Dodano: 30.04.09 - 23:19 | Dział: Prosto z mostu

Awantura z Zyzakiem w tle

Po tym jak Paweł Zyzak wydał swoją książkę o Lechu Wałęsie w mediach zawrzało z oburzenia, ale to nic nadzwyczajnego. Prawdziwa cnota krytyk się nie boi – pisał biskup Ignacy Krasicki. Nie był to co prawda taki biskup, jak Józef Życiński, który to jako „Filozof” stanął w swoim czasie po stronie SB i władz komunistycznych, a teraz jeździ na Przystanek Woodstock i uczestniczy w jakichś szopkach organizowanych przez Jacka Żakowskiego i jego koleżków ku uciesze gawiedzi. Chciałem napisać, niczym niedźwiedź wodzony na łańcuchu, ale jaki tam z niego niedźwiedź. Co prawda kardynał Stefan Wyszyński zabronił księżom kontaktów z bezpieką, ale kogo to teraz obchodzi, skoro Prymas Tysiąclecia nie żyje, a stołki są dochodowe, a szczególnie te, na których siada człowiek odziany w szaty biskupie. Ale mniejsza z tym.

Śmieszne było to, że premier Donald Tusk, mimo, że książkę Zyzaka wydało wydawnictwo ARCANA, zagroził Instytutowi Pamięci Narodowej obcięciem finansowania. Co prawda Zyzak pracuje w IPN, ale podobno książka nie ma nic wspólnego z Instytutem. Słowa premiera są niczym innym jak groźbą: jeśli nie będziecie w sposób właściwy opisywać historii, to puścimy was z torbami. „Właściwy” nie oznacza w tym wypadku „prawdziwy” i tu jest problem. W ramach represji na Wydział Historii Uniwersytety Jagiellońskiego miała przybyć komisja i zbadać, czy aby do czegoś nie można się przyczepić, aby zdyskredytować pracę magisterską Zyzaka. A swoją drogą pokażcie mi prace magisterskie, które warto publikować w formie książek. Zapewniam, że wiele ich się nie znajdzie. Zreflektował się jednak Tusk i najazd komisji odwołał. Może parę osób przypomniało sobie swoje magisterki, kilkudziesięciostronicowe nic nie warte wypociny, z których straszy Marks i Lenin? Warto byłoby pogrzebać w pracach naukowych tych mądrali z pierwszych stron gazet.

A skoro o mądralach. Po publikacji Zyzaka, były prezydent zagroził, że wyjedzie z Polski, jeśli Tusk nie powoła komisji, która uznałaby białą legendę Wałęsy za niepodważalną prawdę nie podlegającą weryfikacji. Nie wiem, gdzie były prezydent mógłby pojechać, pewnie zaraz za granicą zgubiłby się, bo języków nie zna. Ale kto wie, może po rosyjsku parę słów powie. W swoim czasie dwaj prezydenci III RP „Wolski” i „Alek” zostali wezwani do Moskwy na uroczystości związane z Dniem Zwycięstwa, gdzie pełnili rolę mniej więcej taką samą jak Stanisław August Poniatowski na dworze Katarzyny II po III rozbiorze Polski. Może więc i jeszcze jakiś zagraniczny wyjazd „Bolka” czeka?

Gdy już piszę o agentach, to nie sposób zauważyć, że Aleksander Kwaśniewski, jak ta żaba co to gdy konia podkuwają, też łapę podstawia, dopomina się obrony swojej osoby przed zarzutami o agenturalną przeszłość. Każdy przeszłość ma taką, jaką ma i niełatwo w normalnym państwie ją zatrzeć. Ale w III RP nie jest to trudne, przynajmniej dla współpracowników służb specjalnych PRL. Sądy bez mrugnięcia okiem podtrzymują twierdzenie, że TW nie było i wydają zaświadczenia o niewinności. Tego skwapliwie uchwycił się Kwaśniewski i skoro jest w posiadaniu wyroku sądowego, że nie był współpracownikiem SB, to domaga się, aby była to prawda wszystkich obowiązująca. Jak tu jednak uczciwy historyk może się z tym zgodzić, skoro faktem jest, że Kwaśniewski w latach 1983-1989 pozostawał w ewidencji operacyjnej MSW jako TW „Alek”. Pseudonim niezbyt wyszukany, nie to co „Ketman”, czy wspomniany już „Filozof”, ale i zdolności umysłowe „Alka”, też nie takie jak Lesława Maleszki, co to tak zapamiętał się w pisaniu donosów, że napisał donos na swojego oficera prowadzącego.
Jakby w odpowiedzi na krytykę Zyzaka, prezydent Lech Kaczyński udekorował odznaczeniami pracowników IPN. Powiedział przy tym m. in., że odznacza ludzi odważnych. Do zachowań odważnych nie zaliczyłbym postawy udekorowanego blaszką prezesa IPN Janusza Kurtyki, który pod naciskiem polityków pozbył się z IPN Sławomira Cenckiewicza, współautora książki, w której opisano współpracę Wałęsy z SB i niszczenie dokumentów na ten temat, mimo, że wcześniej, w telewizji, Pan Prezes nie mógł się nachwalić tej pracy. Do odważnych zachowań też nie zaliczyłbym zapowiedzi Kurtyki nie przedłużenia umowy o pracę z Zyzakiem. Odznaczenie też otrzymali Włodzimierz Suleja i Jan Żaryn, którzy to w swoim czasie wystawiali świadectwo niewinności Janowi Miodkowi. Łatwo o odwagę, gdy chodzi o stalinowskich oprawców, których nikt już nie broni, nawet SLD, ale gdy chodzi o kolegę z branży uczelnianej, to już z odwagą gorzej. W każdym bądź razie, może i tak być, że mimo wszystkich wad, jeszcze zatęsknimy za takim IPN-em, jaki jest teraz.

Kiedy już mowa o spodziewanych osiągnięciach rządu Donalda Tuska. Telewizja podała informacje, że polska młodzież jest liderem w Europie w ilości spożywanego alkoholu. Rozumiem, że młodzi ludzie należący do mniejszości narodowych w Polsce nie piją. Ale to już taka uroda mediów, jak coś złego to Polacy, jak dobrego, to „społeczeństwo w Polsce”. Swoją drogą to osiągnięcie młodzieży w spożyciu alkoholu pewnie można uznać za sukces rządu, wszak to Donald Tusk zapowiadał wyzwalanie energii Polaków. Chciał, to ma.

MICHAŁ PLUTA