Dodano: 12.09.11 - 18:58 | Dział: Co w prasie piszczy

Ile można wcisnąć wyborcom



Niemal rzutem na taśmę Platforma Obywatelska zdążyła. Partia, która do kampanii wyborczej przystąpiła bez programu, ogłosiła go w sobotę na niecały miesiąc przed wyborami. Przygotowywany przez zaufanych ludzi, w tajemnicy przed innymi członkami PO, program wyborczy zawiera wiele obietnic. Przyglądając się gorliwości, z jaką partia rządząca realizowała swoje sztandarowe zapowiedzi z kampanii sprzed czterech lat, można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, iż te nowe pozostaną, jak wiele z tamtych, jedynie na papierze.

Dobrze pamiętamy, jaki marny los spotkał sztandarowe obietnice Platformy sprzed czterech lat, np. zapowiedź likwidacji Senatu, zmniejszenia liczby posłów czy też stopniowego obniżania podatków i wprowadzenia w życie jednej 15-procentowej stawki podatkowej. Jeszcze w swoim exposé premier Donald Tusk obiecywał: "Naczelną zasadą polityki finansowej mojego rządu będzie, w związku z tym, stopniowe obniżanie podatków i innych danin publicznych. Dotyczy to i musi to dotyczyć wszystkich: i tych mniej zamożnych, i tych bogatszych. Wszyscy mają prawo do tego, aby państwo przyjęło wreszcie kierunek na obniżanie podatków i danin publicznych". A co mamy po czterech latach panowania koalicji PO - PSL? Bankrutująca polityka ekipy Donalda Tuska wymusiła na nich bezprecedensową podwyżkę podatku VAT do 23 proc. i przezornego już przyjęcia w ustawie możliwości dalszego jego podwyższania do 25 procent.

Jak bardzo trzeba być bezczelnym, aby w tej sytuacji - zamiast ze słowem "przepraszam" przywrócić obywatelom niższy VAT - próbować zdobyć sympatię wyborców, zapisaną w nowym programie wyborczym, obietnicą obniżki tego podatku do wyjściowego poziomu. To nie jedyny zresztą przypadek, w którym Platforma próbuje czynić swoim atutem obietnicę naprawienia tego, co sama zepsuła albo zaniedbała. Czy pracownicy sfery budżetowej zagłosują na PO? Od Platformy dostali w sobotę obietnicę, że ich płace znowu zaczną rosnąć. A dlaczego pod rządami PO nie rosły? Bo zostały "zamrożone ze względu na kryzys" - czytamy. Tylko jak to w końcu jest, bo podobno na "zielonej wyspie" żadnego kryzysu nie było. Zdumiewająca jest też kolejna obietnica Platformy: "Radykalnie ograniczymy dostęp służb specjalnych i policyjnych billingów obywateli oraz zwiększymy kontrolę nad wykorzystywaniem podsłuchów". Pamiętam, jak przed czterema laty politycy Platformy to rząd PiS, który miał na niespotykaną skalę inwigilować obywateli, obarczali winą za nadmierne sięganie przez służby specjalne po tego typu instrumenty. Co w takim razie przez cztery lata zrobiła z tym Platforma, skoro uważa, iż potrzebne są radykalne działania i zwiększenie kontroli nad wykorzystaniem podsłuchów? Czy przez cztery lata Donald Tusk podsłuchiwał nas na ogromną skalę? Dzisiaj jego partia zdaje się działać według sprawdzonego przez siebie scenariusza przed czterema laty: "Dziś obiecać wszystko, co chcą usłyszeć, a po wyborach się zobaczy". Aby tylko utrzymać się u władzy.

Nasz Dziennik