Warszawski publicznie powiedział, że Konstytucja 3 maja była drugą w Europie [była pierwszą!], a w oficjalnym dokumencie napisał „w bulu” zamiast „w bólu). Kobiety wolą czytać romanse, mężczyźni kryminały (także, ale mniej książki o tematyce wojennej i sportowej). I tylko te książki najlepiej się sprzedają. Tymczasem marsz. Józef Piłsudski powiedział, że naród, który nie szanuje swej przeszłości, nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości”. Sto lat po odzyskaniu niepodległości po 123 latach niewoli powinniśmy pamiętać o tych słowach. Bo dzięki pamięci historycznej będziemy potrafili wybrnąć z trudnych sytuacji i naprawić błędy, które obecnie niszczą tak naród polski jak i samą Polskę.

Studiując historię Kresów pojąłem jak wielką rolę w życiu Polski i narodu polskiego odgrywały przez setki lat i do 1945 roku Lwów i Wilno. Lwów był po Warszawie i Krakowie trzecim, a Wilno czwartym po Warszawie, Krakowie i Lwowie najważniejszymi miastami w historii Polski i narodu polskiego. To były na wskroś arcypolskie miasta. Można śmiało powiedzieć, że Polska bez Lwowa i Wilna nie jest Polską w całym tego słowa znaczeniu, tak jak człowiek nie jest w pełni człowiekiem bez rąk czy nóg.

Dlatego z wielkim bólem przyjąłem fakt, że po upadku Związku Sowieckiego w 1991 r. z całych przedwojennych Ziem Wschodnich chociaż te dwa miasta nie powróciły Polski, że Polska straciła je raz na zawsze. Bo są wydarzenia w historii, które są nieodwracalne. Nie mogłem i nie mogę ciągle pojąć tego, że Matka Boska ponoć Królowa Polski, która ponoć mówiła, że chce uczynić dla Polski dobre rzeczy (Wikipedia) nie potrafiła w 1945 roku zachować dla Polski Lwowa i Wilna. I to jest główna przyczyna, dlaczego przestałem wierzyć w to, że Matka Boska jest Królową Polski. I nie tylko dlatego, że Lwów i Wilno zostały oderwane od Polski, ale dlatego – powtarzam, że znając dobrze historię mojej ojczyzny od chwili ogłoszenia Matki Boskiej Królową Polski we Lwowie (!) w 1656 roku, Polskę nie tylko nie spotykały żadne obiecane dobre rzeczy od Matki Boskiej (nie mamy na to ani jednego dowodu!), ale przeciwnie: historia Polski od tej pory była jednym wielkim pasmem samych klęsk, włącznie z rozbiorami Polski w latach 1772-1795 – zniszczeniem ponoć Królestwa Maryi i to przez protestanckie Prusy/Niemcy i prawosławną Rosję oraz tak ukochaną przez Watykan katolicką Austrię, a potem mieliśmy wyjątkowo tragiczne dla naszego narodu 123-letnie zabory. Żaden inny naród europejski nie przeszedł w swej historii takiej gehenny przez jaką przeszedł naród polski od 1648 do 1989 roku. Same klęski i nieszczęścia i nic dobrego ze strony Matki Boskiej. Bo jeśli ktoś dzisiaj mówi, że zwycięstwo Polski nad bolszewikami w Bitwie Warszawskiej w 1920 r. to dzieło Matki Boskiej – to sam siebie okłamuje! Jednego takiego śmiałka premier Leszek Miller zapytał: To, gdzie była Matka Boska we wrześniu 1939 roku i podczas znowu wyjątkowo tragicznych okupacji niemieckiej i sowieckiej w latach 1939-45? Czy poszła spać? Zwycięstwo 1920 r. to nie żaden cud – to zasługa marsz. Józefa Piłsudskiego, polskiego wywiadu, a przede wszystkim polskiego żołnierza, który opłacił je morzem krwi. Aniołowie nie przynieśli nam tego zwycięstwa na tacy, jak mówią księża.

Utrata Lwowa i Wilna przez Polskę stanowi dla mnie podwójną tragedię: nie tylko odpadły od Polski dwa arcypolskie miasta, bez których Polska nie jest Polską w całym tego słowa znaczeniu, ale także ja dodatkowo przestałem wierzyć w bądź co bądź ładną bajkę dla każdego patrioty, że Matka Boska jest Królową Polski.

Matka Boska nie jest żadną królową Polski ani innego narodu. Jako Matka Boża, jako matka Jezusa Chrystusa jest najwyżej Królową Wszystkich Państw Chrześcijańskich i Wszystkich Chrześcijan.
To powinno nam wystarczyć.

Jan Paweł II i ja

Nie to nie coś w rodzaju „słoń a sprawa polska”. Przy Janie Pawle II jestem nikim. Ale mam uzasadnioną podstawę do poruszenia moich osobistych wątków życiowych związanych z papieżem Janem Pawłem II i to pod takim tytułem.

W tym roku minęła 15-ta rocznica śmierci „polskiego” papieża Jana Pawła II.
Pamiętam jego wybór na Stolicę Piotrową, który, tak jak wszyscy Polacy-katolicy przyjąłem z wielką radością. Jestem rannym ptaszkiem, czyli bardzo wcześnie wstaję, bo „Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje” - oj, dał mi wiele, wyjątkowo wiele. Bo gdyby nie istniał, to wątpię czy moje życie byłoby aż tak dobre. A więc jak zwykle także i rankiem 17 października 1978 roku włączyłem z samiuśkiego rana radio. O tej porze dnia był możliwy odbiór polskiego programu Radia Wolna Europa z Monachium. Z dziennika radiowego dowiedziałem się, że kard. Karol Wojtyła z Krakowa został przed chwilą (18.44 czasu włoskiego) wybrany na Stolicę Piotrową – został nowym papieżem Kościoła Katolickiego i przyjął imię Jan Paweł II. Chociaż jeszcze wszyscy spali, od razu zatelefonowałem do swego polskiego kapelana, o. Rajmunda Koperskiego OP, aby powiadomić go o tym cudownym wydarzeniu.

Nie pamiętam już czy następnego dnia czy na drugi, czy trzeci dzień o. Koperski zasugerował mi napisanie broszury o Karolu Wojtyle/papieżu Janie Pawle II, której wydanie on sfinansuje. Ale postawił mi warunek, że autorem broszury będzie on. Nie zgodziłem się na to, bo wiedziałem, że to także wielka szansa i dla mnie. O. Koperski pogniewał się na mnie. Dwa miesiące później broszura stała się książką (201 stron) i otrzymała tytuł „Jan Paweł II. Pierwszy Polak papieżem”. Ukazała się z pomocą finansową (zakup w przedpłacie) prawie wszystkich księży polskich w Australii w Melbourne w 1978 r. i była jedną z pierwszych książek o papieżu na świecie. Przed drukiem na sugestię księży wysłałem do Watykanu fotokopię manuskryptu książki z prośbą o uwagi i imprimatur (domagał się tego o. Koperskiego mówiąc, że osoba świecka nie ma prawa publikować nic o papieżu bez zgody ze strony Watykanu). 31 marca 1979 roku Sekretariat Stanu Stolicy Apostolskiej wysłał do mnie list podpisany przez Mons. G. Coppa następującej treści: „Szanowny Panie, Jego Świątobliwość Jan Paweł II serdecznie dziękuje Panu za życzenia i modlitwy w intencji Jego pasterskiego posługiwania Kościołowi Powszechnemu na Stolicy św. Piotra. Ojciec Święty obejmuje swą modlitwą Pana oraz Jego Rodzinę, życzy owocnej pracy naukowej i całym sercem udziela błogosławieństwa Apostolskiego, które jest zadatkiem obfitych darów niebieskich. Nadesłana praca z natury swej nie wymaga „imprimatur” władzy kościelnej na publikację… Dziękując za trud poniesiony i pracę podyktowaną miłością do Ojca Świętego i Kościoła, łączę wyrazy szacunku”. O fakcie przysłania podziękowania od papieża („’Thank you’ from Pope” podał tygodnik „The Advocate” (7.3.1979, Sunshine - Western Suburbs). Natomiast o samej książce poinformował swoich czytelników wydawany w Melbourne tygodnik katolicki arcybiskupstwa melbourneńskiego „The Advocate. The Catholic Paper” z 30.8.1979 oraz “Advertiser” (Footscray – Western Suburbs) z 15.1.1981 w artykule pt. “Praises flow for book on the Pope” i „Advocate” (Sunshine – Western Suburbs) z 28.1.1981 w artykule pt. „The brochure that became a book”. Oczywiście o mojej książce o papieżu pisało wiele polskich pism (także recenzje) wydawanych na świecie, a także kilka w Australii, jak np. wydawane w Sydney „Wiadomości Polskie”.

W lipcu 1979 roku ukazał się specjalny numer wydawanego w Sydney „Przeglądu Katolickiego” poświęcony papieżowi Janowi Pawłowi II, m.in. z moją obszerną relacją (strony 5-18) z pierwszej pielgrzymki papieża do Polski pt. „Gaude Mater Polonia. Wizyta papieża Jana Pawła II w Polsce – 2-10.6.1979”.

W 1980 roku wydanie drugie uzupełnione dwoma nowymi rozdziałami i bogato ilustrowane (kolorowe ilustracje) ukazało się nakładem Wydawnictwa „Promyk” w Filadelfii (USA). W „Kalendarzu Polskim na rok 1981” tego wydawnictwa arcybiskup Filadelfii, kardynał Jan (John) Król napisał: „Wszystkich naszych rodaków, których los rzucił w różne strony świata, zachęcam do zaopatrzenia się w tę historyczną i najbardziej wiernie oddaną w treści książkę poświęconą naszemu Przywódcy Duchownemu Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II”. Na obu książkach zarobiłem 9500 ówczesnych dolarów, czyli ok. 70-80 tysięcy dzisiejszych dolarów. Niestety, wydanie tej książki zasmuciło wielu moich rodaków w Australii (zawiść). Doszło do tego, że wydawany w Melbourne „Tygodnik Polski”, który podawał informacje o wszystkich kolejno ukazujących się książkach o Janie Pawle II po polsku i angielsku, nie tylko nie zamieścił najmniejszej wzmianki o ukazaniu się mojej książki, ale także odmówił umieszczenia o niej PŁATNEGO ogłoszenia (korespondencja odnośnie tej sprawy, bo została nagłośniona także wśród Australijczyków, m.in. z Australian Press Council jest w moim archiwum). Pieniądze te umożliwiły mi spłacenie pożyczki bankowej na dom. Gdybym się zgodził na sugestię o. Kopreskiego, to z książki miał był figę z makiem, a on jeszcze bardziej by się wzbogacił (kiedy jego polscy parafianie kupili mu nowy samochód za 7000 dolarów (ja także dałem datek), to on go sprzedał i kupił sobie luksusowy za 10 000 dolarów, a parafianom powiedział, że „polski kapłan musi mieć lepszy samochód, aby arcybiskup [Melbourne] widział, jak Polacy dbają o swego kapłana; samochód zapisał na swoje nazwisko; a że dominikanie nie mogą mieć prywatnej własności, więc, kiedy o tym dowiedział się przeor klasztoru dominikańskiego w Melbourne, samochód został przepisany na klasztor).

Jednak pierwszy raz spotkałem kard. Karola Wojtyłę podczas Kongresu Eucharystycznego w Melbourne w 1973 roku. To doprawdy trywialna sprawa, ale z tego spotkania w jakiś dziwny i uparty sposób utrwalił mi się w pamięci chód kardynała – chód dośrodkowy, rzadki u dorosłych osób, a przede wszystkim mężczyzn. Mam go uparcie wciąż przed oczyma. I nawet mnie to irytuje, bo przecież co to ma do rzeczy, jakie to ma znaczenie. Drugą zapamiętaną przeze mnie sprawą to to, że już wtedy wszyscy byliśmy dumni z „polskiego kardynała w Australii”. Kongres opisałem w polskiej katolickiej „Gazecie Niedzielnej” (8.4.1973) wydawanej w Londynie.

Chyba następnym moim „kontaktem” z papieżem Janem Pawłem II były moje wystąpienia w prasie po zamachu na papieża 13 maja 1981 roku, podczas audiencji generalnej na placu św. Piotra w przez tureckiego zamachowca Mehmeta Alego Ağcę (dziennik melbourneński „The Sun” z 15. 5. 1981 r. w artykule pt. „World will be appalled: MP” i w artykule pt. „Dismay at kill attempt” w „Sunshine Advocate” z 20.5.1981 r.).

W 1986 roku Jan Paweł II miał przybyć z wizytą duszpasterską do Australii. W Melbourne powstał Polski Komitet Organizacji Wizyty Papieskiej, do którego zaproszono wielu bonzów polonijnych. Mieszkałem w Melbourne i byłem jednym z pierwszych na świecie autorów książki o papieżu Janie Pawle II. Myślicie Państwo, że zaproszono mnie do tego wieloosobowego Komitetu? Nie, zabrakło w nim dla mnie miejsca. Znowu odezwała się polska głupota i zawiść. W każdym bądź razie korona z głowy mi przez to nie spadła. W Melbourne na wielkim Stadionie MCG 28 listopada 1986 roku miało miejsce spotkanie z Polakami w Australii, na które przybyło ponoć aż 30-40 tys. ludzi. Byliśmy i my: ja, moja żona, 3 córki i syn. Chyba roku albo dwa lata wcześniej pan Bartłomiej Gasperowicz z Ardeer sprezentował mi piękny wysoki na 50 cm krucyfiks, który sam wykonał w ludowym stylu wileńskim (pochodził z Wileńszczyzny) z kilkudziesięciu kawałków drzewa. Księża zachęcali do przyniesienia na stadion dewocjonaliów do poświęcenia. Pomyślałem sobie, że jest okazja, aby także i mój krucyfiks został poświęcony. Wziąłem go na stadion i razem z ks. Ryszardem Gamańskim, który przyniósł kilka przedmiotów i wręcz cudownie udało się nam postawić je tuż przy schodach (lewa strona) prowadzących do ołtarza, bo dewocjonaliów była cała masa po obu stronach schodów. Kiedy papież zszedł ze schodów pobłogosławił akurat i tylko dokładnie tę część dewocjonaliów z lewej części, gdzie był także mój krucyfiks. Tych po prawej stronie nie pobłogosławił. Cieszyłem się więc tym, że mój krucyfiks został rzeczywiście pobłogosławiony przez papieża, a dzisiaj także świętego Kościoła katolickiego. Mam jeszcze dwie inne pamiątki z tej wizyty apostolskiej. Nie zostałem zaproszony na członka Polskiego Komitetu Organizacji Wizyty Papieskiej, ale zostałem uhonorowany przez Watykan, który z okazji wizyty wydał piękny medal pamiątkowy w eleganckim papieskim pudełku, który został przekazany także i mnie za pośrednictwem ks. Maksymiliana Szury, ówczesnego redaktora wychodzącego w Sydney „Przeglądu Katolickiego”. Drugą pamiątką jest kolorowy film ze spotkania Polaków z papieżem, nakręcony dla Komitetu przez FM-TV Australia Pty Ltd, w którym zostałem osobno i wyraźnie uchwycony przez kilka sekund wraz z córką Krysią.

Zbliżała się dziesiąta rocznica wyboru na Stolicę Piotrową papieża Jana Pawła II. Katolicki Uniwersytet Lubelski poprosił mnie o napisanie artykułu pt. „Polacy w Australii po wyborze papieża Jana Pawła II”. Napisałem go i ukazał się on w zbiorowej książce pt. „Papież Jan Paweł II a emigracja i Polonia 1978-1989” (KUL 1991).

I to chyba wszystko, dlatego, że moje drogi z papieżem „rozeszły się”. Byłem niezadowolony z polityki Watykanu odnośnie polskich katolików na Kresach po upadku Związku Sowieckiego w 1991 r. Nie miejsce tu o tym pisać. Opisałem te sprawy bardzo obszernie w swoich „Sprawach kresowych bez cenzury” (t. 1-4, Toruń 2017-2019). Ale aby nie być gołosłownym podam jeden przykład. Jan Paweł II podczas swoich bardzo licznych podróży po całym świecie w każdym kraju spotykał się z miejscową Polonią. Jak była to wielka liczba, to tak jak np. w Melbourne na stadionie czy jakimś dużym otwartym terenie, a jak mała grupa to zazwyczaj na terenie polskiej ambasady. W 1993 r. papież udał się z pielgrzymką do krajów bałtyckich. Nacjonalistyczni i antypolscy biskupi litewski, czyli dalecy od nauki Pana Jezusa, w programie pielgrzymki w ogóle nie uwzględnili chociażby kameralnego spotkania z przedstawicielami litewskich Polaków. Jan Paweł II, aby przypodobać się tym biskupom zaakceptował taki program. Wywołało to głośne oburzenie i sprzeciw Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie, o czym pisała także prasa polska w Polsce i na świecie. Wówczas biskupi i Watykan byli zmuszeni zaaranżować osobne spotkanie z Polakami (w samym Wilnie mieszkało wówczas ponad 100 000 Polaków!). Postanowiono urządzić je w średniej wielkości polskim kościele św. Ducha, który mógł pomieścić najwyżej 1500 osób, aby Boże broń świat nie zobaczył jaka masa Polaków mieszka ciągle w stolicy Litwy. Jako Polakowi i katolikowi trudno mi było zaakceptować takie zachowanie Jana Pawła II.

Zaraz po wyborze Polaka na Stolicę Piotrową i w następnych latach polscy księża organizowali wycieczki do Rzymu (i kilku innych miejsc pielgrzymkowych we Włoszech), aby Polacy mogli się spotkać z papieżem Janem Pawłem II. Zdjęcie ich uczestników z papieżem było w ich domach na honorowym miejscu, aby każdy mógł je zobaczyć. Widziałem je w bardzo wielu polskich domach i zniechęciłem mnie to do zrobienia sobie takiego zdjęcia, chociaż miałem okazję ku temu podczas moich pobytów w Rzymie w latach 1996, 2000 i 2002 i nawet w Castel Gandolfo w 2002 roku. Uznałem, że bez takiej pamiątki mogę się obejść, bo tak prawdę mówiąc co to za pamiątka jak szarak przypadkowo fotografuje się czy jest na zdjęciu razem ze znaną osobistością. To zwykła megalomania czy dziecinada ze strony szaraka (a szarakiem także i ja jestem). Spotkałem się i nawet rozmawiałem z księżniczką Dianą podczas jej pobytu w Melbourne i później byłem na przyjęciu z królową Elżbietą II. Na tych imprezach także nie robiłem sobie pamiątkowych zdjęć. Wystarczy mi na pamiątkę oficjalne zaproszenie od gubernatora Wiktorii na spotkanie z królową.
Spotkam się z papieżem Janem Pawłem II w niebie jak święty ze świętym. Bo tylko tacy ludzie tam się znajdą.

Co się dzieje z naszą duszą po śmierci?

Kościół katolicki, którego jestem członkiem, naucza, że każdy człowiek ma duszę pochodzącą od Boga i że jest ona nieśmiertelna.
W zasadzie nie kwestionuję tej nauki. Ale czy dusza jest naprawdę nieśmiertelna? Czy dusza człowieka żyje po śmierci?
Czytam, że żyje, ale przestaje być aktywna, gdyż bez ciała dusza nie ma sposobu by wyrazić swoje istnienie, swoją osobowość. Słyszymy czy czytamy, że po śmierci człowieka jego dusza w sensie cielesnym umarła, ale faktycznie nie przestała istnieć. Dopiero Bóg może naprawdę unicestwić duszę. Co wskazywałoby na to, że dusza ludzka może być jednak śmiertelna. Bowiem ewangelista Mateusz (10:28) mówi: „I nie bójcie się tych, co zabijają ciało, lecz nie mogą zabić duszy, ale raczej bójcie się tego, który może i duszę, i ciało zgładzić w Gehennie” (PNŚ). To te słowa nie tylko rozdzielają duszę od ciała, ale także twierdzą, że dusze można zgładzić, a więc nie posiada ona nieśmiertelności. Nie mogą tego jednak zrobić ludzie. O tym samym pisał Ezechiel (18:4): „Oto wszystkie dusze należą do mnie. Jak dusza ojca, tak i dusza syna należy do mnie. Dusza, która grzeszy, ta umrze”.

Mnie interesuje jednak inna – ważniejsza sprawa: gdzie przebywa dusza po śmierci człowieka.
W Internetowej Fronda.pl jest obszerny tekst pt. „OTO Droga duszy po śmierci. Koniecznie przeczytaj!”. Niestety, czytamy tam same głupoty - wymysły bujnej ludzkiej wyobraźni. I nie ma tu znaczenia, że wiele z tych wypowiedzi pochodzi od świętych czy to Kościoła katolickiego czy przede wszystkim prawosławnego. Bo nie są one Słowem Bożym. A tylko to co Bóg nam przekazał jest istotne i wiarygodne oraz należy przestrzegać. Niestety, wiele nam tego nie przekazał i stąd ludzkie wtrącanie się do nie swoich spraw, do spraw, o których zwykły człowiek nie ma zielonego pojęcia, bo są tajemnicą bożą. Tylko Bóg wie, kto był, czy będzie świętym. Tymczasem my bawimy się w Boga i sami decydujemy kto jest świętym, a kto nie. Za papieża Pawła VI usunięto z kalendarza świętych aż 30 „świętych”, którzy, jak wykazały skrupulatne badania w ogóle nie istnieli!

Spytałem się jednego z księży polskich w Australii, z którym jestem zaprzyjaźniony co się dzieje z duszą po naszej śmierci, pisząc: Niedawno zmarła mi matka. Jej ciało jest w grobie, ale gdzie jest jej dusza? Dostałem odpowiedź (maila), że duszy mojej matki nie ma nigdzie, że po prostu jest do dyspozycji Boga. Czeka na sąd ostateczny.

Nigdzie nie ma duszy mojej matki? – Czegoś tu nie rozumiem. W Ewangelii św. Łukasza (23:43) czytamy, że do Jezusa wiszącego na krzyżu zwrócił się jeden z łotrów wiszących na krzyżu obok Jezusa pokajał się przed Nim i wówczas Jezus powiedział: „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju”.
Będzie w raju cieleśnie czy duchowo (jego dusza)? I to przed sądem ostatecznym?

Szkoda, że to ja nie byłem tym łotrem. Hulał bym sobie przez ostatnie 2000 lat i na zawsze w raju.

Zawiść polska

Zawiść, według Słownika języka polskiego, to uczucie znacznie silniejsze niż zazdrość, polegające na odczuwaniu silnej niechęci lub wrogości w stosunku do osoby, której czegoś się zazdrości. Zawiść może występować w sytuacjach, gdy osobiste cechy, posiadane przedmioty lub osiągnięcia nie dorównują ich poziomowi/jakości u innych osób.

Znane są powiedzenia: „Zaiste głupiego zabija gniew, a prostaka umarza zawiść” i „Zawiść, a jest to prawdziwe tabu, ale jeśli istnieje jedna wszechobecna emocja w dzisiejszym społeczeństwie jest nią właśnie zawiść”.

Miejmy odwagę mówić o naszej strasznej wadze narodowej – o zawiści, który to temat w kontaktach między ludźmi jest po prostu tabu, a powinien być dyskutowany i potępiany, abyśmy przestali być tacy. Bowiem kto z nas się nie spotkał z tym kuriozalnym zjawiskiem w ponoć chrześcijańskim narodzie, za jaki się uważamy? Ja spotkałem się i spotykam z nim od chwili, kiedy w 1974 r. zostałem redaktorem ukazującego się w Melbourne „Tygodnika Polskiego”, a później jako autor 30 książek.

Tematem zawiści u Polaków zajęły się m.in. panie Eliza Michalik (11.12.2019) w swoim felietonie „Olga Tokarczuk a zawiść polska” i Joanna Grabarczyk (8.11.2010) w felietonie „Zawiść – narodowa cecha Polaków!”, która w nim przypomina także wiersz Adasia Miauczyńskiego, bohatera filmu „Dzień świra” w reżyserii Marka Koterskiego o zawiści u Polaków. Oto on:
Gdy wieczorne zgasną zorze,
zanim głowę do snu złożę,
modlitwę moją zanoszę,
Bogu Ojcu i Synowi.
Dopierdolcie sąsiadowi!
Dla siebie o nic nie wnoszę,
tylko mu dosrajcie, proszę!
Kto ja jestem?
Polak mały! Mały, zawistny i podły!
Jaki znak mój? Krwawe gały!
Oto wznoszę swoje modły do Boga, Maryi i Syna!
Zniszczcie tego skurwysyna!
Mojego rodaka, sąsiada, tego wroga, tego gada!
Żeby mu okradli garaż,
żeby go zdradzała stara,
żeby mu spalili sklep,
żeby dostał cegłą w łeb,
żeby mu się córka z czarnym
i w ogóle, żeby miał marnie!
Żeby miał AIDS-a i raka,
oto modlitwa Polaka!

Co się dzieje z moim Kościołem?

Wychowany zostałem w religii katolickiej i od młodzieńczych lat moim drugim hobby, po Kresach, była i jest religia. Z różnych gazet, zazwyczaj katolickich, które były w naszym domu, po ich przeczytaniu przez rodziców wycinałem sobie najciekawsze artykuły o religii i wierze. Na moje 14-te urodziny poprosiłem rodziców, aby na prezent kupili mi w Księgarni św. Wojciecha w Poznaniu 2-tomową „Historię Kościoła” ks. Józefa Umińskiego, którą zareklamował „Tygodnik Powszechny” (nich ktoś pokaże mi drugiego 14-letniego chłopca proszącego rodziców o taki prezent na urodziny), a potem w mojej bibliotece znalazło się ponad 500 książek na tematy religijne. Teraz doszedł Internet, gdzie można przeczytać wiele tysięcy artykułów związanych z religią. Bóg dał mi rozum i potrafię oddzielić plewy od ziaren, prawdę od propagandy bez niczyjej pomocy, a tym bardziej osoby duchownej, które bądź co bądź przez swój zawód nie są obiektywni, a tylko powtarzają to, co wynieśli z seminarium duchownego. Dodam tu, że na mnie nigdy nie miała i nie ma wpływu propaganda antychrześcijańska czy protestancka wymierzona w katolicyzm! Chociaż z drugiej strony miałem i mam kontakty z innowiercami, polskimi adwentystami, prawosławnymi i ewangelikami. Zgodnie z nauką Pana Jezusa wszyscy oni to moi bliźni i dlatego ich także miłuję. Tym bardziej, że jako chrześcijanie są także dziećmi mojego Boga. A poza tym chociaż jestem katolikiem wierzę, że wszystkie drogi – a nie tylko przez Rzym prowadzą do chrześcijańskiego Boga. To co mnie najbardziej boli w Kościele katolickim to występujący w nim nacjonalizm. Np. ile nienawiści do Polaków jest w litewskim w dzisiejszym Kościele katolickim i ukraińskiej Cerkwi grekokatolickiej! I jest to tolerowane przez Watykan. Czy Pan Jezus także by tolerował nacjonalizm występujący w jakiejkolwiek społeczności katolickiej?

Niestety, od jakiś 50 czy 60 lat całe chrześcijaństwo na świecie przechodzi wielki kryzys, który dzisiaj wdziera się również do Polski. Polska bez Boga i bez Kościoła katolickiego upadnie i duchowo, i pod względem narodowym. Jest faktem – i to z samych kościelnych danych, że wiara u Polaków także przeżywa obecnie wielki kryzys (starczy czytać Internet, aby się dowiedzieć jak często i ostro Polacy krytykują Kościół polski). To, że kościoły nadal są pełne ludzi nic nie znaczy, nic to nie mówiło nie mówi. Np. przed wojną w Borysławiu parafia katolicka św. Barbary miała 20 tys. wiernych, kościół był średniej wielkości, był proboszcz i wikary: ile odprawiali mszy i ilu wiernych mogło w nich uczestniczyć – nie wierzę, że było to chociażby tylko 5 tys.; czyli 75% wiernych nie uczestniczyło w niedzielnej mszy świętej, chociaż podczas każdej mszy kościół musiał być przepełniony. Za 20 lat kościoły w Polsce będą takie puste jak są np. w Holandii. I niestety, do tego kryzysu, poza lepszą możliwością poznawania prawdy (np. w Internecie – Wikipedia, co nie znaczy, że i tam trzeba być ostrożnym;) przyczyniało i przyczynia także papiestwo, biskupi i przede wszystkim wielu kapłanów – sprawcy wielkich i masowych skandali w Kościele (np. pedofilia, homoseksualizm). „Szacuje się, że jedna piąta amerykańskiego kleru to homoseksualiści, a w 100 spośród 188 diecezji w USA udokumentowano przepadki pedofilii księży. Do połowy lat dziewięćdziesiątych XX wieku Kościół katolicki w Stanach Zjednoczonych musiał zapłacić ponad 400 milionów dolarów odszkodowań za przestępstwa seksualne swoich duchownych…” (Lesław Żukowski „Największe kłamstwa i mistyfikacje…” Katowice 2001). Od tego czasu upadek Kościoła jeszcze bardziej się pogłębił. Jeszcze 50 lat bardzo religijni katolicy irlandzcy dzisiaj nie chodzą do kościoła, po tym jak na jaw weszło, że aż 3000 księży od zakończenia wojny było pedofilami (to chyba była połowa księży, bo Irlandia ma mniej niż 5 mln ludzi). Pan Jezus żył biednie, a księża katoliccy prawie na całym świecie opływają w luksusach na koszt parafian. Tymczasem według danych ONZ na świecie każdego dnia umiera tylko z głosu 30 000 dzieci, w tym zapewne wiele tysięcy z nich to katolicy, bo księża nie chcą podzielić się z nimi chlebem („Głodnych nakarmić”). I to mnie – jako katolika boli, i Bóg mi świadkiem, że to prawda. Czuję, że moja głęboka wiara (bo taką była!!!) została zdradzona przez Kościół. Pytam więc za arcybiskupem łódzkim Grzegorzem Rysiem: czy mój Kościół jest nadał świętym? ("Kościele Święty, czy to naprawdę Ty?" List abp. Rysia do wiernych z diecezji kaliskiej Polsat News 4.7.2020). Przez miłość do Boga nie mam prawa machnąć ręką na te sprawy i o tym milczeć czy zamiatać je pod dywan – no, bo jestem katolikiem i to rzekomo grzech krytykować Kościół. Bowiem co to za chrześcijanin co lekceważy czy usprawiedliwia grzechy duchowieństwa czy także Kościoła? Jesteśmy w pułapce: krytyka Kościoła szkodzi jemu, ale tolerowanie jego grzechów jest sprzeczne z nauką Boga i Chrystusa; tolerując je stajemy się ich współsprawcami. A ja nie chcę za to odpowiadać przed Bogiem i być za czyjeś grzechy ukarany.

Bez krytyki, bez domagania się powrotu Kościoła do świętości nastąpi całkowity upadek wiary, a przez to i Kościoła. Bowiem mury piekielne nie będą w stanie zniszczyć tylko prawdziwie świętego Kościoła. A Kościół, do którego „wślizgnął się swąd Szatana” (to słowa papieża Pawła VI wypowiedziane w Bazylice św. Piotra 29.6.1972) na pewno upadnie, bo to nie jest Kościół Chrystusowy.

Może teraz niektórzy Czytelnicy „KWORUM” trochę lepiej zrozumieją moje nastawienie do niektórych spraw związanych z religią i Kościołem. Wypływa ono z miłości do Boga i z troski o Kościół.

Marian Kałuski

Wersja do druku

Jacek Socha - 26.09.20 16:03
Ale ten wirus narobił zamieszania w naszym kworumowskim towarzystwie komentatorskim.
Kto by pomyślał, że ten, jak mówili między sobą "świrus z koroną" wykosi tych najtrwardszych, tych chłopów z j...i, jak to sami o sobie mówili. Gdzie te chłopy śpiewała Danuta Rin, no gdzie? Je...
Gdzie te Jaśki i Władysławy zza Wielkiej Wody? Gdzie te Lubomiry i sołtysy Mrugały? No gdzie? Niech odpoczywają w pokoju i ku przestrodze potomnych!

Kto z wirusem nie wojuje, ten od wirusa ginie! Jedynie dzielny p. Kałuski , gdzieś tam... hen daleko aż na Antypodach, trwa na posterunku i walczy premierem tego stanu stanu w którym sam zamieszkuje, bo... na rocznicę ślubu oczekuje - więc za to mu chwała i cześć!
Redaktorowi życzę oby przetrwał w zdrowiu ten trudny czas. Pozdrawiam

Artur Sołonka - 06.09.20 13:09
Rozmowy niedokończone, ta z 10.08.20.

Jak to dobrze, p. Kałuski, że nie od pana zależy kto i jaką funkcję sprawuje w Kościele. Ze nie kierujesz moją duszą dokąd ma iść, po śmierci, bo długo by taki Kościół pod twoimi rządami nie pociągnął. Kościół potrzebuje ludzi wierzących w Dekalog a nie w kameleonów.

Powoływanie się na tworczość Elizy Michalik przygarniętej kiedyś przez tzw. środowisko miałko-prawicowe, a obecnie felietonistki "Gzazety Wyborczej" twardo-lewackiego portalu NaTemat i KODowskiego "Koduj24.pl oraz dziennikarka tv germńskiej gadzinówki ONET a od 2020 również prowadząca audycje na antenie Radia Nowy Świat, gdzie przenieśli się pieszczochy PRL-u z Radiowej Trójki, a w dodatku posądzana plagiaty i o naruszanie praw autorskich - wystawia panu opinię człowieka wierzącgo tylko w coś wg własnego urojenia.
I to jest pańska sprawa. Zastanawiam się jednak czy wtedy kiedy człowiek zmienia swoje poglądy, zmienia się także jego dusza? Niestety, jak widać u niektórych chwiejnych ludzi - tak!

Na dodatek cytowanie to paskudztwo, z tego debilnego filmu - tego wierszyczka o "dopierdoleniu" aktywistki z HejtStop zafundowanej przez Sorosa, Joanny Grabarczyk zamieszczony LIBERTASIE już w 2010 roku, świadczy o pańskiej kulturze pisarskiej i komentatorskiej.
Wyrocznią dla pana jest także o. Paweł Gużyński znany ze swej złowrogiej medialnej aktywności, więc libertyńskie media chętnie zapraszają go do komentowania bieżących spraw. Był gościem Akademii Sztuk Przepięknych na przystanku Woodstock, tam gdzie czytali pańskie książki ofiarowane dla Owsiaka i gdzie pokusił się o krytykę Kościoła za rzekomy "deal z nacjonalistami", a sam miota obelgi, "diagnozując" np. Radia Maryja jako "pułapkę", "zwiedzenie", "skuszenie", "uwiedzenie", "rozjątrzenie", "hipokryzję" itd. i za to tak pokochała go Gazeta Wyborcza i inne gnioty jak te Onety. Ale może odpocznie od tej gadaniny bo sam o. Gużyński w rozmowie z Gazeciną Wyborczą wyjaśnił, że wybywa do Holandii będzie wychowawcą siedmiu braci - czterech studentów oraz trzech kandydatów do nowicjatu.
Boże miej tylko TY...tych młodzieniaszków w swojej opiece.

Pobrudził też pan pamięć o Siostrze Pascalini, sugerując rózne obrzydliwości wynikłe z jej opiekuńczej, wręcz matczynej opieki nad Piusem XII. Niech pan odżałuje 29 złotych i zakupi sobie Książkę +DVD pt. "Siostra Pascalina" trzygodzinny dramat historyczny przedstawiający życie niezwykłej kobiety, jaką była Pascalina, czyli Jozefina Lehnert. Papież Pius XII nazywał ją Matka Pascalina. Film jest biografią siostry od momentu podjęcia decyzji o wstąpieniu do zakonu aż do śmierci Piusa XII, ze szczególnie rozbudowanym wątkiem wojennym, w tym sprawą pomocy Żydom.
Cieszyła się zaufaniem zarządzała domem, pełniła funkcję sekretarki, kierowała także osobistą działalnością charytatywną papieża. Zmarła w 1983 roku. W jej pogrzebie prócz wielu osobistości z Watykanu wziął udział kardynał Joseph Ratzinger.
Jest faktem, że w pewnym momencie troszcząc się o stan zdrowia Papieża to ona decydowała, z kim Papież się spotka i kogo wysłucha, traktowała to jako troskę o Tego, którego podjęła się wspomagać! Ale i Ona też odegrała ogromną rolę w akcji ratowania rzymskich Żydów przed prześladowaniami niemieckich zbrodniarzy. Każdy szanujący się historyk (a jak pan pisze o sobie - "historyk") musi potraktować dziennikarskie gnioty których naczyta się pan w Wyborczej, i Onecie itp. jako nienawiśc do Kościoła. Pan jednak bezmyślnie przekazuje to dalej i podpisuje jako... historyk.

Artur Sołonka - 10.08.20 7:00
Ależ panie Kałuski, czuję się zażenowany takim tytułem "filozof". Kuda mi tam do takiego miana a w dodatku z Pipidówki. Pan to co innego. Przecież tu, już tytułowali pana "Panie Intelektualisto", innym razem Panie Senatorze Przyszły. Wiec pozwoli pan, że się będę zwracał do pana: "Panie Intelektualisto Zawiściologu".
Porozmawiajmy więc o tym co poniżej:
"Miejmy odwagę mówić o naszej strasznej wadze narodowej - o zawiści, który to temat w kontaktach między ludźmi jest po prostu tabu, a powinien być dyskutowany i potępiany, abyśmy przestali być tacy. Bowiem kto z nas się nie spotkał z tym kuriozalnym zjawiskiem w ponoć chrześcijańskim narodzie, za jaki się uważamy? Ja spotkałem się i spotykam z nim od chwili, kiedy w 1974 r. zostałem redaktorem ukazującego się w Melbourne "Tygodnika Polskiego", a później jako autor 30 książek" - tak pan napisał.
Staram się to zrozumieć panie Intelektualisto Zawiściologu i redaktorze, ale mi to nie wychodzi. Kto czytał ten (jakiś) Tygodnik i kto czyta te książki, kiedy to pana tak wszyscy nienawidzą? I za co? To jest ten klucz, który staje się wytrychem!
To, że pan nienawidzi Polski, że się Jej pan wstydzi i nią gardzi to ja rozumiem, bo pan - pisał o tym tutaj wielokrotnie. No to jak? Pan nienawidzi Polaków, a Polacy mają, ba, powinni kochać pana? Toż to przecież fanatyzm a zarazem czysty suerralizm...

Ale wejdźmy głębiej w temat! Tak się składało w moim życiu, że wpadałem od czasu do czasu do mojej dziewczyny Polki z urodzenia Krakowianki ale po studiach pracującej w Bydgoszczy /takie były czasy i nakazy pracy/ i już we dwoje jeżdziliśmy do Chełmna i Inowrocławia, i tam usłyszałem coś już zapomnianego ale teraz kojarzę sobie z panem.
Otóż mieszkający tam Polacy, w których płynie tylko polska krew, nazywali tych z mieszaną krwią "Rozwodnieni Polaczkowie" (Wasserpolacken) i opowiadali o niejakim Cerafickim, z Chełmna, który mógł podpisać Volkslistę ale tylko najniższej III kategorii. Bo tak Niemcy traktowali tych, w których płynie oportunistyczna krew - raz polska, a gdy zajdzie potrzeba płynie też niemiecka. Tenże Ceraficki stał się pisarzem i pod tytułem "Wasserpolacken", wyskrobał swoją książkę. Są tam "tłuste pączki" o tym, jak raz spółkował z Ukrainką, a innym razem z dwoma Niemkami. Pocieszał też w łóżku wdowę po czysto rasowym germańcu. Randkował także z zapoznaną Polką. Polka, jak się dowiedziała kim on jest, dała mu w pysk i odmówiła dalszych spotkań. Ale on nie miał sobie nic do zarzucenia.

Zdezerterował dopiero w styczniu 1945 r. Do tej pory był "Wasserpolacken".
Powtórzmy; mógł nie podpisać VD III i iść do obozu. Albo uciec do Generalnego Gubernatorstwa czy zejść do podziemia. Nie były to opcje realistyczne dla oportunisty. Przynajmniej dla niego. Cała rodzina podpisała listę.
Po wojnie autor siedział cicho, najpierw na krótko wcielono go do "ludowego" WP. Potem latami pracował jako szary urzędnik.

"Każdy chce żyć, ale nie każdy za każdą cenę" - tak kończy recenzję tej książki. Prof. Chodakiewicz.
Oczywiście, że niejednokrotnie trzeba zrozumieć tragiczny czas i dokonać wyboru, bo to ludzkie... Ale różnica pomiędzy Serafickimi a panem jest ogromna. Ci zmuszeni w większości odcinają się w Polsce od niemieckich korzeni jak teraz Seraficki. Pan zaleca abyśmy byli kopią Niemiec. Niech pan Szanowny Zawiściolog spojrzy w lustro... Kogo pan tam zobaczy...?

Przyjemnej lektury życzę. Broń Boże nie posądzam pana o jakiegoś Wasserpolacken, nie żywię do pana nienawiści! Nawiązuję tylko do tego pasjonującego a zarazem "inteligentnego" tematu do którego mnie pan zaprosił.
Pozdrowienia załączam!

Perth - 09.08.20 6:31
Warto wiedzieć i znać fakty, a wróżenie z fusów (reading tea leaves) zostawmy wróżkom i kawiarnianym plotkarkom. Zakładam podobnie jak to wynika z różnych ankiet, że tylko 1 na 100 komentatorów internetowych zapoznał się przynajmniej w połowie z programem kandydatów na prezydenta, stąd oddane głosy wynikały z niewiedzy o tym co kandydaci proponowali. A okrzyk fejsbookowej zbieraniny z Sydney i wogóle polonijnej
skierowany do księdza Przemka Karasiuka, że "tylko idiota głosuje na Dudę" świadczy, że tutaj gnije to wszystko co kiedyś było polskie i patriotyczne.
Ale to nic dziwnego, bo zgnilizna zaczyna się od głowy, najczęściej po przeczytaniu takich prac jak "Wspomnienia, komentarze. uwagi".

Polonia australijska głosowała w drugiej turze w 75 proc. głosów na Trzaskowskiego. A dlaczego? Z niewiedzy! I z układów wielokulturowych jakie panują wśród Polonii, dla przykładu krzykliwa grupa w moim mieście, fantycy i "wielbicieke Jurka Owsiaka w Perth" - jak się zwą, tacy są... które są tematem tabu. Aby ten układ obalić potrzebna jest odważna praca od podstaw - aby zachować chociaż resztki zdrowego jeszcze organizmu polonijnego. I nie pomogą tu żadne zaklęcia na Kworum coraz bardziej zmienne np. p. Kałuskiego o wojnie polsko-polskiej. Ani komentatora, który z opcji technologicznej, samochodowo-motorowej i postępowej zamienił swoją orientację na odnowę - romantyczno-humanistyczną i virusową, bo to są kogutki na dachu które pokazują tylko skąd co wieje. Zdrowe drzewa należy sadzić we własnym ogrodzie, a więc trzeba wszystko zaczynać od nowa i sadzić je w miejscu swego zamieszkania. Są jednak "ogrodnicy", którzy robią to na ugorze sąsiada. Przykładów na Kworum jest bardzo wiele. Walenie się w cudze piersi stało się już trolowską sztuką!

Proponuję jednak zapoznać się z Orędziem Prezydenta RP przed Zgromadzeniem Narodowym, z którego załączam kilka słów: (...) "Polska to kraj wspaniałych ludzi. Gościnny, otwarty, piękny. Ze wspaniałą historią, z której jesteśmy dumni. Tej prawdy o Polsce i Polakach będziemy zdecydowanie bronić." (...)
"Wierzę też w Boga. Ale jednocześnie wiem, że nie każdy musi w Niego wierzyć, żeby szanować uniwersalne wartości i tradycje, z których wyrosła Polska. Bo szanują i doceniają je zarówno ludzie wiary, jak i osoby niewierzące. Polska znalazła się w Europie przyjmując chrzest w 966 roku. " (...) "Tak, jak obiecywałem, będę prezydentem polskich spraw; to nie było jedynie hasło wyborcze, to przewodnia myśl mojej prezydentury".
A zatem należy przeczytać, przemyśleć, zrozumieć, a dopiero wtedy pisać, wymagać, chwalić, rozliczać, krytykować Polskę i Prezydenta.

PS.1 Oczywiście, że nie popieram marzeń p. Mariana Kałuskiego abyśmy byli kopią Niemców...! Ale to już sprawa autora, niech się kopiuje jak sobie chce.

PS.2. Odszedł do Pana Człowiek prawy i szczery śp. Marian Pawlik prezes Federacji Organizacji Polskiej w Wiktorii z siedzibą w Melbourne. Dla wielu wzór bezinteresowności i oddania polskiej sprawie w Australii. Człowiek skromny, nieszukający poklasku. Po prostu Przyjaciel. Cześć Jego Pamięci.
Z powodu restrykcji COVID-19 obecność na wczorajszym pogrzebie była ograniczona do 10 osób najbliższych (rodzina i przyjaciele).

Marian Kałuski - 08.08.20 20:50
Papier przyjmie każdą głupotę.
Artur Sołonka, ulżyłeś sobie?
To dobrze, ciesz się.
Ale musisz wiedzieć, że jednocześnie się ośmieszyłeś w oczach inteligentnych ludzi.
Twój wpis, który spłynął ze mnie jak woda z kaczki, jest niczym innym jak wołaniem złodzieja: łapać złodzieja.
Wątpię, że to zrozumiesz. Boś filozof wiejski z Pipidówki!
Marian Kałuski
Australia

Artur Sołonka - 08.08.20 5:14
W nawiązaniu do dyskusji: Kałuski, Ania v Oleńka.
Temat poruszony we wpisach p. Ania i p. Kałuskiego jest tak ogromny, że ujęty w tych fanatycznych komentarzach znaczy jedno wielkie NIC! I można go zatytułować: "Fanatycy, piszą o Fanatykach", a zarazem można stwierdzić, że obydwoje są zapiekłymi fanatykami czegoś, z czego nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Fanatyzm jak głoszą media jest zagrożeniem dla tolerancji, z kolei tolerancja do wszystkiego niszczy cywilizację co widzimy na każdym kroku - każdą cywilizację!. Fanatyzm Kałuskiego, który nie znosi żadnych uwag związanych z jego wypowiedziami można okreslić, bardzo krótko: Ja Kałuski! A manipulacja słowem w postaci, że (jego) wychowanie nie ma żadnego znaczenia (a przecież czytam, że duży wplyw na niego miało wychowania niemieckie (sic!) i dalej, że "Chciałbym, żeby Polscy (Polacy) byli kopią Niemców" - .przekreśla to wszystko co do tej pory napisał o "patriotyzmie! Ale i śmieszy, że na skłócenie Polonii on nie ma rady, chociaż - jak czytam - żyje i mieszka wśród Polaków, pisze o nich, zarabiąc na tym dobre centy... Ale Polaków żyjących w Polsce chce wyleczyć z fanatyzmu (sic!).

"Ania" z kolei jest bardziej przebiegła ale i nawina, pisząc, że z czegoś "nie zdawała sobie sprawy"...Jak więc można nazywać kogoś fanatykiem podając przykład o którym pisze w sprawach Swiadków Jechowy. Oni istnieją na całym świecie, są zarejstrowani i w imieniu prawa działają legalnie. Czyli uprawiają fanatyżm też legalnie. "Chcesz porozmawiać o Bogu?" - to jedno z klasycznych pytań, które każdy z nas słyszał na ulicy czy w drzwiach swojego mieszkania. I to jest fanatyzm!!! Mało kto wie jednak, z czym wiąże się wyznanie świadków Jehowy. Temat też obszerny i nie na jeden wpis. A zatem proponuję poczytać Panom coś więcej o tych fanatykach!
Bóg, ich "Bóg" jest ważniejszy niż własne dziecko.
Były Świadek nakręcił film "Apostasy" o sekcie i praniu mózgu, o ludzkich dramatach dotykających rzeszy wyznawców. To ważny i wyważony głos w sprawie, o której Ania nie ma pojęcia - przynajmniej do tej pory - pisząc o fanatykach religijnych.

Komentarze Kałuskiego i Ani przypominają mi bajkę o wilku i Czerwonym Kapturku. Pisząc o kimś "o fanatykach religinych" sami wpadli w fanatyzm.
Potrzebują chwilowej aprobaty aby Czytelnicy Kworum straciłi kontakt z rzeczywistością i poczucie swej własnej, polskiej tożsamości. Media, (owe wycinanki) których większość jest ich wyrocznią są głównym narzędziem wykorzystującym lewackie i sekciarskie techniki rozbijania świadomości.
Dlatego bądźcie Panowie (Ania) ostrożni w kierowaniu swych pouczeń. Wspomniani komentatorzy, narzucie sobie medialną dietę, nie połykajcie tak łapczywie wszystkiego, co płynie z mediów, bo nie dacie rady strawić, a nagromadzone gazy was rozsadzą, I co wtedy?
Korzystajcie z mediów selektywnie i wyłącznie z tych, które są wiarygodne. Polak wierzący fundamentalnie nigdy nie będzie fanatykiem, bo lektura Dekalogu jest jego życiowym przewodnikiem! Tylko słaby mentalnie człowiek, szuka ratunku i oświecenia w mediach, a dopiero z czasem uświadamia sobie jak bardzo jest chory...

Ania - 07.08.20 16:54
Podziału społeczeństw na tzw. prawicę i lewicę dokonali spece od socjotechniki i nie jest on naturalny.
Ostanie sto lat to także, już naturalna szybka przebudowa społeczeństw rolnych na zbiorowiska robotników podążających za pracą fizyczną w przemyśle, kierujących się tylko swoim zyskiem. Budują dla swoich rodzin prywatne "hotele" robotnicze. Ich dzieci najpierw są nagradzane stopniami przez państwo za fanatyczne cytowanie programu szkolnego. Potem korzystając z "wolności" samodzielnie stają się fanatykami przygotowanych im programów partii i programów telewizyjnych. W tym gąszczu fanatyków mamy jeszcze fanatyków religijnych, nie stosujących się do zasad wiary.
Przez przypadek spotkałam w kolejce do lekarza starszą panią na wózku ze związku wyznaniowego Świadków Jehowy, o czym wtedy nie wiedziałam. Po kilku dniach pożyczyłam tej pani książki na temat odżywiania i samouzdrawiania. I tu spotkała mnie miła niespodzianka mogłam wreszcie normalnie z kimś porozmawiać o tym co jest zapisane w tych książkach. Pani ta ma grupę krwi O i była zdziwiona tym, że wg książek jest mięsożercą a lekarze zawsze zabraniali jej jeść mięso.
Przy okazji dowiedziałam się, że Świadkowie Jehowy nie biorą udziału w tzw. wyborach, nie dyskutują o telewizyjnej fałszywej polityce, nie oglądają telawizji, wolą zginąć niż wziąć broń do ręki i zasady swojej wiary traktują poważnie.
W tym polskim gąszczu fanatyków mających się za lepszych, żyje koło mnie kilka NORMALNYCH osób ze związku wyznaniowego Świadków Jehowy o czym sobie nie zdawałam sprawy.

Marian Kałuski - 07.08.20 13:50
Tak jak Polacy w kraju także i w każdym państwie Polonia jest skłócona i nawet święty Boże w tej sprawie nie pomoże.
Tacy jesteśmy. Tacy, czyli wszyscy ludzie/narody na świecie. Z tym, że Polscy dzierżą chyba palmę pierwszeństwa.
Każdy człowiek jest tym za kogo się uważa. Domieszka takiej czy innej krwi i wychowanie nie ma żadnego znaczenia. Tym bardziej, że jeśli chodzi o Polaków, to w naszych żyłach płynie krew dziesiątków narodów, co wykazały badania. Chyba nie ma ani jednego Polaka czy Polki czystej krwi. Chciałbym, żeby Polscy byli kopią Niemców. Wtedy, z dobrą domieszką typowo polską, byśmy byli naprawdę wielkim narodem i znanym państwem. Bo potencjał na to mieliśmy i Bóg dał nam wielką szansę (byliśmy największym krajem zachodniej kultury w Europie!), którą przez głupotę i lenistwo "przepiliśmy".
Mieszkając tyle lat poza Polską z pewnością wszystko nie wiem i nie rozumiem co się tam dzieje. Ale jestem pewny, że sprawy krajowe znam lepiej od przeciętnego Kowalskiego mieszkającego w Polsce. Byłem cztery razy w Polsce po 1989 r. (pierwszy raz w 1996 r.) w dziesiątkach miejscowości dosłownie w całym kraju i dobrze ich poznałem. Ale ciemniacy przeważają w każdym narodzie.
Powołuję się na wypowiedzi znanych osób czy znane czasopisma tylko po to, aby uwiarygodnić to co piszę. To nie jest grzech, bo przecież podaję źródło informacji, jak np. właśnie w ostatnim wpisie. Wszyscy historycy korzystają z dokumentów oraz cytują prace innych historyków, co jest dozwolone. Stąd mamy np. o bitwie pod Grunwaldem dziesiątki książek różnych autorów, które powielają znane fakty historyczne podane już w innych publikacjach. Najwyżej coś nowego od siebie dorzucą, a fakty przedstawiają w swoim ujęciu i interpretacji. Wydałem 30 książek i nikt nie zarzucił mi plagiatu. Po co więc ta złośliwa uwaga?
Modlitwa ma sens jeśli jest szczera. Za szczere modlitwy dziękuję.
Marian Kałuski
Australia

Olenka - 07.08.20 4:48
Panie Kałuski, głupotą jest ciągle robić to samo i za każdym razem oczekiwać innego wyniku. Jest pan specjalistą od wycinanek prasowych i cytatów innych ludzi, które pan przykleja tutaj aby wyglądały jak pańskie prace.
To co pan przykleił jest znane w Kraju jako codzienna rzeczywistość i to dla każdego czytającego prasę czy też oglądającego TV.
Ja rozumiem pańskie starania o jedność Polaków, ale czy nie byłoby bardziej owocnie aby postarał się pan o jedność Polonii australijskiej. Jest pan przecież - jak czytam w pańskich różnych i zmiennych życiorysach - szefem Studiów Badań, tylko dalej już się pogubiłam - chyba bada pan Polonię. I tu jest dla pana "praca" aby wybadać dlaczego Polonia australijska głosowała na lewctwo.
Kiedy znajomi z Australii przysłali mi mailowo wyniki głosowania, zaraz pomyślałałam o panu, dlaczego to pan po zbadaniu Polonii nie wynalazł lekarstwa na tę wojnę polonijno-polonijną? Może pan udzieli mi odpowiedzi.
Zapytam pana jeszcze skąd to pan wie, że ja nie wiem co to jest patriotyzm żyjąc w Polsce, w moim Kraju, a pan pod Krzyżem Południa... wie!!!???
Martwi mnie jednak coś gorszego! Pańska pamięć! Nie tak dawno nazwał mnie pan antysemitką stając w obronie żyda Passenta...Później chwalił się pan, że mnie znokautował. Pisząc o miłości bliźniego, wylewa pan swoją żółć w bardzo wulgarnym ujęciu. A ja mimo to przyłączyłam się do pana Konfederaty aby pomodlić się o pańskie opamiętanie i zdrowie, a tu czytam pańskie ... o jakimś spółkowaniu.
Panie Kałuski, Polska widziana pańskimi oczami to już fata morgana. Pan tej Polski nie rozumie. A dlaczego? Kiedyś koleżanka z Australii przesłała mi linki i adresy do prasy i innych mediów Polonii australijskiej. I co tam wyczytałam? Odpowiedź dlaczego Pan tej Polski nienawidzi, gardzi nią i wstydzi się jej za granicą!!!
Oto pańskie zwierzenia:
"Prawdę mówiąc jestem nietypowym Polakiem, chyba dlatego, że w moich żyłach jest trochę KRWI NIE POLSKIEJ. Poza tym moja rodzina pochodzi z Pomorza i z BERLINA. A na tamtych Polaków bardzo duży wpływ miało wychowanie NIEMIECKIE. Stąd w okresie międzywojennym ziemie byłego zaboru pruskiego pod każdym względem DODATNIO odróżniały się od reszty ziem polskich, a tamtejsi Polacy od RESZTY POLAKÓW"(...)
Gdzie to było napisane i do kogo powiedziane, to już musi pan sobie przypomnieć. Chyba, że pan mnie zapyta to panu przypomnę.
Zdrowia życzę, bo życzliwości nigdy nie jest zadość...

Marian Kałuski - 06.08.20 2:48
Oleńka i Spółka: jako patriota polski, a nie ktoś kto udaje patriotę albo myśli, że nim jest, a de facto daleko mu do prawdziwego patriotyzmu (nawet nie wie na czym polega patriotyzm), chciałbym zobaczyć inną Polskę niż jest w rzeczywistości i swoich krajowych Rodaków uśmiechniętych, mądrych i życzliwych. Niestety, na pewno tego się nie doczekam. Bowiem Polskę trawi wojna polsko-polska i nic nie wskazuje na to, że się wkrótce czy w ogóle wypali.
Nie mogę i nigdy nie będę obojętnie patrzył na tego raka trawiącego prawie całe społeczeństwo polskie, którym jest ta z piekła rodem wojna polsko-polska. I zawsze będę potępiał Polaków biorących w niej udział. Bo ta wojna nie tylko, że niszczy jedność społeczeństwa polskiego, ale także jest zapewne największym wrogiem Polski - państwa polskiego. Jest unikalna w skali światowej: podobne karygodne zachowanie nie występuje w żadnym innym narodzie! A że nie jest ona moim wymysłem i że oburza wielu innych Polaków niech poświadczy ten oto tekst, który ukazał się w internetowej "Do Rzeczy" i Serwis Informacyjny Polskiej Agencji Prasowej z 5 sierpnia 2020 roku.
Z tekstu pt. "Ochłońmy!". Senator KO wyłamuje się z bojkotu zaprzysiężenia prezydenta i krytykuje opozycję dowiadujemy się, że senator KO Jacek Bury nie zamierza stosować się do decyzji władz Koalicji Obywatelskiej i pojawi się na jutrzejszym zaprzysiężeniu prezydenta Andrzeja Dudy. Co więcej, senator KO skrytykował postawę PO w tej sprawie. "Chcemy rozliczać PiS, że przejmuje sądy? A sami dziś mamy wydawać wyroki za sędziów? Ochłońmy!" - pisze. Lubelski senator przyznał, że od kilku dni ze zdziwieniem obserwuje zachowanie części opozycji w sprawie bojkotu Zgromadzenia Narodowego i zaprzysiężenia prezydenta Andrzeja Dudy. Jak podkreśla, jest to polityka wykluczania ludzi o odmiennych poglądach, a w szczególności wyborców Andrzeja Dudy, którzy są stygmatyzowani w oczach zwolenników opozycji. "Czy w takim razie Rafał Trzaskowski przyjmując zaproszenie do Pałacu Prezydenckiego stał się też człowiekiem godzącym się z łamaniem konstytucji? Czy mamy zamiar nie uznawać Dudy za prezydenta przez następne pięć lat? Czy chcemy wojny domowej? Wchodząc do polityki wyraźnie podkreślałem - nigdy nie zgodzę się na jakąkolwiek formę wykluczania i dzielenia ze względu na poglądy. W polskiej polityce za dużo jest zacietrzewienia, a za mało dyskusji o realnych problemach. Codziennie politycy chcą polaryzować scenę fundując kolejne spektakle ze swoim udziałem" - wskazuje... Jednocześnie senator KO skrytykował postawę opozycji. "Jest w Polsce wielu racjonalnych i odpowiedzialnych ludzi i nie zniechęcajmy ich do zaangażowania w życie społeczne i polityczne poprzez prowadzenie WOJNY POLSKO-POLSKIEJ. Warto mądrze budować a nie marnować energię na potyczki, które mają spełnić oczekiwania ego i dumy poszczególnych liderów" - ocenił.
Marian Kałuski
Australia

Ania - 04.08.20 21:50
Dużo pada w tym roku i mamy podtopienia spowodowane zasypaniem rowów odprowadzających wodę ze zmeliorowanych pól. Rowy wzdłuż dróg zasypano a na nich zrobiono ścieżki rowerowe. Stoją w wodzie pożółkłe hektary kukurydzy, rzepak zczarniał bo nie może na pole wjechać kombajn. Ostatnio to źli komuniści interesowali się melioracją ponad dwadzieścia lat temu.
Lokalni demokratyczni "politycy", których możliwości intelektualne a raczej ich brak znam z autopsji z czasów gdy ledwo kończyli szkoły podstawowe dzisiaj mają na pieczątkach przed nazwiskiem co najmniej mgr.
Jak komuniści po wojnie zaczęli nadawać tytuły naukowe idiotom tak widzę dalej to trwa. Dalej mamy struktury władzy opanowane przez polskich cwaniaczków i złodziei, specjalistów od "prywatyzacji" i barejowskich inwestycji typu miś. Dawniej na polskiego idiotę u władzy można było pójść na skargę do sekretarza partii, dzisiaj nie ma do kogo.
Mamy swojską ochlokrację. Tak się zastanawiam, czy idioci są wstanie pojąć, że z ich otoczenia ubywają ludzie mądrzy??

Oleńka - 04.08.20 15:06
Świadomie, dobrowolnie i w dobrej wierze przyłączam się do modlitwy Pana Konfederaty aby przyszło do P. Kałuskiego opamiętanie!
A jak przyjdzie... (?) to p. Kałuski zobaczy inną Polskę i swoich dawnych Rodaków uśmiechniętych, mądrych i życzliwych i tak natchnięty uzdrowieniem nie będzie więcej rzucał klątw na Bogu Ducha winnych ludzi, nie będzie wołał "Na pohybel wam!" Nie będzie Polską gardził, ani się jej wstydził na Antypodach. A jak to się stanie, kiedy nasze modły zostaną wysłuchane tam wysoko... będziemy już z życzliwym uśmiechem, i bez nienawiści, dyskutować o jego "pracach" i poglądach i oglądach, będziemy się pozdrawiać i szanować jak jedna Wielka Kworumowska Komentatorska Rodzina!
Więc pozdrawiam p. Kałuskiego i zdrowia życzę, bo dziś oglądałam w TVP, że w Melbourne jest z tą zarazą bardzo źle!
Oleńka

Marian Kałuski - 03.08.20 21:28
Chrześcijaństwo i Kościół katolicki mają zawziętych wrogów od 2000 lat.
Kościół to ludzie. A Pan Jezus powiedział, że nikt z nas nie jest bez winy. Zgodnie z tym pełna winy jest także wspólnota chrześcijańska.
Nie jest obrońcą Kościoła i wiary ten co grzechy w Kościele - w chrześcijaństwie chce tuszować - zamiatać pod dywan. Właśnie takie postępowanie jest największą pożywką dla wrogów Kościoła, bo oni to wyciągają na światło dzienne i w ten sposób skutecznie walczą z chrześcijaństwem. Bo gdyby nie było skandali w Kościele, byłby on czysty jak kryształ nie mieliby amunicji do walki z nim.
Poza tym Konfederata, udający wielkiego chrześcijanina i obrońcę Kościoła, nie wie, że sam Kościół naucza, że obowiązkiem katolika jest walka ze złem - ze WSZYSTKIM złem, a więc także i tym, które występuje w Kościele.
I właśnie jako dobry chrześcijanin czynię to i czynię to dla większej chwały Boga.
Bo na przykład pedofilia i pazerność wielu księży na pewno nie są miłe Bogu. Są sprzeczne z Jego nauką.
Ale czy fanatyk religijny potrafi to zrozumieć?
Nie ja, ale właśnie oni są prawdziwymi wrogami Kościoła, współtowarzyszami wrogów spoza wspólnoty chrześcijańskiej.
Marian Kałuski
Australia

Konfederata - 03.08.20 14:41
@ Marian Kałuski
Trudno mi w to uwierzyć że pan, publicysta i historyk nie potrafi zrozumieć
prostych faktów i sytuacji w jakiej znajduje się nie tylko poloski kościół ale również kościół powszechny. Zawsze znajdują się tacy którzy zaciekle i z nienawiścią zwalczają religię i wiarę, która "wykołysała" cywilizację europejską jak małego oseska w łóżeczku. Walka z kościołem przybrała dzisiaj wymiar instytucjonalny, poprzez działania administracyjne państw kościół zwalczany jest różnymi sposobami i metodami pomimo zapisów w ustawach zasadniczych w wielu państwach chrześcijańskich.
Wolność światopoglądu i wyznania jest niezbywalnym i nienaruszalnym prawem cywilizacji łacińskiej. I nawet tysiące różnych zaklęć i przywołań historycznych np. pana Mariana Kałuskiego nie zmienią potrzeb społecznych w zakresie wolności wyznania i kultywowania chrześcijaństwa.
Kultywowanie wiary przodków stało się elementem kultury i obyczajów prawie 2 mld. społeczności świata.
Jeżeli pan historyk wyciąga z rękawa "haki" na kościół to najpierw niech zapyta siebie i "swojej wrażliwości" w jakim cerlu to robi.
Wylewanie żółci na kościół wydaje się zabiegiem o tyle chybionym co obliczonym na zdyskredytowanie w oczach członków tego kościoła i również przeciwników.
Panie Marianie, nadstawiamy drugi policzek, proszę uderzać.
Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem.
Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa. Pokora to ważna cecha i zaleta chrześcijan w tym katolików.

Musimy sobie zdawać sprawę, że w kościele działają grupy rzekomych wyznawców, których celem jest niszczenie kościoła od wewnątrz. Prowokacje czynione przez tych rzekomych obrońców koscioła przynoszą bardzo wielkie straty w postrzeganiu samego koscioła i jego kapłanów ale również w zakresie mentalnym i moralności jako wytworu ludzkich postaw.

Więcej pokory panie Marianie. Wyrodne jest dziecko kościoła co swe gniazdo kala.
Jak mają czuć się wyznawcy wiary czytając przytoczone przez pana rzekome "prawdy objawione". Rani pan tym samym wrażliwość chrześcijan a przede wszystkim katolików. Jaki ma pan w tym partykularny interes?

Szczęść Boże Polsce i narodowi polskiemu! Panu Kałuskiemu również.
POLACY, katolicy modlą się za pana panie Marianie. Opamiętania!
Boże coś Polskę,...

KONFEDERATA

Marian Kałuski - 02.08.20 22:08
Panowie i Panie, trochę więcej samokrytycznego spojrzenia na siebie i Polaków na pewno nie zaszkodzi. Tylko idiota może dowodzić, że Polacy (w lad za waszym uogólnieniem) są chodzącymi aniołami. Nie tylko Kałuski, ale także wszyscy z was wiecie o tym, że cechą narodową Polaków (szczególnie u Polaków, bo zawiść występuje u prawie wszystkich ludzi w mniejszym lub w większym stopniu od Kaina i Abla) jest zawiść. Tylko niewielu Polaków chce się do tego przyznać, a przez to samo zejść ze złej i sprzecznej z chrześcijaństwem drogi.
Jeśli Kościół katolicki był według was zawsze czysty jak kryształ w swej liczącej dwa tysiące lat historii to dlaczego papież Jan Paweł II w 2000 roku przepraszał za grzechy popełnione przez Kościół podczas jego istnienia?
Czym jest wtedy wydana w 1979 roku przez Kościół francuski i po polsku w 1995 roku przez katolicki Instytut Wydawniczy PAX książka "Sto punktów zapalnych w historii Kościoła"? Czy także jest to paszkwil na Kościół katolicki?
Marian Kałuski
Australia

Artur Sołonka - 02.08.20 15:02
Autor tych sklejanek stąd i trochę z owąd i jeszcze trochę stamtąd, albo z Wyborczej albo z KODziarskiego "Kodujemy24.pl zabłysnął pszszszepppięknym wierszem o nienawiści, sam nienawidząc tej Polski i gardząc nią, co oświadczył na tym Kworum, a na koniec tego bajerowania powołał sie na Lesława Żukowskiego 'Największe kłamstwa i mistyfikacje'...(Katowice 2001).
Nie trzeba być znawcą historii czy teologii, żeby odnaleźć w tej książce masę przeinaczeń, manipulacji... i bzdury! Poziom... nie wiem, jak to określić? Debilności? absurdu? głupoty? A to rośnie z każdą przeczytaną stroną. Szereg tez i interpretacji wziętych nie wiadomo skąd, fakty powiązane często w zaiste akrobatyczny sposób, zawsze tak, by znaleźć jakiś (zazwyczaj wydumany) skandal. W myśl zresztą samego poznanego tu, Kałuskiego - choc głupio ale ludzie to kupią... Już pominę takie szkolne błędy, jak np. stwierdzenie "Jezus został niepokalanie poczęty", co świadczy po prostu o tym, że autor nie wie, o czym pisze (choć pisze bardzo dużo - podobnie jak Kałuski). Po pewnym czasie bierze już tylko pusty śmiech na takie fragmenty, jak wynajdywanie u św. Pawła impotencji i nieśmiałości wobec kobiet czy też "pełen rezerwy stosunek do techniki działającej o wiele skuteczniej od kościelnych zaklęć i modłów". Wstyd o tym więcej pisać!

Konfedrata - 02.08.20 12:43
Szanowny i czcigodny Panie Marianie.
Widać upływ czasu i pewnego rodzaju rozgoryczenie w pańskim artykule. Jeżeli miałbym odnieść się do pewnych szczegółów z pańskich osobistych wywodów odnośnie Polaków i Polski to pozwolę sobie zauważyć iż zabrnął pan zbyt daleko w swoich ocenach i dywagacjach w ważnych i istotnych zagadnieniach.

Musi pan sobie zdawać sprawę, że naród polski po 1944 roku musi dzielić swoje terytorium państwowe z polskojęzyczną wspólnotą rozbójniczą, która reprodukuje się już w kolejnych pokoleniach ubeckich dynastii, które z kolei wysługują się obcym mocarstwom byle tylko uzyskać przyzwolenie na dalsze żerowanie i pasożytowanie na narodzie polskim. W Polakach, katolikach nie ma żadnej zawiści i zaprzaństwa. Te zjawiska, które przypisuje pan Polakom dotyczą tej części obywateli Polski (niekoniecznie Polaków) którzy pełnią obowiązki Polaków bo w innym przypadku musieliby Polskę opuścić.
Ci, którzy emigrowali z Polski nie każdy był Polakiem. Byli też tacy, którzy mieli ubabrane ręce po łokcie w polskiej krwi. Ich nie osądzono, pozwolono im na wyjazd z Polski z własnej woli. To na obczyźnie oni właśnie wyją na cały świat jak ich w Polsce prześladowano chociaż na sumieniu mieli tysiące zbrodni i polskich ofiar.
Często można ich spotkać różnych polskich imprezach w Chicago, Nowym Jorku, w Sydney, Melbourne, Adelajdzie, Perth. Stawiają siebie w szeregach polskich patriotów a zaocznie plują na Polskę i gardzą naszym państwem oraz Polakami. W ojczyźnie również jest bardzo liczna grupa pełniących obowiązki Polaka i ja mógłbym wskazać dziesiątki, setki tysięcy tych, którzy z Polską jako ojczyzną nie identyfikują się lecz tylko traktują nasz kraj wyłącznie w partykularnym znaczeniu.
Na pana miejscu nie posuwałbym sie tak daleko w ocenie Polski i Polaków jak równiez polskiego kościoła.
Polski kościół po 1956 r. został opanowany przez służby specjalne komunistycznego wówczas państwa polskiego z pomocą sowieckiego NKWD i to zawłaszczenie kościoła trwa do dzisiaj. Polacy muszą wznieść sie na wyżyny swoich możliwych działąń by oczyścić kościół z postkomunistycznej agentury. To, że agentura w polskim kosciele nadal działa są nazwiska polskich(?) biskupów w Konferencji Episkopatu Polski, których przedstawiciele byli rejestrowani jako tajni współpracownicy bezpieki.
Przewodniczący Episkopatu i prymas Polski mają korzenie "eskimoskie".
Te korzenie "eskimoskie" można odczytać w całej "wierchuszce" sprawujacej władzę nad nieszczęśliwym narodem polskim.

Ta agenturalność przeniosła się również na sfery cywilne i rządowe.
Jak powiada znany wszystkim red. Stanisław Michalkiewicz "nie mozna splunąć za siebie by nie trafić jakiegoś szpicla czy tajnego współpracownika bezpieki". To jest cała rzeczywistość Polski po 1944 roku do dzisiaj.

Pisanie o Polakach w dzisiejszej Polsce jest dość karkołomnym zajęciem.
Dzisiaj nie wiadomo kto jest Polakiem w Polsce a kto tylko udaje Polaka lub pełni tylko obowiązki z racji posiadanego obywatelstwa.
Polacy to wielki i dumny naród. Najlepiej świadczy o nas historia.
Przeciwności losu ale również zmowa i układy przeciwko nam większych i zaborczych sąsiadów oraz wewnętrznej V kolumny doprowadziły do obecnej sytuacji.
Obecnie zaistniała sytuacja, że Polska może stać się i staje regionalnym mocarstwem (tygrysem) europy środkowo-wschodniej a po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE gospodarka Polska jest 3 czy czwartą siła w Europie po Niemczech i Francji. I niech tak zostanie.

Panie Marianie! Wiecej optymizmu, mniej rozgoryczenia. Damy radę.
Powtórzę to jeszcze raz, Polacy to Wielki i Dumny naród.

Z Konfederacją Wolność i Niepodległość do nowej i wielkiej Polski.
Czołem Wielkiej Polsce!

Ania - 02.08.20 11:49
Ostatnio słyszałam dobry komentarz Polaka o Polakach, który ma pełne ręce roboty a zajmuje się przerabianiem instalacji oświetleniowej w gierkowskich blokach. Mieszkańcy bloków zauważyli wysokie zużycie prądu na wspólnym liczniku z którego jest zasilane oświetlenie klatki schodowej i piwnic. Przypadek sprawił, że w jednym z bloków akurat nie było największego pajęczarza, który trudni się kłusownictwem ryb i wynajmował kilka piwnic od sąsiadów w których trzymał zamrażarki. Po zmianie napięcia oświetleniowego na DC 24V zaczął z piwnicy unosić się fetor rozkładających się ryb.
Rozwiązała się też zagadka dlaczego koło tego bloku w dzień było dużo mew a w nocy lisy.
Kolega sfotografował obrączkę na nodze mewy i okazało się, że została zaobrączkowana w Izraelu.

Oleńka - 02.08.20 5:17
Tu może być tylko jedna reakcja czytelnika Kworum na paszkwil dotyczący Polski i Polaków a zarazem na Matkę Boską Królową Polski - tą reakcją są słowa: TO JEST PODŁE i wulgarne!!! Panie Kałuski, to co powyżej pan napisałi: To jest podłość!!!

Wszystkich komentarzy: (19)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

28 Marca 1943 roku
Zmarł w Kaliforni Siergiej Rachmaninow, rosyjski kompozytor, pianista i dyrygent (ur. 1873)


28 Marca 1933 roku
Rozwiązano Obóz Wielkiej Polski


Zobacz więcej