Piątek 19 Kwietnia 2024r. - 110 dz. roku,  Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 08.08.20 - 13:54     Czytano: [1172]

Prześladowanie Polaków-katolików

w archidiecezji wileńskiej od II wojny światowej


Jezus Chrystus: „Masz miłować swego bliźniego jak samego siebie” (MAT. 22:39)

Jezus, zapytany o największe przykazanie w Prawie, oświadczył: „,Masz miłować twojego Boga, całym swym sercem i całą swą duszą, i całym swym umysłem’. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie, podobne do tego, jest to: ‚Masz miłować swego bliźniego jak samego siebie’” (Mat. 22:37-39). Za Jezusem Słowo Boże naucza nas: „Wyświadczajmy dobro wszystkim, a zwłaszcza tym, którzy są z nami spokrewnieni w wierze” (Gal. 6:10; odczytaj Rzymian 12:10). Z kolei apostoł Piotr napisał: „Oczyściwszy swe dusze dzięki posłuszeństwu prawdzie, czego wynikiem jest nieobłudne uczucie braterskie, jedni drugich żarliwie, z serca miłujcie”. Polecił też współwyznawcom: „Nade wszystko darzcie jedni drugich żarliwą miłością” (1 Piotra 1:22; 4:8).

Przez swą naukę chrześcijaństwo nazywane jest „religią miłości”.

W świetle poniższych faktów mamy nie tylko prawo i obowiązek zapytać: Czy litewski Kościół katolicki można nazwać Kościołem Chrystusowym?

W Kościele litewskim widać wyraźne rozdwojenie: z jednej strony w nawiązaniu do nauki Chrystusa wzniosłe frazesy o miłości bliźniego, z drugiej – wyjątkowo cyniczne i niemoralne zachowanie dyktowane pogańskim nacjonalizmem. Odpowiedź na takie zachowanie musi być tylko jedna – stanowcza i ostra: Nie, litewski Kościół katolicki jest daleki od chrześcijaństwa przez odrzucanie przykazania miłości bliźniego.

Tymczasem z ubolewaniem należy przyjąć fakt, że Watykan – wszyscy papieże od stu lat nie tylko ignorują ten fakt, ale także ciągle uważają litewski Kościół „katolicki” za wspólnotę katolicką. Takie zachowanie Stolicy Apostolskiej jest do głębi oburzające i przez to wołające o pomstę do nieba. Kościół tak postępujący nie może być uważany za apostolski i święty! Bo świętość nie ma i nie może mieć nic wspólnego z grzechem! Bowiem w chrześcijaństwie grzech oznacza dobrowolne zerwanie przymierza z Bogiem poprzez dokonanie jakiegoś złego czynu i powoduje oddalenie od życia, którego źródłem jest Bóg.
……….
Pod koniec XIX w. narodził się wspierany przez Rosję i Niemcy – dwóch największych wrogów Polski i narodu polskiego separatystyczny ruch litewski, dążący nie tylko do zerwania 500-letniej harmonijnej unii z Polską, ale także do zagłady Polaków i polskości na Litwie. Urzeczywistniło to w sposób wyjątkowo brutalny powstałe w 1918 r. niepodległe państwo litewskie. Kiedy w 1918 r. na Litwie mieszkało 200-250 tysięcy Polaków, to po pięćdziesięciu latach prześladowań pozostało ich ok. 2500. Starczyły dwa pokolenia, aby zniszczyć 250-tysięczną społeczność polską na Litwie Kowieńskiej! To niebywała rzecz w skali światowej. Świadcząca o wyjątkowo brutalnej – nie przebierającej w środkach walce Litwinów z Polakami.

Terenem, gdzie odrodzeniowy ruch litewski najbardziej bezpośrednio zetknął się z polskością był Kościół. Oba narody litewski i polski były katolickie i modliły się w tych samych kościołach. Separatyzm litewski spowodował strukturalny wstrząs w Kościele katolickim na Litwie, ponieważ wśród Litwinów zrodził się Kain, który postanowił nie tylko przepędzić ze świątyń na Litwie Polaka Abla, ale także go zabić. Kościół litewski był gorszy w sianiu nienawiści do Polaków i w ich prześladowaniu od rządów litewskich. Bowiem w rządzie litewskim było pełno ateistów, a biskupi i księża litewscy ponoć chrześcijanie (miłujcie się nawzajem) stali się istnymi diabłami w sutannach. Ich sumienia obciąża większy grzech od grzechu rządzących. Szczegółowo te sprawy omawiane są w I części tej książki.

W październiku 1939 r. Litwa dostała w prezencie od antychrysta Stalina, tyrana Związku Sowieckiego, który 17 września tego roku napad na Polskę arcypolskie pod każdym względem Wilno i Wileńszczyznę, gdzie Litwinów prawie nie było od kilkuset lat. Od tej pory, a szczególnie od 1944 r. rządzący w Wilnie komuniści litewscy do 1989 r. jak i litewscy nacjonalistyczni administratorzy, a od 1989 r. arcybiskupi wileńscy i ich nacjonalistyczni hunwejbinowie w sutannach niszczą teraz Polaków i polskich katolików w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Tego faktu nikt i nic nie zakryje! Bo w dzisiejszym świecie niczego nie da się ukryć. Wszystko jest rejestrowane nie tylko w mediach i książkach, ale także w prywatnych telefonach komórkowych.
……….
W 1939 r. kolejnym papieżem został kard. Eugenio Pacelli (1876-1958). Znany był ze swego germanofilstwa i był daleki od sympatii wobec Polski i Polaków, który w przeddzień wojny zasugerował rządowi polskiemu, aby przyjął dyktat Hitlera (Zygmunt Zieliński „Papiestwo i papieże dwóch ostatnich wieków”, PAX, Warszawa 1983, str. 490-491) i który podczas całej II wojny światowej nigdy nie stanął w obronie mordowanych przez hitlerowców Polaków, co więcej nawet w obronie mordowanych księży polskich (ok. 2500!). Polski na mapie politycznej Europy znowu nie było, upadła także Francja, los Wielkiej Brytanii wisiał na włosku, a hitlerowskie Niemcy wszędzie triumfowały, stąd Pius XII wierzył w to, że hitlerowska Rzesza Niemiecka będzie trwała 1000 lat, tak jak głosiła jej propaganda nazistowska. Wierzył także, że Polski już nigdy nie będzie. Mógł więc nie liczyć się z państwem, którego już nie było i z podpisanym z rządem polskim konkordatem w 1925 r. Toteż kiedy 16 II 1940 r. zmarł polski biskup pomocniczy wileński Kazimierz Michalkiewicz (oczywiście Polak) i kiedy rząd litewski zażądał od Watykanu mianowania nowym biskupem pomocniczym Wilna Litwina, Pius XII bez wahania 9 VII 1940 r. mianował na ten urząd obywatela litewskiego, byłego litewskiego ministra spraw zagranicznych biskupa Mecislovasa Reinysa, obrzydliwego polakożercę, któremu jednocześnie nadał godność arcybiskupa tytularnego, aby był równy polskiemu metropolicie wileńskiemu, abp Rajmundowi Jałbrzykowskiemu (także dziwne posunięcie, Wilno stało się jedynym miastem z dwoma arcybiskupami)! Co więcej, na wypadek wakansu stolicy biskupiej w Wilnie, abp Reinys otrzymywał prawa administratora apostolskiego z uprawieniami biskupa rezydencjalnego (T. Krahel „Archidiecezja wileńska” w: „Życie religijne w Polsce pod okupacją 1939-1935” Katowice 1992). Tym samym polskie Wilno zostało bezprawnie powiązane z Kościołem litewskim. Trzeba było tylko czekać albo spowodować okazję do przejęcia przez Reinysa pełnej władzy kościelnej w Wilnie z błogosławieństwem Watykanu. Nuncjusz na Litwie ks. Luigi Centoz, nawet nie kontaktował się w tej sprawie z aktualnie urzędujących arcybiskupem wileńskim Romualdem Jałbrzykowskim (rzecz zupełnie niebywała!), formalnie – dla zachowania przyjętego zwyczaju. Tą nominacją Pius XII obraził Polaków, zadrwił z nas – z naszych cierpień i zawartego konkordatu z Polską, zgodnie z którym obywatel obcego państwa nie mógł być mianowany na biskupa w Polsce! Zadrwił przede wszystkim z Polaków mieszkających w Wilnie, którzy pamiętali go jak mieszkał w Wilnie w latach 1916-22, do którego przybył tu po zajęciu miasta przez wojsko niemieckie, aby z pomocą niemiecką walczyć z polskim Wilnem i który za swoją wyjątkowo zajadłą działalność antypolską i przeciwko katolikom polskim został z miasta wydalony na Litwę. Jego działalność w Wilnie po 1940 r. tylko pogłębiła żal społeczeństwa polskiego do Piusa XII (Marian Kałuski „Litwa 600-lecie chrześcijaństwa. 1387 – 1987”, Veritas, Londyn 1987). Ambasada polska przy Stolicy Apostolskiej, w związku z tą nominacją, wystosowała pismo do Sekretariatu Stanu, w którym tę nominację potraktowała właśnie jako naruszenie konkordatu polsko-watykańskiego (T. Krahel). Fakt naruszenia konkordatu przez Watykan wykorzystał później komunistyczny rząd warszawski, kiedy w 1945 r. oficjalnie zrywał go z Watykanem, w którym to akcie miał poparcie milionów Polaków, oburzonych postępowaniem Piusa XII podczas wojny.

O wprost zwyrodniałej niechęci Reinysa do Polaków świadczy także i to, że po przyjeździe do Wilna nie zamieszkał w pałacu biskupim, do czego miał prawo jako biskup sufragan, ale na plebanii jedynego w Wilnie kościoła litewskiego – św. Mikołaja, gdyż mieszkając w pałacu biskupim przebywał by w znienawidzonym przez siebie środowisku polskim. Za okupacji sowieckiej Reinys nie mógł za wiele podskakiwać. Po zajęciu Wilna przez Niemcy hitlerowskie w czerwcu 1941 r. z pomocą Niemców, których stał się wiernym sługą, przystąpił z ich pomocą do brutalnej walki z polskim katolikami na terenie archidiecezji wileńskiej. Nastąpić to jednak mogło po odsunięciu od władzy abpa Romualda Jałbrzykowskiego, co zostało już ukartowane wspólnie z Watykanem i Niemcami. Na prośbę Reinysa niespodziewanie i bez specjalnej przyczyny 3 III 1941 r. gestapo uwięziło 13 polskich profesorów i 81 alumnów wileńskiego Seminarium Duchownego oraz Wydziału Teologicznego, a także 14 polskich księży pracujących w Wilnie i 2 księży związanych z Seminarium Duchownym. Jednego dnia znalazło się w więzieniu 29 kapłanów i 81 kleryków. Z kolei 22 III 1942 r. gestapo aresztowało metropolitę wileńskiego, arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego i kanclerza Kurii Arcybiskupiej, ks. Adama Sawickiego. Zostali internowani w klasztorze litewskich marianów w Mariampolu na Litwie Kowieńskiej i przebywali tam do 5 sierpnia 1944 roku. Dopiero wtedy abp Jałbrzykowski powrócił do swojej stolicy biskupiej w Wilnie, które w lipcu 1944 roku zajęła Armia Czerwona. Natomiast 26 marca zostali uwięzieni polscy zakonnicy (ok. 60) i prawie wszystkie polskie zakonnice z Wilna (ok. 230). Później uwięziono jeszcze polskie dominikanki wileńskie. Wszystkie te osoby były Polakami, a więc był to wielki cios dla polskiego Kościoła w Wilnie. W aresztowaniu ich uczestniczyła znana ze zwierzęcej wprost nienawiści do Polaków i bestialstwa litewska policja – Sauguma, współpracująca z Niemcami, wśród której – oczywiście – było wielu rzekomych katolików, no bo prawie wszyscy Litwini to rzekomo katolicy albo ludzie bawiący się w katolików. Że za tymi zbrodniami stał Reinys/Litwini pisze historyk archidiecezji wileńskie, ks. Tadeusz Krahel. Odnośnie Seminarium Duchownego, pisze: „Wiele wskazuje na to, że spowodowali to Litwini, którym nie podobało się "Polskie Seminarium", jak je nazywali („W Służbie Miłosierdzia”, Białystok, Nr 3 2007). Natomiast w numerze 7 2008 tego pisma pisze: „W dniu 22 III 1942 r. gestapo wywiozło z Wilna Arcybiskupa Jałbrzykowskiego i kanclerza Kurii Arcybiskupiej, ks. Adama Sawickiego, do klasztoru Księży Marianów w Mariampolu... Tymczasem w nocy z 22 na 23 III 1943 r. miał miejsce nalot samolotów sowieckich na Wilno i jedna z bomb trafiła w plebanię (litewskiej) parafii św. Mikołaja. Od tej bomby 23 marca zginął (litewski proboszcz tego kościoła) ks. Krzysztof Czybiras, a abp Reinys i (i inny litewski ksiądz) Wincenty Taszkun zostali ranni. Ten ostatni pod wrażeniem śmierci ks. Czybirasa oraz odniesionych ran przez siebie i abpa Reinysa, w szpitalu przy kościele św. Jakuba, miał powiedzieć do pielęgniarki: „To bombardowanie Wilna i śmierć ks. Czybirasa to kara Boża za nasze knowania (przeciwko Polakom). Wszystko wskazuje więc na to, że pewne czynniki litewskie pertraktowały z Niemcami w sprawie zamknięcia Seminarium Duchownego w Wilnie, a może i w sprawie odsunięcia od władzy Arcybiskupa Jałbrzykowskiego. Te sprawy jednak wymagają pogłębionych badań”.

Nie owijajmy więc tej zbrodni w bawełnę, tylko dlatego, że popełnił ją Kościół katolicki i dlatego, że jest w zwyczaju ukrywanie wszelkich grzechów Kościoła katolickiego. Zbrodnia, jeśli dokonana nawet przez księdza/biskupa czy Kościół musi być potępiona, jeśli Kościół ma być wiarygodny. Powiedzmy więc prawdę w oczy: ręce duchownych litewskich, a już na pewno abpa Reinysa są zbroczone w krwi polskich księży, zakonników i zakonnic, którzy i które straciły życie w wyniku tej akcji (np. przełożona dominikanek z Wilna, s. Julia Rodzińska znalazła się potem w obozie koncentracyjnym w Stutthofie i tam zamęczona oddała swoje życie 20 II1945 r.; prowadziła bardzo szeroką działalność charytatywną i społeczną w Wilnie, a potem dała dowody wielkiego poświęcenia dla współwięźniów w obozie; została zaliczona do błogosławionych męczenników przez papieża Jana Pawła II w 1999 r.). Że w ogóle Kościół litewski popełnił i popełnia straszliwe zbrodnie i uczynki wobec Kościoła polskiego i Polaków sprzeczne z nauką Kościoła.

Oczywiście zaraz po aresztowaniu i internowaniu abpa Romualda Jałbrzykowskiego abp Reinys powiadomił o tym kard. Maglione i pytał, w jakim charakterze ma rządzić archidiecezją, jako administrator czy wikariusz generalny. Wynikało to z tego, że w nocy z 22 na 23 marca, czyli w dzień wywózki abpa Jałbrzykowskiego z Wilna, był nalot sowiecki na miast, w wyniku którego stracił dokumenty i sam trafił na miesiąc do szpitala. Kard. Maglione pismem z 17 VI 1942 r. powiadomił go, że ma rządzić jako administrator apostolski i z uprawnieniami, jakie przysługują biskupom rezydencjalnym (T. Krahel). Litwin, abp Reinys za zgodą Watykanu uzyskał więc pełnię władzy w polskim w świetle prawa międzynarodowego Wilnie i archidiecezji wileńskiej. Mając tę władzę z miejsca usunął Patronat Polski z Mszału i Brewiarza („Kurier Wileński” 23.3.2011). W miejsce polskiego seminarium duchownego otworzył nowe, ale tylko dla kleryków narodowości litewskiej i białoruskiej – oczywiście za wzorem hitlerowców (słynne z lat okupacji niemieckiej: Nur für Deutsche – Tylko dla Niemców). Polak nie mógł zostać kapłanem, bo prawdziwym kapłanem bożym mógł być – według abpa Reinysa – tylko nacjonalista litewski! Rektorem tego seminarium (45 seminarzystów przywiezionych do Wilna z Litwy) został także współpracujący z Niemcami ks. Vladyslovas Tulaba, szanowany po wojnie w Watykanie rektor Kolegium Litewskiego św. Kazimierza w Rzymie. W wielu domach zakonnych w Wilnie i na Wileńszczyźnie w miejsce Polaków przełożonymi zostali zakonnicy litewscy („Życie religijne w Polsce pod okupacją niemiecką 1939-1945” Warszawa 1982).

Aresztowanie przez Gestapo i litewską Saugumę wielu księży polskich w Wilnie i na Wileńszczyźnie otworzyło szeroko drogę abp Raynisowi do litwinizacji dotychczas bardzo polskiego Kościoła katolickiego na Wileńszczyźnie, z czego skwapliwie skorzystał. Na ich miejsce sprowadził z Litwy Kowieńskiej 25 księży litewskich (15 osiedliło się w Wilnie, a 10 na prowincji), których tamtejsi biskupi mu nie żałowali. Wszak mieli oni za zadanie depolonizowanie Wilna i Wileńszczyzny. A to dla nich była sprawa ważniejsza od wiary w samego Boga, a tym samym ważniejsza od przykazania miłości bliźniego! Oprócz przybyłych księży z Litwy służyło nie Bogu, a abp Reinysowi ok. 50 księży litewskich mieszkających w Polsce przed wojną. Oto jeden z wielu przykładów jakimi pseudochrześcijanami było wielu litewskich kapłanów arcybiskupa Reinysa w polskim Wilnie i na polskiej Wileńszczyźnie. Oddajmy głos historykowi, ks. Tadeuszowi Krahelowi: „Ksiądz Ambroży Jakowanis (1886-1944). Kapłan ten był postacią tragiczną. Zginął z wyroku Wojskowego Sądu Specjalnego Armii Krajowej... W 1934 został proboszczem parafii w Jęczmieniszkach niedaleko Wilna, która liczyła 2500 wiernych narodowości polskiej. Bardzo trudne czasy dla wiernych tej parafii nastały w czasie drugiej wojny światowej. W jesieni 1942 r. z terenów na północ od Wilna, w tym z parafii podbrzeskiej, mejszagolskiej i jęczmieniskiej zaczęto wysiedlać Polaków, a na ich miejsce sprowadzano rodziny litewskie... Wysiedlania były bardzo brutalne i przeprowadzała je na Wileńszczyźnie policja litewska. Niestety, proboszcz parafii Jęczmieniszki, ks. Jakowanis, nie stanął na wysokości swego zadania. Współpracował on z policją litewską i okazał wielką nieżyczliwość dla wyrzucanych rodzin polskich. Zresztą jego szowinizm antypolski znany był już przed wojną. Działalność antypolska i kolaboracja z policją litewską (Saugumą) skłoniły sztab Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej do zbadania sprawy i wpłynięcia na ks. Jakowanisa, by zaprzestał tego rodzaju działań. Po przybyciu na teren parafii Jęczmieniszki zrobiono wywiad, który potwierdził zarzuty wobec miejscowego proboszcza. Po południu pierwszego dnia świąt Wielkanocnych (w 1944 roku) grupa operatywna, w skład której wchodziło m.in. dwóch oficerów kontrwywiadu, przybyła na plebanię. Ksiądz Jakowanis przyjął ich wrogo i usiłował zniszczyć jakieś kartki. Okazało się, że był to „kolejny numerowany donos na polskich parafian z Jęczmieniszek, adresowany do Saugumy”. W donosie tym chciał przesłać wykaz mieszkańców swojej parafii, należących do siatki konspiracyjnej AK i wrogich wobec niemieckiego okupanta. Lista zawierała kilkadziesiąt nazwisk i gdyby trafiła w ręce litewskiej policji i gestapo, byłaby wyrokiem śmierci dla tych ludzi i być może groziłaby zesłaniem do obozów koncentracyjnych ich rodzin. Proboszcza wzięto poza Jęczmieniszki i decyzją Wojskowego Sądu Specjalnego AK zapadł wyrok śmierci i konfident został rozstrzelany...”. Swój artykuł o ks. Jakowanisie ks. Krahel zakończył taką oto uwagą: „Życiorys ten jest smutny i tragiczny. Pokazuje on, do czego może dojść, gdy się odejdzie od ideałów kapłaństwa na rzecz szowinizmu narodowego” („W Służbie Miłosierdzia” Nr 3 2009). Jak wielkim szowinistą litewskim i wrogiem Polski i Polaków był abp Reinys świadczy także i to, że objąwszy władzę w archidiecezji wileńskiej zasuspendował kapłanów polskich z tej archidiecezji, którzy w wyniku II wojny światowej znaleźli się w Wojsku Polskim na Zachodzie, walczącym o ponownie niepodległą Polskę (Zenon Fijałkowski „Kościół katolicki na ziemiach polskich w latach okupacji hitlerowskiej” Warszawa 1983). Obszernie o zbrodniach Kościoła Litewskiego i abp Reinysa piszę w I tomie „Spraw kresowych bez cenzury” Toruń 2017, str. 536-586).

W związku z setną rocznicą urodzin metropolity wileńskiego, arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego, 14 XI 1976 r. biskup Edward Kisiel, administrator ówcześnie istniejącej w Kościele w Polsce części archidiecezji wileńskiej, odsłonił i poświęcił w prokatedrze białostockiej (obecnie kościół katedralny archidiecezji białostockiej) dwie tablice granitowe z nazwiskami 69 kapłanów i 2 alumnów polskich archidiecezji wileńskiej, którzy zostali umęczeni w latach 1939-45 przez okupantów sowieckich i niemieckich/litewskich.

Po zajęciu Wilna przez Armię Czerwoną w lipcu 1944 r. Mecislovas Reinys pozostał w Wilnie, chociaż do miasta – do swych owieczek w 1944 r. powrócił arcybiskup Romuald Jałbrzykowski wraz z innymi księżmi polskimi, którzy rozpoczęli znowu pracę w nowej sytuacji. Wznowiło działalność nawet seminarium duchowne i Wydział Teologiczny. Arcybiskup i polscy księża byli jednak niewygodni dla litewskiej władzy sowieckiej i planów Moskwy, gdyż Wilno zostało teraz prawdziwie stolicą sowieckiej Litwy. A litewska władza sowiecka nie tylko była wrogiem Kościoła, ale, tak jak nacjonaliści litewscy, wrogiem Polaków i wszystkiego co polskie w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Wielu tzw. komunistów było de facto nacjonalistami przefarbowanymi na czerwono. 25 I 1945 r. został aresztowany przez NKWD abp Romuald Jałbrzykowski i kanclerz Kurii, ks. Adam Sawicki. Umieszczono ich w więzieniu przy ul. Ofiarnej. Abpa Jałbrzykowskiego po miesiącu zwolniono z więzienia i w lipcu wydalono do stalinowskiej Polski w nowych granicach. Arcybiskup osiadł w Białymstoku, który należał do archidiecezji wileńskiej i tu zorganizował wileńską Kurię Arcybiskupią i seminarium duchowne oraz zarządzał, a potem jego następcy należącą do Polski częścią archidiecezji wileńskiej (5,5 tys. km kw., 63 parafie), a teoretycznie do 1991 r. całą archidiecezją wileńską. Zmarł w Białymstoku 19 VI 1955 r. W latach 1945-47 z archidiecezji wileńskiej wchodzącej w skład Litwy wyjechało, zazwyczaj pod przymusem, ogółem do stalinowskiej Polski 752 osoby duchowne – księża, zakonnicy, siostra zakonne i alumni seminarium duchownego; większość z nich stanowili katolicy (Jan Czerniakiewicz „Repatriacja ludności polskiej z ZSRR 1944-1948” Warszawa 1987). W części archidiecezji wileńskiej włączonej do Sowieckiej Litwy pozostało zaledwie kilkadziesiąt polskich księży, zakonników i sióstr zakonnych (musiały chodzić po cywilnemu i mieszkać osobno). Postanowili tu pozostać i prowadzić pracę duszpasterską wśród pozostałych Polaków. Jednocześnie w latach 1945-46 komuniści litewscy wypędzili większość Polaków z Wilna - 107 tys. i 90 tys. z litewskiej części Wileńszczyzny. Jednak aż do lat 80. XX w. większość praktykujących katolików w archidiecezji wileńskiej nadal stanowili Polacy, pomimo wypędzenia do Polski Ludowej w latach 1957-58 dodatkowo około 47 tys. Polaków; w 1959 r. było na Litwie 235 tys. Polaków, a w 1989 r. 247 tys.

W Wilnie pozostał abp Mecislovas Reinys, który po wypędzeniu abpa Jałbrzykowskiego ponownie był administratorem litewskiej części arcybiskupstwa wileńskiego. Jego rządy były krótkie. 18 VII 1947 r. został aresztowany przez NKWD. Został skazany na 10 lat więzienia i był więziony we Włodzimierzu koło Moskwy, gdzie zmarł jak jakiś pies pod płotem 8 II 1953 r. Tak los ukarał go tak za polakożerstwo. Tymczasem nacjonaliści litewscy i Kościół litewski uważają abpa Reinysa za bohatera narodowego, wielkiego kapłana-męczennika. W 2009 r. Poczta Litewska wydała znaczek z podobizną Reinysa z okazji 125 rocznicy jego urodzin. Jednak wprost niebywałą bezczelnością ze strony Kościoła litewskiego są jego starania w Watykanie o wyniesienie Reinysa na ołtarze (angielska wersja internetowej Wikipedii).

Komuniści litewscy drogą administracyjna niszczyli struktury administracyjne i organizacyjne Kościoła wileńskiego. Zamknięto większość kościołów wileńskich (ponad 20) i tylko kilka na prowincji (bo kraj był całkowicie katolicki i nawet władza komunistyczna musiała się z tym liczyć). Jednak doprowadzono do tego, że działalność religijna ograniczała się wyłącznie do możności odprawiania mszy św. Komuniści litewscy (nie rosyjscy!) w katedrze urządzili galerię obrazów, kościoły: Augustianów zamieniono na skład materiałów do rozbudowy sieci elektrycznej, Bernardynów na skład Instytutu Sztuki i pracownię rzeźbiarską, św. Ignacego na skład dekoracji studium kinematograficznego i restaurację, Serca Jezusowego na klub budowlanych, św. Jakuba na skład dekoracji opery i baletu, św. Jana (akademicki) został najpierw składem papieru, a potem muzeum „myśli postępowej” i salę koncertową, św. Jerzego na skład makulatury, św. Katarzyny na skład produktów mięsnych, św. Kazimierza na muzeum ateizmu, Bonifratrów na salę koncertową, św. Michała (Bernardynek) był składem, następnie salą wystawową budownictwa, Franciszkanów na archiwum centralne, św. Stefana na skład cementu i innych materiałów budowlanych, św. Trójcy był salą sportową, następnie pracownią muzeum historycznego i etnograficznego, Trynitarzy na skład wojskowy, Wszystkich Świętych na skład produktów żywnościowych, następnie na wystawę sztuki ludowej, Wizytek na więzienie dla nieletnich. W zabranym Pałacu Arcybiskupim, wzniesiony w latach 1932–1935 wg proj. Stefana Narębskiego, umieszczono Prezydium Najwyższego Sowietu Litewskiej Republiki.

Niestety komunistyczna antykatolicka polityka na Litwie nie zbliżyła do siebie katolików polskich i litewskich. I to wyłącznie z winy Litwinów i duchownych litewskich, którzy teraz pod każdym względem dominowali w arcybiskupstwie wileńskim, szczególnie w Kurii. Wikariuszami kapitulnymi w Wilnie w latach 1961-89 byli księża Ceslovas Krivaitis i Algirdas Gutauskaus. Ciągle paranoicznym celem Kościoła litewskiego było zniszczenie polskiego katolicyzmu w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Toteż napięcia polsko-litewskie w sferze kościelnej były tam i wówczas ciągle aktualne i ogólnie Polacy skarżyli się na nieprzychylny stosunek do nich hierarchii litewskiej i wielu księży litewskich. W 1975 r. na 9 czynnych kościołów w Wilnie, w pięciu odprawiano msze św. dla Litwinów i Polaków, w dwóch tylko dla Litwinów i także dwóch tylko dla Polaków: kościoły św. Ducha i św. Rafała. Potem Polacy mieli i nadal mają tylko kościół św. Ducha. W latach 80. księża litewscy czynili starania, aby z parafii dwujęzycznych i z Ostrej Bramy wyrugować język polski.

W 1981 r. dotarł na Zachód dokument zatytułowany „List otwarty w sprawie religijnych praw Polaków na Litwie”, który opublikował „Tydzień Polski” w Londynie z 7 II 1981 r. Jego autorzy opisują ciężką sytuację Polaków-katolików na Wileńszczyźnie i na koniec błagają biskupów litewskich o przydzielanie do 40 czysto polskich parafii na Wileńszczyźnie polskich księży (a nie kierowanie ich do parafii czysto litewskich) lub księży znających język polski i o nie odrzucanie kandydatów z polskich rodzin do seminarium duchownego w Kownie (bo w Wilnie zostało zamknięte przez komunistów). Niestety, postulaty katolików polskich na Wileńszczyźnie zostały zupełnie zignorowane przez biskupów litewskich. A jak „List otwarty” dotarł do Watykanu to z pewnością od razu wylądował w koszu na śmieci. Dlatego po pięciu latach od opublikowania „Listu otwartego” czytamy w paryskiej „Kulturze” (Nr 9/468 1986) o nadal pogarszającej się religijnej sytuacji Polaków na Wileńszczyźnie, gdzie księża litewscy okrutnie postępują z Polakami-katolikami (np. w Wilnie zabrano Polakom kościół św. Rafała). Kończąc tę relację stały współpracownik „Kultury” Józef Mirski pisze: „Trudno jest pisać o wymienionych wyżej faktach. Lecz też nie można o nich milczeć właśnie dlatego, że w interesie Litwinów i Polaków leży zrozumienie wzajemnie i przyjaźń. Nie można jej jednak budować na przemilczaniu tego, co w nią uderza i służy wzbudzaniu wrogości. Bo choć jest to dziełem ludzi o ograniczonych umysłach, u których motywacja etniczna góruje nad etyczną, to jednak rzutuje to na całość obu społeczności, litewskiej i polskiej. Katolicy litewscy zyskali sobie sympatię w świecie dzięki swojej odwadze w obronie praw ludzi wierzących. Działania, o których była tu mowa sympatię tę podważają, nie tylko wśród Polaków. Służą też nie dobru Litwy i Kościoła katolickiego w tym kraju, lecz polityce kogoś innego, kto po mistrzowsku stosuje zasadę „divide et impera””.

W 1991 r. upadł Związek Sowiecki co przyniosło ze sobą odrodzenie się państwa litewskiego.

Polacy na Litwie żyli teraz nadzieją, że naród litewski, doświadczony niewolą sowiecką, która miała do pewnego stopnia także oblicze antylitewskie, oraz „polski” papież na tronie Piotrowym w Watykanie poprawią ich los – ich status w Kościele litewskim. Nic takiego nie nastąpiło! Chociaż Litwa jest niby państwem demokratycznym, członkiem Rady Europy, Unii Europejskeij i NATO i pomimo tego, że w 1994 roku rządy Polski i Litwy podpisały traktat, w którym Polska uznała obecną granicę polsko-litewską, czyli uznała przynależność Wilna do Litwy, i w którym „zapisane są ważne sprawy dla mniejszości polskiej na Litwie” („Gazeta Wyborcza” 16.2.2011), rząd litewski, Litwini i Kościół litewski nie należą do przyjaciół Polski i Polaków. Są nadal obrzydliwymi polonofobami i ciągle walczą brutalnie z Polakami w Wilnie i na Wileńszczyźnie.

I tak twierdzi nie żaden Polak, a tylko historyk litewski Alfredas Bumblauskas. W audycji „Komentarze tygodnia” w prywatnej litewskiej stacji telewizyjnej TV3 powiedział: „Cała nasza litewska tożsamość jest antypolska. My, współczesny naród litewski, urodziliśmy się jako antypolacy. Najważniejsi XIX-wieczni twórcy naszej tożsamości narodowej mówili, że podstawowym dążeniem tworzącego się narodu litewskiego powinno być wyzwolenie się spod dominacji polskiej (zasianie nienawiści do Polski i Polaków i wszystkiego co polskie). Stąd, przy najmniejszym pretekście, Litwini tak łatwo wpadają w złość na swojego strategicznego sąsiada - Polskę." Zdaniem Bumblauskasa każdy humanista i naukowiec litewski powinien zadać sobie pytanie, co osobiście zrobił, by przezwyciężyć te uformowane w okresie międzywojennym antypolskie stereotypy we wszystkich naukach, a w tym i w polityce. Jego zdaniem w tej dziedzinie nie zrobiono nic albo bardzo mało (Kresy24.pl 18.5.2011).

Nie, nie tylko każdy humanista i naukowiec litewski, ale przede wszystkim każdy katolicki biskup i ksiądz litewski powinien zadać sobie pytanie, co zrobił, by przezwyciężyć antypolskie stereotypy w katolickiej społeczności litewskiej.

Kościół litewski, tak jak i rząd litewski, ciągle uważają za swój cel litwinizację Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie i zniszczenie wszelkich znajdujących się tam śladów polskości. Biskupi i kapłani litewscy w kościołach Wilna i Wileńszczyzny realizują ten program skwapliwie i to przy milczącej zgodzie... Watykanu lub nawet z jego pomocą i milczących biskupach polskich.

Że tak jest potwierdza wiele faktów tak tu wymienionych, jak i wszystkie inne, które nie sposób tu wymienić.
……….
Wybór Polaka na papieża w 1978 r. był niemiłym zaskoczeniem dla rządu sowieckiego, a na Litwie został przyjęty z trwogą przez tamtejszych dygnitarzy partyjnych i z mieszanymi uczuciami przez katolików litewskich, z powodu ciągnących się od prawie stu lat animozji polsko-litewskich. Nielegalnie wydawana „Kronika Kościoła Litewskiego” napisała, że „wybór napełnia nas nadzieją…”, licząc na to, że Jan Paweł II będzie walczył o większe prawa dla katolików w państwach obozu komunistycznego. Natomiast emigracja litewska, która wyniosła z przedwojennej i wojennego czasu Litwy wrogość do Polski i Polaków (wśród niej było bardzo wiele osób kolaborujących z Niemcami podczas wojny) przyjęła wybór Jana Pawła II z nieufnością i raczej buńczucznie, żądając od papieża przyłączenia Wilna do litewskiej prowincji kościelnej, kapelusza kardynalskiego dla Litwina, więcej audycji litewskich w Radiu Watykańskim oraz wymuszenia (!) u władz sowieckich zgody na wydawanie legalnej prasy katolickiej na Litwie, powiększenie seminarium duchownego w Kownie i przyznanie wolności wyznawania religii, dodając: „O tym nowy Papież powinien wiedzieć i odpowiednio postępować, gdyż tylko konkretne posunięcia przekonają Litwinów, że Głowa Kościoła narodowości polskiej może się wznieść ponad uprzedzenia nacjonalistyczne” („Kultura” Nr 4/379 1979, Paryż). Niemcy mieli więcej kultury i nie żądali od papieża Jana Pawła II oddania im przez Polskę Ziem Zachodnich (Marian Kałuski „Litwa. 600-lecie chrześcijaństwa 1387-1987” Londyn 1987).

Niestety, papież Jan Paweł II uległ szantażowi litewskiemu. Kiedy jako Polak kardynał Karol Wojtyła wspierał Polaków na Wschodzie, w tym także na Litwie i np. także pamięć o polskim Wilnie, to po wyborze na papieża odwrócił się całkowicie od spraw polskich katolików na Litwie, Białorusi i Ukrainie. Po wstąpieniu na tron Piotrowy stał się obywatelem Państwa Watykańskiego i wiernym jego patriotą – i tylko jego patriotą. Od tej pory miał służyć tylko interesom Kościoła i być pasterzem wszystkich katolików. Nie było by nic w tym złego, gdyby papież nie chciał się podobać wszystkim polskim wrogom – wspieranie ich antypolskich posunięć. Cała ta jego działalność jest ukrywana przed społeczeństwem polskim nie tylko przez Kościół polski, który miał obowiązek strzec dobrego imienia papieża wśród Polaków, ale także przez wszystkich polskich wszystkich partii politycznych rządzących Polską po 1989 r., prowadzących polską politykę wschodnią zgodnie z wytycznymi polityki wschodniej dla Polski przez Jerzego Giedroycia - wspierania Litwinów, Ukraińców i Białorusinów nawet kosztem żywotnych interesów narodu polskiego poprzez spełnianie wszystkich żądań tych narodów odnośnie Polski i Polaków oraz polskiej przeszłości na Kresach, aby w ten sposób zbudować antyrosyjski sojusz tych państw. Po upadku Związku Sowieckiego w 1991 r. Jan Paweł II także ją popierał widząc w tym korzyści dla Kościoła katolickiego. Poprzez jej realizację dążył do utworzenia narodowych Kościołów katolickich: białoruskiego i ukraińskiego przez brutalną (!) asymilację tamtejszych polskich katolików. Watykan już od czasów carskich uważał, że przez powstanie narodowych Kościołów – białoruskiego i ukraińskiego łatwiej będzie prowadzić akcję nawracania prawosławnych Białorusinów i Ukraińców, a nawet Rosjan na katolicyzm. A po zamachu na jego osobę na placu św. Piotra w Rzymie 13 V 1981 r., dokonanym przez tureckiego zamachowca Ali Ağcę, Jan Paweł II miał obsesję na punkcie nawrócenia Rosji. Uważał je za swoją misję życiową. Bowiem papież wierzył, że swoje ocalenie nie zawdzięczał tylko szczęściu – wyraził to słowami: „Jedna ręka strzelała, a inna kierowała kulę”. Dlatego że zamach miał miejsce 13 maja, podobnie jak pierwsze objawienie Matki Boskiej w Fátimie w 1917 r. związał je z nim. A że Matka Boska mówiła o nawróceniu Rosji, więc uznał, że to on ma doprowadzić do nawrócenia się Rosji (Wikipedia). Rosja po upadku komunizmu w 1991 r. się nawróciła - ale na prawosławie i nikt z Rosjan nie chce w ogóle słyszeć o jakimś nawróceniu się na katolicyzm, bo uważają, że także prawosławie prowadzi do Boga. A Matka Boska nawet nie doprowadziła do wizyty Jana Pawła II w Rosji, której tak bardzo pragnął i o którą się starał, chociaż danym mu było odwiedzić inne komunistyczne kraje, jak np. Kubę.

Jan Paweł II znając litewskie żądania kierowane do niego i uwagi Litwinów odnośnie swego polskiego pochodzenia, zaraz po objęciu tronu Piotrowego przyjął bardzo życzliwą postawę wobec Litwinów i postulatów litewskich, powoli realizując ich szantażowe życzenia. Zapewne wpływ na to miała bardzo proniemiecka i prolitewska (i skrajnie antypolska!) postawa papieża Piusa XII, a przez to i wielu dygnitarzy watykańskich. Wykorzystując to emigracja litewska wystarała się o to, aby w Watykanie, w podziemiach bazyliki św. Piotra, w 1970 r. została zbudowana Kaplica Litewska. W ołtarzu umieszczono – oczywiście - mozaikę przedstawiającą Ostrobramską Matkę Miłosierdzia, którą czcili głównie Polacy, a nie Litwini, których w Wilnie było zawsze bardzo mało; tak więc i tu Litwini wprowadzili politykę: miała ona podkreślać, że Wilno jest litewskie. Aby przypodobać się Litwinom papież Jan Paweł II na samym początku swego pontyfikatu powiedział, że „połowa mego serca jest na Litwie”, chociaż do tej pory z Litwą, Litwinami, Wilnem czy kultem Matki Boskiej Ostrobramskiej nie miał nic czy bardzo niewiele wspólnego, parokrotnie odwiedził Kaplicę Litewską już w pierwszych latach pontyfikatu, zaczął utrzymywać wyjątkowo serdeczne stosunki z biskupami litewskimi, w 1988 r. mianował duchownego Vincentasa Sladkevičiusa 27 V przewodniczącym Konferencji Episkopatu Litwy, 28 VI 1988 r. pierwszym w dziejach kardynałem narodowości litewskiej, a jak został przez papieża 10 marca 1989 r. mianowany arcybiskupem Kowna, to na przełomie 1991-1992 r. z kościoła Wniebowzięcia NMP (tzw. kościół Witolda) w Kownie usunął polskie epitafium hrabiów Tyszkiewiczów (Juliusz Jadecki „Fikcje i fakty” – „Magazyn Wileński” Nr 17 1993), w 1984 r. z okazji 500 rocznicy śmierci Świętego Kazimierza (właśc. Kazimierz Jagiellończyk 1458 Kraków - 1484 Grodno), polskiego królewicza, od 1481 r. namiestnika królewskiego w Koronie Królestwa Polskiego, świętego Kościoła katolickiego (1602), patrona Polski i Litwy (w tej kolejności) papież Jan Paweł II ogłosił głównym patronem Litwy, a Poczta Watykańska wydała znaczek pocztowy przedstawiający św. Kazimierza wyłącznie jako patrona Litwy (napis), w 1987 r. doprowadził nie tylko do beatyfikacji pierwszego „Litwina”, czy raczej Litwina i Polaka w jednej osobie – abpa Jerzego Matulewicza/Jurgisa Matulevičiusa (nigdy nie używał nazwiska w litewskiej pisowni!) ale także ogłosił go jednym z patronów Litwy – tylko Litwy, chociaż życie abpa Matulewicza było więcej związane z Polską, Polakami i polskim Kościołem, a w marcu 1989 r. spełnił główne żądanie Litwinów – przeprowadził reorganizację administracji kościelnej na Litwie Sowieckiej dokonując oficjalnej nominacji litewskiego duchownego, ks. Julionasa Stepanoviciusa na arcybiskupa wileńskiego („Tygodnik Powszechny” 25.3.1989). Stepanovicius odwdzięczył się „polskiemu” papieżowi Janowi Pawłowi w ten sposób, że podjął decyzję o uczynieniu z arcypolskiej katedry wileńskiej w biegu dziejów Narodowej Katedry Litewskiej, w której nie ma miejsca na msze w języku polskim i że w również arcypolskim kościele św. Kazimierza w Wilnie nabożeństwa będą się odbywać tylko w języku litewskim i rosyjskim, z wykluczeniem polskiego, chociaż w Wilnie mieszkało KILKASET razy więcej polskich katolików niż rosyjskich oraz nie zezwolił w 1989 r. na odprawienie w Dzień Zaduszny nabożeństwa ku czci Polaków pomordowanych w podwileńskich Ponarach przez Niemców i Litwinów (J. Jadecki, jw.). Mianowanie ks. Stepanoviciusa arcybiskupem wileńskim zaowocowało oderwaniem archidiecezji wileńskiej od polskiej prowincji kościelnej w 1991 r. i włączeniem arcybiskupstwa litewskiego w skład litewskiej prowincji kościelnej. Nacjonaliści litewscy dopięli swego i triumfowali. Jan Paweł II, z urodzenia Polak, stał się tym samym grabarzem polskiej archidiecezji wileńskiej, która odegrała wielką rolę w historii Kościoła polskiego: dzisiaj przedstawia się je jako historię Kościoła litewskiego, głównie przez głupią – na chama robioną próbę jej litwinizowania/fałszowania historii i robienia z Polaków Litwinów, co często odbywa się za zgodą Kościoła polskiego, rzekomo patriotycznego i rzekomo zawsze będącego z narodem polskim (w co może uwierzyć tylko osoba nie znająca historii Polski). Arcybiskup Wilna Audrys Bačkis nakazał zabranie z kościoła polskiego św. Ducha obrazu Jezusa Miłosiernego, związanego ze św. Faustyną Kowalską i z okresem jej pobytu w Wilnie, gdyż kościół ten stawał się polskim sanktuarium związanym kultem z tą świętą, a Bačkis nie chciał nowego polskiego sanktuarium w Wilnie. Pozwolenie na usunięcie – zabranie Polakom tego obrazu udzielił papież Jan Paweł II! (Tadeusz Andrzejewski „Patowa sytuacja” Tygodnik Wileńszczyzny 22-28.4.2004).

Jan Paweł II popierając antypolską politykę wschodnią Jerzego Giedroycia szedł zawsze na rękę antypolskiemu Kościołowi litewskiemu i przez to, chociaż był polskiego pochodzenia nigdy nie stanął w obronie Polaków – polskich katolików na Litwie przed prześladowaniami ze strony Kościoła litewskiego! Przykre czy wręcz oburzające jest to, że Kościół litewski w walce z Polakami w Wilnie i na Wileńszczyźnie miał sprzymierzeńca w Watykanie. I że ten fakt tolerował Episkopat Polski.

Oto dwa najbardziej oburzające przykłady na uległość Jana Pawła II wobec wrogich Polakom biskupów litewskich i Kościoła litewskiego.

Największym skandalem na tle nietolerancji etnicznej w Kościele litewskim jak i Litwie, która ledwo co odzyskała niepodległość, i to z udziałem papieża Jana Pawła II, była sprawa odmowy przez rząd litewski i Kościół litewski osobnego spotkania się z Polakami podczas pobytu papieża Jana Pawła II w Wilnie w 1993 roku. Było to skandalem z tego powodu, że na Litwie – w Wilnie i na Wileńszczyźnie mieszkało wówczas ok. 250 000 Polaków, z czego ok. 110 000 w Wilnie, które było pierwszym etapem jego podróży, a także dlatego że Jan Paweł II podczas swych pielgrzymek po świecie (ponad 100 podróży) spotykał się ZAWSZE z lokalną Polonią, nawet jeśli to była mała grupa osób. Np. w spotkaniu papieża z Polakami w Gwatemali wzięło udział zaledwie 100 osób, czyli tyle ilu tam mieszka Polaków. O spotkanie papieża z Polakami na Litwie zabiegało wiele polskich środowisk („Ojciec Św. nie wyróżni Polaków” Słowo. Dziennik Katolicki 28.1.1993). Jednak na takie spotkanie nie zgadzał się rząd litewski, a przede wszystkim biskupi litewscy, oczywiście z powodu swojej wielkiej „miłości” do Polaków. Papież nie chcąc drażnić tak ich jak i w ogóle polakożerczych Litwinów postanowił nie spotykać się osobno z Polakami. Wybuchły z tego powodu skandal stał się tak głośny i ostry, że informacje o nim poszły w świat. Jan Paweł II ostatecznie był zmuszony spotkać się z Polakami w Wilnie. Jednak, aby to spotkanie „nie rzucało się w oczy” światowym mediom i było jak najmniej liczne, Kościół litewski zgodził się jedynie na to, aby urządzono je w niedużym kościele polskim św. Ducha w Wilnie, w którym mogło się pomieścić zaledwie ok. 1000 osób („Odnieśliśmy zwycięstwo!” Merkuriusz Ziem Wschodnich Rzeczypospolitej Nr 4 1993). Tak więc w spotkaniu mogła wziąć udział jedynie mała garstka Polaków mieszkających na Litwie; w australijskim Melbourne, gdzie mieszka zaledwie 20 000 Polaków, spotkanie z papieżem odbyło się na wielkim stadionie MCG! Będąc w katedrze wileńskiej nie powiedział ani jednego słowa po polsku, chociaż w świątyni było bardzo dużo Polaków.

Podczas pielgrzymki po Litwie, na Górze Krzyży koło Szawli (Żmudź) papież Jan Paweł II zrobił drugi oburzający ukłon w stronę nacjonalistów litewskich. W kazaniu wśród męczenników z okresu komunistycznego wymienił nazwisko abpa Mecislovasa Reinysa, mówiąc, że są to kandydaci na ołtarze. Litwini to podchwycili i od tego czasu czynione są starania w Watykanie o beatyfikację abpa Reinysa (angielska wersja internetowej Wikipedii, polska tę sprawę przemilcza, aby Polacy o tym nie wiedzieli!). Czy jego śmierć w sowieckim więzieniu zmyła z niego haniebną antypolską działalność z okresu II wojny światowej?! - Jeśli jakiś papież odważy się wynieść go na ołtarze, to wówczas powinien mieć odwagę ogłosić go patronem polakożerców! Jednak lata lecą i jak dotychczas nie ma ani świętego, ani nawet błogosławionego Reinysa. Domyślam się, ile trudu zadają sobie duchowni litewscy i kurialiści watykańscy, aby zakłamać biografię abpa Reinysa, aby z czarnej owcy zrobić białego gołąbka, aby z polakożercy zrobić gołąbka pokoju.

Papież Jan Paweł II wybrał jako intencję modlitw na XXII Światowy Dzień Pokoju 1989, który jest obchodzony w Kościele 1 stycznia każdego roku, temat: „Poszanowanie praw mniejszości warunkiem rozwoju pokoju”, który jest jakby naturalnym przedłużeniem intencji modlitw o pokój na świecie z 1988 r.: „Wolność religijna warunkiem pokoju”. W związku z tym, że wolności religijnej Polakom na Litwie nie chce zapewnić Kościół litewski, będący na usługach szowinistów litewskich, prawdziwi chrześcijanie uznali, że skandaliczny konflikt między katolikami polskimi a litewskimi powinna nareszcie rozwiązać Stolica Apostolska, wykorzystując powstanie niezależnej Litwy w 1991 r. Dlatego, jak czytamy w dokumencie Związku Ziem Wschodnich RP w Melbourne w Australii pt. „O prawa dla Polaków-katolików w Wilnie” („Tygodnik Polski” 15.7.1989) po oddaniu administracji arcybiskupstwa wileńskiego w ręce całkowicie litewskie, chociaż w tej diecezji ok. 40-50% praktykujących katolików stanowią Polacy, nadszedł czas, aby Watykan także ugruntował i zagwarantował tak wielkiej masie Polaków-katolików w archidiecezji wileńskiej opiekę duszpasterską w ich języku. Najlepszym rozwiązaniem będzie mianowanie Polaka biskupem sufraganem (pomocniczym) wileńskim (którego otrzymali Litwini pod naciskiem Watykanu w 1940 r.) i zabezpieczenie praw polskich katolików w ramach Kościoła litewskiego, a gdyby tego nie można było zrealizować, wówczas należałoby odseparować katolików polskich od Kościoła litewskiego i mianowanie dla nich administratora apostolskiego z tytułem biskupa, co było już w przeszłości praktykowane przez Stolicę Apostolską. Sugestie te są całkowicie usprawiedliwione i możliwe do zrealizowania, i są warunkiem rozwoju pokoju między Polakami i Litwinami na Litwie, zgodnie z tym co napisał litewski humanista Tomas Venclova: „musimy zdobyć się na przyznanie, że Wilno i Wileńszczyzna były przez wiele stuleci – i pozostaną – co najmniej dwukulturowym. Nie jest to powodem do utyskiwań. Wprost przeciwnie, daje szansę wspólnego wzbogacenia…” („List otwarty do Litwinów i Polaków na Litwie” „Kultury” Nr 3/1989, Paryż). Również znany i ceniony działacz polski w Wilnie dr Jan Mincewicz, podczas pobytu papieża Jana Pawła II w Białymstoku w 1993 r., zwrócił się do niego z prośbą o mianowanie polskiego biskupa pomocniczego w Wilnie, ale rzekomo polski papież Jan Paweł II chcąc przypodobać się Litwinom, a właściwie nacjonalistom litewskim, nie uczynił tego aż do swojej śmierci w 2005 r. Jego następców ta sprawa nic nie obchodziła i nie obchodzi. Bowiem w tradycji Watykanu jest nie wtrącanie się w konflikty etniczne między katolikami (zawsze w tych sprawach obmywał ręce jak Piłat), chyba że sprawa dotyczy możnych tego świata. Wtedy zawsze zabierali głos z poparciem dla tego możnego. Tak było np. z papieżem Grzegorze XVI zamiast stanąć w obronie prześladowanych Polaków i prześladowanego również Kościoła polskiego, w swojej encyklice „Cum primum” ogłoszonej 9 VI 1832 r. potępił polskie powstanie z 1830 r. przeciwko PRAWOSŁAWNEMU cesarzowi Rosji, mające na celu obalenie legalnej władzy i potępił je (według nauki Kościoła „każda władza pochodzi od Boga”) i napomniał polskich biskupów oraz duchowieństwo, aby podporządkowali się władzy zaborców oraz aby zachęcali do tego lud (Wikipedia). Dlatego wszelkie skargi kierowane do Watykanu przez prześladowane przez biskupów grupy etniczne wędrują zawsze, ale to zawsze do kosza na śmieci. A że każdy biskup odpowiada za swą działalność na terenie powierzonej mu diecezji „tylko przed Bogiem i papieżem”, więc de facto staje się udzielnym księciem, na którego, jakby zaistniała taka konieczność, nie ma żadnego kija: bo Bóg za daleko i w ogóle nie bierze udziału w życiu ludzkości, a papież w takich sprawach zawsze obmywa ręce, zapominając o Słowie Bożym: „Dobry pasterz dwa o owieczki swoje”. Biskupi mogą więc dowolnie prześladować podległą mu grupę etniczną. Z czego biskupi wileńscy korzystają pełną garścią. Dla mnie jako Polaka i katolika trudno zaakceptować głuche milczenie Kościoła POLSKIEGO w sprawie prześladowania POLSKICH katolików na Litwie. Kościoła, który wbrew prawdzie historycznej (!) głosi przy każdej okazji, a nawet bez specjalnej okazji, że „zawsze był z narodem polskim”. To milczenie woła o pomstę do nieba!
……….
Sprawa prześladowania polskich katolików w Wilnie i na Wileńszczyźnie przez litewski Kościół katolicki dała o sobie znać ze zdwojoną siłą po ogłoszeniu przez lidera Związku Sowieckim Michaiła Gorbaczowa w 1987 r. tzw. głasnosti, która miała prowadzić „do uzyskania jawności życia publicznego i otwarcia informacyjnego na świat”. W wyniku głasnosti przeprowadzono m.in. zniesienie cenzury. Głasnost zapoczątkowała również proces formowania się w Związku Radzieckim społeczeństw obywatelskich. A więc także polskiego społeczeństwa obywatelskiego na Litwie. Tamtejsi Polacy zaczęli domagać się większych praw narodowych na gruncie państwowym i religijnym. Litwini, którymi kierował ogólnonarodowy ruch Sajudis, walczący o te same prawa ani myśleli o przyznaniu tych praw Polakom na Litwie. W Sajudisie w imieniu Kościoła litewskiego, który uważał go za swego ambasadora, antypolskie stanowisko reprezentował ks. Vaclovas Aliulis MIC (Bernardinai.lt 17.2.2020).

Sprawy i troski polskich katolików na Litwie stały się głośne nie tylko na Litwie, ale także w Polsce, głównie w prasie.

Józefa Hennelowa w ukazującym się w Krakowie katolickim „Tygodniku Powszechnym” z 4 XII 1988 r. w artykule zatytułowanym W cieniu Rossy pisze: „Litewsko-polskie współżycie kształtować będzie w ogromnej mierze także i katolicyzm … Powinien wszak łączyć. A tymczasem jest właśnie jednym ze źródeł konfliktu”.

Sprawą tą zainteresował się Jan Paweł Gawlik, znany eseista, teatrolog, krytyk teatralny, publicysta, dramaturg, pisząc w „Życiu Literackim (Sprawa Jana Ciechanowicza Nr 42 1991): „…z perspektywy Wilna pojawiają cię cienie nietolerancji… A nas – Polaków i Litwinów – nie stać na konflikty. Łączy nas wspólnota, nie sprzeczność interesów. Przyszłość, która się rysuje w ramach wspólnej i wolnej Europy, Europy Ojczyzn, powinna być przyszłością współpracy i tolerancji, rzetelności i prawdy – wszystkich wobec wszystkich. A to, co się w tej sprawie nad Wilią dziś dzieje, nie zawsze ma, niestety, taki charakter. Być może i my nie jesteśmy bez winy. Być może stajemy się uczuleni na sposoby postępowania litewskich władz i litewskiego społeczeństwa, bo lepiej widzi się i czuje przejawy niechęci niż lojalności i dobrej woli z przeciwnej strony. Ale gdy napięcia przenoszą się na miejsca kultów religijnych, gdy prężny litewski Kościół katolicki staje się terenem relacjonowanych tu uczuleń, a wierni zbierają podpisy przeciwko odprawianiu w ich świątyniach nabożeństw w języku polskim, litewska zaś hierarchia lokuje księży-Polaków w parafiach litewskich, księży Litwinów w parafiach polskich, a będący zawsze bastionem polskości polski Kościół katolicki na Litwie przeżywa wraz z wiernymi swoje trudne dni, to nie jest to dobrze i nie powinniśmy udawać, że nic się nie dzieje”.

Natomiast Jerzy T. Zalesiak pisze: „…Kościół litewski zszedł na pozycje narodowe, gdy tymczasem Polacy wileńscy tradycyjnie przywiązani są do Kościoła Powszechnego. Na co dzień płacą oni bardzo wysoką cenę za to… Na Litwie nie dosłyszano głosu Papieża Jana Pawła II w Orędziu „Poszanowanie mniejszości warunkiem pokoju” z 8 grudnia 1988 r. i nie podjęto dzieła naprawy: szanowanie wolności religijnej jednostek w ich życiu zbiorowym, nieskrępowanego sprawowania kultu wiary, stworzenia warunków do religijnego wykształcenia. Dzisiaj jest więcej niż pewne, że ponad trzystutysięczna polska społeczność na Wileńszczyźnie nie może oczekiwać od hierarchii Kościoła litewskiego rozwiązania jej najbardziej żywotnych potrzeb religijnych” (Język liturgii – tylko część problemu” „Słowo. Dziennik Katolicki” 20.3.1995).

Jeszcze bardziej na temat prześladowania polskich katolików przez litewskich biskupów wileńskich, którzy jednocześnie ośmielają się krytykować przedwojennego polskiego arcybiskupa wileńskiego Romualda Jałbrzykowskiego za rzekome prześladowanie litewskich katolików na Wileńszczyźnie (czynił to np. abp Julionas Stepanovicius, który w ten sposób usprawiedliwiał wykluczenie mszy polskich w katedrze i kościele św. Kazimierza) pisały i piszą polskie gazety wydawane na Litwie. Np. Jeremi Sidorkiewicz w polskim „Kurierze Wileńskim” z 23 marca 2011 r. pisze: „Dzisiejsi litewscy hierarchowie kościelni również nie raz pokazali niechętne Polakom oblicze”. I dodaje „Polacy nie powinni jednak biernie poddawać się dyktatowi nacjonalistów w sutannach. Warto pisać zbiorowe petycje z żądania nabożeństw w języku polskim nawet do Benedykta XVI. Jest to sprawa honoru i godności ludzkiej. Kto nie szanuje siebie samego, szanowany przez innych nie będzie”.

Nie sposób w tym rozdziale przedstawić wszystkie krzywdy jakie spotkały i spotykają polskich katolików na Litwie.

Dlatego, że wszyscy papieże od 1918 r. nie przejmowali się i nie przejmują losem polskich katolików na Litwie, więc po wytępieniu polskich katolików na Litwie Kowieńskiej, obecnie do wytępienia Polaków-katolików w Wilnie i na Wileńszczyźnie, które to miasto i ziemię sprezentował Litwinom Stalin po napadzie na Polskę we wrześniu 1939 r., to według nich zbożne dzieło prowadzili i prowadzą litewscy arcybiskupi-metropolici Wilna: Julijonas Steponavičius 1989-91, Audrys Bačkis 1991-2013 i Gintaras Grušas - skrajni nacjonaliści litewscy wrogo ustosunkowani do Polski, Polaków i wszystkiego co polskie na terenie arcybiskupstwa wileńskiego. Julijonas Steponavičius zaraz po odzyskaniu katedry wileńskiej uczynił z niej - tej wielowiekowej arcypolskiej świątyni będącej pod patronatem patrona Polski – św. Stanisława i z grobami królów i królowych Polski oraz królewicza św. Kazimierza, także patrona Polski, wzniesioną w obecnym kształcie przez polskich architektów Wawrzyńca Gucewicza i Michała Szulca, w której na ołtarzu głównym jest ciągle obraz Zamordowanie św. Stanisława przez Bolesława Śmiałego polskiego malarza Franciszka Smuglewicza, którą cały naród polski po wielkiej powodzi w 1931 r. uratował przed niechybnym zawaleniem się, LITEWSKĄ świątynią narodową, tym samym zamkniętą dla polskich katolików w Wilnie; msze odprawiane są wyłącznie po litewsku. Usunięto ze świątyni prawie wszystkie pamiątki polskie, m.in. zamurowano nagrobek przedwojennego arcybiskupa wileńskiego Jana Cieplaka, m.in. męczennika więzień sowieckich oraz usunięto tablicę upamiętniającą króla Władysława Jagiełłę – pierwszego budowniczego katedry wileńskiej! (M. Kosman Orzeł i Pogoń), a prochy biskupa Władysława Bandurskiego – honorowego kapelana Legionów Polskich i biskupa polowego Wojska Polskiego w 1996 r. za abpa Bačkisa, wypędzono do Warszawy. W świątyni bożej Litwini umieścili natomiast bardzo brzydko namalowane portrety nacjonalistów litewskich (widziałem te kicze podczas pobytu w Wilnie w 2002 r.). Fakt uczynienia z katedry wileńskiej chramu litewskiego na poły pogańskiego tak skomentował znany poeta i pisarz litewski Tomas Venclova w swym „Liście otwartym do Litwinów i Polaków na Litwie”, zamieszczonym w paryskiej „Kulturze” (Nr 3/1989): „Przerażają mnie ludzie, którzy sprzeciwiają się dopuszczeniu mszy polskiej w katedrze wileńskiej, ostatnio zwróconej wierzącym w wyniku presji całej ludności kraju. Mówi się o „świątyni narodowej”, gdzie powinien brzmieć wyłącznie język litewski. Jest to rzeczą skandaliczną, bo samo pojęcie świątyni „narodowej” jest niechrześcijańskie, przeciwne idei braterstwa oraz wspólnego przyznawania się do wartości ponadnarodowych, uniwersalnych… (Kościół polski dopuścił język litewski do prokatedry w Sejnach). Czy musimy teraz odwdzięczać się za ten gest Kościoła polskiego gestem wyraźnie wrogim?... Postawa ciągłego prowokowania Polaków jest bezpłodna, destruktywna i niebezpieczna”. Napisała to osoba świecka. Tymczasem Watykan idąc na rękę nacjonalistom litewskim zaakceptował uczynienie z katedry wileńskiej chramu litewskiego. Natomiast biskupi polscy w tej sprawie skulili ogon pod siebie.

Z kolei abp Bačkis uczynił z katedry wileńskiej chram bożka nacjonalizmu litewskiego. Tym bożkiem dla nacjonalistów litewskich jest jego i współtwórca niepodległości Jonas Basanavičius (zm. 1927), który był zaciekłym polonofobem. To on pierwszy powiedział jakże kłamliwe słowa: „Każdy, kto zna się na przeszłości Litwy, wie, że w szeregu wrogów narodu litewskiego Polacy zajmują pierwsze miejsce” i nawoływał do „przerobienia Kościoła (na Litwie) w litewski narodowy, który będzie lekiem na przeklętą polonizację”. Poza tym był raczej ateistą. Tymczasem w katedrze wileńskiej ustawiono na widocznym miejscu jego popiersie i to w rozmiarach większych od figury jakiegokolwiek świętego, a nawet i Chrystusa. Pomnik człowieka nic nie mającego wspólnego z wiarą i z miłością do bliźniego, a wręcz przeciwnie, pałającego ogniem nienawiści do drugiego człowieka, do Polaków (Zbigniew Siemienowicz “Błądząca Pogoń – relacje polsko-litewskie” Kurier Wileński 10.9.2010). Bowiem w Kościele katolickim jest tak, że ordynariusz diecezji jest „panem życia i śmierci” – może robić co mu się rzewnie podoba i wara innym do tego, co samo w sobie jest skandalem, a przede wszystkim niechrześcijańskie. A jeśli ktoś widzi zło w Kościele, to nie ma prawa milczeć. Jeśli milczy, to bierze na swoje sumienie grzechy upadłego biskupa! Przestaje być nie tylko następcą Apostołów, ale również chrześcijaninem!

W pierwszej części tej książki pisałem obszernie o tym, że przed I wojną światową duchowieństwo litewskie, a w okresie międzywojennym Kościół litewski na równi z nacjonalistami był największym wrogiem Polaków i języka polskiego. W okresie międzywojennym biskupi litewscy nie tylko zlikwidowali w prawie stu procentach odprawianie polskich mszy św. w kościołach na Litwie, ale także w ogóle usunęli język polski z kościołów, zabraniając na przykład słuchania spowiedzi w języku polskim, nawet w przypadku osób starszych, które nie miały okazji nauczyć się języka litewskiego, a w późniejszym wieku nie były w stanie opanować bardzo trudnego języka litewskiego. Arcybiskup wileński w latach 1991-2013 Audrys Bačkis nie chciał i nie nauczył się języka polskiego, chociaż co najmniej połowę ludzi uczęszczających do kościoła stanowili i zapewne nadal stanowią Polscy (litewski portal internetowy „Delfi” w kwietniu 2010 r. podał, że według przeprowadzonych badać zaledwie 16% Litwinów zadeklarowało chodzenie do kościoła). Abpa Bačkis idąc w ślady przedwojennych biskupów litewskich postanowił wyrugować język polski z kościołów na terenie arcybiskupstwa wileńskiego. I wytrwale dążył do tego.

W zachowaniu czy podtrzymywaniu polskości wśród Polaków poza granicami dzisiejszej Polski ważną rolę odgrywał i odgrywa język polski. Wspólnoty polskie pozbawione polskie duszpasterza i polskich nabożeństw wynaradawiają się już w drugim pokoleniu. Zdają sobie sprawę z tego litewscy biskupi wileńscy i całą garścią – bez żadnych skrupułów wykorzystywali i wykorzystują to w walce z polskim katolicyzmem na terenie arcybiskupstwa. Od czasów sowieckich likwidują polskie nabożeństwa. Zmarłych księży polskich zastępują proboszczami litewskimi, chociaż na Litwie występuje drastyczny brak księży. Według artykułu Petrasa Gaucasa pt. „Język liturgii w kościołach archidiecezji wileńskiej” („Lietuvos Aidas” 6.1.1995) w 1994 r. na 100 czynnych w Wilnie i na terenie diecezji wileńskiej kościołów, w 32 nabożeństwa były odprawiane po polsku, w 29 po litewsku, w 38 po litewsku i po polsku. W 1994 r. w parafiach autor artykułu przyznaje, że w grupie kościołów dwujęzycznych są takie, w których Litwini stanowią zaledwie 7% ogółu parafian. Jednak należąc do grupy katolików panującego narodu mają zabezpieczone nabożeństwa w ojczystym języku, czego nie można powiedzieć o parafiach z nabożeństwami tylko litewskimi, chociaż Polacy często stanowią w nich dużo więcej niż 7% wiernych. W parafiach dwujęzycznych ewangelia jest czytana po litewsku, zaś kazania wygłaszane są po litewsku i polsku, z tym, że księża litewscy posługują się często językiem rzekomo polskim, całkowicie niezrozumiałym przez Polaków (Aleksander Dawidowicz W sprawie Polaków na Wileńszczyźnie „Nowy Świat”, Warszawa 25-26.7.1992). W praktyce jednak, jak zaznacza Gaucas język liturgii należy od księdza. Gdy ksiądz ma przypisane dwie czy trzy parafie, to wówczas nie ma czasu na dwujęzyczną liturgię i msze odprawiane są po litewsku, co wykorzystują księża litewscy, którzy z reguły pracują w takich parafiach. Księża ci w wielu wypadkach prowadzą głównie działalność nie duszpasterską, ale polityczną, skierowaną na lituanizację społeczności polskiej, głównie polskich dzieci” (A. Dawidowicz). Czasami przy komunikowaniu wiernych posługuje księdzu litewskiemu ministrant trzymający chorągiewkę o barwach narodowych Litwy. Poza tym księża litewscy w księdze metrykalnej wpisują imię chrzczonego dziecka polskiego nie po polsku tylko po litewsku (Jerzy T. Zalesiak Język liturgii – to tylko część problemu „Słowo. Dziennik Katolicki” 20.3.1995). Gorzej, w Druskiennikach, Marcinkańcach, Olanach, Ignalinie, Rymszanach, Duksztach i kilkunastu innych parafiach, w których Polacy stanowią duży odsetek wiernych, nie mają oni możliwości modlenia się w tych kościołach po polsku. Działacz społeczności polskiej w Wilnie i na Wileńszczyźnie i w latach 1992-96 poseł na Sejm litewski Zbigniew Siemienowicz w „Kurierze Wileńskim” (Błądząca Pogoń – relacje polsko-litewskie, 10.9.2010) pisze, że niektórzy księża litewscy potrafią zwalczać nawet polskie słowo w kościele: „W wielu kościołach zaniechano nie tylko kazań polskich, ale nawet odczytywania po polsku polskiej ewangelii”. Carskie ogłoszenie w ówczesnym Wilnie, które ostrzegało Polaków: „Goworit polskij wospreszczaetsia” (mówienie po polsku zabronione) odżyło na dzisiejszej Litwie – w państwie niby demokratycznym i tolerancyjnym oraz katolickim, należącym z polską pomocą do Unii Europejskiej i NATO. Na odbytym w dniach 6-8 V 2016 r. Narodowym Kongresie Miłosierdzia w Wilnie, 90 tys. Polaków mieszkających w Wilnie, „nie miało okazji usłyszeć języka ojczystego w modlitwach ogólnych… Polskie środowisko znów się czuje pokrzywdzone, ponieważ po raz kolejny to, co jest polskie, jest traktowane po macoszemu” - pisze w „Tygodniku Wileńszczyzny” Teresa Worobiej i dodaje (Bowiem litewscy) „organizatorzy nie zatroszczyli się o to, żeby chociaż cząstkę koronki do Bożego Miłosierdzia, którą modlono się w sobotę na Placu Katedralnym podczas nabożeństwa pokutnego, odmówić w języku polskim, przecież w diecezji wileńskiej sporo wiernych jest polskojęzycznych. Tym bardziej, że jest to język, w którym Jezus ją podyktował św. Faustynie. Mimo że Kongres Miłosierdzia odbywał się na poziomie ogólnokrajowym, to wiernym, przybyłym ze Żmudzi, czy Kowieńszczyzny, chyba nie przeszkadzałoby kilka słów wypowiedzianych w języku polskim” („Tygodnik Wileńszczyzny”, „Kresy.pl., „L24.lt 6.8.2016). W 1994 r. wśród ok. 250 tys. katolików polskich pracowało zaledwie 24 księży polskich, w tym wielu w podeszłym wieku. Bowiem w okresie sowieckim do jedynego seminarium duchownego na Litwie – w Kownie przyjmowano bardzo niewielu polskich kandydatów do kapłaństwa. W pierwszych latach po odzyskaniu przez Litwę niepodległości było jeszcze gorzej. W 1989/90 roku nie przyjęto do seminarium ani jednego z 6 polskich kandydatów (Piotr Błaszczykowski Epopeja Polaków Ziemi Wileńskiej Gdańsk 1990). W Polsce od 1932 r. istnieje Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej – chrystusowcy, czyli rzymskokatolickie zgromadzenie zakonne, którego celem jest apostolstwo poprzez pracę duszpasterską na rzecz Polaków mieszkających poza granicami kraju. Chrystusowcy prowadzą duszpasterstwo wśród Polaków w kilkudziesięciu krajach, w tam w dalekiej Australii, gdzie mieszkam. Mogliby pracować także wśród polskich katolików na Litwie, jednak biskupi litewscy nie wyrażają na to zgody, gdyż księża z Polski byliby psychicznie od nich niezależni i ocalali by polskość, którą oni chcą koniecznie zniszczyć (P. Błaszczykowski). W takiej sytuacji księża z Polski udawali się na wyjazd na Wileńszczyznę na wakacje, aby móc odprawiać polskie nabożeństwa w tamtejszych parafiach poełnych Polaków. Nieliczni księża polscy uzyskali zgodę na pracę duszpasterską na Wileńszczyźnie. Wśród nich był m.in. ks. Dariusz Stańczyk. Przybył na Wileńszczyznę w 1991 r. i pracował w parafiach w Kalwarii Wileńskiej, Taboryszkach i Szumsku. Był dobrym kapłanem, ale także zasłużonym działaczem społecznym i obrońcą polskości. Nie podobało się to arcybiskupowi Bačkisowi, który go odwołał 10 lipca 1996 r. ze stanowiska proboszcza czysto polskiej parafii szumskiej. Wywołało to głośny sprzeciw parafian i w ogóle Polaków na Wileńszczyźnie oraz w Polsce. Biskup radomski Edward Materski (który urodził się w Wilnie) w oświadczeniu wydrukowanym w katolickim dzienniku „Słowo” napisał, że nie odwołuje z Litwy żadnego z księży radomskich, w tym księdza Dariusza Stańczyka. Działacze polscy na Wileńszczyźnie zwrócili się z prośbą o pomoc do Nuncjusza Apostolskiego na Litwie i nawet niedawny i znany ze swej pro litewskości ambasador RP w Wilnie Widacki poparł akcję na rzecz zatrzymania na Litwie ks. Stańczyka. Protestowała prasa polska na Litwie, m.in. „Nasza Gazeta”. Abpa Bačkis został zmuszony do zmiany swej decyzji. Ksiądz Dariusz Stańczyk pracował następnie w parafii św. Siostry Faustyny na Antokolu (Wilno). Całym sercem wspierał i pomagał Polakom na Wileńszczyźnie. Inicjował i prowadził budowę wielu obiektów sakralnych /wcześniej w Polsce był współbudowniczym Bazyliki - sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej w Skarżysku-Kamiennej –kopia Ostrej Bramy w Wilnie), z jego inicjatywy powstał pierwszy na Litwie pomnik Jana Pawła II w Kowalczukach, gdzie także wybudował nowy kościół. Był gorliwym obrońcą i ambasadorem kultu Bożego Miłosierdzia na Litwie oraz miejsca objawień na Antokolu w Wilnie, gdzie znajduje się klasztor św. Faustyny Kowalskiej. W 2003 r. został Polakiem Roku na Litwie i otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Rejonu Wileńskiego. W 2016 r. został odznaczony przez Prezydenta RP Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za wybitne zasługi w krzewieniu polskiej kultury i tradycji narodowych oraz za działalność na rzecz polskich mniejszości narodowych (Urszula Gąssowska „Wileńskie racje i żale” Myśl Polska o Kresach Nr 9 1996). Ksiądz Dariusz Stańczyk był komendantem Wileńskiego Hufca Maryi im. Pani Ostrobramskiej. Przed 150. rocznicą wybuchu Powstania Styczniowego 1863 r. władze litewskie głośno zachęcały do uczczenia tej rocznicy, jednak w żaden sposób zainteresowanym środowiskom nie okazały wsparcia. Przeciwnie, kiedy Wileński Hufca Maryi im. Pani Ostrobramskiej 22 stycznia br. 2013 r., akurat w dzień wybuchu powstania, poprowadził w ulicami Wilna Marsz Wolności dla uczczenia tej rocznicy, który zakończono mszą św. na Górze Trzykrzyskiej, celebrowaną przez komendanta Hufca, ks. Dariusza Stańczyka. Harcerzy nie było stać na zapłacenie aż 2500 litów za prawo do „Parady Wolności”, a tym bardziej do zapłacenia 200 000 litów za obsługę i ochronę parady. Tymczasem kilka dni wcześniej samorząd wileński wydał zezwolenie na zorganizowanie w Wilnie parady równości „Za równość" („Už lygybę"). W tym wypadku koszty obsługi i ochrony parady zostały pokryte z kieszeni podatnika. Ksiądz Stańczyk, dostrzegając w tym ogromną niesprawiedliwość (również wobec młodzieży i wartości chrześcijańskich), uznał, że tym razem przeciwstawi się literze prawa, za co został pociągnięty do odpowiedzialności karnej (youtube Rozprawa księdza D. Stańczyka www.wilnoteka.lt 21.2.2013). Prześladowany przez Litwinów ks. Stańczyk po 25 latach pracy wśród Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie opuścił czy raczej został zmuszony do opuszczenia Litwy.

Poza katedrą wileńską polskich nabożeństw nie dopuszcza się także do tak bardzo polskich historycznie dwóch innych kościołów wileńskich: w zwróconym przez litewskie władze komunistyczne katolikom kościele św. Kazimierza (bastionu polskich jezuitów na Litwie) i św. Anny i tak jest po dziś dzień. W kościele św. Kazimierza postanowiono obok mszy litewskich odprawiać także msze w języku rosyjskim. W tej sprawie wypowiedział się znany wówczas działacz Polaków na Wileńszczyźnie Jan Ciechanowicz z Polskiej Partii Praw Człowieka w jej oficjalnym oświadczeniu zatytułowanym „Bez języka polskiego”, w którym czytamy m.in.: „…Na fali gorbaczowskiej pierestrojki wiernym w roku 1989 udało się Kościół św. Kazimierza odzyskać i po gruntownym remoncie w 1991 r. zaczął on ponownie pełnić sobie właściwe funkcje. Ale tylko część (litewska) tych, którzy walczyli o zwrot świątyni Bożej, cieszy się dziś z odniesionego zwycięstwa; inna (polska) została w sposób poniżający godność ludzką tej możliwości pozbawioną. Postępowanie takie równoznaczne jest z umieszczeniem na bramie kościoła tabliczek: „Tolko dla Russkich” oraz „Tik Lietuvimas”. Nawet w kościele, podobnie jak i w oświacie i innych sferach, szowiniści litewscy preferują Rosjan i dyskryminują Polaków. Pod adresem więc litewskiego Kościoła katolickiego wypada złożyć gratulacje z powodu „godnej” kontynuacji zarówno nazistowskiej, jak i neobolszewickiej tradycji: podobnie jak w ciągu dziesięcioleci funkcjonowania Muzeum Ateizmu Litewskiej SRR (w kościele św. Kazimierza) kierowali i pracowali w nim wyłącznie Litwini, Żydzi i Rosjanie, także i dziś wstęp do skradzionej Polakom świątyni mają zagwarantowany tylko te „wybrane” narody, ci zaś, którzy kościół św. Kazimierza wznieśli i ozdobili, nie są puszczani w jego progi. Wydaje się wszelako, że w postępowaniu takim więcej jest pogańskiej nienawiści co do polskości i prowincjonalnego szowinizmu niż chrześcijańskiego uniwersalizmu i europejskości, które powinny cechować duchownych katolickich”.

Prawie sto tysięcy Polaków w Wilnie ma do swojej wyłącznej dyspozycji tylko jeden kościół – św. Ducha, a do większości parafii na Wileńszczyźnie biskupi litewscy kierują księży litewskich, często nacjonalistów, którzy, jak np. proboszczowie w Dziewieniszkach i Oranach usunęli pomniki polskie z dziedzińców kościelnych. W Oranach dokonał tego mianowany przez abp Bačkisa w 2004 r. na stanowisko proboszcza jego kolega, znany litewski szowinista, ksiądz Valentinas Virvičius. Przystąpił tu od razu do robienia antypolskich porządków: zburzył 4-metrowy pomnik-kolumnę upamiętniający polskich żołnierzy poległych w latach 1919-1923, który stał na dziedzińcu kościoła. Ten ponoć katolicki kapłan – sługa Chrystusa, „kochający” każdego bliźniego 16 II 2010 r. popełnił samobójstwo. Pomimo tego, że samobójstwo w katolicyzmie jest uznawane za grzech śmiertelny, który skazuje samobójcę na wieczne potępienie, orański proboszcz został pochowany ze wszystkimi honorami katolickimi, a w uroczystościach pożegnalnych wziął udział sam arcybiskup wileński, kardynał Audrys Juozas Bačkis („Kurier Wileński” 19.2.2010). Przecież trzeba było podziękować za pracę dobremu polakożercy.

Jak już wspomniałem, w 2005 r. doszło do ostrego konfliktu między polskimi katolikami w Wilnie, a arcybiskupem Audrysem Backisem, który w sposób wyjątkowo brutalny nakazał wynieść z polskiego kościoła św. Ducha znany dzisiaj na całym świecie (dosłownie) obraz Jezu Ufam Tobie, namalowany w 1934 r. przez polskiego malarza Eugeniusza Kazimirowskiego według wskazówek przebywającej wówczas w klasztorze wileńskim świętej Faustyny Kowalskiej, usuwając z niego jednocześnie polski napis Jezu Ufam Tobie. Obraz został umieszczony w innym kościele, aby nie był utożsamiany z polskim katolicyzmem (Polakom ukradziono obraz „Goniec” 30.9. – 6.10.2005, Kanada). W 2009 r. Wileńska Kuria Arcybiskupia odrzuciła prośbę Społecznego Komitetu Uczczenia Pamięci Józefa Mackiewicza o umieszczenie pamiątkowej tablicy na budynku należącym obecnie do niej, a w którym w okresie międzywojennym mieściła się redakcja redagowanego przez jego brata – Stanisława Cat-Mackiewicza „Słowa”, jednego z najważniejszych – opiniotwórczych dzienników polskich. Komitet wyraził ubolewanie podstawą Kurii Arcybiskupiej. Swoją inicjatywą chciał bowiem dołożyć cegiełkę do polsko-litewskiego pojednania. W jego uzasadnieniu pisał m.in.: „Uważamy, że wmurowanie w Wilnie tablicy utrwalającej pamięć postaci Józefa Mackiewicza i jego starszego brata Stanisława będzie służyło w przyszłości przyjaznej koegzystencji naszych narodów oraz stanowiło cenną pamiątkę historyczną dla wielu Polaków i Litwinów, niezależnie od ich miejsca zamieszkania” („Kurier Wileński”; Kresy.pl 2.10.2009).

W 2018 r. polskim kościele w Turgielach na Litwie doszło do szokującego incydentu. Grupa litewskich aktorów przebranych za księży wtargnęła do świątyni zakłócając Mszę św. Proponowali alternatywny litewski sposób wiary. Cel był tylko jeden – zadrwić z uczuć religijnych zgromadzonych Polaków (przecież mogli swoje przedstawienie cyrkowe odbyć w kościele litewskim)” (PAP, Polsat News, wPolityce 16.8.2018). Do sieci trafiło wideo dokumentujące prowokację. Jak podkreśla redakcja strony „Wileński Pegaz z uśmiechem i smutkiem” na Facebooku, to już kolejny przypadek atakowania modlących się w kościołach Polaków przez Litwinów. „Wileński Pekaz” zauważa dalej: „Takie rzeczy są możliwe tylko w polskich kościołach na Litwie, bo kiedy Polacy z Litwy zwracają się o pomoc do prezydenta i premiera Polski, Polska milczy i tylko polski MSZ tłumaczy, że prześladowania Polaków nie zmienią stosunków Polski i Litwy, że wszystkie prześladowania Polaków i polskości na Litwie to wewnętrzna sprawa Litwy… i Polski to nie dotyczy, i dodaje: podnoszenie kwestii Polaków na Litwie może stanowić istotne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski, co jest zgodne z doktryną opracowaną przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Władze zamieszkałego przez Polaków rejonu solecznickiego, na terenie, którego znajdują się Turgiele, są oburzone zachowaniem litewskich aktorów. Twierdzą, że naruszona została konstytucja i prawo wolności religijnej. Zgodnie z kodeksem karnym aktorom grozi kara w postaci prac publicznych, grzywna bądź kara pozbawienia wolności. Turgielanie oczekują nie tylko działań policji, ale także reakcji litewskich władz kościelnych i państwowych. Jak informuje w czwartek polski portal wilnoteka.lt, będąca w rękach tylko Litwinów kuria wileńska odmówiła komentowania incydentu w Turgielach. Rzeczniczka kurii Santa Kanczyte oświadczyła, że „nie ma tu nic do komentowania i nie warto lać wody na młyn tej reklamy”. „Nie jest to jakieś ważne wydarzenie” dodała”. A teraz pomyślmy sobie co by było, gdyby grupa polskich aktorów dokonała profanacji w kościele litewskim w Puńsku koło Sejn. Rząd i Kościół litewski darli by się na cały świat o nietolerancji Polaków. Tymczasem polski rząd i Kościół zamknęli gębę na kłódkę w sprawie profanacji polskiego kościoła w Turgielach na Litwie. No bo przecież tak polski rząd jak i Kościół nie mogą się wtrącać w wewnętrzne sprawy litewskie.

Cmentarz na Rossie, na którym spoczywa setki wybitnych wilnian, jest zaniedbywany przez litewskie władze państwowe i Wilna, gdyż nie jest to cmentarz litewski, a tylko polski. To panteon polskości Wilna i czwarty polski panteon narodowy (nie ma natomiast panteonu litewskiego w Wilnie!). Podobnie jest z Ostrą Bramą w Wilnie, w której znajduje się cudowny obraz MB Ostrobramskiej. To także całkowicie polska pamiątka – polskiego katolicyzmu i dlatego Litwini i obecny arcybiskup Wilna (zrezygnował w 2013 z urzędu), Audrys Juozas Bačkis, znany z szowinizmu litewskiego i antypolskiej postawy nie troszczą się o Ostrą Bramę, a jedynie o to jak zniszczyć jej polski charakter. Na jego polecenie przystąpiono więc do jej „remontu”, który okazał się zwykłym wandalizmem i antypolską hucpą. Departament Ochrony Zabytków przy Ministerstwie Kultury Litwy określił dokonany remont w kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej „przerażającym wandalizmem” i zażądał wstrzymania dalszych prac („Rzeczpospolita” 25.2.2010). Zaplanowano m.in. przebudowę samej kaplicy i cofnięcie o około 3-4 metrów w głąb Cudownego Obrazu. Taka ingerencja spowodowałaby bowiem, że po ponad 400 latach Cudowny Obraz Matki Bożej Ostrobramskiej zniknąłby z oczu wiernych modlących się z ulicy. A wierni ci to głównie Polacy, co rzuca się w oczy mieszkańcom Wilna i turystom, co drażni szowinistów litewskich. Z „Naszego Dziennika” (1.3.2010) dowiadujemy się, że po "remoncie" z kaplicy Matki Bożej Ostrobramskiej zginęła część wotów składanych od setek lat przez polskich pielgrzymów. Poza tym przesuwając obraz w głąb kaplicy arcybiskup Backis zaplanował zlikwidowanie skarbca, w którym od wieków przechowywane się cenne wota – polskie wota, które są polskimi pamiątkami narodowymi. Litwini weszli w posiadanie POLSKIEGO w całym tego słowa znaczeniu Wilna w 1939 r. Sprezentował im miasto Józef Stalin po wspólnym z Hitlerem podboju Polski we wrześniu 1939 r. Litwini i Kościół litewski przywłaszczyli sobie wszystko w mieście co należało PRAWNIE do Polaków. W tym także Ostrą Bramę i jej polskie pamiątki. Jeśli Litwini chcą te pamiątki jak prawdziwi barbarzyńcy zniszczyć, to tak rząd jak i Kościół polski powinny energicznie zażądać przekazania Kościołowi polskiemu tych pamiątek. To jest psim obowiązkiem polskiego rządu i polskiego Kościoła! Te polskie pamiątki narodowe powinny znaleźć się w Polsce!

I jeszcze jedna sprawa. Arcybiskupem Wilna od 2013 r. jest Gintaras Linas Grušas, który ma do pomocy aż dwóch biskupów pomocniczych, chociaż arcybiskupstwo wileńskie jest raczej mniej średniej wielkości (ma tylko 95 parafii i tylko 171 księży): Arūnasa Poniškaitisa (od 2010 r.) i Dariusa Trijonisa (od 2017 r.). Oczywiście cała ta nieświęta trójca to Litwini – nacjonaliści litewscy. Tymczasem w arcybiskupstwie wileńskim około 40% katolików to Polacy. Sprawiedliwie by było, aby jeden z biskupów pomocniczych był Polakiem, który dbałby o interesy polskich katolików w archidiecezji wileńskiej. Litwini na to nie pójdą, Watykan im ulega, a Kościół polski ma gdzieś tę sprawę. A ja się pytam: gdzie w tym wszystkim jest chrześcijaństwo?

Bezczelność i antypolskość Kościoła litewskiego jest bezgraniczna. Jest faktem historycznym i dobrze udokumentowanym, że Litwini, czyli litewscy katolicy z błogosławieństwem kleru litewskiego (!) brali udział w zagładzie Żydów (oraz Polaków) podczas niemieckiej okupacji Litwy Kowieńskiej oraz Wilna i Wileńszczyzny (Żydzi tutejsi mieli obywatelstwo polskie i część z nich uważała się za Polaków). Razem z Niemcami zamordowali 250 000 tamtejszych Żydów. Tymczasem jak podaje „Kronika Sejmowa” (Styczeń 2020, str. 125) „Litewski poseł partii rządzącej Arunas Gumuliauskas przygotowuje rezolucję, w której ma się pojawić zapis, że ani Litwa, ani naród litewski nie uczestniczył w Holocauście…” (bo to naród bez żadnej skazy, a kłamanie w żywe oczy to ich specjalność!). Z kolei z internetowej angielskiej Wikipedii dowiadujemy się (Wikipedia litewska i polska ten fakt ukrywają przed Polakami), że biskupi litewscy Teofilius Matulionis and Vincentas Borisevičius w 1990 r. rozpoczęli w Watykanie starania o kanonizację biskupa Mečislovasa Reinysa, jednego z największych litewskich polakożerców XX wieku, który po aresztowaniu w marcu 1942 r. przez Niemców we współpracy z Litwinami arcybiskupa wileńskiego Romualda Jałbrzykowskiego oraz za zgodą Watykanu (proniemieckiego Piusa XII), co było sprzeczne z konkordatem polsko-watykańskim z 1925 r., był administratorem archidiecezji i na tym stanowisku niemiłosiernie prześladował w Wilnie i na Wileńszczyźnie polskich katolików – bez wątpienia ma on polską krew na rękach, w tym szeregu księży polskich! (sprawy te omawia szczegółowo ks. Tadeusz Krahel w serii artykułów opublikowanych w 2007 r. na łamach wydawanego w Białymstoku miesięcznika „W Służbie Miłosierdzia” oraz Marian Kałuski w I tomie Spraw kresowych – bez cenzury Toruń 2017, str. 536-586).

Podobnych przykładów można by było podawać w nieskończoność. Są one zarejestrowane w czasopismach polskich wydawanych w Wilnie.

Najwymowniejszym dokumentem mówiącym o tym jak Kościół litewski tępi polski katolicyzm w archidiecezji wileńskiej jest wysłany w czerwcu 2005 r. do arcybiskupa wileńskiego A.J. Backisa przez polskich katolików w Wilnie „List otwarty do J. E. Kardynała Audrysa Juozasa Bačkisa Arcybiskupa Metropolity Wileńskiego”, który opublikował „Tygodnik Wileńszczyzny” z 12-18 maja, a następnie „Kurier Wileński” z 14-16 maja, który w Polsce – przez polskie główne media w ramach rzekomej przyjaźni polsko-litewskiej prawdopodobnie został zupełnie przemilczany. Dlatego przytaczam go tu w całości jako ważny dokument odnoszący się do najnowszych stosunków polsko-litewskich – tych prawdziwych, a nie zakłamanych:

„Jego Eminencjo,

Wierni narodowości polskiej w okresie bolszewizmu, pomimo prześladowań, trwali w wierze swych ojców, utrzymywali kościoły i bronili księży bez względu na ich narodowość.

Sądziliśmy, że gdy Litwa odzyska niepodległość, nastanie okres rozwoju i rozkwitu Kościoła Katolickiego na Litwie, że hierarchia kościelna oceni nasze poświęcenie i Polacy na Litwie będą mogli bez przeszkód się modlić (w swoim języku). Szczególne nadzieje żywiliśmy w stosunku do Jego Eminencji jako osoby nieskażonej nacjonalizmem litewskim, wychowanej w tradycjach chrześcijańskiej Europy (ks. Bačkis wychował się na emigracji, od 1964 r. pracował w Watykanie, w latach 1988-91 był nuncjuszem apostolskim w Holandii i w 1991 r. przybył do Wilna; był pupilkiem Jana Pawła II – widać, że papież postawił na złego konia; czyli wrogość do Polaków Bačkis wypił z mlekiem matki wychowanej na Litwie Kowieńskiej – M.K.). Z żalem w sercu stwierdzamy, że postawa i działalność, jaką Jego Eminencja i szczególnie wikariusz Metropolity Wileńskiego ks. prałat Kestutis Latoza prowadzą w stosunku do nas, wiernych narodowości polskiej, jest dla nas krzywdząca.

Świadczy o tym, między innymi, brak nabożeństw w języku polskim w Archikatedrze Wileńskiej, ostatnio odmowna odpowiedź Jego Eminencji na prośbę nawet o jednorazową Mszę św. w intencji Papieża Jana Pawła II w 30. dniu po jego śmierci, brak tychże nabożeństw i uroczystości po polsku podczas obchodów 400-lecia św. Kazimierza, faktyczne wypędzenie (polskich) dominikanów o. Witolda i o. Dariusza z (polskiego) kościoła Ducha Świętego, brak rozkładów nabożeństw w języku polskim np. przy wejściu do kościoła Wszystkich Świętych, kościoła św. Piotra i Pawła. W kościele św. Piotra i Pawła, polskiemu chórowi kościelnemu zabrania się śpiewać na głosy – przez co ubliża się godności ludzkiej, poniża się wiernych. W czasie bierzmowania w roku ubiegłym kilkuset dzieci w polskim kościele Ducha Świętego Kardynał był nieobecny.

Przyjmujemy to jako ignorancję w stosunku do wiernych Polaków ze strony Kardynała. Siostry benedyktynki, wileńskie Polski, czekają wciąż na zwrot kościoła św. Katarzyny i klasztoru. W jednym z wywiadów Kardynał powiedział, że nie będzie tworzyć nowej parafii (dla Polaków). Więc lepiej sprzedać lub oddać je w dzierżawę, a siostry niech łaskawie czekają kolejne 25 lat?

A los innych klasztorów czyż nie jest podobny? Całkowitej ruinie uległ klasztor polskich bernardynek przy kościele św. Michała. Jak mówi w jednym z wywiadów członek Państwowej Komisji Ochrony Zabytków przy Sejmie Republiki Litewskiej Grazina Dramait, Kuria planowała oddać ten budynek we władanie właścicieli pobliskiego hotelu „Mabre”.

Jedenaście lat parafianie kościoła Ducha Świętego czekają i nie mogą usłyszeć brzmienia słynnych organów, które wciąż znajdują się w renowacji u niejakiego Gucasa…

Czy nieprzyjęcie do seminarium duchownego dwóch braci franciszkanów narodowości polskiej nie było dyskryminacją? Czy zamknięcie wstępu do klasztoru s. Faustyny (Kowalskiej) pielgrzymom z Polski nie jest dyskryminacją? A znikanie (polskich) dzieł sztuki z kościołów wileńskich?

Kościół powinien być instytucją, która chroni swoje dziedzictwo i zapewnienie tego na terenie Archidiecezji Wileńskiej jest obowiązkiem właśnie Jego Eminencji.

W Kościele Katolickim obowiązują zasady hierarchii, obowiązuje Kodeks Prawa Kanonicznego. Czy Kodeks Prawa Kanonicznego obowiązuje również Jego Eminencję? Czy dekrety z 2004.03.08 Nr 42 i Nr 43 odnośnie rekonsekracji kościoła Trójcy Świętej i przekazaniu obrazu Jezusa Miłosiernego do Wileńskiej Kurii Diecezjalnej są zgodne z tym prawem? Uważamy, że decyzje w Kościele powinny być wyważone, poparte ważkimi argumentami. Czy obecny kościółek Miłosierdzia Bożego może pomieścić 2-3 tys. wiernych, którzy się gromadzą na nabożeństwa w kościele Ducha Świętego w czasie Tygodnia Miłosierdzia Bożego?

Jego Eminencja wcale nie liczy się ze zdaniem wiernych. Nie tylko niektóre wypowiedzi Jego Eminencji przed kamerami telewizyjnymi, ale też w wywiadach prasowych rozmijają się z prawdą. Chrystus powiedział: Nie wy mnie, lecz ja was wybrałem, nie wy mnie służycie, lecz ja przyszedłem służyć wam. Czy tak jest w przypadku Kardynała? Skąd ten brak miłości i szacunku dla wiernych? Może stąd, że Jego Eminencja jest zarządcą ogromnych kościelnych dóbr sakralnych i materialnych i dysponuje nimi według własnego uznania?

Bóg wszystko widzi: i nasze intencje Jego Eminencji. W sytuacji, gdy codziennie są naruszane prawa wiernych narodowości polskiej, gdy Jego Eminencja czyni wszystko, by tych wiernych nastawić przeciwko sobie, a przez to i przeciwko Kościołowi Katolickiemu, nie możemy milczeć i zwracamy się do Księdza Kardynała o zaprzestanie tych działań, o liczenie się ze zdaniem wiernych, o odpowiedzialny stosunek do powierzonych Kardynałowi przez Ojca Świętego obowiązków. Jeżeli Ksiądz Kardynał nie zmieni swego postępowania, zwrócimy się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o zmianę Metropolity Archidiecezji Wileńskiej.

Niniejszy list wysyłamy również do przedstawicieli zorganizowanej społeczności polskiej: Związkowi Polaków na Litwie, Katolickiemu Stowarzyszeniu Polaków na Litwie, posłom na Sejm Litwy z prośbą o pośrednictwo we wspólnym poszukiwania rozwiązań tych, jakże bolesnych dla nas spraw.

Z wyrazami chrześcijańskiej miłości i wielkiej nadziei.

Parafianie kościoła pw. Odnalezienia Krzyża św. i kościoła św. św. Piotra i Pawła”.

List ten abp Bačkis na pewno „wyrzucił do kosza” albo jak mówili Polacy w Wilnie: „wytarł sobie nim tyłek” i do końca swej władzy arcybiskupiej w Wilnie, czyli do 2013 r. kontynuował antypolski kurs w Kościele wileńskim. Chociaż był arcybiskupem wileńskim przez 22 lata w diecezji, w której Polacy stanowią ok. 40% wiernych, nigdy nie nauczył się nawet jako tako po polsku. Czy to nie była pogarda i buta oraz nietolerancja, rasizm i deptanie nauki Chrystusa ze strony tego purpurata okazywane polskim katolikom na terenie archidiecezji wileńskiej?! Czy po śmierci także i on zostanie przez Watykan wyniesiony na ołtarze Kościoła katolickiego, tym bardziej, że od czasu pontyfikatu Jana Pawła II wynosi się na ołtarze zwykłych grzeszników, jak np. ukraińskich biskupów-nacjonalistów i polakożerców Josifa Jozafata Kocyłowskiego i Andreja Szeptyckiego (żaden nacjonalista nie powinien być wynoszony na ołtarze!; czy Polacy mają się modlić do tych dwóch jawnych polakożerców tylko dlatego, że tak chcą Ukraińska Cerkiew Grekokatolicka i Watykan, który za to dostał pieniądze?; zobacz: Marian Kałuski Sprawy kresowe bez cenzury. Tom I Toruń 2017, str. 193-208)? Bo Watykan również nic nie zareagował, czyli uznał, że nie ma problemu i że kardynał Bačkis spełnia należycie posługę kapłańską.

W Warszawie w 2019 r. w tłumaczeniu na język polski (z francuskiego) ukazała się książka Martela Frederica Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie (640 stron), w której autor pisze – przekonywująco dowodzi (przez cztery lata zbierał materiał), że 80% duchownych zatrudnionych w Watykanie to upadli kapłani. O nic nie oskarżam kardynała Audrysa Bačkisa, bo nie ma na to dowodów. Ale faktem jest, że w latach 1964-73 i 1988-91 pracował w Watykanie – w służbie dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej, a w latach 1973-88 pozostawał związany z Radą Spraw Publicznych Kościoła przy watykańskim Sekretariacie Stanu, a od 1979 r. zastępcą sekretarza Rady Spraw Publicznych Kościoła. Czyżby należał do grona upadłych duchownych zatrudnionych w Watykanie lub do katolickiej mafii (Matthias Mettner „Katolicka mafia” Warszawa 1995) i stąd był nietykalny? Inaczej trudno zrozumieć postawę

Watykanu w tej sprawie.

Boże, Ty to wszystko widzisz i nie reagujesz?

Następca abpa Bačkisa na wileńskiej stolicy biskupiej, także emigrant, czyli obce ciało w Wilnie (nie ma księży litewskich urodzonych w Wilnie, którzy mogliby zostać biskupami!) i osoba nie znająca języka polskiego, Gintaras Grusas (od 2013 r.), latem 2016 r. m.in. zlikwidował prowadzone od 1989/90 Studia Teologiczne w Wilnie w języku polskim, kształcące nauczycieli religii do polskich, rosyjskich i białoruskich szkół archidiecezji wileńskiej, tak bardzo potrzebnych, gdyż czasy sowieckie spowodowały braki kadrowe w tej sferze, szczególnie w zakresie katechezy w języku polskim („Litewski arcybiskup likwiduje Centrum Katechetyczne uczące w języku polskim” L24.lt 6.8.2016). Wcześniej, jako sekretarz komitetu organizacyjnego pielgrzymki Jana Pawła II na Litwie w 1993 r. doprowadził do tego, że nie miało w ogóle dojść do spotkania „polskiego” papieża z wileńskimi Polakami, pomimo tego, że tradycyjnie Jan Paweł II podczas swoich bardzo licznych pielgrzymek po świecie zawsze spotykał się z Polakami o czym Litwini bardzo dobrze wiedzieli (niestety, Jan Paweł II idąc zawsze na rękę antypolskiemu Kościołowi litewskiemu, zaakceptował antypolski plan pielgrzymki na Litwie. Dostałem ostatnio list (21.12.2019) z informacją, że: „Sytuacja się trochę poprawia dla polskich katolików w Wilnie. W Seminarium Wileńskim rektor, prefekt i większość profesorów, i alumnów to Polacy”. Ale zapewne tylko dlatego, że, nie ma powołań kapłańskich wśród młodych „katolików” litewskich oraz wystarczającej liczby teologów litewskich i seminarium wileńskiemu – w stolicy Litwy - groziło zamknięcie. Biorąc jednak pod uwagę ciągłą wrogość hierarchii litewskiej do Polaków – polskich katolików, można przypuszczać, że za wzorem przedwojennych biskupów litewskich abp Grusas nowo wyświęconych księży polskiego pochodzenia będzie kierował do parafii litewskich zamiast polskich. Czyli nic się nie zmieni i lituanizacja polskich parafii na terenie Wileńszczyzny będzie dalej kontynuowana, a wstyd z likwidacji ponoć litewskiego seminarium wileńskiego oszczędzony.

Celem Kościoła litewskiego, podobnie jak to było za czasów Litwy Kowieńskiej, jest całkowita depolonizacja Kościoła w archidiecezji wileńskiej, do czego dążą wytrwale litewscy biskupi wileńscy. To jest dla niego sprawa priorytetowa, a nie na przykład religijność Litwinów (tylko 16% Litwinów chodzi do kościoła!) czy zastraszające pijaństwo wśród Litwinów – katolików litewskich. Na 191 krajów, ujętych w rankingu Światowej Organizacji Zdrowia z lat 2010 – 2015, Litwa znajduje się na niechlubnym 3 miejscu ze średnim rocznym spożyciem czystego alkoholu na poziomie 16,2 litrów (Polska na 21 miejscu ze średnio 11,5 litrami czystego alkoholu na osobę; przed Polską jest nie tylko Rosja i Ukraina, ale także np. Czechy i Australia); najnowsze dane mówią, że Litwa wysunęła się na 1 miejsce, a Litwini są nazywani zapijaczonym narodem. Przez alkoholizm Litwa przoduje także w światowej statystyce samobójstw (Co gryzie Litwina „Express Wieczorny” 10.8.2008). Kościół litewski i jego księża nie są dla Litwinów żadnym przykładem moralnym (sianie nienawiści między mieszkańcami Litwy, niemoralność, pijaństwo, pedofilia, luksusowe życie). Z braku głębokiej wiary występuje chroniczny brak księży (według Catholic Hierarchy w 2017 r. w archidiecezji wileńskiej, mającej 600 tys. katolików, pracowało zaledwie 174 księży i było zaledwie 50 zakonników i 167 sióstr zakonnych; z braku księży i przez sprzeciw arcybiskupów wobec tworzenia nowych parafii, które musiałyby być polskie, w samym Wilnie jest zaledwie 19 parafii katolickich na 350 tys. wiernych, po 1991 r, zbudowano tylko 1 kościół; w przedwojennym polskim Wilnie było 12 parafii dla 135 tys. katolików), coraz więcej Litwinów zrywa z Kościołem (KAI 15.5.2017) albo staje się Świadkami Jehowy (w 2012 r. powstał w Wilnie także polski zbór i z pewnością niektórzy Polacy wstąpili do innych wspólnot protestanckich) i członkami kilkunastu innych wspólnot protestanckich, w których dostrzegają więcej chrześcijaństwa niż w Kościele katolickim oraz kwitnie neopogaństwo: powstała Romuva – związek wyznaniowy odwołujący się do przedchrześcijańskich wierzeń Bałtów.

Wspomniany wyżej Jerzy T. Zalesiak pisze: „Te i inne przykłady litwinizowania i nietolerancji religijnej wobec Polaków można mnożyć. Ich liczba dowodzi, że Kościół litewski zszedł na pozycie narodowe… Na Litwie nie dosłyszano głosu Papieża Jana Pawła II w orędziu Poszanowanie mniejszości warunkiem pokoju z 8 grudnia 1996 r. i nie podjęto dzieła naprawy: szanowania wolności religijnej jednostek w ich życiu zbiorowym, nieskrępowanego sprawowania kultu wiary, stworzenia warunków do religijnego wykształcenia”. Wątpliwe, aby wzięli sobie do serca również słowa papieża Franciszka, który w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, obchodzony przez Kościół jako uroczystość świętego Szczepana - pierwszego męczennika, powiedział, że chrześcijański styl życia to łagodność, odwaga, pokora i braterstwo (Polsat News 26.12.2019).

Duża jest w tym wina samej Stolicy Apostolskiej i polskiego Episkopatu, którzy dla świętego spokoju i w trosce o dobre imię Kościoła katolickiego, jak Piłat obmywając ręce, nie reagują wcale na sprzeczne z duchem Ewangelii i nauki Kościoła powszechnego postępowanie Kościoła litewskiego (polscy biskupi tym samym biorą na swoje sumienie zagładę Polaków i polskiego katolicyzmu w Wilnie i na Wileńszczyźnie; gdzie jest u nich odwaga i braterstwo w odniesieniu do prześladowanych rodaków-katolików na Litwie?!), który przez takie postępowanie wyklucza się ze wspólnoty chrześcijańskiej, stając się jakimś pseudochrześcijańskim chramem, czyli świątynią pogańską. Litwini powrócili właściwie do pogaństwa! Dla Litwinów chrześcijaństwo stało się bardziej kulturą niż religią. Kościół litewski stał się narzędziem w rękach diabła – rozsadnikiem nacjonalizmu i to w najgorszym wydaniu! Dlatego powinien być przez Stolicę Apostolską, nazywaną także Świętą, oficjalnie wykluczony ze światowej wspólnoty katolickiej.

Mogę prędzej zrozumieć, jak rządy prześladują mniejszości narodowe, bo nacjonalizm i rasizm siedzi w mniejszym lub większym stopniu w każdym z nas (tak pokazały przeprowadzone badania). „Jezus Chrystus wybrał dwunastu apostołów w tym celu, aby byli świadkami Jego nauki, życia i cudów, a potem uczynił ich pierwszymi kapłanami Nowego Testamentu” (Katechizm religii katolickiej Warszawa 1957). Dlatego nie mogę zrozumieć i nigdy tego nie zaakceptuję jak rzekomy chrześcijanin, a tym bardziej księża i biskupi są plugawymi rasistami i Watykan na to nie reaguje. To skandal nad skandale! To gorszy grzech od często występującej wśród duchownych chrześcijańskich pedofilii, bardzo nagłośnionej w ostatnich latach. Przecież to co robi Kościół litewski jest jawnym deptaniem nauki Boga i Jezusa Chrystusa! W Starym Testamencie przykazanie miłości Boga uzupełnia drugie przykazanie: Będziesz miłował bliźniego Twego jak siebie samego (Kpł 19,18). Postawę obojętną lub wrogą wobec bliźnich uznawano za obrazę wyrządzoną Bogu samemu (Rdz 3,12). W orędzie na XXII Światowy Dzień Młodzieży (2007) papież Benedykt XVI napisał:

Drodzy Młodzi!

Z okazji XXII Światowego Dnia Młodzieży, który będzie obchodzony w diecezjach w tegoroczną Niedzielę Palmową, chciałbym, abyście rozważyli słowa Jezusa: «Miłujcie się wzajemnie, tak jak Ja was umiłowałem» (por. J 13, 34).

Czy miłość jest możliwa?

Każdy człowiek pragnie kochać i być kochany. A jednak jakże trudno jest kochać, ileż błędów popełniamy w miłości, ileż spotyka nas niepowodzeń! Niektórzy wręcz wątpią, że miłość jest możliwa. Niedobory i rozczarowania uczuciowe mogą zrodzić myśl, że miłość to utopia, nieosiągalne marzenie, ale czy trzeba się z tym pogodzić? Nie! Miłość jest możliwa, a celem tego mojego przesłania jest rozbudzić w każdym z was — którzy jesteście przyszłością i nadzieją ludzkości — ufność w prawdziwą, wierną i mocną miłość. W miłość, która rodzi pokój i radość; w miłość, która łączy osoby i sprawia, że czują się one wolne, wzajemnie się szanując…”.

Niech za pięknymi słowami często wypowiadanymi przez kapłanów idą czyny. Niech oni sami wezmą sobie do serca słowa Benedykta XVI i niech realizują je w swojej pracy duszpasterskiej, dając przykład wiernym.

Adolf Hitler urodził się w rodzinie katolickiej i prawdopodobnie był wychowywany w tej wierze. I co? I stał się jednym z największych zbrodniarzy w dziejach ludzkości. Ile za to jest odpowiedzialna działalność niektórych przesiąkniętych nacjonalizmem księży niemieckich, którzy co innego mówili z ambony, a co innego robili w sferze miłości bliźniego – wie tylko sam Bóg. Z naszej historii wiemy jak Kościół niemiecki prześladował Polaków w zaborze pruskim. Na początku XX w. Kościół litewski poszedł w jego ślady – widział w nim natchnienie i swego mistrza, i w tym nacjonalizmie - w tym bagnie moralnym brnie po dziś dzień.

Jest jeszcze jedna bardzo ważna sprawa związana z zachowaniem biskupów i bardzo wielu kapłanów litewskich.

W Katechizmie religii katolickiej (Warszawa 1957, str. 5 i 45-46) czytamy: „Aby posiąść Boga, trzeba: 1. Wierzyć w to, co Bóg objawił, 2. Czynić to, co Bóg nakazał, czyli zachowywać Jego przykazania… Jezus założył Kościół w tym celu, by Kościół prowadził ludzi do zbawienia i rozszerzał Królestwo Boże na ziemi”. Podczas ostatniej Wieczerzy Jezus powiedział: „Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, nauczając je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem” (Mt. 28, 19-20).

A więc kapłan ma być pośrednikiem między Bogiem a ludźmi. Kapłan musi poddawać się określonym wymogom religijnym, a więc samemu przestrzegać 10 przykazań Bożych. Kościół katolicki naucza, że ludzie/kapłani odrzucający Boga i Jego naukę zostaną umieszczeni w piekle.

Tymczasem możemy z czystym sumieniem – w świetle namacalnych faktów stwierdzić, że wszyscy katoliccy biskupi litewscy i zdecydowana większość kapłanów w odniesieniu do Polaków i polskich katolików na Litwie od ponad stu lat łamią na każdym kroku co najmniej dwa przykazania Boże: V: „Nie zabijaj”, gdyż: „Każdy, kto nie miłuje brata swego, mordercą jest” (I J. 3, 15) i VII: „Nie kradnij – „Nie pożądaj żadnej rzeczy bliźniego swego”.

W świetle przytoczonych przeze mnie powyższych faktów łamanie V przykazania w odniesieniu do Polaków i polskich katolików na Litwie przez Kościół litewski nie podlega najmniejszej dyskusji. Jeśli chodzi o łamanie VII przykazania, to dotyczy ono m.in. opracowania i wdrożenia w życie przez litewskiego księdza katolickiego Mykolasa Krupavičiusa, w latach 1923-26 ministra rolnictwa, skrajnie antypolskiej – wyraźnie rasistowskiej reformy rolnej, która pozbawiła Polaków zazwyczaj bez godziwego lub żadnego odszkodowania 700 tys. ha gruntów rolnych i 500 tys. ha lasów i przy tym gwałcie poczyniła drugi gwałt: tylko małorolnym gospodarzom polskim świadomie nie poprawiła położenia i nadal żyli w biedzie (L. Mitkiewicz). Doprowadziło to do ogólnego wielkiego zubożenia Polaków na Litwie. Zgodnie z planem księdza Krupavičiusa Polacy na Litwie mieli się stać biednymi i bez żadnych praw pariasami. Inny przykład to bezczelna kradzież z polskiego kościoła św. Ducha obrazu Jezu ufam Tobie przez arcybiskupa wileńskiego Bačkisa w 2005 r.

Natomiast Jezus Chrystus ustanowił przykazanie miłości, czyli według Ewangelii dwa przykazania zestawione ze sobą przez Jezusa Chrystusa: miłości do Boga i miłości bliźniego. Zwane są też największym przykazaniem. Ewangelie przedstawiają przykazanie miłości jako centralny motyw etyki Jezusa. Ustanowienie największego przykazania występuje w relacji ewangelii synoptycznych. W 22 rozdziale Ewangelii Mateusza Jezus został zapytany przez faryzeuszy, które przykazanie w Prawie jest największe - odpowiedział: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy.

Wspomniany wyżej ksiądz katolicki Mykolas Krupavičius okazał całkowitą pogardę dla przykazania miłości Jezusa Chrystusa. Bowiem podczas posiedzenia litewskiego sejmu ustawodawczego 6 lipca 1921 r. publicznie nazwał polskiego księdza zasiadającego w Sejmie litewskim Bronisława Lausa „wszą” i podobnym epitetem ten grzesznik, cham i rasista w sutannie obdarzył całą mniejszość polską na Litwie – „wszy naszego litewskiego narodu” (Wikipedia). Oczywiście nie było żadnego potępienia ks. Krupavičiusa przez jego biskupa i Kościół litewski! Z pewnością ci słudzy szatana w sutannach cieszyli się, że Krupavičius wypowiedział głośno to, co oni sami myśleli i Polakach. Nie czytałem nigdzie, że polscy biskupi potępili wypowiedź „ks.” Krupavičiusa. Zapewne przez często niemoralną solidarność kapłańską: bo nie wypada, aby jeden ksiądz krytykował nawet w słusznej sprawie drugiego kapłana. Czyżby?! Następcy apostołów powinni być nieskazitelni - niemający żadnej skazy moralnej. Zło jest zawsze złem i zawsze woła o pomstę do nieba!

Przez deptanie godności Polaków i kradzież ich majątku przez biskupów i większość litewskich duchownych katolickich zachwiała się wiara u wielu Polaków na Litwie Kowieńskiej. Redaktor polskiego dziennika ukazującego się w Kownie – „Dnia Polskiego” Edmund Jakubowski napisał „Rola jaką odegrał (ks. Krupavičius) wpłynęła na ochłodzenie wśród Polaków uczuć religijnych” (Na Resztówkach „Tygodnik Polski” 20.10.1984). Podobnie dzieje się także dzisiaj. Wielu Polaków przez polakożerstwo biskupów i księży litewskich odchodzi od Kościoła. Nie widzę nigdzie, aby nadal istniało Katolickie Stowarzyszenie Polaków na Litwie. O. Paweł Gużyński OP mówi: „O faktycznej sile Kościoła, jako wspólnoty przede wszystkim religijnej, decyduje jego wierność Ewangelii” (Onet.pl 3.1.2020). Bez wierności Ewangelii Kościół katolicki upada. Każdego roku miliony ludzi opuszcza jego szeregi. Wśród nich są także Polacy i Litwini, którzy nie widzą w nim Boga; w litewskim – ci trzeźwo myślący widzą śmierdzący na milę wprost zwierzęcy nacjonalizm (300 tys. przestało być katolikami). Mówi się o dechrystianizacji Europy. Wiele innych milionów katolików z urodzenia szuka Boga w innych wspólnotach religijnych. Sto lat temu cała Ameryka Łacińska była katolicka. Dzisiaj, dla przykładu katolicy stanowią w Brazylii tylko 62% ludności (protestanci 25%), w Argentynie 70% (protestanci 14%), a w Meksyku jest dzisiaj 9 milionów protestantów (Wikipedia).

Obowiązkiem księży katolickich jest przybliżać ludzi do Boga, a nie odpychać ich od Niego! Bo to jest robota szatana. Jeśli tak czynią to grzeszą i biorą ten grzech na swoje i na sumienie całego Kościoła katolickiego. Udowadniają, że są narzędziem w rękach diabła (Paweł VI był pierwszym i chyba jedynym papieżem, który miał odwagę powiedzieć 29 czerwca 1972 r., że „wdarł się do Kościoła Bożego swąd (dym) szatana”). Jeśli tak czynią, jeśli grzeszą, a tym bardziej jeśli bez przerwy grzeszą, to nie zasługują na miano „sług Chrystusa”, na miano chrześcijan, na miano członków Kościoła katolickiego. Na te nazwy z pewnością nie zasługują biskupi litewscy i większość ich kapłanów! A przez to samo zasługują na wykluczenie ze wspólnoty katolickiej.

Znany i ceniony działacz polski w Wilnie dr Jan Mincewicz, podczas pobytu papieża Jana Pawła II w Białymstoku w 1993 r., zwrócił się do niego z prośbą o mianowanie polskiego biskupa pomocniczego w Wilnie, ale rzekomo polski papież Jan Paweł II chcąc przypodobać się Litwinom, a właściwie nacjonalistom litewskim, nie uczynił tego aż do swojej śmierci w 2005 r. Jego następców ta sprawa nic nie obchodziła i nie obchodzi. Katolik w Kościele katolickim nie ma prawa o nic prosić, a tym bardziej żądać. Musi posłusznie wykonywać polecenia Watykanu, biskupów i księży, uważających się za równych Bogu. Nawet jak są one w jawnej sprzeczności z nauką Jezusa Chrystusa i samego Kościoła czy, w wypadku Polski i Polaków, szkodliwe dla sprawy polskiej i polskich katolików. Taki Kościół na pewno nie jest Kościołem Jezusa Chrystusa, bo daleko mu do świętości. I także przez to traci wiernych.

Prawdziwi chrześcijanie/katolicy uważają za skandaliczne i sprzeczne z nauką Kościoła zachowanie się Kościoła litewskiego wobec polskich katolików na Litwie i utrzymują, że Stolicy Apostolska powinna zapewnić im wolność religijną. Stolica Apostolska powinna wyłączyć polskich katolików na Litwie spod jurysdykcji biskupów litewskich i mianować ordynariusza dla Polaków na Litwie z tytułem biskupa. I ten ordynariusz powinien mieć stanowcze poparcie ze strony Stolicy Apostolskiej (np. sprawa polskich kościołów, które w 1945 r. prawem kaduka przejął Kościół litewski). Było to już w przeszłości praktykowane w innych państwach przez Watykan. Np. dnia 5 czerwca 1945 r. Stolica Apostolska zamianowała ks. abpa Józefa Gawlinę ordynariuszem dla Polaków w Niemczech i Austrii, z określeniem zakresu jurysdykcji, stwarzając kurię biskupią z pełną niezależną jurysdykcją nad duchowieństwem i wiernymi. Według prawa kościelnego kuria podlegała bezpośrednio Stolicy Apostolskiej.

Jeśli Watykan tego nie uczyni (kto zna historię ten wie, że podczas tysiąclecia katolicyzmu w Polsce, Watykan prawie zawsze należał do wrogów Polski i narodu polskiego; ta historia, która jest ukrywana przed Polakami, jest uczciwie opisana w książce: Marian Kałuski Włochy – druga ojczyzna Polaków Toruń 2016, str. 187-227), to polscy katolicy na Litwie powinni sami odłączyć się od Kościoła katolickiego. Poza Kościołem katolickim też jest zbawienie. Bowiem nikt nie ma monopolu na wiarę i dzisiaj Kościół nie jest już potrzebny do zachowania wiary wśród ludzi naprawdę wierzących i do uzyskania zbawienia. Szczególnie tego monopolu nie mają grzesznicy, jak np. upadli księża i opanowane przez nich lokalne kościoły. Oto przykład na to: do jego upadku w 1991 r. w Związku Sowieckim, jak np. na Syberii aż przez siedemdziesiąt lat (to trzy pokolenia ludzi) wiara katolicka i innych wyznań chrześcijańskich przetrwała bez biskupów, bez księży i bez kościołów, a więc także bez sakramentów. Ci ludzie wierzyli w Boga i się do Niego modlili. I wszyscy zmarli bez wątpienia dostąpili zbawienia. Bo Bóg jest miłosierny i pełen łaski, i sam Kościół uczy, że bez wiary w Boga nie ma zbawienia. Wiara w Boga, połączona z Jego umiłowaniem i modlitwą do Niego oraz przestrzeganie Jego Dekalogu jest najważniejsze. Jest właśnie drogą do zbawienia. Wszystko inne to zazwyczaj mniej istotne lub całkowicie zbędne dodatki wymyślone przez człowieka-kapłana i często wcale nie z myślą o Bogu, jak np. czyścieć który ma straszyć ludzi i zachęcać do płatnej modlitwy przez księży za dusze zmarłych (przekupienie Boga nie jest możliwe: kto na co zasłużył za życia, temu to będzie dane; przysłowia są mądrością ludzi, a jedno z polskich powiedzeń mówi: „tyle to mu pomoże co umarłemu kadzidło”, czyli nic mu nie pomoże), i przez to jego istnienie jest odrzucane nie tylko przez wszystkie inne kościoły protestanckie, ale także przez Cerkiew prawosławną, czy wymyślone dla wyłudzania pieniędzy od wiernych skandaliczne odpusty, które doprowadziły do powstania protestantyzmu – do rozbicia chrześcijaństwa. Na pewno rani Boga należenie i chodzenie do Kościoła pseudochrześcijańskiego, w którym kapłan sieje nienawiść do drugiego człowieka (to Kościół litewski)! A pisze to katolik, któremu – a Bóg mi świadkiem – na sercu leży troska o świętość i rozwój Kościoła katolickiego. I przez to za swój obowiązek – za swój psi obowiązek uważa walkę z wszelkim grzechem, także tym rozpanoszonym w Kościele – nazywanym przecież przez sam Kościół „Kościołem grzeszników” (Jezus: „NIKT z was nie jest bez winy”). Zachętą dla mnie do tej walki jest także nauka samego Kościoła: „obowiązkiem chrześcijanina jest walka ze złem”.

Złem - grzechem i to wyjątkowo obrzydliwym jest prześladowanie polskich katolików na Litwie przez Kościół litewski, nazywający siebie chrześcijańskim.

Czas najwyższy powiedzieć biskupom litewskim i Watykanowi: Basta! Wybierajcie ostatecznie Boga czy Szatana. Innej drogi nie ma do bycia chrześcijaninem czy antychrystem, którym jest dzisiaj Kościół litewski.

Powrót do Boga i do miłości bliźniego jest jednak ciągle możliwy i na pewno wskazany, a przede wszystkim oczekiwany przez Boga, tak dla dobra samego Kościoła jak i wiernych, którzy przez zło w Kościele nie tylko odchodzą od niego, ale często tracą także wiarę w Boga, a przez to zbawienie. Nie po to Chrystus zmarł na krzyżu i założył nasz Święty Kościół katolicki.

(Tekst ten wraz z odpowiednim listem został wysłany 6 I 2020 r. do: abpa Stanisława Gądeckiego – przewodniczącego Episkopatu Polski (skep1@episkopat.pl), Nuncjatury Stolicy Apostolskiej w Warszawie (nuncjatura@episkopat.pl - ks. prał. Kryspin Dubiel) i do Kurii Arcybiskupiej w Wilnie (curia@vilnensis.lt), a także do kancelarii polskiej Rady Ministrów (kontakt@kprm.gov.pl), Ministerstwa Spraw Zagranicznych (sekretariat.minister@msz.gov.pl), bo to jest ich psi obowiązek walczyć o prawa Polaków na obczyźnie, czego jak widać nie robią - tacy to „Polacy”!, oraz Ambasadzie Polskiej w Wilnie (amb.pl@urm.lt), Ambasadzie Litewskiej w Warszawie (ambasada@lietuva.pl) i redakcji „Kuriera Wileńskiego” (r.mickiewicz@kurierwilenski.lt.

Nikt nawet nie raczył potwierdzić jego odbioru. Tacy to Polacy i chrześcijanie!!!).

Jeremi Sidorkiewicz w „Kurierze Wileńskim” z 23 III 2011 r. pisał: „Dzisiejsi litewscy hierarchowie kościelni również nie raz pokazali niechętne Polakom oblicze. Polacy nie powinni jednak biernie poddawać się dyktatowi nacjonalistów w sutannach. Warto pisać zbiorowe petycje z żądania nabożeństw w języku polskim nawet do Benedykta XVI. Jest to sprawa honoru i godności ludzkiej. Kto nie szanuje siebie samego, szanowany przez innych nie będzie”.

Tak, Polacy w Wilnie i na Wileńszczyźnie i ogólnie Polacy nie mają prawa się poddawać w walce o prawa człowieka-Polaka w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Słuszność jest po naszej stronie. Więcej, po naszej stronie jest sam Bóg i Jezus Chrystus. Sprawę polskich katolików w Wilnie i na Wileńszczyźnie należy rozwiązać drogą pokojową lub rewolucyjną i to jak najszybciej, i w duchu prawdziwie chrześcijańskim. Tego przede wszystkim od Watykanu spodziewa się sam Bóg i Jezus Chrystus, który przez Kościół wileński i Watykan jest obecnie ponownie krzyżowany! Jeśli do tego nie dojdzie, to będzie to najlepszym dowodem na to, że Kościół założony przez Jezusa Chrystusa stał się przez swych purpuratów narzędziem w rękach Szatana!

Marian Kałuski
(Jest to część 6 pracy „Zagłada Polaków na Litwie Kowieńskiej 1918-1968”)

Wersja do druku

Oleńka - 23.08.20 15:16
A jednak na coś się przydałam. Odpowiadając mi jak zwykle po swojemu przy okazji zareklamował pan swoje książki. A to sie liczy... W wolnym czasie zajrzę znowu do kilkudziesięciu pańskich internetowych życiorysów i kworumowskich dyskusji aby sobie coś niecoś przypomnieć to sobie podyskutujemy.

Marian Kałuski - 23.08.20 4:37
Widzę, że "Oleńka" nie za dobrze orientuje się w tym o czym pisze.
Można napisać np. ogólną historię Gdańska, architektury gdańskiej, Gdańska w historii wojskowości czy ogólną historię mieszkańców miasta - Niemców, Polaków, Żydów albo z osobna tych narodowości. Ja np. napisałem "Polskie dzieje Gdańska do 1945 roku", który wydało Wydawnictwo Bernardinum w Pelplinie w 2004 roku, a w 2019 r. ukazała się moja książka pt. "Polskie Wilno 1919-1939". I nikt temu się nie dziwił. A więc tak samo można interesować się tylko i wyłącznie dziejami Polaków na Białorusi, Litwie czy Ukrainie.
Każda inteligentna osoba interesująca się polityką wie, że polityka zagraniczna danego państwa jest ustalana przez rząd. Jednak obok premiera formułuje ją na równi z nim minister spraw zagranicznych - osoba bardziej kompetentna w tych sprawach od premiera i często także prezydenta. Niestety, w Polsce tego nie ma. Minister spraw zagranicznych jest jedynie wykonawcą tego co ktoś innych postanowił. I, "Oleńka" właśnie dlatego, tak jak sam/sama piszesz, minister spraw zagranicznych Czaputowicz był ";ministrem, który był ...a jakby go nie było". Z nowym ministrem będzie tak samo, bo od ponad 30 lat polityka zagraniczna Polski jest taka sama, niezależnie od tego jaka partia sprawuje władzę. W jednej tylko sprawie pod rządami PiS jest TROCHĘ inna: stara się, aby Polska była bardziej niezależna od biurokracji i zamordyzmu Unii Europejskiej. Ale tylko trochę, bo niewiele w tej sprawie można zrobić. Jesteśmy na dobre i na złe w szponach UE. Na to się zgodzili Polacy w referendum i na dodatkowe podporządkowanie Polski Unii Europejskiej prezydent Lech Kaczyński w Lizbonie 23 grudnia 2007 roku - tzw. Traktat lizboński, który ograniczył suwerenność państw narodowych (Wikipedia). Natomiast niewzruszona od 31 lat pozostaje polityka wschodnia Polski/paryskiej "Kultury" (Jerzego Giedroycia), skazująca na powolną zagładę Polaków na wschód od Bugu, aby tą drogą pozyskać Ukrainę i Litwę do walki z imperialistyczną Rosją. Przedstawiam to szczegółowo na przykładzie Litwy (Wilna - Wileńszczyzny) w książce pod warsztatowym tytułem "Tragiczny los Polaków w dzisiejszej Litwie (Wilno - Wileńszczyzna)", która powinna ukazać się jeszcze w tym roku.
Marian Kałuski
Australia

Oleńka - 22.08.20 1:38
Dziwne to, zajmowanie się POLSKIMI Kresami, bo na Białorusi mieszka około 200 tys. osób polskiego pochodzenia, a na Litwie 162 344 osoby polskiego pochodzenia (spis w 2016). Myślę więc, że nie można rozdzielić spraw Polaków od spraw danego kraju w którym oni mieszkają.
Uwaga, że MSZ nie ma "wolnej ręki", zdziwia mnie; a w jakim to cywilizowanym kraju istnieje państwo w państwie? Czy w kraju, który pan zamieszkuje, premier wywodzący się z jego partii (o ile wiem z Liberałów ?) nie wie co czyni jego ministerstwo MSZ?
Dlatego uważam, że podjęta ostatnia decyzja Premiera oczywiście uzgodniona z prezydentem i prezesem PiS Kaczyńskim o zmianie ministra MSZ (Czaputowicza) wyjdzie Polsce na dobrze, bo to był minister który był ...a jakby go nie było.

Marian Kałuski - 21.08.20 1:25
Jeśli chodzi o mnie, to ja się zajmuję wyłącznie POLSKIMI Kresami, a nie sprawami Białorusi, Litwy i Ukrainy.
Nie tylko wśród czytelników Kworum nie ma osób interesujących się bieżącymi wydarzeniami w tych krajach, ale także wśród polskich politologów, a ci co są to są w przygniatającej większości giedroyciowcami, czyli Polakami wypranymi z patriotyzmu. Bo to w Polsce rządzonej przez giedroyciowców od 1989 r. bez względu na ich przynależność partyjną po prostu się opłaca. Akurat w dzisiejszych mediach (np. Do Rzeczy) piszą, że nawet polski MSZ nie ma wolnej ręki przy prowadzeniu polityki zagranicznej i dyplomacji. Dyrektywy przychodzą od Kaczyńskiego, a przedtem przychodziły od Tuska i jego poprzedników. Ze cierpi na tym polska racja stanu i Polacy na Kresach nikogo to nie obchodzi.
Marian Kałuski
Australia

Oleńka - 19.08.20 12:10
Tyle tu słów o KRESACH. Ale ani słowa o Białorusi. Czy Białoruś to też Kresy?
A przecież coś się tam dzisiaj dzieje.

Marian Kałuski - 15.08.20 22:35
I bez Agaty Roli-Bruni wiedziałem, że Pius XII spotkał się z żołnierzami II Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa na Placu św. Piotra w Rzymie. W prasie emigracyjnej, na której się wychowałem, pokazywano niekiedy zdjęcia z tej politycznej imprezy. Bo taką ona była. Pius XII zrozumiał, że jego ukochane Niemcy diabli biorą i że w związku z tym trzeba przestawić pociąg na inne tory.
Kiedy Piusa XII zastąpił Jan XXIII nawet, czy przede wszystkim w prasie katolickiej (można to sprawdzić w wielu bibliotekach) pisano, że papieża POLITYKA zastąpił papież DUSZPASTERZ.
Pius XII nie był duszpasterzem kochającym wszystkie narody i im służący. Był to prawie całe życie dyplomata i polityk. I jako taki służył wybranym narodom. Był przede wszystkim wielkim germanofilem. A dyplomację watykańską rozpoczął, kiedy Watykan stanowczo odrzucał powstanie niepodległego państwa polskiego (powiedziano to wyraźnie Romanowi Dmowskiemu podczas jego wizyty w Watykanie w 1916 r.; widać z tego, że Watykan stawiał na zwycięstwo Niemiec i Austrii w I wojnie światowej). Starczy poczytać jego biografię.
Wielki Polak, lwowiak, pisarz etc. Marian Hemar, działający na emigracji od czasu II wojny światowej, w swojej książce "Awantury w rodzinie" (Londyn 1967, str. 84) pisze: "...Polityka jest amoralna, co więcej musi być amoralna, w tym jej siła i realizm. Polityka jest bowiem sztuką działania dla dobra własnego narodu (w tym wypadku na rzecz Watykanu - M.K.), dla żadnych innych celów, jest sztuką świętego egoizmu, świętego oportunizmu, świętej hipokryzji, świętego profitu".
Watykan zawsze stawiał na silniejszych i ich popierał. Nawet protestanckie Prusy przeciwko katolickiej Polsce (m.in. brał udział w rozbiorach Polski i całkowicie popierał zaborców aż do 1918 r.!).
Uważam, że Watykan powinien oficjalnie przeprosić Polskę i Polaków właśnie za chociażby współudział w rozbiorach Polski i całkowite popieranie okupacji Polski przez zaborców.
Pius XII nie był przyjacielem Polski i Polaków. I tego faktu NIKT i NIGDY nie przekreśli. I tylko dlatego - dlatego, że nie był dobrym pasterze ("Jam jest pasterz dobry. Dobry pasterz dba o WSZYSTKIE owieczki swoje") nie powinien być wyniesiony na ołtarze. Polacy powinni protestować przeciwko temu planowi. Chyba, że mają już swoją ojczyznę w nosie (na pewno ma ją 10 milionów ludzi głosujących na Trzaskowskiego).
Na tym kończę polemikę na ten temat.
Marian Kałuski
Australia

Artur Sołonka - 15.08.20 13:46
Nie będę "nudził" pana więcej... ale...
Motto:
"Mali pisarze zajmują się kucharkami i gosposiami.
Wielcy bitwami i zwycięstwami" (...)

Dziwne, ze pisząc książkę o "Polonii we Włoszech" (?) o której nas p. Kałuski poinformował nie spotkał dziennikarki p. Agaty Rola-Bruni, która w swoim atykule pisze m.in., że: "Kazimierz Papée - ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej w latach 1939-1958. "w cieniu kopuły św. Piotra" przebywał do czasu wkroczenia wojsk alianckich do Rzymu w czerwcu 1944 roku.
W okresie tym (Papee) prowadził dziennik, którego niewielki fragment opublikowany został w numerze specjalnym "Kroniki Rzymskiej", wydanym z okazji 40. rocznicy bitwy o Monte Cassino (nr 24 z maja 1984 r.) Znajdujemy w nim m.in. informację o udzieleniu przez papieża Piusa XII błogosławieństwa 2 Korpusowi Polskiemu oraz jego Dowódcy, o czym natychmiast poinformowała urbi et orbi polska sekcja Radia Watykańskiego. O uzyskanym dla wojska polskiego błogosławieństwie informował również na łamach "Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza" (nr 158 z 6 lipca 1944 r.) biskup polowy ks. Józef Gawlina.

Fragment "Dziennika" Ambasadora z dnia 5 czerwca 1944 roku:
"Jak wiadomo Papież nie udziela błogosławieństwa armjom, jako takim i dlatego też nie błogosławi sztandarów wojskowych. Przyjmuje natomiast i błogosławi poszczególnych żołnierzy. Otóż wtedy, w dniu 5 czerwca 1944 roku, w czasie naszej audjencji prywatnej, zdarzył się, może pod wpływem euforji radosnego dnia wyzwolenia Rzymu, wyjątek od tej tradycji: Papież Pius XII błogosławił II Korpus W.P. i jego dowódcę. W moim dzienniku znajduję pod 5.VI.1944 taki ustęp na ten temat: Papież interesuje się bardzo polskim wojskiem, które tak wspaniale się biło i udziela dla niego i jego dowódcy swego błogosławieństwa i obiecuje sobie widywać i przyjmować żołnierzy polskich. Sekcja polska Radja Watykańskiego ogłosiła o tym wówczas urbi et orbi."
("Kronika Rzymska" - nr 24 z maja 1984 r.)
Czy tak postępuje Papież, wróg Polski i Polaków???

Artur Sołonka - 15.08.20 12:47
A i mnie tak znudziła się ta polemika, że aż wzdrygam się aby znowu przypominać niektóre sprawki powtarzane za Onetem, Wyborczą, i innymi niemieckimi, polakożerczymi bełkotami. Bo p. Kałuski pójdzie znowu w zaparte!
Pewne rzeczy trzeba jednak zapamiętać a) debilny wiersz:o "Świrze", jako balsam na polską nienawiść, która dotyka twórcę na Antypodach: b) że płynie w nim niemiecka czy też pruska krew. c) że nienawidzi Polski i Polaków, wstydzi się nią i gardzi i dlatego jego zdaniem powinniśmy się upodabniać do Niemców...
I to wystarczy p. Kałuski aby się z panem pożegnać.

Niechaj Czcigodny Sługa Boży Papież Pius XII, Jan Paweł II Wielki, na które to Postaci przyczepiał pan różne swoje posądzenia i przywidzenia, wybaczą panu!!! Zmarły Niemiec, podły kombinator, autor "Namiestnika" przyznał się przed śmiercią, że jego "sztuka" była inspirowana przez szpiegów komunistycznych i niemieckich aby wybielić Niemców za bestialskie zbrodnie... Ale i ta kombinacja zmowy i zbrodni przeciwko Piusowi XII i Kościołowi będzie dla pana zbyt trudną do zrozumienia

Jestem pewien, że Matka Boża, Królowa Polski - Matka Boska Łaskawa - w Dniu JEJ Zwycięstwa - Cudu nad Wisłą - nie będzie pamiętliwa i wybaczy panu, że kilkakrotnie zrywał Jej z głowy (tu na Kworum) Królewską Koronę! Koronę Królowej Polski! Przynajmniej pan tego (chyba) nie zaprzeczy!

PS. Czy widział pan unoszący się dym z okien Stolicy Piotrowej kiedy palono 3 wory dokumentów obciążających Piusa XII. I jaki on (dym) był, biały czy czarny?
A to, że się pan urodził - jak pisze pan na wstępie - to wiemy, a jak i kiedy pan umrze (?), to tylko pańska sprawa i pana rodziny...

Marian Kałuski - 15.08.20 9:25
Nudzi mnie ta polemika z panem, panią, księdzem Arturem Sołonką, gdyż nie jest on znawcą tego tematu.
Na początek trzy prawdy: 1) urodziłem się Polakiem i umrę Polakiem i nikt i nic ze mnie nie zrobi żadnego Niemca (to właściwie powinno mnie zwalniać od prowadzenia wszelkiej polemiki z A.S.); 2) urodziłem się w rodzinie katolickiej, byłem ochrzczony w Kościele katolickim (mam świadectwo chrztu) i umrę katolikiem, niezależnie od tego czy się ze wszystkim zgadzam co się dzieje w Kościele katolickim; 3) całe moje życie byłem NIEZALEŻNIE myślącą i postępującą osobą. Pomimo tego nie czytam żadnych antypolskich gadzinówek, jak np. "Gazetę Wyborczą". Dlatego proszę to sobie zapamiętać i przestać pisać bzdury, że w swoich artykułach czy książkach powołuję się na "Gazetę Wyborczą", że ona stanowi dla mnie jakąś wyrocznię. "Onetu" także nie czytam; jedynie przypadkowo szukając w Interencie jakichś informacji natrafiam na jakiś tekst z "Onetu". Czy jest w tym coś złego, jeśli to co piszą jest prawdą?
Wspomniana powyżej trzecia prawda różni mnie od Artura Sołonki. Ja staram się być w temacie Piusa XII bezstronny, Sołonka okopał się w propagandzie katolickiej, na dobre czy na złe. A że na złe, to rzuci się w oczy każdej osobie lepiej znającej temat Pius XII a Polska.
Tak, Arturze Sołonka: "Prawda jest tam, gdzie jest - na swoim miejscu. Staram się stosować maksymę Stefana Żeromskiego: "Prawdę swą należy mówić głośno, nie schlebiając ani rzeczom, ani wypadkom, ani stosunkom, ani ideom", a od siebie dodałbym: i nie ulegać niczyjej propagandzie.
Sołonka pisze: "...jeśli mam wierzyć w to co napisał Niemiec Rudolf Fischer-Wolpert albo to co napisał inny Niemiec i zatytułował to "Namiestnik". To jednak za prawdziwe uważam słowa Stefana Kardynała Wyszyńskiego". Po pierwsze, widać z tego, że Sołonka nie zna książki Rudolfa Fischera-Wolperta, gdyż on nie pisze NICZEGO ZŁEGO o Piusie XII. Dlatego wybór między Fischerem-Wolpertem a kard. Wyszyńskim jest nietrafny i ośmieszający Sołonkę. Sołonka nieuczciwie tu postąpił, bo cytowane przeze mnie słowa DOMINIKANINA polskiego Zygmunta Mazura przypisał Rudolfowi Fischer-Wolpertowi (Takimi nieuczciwymi metodami Sołonka chce postawić na swoim!). Po drugie, kard. Wyszyński nie był nie tylko naocznym świadkiem, ale w ogóle świadkiem postępowania Piusa XII odnoście Polski i Polaków podczas wojny; zresztą cały czas podczas wojny ukrywał się, co również nie sprzyjało jego kontaktom "ze światem". Wniosek z tego jest taki, że nie jest ani świadkiem, ani autorytetem w tej sprawie. Po prostu powtórzył, może nawet i w dobrej wierze, to co Kościół polski zaczął mówić o Piusie XII, ale wybielić jego wojenne zachowanie wobec Polski i Polaków. Jaką wartość dla historyków ma archiwum Piusa XII, jeśli 3 worki jego prawdopodobnie ważnych i zapewne kompromitujących go dokumentów zostały spalone zaraz po jego śmierci?!
Jeśli chodzi o sprawę konkordatu, to to co pisze Sołonka jest stekiem bzdur. Po pierwsze: konkordat Polski z Watykanem został rozwiązany 22 WRZEŚNIA 1945 r. ?Uchwałą Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej z uzasadnieniem, że konkordat zawarty pomiędzy Rzecząpospolitą Polską a Stolicą Apostolską przestał obowiązywać wskutek jednostronnego zerwania go przez Stolicę Apostolską przez akty prawne zadziałane w czasie okupacji, a sprzeczne z jego postanowieniami? (Wikipedia). Po drugie: kanonik katedralny we Włocławku Stefan Wyszyński DOPIERO
4 marca 1946 r. został prekonizowany przez papieża Piusa XII biskupem diecezjalnym diecezji lubelskiej. Co ma więc wspólnego zerwanie konkordatu z nominacją ks. Wyszyńskiego na biskupa? Tym bardziej, że w tym samym 1946 r. Pius XII mianował nowych biskupów ordynariuszy także dla Pelplina, Łodzi, Płocka, Siedlec, Sandomierza, Tarnowa i Warszawy.
Złośliwością jest czepianie się tego, że cytuję samego siebie z jakiejś książki (Sołonka nie pisze jakiej). Stało się tak prawdopodobnie dlatego, że to co napisałem jest to, do czego sam doszedłem. A prawdziwy chrześcijanin powinien wiedzieć, że złośliwość jest sprzeczna na nauką Jezusa Chrystusa.
Zgadzam się z tym, bo sam o tym pisałem, że Polska albo będzie katolicka, albo nie będzie jej wcale.
To jest poważne wezwanie dla narodu polskiego, który coraz bardziej odchodzi od Kościoła (na co wskazują dane samego Kościoła). Ale aby zachować Polaków przy wierze potrzebna jest głęboka reforma polskiego Kościoła katolickiego. Nie w duchu ?postępowców?, ale w duchu Ewangelii.
Marian Kałuski
Australia

Artur Sołonka - 14.08.20 4:51
Prawda jest tam gdzie jest - na swoim miejscu. Staram się stosować maksymę Stefana Żeromskiego: "Prawdę swą należy mówić głośno, nie schlebiając ani rzeczom, ani wypadkom, ani stosunkom, ani ideom".
Ale jeśli mam wierzyć w to co napisał Niemiec Rudolf Fischer-Wolpert albo to co napisał inny Niemiec i zatytułował to "Namiestnik". To jednak za prawdziwe uważam słowa Stefana Kardynała Wyszyńskiego - o czym tutaj wspomniałem. Aby być przekonanym co jest w dokumentach watykańskich należy dowiedzieć się o tym samemu - tak robią uczciwi historycy w poszukiwaniu prawdy. I jestem pewien, że powstaną na ten temat książki i prace naukowe - a nie oczekują co będzie zniekształcone przez "Onet", "Wyborczą" czy też przez niemieckie imperium ZŁA Axel Springer - i później przepisywane i przenoszone na Kworum.

Widzę więcej prawdy w dokumentach zawartych w książce Marka Piotrowskiego pt. Kościół oskarżony. Historyczne fakty i antyklerykalne mity. Książka porusza temat zarzutów dotyczących postępowania ludzi Kościoła w trakcie jego dwutysiącletniej historii. Autor stara się dokładnie i obiektywnie zbadać 231 najczęstszych oskarżeń, podobnych do tych m.in. p. Kałuskiego. Autor Marek Piotrowski tak pisze w swoim posłowiu: (...) "zarzuty wobec dziejów Kościoła są wyolbrzymiane. Widzę to szczególnie dziś, po zakończeniu pisania tej książki, po zbadaniu 231 historycznych zarzutów. Starałem się to zrobić najdokładniej, zachowując obiektywizm (czy mi się to udało, ocenią Czytelnicy). Wiedziałem, że oskarżyciele mają skłonność do przesady, ale muszę przyznać, że skala antykościelnych przekłamań mnie zaskoczyła. Fakty są przekręcane, liczby wymyślane, zaniedbywany jest kontekst, a zdarza się i to, że oskarżyciele przypisują Kościołowi SWOJE WŁASNE WINY! Eugenio Pacelli (późniejszy papież XII) zostaje nuncjuszem apostolskim w Niemczech, będzie nim 12 lat. Z 44 przemówień, jakie wygłosi w Niemczech w tym czasie, 40 będzie potępiało któryś z aspektów rodzącej się ideologii nazistowskiej"!

A jeśli chodzi o niemieckich autorów, jak np. Rudolf Fischer-Wolpert, to dlaczego mam nie wierzyć innemu wręcz precyzyjnemu pisarzowi Louis owi de Wohl urodzonemu w Berlinie jako Ludwig von Wohl - autorowi licznych powieści historycznych oraz książek o tematyce religijnej. Wsród wielu jego książek tłumaczonych na 12 języków, jest ta którą p. Kałuski powinien przeczytać! Tytuł: "Pius XII- Pasterz Świata".
A z konkordatem to było tak: w 1945 roku władze PRL uznały, że zawarta w międzywojniu umowa między Polską a Stolicą Apostolską przestała obowiązywać, zaś Watykan uważał, że nadal trwa. Bo nic po prostu samo z siebie nie ustaje. Ideolodzy, którzy zwyciężyli w sporze z pragmatykami o faktyczne zerwanie tej umowy, która prawnie nie została wypowiedziana, dość szybko się przekonali, że popełnili błąd. Po pierwsze nadal funkcjonowała ambasada Rządu Londyńskiego przy Watykanie, a po wtóre przed nominacją Stefana Wyszyńskiego na lubelskiego biskupa Stolica Apostolska zwróciła się - zgodnie z założeniami konkordatu - o opinię na jego temat do... Rządu Londyńskiego. Rozsierdziło to komunistów okrutnie, ale czuli się zupełnie bezradni. Swą bezsilność wyładowywali w skoncentrowanych atakach na papieża i kurię rzymską. Co i dlaczego
składa się, że Piusa XII traktuje się tak wybiorczo i"Wyborczo"?
Dlaczego atakuje się to, o czym nawet nie ma się pojęcia, łamiąc tak brutalnie Dekalog? Dokumenty Archiwum Watykańskiego są otwarte, pomniki kardynała Wyszyńskiego i Jana Pawła II (o którym p. Kałuski napisał książkę) zdobią polski krajobraz. Autor co rusz przedstawia się jako obrońca Kościoła katolickiego (przynajmniej w Polsce) a jednak nie da się swobodnie i normalnie dyskutować o miejscu Kościoła i religii w wolnej Polsce, o dziedzictwie, jakie obaj zostawili. Autor pozwala sobie nawet cytować samego siebie - przekonując, że to jedna i jedyna prawda... Zakrawa na paradoks, że z upływem czasu w wolnej Polsce staje się to coraz trudniejsze. Przeciwnicy tego co przez wieki ukształtowało Naród Polski doskonale wiedzą, że Polska albo będzie katolicka, albo nie będzie jej wcale. I właśnie dlatego walczą z Kościołem. Kłamliwie, brutalnie i na oślep.

Marian Kałuski - 14.08.20 2:49
UWAGA dotycząca wspomnianego tu Archiwum Watykańskiego i archiwum papieża Piusa XII (Eugeniusz Pacelli):
Od 1917 do śmierci papieża Piusa XII w 1958 r., czyli od kiedy został nuncjuszem apostolskim w Bawarii i aż przez 41 lat jego ochmistrzynią (gospodynią) i sekretarką oraz osobą bardzo blisko z nim związaną (wielka i dozgonna przyjaźń) była niemiecka siostra zakonna Pascalina Lehnert (1894-1989). Podczas pontyfikatu Piusa XII cieszyła się bezgraniczną władzą. Aż taką, że decydowała, kiedy kto i kiedy, a dotyczyło to także kardynałów, może mieć audiencję z Piusem XII. Np. kardynała Domenico Tardiniego z Kurii Rzymskiej nakazała Gwardii Szwajcarskiej usunąć z Pałacu Watykańskiego, jak ten okazał swe oburzenie z powodu wielogodzinnego czekana na audiencję z papieże, biskupa Giuseppe Roncalliemu (późniejszy papież Jan XXIII) także kazała czekać wiele godzin przed audiencją (wielogodzinne czekania na audiencję była oznaką, że Pius XII nie lubi danej osoby); doprowadziła do usunięcia z Watykanu podsekretarza stanu do bieżących spraw kościelnych Mons. Giovenniego Montiniego (późnieszy papież Paweł VI). Godzinę po śmierci Piusa XII francuski kardynał Eugene Tisserant z Kurii Rzymskiej stwierdził, że siostra Pascalina opróżniła trzy tajemnicze kufry zmarłego papieża, a ich zawartość - dokumenty w trzech workach została zostały wyniesione do watykańskiej kotłowni i spalone. Kard. Tisserant potępił ten czyn, gdyż dokumenty każdego zmarłego papieża są zaraz po śmierci papieża przenoszone do sekretnego watykańskiego archiwum w celu ich późniejszego zbadania i sklasyfikowania (cenzura?). Siostra Pascalina tłumaczyła się, że taki wył wyraźny rozkaz Piusa XII i dlatego go wykonała (Paul J. Murphy "La Popessa. The Controwersial Biography of Sister Pascalina, the Most Powerful Woman in Vatican History" New York 2003: tytuł po polsku: Kontrowersyjna biografia siostry Pascaliny, najpotężniejszej kobiety w historii Watykanu). - Jaką więc wartość poznawczą ma archiwum Piusa XII?
Pius XII zanim został papieżem w 1939 r. był od 1930 roku watykańskim sekretarzem stanu, czyli ministrem spraw zagranicznych. Z pracy Krzysztofa Krasowskiego "Między Warszawą a Watykanem...", zamieszczonej w "Szkicach z dziejów papiestwa" T. 1, Warszawa 1989 dowiadujemy się, że kard. Eugeniusz Pacelli uważał Gdańsk za miasto niemieckie i że Polska nie ma do niego żadnego prawa.
Pius XII rozpływał się nad losem wypędzonych Niemców ze Wschodniej Europy po 1945 roku. Nigdy jednak nie skierował żadnego listu apostolskiego do wypędzonych 2,5 mln Polaków z Kresów po 1945 roku.
Wyniesieniu Piusa XII na ołtarze sprzeciwiają się Żydzi, którzy bezpodstawnie atakują go za brak rzekomej pomocy Żydom podczas wojny. Tymczasem największy sprzeciw powinni wnosić Polacy i Kościół polski. Czy namiestnik Chrystusa na ziemi może być wyniesiony na ołtarze za brak empatii wobec tragedii wielu miliomów Polaków i Kościoła polskiego podczas II wojny światowej i w jej wyniku? Niektórzy hierarchowie i osoby związane z Kościołem polskim twierdzą, że właśnie udostępnione archiwum Piusa XII udowodni, że Pius XII nie był wrogiem Polski i Polaków. Uważam, że dopiero wtedy, jeśli tak by się stało, powinno zacząć się mówić o ewentualnym wyniesieniu Piusa XII na ołtarze. Ale i wtedy powinien być sprzeciw ze strony polskiej. Bowiem prawda jest inna od tej, którą dzisiaj głoszą polscy obrońcy Piusa XII. Otóż podczas wojny ambasadorem polskim przy Stolicy Apostolskiej był Kazimierz Papee. Gdyby Pius XII naprawdę prowadził tajną dyplomację w obronie prześladowanych Polaków i Kościoła polskiego to właśnie on pierwszy wiedziałby o tym i informował rząd polski w Londynie. Tymczasem rząd polski wielokrotnie krytykował Piusa XII i Watykan za milczenie w sprawach polskich.
Nie ma żadnej obrony dla Piusa XII!
A ogólna moja uwaga w tej sprawie jest taka, że tylko Bóg wie kto zasługuje na tytuł świętego. Za papieża Pawła VI z kalendarza świętych usunięto aż 30 "świętych", którzy, jak to udowodnili badacze KATOLICCY, wcale nie istnieli. Poza tym, właśnie dlatego, że się tymi sprawami interesuję, uważam, że wśród świętych są osoby, które wcale nie zasługują na ten tytuł. Problem polega na tym, że nikt się tym nie interesuje, nikogo to nie obchodzi. Cierpi na tym PRAWDA, Kościół i wiara.

Ania - 13.08.20 18:44
Panie Marianie czy zna Pan kogoś kto się zajmował analizowaniem działań brytyjskich służb w III Rzeszy mających na celu przejęcie niemieckich Żydów pracujących nad bronią atomową ?

Marian Kałuski - 12.08.20 21:47
W 1990 roku KATOLICKIE Wydawnictwo ZNAK w Krakowie wydało książkę niemieckiego autora Rudolfa Fischer-Wolperta "Leksykon papieży", w której dodatkowe informacje dotyczące Kościoła w Polsce opracował dominikanin Zygmunt Mazur.
W biogramie papieża Piusa XII o. Mazur pisze m.in.: "...Wiele posunięć Stolicy Apostolskiej spotkało się z krytyczną oceną rządu polskiego w Londynie i społeczeństwa w kraju. Do takich mocno kontrowersyjnych kwestii niewątpliwie należało powierzenie niemieckiemu biskupowi administracji diecezji chełmińskiej, ustanowienie administratora apostolskiego dla katolików niemieckich w Wielkopolsce czy mianowanie Niemca sufraganem w Wilnie. Katolicy polscy oczekiwali otwartego potępienia przez papieża zbrodni hitlerowskich. Po wojnie, mniej więcej z tych powodów, władze Polski Ludowej zerwały konkordat z Watykanem".
Otwarte dopiero teraz archiwa watykańskie (czy całe?!) nic jeszcze nie wyjaśniły. Przede wszystkim stosunku Piusa XII do spraw polskich podczas II wojny światowej. Jestem pewny, że już polscy historycy szukali materiałów na ten temat. Gdyby coś było w tej sprawie, to co by wybielało Piusa XII to na pewno już byśmy coś usłyszeli. Tymczasem cisza. I obawiam się, że będzie ona wieczna. Bowiem na pewno nie ma żadnych dowodów na to, że Pius XII uprawiał "cichą dyplomację" w sprawach polskich, że się troszczył tym, co się w Polsce działo.
Duchowni Kościoła katolickiego (i zapewne innych Kościołów) stanowią korporację i popierają się w nawet grzesznych sprawach. Tym należy tłumaczyć obronę Piusa XII przez wielkiego Prymasa Tysiąclecia, kard. Stefana Wyszyńskiego, którego poniżył podczas jego pierwszej wizyty w Watykanie po uwolnieniu przez komunistów, zmuszając go do kilkugodzinnego czekania na przyjęcie przed jego gabinetem.
Jest bezsprzecznym faktem, że Pius II zasugerował rządowi polskiemu przyjęcie dyktatu Hitlera.
Jest bezsprzecznym faktem i osobiście NIGDY tego nie kwestionowałem, że Pius XII ratował Zydów podczas wojny.
Ale jest także faktem, że Watykan umożliwił wielu hitlerowskim zbrodniarzom wojennym ucieczkę z Europy; że Pius XII przez swe skrajne germanofilstwo odrzucał tezę o kolektywnej winie wszystkich Niemców za popełnione zbrodnie (na palcach można było policzyć przyzwoitych Niemców podczas wojny!); że Pius XII nie uznawał granicy polsko-niemieckiej na Odrze i Nysie i mianował administratorów dla przesiedleńców niemieckich z diecezji na wschód od tych rzek, czego nie zrobił dla wypędzonych Polaków z Kresów.
Pius XII na pewno nie był przyjacielem Polski i Polaków, a także Kościoła polskiego. I nikt i nic tej prawdy nie przekreśli. Dlatego do tej pory nie ukazała się w Polsce ani jedna książka przedstawiająca Piusa XII jako przyjaciela Polski i Polaków. I nigdy nie ukaże.
Natomiast na emigracji ukazała się książka znanego polskiego historyka Oskara Haleckiego o Piusie XII jako papieżu pokoju. Bo jest prawdą, że działał on na rzecz pokoju.
Obowiązkiem prawdziwego chrześcijanina i Polaka oraz historyka jest pisanie PRAWDY na ten temat. Nawet gorzkiej prawdy. Wybielanie koloru czarnego nigdy się nie powiedzie.
Marian Kałuski
Australia

Ania - 12.08.20 20:45
Jak Brytyjczycy ujawnią swoje archiwa z pierwszej połowy XX w. to będziemy mogli powiedzieć, że znamy prawdę o historii tamtych czasów. A zwłaszcza działania ich agentury w Rosji potem w Związku Radzieckim i III Rzeszy.
Na razie czytam gdybania "speców" co oglądali czterech pancernych i Klossa a to im się jeszcze miesza z tym co im pani w szkole mówiła i Franek spod budki z piwem.
I tacy "spece" od historii dokonują oceny działań osób od których zależał bieg historii.

Artur Sołonka - 12.08.20 16:13
Nie mogę milczeć wobec kłamstwa więc znowu piszę...
Aby dostrzec prawdziwe oblicze Piusa XII, trzeba z jego wizerunku zetrzeć warstwę fałszu, kłamstw i insynuacji. Etap procesu beatyfikacyjnego sługi Bożego Piusa XII powinien oczyścić pamięć o papieżu, który kierował Kościołem w latach 1939-1958.
2 marca 2020 roku otwarto tajne archiwa watykańskie dotyczące pontyfikatu Piusa XII. Swoja decyzję papież Franciszek ogłosił podczas spotkania z pracownikami archiwów. Ta bardzo oczekiwana decyzja obaliła dotychczasowe obelgi komunistycznych, lewackich i w końcu pseudohistoryków, żerujących na Imieniu Piusa XII. Dlatego długo jeszcze potrwa przepisywanie historii od nowa nawet przez tych co na kłamstwie chcieli lub nawet zarobili fortuny. A my czytający i piszący do Kworum nie powtarzajmy bzdur które są tutaj wypisywane. Bzdura powielana wielokrotnie wymaga reakcji i jej odrzucenia. A zaczyna się od zdania: "W 1939 r. kolejnym papieżem został kard. Eugenio Pacelli (1876-1958). Znany był ze swego germanofilstwa i był daleki od sympatii wobec Polski i Polaków, który w przeddzień wojny zasugerował rządowi polskiemu, aby przyjął dyktat Hitlera (Zygmunt Zieliński "Papiestwo i papieże dwóch ostatnich wieków", PAX, Warszawa 1983. Nie zarzucam ks. prof. Zielińskiemu złej woli ale proszę zwrócić uwagę, że jego książka została wydana w 1983 roku, a więc w czasie kiedy archiwa były zamknięte w murach Watykanu, a pisarze powielali poprzednie zakłamania, bo nie mogli sprawdzić dowodów i dokumentów, w dodatku wydał ją PAX co wymaga napisania długiego artykułu.
Kłamstwa na Papieża Piusa XII temat były pracowicie gromadzone przez dziesięciolecia. Powielano je w formie rozpraw naukowych, filmów oraz dzieł literackich. Początek tej niebywałej kampanii dała premiera w 1963 r. w Berlinie dramatu NIEMIECKIEGO pisarza Rolfa Hochhuta pt. "NAMIESTNIK. Tragedia chrześcijan". Sztuka, przetłumaczona na wiele języków, stała się źródłem czarnej legendy Piusa XII.
Zachowane dokumunty mówią, że w czasie wojny prymas Tysiąclecia Stefan Wyszyński pod pseudonimem dr Stefan Zuzelski, napisał kilka artykułów na ten temat, m.in. takich jak "Watykan i Polska", "Pius XII i Polska". Wyjaśnił m.in. stanowisko Watykanu: "Jeśli czasami wiadomości o Polsce były skąpe i tragiczne momenty były przemilczane, to było zrobione tylko na prośbę katolickich polskich środowisk, które obawiały się że Niemcy zemszczą się za to na niewinnych i nie tylko na duchownych. (...)
W przemówieniach po śmierci Piusa XII kard. Wyszyński ukazał całą głębię miłości Piusa XII do Polski.
Przypomniał wyjątkowy znak troski papieża o naszą ojczyznę, jakim było wspomnienie Polski, zamieszczone w pierwszej encyklice Piusa XII Summi pontificatus, wydanej 21 października 1939 r.: "Narody pogrążone w odmętach wojny są może dopiero u początków boleści, a oto już tysiące rodzin zostały dotknięte przez śmierć, zniszczenie, łzy i nędzę. Krew tysięcy ludzi, nawet tych, którzy nie brali udziału w służbie wojskowej, a jednak zostali zabici, zanosi bolesną skargę, zwłaszcza w POLSCE, narodzie tak Nam drogim, tej POLSCE, która przez swą niezłomną wierność dla Kościoła i przez wielkie zasługi, jakie zdobyła, broniąc chrześcijańskiej kultury i cywilizacji - o czym historia nigdy nie zapomni - ma prawo do ludzkiego i braterskiego współczucia całej ludzkości. Położywszy swą ufność w Bogarodzicy Dziewicy, "Wspomożycielce Wiernych", czeka ONA upragnionego dnia, w którym, jak tego domagają się zasady sprawiedliwości i prawdziwie trwałego pokoju, wyłoni się wreszcie
zmartwychwstała z owego jak gdyby potopu, który się na nią zwalił"
(...) To tylko cząstka tego co ujawniają dokumenty ale i to wystarczy aby zetrzeć plugawe słowa skierowane pod adresem tego Wielkiego Sługi Chrystusa i Kościoła Piusa XII.
BBC wycofało się z fałszywych wiadomości, według których Kościół katolicki, a zwłaszcza Pius XII, milczał wobec zagłady Żydów podczas II wojny światowej. Czas na pana, panie Kałuski.

Wszystkich komentarzy: (15)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

19 Kwietnia 1988 roku
Zmarł Jonasz Kofta, polski dramaturg, satyryk (ur. 1942)


19 Kwietnia 1979 roku
Dokonano próby wysadzenia pomnika Lenina w Nowej Hucie.


Zobacz więcej