Dodano: 17.10.13 - 10:03 | Dział: Co w prasie piszczy

Ośmieszone argumenty Laska



Nowe zdjęcia, stare tezy


„Zobaczcie państwo sami, to przecież oczywiste” – tak można podsumować przebieg wczorajszej konferencji zespołu Macieja Laska. Niepublikowane dotąd zdjęcia miały uzasadniać tezy raportu Jerzego Millera. Ale naprawdę niewiele z nich wynika
Wystąpienie przewodniczącego grupy dr. Macieja Laska oraz dwóch jego kolegów: Edwarda Łojka i Piotra Lipca, dotyczyło w zasadzie wyłącznie kwestii uderzenia samolotu w brzozę.
Polemika z zespołem parlamentarnym tak pochłonęła wypowiadających się, że sami sobie przypisali jego nazwę: zamiast „zespół ds. wyjaśniania opinii publicznej przyczyn katastrofy smoleńskiej” mówili o „zespole ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej”, wbrew lansowanemu przez siebie twierdzeniu, jakoby przyczyny zostały już wyczerpująco wyjaśnione.
Nowe zdjęcia to, według Laska, fotografie wykonane między 11 a 19 kwietnia 2010 r. przez członków polskiej komisji obecnych w Smoleńsku. Niektóre pokazują różne części wraku i okolic miejsca katastrofy, a inne części maszyny już ułożone na betonowym placu, na którym leżą do dzisiaj. Zaprezentowano też jedno zdjęcie, które miało być wykonane przez ekspertów prokuratury (prawdopodobnie we wrześniu 2011 r.), obrazujące fragmenty skrzydła. W przekazanych mediom plikach z pokazywanymi zdjęciami usunięto zapisy dotyczące czasu ich wykonania.

15 tysięcy zdjęć

Nie obyło się bez zwyczajowych już apeli do zespołu parlamentarnego o przekazanie dowodów dla głoszonych teorii przyczyn katastrofy. Problem w tym, że z udostępnianiem informacji największy problem ma sam zespół Laska. Twierdzi, że w Smoleńsku wykonano ponad 1,5 tys. fotografii wraku, miejsca katastrofy itd.
Jednak oficjalnie materiały te znajdują się w dyspozycji Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów oraz działającej przy nim stałej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Kieruje nią zastępca przewodniczącego komisji Millera płk Mirosław Grochowski.
Zgodnie z obowiązującym prawem lotniczym nawet prokuratura musi prosić sąd o dostęp do tego archiwum, ale premier Donald Tusk w zarządzeniu powołującym zespół Laska dał mu prawo domagania się pomocy w postaci przekazywania „informacji i dokumentów”. I w oparciu o ten przepis Lasek wykorzystuje, także publicznie, dowolnie wybrane dokumenty archiwalne komisji Millera. Na pytanie o możliwość udostępnienia opinii publicznej całej tej dokumentacji Lasek natychmiast zmienia retorykę: zdjęć z badania katastrof się nie publikuje.
Żadnej z prezentowanych wczoraj fotografii nie ma w raporcie Millera, chociaż hipoteza uderzenia skrzydła w brzozę (znajdująca się w raporcie MAK) budziła kontrowersje już w trakcie jego tworzenia. Zamiast tego wydrukowano zdjęcia znacznie gorszej jakości, głównie autorstwa Siergieja Amielina, interesującego się katastrofą smoleńskiego nauczyciela akademickiego i fotoamatora. Zwrócił na to uwagę zespół parlamentarny, który swoją debatę o wybranych aspektach katastrofy zorganizował tego samego dnia.
Także prokuratura zazwyczaj bardzo mocno chroniąca swoje materiały, przede wszystkim związane z pracą zespołu biegłych, jest bardzo otwarta na współpracę z zespołem Laska. Przekazała mu raporty ATM i Instytutu Ekspertyz Sądowych, a także, jak się okazuje, materiały fotograficzne z pracy biegłych. Chociaż Lasek deklaruje, że nie zamierza nadużywać zapisanej przez premiera w zarządzeniu możliwości współpracy „z organami i instytucjami państwowymi oraz innymi podmiotami posiadającymi wiedzę i informacje na temat przyczyn i okoliczności katastrofy”.

Czego nie widać

Maciej Lasek, omawiając pokazywane zdjęcia, wciąż powtarzał, że mamy oto przed oczami „oczywiste” i „niepodważalne” dowody uderzenia skrzydła w brzozę i oderwania jego sześciometrowego fragmentu. Niewiele jednak widać na samych fotografiach. Pokazano wiele zdjęć skrzydła. Na jednych jest oderwany fragment, na innych ta część, która pozostała przy kadłubie. Członkowie zespołu Laska przekonywali, że nie widać na nich żadnych śladów osmalenia, jakie pojawiłyby się, gdyby nastąpił wybuch, co sugeruje zespół parlamentarny.
Nie ma wątpliwości, że skrzydło zostało jakoś „rozerwane”, ale trudno dopatrzyć się na fotografiach, że nastąpiło to za pomocą „masywnego elementu”, jak to sugestywnie łączył Lasek. Tym bardziej nie ma mowy, że ten element to właśnie brzoza. Najbardziej przekonujące są fotografie samej brzozy. W złamanej części widać wbite jakieś fragmenty metalu, a na gałęziach wisi jeszcze jeden.
Zespół Laska przy pomocy tej fotografii zbija argument zespołu parlamentarnego, który twierdzi, że kawałki metalu na brzozie pojawiły się w wyniku upadku rozpadającego się w powietrzu tupolewa. Współpracownicy zespołu Antoniego Macierewicza twierdzą, że wokoło znajdowały się bardzo liczne odłamki samolotu. Zespół Laska temu zaprzecza. Pokazuje zdjęcia, ale nie ma na nich w ogóle ziemi. Są natomiast różne kawałki metalu na drzewie.
Szwankuje też argumentacja oparta na zdjęciach skrzydła. Widzimy oderwany kawałek wiszący na gałęziach w zaroślach. Widać wyraźnie przecięte i rozerwane drzewka. Kiedy więc za chwilę oglądamy zbliżenie miejsca rozerwania skrzydła, na którym Lasek tryumfująco pokazuje jakieś trociny, można mieć wątpliwości, czy to rzeczywiście brzoza, a może drewno pochodzi z miejsca upadku.
Niewiele wniosków można wyciągnąć także z krytyki materiałów pokazywanych na prezentacjach zespołu parlamentarnego. Kwestia ta pojawiła się już w ubiegłym tygodniu. Profesorowi Wiesławowi Biniendzie zarzucono montaż i komputerowe przerabianie zdjęć skrzydła w celu wykazania, że krawędź natarcia skrzydła nie jest na tyle uszkodzona, by można to uznać za efekt uderzenia w masywne drzewo.
Profesor Binienda tłumaczył, że chodzi o zupełnie otwarcie dokonaną komputerową rekonstrukcję skrzydła, zresztą przygotowaną przez kogoś innego. Ale zespół Laska dopatrzył się na tych fotografiach (zaczerpniętych z raportu MAK) kolejnych manipulacji. W prezentacji prof. Biniendy są elementy skrzydła, których brakuje na analogicznych zdjęciach komisji Millera. Trudno jednak to rzetelnie zweryfikować – fotografie przedstawione przez Laska pokazują sytuację z innej perspektywy i nie wiadomo, kiedy dokładnie je zrobiono – być może z różnych etapów układania części samolotu przez Rosjan na placu.
Pojawiła się natomiast w sposobie wyrażania się Macieja Laska niewielka zmiana, gdy mówi o skrzydle i jego uderzeniu w brzozę.

Kiedy odpadło skrzydło?

– Oczywiście brzoza została złamana w wyniku kontaktu ze skrzydłem, ale jednocześnie skrzydło zostało uszkodzone na tyle poważnie, że odpadło w czasie lotu na skutek zniszczenia jego struktury – mówił Lasek. A więc niekoniecznie „odpadło” od razu po uderzeniu, lecz mogło dojść do tego później, a więc przy brzozie doszłoby tylko do uszkodzenia, które potem (np. w wyniku innych czynników) rozwinęło się na tyle, że konstrukcja się rozpadła.
Lasek, dopytywany o ten szczegół, wycofał się i stwierdził, że oderwanie nastąpiło bezpośrednio przy brzozie, ale to tylko jego prywatna opinia. Był przy tym wyraźnie zmieszany, odpowiadał początkowo wymijająco. Być może przyczyną jest trudność wynikająca z pogodzenia złamania brzozy i złamania skrzydła w jednym zdarzeniu – to bardzo rzadka sytuacja, gdy podczas uderzenia dwóch ciał tego rodzaju siły rozkładają się tak, że złamaniu ulegają oba naraz.
Na koniec Edward Łojek przedstawił kilka przykładów katastrof z pewnymi podobieństwami do Smoleńska, w których również nastąpił duży rozrzut szczątków. Chodzi o wypadek samolotu DC-9 przy podchodzeniu do lądowania w Huntington (Wirginia Zachodnia) 14 listopada 1970 r. i Airbusa A-330 także przy lądowaniu, tym razem w Trypolisie 12 maja 2010 roku. Widać, że szczątków jest rzeczywiście dużo i są małe, ale nie sposób ocenić ich rozrzutu, bo nieliczne fotografie obejmują bardzo mały obszar.

Piotr Falkowski


Raport Laska sprzeczny ze standardami

Zarówno raport MAK, jak i raport komisji Jerzego Millera nie spełniają podstawowych wymogów Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO) – podkreślił dr Bogdan Gajewski z Międzynarodowego Towarzystwa Badania Wypadków Lotniczych.

Eksperci zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej przekazali podczas dzisiejszej debaty kolejne wyniki badań dotyczące przyczyn katastrofy, dowodząc jednocześnie, że raport komisji Millera opiera się na „fałszywych danych i interpretacji”.

Z kolei zespół przy KPRM, którym kieruje Maciej Lasek, pokazał dzisiaj niepublikowane wcześniej zdjęcia z miejsca katastrofy Tu-154M – elementy samolotu wbite w brzozę i drewno wbite w urwane skrzydło.

Doktor Bogdan Gajewski z Międzynarodowego Towarzystwa Badania Wypadków Lotniczych i pracownik kanadyjskiego National Aircraft Certification zaprezentował wytyczne ICAO, na podstawie których powinny być wyjaśniane i badane przyczyny katastrof lotniczych na świecie. Według niego, zarówno raport MAK, jak i raport komisji Jerzego Millera nie spełniają podstawowych wymogów ICAO i znacząco odbiegają od dokumentów, które opisują przyczyny innych znanych katastrof lotniczych, m.in. nad Lockerbie.

Ekspert zespołu przekonywał, że burty wywinięte na zewnątrz Tu-154M, niezniszczone okna w samolocie, śmierć wszystkich pasażerów, a ich ciała zniszczone przez przeciążenia rzędu 100G, ubrania zerwane z ofiar wskutek fali Macha, odłamki znalezione przy sekcjach zwłok są, według wytycznych ICAO, głównymi wskazaniami, aby uznać, że mieliśmy do czynienia z eksplozją na pokładzie.

Niestety, prezentacja Gajewskiego, łączącego się z Warszawą, była przerywana i wielokrotnie zakłócana przez użytkowników komunikatora internetowego, a komunikaty o przychodzących połączeniach zasłaniały dokumenty przedstawiane na ekranie.

Prof. Wiesław Binienda przedstawił analizy, włączone do międzynarodowego programu NASA, które pokazują, co powinno się dziać ze skrzydłem oraz z całym samolotem, gdyby z prędkością 270 km/h zderzył się z brzozą. Na tej podstawie udowadniał, że skrzydło Tu-154M przecięłoby drzewo niezależnie od wysokości uderzenia. Jak przekonywał, z analizy jasno wynika, że tak duże zniszczenia samolotu byłyby możliwie jedynie w wyniku wybuchu na pokładzie samolotu.

Zauważył też, że w katastrofie w 1975 roku podobnego samolotu Boeing 727 ściął skrzydłem stalową wieżę, która jest wielokrotnie mocniejsza niż jakiekolwiek drzewo. Jak zaznaczył, katastrofę przeżyło dwoje dzieci, a większość ofiar zginęła z powodu pożaru, który wybuchł na pokładzie samolotu.

Z kolei prof. Kazimierz Nowaczyk podkreślił, że według niego lewe skrzydło samolotu zostało zniszczone przed miejscem, gdzie rośnie brzoza. – Jesteśmy w stanie wykazać, że zniszczenie skrzydła nastąpiło ponad 50 m przed tym miejscem, gdzie była brzoza – powiedział. Jak dodał, odpadnięcie końcówki lewego skrzydła nastąpiło w miejscu odnotowania ostatniego, 38., sygnału systemu TAWS (dane systemu ostrzegania przed przeszkodami).

Podczas debaty przedstawiono także 16-minutową multimedialną prezentację na temat rozpadu samolotu. Według prof. Jacka Rońdy, charakter zniszczeń Tu-154M wskazuje na wybuch wewnątrz samolotu.

Rońda podkreślił, że zarówno pęknięcia na skrzydłach, które świadczą o tym, że niszczyła je fala uderzeniowa, jak i brak szczątków kokpitu oraz części podłogi, będącej najsilniejszym elementem w konstrukcji samolotu, są wystarczającymi przesłankami, by badać tę katastrofę w kierunku wybuchu i eksplozji.
MM, PAP


Skandaliczne ataki na ekspertów


Ostatnie tygodnie przyniosły „niegodny, przypominający najgorsze lata z dziejów Rzeczypospolitej” atak na ekspertów zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej – ocenił prezes PiS Jarosław Kaczyński. Podziękował im za to, że mieli „cywilną odwagę” współpracować z zespołem.
Dzisiaj eksperci zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej przedstawili najnowsze ustalenia oraz materiał dowodowy.
Zdaniem Kaczyńskiego, ostatnie tygodnie przyniosły „niegodny” atak na ekspertów kierowanego przez Antoniego Macierewicza zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej.
– Kto zna historię uniwersytetów europejskich, to wie, że tego rodzaju ataki bywały i w przeszłości, bywały w różnych miejscach, w różnym czasie i zwykle znajdowała się taka grupa, która potrafiła mimo wszystko żyć i pracować w zgodzie z tymi regułami, które budują naukę, uniwersytet i co za tym idzie - przyszłość – powiedział Kaczyński. Zapowiedział, że będą podejmowane działania mające na celu odparcie tego ataku.
– Ten atak będziemy odpierać. Mam nadzieję, że ta dzisiejsza konferencja też będzie elementem tego wszystkiego, co czynimy, aby atak został odparty; aby opinia publiczna wiedziała, że mamy do czynienia z czymś, co jest niegodne, szkodliwe jednocześnie, żeby zdawała sobie sprawę, jak bardzo naruszane są podstawowe reguły, które powinny być właściwe dla państwa demokratycznego i praworządnego lub choćby tylko takiego, które przestrzega zasad wolności nauki – podkreślił.
Kaczyński podziękował naukowcom współpracującym z zespołem, którzy – jak zaznaczył – „podjęli się tej niezwykle trudnej misji, jaką jest współpraca z zespołem, jaką jest praca w znanych warunkach nad rozwiązaniem zagadnienia sprowadzającego się do pytania: co stało się w Smoleńsku, co stało się w samolocie Tu-154M, który rozbił się koło lotniska pod Smoleńskiem, jakie były przyczyny katastrofy”.
Jak mówił, ich zaangażowanie jest niezwykle cenne nie tylko ze względów merytorycznych, ale też moralnych.
MM, PAP

Nasz Dziennik