Dodano: 04.11.13 - 21:42 | Dział: W kręgu wydarzeń

Między PAX-em a kitem


W niedzielę odbył się pogrzeb byłego działacza PAX-u i premiera Tadeusza Mazowieckiego. Pan prezydent Bronisław Komorowski ogłosił w związku z tym jednodniową żałobę. Ale jakaś lipna była ta żałoba, bo np. w tym dniu rozgrywane były mecze piłki nożnej czy siatkówki. Nawet na meczu Lechii Gdański i Śląska Wrocław kibice wywiesili transparent z niewielkim, ale możliwym do przeczytanie przez telewidza napisem, cytuję z pamięci: „Łączy nas nienawiść do komuny i miłość do Lechii Gdańsk”. Cóż zrobić w takiej sytuacji? Pozostaje przekazać pozdrawiania dla kibiców Lechii i wszystkich kibiców-antykomunistów. A chyba jest ich w Polsce sporo. A co do tej żałoby, to albo niech będzie na poważnie, albo wcale.

Ale dlaczego łączę te dwa zdarzenia? Z bardzo prostego powodu. Gdyby Tadeusz Mazowiecki był antykomunistą, to nigdy by nie został „pierwszy niekomunistycznym premierem”, który zresztą w swoim rządzie miał takie tuzy, jak generał Czesław Kiszczak i generał Florian Siwicki, nie zostałby doradcą prezydenta Komorowskiego i w dniu jego pogrzebu nie byłoby żadnej żałoby.

Gdyby zamiast do prokomunistycznego PAX-u należał do antykomunistycznego podziemia zbrojnego, to pewnie teraz byłby, skoro już pisałem o piłce nożnej, w jakiś sposób uhonorowany przez kibiców Śląska Wrocław, którzy odwołują się do tradycji żołnierzy wyklętych. Ktoś powie, że miał wtedy, dajmy na to w 1948 r., 21 lat. Ale ile mieli żołnierze z lasu? Bywali starsi i bywali młodsi, że wspomnę choćby o sanitariuszce V Wileńskiej Brygady Armii Krajowej Danucie Siedzikównie ps. Inka, zamordowanej przez komunistów w wyniku mordu sądowego, zanim osiągnęła pełnoletność. A poza tym, był to wiek wystarczający, żeby wstąpić do PAX-u. Jedni więc walczyli z komuną, inni starali się rozbić opierający się komunistom Kościół katolicki, bo takie przecież miał zadanie PAX. Po jednych jest żałoba narodowa, a inni odchodzą w zapomnieniu. Oczywiście nie czynię zarzutu Tadeuszowi Mazowieckiemu z tego, że nie wstąpił do oddziałów leśnych, ale coś mi się wydaje, że w czasach stalinowskich mógł zachować się godniej, choćby nie angażując się w działania podejrzanych organizacji i nie uczestnicząc w życiu politycznym. Nie każdy przecież musi. A przykład żołnierzy wyklętych po to przytoczyłem, żeby pokazać, że byli tacy, którzy zachowywali się bardzo godnie. Dodajmy, że skala oporu społecznego w latach stalinowskich, co wiemy m. in. dzięki pracom Łukasza Kamińskiego była znacząca i przybierała różnorodne formy.

Ale nie chcę wytykać Tadeuszowi Mazowieckiemu działania w takiej czy innej organizacji, listu, w którym potępiał sądzonego przez komunistów w pokazowym procesie biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka, czy polityki, jaką prowadził jako premier, czy szef Unii Demokratycznej a następnie Unii Wolności, pewnie zrobią to inni. Na moją negatywną ocenę byłego premiera wpływa to, że gdy już było wiadomo, że okrągły stół był tylko manewrem komunistów, który miał ułatwić im utrzymanie władzy w Polsce (wiemy to, m. in. dzięki pracom Antoniego Dudka), gdy wiadomo było już, że komuniści nie tylko z „upadku komuny” wyszli cali i zdrowi to jeszcze z wypchanymi kieszeniami, kontami w bankach szwajcarskich i kontrolą przynajmniej nad znaczną częścią struktur państwa i gospodarki, to nigdy tego nie zauważył, a jeśli zauważył, to nigdy o tym publicznie nie powiedział. Nigdy nie oznajmił, dałem się komunistom nabrać, tak jak wielu innych Polaków, byłem pionkiem w wielkiej grze, z której nie zdawałem sobie sprawy, chciałem dobrze, ale mi nie wyszło, ale szedł w zaparte, jakie to spotykało nas pasmo sukcesów po 1989 r. czyli jednym słowem wciskał ludziom kit. A może uważał, że właśnie tak powinno być? Całkiem możliwe.

Jak czytam w Wikipedii miejsce pochówku Inki jest nieznane. Może jej ciało kiedyś odnajdzie Krzysztof Szwagrzyk. Ale wróćmy do Wikipedii. Prokuratorzy IPN postawili przed sądem byłego prokuratora wojskowego Wacława Krzyżanowskiego (który oskarżał „Inkę” i żądał dla niej kary śmierci), oskarżając go o udział w komunistycznej zbrodni sądowej. Został on jednak uniewinniony. Ta spawa też jakoś tam się wiąże z Tadeuszem Mazowieckim (i oczywiście nie tylko z nim, ale z tymi politykami, którzy byli przeciwni dekomunizacji, desowietyzacji, jak zwał tak zwał) i jego działaniami jeśli nie jako premiera, to jako szefa UD i UW.

Michał Pluta