Dodano: 16.05.23 - 18:51 | Dział: Oceny-Poglądy-Analizy

Polska podzielona





Polska jest podzielona, jest podzielona totalnie, tak, jak totalna jest opozycja. Czasem mamy wrażenie, że z niektórymi ludźmi oprócz wspólnego języka i zamieszkiwanego terenu nic nas praktycznie nie łączy. Także język przestaje łączyć, a zaczyna dzielić, bo tym samym wyrazom próbuje się przypisywać inne, wzajemnie sprzeczne znaczenia. A mury zamiast runąć, rosną, stale rosną.

Jaka jest tego przyczyna? Czy to stan wojenny nas tak podzielił, czy stało się to po Smoleńsku? Odpowiedź na to ważne i trudne pytanie odnajdziemy w polemice, jaka odbyła się w mediach społecznościowych między raperem Adamem Ostrowskim a celebrytą TVN Kubą Wojewódzkim. Znany łódzki raper wyjaśnił, dlaczego zawsze odmawiał udziału w programie telewizyjnym prowadzonym przez Wojewódzkiego. Po pierwsze stwierdził, że nie akceptuje formuły programu: "nie szydzę swoim dowcipem ze swoich gości, którzy przychodzą do mnie do domu i też nie chciałbym, żeby ktoś ze mnie szydził, jeżeli ja przyjdę do niego". A po drugie wyjaśnił: "Jestem z domu, który był stricte solidarnościowy i wolnościowy. Kuba niestety ma przeszłość trochę bardziej socjalistyczną. Nie mógłbym tego zrobić swoim rodzicom, ponieważ członkowie mojej rodziny mieli problem z jego tatą i jego zajęciem, które uprawiał, wręcz byli skazani przez daną osobę".

Adam Ostrowski odniósł się w ten sposób do faktu, że ojciec dziennikarza Bogusław Wojewódzki był prokuratorem w PRL. Raper nie opisał konkretnej sprawy, konkretnego zarzutu, odniósł się ogólnie do etosu Solidarności, którym żyła jego rodzina. Na ripostę Kuby Wojewódzkiego nie trzeba było długo czekać. Dziennikarz, również nie odnosząc się do konkretnej sprawy tylko do ogólnego etosu Solidarności, odpowiedział: "panie raperze, piosenkarzu, mój tata ścigał kryminalistów, więc może nie wiesz czegoś o swojej rodzinie". Kuba Wojewódzki mógł odpowiedzieć, że jako syn nie ponosi odpowiedzialności za czyny ojca. Mógł odpowiedzieć, że ojciec nie oskarżał, a jeśli oskarżał, to starał się nie szkodzić. Jest cały arsenał wyjaśnień opracowanych na takie okoliczności. Wyjaśnień, które rozmywają problem, rozmywają winę, zdejmują odpowiedzialność. Ale dziennikarz nie mataczył, nie usprawiedliwiał - tylko zdobył się na szczerość: "mój tata ścigał kryminalistów".

W czasach stalinowskich tych, którzy walczyli o polską Niepodległość nazywano bandytami. W latach solidarnościowego zrywu, jak widać, określenie bandyci zastąpiono określeniem kryminaliści. I to tam, w tamtych czasach jest geneza tego podziału. To Łączka, to kwatera "Ł" na warszawskich Powązkach wyznaczyła tę linię podziału. Po jednej stronie stanęli ci, którzy donosili, śledzili, aresztowali, oskarżali, skazywali i mordowali, a po drugiej stronie są ich ofiary. Gruba kreska nie przesłoniła linii tego podziału, wręcz go uwypukliła. Brak rozliczenia przeszłości, brak należytego osądzenia winnych, tylko utwierdził sprawców i ich potomków w bezkarności, a ofiary i ich rodziny w poczuciu braku elementarnej sprawiedliwości. Dlatego wielu komentatorów słusznie diagnozuje, że ten historyczny podział trwa nadal i przechodzi z pokolenia na pokolenie. Dzisiaj po jednej stronie są dzieci i wnuki ubeków i esbeków, a po drugiej stronie dzieci i wnuki Akowców i Żołnierzy Niezłomnych.

To główna linia podziału. Nawet osoby, które nie są bezpośrednio potomkami tych, którzy prześladowali, czy też tych, którzy byli prześladowani, od tej linii podziału nie mogą się zdystansować. Kolejne dramatyczne wydarzenia, jak właśnie wprowadzenie stanu wojennego czy katastrofa smoleńska, te niezabliźnione rany rozdrapują na nowo. I podział między stronami zamiast stopniowej niwelacji pogłębia się i utwierdza. Różnica ciśnień między stronami jest tak duża, że zasysa także tych, którzy genezy tego podziału nie rozumieją czy też nie chcą zrozumieć. Wystarczy, że ktoś przykładowo opowie się za likwidacją gimnazjów lub przeciw takiej reformie, czy też za budową CPK lub przeciw tej inwestycji i staje automatycznie na przeciwległym biegunie tego historycznego podziału. A przez to różnica ciśnień miedzy tymi biegunami dodatkowo się powiększa.

Ta różnica ciśnień nie może maleć, skoro są tacy, którzy dalej nazywają Żołnierzy Wyklętych bandytami, skoro są tacy, którzy nazywają działaczy Solidarności kryminalistami. Różnica ciśnień nie może maleć, skoro są tacy, którzy oponują, by dwa warszawskie brzegi Wisły połączył Łuk Triumfalny, jednocześnie uznając sowiecki pałac kultury za symbol stolicy Polski. Gdyby dzieliły nas poglądy na sprawy gospodarcze, gdyby dzieliły nas poglądy na sprawy społeczne, gdyby dzieliła nas wiara czy nawet wyznawane wartości moralne, to Polska nie byłaby podzielona totalnie. Zawsze można by szukać jakiegoś wspólnego mianownika, czegoś, co łączy a nie dzieli. Ale jeśli jedna strona widzi po drugiej stronie dzieci i wnuki bandytów i kryminalistów, a co za tym idzie, ta druga storna widzi vice versa dzieci i wnuki oprawców, to nic nas nie może łączyć, a wszystko dzieli. Polska jest totalnie podzielona.

Władysław Broniewski napisał kiedyś:
"Są w ojczyźnie rachunki krzywd,
obca dłoń ich też nie przekreśli".


A ja dodam, że są w Ojczyźnie rachunki krzywd, okrągły stół i gruba kreska ich nie przekreśliły.

Marcin Bogdan
Solidarni 2010