Dodano: 10.01.10 - 21:45 | Dział: Nasze zdrowie

Króliki doświadczalne




Czy i tym razem będzie sprawa karna za użycie określenia "króliki doświadczalne"?

Według mojej wiedzy testowanie leków na Polakach trwa na dobre od 1992 roku.
Gazeta Rzeczpospolita w wydaniu z dn. 09.01.2010 zamieszcza artykuł "Polowanie na króliki",
www.rp.pl/artykul/416924.html w którym opisuje testowanie leków na Polakach (w tym testowanie szczepionek).

W 1994 roku będąc członkiem rady nadzorczej (działającej społecznie) jednego ze szpitali doprowadziłem do udokumentowania przez radę nadzoczą tego procederu.
Skutek tego był taki, że wojewoda w trybie natychmiastowym bezprawnie odwołał wszystkich członków z tej rady nadzorczej. Ówczesny premier RP stwierdził to bezprawie i nakazał wojewodzie przywrócenie składu rady nadzorczej. Do tego jednak nigdy nie doszło.

Nie mając już możliwości działania w radzie nadzorczej wystąpiłem na posiedzeniu sejmiku wojewódzkiego i poinformowałem radnych o tym procederze używając przy tym określenia "króliki doświadczalne".
Część środowiska lekarskiego poczuło się śmiertelnie obrażonych moją wypowiedzią na tym sejmiku i wytoczono mi za to proces karny z oskarżenia publicznego - stawiając po drodze również zarzut prokuratorowi, że osłania mnie - przestępcę - odmawiając sporządzenia przeciwko mnie aktu oskarżenia.

Wyszło na jaw, że m.in. testowane są leki stosowane przy świeżych zawałach serca. Podający je lekarz twierdził, że każdy pacjent ze świeżym zawałem serca wyrażał na to zgodę składając swój podpis.

Sędziemu omal nie wyszły oczy na wierzch, gdy od tegoż kardiologa usłyszał, że on nie wie (kardiolog) co pacjentowi (ze świeżym zawałem serca) podaje - testowany lek, czy lek sprawdzony, czy też placebo (tzn. zwyłą sól fizjologiczną, czy kredę) - bo nie sposób odróżnić co to faktycznie było, a wie to tylko firma farmaceutyczna po numerze serii leku.
Wyszło też, że szpital nie jest w stanie przedłożyć dokumentu zezwolenia na prowadzenie takich "badań".

W takiej sytuacji szpital wycofał swe oskarżenia pod moim adresem i sprawę umorzono. Na wybałuszeniu oczu przez sędziego zakończyło się dalsze drążenie sprawy testowania leków w tym szpitalu, a i w przychodniach, co przy okazji też wyszło na jaw. Nic mi też nie wiadomo o tym, aby jakikolwiek radny sejmiku, a szczególnie jakikolwiek parlamentarzysta zainteresował się tą sprawą. No i możliwym też jest, że akta tej sprawy sądowej dawno już poszły na przemiał.

Boguchwała A.D. 09 stycznia 2010 r. - mgr inż. Józef Bizoń

......................................................................................................................


Monopol ubezpieczeniowy, czyli inny aspekt sprawy zarzÄ…dzenia prezesa NFZ.


Problemy chorych spowodowane zarządzeniem prezesa NFZ utrudniającym czy ograniczającym pacjentom onkologicznym dostęp do leczenia tzw. chemioterapią niestandardową, zakończyły się. Wobec skandalu, premier ukarał prezesa, pozbawiając go miesięcznej pensji. Prezes zmienił ( czy jeśli ktoś woli, doprecyzował ) zarządzenie.

Sprawa ta ma także inny aspekt, obnażający wadliwą konstrukcję ubezpieczeń zdrowotnych w naszym kraju.
Gdyby NFZ nie był monopolistą, gdyby funkcjonowali inni konkurujący ubezpieczyciele ( tak publiczni jak i prywatni ), fundusz popełniający taki błąd byłby karany nie przez premiera, lecz przez samych ubezpieczonych. W trosce o własne bezpieczeństwo, ludzie by uniknąćpodobnych tragedii w przyszłości, szybko by zrezygnowaliby z tego ubezpieczyciela i przenieśli się do konkurencji.

To, co miało miejsce, jest kolejnym sygnałem do rozpoczęcia dyskusji o systemie ubezpieczeń zdrowotnych w Polsce i do wprowadzenia istotnych zmian likwidujących monopol ubezpieczeniowy.

Jest to tym ważniejsze, jako że instytucje powołane ostatnio do nadzorowania praw pacjenta nie zajęły się zarządzeniem prezesa NFZ, mimo iż było ono znane od początku listopada 2009 roku.

dr Adam Sandauer
honorowy przewodniczÄ…cy
Stowarzyszenia Primum Non Nocere