Dodano: 08.01.09 - 10:23 | Dział: Zakamarki historii

W 70 rocznicę śmierci

wielkiego Polaka


Wypisy z R.Dmowskiego

Nasz patriotyzm – 1893
Używać będziemy wszelkich możliwych usiłowań w celu przeszkodzenia zgubnemu wpływowi obecnych warunków politycznych. Te strony życia narodowego, których rozwinąć nie można na gruncie legalnym, stworzymy w postaci nielegalnej. Nie wolno nam mieć samodzielnej i poważnej prasy i literatury - my stworzymy wolne prasę i literaturę nielegalne. Przeznaczonej do wynarodowienia, zabijającej fizycznie i moralnie szkole rządowej, przeciwstawimy tajną szkołę narodową. Obok krępowanych na wszelki sposób niewinnych stowarzyszeń legalnych, rozwiniemy stowarzyszenia tajne, w których ześrodkować się musi życie społeczne. Obok narzuconego nam sądu, wprowadzającego często jad w nasz organizm narodowy, postawimy swój sąd, tępiący wszelką zgniliznę. Rządowi najeźdźców, opartemu na żandarmie i bagnetach, przeciwstawimy wewnętrzny rząd narodowy, oparty na sile moralnej.

Zagadnienie RzÄ…du - 1927
Wiele siÄ™ dziÅ› mówi o ludzkoÅ›ci, jako czymÅ› moralnie wyższym od narodu, wiele siÄ™ deklamuje o solidarnoÅ›ci miÄ™dzy narodami i potrzebie trwaÅ‚ego miÄ™dzy niemi pokoju, znaleziono nawet praktyczny wyraz tych idei w postaci (…)caÅ‚ego szeregu organizacji miÄ™dzynarodowych, majÄ…cych na celu zbliżać moralnie narody, Å‚Ä…czyć je w najróżniejszych dziedzinach pracy, zwÅ‚aszcza duchowej, i stÄ™pić odrÄ™bnoÅ›ci narodowe: jedna wszakże pozostaje dziedzina, w której o solidarnoÅ›ci, o wzajemnej pomocy narodów niema mowy: to dziedzina walki gospodarczej, wyzysku jednego narodu przez drugi. Wszystko, co siÄ™ po za tym mówi i robi, jest jakby tylko dekoracjÄ…, niejako kwiecistym parawanem, po za którym odbywa siÄ™ bezwzglÄ™dna, bezlitosna walka na życie i Å›mierć, w której każdy każdemu jest wrogiem, w której podpatruje siÄ™ wszelkie sÅ‚abe strony przeciwnika, a nawet usiÅ‚uje siÄ™ wytwarzać mu rozmaitego rodzaju trudnoÅ›ci, ażeby z nich skorzystać bez żadnych skrupułów dla wyzyskania go, czÄ™sto wyniszczenia, dla zdobycia korzyÅ›ci jego kosztem lub dla usuniÄ™cia go z pola współzawodnictwa. W tej walce, jedne narody, bogate, zasobne w kapitaÅ‚, usiÅ‚ujÄ… ratować swe zachwiane gospodarstwo przez wyzysk i niszczenie sÅ‚abszych, inne - ubogie, wyzute z kapitaÅ‚u, broniÄ… siÄ™, o ile umiejÄ…, przed wyniszczeniem, przed zabiciem ich produkcji, zepchniÄ™ciem w nÄ™dzÄ™ ich ludnoÅ›ci i, co zatem idzie, przed ruinÄ… ich budżetu paÅ„stwowego, oznaczajÄ…cÄ… niezdolność do najniezbÄ™dniejszych inwestycji, do należytego opÅ‚acania funkcjonariuszy paÅ„stwowych, wreszcie do postawienia obrony paÅ„stwa na odpowiadajÄ…cej jego poÅ‚ożeniu stopie. W tej walce, jeżeli poszczególne narody Å‚Ä…czÄ… siÄ™, to nie dla wzajemnej pomocy, ale dla obalenia, zniszczenia kogoÅ› trzeciego. Dlatego, że tak jest, w dobie, gdy najgÅ‚oÅ›niej rozbrzmiewaÅ‚y w Europie hasÅ‚a pacyfistyczne, wybuchÅ‚a najstraszniejsza. najbardziej mordercza wojna, jakÄ… Å›wiat widziaÅ‚. I dlatego, że tak jest, nie wolno nam siÄ™ Å‚udzić obiegowÄ… frazeologiÄ… dzisiejszej polityki miÄ™dzynarodowej. Raczej przewidywać należy, że ta polityka poprowadzi Å›wiat do nowych katastrof(…).Jeżeli mamy wyjść z tego stanu, Å‚Ä…czÄ…cego siÄ™ z wielkimi dla paÅ„stwa naszego niebezpieczeÅ„stwami, musimy siÄ™ zdobyć na wiÄ™kszy wysiÅ‚ek myÅ›li i czynu i przejść do gÅ‚Ä™bszej orki. Musimy zacząć od zorganizowania podstawy bytu naszego paÅ„stwa, narodu polskiego, przede wszystkim tego, co stanowi rdzeÅ„ jego siÅ‚y moralnej, musimy myÅ›l jego uzbroić w należyte rozumienie jego poÅ‚ożenia i jego zadaÅ„, w pierÅ› jego wpuÅ›cić szerszy oddech i wdrożyć go we wÅ‚adanie swym ramieniem.

"Półpolacy" - Przegląd Wszechpolski 1902 r.: "(...) idą tu przeciw narodowemu interesowi ludzie (...), którzy zatracili związek z aspiracjami narodu, którzy uważając się za Polaków, interesy polskie o tyle tylko uznają, o ile nie sprzeciwiają się one interesom innych ludów, którzy w swych uczuciach narodowych do takiej dochodzą rzekomej bezstronności, że w imieniu narodu ze wszystkiego gotowi zrezygnować, do czego ktokolwiek rości pretensję.(...) Z tymi ludźmi nie tylko nie pogodzimy się, ale nie zrozumiemy sie nigdy. (...) dla nich (Polska) - to luźne zbiorowisko jednostek, grup lub warstw, mających tylko to wspólnego, że żyją na jednej ziemi, że jednym, i to nie zawsze, mówią językiem, nie związanych głębszymi więzami moralnymi, nie mających wspólnych potrzeb, ani wspólnych obowiązków ponad potrzebę sprawiedliwości i obowiązek czuwania nad tym, żeby ta się wszędzie działa; gdy oni we wszystkich starciach narodu naszego z obcymi uważają za możliwe zajmować stanowisko bezstronne, "zgodne ze słusznością", my w stosunkach międzynarodowych znamy rozległą sferę spraw, w których nie ma ani słuszności, ani krzywdy, jeno współzawodnictwo nie dających się pogodzić interesów, w których staje sie po jednej lub drugiej stronie nie z poczucia sprawiedliwości, ale z poczucia solidarności z jedną ze stron walczących; oni chcą zawsze i wszędzie być tylko ludźmi stojącymi na straży nie istniejącego lub wyszydzanego prawa, my żądamy od każdego, żeby w stosunku swego narodu do obcych czuł sie przede wszystkim Polakiem. Między tymi dwoma stanowiskami istnieje przepaść niewyrównana (...) tu idzie o to, czy mamy byc silnym i spójnym narodem, który sam swą przyszłość tworzy i sam usuwa tamy kładzione na drodze jego rozwojowi, czy pozbawioną cementu moralnego gromadą o tyle istniejącą razem, o ile ją podtrzymują przyrodzone warunki, szukającą ciągle oparcia na zewnątrz, obrywaną i podmywaną u podstaw przez każdą burzę. To nie kwestia, jaka będzie Polska, ale - czy będzie!"

"Polityka polska i odbudowanie państwa",1926 r. : "Nie byłem nigdy głosicielem pryncypjów liberalno-humanitarnych, nie należałem do żadnej z organizacyj międzynarodowych, założonych dla uszczęśliwienia ludzkości, uważałem wszakże i uważam za konieczne w stosunkach między narodami nie tylko przywiązanie do dobra własnego narodu i gorliwość w jego obronie, ale także zdolność do zrozumienia stanowiska i dążeń innych narodów, życzliwość dla nich i gotowość do bezinteresownego poparcia tego, co jednym z nich przynosi pożytek, innym zaś nie wyrządza krzywdy. Za warunek dobrej polityki w cywilizowanym świecie uważam szacunek dla indywidualności i aspiracyj narodów, nawet gdy chodzi o wrogów, i sprawiedliwą ocenę ich dążeń i działań. (...) Polska wcale nie utraciła przez to, że nikt nie miał prawa powiedzieć o polityce polskiej podczas wojny i konferencji pokojowej, iżby była nieuczciwą i krętacką. Tak samo sprawa polska, zdaniem mojem, tylko zyskała na tem, że polityka, która za nią stała, nie była polityką ciasnego, ubranego w hipokryzję egoizmu i ślepego łakomstwa, że pracując dla swej ojczyzny, starając się zapewnić jej trwałą przyszłość i walcząc o to, co się nam słusznie należało, umieliśmy miarkować swe pragnienia, a jednocześnie współdziałaliśmy w urządzaniu nowej Europy, z celem zapewnienia pomyślnego rozwoju wszystkim narodom i możliwego usunięcia powodów do starć między nimi na przyszłość. (...) Nauczyłem się na stosunek nasz do Rosji patrzeć w perspektywie dziejowej, ze spokojem, w której myśli politycznej nie zamącają namiętności, wytworzone przez przeszłość i podsycane stale do ostatnich czasów przez politykę rosyjską względem Polski, o ile można ją było nazwać polityką. Umiałem z szacunkiem patrzeć na to, co było w Rosji dobre i wielkie, i szukać przyczyn tego, co było złe, małe, nie tylko dla nas, ale i dla niej samej. Zdaniem mojem było rzeczą niegodną naszego narodu oburzać sie jedynie na krzywdy, protestować przeciw nim i albo czekać na zmianę postępowania Rosji, albo tez ślepo dążyć do jej zguby, chociażbyśmy sami mieli razem z nią zginąć. Obowiązkiem naszym było mieć swoją względem Rosji politykę, politykę rozumną, zwalczająca w niej to, co dla nas było szkodliwe, ale umiejącą szczerze i uczciwie poprzeć to, co było z korzyścią dla naszej sprawy. Z tego stanowiska doszedłem do przekonania, że dla Polski zguba Rosji wcale nie jest potrzebna, że przeciwnie, dla nas konieczne jest istnienie Rosji zdrowej, silnej, rozwijającej się pomyślnie na zasadach wspólnym wszystkim narodom europejskim. Byłem przekonany, że z taką Rosją będziemy mogli żyć w normalnych stosunkach sąsiedzkich, a nawet widziałem wiele powodów, które nakażą i nam, i jej stosunek przyjazny. (...) Manifestowana przez nas życzliwość do narodu rosyjskiego była życzliwością istotną, niekłamaną: pragnęliśmy jego dobra i wierzyliśmy jak wierzymy i dzisiaj, że prawdziwe dobro Rosji nie stoi na drodze dobru Polski. (...) Podkreślam to umyślnie, ażeby ludzie u nas nie myśleli, że polityka zbliżenia z Rosją, szukająca oparcia stosunku z nią na wzajemnej życzliwości, była wywołana tylko potrzebami chwili, i dzis już należy do historji. Niejedno pokolenie przeminie, a ta sprawa ciągle będzie aktualną, żywotną, ciągle będzie miała pierwszorzędne znaczenie dla obu narodów."

"Świat powojenny i Polska", 1931r. "Gdy chodzi o zorganizowanie samej wyprawy przeciw Rosji każdy przede wszystkim musi zwrócić uwagę na to, że narody dzisiejsze bardzo są dalekie od wojowniczości(...). Pozostają geograficzne warunki wojny dla tych państw, które to warunki dość trudno sobie wyobrazić. Tu wszakże okazuje się, że wojowniczy finansiści nie są tak nierealni. Nie myślą oni wcale wciągać swoich państw w wojnę. Ich ideą jest powierzyć tę operację... Polsce. Mówią to całkiem otwarcie, gdy ich ludzie pytają o sposób realizacji ich pomysłów. Okazuje się, że my ciągle mamy reputację durniów, których można na wszystko namówić. Byle żydek międzynarodowy postanawia sobie w swojej geszefciarskiej głowie, że Polska będzie na jego komendę prowadziła wojnę. I jest przekonany, że ma dla niej niezawodną przynętę. Cóż to za przynęta? A no, Polska przy podziale Rosji dostanie ziemie na swoim wschodzie.(...) Jest jeszcze druga przynęta: dają do zrozumienia, że Polska na prowadzenie wojny dostałaby pożyczkę, ma się rozumieć na przyzwoity procent. Smutne to, że ludzie mogą nas uważać za taką bezmózgą hołotę, ale fakt jest faktem. (...) Wystąpienie Polski na arenę międzynarodową, jako wielkiego narodu, byłoby dla polityki niemieckiej wielką klęską. Jeżeli nie można było tego narodu zniszczyć, trzeba go było zrobić małym. Na to zaś najprostszym sposobem było stworzenie państwa ukraińskiego i posunięcie jego granic w głąb ziem polskich tak daleko, jak daleko sięgają dźwięki mowy ruskiej. Plan ukraiński tedy był sposobem zadania potężnego ciosu jednocześnie Rosji i Polsce. Ten plan na papierze urzeczywistniono. Tym papierem był traktat podpisany w r. 1918 w Brześciu Litewskim (...) Nie ma siły ludzkiej, zdolnej przeszkodzić temu, ażeby oderwana od Rosji i przekształcona w niezawisłe państwo Ukraina stała sie zbiegowiskiem aferzystów całego świata (...) rzezimieszków i organizatorów wszelkiego gatunku prostytucji (...) Ukraina stałaby się wrzodem na ciele Europy; ludzie zaś marzący o wytworzeniu kulturalnego, zdrowego i silnego narodu ukraińskiego, dojrzewającego we własnym państwie, przekonaliby się, że zamiast własnego państwa, mają międzynarodowe przedsiębiorstwo, a zamiast zdrowego rozwoju, szybki postęp rozkładu i zgnilizny."

Nadesłał:
Paweł Ziemiński