Dodano: 19.12.09 - 21:42 | Dział: Prosto z mostu

Napis z Auschwitz w Izraelu?

“Rzeczpospolita” w wydaniu z 19 grudnia 2009 roku zamieściła tekst Ewy Łosińskiej i Piotra Zychowicza pt. “Kto ukradł napis z Auschwitz”. Omawiają trzy możliwości: chuligani, neonaziści i kradzież dla zarobku.

Ciekawe, że jakoś dziwnie, ci dziennikarze nie zwrócili uwagi, na czwartą możliwość kradzieży napisu: jakiś kolekcjoner żydowski lub Izrael.

Brzmi to nieprawdopodobnie?

Naprawdę?!

Przecież właśnie Izrael maczał palce w kradzieży wielu rzeczy na świecie związanych z Żydami. Czy nikt w Polsce nie wie o tym że:
1. że w czasach PRL polscy celnicy już na granicy uniemożliwili Żydom wywóz do Izraela skradzionych archiwaliów żydowskich?!;
2. że Żydzi (jeśli się nie mylę, czytałem o tym ładnych kilka lat temu w „The Australian Jewish News”) chcieli ukraść czy raczej ukradli jakąś starożytną księgę żydowską (Biblię?) z Syrii?;
3. że Żydzi kilka lat temu ukradli w Drohobyczu (dziś na Ukrainie) freski Brunona Schulza, które są dzisiaj w Izraelu?

Co dla Żydów bardziej cennego z Auschwitz mogli oni ukraść od tego napisu?

Zobaczycie, za jakiś czas pojawi się w Izraelu – najprawdopodobniej w Yad-va-Shem – rzekoma replika tego napisu; będzie to oryginał i wszyscy – szczególnie Żydzi – będą wiedzieć, że to oryginał, ale Izrael – podobnie jak z bronią atomową, o której posiadaniu przez nich wie cały świat, ale on do tego się nie przyznają – będą oficjalnie twierdzić, że to replika.

Taka jest zapewne prawda o kradzieży napisu z Auschwitz.
Jednak nikt tego głośno nie powie i nikt nie napisze, chociaż policja powinna brać pod uwagę wszystkie możliwości, a więc także i tą. Powiem więcej: policja polska nie ma prawa odrzucać tej czwartej możliwości. Tym bardziej, że to właśnie ona wydaje się na razie najbardziej prawdopodobna.

Marian Kałuski