Dodano: 20.06.09 - 11:40 | Dział: Na każdy temat

O stoczniach od Zachodu

Wszyscy piszą o stoczniach polskich w zdecydowanej większości emanując żalem nad tym co się stało. Piszą, ale naprawdę nikt, chyba, nie zabrnął w swych rozważaniach do sedna sprawy. Dlaczego i komu polskie stocznie przeszkadzały? Co my tak naprawdę wiemy o naszych stoczniach i co one dla nas Polaków znaczyły. Byłem całe swoje życie związany z gospodarką morską a glob ziemski przemierzam od lat czterdziestu bez mała, w większości na statkach zbudowanych w polskich stoczniach. Napatrzyłem się na innych, nauczyłem się jak funkcjonują sprawy morskie na Świecie i muszę przyznać że fakt że będąc wykształcony w polskiej szkole morskiej, nauczony praktycznie fachu w polskim przedsiębiorstwie armatorskim i pływający na statkach zbudowanych w polskiej stoczni, był zawsze dla mnie powodem do dumy. Polska bandera była najlepszą reklamą dla Polski a i powodem że nasz kraj, mimo że członek obozu komuny, cieszył się choćby tylko z tego jednego powodu zasłużonym szacunkiem.

W latach siedemdziesiÄ…tych gdy znikÅ‚y floty handlowe prawie wszystkich paÅ„stw europejskich, szkolnictwo morskie zniwelowane zostaÅ‚o do poziomu czasów admiraÅ‚a Nelsona a oficerowie i marynarze musieli szukać chleba na obczyźnie, polska gospodarka morska mogÅ‚a być wzorem dla reszty Åšwiata. Polskie stocznie budowaÅ‚y statki pod nadzorem polskiego towarzystwa kwalifikacyjnego Polskiego Rejestru Statków (dodać tu należy że byÅ‚ on kiedyÅ› czÅ‚onkiem tzw. „wielkiej dziewiÄ…tki” International Association of Classification Societies i miaÅ‚o to niebagatelne znaczenie prestiżowe, potem, po upadku komuny, zostaÅ‚ z tego zwiÄ…zku wylany na zbity pysk gdyż statek bÄ™dÄ…cy pod technicznym nadzorem PRS rozleciaÅ‚ siÄ™ w sztormie), polscy oficerowie uczyli siÄ™ w polskich szkoÅ‚ach morskich a polskie politechniki ksztaÅ‚ciÅ‚y fachowców z dziedziny budowy okrÄ™tów. Administracja morska też byÅ‚a godna pochwaÅ‚y; PRS nadzorowaÅ‚ budowy i za komuny robiÅ‚ to dobrze, a polskie urzÄ™dy morskie pilnowaÅ‚y żeby nasze statki bezpiecznie żeglowaÅ‚y po morzach i oceanach.

W tym samym czasie nasi europejscy partnerzy borykali się z wielkimi problemami, tonęły tankowce rejestrowane pod banderami Liberii, Panamy i innych egzotycznych krajów, ginęli ludzie a środowisko ponosiło niewyobrażalne straty.
Budowę okrętów zmonopolizowali prawie całkowicie Azjaci, pierwsze skrzypce zawsze grali Japończycy potem dokooptowała Korea Południowa a potem Chiny Ludowe. Europa przestała się liczyć, no niezupełnie, istniały tam stocznie w szczątkowej formie realizujące głównie zamówienia na okręty wojenne lub statki specjalistyczne, oraz to wszystko czego potrzebował rozwijający się dynamicznie przemysł naftowy. Ale nawet takie zamówienia nie były w stanie zapewnić stałego zatrudnienia stoczniowcom i rządy krajów europejskich chcąc nie chcąc zmuszone były do przemysłu stoczniowego dokładać.

Pierwsze skrzypce w europejskim shippingu zaczął grać koncern morski należący do duńskiej rodziny Maersk. Stał się wiodącym przewoźnikiem kontenerów, posiada wieże wiertnicze, statki dostawcze, banki, zatrudnia 110 tys, ludzi w 130 krajach a w 2008 wypracował 61.1 miliarda dolarów zysku. Polskie stocznie były i są im absolutnie niepotrzebne, statki buduje w Chinach (patrz zdjęcia), kapitanami są głównie Hindusi a marynarzami Filipińczycy (są od tego wyjątki, na kontenerowcu należącym do Maerska ostatnio porwanym przez somalijskich piratów była załoga amerykańska tyle że nie było to spowodowane sentymentem do Ameryki, lecz przepisami dotyczącymi shippingu między portami USA). Wszytko, byle taniej.

I tu wyłania się sedno problemu, Polacy są członkami EU, to oni mogliby przejąć część zamówień stoczni europejskich i produkować taniej a może nawet lepiej gdyż mamy jeszcze spawaczy-artystów z uprawnieniami Lloyda, mamy konstruktorów, budowniczych a takich brakuje w reszcie Europy gdyż już od wielu lat, jak wspomniałem, gospodarka morska straciła tam na atrakcyjności. Polacy mogą być potrzebni, tyle że nie w Polsce.

Nasz kraj, zresztą, nigdy nie był brany w EU jako potentat i partner przemysłowy, oni chcą żebyśmy sadzili lasy, uprawiali ekologiczną marchewkę, rozwijali agro-turystykę a najlepiej zbiednieli na tyle żeby sprzedać naszą ziemię tym z zachodu, sami zadowalając się strzyżeniem trawników, ścieleniem łóżek w hotelach, no i Broń Boże nie obrażali się gdy przyszły pracodawca nazwie nas szmak (schmuck).

Zbigniew W. Gamski kpt. Å». W.