Dodano: 27.10.11 - 12:36 | Dział: Oceny-Poglądy-Analizy

SPEŁNIONY SEN URBANA



Czy z Sejmu zostanie wyrzucony krzyż, czego żąda Janusz Palikot, niegdysiejszy polityk Platformy Obywatelskiej, a obecnie lider skrajnie antyklerykalnego Ruchu Palikota? Jak dotąd Prawo i Sprawiedliwość nie ma w Sejmie sojuszników, dzięki którym stałoby się możliwe przyjęcie uchwały uniemożliwiającej usunięcie krzyża z sali sejmowej, zawieszonego przez posłów Akcji Wyborczej Solidarność w 1997 r., a podarowanego parlamentarzystom przez Mariannę Popiełuszko, matkę zamordowanego przez bezpiekę księdza Jerzego.

W dechrystianizacji Polski szeregi zwierają SLD i Ruch Palikota. 22 października szef Klubu Parlamentarnego SLD, Leszek Miller zapowiedział, że jego partia ponownie złoży w Sejmie projekt ustawy o związkach partnerskich. Trzy dni później Palikot zaproponował Millerowi spotkanie w tej sprawie: „Załatwmy sprawę związków partnerskich, niech to będzie inicjatywa SLD. Ruch Palikota poprze inicjatywę SLD, tylko siądźmy, spotkajmy się, nie kamery, nie cyrk, tylko ustalmy po prostu, jaka ta ustawa ma być, co trzeba w niej poprawić. Zróbmy dobrą ustawę, SLD to zgłosi, my to poprzemy" - oświadczył Palikot PAP.

Chrześcijanie będą jak Żydzi…
Zaskoczenia wejściem do polskiego parlamentu partii antyklerykałów nie kryje John L. Allen, ekspert CNN od spraw Kościoła. Przyczynę upatruje w tym, że w Polsce dają o sobie znać tendencje obecne na Zachodzie, tj. przekształcanie się religii jako siły kształtującej kulturę większości w chrześcijaństwo jako mniejszość. „Kiedyś chrześcijaństwo oddawało przekonania, wartości i pragnienia większości. Dziś chrześcijaństwo na Zachodzie zaczyna stanowić subkulturę. Benedykt XVI nazywa to chrześcijaństwem jako kreatywną mniejszością” – podkreśla Allen w wywiadzie dla „Wprost” (nr43/2011) „Chrześcijanie będą musieli przyzwyczaić się do tego, do czego Żydzi są przyzwyczajeni od wieków (....). W innych krajach europejskich symbole religijne zniknęły z miejsc publicznych już dawno. Jestem gotów się założyć, że to samo stanie się w Polsce (…). Moja długoterminowa prognoza dla Polski jest taka, że ten krzyż [w Sejmie] pewnego dnia zostanie zdjęty.” – przewiduje ekspert.

Obecności powieszonego w Sejmie krzyża nie reguluje żaden akt prawny. Gdyby Palikot chciał usunąć krzyż, mógłby to, choć oczywiście w atmosferze skandalu, bezkarnie zrobić. Potrzeba więc było szybkiej reakcji i PiS to zrobił. „Zaraz po ukonstytuowaniu się Sejmu składamy wniosek uchwały o to, żeby Sejm uznał w sposób prawomocny, iż krzyż jest w sali sejmowej. Wtedy wszelkiego rodzaju próby jego zdejmowania będą złamaniem reguł obowiązujących w Sejmie, no i odpowiednie władze w Sejmie, marszałek, a fizycznie straż marszałkowska, będzie miała obowiązek interweniować" - zapowiedział prezes partii Jarosław Kaczyński.

Chwali się refleks, ale to za mało. Uchwała w obronie krzyża nawet gdyby miała szanse na przyjęcie nie załatwia sprawy. Nie mamy dziś do czynienia li tylko ze zwulgaryzowanym prostackim antyklerykalizmem, ograniczającym się do filipik na łamach „Nie” i „Faktów i Mitów” oraz tęczowych parad z Ryszardem Kaliszem w tle. To ściśle zaprogramowany terror poprawności politycznej z demokratyczną legitymacją wyborczą – jakby to nie brzmiało - któremu odpór można dać wyłącznie zorganizowanym protestem społecznym . Czy PiS w tej sytuacji nie powinien stać się koordynatorem tych akcji?

„Rozsądny konserwatyzm”
Tylko czy jest to możliwe? Partia Jarosława Kaczyńskiego nie wyciągnęła – jak dotąd – żadnych wniosków z przegranej wyborczej. I mimo, że kampanijny kurs ku centrum zakończył się 10 procentową porażką z Platformą Obywatelską, PiS zamierza go kontynuować.

Opinia, że jest to droga do nikąd, do kolejnej porażki, nie jest zarezerwowana dla prawicowego „talibanu”. Socjolog Janusz Czapiński zauważa, że „droga PiS do centrum to ślepa uliczka”, a partii Kaczyńskiego „pozostaje tylko budzenie wyborców na prawicy”. Podobnego zdania jest politolog dr Wojciech Jabłoński, który w „Rzeczpospolitej” z 21 października podkreśla, iż „ta taktyka spowoduje, że PiS straci część twardego elektoratu, który chce partii walczącej, a nie zyska nowego. Dlatego że wyborcy są zmęczeni kolejnymi zmianami wizerunku prezesa PiS, a centrum sceny politycznej, do którego chce zmierzać partia, jest już zajęte przez PO”.

Kierownictwo PiS zdaje się tego niebezpieczeństwa nie dostrzegać. Jeden z jego polityków po posiedzeniu ostatniego Komitetu Politycznego ujawnił „Rzeczpospolitej”, że kurs partii ma zostać zmieniony i ma go cechować „rozsądny konserwatyzm”, czyli „wsparcie dla polskich rodzin i wierność wartościom chrześcijańskim i patriotycznym, ale unikanie języka pozwalającego PO na zakwalifikowanie nas do grona radykałów. Nieangażowanie się formalnie w takie sprawy jak awantura o krzyż na Krakowskim Przedmieściu”.

Profanacja zgodna z prawem?
Tyle, że wspomniane „awantury” wywoływali nie obrońcy krzyża, tylko np. grupa Dominika Tarasa, propagowana przez „Gazetę Wyborczą”. To oni przynieśli transparent z hasłem: „Precz z krzyżami, na stos z moherami”. To oni zrobili krzyż z puszek po piwie „Lech” i publicznie prezentowali go podczas manifestacji w sierpniu 2010 r. . W państwie polskim tego typu ekscesy są bezkarne, więc 15 września prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie znieważenia uczuć religijnych stwierdzając, że nie doszło do czynu prawnie zabronionego. Podobnie stało się w przypadku innej jawnej profanacji, czyli krzyża z przytwierdzonym pluszowym misiem, oraz, z powodu nie wykrycia sprawcy, z trzecim wątkiem sprawy: „obnażaniem się i oddawaniem moczu w pobliżu krzyża”.

Przyzwolenie struktur państwa na znieważanie symboli katolickich wykracza poza ekscesy wokół 10 kwietnia 2010 r. 28 września Sąd Okręgowy Warszawa-Praga podtrzymał wcześniejsze stanowisko miejscowej Prokuratury Rejonowej, odmawiającej wszczęcia śledztwa w sprawie znieważenia uczuć religijnych w audycji radiowej Kuby Wojewódzkiego, którego domagał się Ryszard Nowak, szef Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami. Według sądu zachowanie Wojewódzkiego i Michała Figurskiego (Wojewódzki udając belkę poprzeczną, położył się na plecach Figurskiego, który mówił przy tym: "Znalazł się nasz, polsko-żydowski krzyż") nie było przestępstwem.

„Katolickie getto”
Trafne jest więc przyrównanie Polski do „getta katolickiego”, jakiego użył 11 września przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, abp Józef Michalik, podczas uroczystości 134. rocznicy objawień maryjnych w Gietrzwałdzie. W swej homilii apelował: „Polska powinna zatroszczyć się o to, aby zginęło getto katolickie i trzeba na tej drodze wytrwać. Żeby w każdej dziedzinie życia, każdy obywatel miał równe prawa. (...) Ale nie możemy dopuścić do promowania zła. Głosząc Boga, nie możemy milczeć, kiedy promuje się satanizm (…). Dzisiaj niewygodny jest i krzyż Chrystusa, niewygodne jest Pismo Święte, które trzeba podeptać, podrzeć, znieważyć. To nie jest symbol, to jest święty znak, boże słowo jest tam zawarte. To jest dramat, że w katolickiej Polsce, chrześcijańskiej (...) próbuje się zepchnąć na margines, czyli zamknąć w getto myślowe i getto społeczne obecność Ewangelii, bożego prawa, krzyża, Pisma Świętego. Sądy udają, że się nic nie stało, jeśli się znieważyło Pismo Święte, czy krzyż. Myślę, że to jest bardzo wielki znak, symbol, tego zmagania, które trwa. To zmaganie (...) o serce Polaka, o katolickość, o chrześcijańskość naszego narodu". Jak podkreślił, przejawem „getta katolickiego" jest także „oskarżanie Radia Maryja, że ono tam takie, czy inne orientacje przyjmuje (…). Zasługą Radia Maryja jest, że rozmodliło Polskę, pogłębiło modlitwę. Jest zasługą i lokalnych rozgłośni i prasy lokalnej (...), że budzą podmiotowość narodu, że my jesteśmy podmiotem narodu, nie chcemy być ludźmi, którymi będą manipulować".

Finlandyzacja, czy obrona wartości?
Czy PiS, jako formacja odwołująca się do wartości chrześcijańskich, podejmie wyzwanie powstrzymania fali wulgarnego i uzurpatorskiego antyklerykalizmu? Sytuacja przerosła najśmielsze nawet oczekiwania Jerzego Urbana - skrajny ruch antychrześcijański zyskuje reprezentację parlamentarną, w której pierwsze skrzypce gra m.in. były ksiądz Roman Kotliński, redaktor naczelny „Faktów i Mitów” (organu Antyklerykalnej Partii Postępu „Racja”, w którym Palikot jest felietonistą), korzystających z usług Grzegorza Piotrowskiego, jednego z zabójców ks. Jerzego Popiełuszki. Jest także Andrzej Rozenek, zastępca redaktora naczelnego tygodnika „Nie”, którego właściciel Jerzy Urban, był honorowym gościem wieczoru wyborczego Ruchu Palikota. Były rzecznik rządu PRL lat 80. ,jeszcze niedawno uznawany za symbol komunistycznego zakłamania w najgorszym wydaniu, zniesławiający w swoim tygodniku Ojca Św. Jana Pawła II, wraca do gry. A wraz z nim na salony towarzystwo spod znaku zabójców kapelana podziemnej „Solidarności”, by w imię „postępu” urządzać współczesne „seanse nienawiści”, tym razem wymierzone w katolików.

Czy w tej sytuacji PiS może sobie pozwolić na finlandyzację, tj. na takie działanie, że jest opozycją i nią nie jest, bo stosuje rodzaj autocenzury w trosce o niezrażenie do siebie wyborców tzw. centrum. Jako opozycja sfinlandyzowana wpisze się w obecny system, przedkładając nudne wykłady z patriotyzmu gospodarczego i społecznego prowadzone z trybuny sejmowej ponad twardą walkę merytoryczną z partią Tuska. Partia Kaczyńskiego przyjęła założenie, że Platforma Obywatelska „wyłoży się” na kwestiach gospodarczych i społecznych i wtedy PiS niejako z automatu, na fali niezadowolenia społecznego, zajmie jej miejsce. Tymczasem może być tak, że miejsce po Tusku zwolni się nie dla Kaczyńskiego, ale dla Palikota i całej reszty „nowoczesnej lewicy” podnoszącej chwytliwe hasła prospołeczne.

Dlatego też, z punktu widzenia skuteczności politycznej, odcinanie się i nazywanie „awanturą” walki o krzyż przed pałacem prezydenckim, o krzyż który został postawiony przez harcerzy po 10 kwietnia 2010 r. jako kamień węgielny pod budowę pomnika ofiar tragedii smoleńskiej, jest politycznym strzałem w stopę. „Rozsądny konserwatyzm” to pozostawienie samym sobie ludzi, którzy oddawali hołd parze prezydenckiej a potem bronili najświętszego dla nich znaku wiary. Mitem jest przyciągnięcie, w wyniku zmiany kursu, wyborcy centrowego, gdyż ten z reguły wybiera, według niego przewidywalną i zabezpieczającą jego małą stabilizację Platformę Obywatelską, z jednoosobową grupą konserwatywną posła Jarosława Gowina.

Droga donikąd, która sen o drugim Budapeszcie może zamienić w koszmar Madrytu ery premiera Zapatero.
To czego dokonał Orban i Fidesz było rewolucją, i jeśli Jarosław Kaczyński chce odwrócić kartę polityczną nad Wisłą musi zaktywizować społeczeństwo. Frekwencja w wyborach parlamentarnych pokazuje, że przed szefem PiS długa droga. By była skuteczna musi odpowiadać na realne zagrożenia, a jednym z nich jest dzisiaj walka z Kościołem, prowadzona przez lewicę spod znaku Palikota wspieranego przez SLD. Rewolucji nie przeprowadza się w czterech ścianach gabinetów politycznych, czy w kuluarach Sejmu, tym bardziej, że Jarosław Kaczyński nie ma, w przeciwieństwie do Orbana, nawet części elektronicznych mediów, a w odwodzie politycznego koalicjanta w postaci dajmy na to polskiego odpowiednika Jobbika – Ruchu na rzecz Lepszych Węgier.

Potrzebny szeroki front
Walka o miejsce krzyża w przestrzeni powinna być skoordynowana. Warto, by ze strony głównej partii opozycyjnej, deklarującej swoje przywiązanie do katolicyzmu, wyszedł impuls stworzenia ogólnopolskiego ruchu społecznego w obronie krzyża, w którym znajdzie się miejsce dla obrońców życia, Rodziny Radia Maryja, uczestników Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę, Solidarnych 2010, klubów „Gazety Polskiej”, związkowców z „Solidarności”, czy tej części kibiców, których pamięć o Powstaniu Warszawskim i jego bohaterach spotkała się z uznaniem prezesa Zarządu Głównego Związku Powstańców Warszawskich, gen. bryg. Zbigniewa Ścibora-Rylskiego.

Nic nie stoi też na przeszkodzie – przy zachowaniu różnic programowych – do połączenia sił rozdrobnionej prawicowej opozycji pozaparlamentarnej.

Potrzebę powołania wspólnego ruchu zasygnalizowała już „Solidarność”. Prezydium Komisji Krajowej przyjęło 19 października uchwałę wzywającą wszystkie ugrupowania „do obrony wartości, którymi kierował się błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko, do obrony Krzyża w polskim życiu publicznym (…). NSZZ „Solidarność” nigdy nie zaakceptuje ataku na Krzyż, zarówno w Sejmie, jak i w polskim życiu publicznym. Krzyż to symbol polskości, ale również przynależności naszego kraju do świata chrześcijaństwa i kręgu kultury europejskiej. To znak, w obronie którego wielu Polaków poświęciło wolność, a często i życie" - głosi dokument.

Na razie akcje są nieskoordynowane. Adwokat i były poseł PiS, Kazimierz Smoliński, zainicjował powołanie instytutu, który zajmie się monitorowaniem przypadków naruszania uczuć religijnych i znieważania symboli wiary, ma również pomagać osobom, które walczą przed sądami w takich sprawach. „Jednym z objawów pogarszania się relacji międzyludzkich i inspirowania agresji w życiu publicznym naszego kraju jest przyzwalanie na coraz częstsze przypadki obrażania uczuć religijnych ludzi wierzących” - mówi "Naszemu Dziennikowi" – „Stopniowo jesteśmy przyzwyczajani do tego, że profanowanie takich symboli naszej wiary jak krzyż czy Pismo Święte staje się normą i dopuszczalnym środkiem zdobywania wątpliwej popularności. Dzieje się tak dlatego, że w Polsce, w przeciwieństwie do innych krajów, np. Niemiec czy Stanów Zjednoczonych, prawo w zakresie sfery uczuć religijnych zupełnie nie funkcjonuje.”

Krucjata Młodych, grupa młodych katolików świeckich, rozpoczęła właśnie kampanię w obronie sejmowego krzyża. Na stronie www.protestuj.pl umieścili list do Janusza Palikota, protest przeciwko działaniom jego Ruchu. Aby dołączyć do grona sygnatariuszy wystarczy list podpisać i przesłać za pośrednictwem wspomnianej strony. Apel poparli już m.in.: Agnieszka Radwańska, były reprezentacyjny piłkarz Marek Citko, satyryk z Kabaretu Elita Jerzy Skoczylas, czy dziennikarze Krzysztof Ziemiec i Przemysław Babaiarz. Są i inne inicjatywy, ale jak długo będą rozproszone, to Palikot, Nowicka, Grodzka, Biedroń, czy Leszczyński, oraz amatorzy „wolnych konopi” będą śmiać się z nich do rozpuku i robić swoje.

Komorowski w butach Kiszczaka
Janusz Palikot mimo, że jest ideologicznym dzieckiem Urbana, szybko stał się w Platformie Obywatelskiej politykiem pierwszego szeregu. Widać antyklerykalizm premierowi Tuskowi nie przeszkadzał. Zresztą dlaczego miałby przeszkadzać? Czy Palikot ze swoimi poglądami nie przystaje do Platformy? On jest po prostu bardziej ekspresywny.

Wydanie wojny krzyżowi spod pałacu prezydenckiego na Krakowskim Przedmieściu było przecież pierwszą decyzją prezydenta Bronisława Komorowskiego ogłoszoną w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Tym samym były marszałek Sejmu wszedł w buty generała Czesława Kiszczaka, likwidującego kwietne krzyże układane przez Warszawiaków w stanie wojennym na pl. Zwycięstwa, pod kościołem św. Anny oraz pomnikiem Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego. Tamte krzyże symbolizowały opór, krzyż na Krakowskim Przedmieściu symbolizował, niewygodną dla polityków Platformy Obywatelskiej, pamięć o Marii i Lechu Kaczyńskich. Kiszczak , likwidując krzyże, chciał osłabić ducha społeczeństwa. Komorowski zapragnął zatrzeć raz na zawsze pamięć po parze prezydenckiej. Obu się nie udało. Przekonali się, że z krzyżem nikt nie wygrał.

Ten z Krakowskiego Przedmieścia zabrano. Kto tu zawinił? Pojawiły się głosy, że zadecydowała bierność hierarchów, ale przecież – jak nauczał Prymas Tysiąclecia – Kościół to my. Czy więc przypadkiem nie zabrakło determinacji, podobnej do tej ze stanu wojennego, by krzyż obronić?

Idzie minister Hall. Zasłońcie krzyż!
Swoje zasługi w rugowaniu krzyża ma też minister edukacji narodowej, Katarzyna Hall. W marcu br. odwiedziła Zespół Szkół Katolickich im. Ks. Jana Długosza we Włocławku. Miała wygłosić przemówienie, przeszkadzał jej jednak krzyż na ścianie. A skoro przeszkadzał to przez ludzi minister został zasłonięty. Spotkanie, które dokładnie opisał „Nasz Dziennik”, odbywało się w auli na tle panoramy miasta, w której centrum znajduje się krzyż na tamie, z której oprawcy zrzucili do wody ciało błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki. Zanim do auli nie dotarła minister edukacji w rządzie Donalda Tuska, krzyż, przy którym odbywają się uroczystości upamiętniające postać kapelana podziemnej „Solidarności”, nikomu nie wadził. Tutaj został zasłonięty planszą z napisem „Włocławek”, gdyż jeden z urzędników towarzyszących szefowej resortu edukacji stwierdził, że nie jest to zgromadzenie religijne. Krzyża ma nie być.

Wyobraźmy sobie, co by się działo, gdyby minister Hall zasłoniła w szkole muzułmańskiej półksiężyc, a w żydowskiej menorę…

Temat zastępczy
Ruch Palikota chce zdejmować krzyże w Sejmie i budynkach administracji publicznej, atakuje duchownych za rzekome niepłacenie podatków, mimo, że ci płacą je w formie zryczałtowanej. Atakuje państwo za przekazywanie księżom półtora miliarda złotych, czyli równowartości wynagrodzenia dla nauczycieli katechezy za ich pracę w szkołach.

Zbliża się starcie w Sejmie, w którym partia Jarosława Kaczyńskiego stoi na straconej pozycji. Palikot już przygotował wniosek do marszałka Sejmu o usunięcie krzyża. Uchwała PiS-u gwarantująca nieusuwalność krzyża nie ma szans, gdyż poparcia jej odmówiły kluby SLD, PSL i PO, tworząc z Palikotem wspólny front ideologiczny.

Palikot, dążąc do ostatecznego wyrzucenia krzyża ma zamiar skierować sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Ten prawdopodobnie, skargę Ruchu Palikota odrzuci, choć różne orzeczenia (kłania się m.in.lustracja) już były wydawane w przeszłości. Wtedy ma nastąpić kolejny ruch – wniosek partii polityka z Biłgoraja trafi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Szum medialny jaki wokół tej sprawy powstanie odwróci uwagę społeczeństwa od tak kluczowych spraw jak chociażby sprzedaż Lotosu, do której ma dojść późną jesienią.

Błędem byłoby więc postrzeganie drużyny Palikota jedynie przez pryzmat walki z Kościołem, postulaty usuwania krzyży to tylko narzędzia do zupełnie innego celu. Skrajnej lewicy chodzi o wywołanie u Polaków w dobie kryzysu silnego nastawienia antykościelnego pod hasłem: „Wy nie macie na lekarstwa, a księża nie płacą podatków”. Odwoływanie się do takiego nośnego antyklerykalnego resentymentu jeśli nawet nie wyniesie tego nurtu do władzy, to umocni jego pozycję polityczną i skuteczne zablokuje powrót rządów prawicy. Szermowanie kuszącymi obietnicami socjalnymi, kokietowanie różnego rodzaju mniejszości . Dla każdego coś miłego. Refren znany od lat - abecadło socjotechniki lewicy. Może zgrany, ale za to łatwo wpadający w ucho.

Julia M. Jaskólska
Piotr Jakucki