Dodano: 09.08.13 - 9:36 | Dział: Głos Polonii

Prowokacja


Czytając w Melbourne w Tygodniku Polskim rubrykę "Prosto z buszu" można odnieść wrażenie, że często treści w niej zawarte są niczym innym jak czystą, czytelną prowokacją. Takie określenie z pewnością odnosi się do ataku na jaki pozwolił sobie autor tej rubryki w ostatnich wydaniach gazety, na kilku niezłomnych patriotów polskich, którzy wystosowali apel do Rady Naczelnej w Australii.

Wypowiedzi autora choć podpisywane grzecznościową formułką "Z wyrazami szacunku", wskazują na coś zupełnie innego. Stanowią one bezpardonowy atak na ludzi, którzy ośmielili się otwarcie, na piśmie wyrazić swój niepokój o sprawy dziejące się w Polsce i poprosić tzw. zorganizowaną Polonię o poparcie ich troski. Dostali za to reprymendum ze strony nie byle kogo, bo samego niegdysiejszego prezesa.

Nie wiem, czy znane jest autorowi rubryki "Prosto z buszu" powiedzenie Józefa Piłsudskiego "Kto nie był za młodu buntownikiem, ten będzie świnią na starość". Dosadne to ale jakże prawdziwe. Otóż sygnatariusze apelu należą właśnie do grona buntowników, należą do opozycji antykomunistycznej, walczą o godne imię Polski i o ile ich znam, występować będą o Jej naprawę pisząc apele nawet do samego diabła.

Oburzające jest publiczne twierdzenie na łamach Tygodnika Polskiego, że nie są patriotami, ponieważ wyjechali z kraju. Na temat takich decyzji polskich emigrantów napisano wiele, a wspomniani wyżej są uchodźcami politycznymi i z pewnością nie należą do tych, którzy podłączyli się pod liczne grupy wyjeżdżające w latach 80-tych "za chlebem" (co zawsze mnie śmieszy), załatwiających sobie "wycieczkę" do Niemiec czy Austrii. Należą natomiast do pewnej grupy, których decyzja o wyjeździe była aktem desperacji wynikającym z bezustannych, często wręcz okrutnych prześladowań ze strony SB. Nie należą też do tych, którzy będąc na usługach jedynie słusznej partii - PZPR - twierdzili i twierdzą nadal, że nikomu krzywdy nie zrobili swoją przynależnością do tej zbrodniczej organizacji "...ja owszem, byłem w PZPR, coś tam podpisałem, ale nikomu nic nigdy nie zrobiłem"...- mówią ci ostatni. Będąc członkami tej komunistycznej, totalitarnej, antypolskiej partii musieli nie tylko zgadzać się z jej statutem, musieli wyznawać jej ideologię niszczącą Polskę i naród, musieli wreszcie działać zgodnie z życzeniami swoich liderów, komuchów. Należąc do tej grupy panów można było nawet chwilami wstać ze stołka i zaprotestować przeciwko drobiazgom, bo i tak włos z głowy nie spadł. I tak nie groziło więzienie, prześladowanie, straszenie zemstą na najbliższych.

I tu warto może zacytować jedno, jakże wiele mówiące zdanie z odcinka rubryki "Prosto z buszu" zamieszczonego w TP z 12 czerwca br. cyt..."Stan wojenny niszcząc moje ambicje autorskie nieźle mi dokuczył"...

Wystarczy, bo to zdanie mówi samo za siebie i za autora, który polskich patriotów aresztowanych i wtrącanych do więzień w stanie wojennym, nękanych bezustannymi przesłuchaniami, straszonych represjami w stosunku do ich najbliższych, ośmiela się oskarżać o to, że patriotami nie są.

Podobnie żenujące są opinie autora wspomnianej rubryki na temat Tragedii Smoleńskiej. Widać w nich wyraźnie poparcie dla oficjalnej, rządowej linii obrony przed koncepcją zamachu na Śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i polską elitę 10 kwietnia 2010 r. Widać poparcie dla koncepcji "pancernej brzozy", która każdego dnia podważana jest przez naukowców z całego świata (w ostatnich dniach powtórnie ujawniono materiały wybuchowe na fotelach wraka), w której bezustanne mataczenie i jawne kłamstwa są ewidentne nawet dla analfabety. Podobnie zastanawianie się czy ktokolwiek miał interes w tym, aby zabić polskiego prezydenta i poddawanie tego w wątpliwość, wskazuje na kompletną ignorancję w sprawach dawnej ale też tej najnowszej historii Polski.

To, że są w Australii Polacy, których żywo poruszają sprawy ich Ojczyzny może stanowić jedynie powód do dumy i poparcia ich działań. Prawdą jest, że nie ma ich wielu. Zdecydowana większość zainteresowana jest głównie pomnażaniem własnego majątku, grillowaniem. Podobnie jak w "tuskolandzie" wyznają oni "patriotyzm fajny", przeciwstawiając go temu "złemu, smoleńskiemu". Wciskają na spotkaniach przy piwie znów prawdę jedynej partii o "nowym patriotyzmie", który polegać ma na dbałości o Unię Europejską, (w której jesteśmy jedynie pionkiem), na tworzeniu jakiegoś nowego obywatela Europejczyka, w miejsce Polaka z krwi i kości z jego wartościami, kulturą, historią i zatroskanego o jej obecną sytuację. Nie chcą oni zauważać, że w kraju historia Polski tworzona jest na nowo, że ludzi zebranych pod pomnikiem "Gloria Victis" znany "autorytet" W. Bartoszewski nazywa "motłochem", szydzi się i upokarza Powstańców Warszawskich, odnawia ruskie pomniki, bezustannie atakuje Kościół katolicki, jego przedstawicieli i wyznawców, wspólnota narodowa jest wyśmiewana, a na okładkach pism w Warszawie pojawiają się portrety Myszki Miki w mundurze Powstańca. Ludzie ci, australijscy Polacy nie chcą o tym nawet słuchać, bo ich to nie dotyczy ani teraz, ani pewnie nigdy nie dotyczyło.

Na szczęście drogi Autorze wspomnianej rubryki "Prostu z buszu" są i inni. Tacy, których patriotyzm Pan podważa, a którzy czują się wciąż Polakami i wiele dla Polski robią przebywając na emigracji. Ich apel wystosowany do władz polonijnych odczytuję jako nie tylko wyraz zatroskania polskimi sprawami, ale też jako potrzebę bliskości, wspólnoty z innymi Polakami tutaj, z dala od Ojczyzny. Żadna krytyka czy podważanie ich patriotyzmu nie zniechęci ich i im podobnych, do obrony najświętszych polskich wartości, jakimi są Bóg Honor Ojczyzna, gdziekolwiek by oni nie mieszkali.

Monika Wiench
Melbourne, Australia
ps. polecam lekturę na wyżej poruszany temat: "Dlaczego Lech Kaczyński musiał zginąć" - Leszek Pietnach, "Emigranci stanu wojennego" - Teresa Kaczorowska