Dodano: 30.01.14 - 12:44 | Dział: Prosto z mostu

Ukraiński wątek teorii spiskowej


Minęły święta Bożego Narodzenia, które dominujący na Ukrainie Kościół grekokatolicki obchodzi według kalendarza juliańskiego, podobnie jak Cerkiew Prawosławna, a więc dwa tygodnie później, niż katolicy a także Jordanu - największego święta, które w kościołach wschodnich tego roku przypadło na 19 stycznia - i jak to po świętach, nastąpił bolesny powrót do rzeczywistości. A rzeczywistość wygląda tak, że po porozumieniu, jakie ukraiński prezydent Janukowycz zawarł z rosyjskim prezydentem Putinem, który nie tylko obniżył Ukrainie cenę rosyjskiego gazu o 30 procent, ale w dodatku pożyczył temu państwu 15 miliardów dolarów, opozycyjni liderzy dyrygujący kijowskim Majdanem wytracili rozpęd.

Unia Europejska nie tylko nie otworzyła portfela, ale w dodatku próbowała ukraińskiego prezydenta przeczołgać, stawiając mu kłopotliwy prestiżowo warunek uwolnienia Julii Tymoszenko, podczas gdy zimny rosyjski czekista jednak sypnął złotem. W tej sytuacji kontynuowanie protestu w sposób oczywisty mijało się z celem i gdyby nie determinacja demonstrantów, którzy na całe miesiące mogli porzucić zarobkowe zajęcia dla manifestowania, cały protest umarłby śmiercią naturalną. Nawiasem mówiąc, ludzie protestujący na Majdanie muszą być chyba materialnie niezależni, skoro stać ich na porzucenie na tak długo wszelkich zarobkowych zajęć. W Polsce byłoby to niemożliwe, bo wprawdzie i u nas odbywają się masowe demonstracje, ale nie trwają one dłużej, jak do wieczora, bo następnego dnia każdy musi iść do pracy, by zarobić na bułeczkę i masełko.

Protestujący na kijowskim Majdanie najwyraźniej takim koniecznościom nie podlegają, co wygląda o tyle zagadkowo, że wielu Ukraińców przyjeżdżających na zarobek do Polski twierdzi, że sytuacja materialna tamtejszych obywateli jest gorsza, niż obywateli polskich. Niezależne media głównego nurtu w naszym nieszczęśliwym kraju wprawdzie w najdrobniejszych szczegółach relacjonują wydarzenia w stolicy Ukrainy, ale tego fenomenu nie tylko nie wyjaśniają, ale nawet nie zauważają. Skłania mnie to do podejrzeń, czy przypadkiem demonstranci na kijowskim Majdanie nie są aby finansowani przez nasz nieszczęśliwy kraj z jakiegoś tajnego funduszu. To bowiem wyjaśniałoby zarówno możliwość porzucania przez nich zajęć zarobkowych, jak i zagadkowy brak spostrzegawczości funkcjonariuszy niezależnych mediów głównego nurtu w Polsce.

Bo gdyby, dajmy na to, taki brak spostrzegawczości wystąpił u pojedynczego funkcjonariusza mediów, to można by to złożyć na karb przypadku, ale jeśli ta epidemia dotyka wszystkich, to nieomylny to znak, iż zauważanie takich rzeczy funkcjonariusze ci muszą mieć surowo zakazane od oficerów prowadzących, którzy w rozmaite sekretne operacje muszą być wtajemniczeni i to w stopniu znacznie większym, niż, dajmy na to, pan minister Radosław Sikorski, który sprawia wrażenie, jakby myślał, że na tym kijowskim Majdanie to wszystko naprawdę.

Hipoteza wedÅ‚ug której obecny prounijny zryw na Ukrainie jest finansowany przez nasz nieszczęśliwy kraj, podobnie jak wczeÅ›niejsza PomaraÅ„czowa Rewolucja sfinansowana byÅ‚a przez finansowego grandziarza zwanego niekiedy „filantropem” w kwocie 20 mln dolarów, dość dobrze wyjaÅ›nia również przyczynÄ™ obecnej eskalacji protestu. Jak wiadomo, nasz nieszczęśliwy kraj groszem nie Å›mierdzi, wiÄ™c najwyraźniej ktoÅ› musiaÅ‚ podjąć decyzjÄ™ o ucieczce do przodu poprzez stworzenie faktów dokonanych. Pretekstem uÅ‚atwiajÄ…cym podjÄ™cie takiej decyzji mogÅ‚y stać siÄ™ uchwalone niedawno na Ukrainie przepisy zaostrzajÄ…ce warunki dopuszczalnoÅ›ci publicznych zgromadzeÅ„. Wprawdzie i u nas takie przepisy zatwierdziÅ‚ prezydent Komorowski jeszcze przed dwoma laty, a 10 stycznia Sejm uchwaliÅ‚ ustawÄ™ o „bratniej pomocy”, dopuszczajÄ…cÄ… możliwość udziaÅ‚u formacji zbrojnych obcych paÅ„stw przy pacyfikowaniu protestów polskich obywateli, ale to, co niezależne media głównego nurtu uznajÄ… w Polsce za „oczywistÄ… oczywistość” - na Ukrainie powinno wzbudzić Å›wiÄ™te oburzenie.

Skoro powinno wzbudzić - no to wzbudziło, bo wiadomo, że ten co płaci, to i wymaga. Tedy miłujący pokój demonstranci z Majdanu przypuścili gwałtowny szturm na milicjantów blokujących dostęp do budynków rządowych, paląc przy okazji kilka należących do milicji autobusów. Niezależne media głównego nurtu w Polsce przedstawiły to wydarzenie jako wyraz słusznego ludowego gniewu, zapominając zupełnie nie tylko o świętym oburzeniu z powodu spalenia samochodu należącego do TVN, jak i drewnianej budki przy wejściu na teren rosyjskiej ambasady w Warszawie - co stanowi dodatkową poszlakę, iż również ta zbiorowa amnezja mogła nastąpić na żądanie oficerów prowadzących.
No dobrze - ale co właściwie grupa trzymająca władzę w naszym nieszczęśliwym kraju chciałaby w ten sposób osiągnąć? Jest wysoce prawdopodobne, że chciałaby w ten sposób postawić Europejsów wobec faktów, na które nie będą oni mogli nie zareagować, bez sprzeniewierzenia się własnej, patetycznej retoryce. Krótko mówiąc, intencją grupy trzymającej władzę w naszym nieszczęśliwym kraju jest zniewolenie Naszej Złotej Pani z Berlina, by przeszła do porządku nad strategicznym partnerstwem z zimnym rosyjskim czekistą Putinem, którego to partnerstwa węgielnym kamieniem jest respektowanie podziału Europy na strefy wpływów mniej więcej wzdłuż linii Ribbentrop-Mołotow - żeby tubylcza grupa trzymająca władzę mogła przed wyborami do Parlamentu Europejskiego pochwalić się sukcesem w ramach Partnerstwa Wschodniego. Czy jednak Nasza Złota Pani pozwoli wciągnąć się w tę operacyjną kombinację, czy też spróbuje jej pomysłodawcom przypomnieć, skąd wyrastają im nogi - o tym przekonamy się niebawem.







Stanisław Michalkiewicz
29 stycznia 2014




StaÅ‚y komentarz StanisÅ‚awa Michalkiewicza ukazuje siÄ™ w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.