Dodano: 29.09.15 - 9:52 | Dział: Opowiadania

Barbarzyńcy


Hordy żądnych krwi wrogów wdarły się w nasze ziemie od południa.
Ale przedwieczna puszcza zamknęła nad nimi swoje ramiona,
nie wypuszczając żadnego żywym z potrzasku.
Rzymski wąż, przebiegły i pozbawiony honoru, nareszcie przestał syczeć.
A orły, które wiódł, legły w bagnie jako podnóżki pod naszymi stopami.

Las Teutoburski 9 r. n.e.



Bure masy chmur napierały nisko niebem od strony puszczy. Sylwiusz Kato zadumał się nad tym niezwykłym o tej porze zjawiskiem. Jakiś niepokój rozlewał się po tej zalesionej, nieprzyjaznej krainie, jakby ostrzeżenie wyszumiane przez knieje wobec uzurpatorów, kroczących pod znakami cezara. Ale czy można zatrzymać górską rzekę, która raz wystąpiła z brzegów po wiosennych roztopach? Tak też wszelkie próby wpłynięcia na senat, by wycofał oddziały z Germanii okazały się nieskuteczne. Rzym potrzebował zwycięstw, a zwycięzcy triumfów(1).
Trzy dowodzone przez Publiusza Varusa legie(2) ruszyÅ‚y na północ, a wraz z nimi ruszyÅ‚ kupiec i handlarz – Sylwiusz Kato. WÅ‚aÅ›nie opuszczaÅ‚ zasÅ‚ony okien swego pielgrzymiego wozu, ostatni raz obrzucajÄ…c spojrzeniem pomocników cieÅ›li, którzy uwijali siÄ™ przy skÅ‚adaniu katapult, gdy jakiÅ› trzask przetoczyÅ‚ siÄ™ nad dachem wozu i eksplodowaÅ‚ ogÅ‚uszajÄ…cym hukiem nad polanÄ…. Kupiec poczuÅ‚, jakby ziemia ugięła siÄ™ pod jego nogami. Potem zewszÄ…d doleciaÅ‚y peÅ‚ne przerażenia krzyki nawoÅ‚ujÄ…cych siÄ™ ludzi. Szybko, na ile pozwoliÅ‚a mu postÄ™pujÄ…ca choroba, ruszyÅ‚ na tyÅ‚ wozu do drzwi i otworzyÅ‚ je energicznie. CaÅ‚a polana roiÅ‚a siÄ™ od biegajÄ…cych ludzi. Obok wozu staÅ‚ już jego wierny sÅ‚uga, Jonasz i czekaÅ‚ na polecenia.
– Sprawdź, co tam siÄ™ staÅ‚o! – rzuciÅ‚ kupiec do mÅ‚odzieÅ„ca.
Sam nie czuł się na siłach, by wyjść na zewnątrz. Ostatnio właściwie wcale nie wychodził. Rozpalone ciało i czerwony kolor oddawanego moczu odsłaniały przed nim raczej złe prognozy na nieodległą przyszłość. Usiadł na progu wozu, bo zakręciło mu się w głowie. Wciągnął w płuca pełne niepokoju powietrze i na chwilę zamknął oczy. W tym momencie stanął przy nim Jonasz.
– Panie, piorun trafiÅ‚ w legionowego orÅ‚a, dwóch żoÅ‚nierzy straciÅ‚o życie, trzech jest poważnie poparzonych – zakomunikowaÅ‚ drżącym gÅ‚osem. Dramat, którego byÅ‚ Å›wiadkiem, wstrzÄ…snÄ…Å‚ nim mocno.
Sylwiusz Kato westchnął ciężko. Znów świat wirował mu przed oczami, tak że Jonasz musiał pomóc mu dotrzeć do łoża.
– ZÅ‚y znak – wyszeptaÅ‚, gdy z ulgÄ… legÅ‚ w poÅ›cieli.
– Czy mogÄ™ w czymÅ› pomóc, panie? Wezwać medyka? – sÅ‚uga zaniepokoiÅ‚ siÄ™, widzÄ…c pot na czole Rzymianina.
– Tam, przed nami, ta puszcza, wielka jest? – Kato patrzyÅ‚ na zdobiony sufit, ale ten zaczÄ…Å‚ taÅ„czyć, wiÄ™c szybko przymknÄ…Å‚ oczy.
– MówiÄ…, że bezkresna – Jonasz zatrzymaÅ‚ wzrok na przedniej Å›cianie wozu, po czym otarÅ‚ czoÅ‚o swego chlebodawcy.
– Germanie kilka dni temu opuÅ›cili obóz – kupiec uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, ale nie odważyÅ‚ siÄ™ jeszcze otworzyć oczu – piorun trafiÅ‚ orÅ‚a, zÅ‚a wróżba.
– Tylko Bóg wie, co nas czeka, panie – żydowski sÅ‚uga wypowiadaÅ‚ zawsze sÅ‚owo „Bóg” w tak uroczysty sposób.
– Bóg – Kato powtórzyÅ‚ jak echo – Bóg.
Na zewnątrz zamieszanie zdało się łagodnieć. Młodzieniec spojrzał przez okno i dostrzegł, że na obrzeżach polany kilku ludzi kopie doły. Domyślił się, że to groby dla zabitych przez żywioł legionistów.
– Szkoda – westchnÄ…Å‚ jakby do siebie – umarli tak nieÅ›wiadomi Jego obecnoÅ›ci.
– A ty znowu o Bogu – Sylwiusz powoli otworzyÅ‚ oczy i stwierdziÅ‚ z satysfakcjÄ…, że sufit przestaÅ‚ wirować. – Dis aliter visum est(3). Misja ta od poczÄ…tku zdawaÅ‚a siÄ™ być przeklÄ™ta. Czy wasz Bóg dawaÅ‚ znaki ludziom?
– Ależ tak, panie, przemawiaÅ‚ do Mojżesza i proroków, rozdzielaÅ‚ wody Jordanu, rozÅ›wietlaÅ‚ noc ognistym sÅ‚upem.
– A czy opiekowaÅ‚ siÄ™ waszym ludem?
– WyprowadziÅ‚ mój lud z niewoli egipskiej i karmiÅ‚ w czasie wÄ™drówki na pustyni, zawsze byÅ‚ z nami, zawsze gotów pomagać – Jonasz miaÅ‚ otwarte dÅ‚onie wyciÄ…gniÄ™te do przodu na znak, że mówi prawdÄ™. Stary Rzymianin, widzÄ…c to, uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.
– WierzÄ™ ci, mój uczciwy Jonaszu, wierzÄ™. Inaczej nie byÅ‚byÅ› tym, kim jesteÅ› w moim domu.
Kato chwilę się zastanawiał.
– Kiedy planowany jest wymarsz? Przypomnij mi.
– Jutro o Å›wicie, panie.
– A wiÄ™c mamy jeszcze czas – kupiec znów siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚. – Wiesz, każdy czÅ‚owiek potrzebuje czasem tego, co tak piÄ™knie kiedyÅ› nazwaÅ‚eÅ›, przypomnij mi...
– Wylewanie duszy?
– WÅ‚aÅ›nie – Sylwiusz Kato poÅ‚ożyÅ‚ gÅ‚owÄ™ pÅ‚asko. – Tych słów szukaÅ‚em w pamiÄ™ci. Nasz naczelnik, Varus, czy wiedziaÅ‚eÅ›, że jego ojciec i ojciec jego ojca popeÅ‚nili samobójstwo?
Jonasz taktownie nie odpowiedział, tylko przetarł czoło kupca delikatnym jedwabiem. Będąc niewolnikiem, trzeba było uważać, co i o kim się mówi.
– Obaj doprowadzili do zagÅ‚ady dowodzone przez siebie legie i obaj pchnÄ™li siÄ™ mieczem, gdy dotarÅ‚a do nich ich arogancja – Kato zaplótÅ‚ dÅ‚onie na piersiach. – Czy myÅ›lisz, że ten tutaj ich potomek jest lepszy? Możesz mówić szczerze.
– Nie wiem, panie, ale wiem, że Bóg jest ponad naszym losem, losem Rzymu i ponad caÅ‚ym Å›wiatem.
– Mówisz, że tak potężny jest twój Bóg?
– Bóg wszystkich ludzi, panie, potężniejszy, niż wszystkie legie Å›wiata.
Chwila przerwy, w czasie której starzec znów zamknął oczy, bo sufit zaczął mu się rozmywać. Po chwili kryzys minął. Z lasu dobiegło pohukiwanie sowy.
Szykuje siÄ™ pewnie do polowania, jak Germanie – pomyÅ›laÅ‚ Kato. ÅšciemniÅ‚o siÄ™ i mÅ‚ody sÅ‚uga rozpaliÅ‚ trzy oliwne lampy, po czym wróciÅ‚ do Å‚oża chorego.
– MówiÅ‚eÅ› mi kiedyÅ› o demonach, Jonaszu, zÅ‚ych duchach, które przywdziewajÄ… skórÄ™ Å›miertelników i siejÄ… grozÄ™ na Å›wiecie – zaczÄ…Å‚ kupiec cichym gÅ‚osem. – Otóż ja widziaÅ‚em demony, kiedy parÅ‚y na północny zachód cesarstwa. PodróżowaÅ‚em do granic kraju zamieszkanego przez naród, który nazywaÅ‚ siebie Japudami, czy sÅ‚yszaÅ‚eÅ› o nich?
– Nie, panie.
– Demony ubrane w legionowe znaki zgotowaÅ‚y temu narodowi los, o jakim Å›wiat wczeÅ›niej nie sÅ‚yszaÅ‚. DziÅ› wstyd mi za Rzym...
Starzec zamilkł, a jego oczy znieruchomiały i zwróciły się ku wspomnieniom, które trzepotały obrazami zagnieżdżonymi uparcie w pamięci, jak wiatr trzepocze proporcami kohort stojących w szyku bojowym przed wielką bitwą. Wzdrygnął się na myśl o tamtych wydarzeniach i spojrzał znów na młodzieńca.
– MiaÅ‚em wtedy tyle lat, co ty dziÅ›, może mniej, gdy ojciec zabraÅ‚ mnie na tÄ™ wyprawÄ™, abym przyuczaÅ‚ siÄ™ do kupieckiego rzemiosÅ‚a. Japudowie stawili Rzymowi zaciekÅ‚y opór, ale legie parÅ‚y dalej, aż stanÄ™liÅ›my przed podwójnym wzgórzem, na którym osiadÅ‚a stolica Japudów – Matulum. Mieli w twierdzy może trzy tysiÄ…ce wojowników, naszych byÅ‚o pewnie dziesięć razy wiÄ™cej. Lekko uzbrojeni przeciwko naszym zakutym w zbroje piechurom. Walczyli dzielnie, ale gdy zaczÄ™liÅ›my budować drewniane pomosty, by wedrzeć siÄ™ do miasta, zrozumieli, że ich trud jest daremny.
Znów chwila ciszy, w czasie której starzec wyrównywał oddech. Z oddali dobiegło nawoływanie obozowych strażników, śmiechy gdzieś z boku świadczyły, że rozpalono już ogniska. A Kato ciągnął dalej.
– Japudowie oddali cezarowi jedno, wyższe wzgórze stolicy, a sami przyjÄ™li naszÄ… delegacjÄ™ na drugim, niższym, umocnionym murami. Po kilku godzinach rozmów nasi posÅ‚owie wrócili w radosnych nastrojach. Wszyscy w obozie spodziewaliÅ›my siÄ™, że zostaÅ‚y ustalone warunki kapitulacji. Jakże siÄ™ myliliÅ›my – gÅ‚os kupca znów siÄ™ zaÅ‚amaÅ‚, jakby zabrakÅ‚o mu siÅ‚, by dokoÅ„czyć opowieść. Jego oczy zaczęły rzucać blaski w Å›wietle oliwnej lampy.
– NastÄ™pnego dnia wszystkie kobiety, starcy i dzieci Japudów spalili siÄ™ żywcem, a ich mężczyźni rzucili siÄ™ do samobójczego ataku na nasze kohorty – ostatnie sÅ‚owa kupiec wypowiadaÅ‚ drżącym gÅ‚osem. – Gdy weszliÅ›my do miasta, zobaczyliÅ›my ich...
Jonasz otworzył usta ze zdumienia.
– Ależ to potworne – wyrwaÅ‚o mu siÄ™.
– Hospes, hostis(4) – wyszeptaÅ‚ Kato starÄ… rzymskÄ… formuÅ‚Ä™. – LegioniÅ›ci, widzÄ…c, że po tylu miesiÄ…cach wyczerpujÄ…cej wÄ™drówki stracili okazjÄ™ do gwaÅ‚tów i grabieży, wpadli w szaÅ‚ niszczenia. Wlekli za koÅ„mi po miejskich ulicach spalone zwÅ‚oki swoich przeciwników. Wieszali trupy na murach, obcinali im gÅ‚owy i ramiona. DochodziÅ‚y nas w obozie gÅ‚osy o tym, że niektórzy obcowali ze zmarÅ‚ymi kobietami Japudów. Tak, mój Jonaszu, wojownicy wiecznego miasta okazali siÄ™ barbarzyÅ„cami wobec tego dumnego i niezÅ‚omnego narodu. Każda armia w okreÅ›lonych warunkach może stać siÄ™ zbieraninÄ… morderców.
– Po co mi to mówisz, panie? – Jonasz zasÅ‚oniÅ‚ twarz dÅ‚oÅ„mi i opuÅ›ciÅ‚ gÅ‚owÄ™.
– Bo już nie mam wiele czasu – Kato dotknÄ…Å‚ dÅ‚oni mÅ‚odzieÅ„ca – a nadchodzi moment, w którym nie bÄ™dziesz już mówiÅ‚ do Rzymianina „panie”, ale do ciebie bÄ™dÄ… tak mówić.
Młody sługa odsłonił twarz, na której malowało się teraz zdumienie i niedowierzanie.
– Pozwól mi skoÅ„czyć, mój drogi Jonaszu – kupiec po raz pierwszy zwróciÅ‚ siÄ™ do swego sÅ‚ugi poufale, co jeszcze bardziej zadziwiÅ‚o mÅ‚odzieÅ„ca.
Znów dalekie odgłosy głośnych rozmów dobiegły do ścian wozu i zabrzmiały głucho przez zasłonięte okienka.
– Czy mówiÅ‚em ci kiedyÅ›, w jaki sposób znalazÅ‚eÅ› siÄ™ w moim domu?
Cisza. Jonasz był zbyt zszokowany, by odpowiedzieć. Kolor jego twarzy zmieniał się teraz z bladego na czerwony. Czyżby Kato chciał spełnić tak szlachetny uczynek w obliczu pogłębiającej się choroby? Czyżby chciał przywrócić mu wolność!?
– TrzydzieÅ›ci pięć lat po tym wydarzeniu trafiÅ‚em z rzymskim wojskiem do kraju zwanego Judea, który natenczas byÅ‚ naszÄ… prowincjÄ…. Nigdy nie zapomnÄ™ tego wieczoru w maÅ‚ym mieÅ›cie, które wasi ludzie nazywali Betlejem. NiezwykÅ‚e zjawisko komety, niebo byÅ‚o tak mocno oÅ›wietlone jej blaskiem, że rzekÅ‚byÅ› noc staÅ‚a siÄ™ równa dniowi. MieliÅ›my wtedy spore problemy ze znalezieniem noclegu, bo do miasta przybyli liczni pielgrzymi na spis ludnoÅ›ci. Wtedy wÅ‚aÅ›nie na rogatkach pojawiÅ‚a siÄ™ egzotycznie wyglÄ…dajÄ…ca karawana.
Wraz z tÅ‚umaczem poszliÅ›my ich przywitać, ale pomimo handlowego obycia w caÅ‚ym rozlegÅ‚ym cesarstwie, nie mogliÅ›my znaleźć z nimi wspólnego jÄ™zyka. Z ich słów wynikaÅ‚o niejasno, że w mieÅ›cie narodziÅ‚ siÄ™ król, ale nie wiÄ…zaÅ‚em wtedy tego z pojawieniem siÄ™ komety. Przecież, myÅ›laÅ‚em wtedy, gdyby w tak maÅ‚ym mieÅ›cie znalazÅ‚ siÄ™ królewski dwór, to ja wiedziaÅ‚bym o tym pierwszy. Kilka dni potem przybyli żoÅ‚nierze waszego króla Heroda i pojmali kilkudziesiÄ™ciu miejscowych pasterzy. Gdy stanÄ™li na postój w naszej gospodzie, okazaÅ‚o siÄ™, że wiÄ™kszość pasterzy ukrzyżowano już na okolicznych wzgórzach przy Betlejem. W powiÄ…zanych sznurami szeregach niewolników prowadzonych przez nich dostrzegÅ‚em ciebie, SarÄ™ i jeszcze kilkoro dzieci. ZrobiÅ‚o mi siÄ™ was żal – kupiec zamilkÅ‚ i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do siebie. – Podaj mi tamtÄ… skrzyniÄ™.
Wskazał palcem na drewniany kufer. Jonasz widział go we wnętrzu wozu pierwszy raz. Pewnie był dotąd gdzieś schowany.
– Otwórz jÄ… – nakazaÅ‚ Kato, gdy skrzynia znalazÅ‚a siÄ™ obok niego na Å‚ożu.
Jonasz ostrożnie podniósł wieko i zajrzał do środka. Jego nozdrza wyczuły znajomą woń, która błyskiem przeniosła go w lata dzieciństwa. Coś ścisnęło go za gardło. Na dnie zdobionego kufra spoczywały dziecięce ubrania z owczej wełny, takie, jakie noszą pasterskie dzieci w jego dalekiej, ledwie majaczącej w wyobraźni ojczyźnie.
– Tak, Jonaszu – Kato spoglÄ…daÅ‚ zmÄ™czonym wzrokiem oparty na Å‚okciach – to sÄ… ubrania, w które wtedy byliÅ›cie odziani. Tam, poniżej, pokaż mi te zapiski.
Młodzieniec sięgnął i drżącą ręką wydobył materiał pokryty literami nieznanego pisma.
– ZadaÅ‚em sobie trud tÅ‚umaczenia. Wiesz, co tu jest napisane w jÄ™zyku twoich ojców?
Młodzieniec zaczął płakać. Zagryzał pięść, tuląc podniszczone dziecięce ubranka do piersi, a jego brązowe oczy szkliły się od spływających po policzkach łez. Wydarzenia sprzed dziewięciu lat, które teraz sobie przypomniał, otworzyły dziecięce rany w jego młodym sercu.
– Napisano tu: „Tej nocy, gdy kometa rozbÅ‚ysÅ‚a nad naszym Betlejem, narodziÅ‚ siÄ™ Mesjasz, Pan wszego stworzenia, który przyszedÅ‚ na Å›wiat jako znak nowego przymierza Boga z ludźmi”.
– Ja nie rozumiem – Å‚kaÅ‚ mÅ‚ody sÅ‚uga – nie rozumiem…
– To byÅ‚o ukryte w twoim ubraniu, pewnie ukryÅ‚ to twój krewny, może ojciec, nie wiem, bo wiÄ™kszość z nich zamordowali żoÅ‚nierze Heroda. SzukaliÅ›my ich, ale nikt nie chciaÅ‚ z nami wtedy rozmawiać. Pasterze, którzy przetrwali rzeź, byli przerażeni i milczÄ…cy.
Jonasz płakał jeszcze rzewniej. Kiwał się teraz do przodu i do tyłu.
– Nic nie rozumiem – powtarzaÅ‚, jak w transie – nic nie rozumiem...
– Nie mówiÅ‚em ci o tym wczeÅ›niej, ale też inaczej wyobrażaÅ‚em sobie swoje ostatnie dni. Ja umieram – tu kupiec zrobiÅ‚ dÅ‚uższÄ… przerwÄ™, która zmusiÅ‚a Jonasza do zwrócenia zaczerwienionych oczu w jego kierunku – i chciaÅ‚bym posÅ‚ać ciebie z misjÄ… do mojego domu w Rzymie.
– BÄ™dÄ™ gotów, kiedy zechcesz, panie – mÅ‚ody mężczyzna ocieraÅ‚ oczy i nos, starajÄ…c siÄ™ doprowadzić do wzglÄ™dnego porzÄ…dku.
– PosyÅ‚am ciebie tak, jak kiedyÅ› twój Bóg... – tu Kato zrobiÅ‚ przerwÄ™ i znaczÄ…co spojrzaÅ‚ na mÅ‚odzieÅ„ca – jak Bóg wysÅ‚aÅ‚ kiedyÅ› proroka twego ludu Jonasza. Oto jest moja ostatnia wola, która ustanawia nowe prawa w moim domu na czas mojej nieobecnoÅ›ci. Otworzysz listy dopiero w Rzymie.
Kato podał słudze zapieczętowaną szkatułkę, bogato zdobioną symbolami jego senatorskiej rodziny. Potem położył się ciężko i odprawił gestem dłoni ciągle trzymającego dziecięce ubranko młodzieńca.
– A mnie nie żaÅ‚uj, Aequo pulsat pede(5). Szykuj siÄ™ do drogi, wyruszysz o Å›wicie.
Jonasz zgasił dwie lampy, a najmniejszą zostawił, zaglądając tylko do jej wnętrza, czy oliwy wystarczy na całą noc. Obarczony gorzkimi darami przeszłości i niejasną nadzieją na przyszłość otworzył drzwi wozu i na miękkich nogach zszedł po schodkach na ziemię.
Obóz już układał się do snu. Kilkadziesiąt wielkich ognisk paliło się na tej szerokiej na dwieście kroków polanie. Przy jednym z nich cieśle naprawiali legionowego orła. Jutro ma wznieść się wysoko ponad szeregi niezwyciężonego rzymskiego wojska. Czy dla chwały Rzymu, czy na jego klęskę?
SÅ‚uga ruszyÅ‚ powoli do wozu przeznaczonego dla sÅ‚użby. Å»al mu byÅ‚o opuszczać Sylwiusza Kato, bo nigdy nie zaznaÅ‚ od niego niczego zÅ‚ego. Ale tÄ™skniÅ‚ także mocno za SarÄ…, dziewczynÄ…, która zostaÅ‚a w ich rzymskiej posiadÅ‚oÅ›ci. Za kilka tygodni wjedzie do stolicy imperium i przytuli SarÄ™ z miÅ‚oÅ›ciÄ…. Wtedy okaże siÄ™, co zawiera wola jego pana. Da Bóg, że znajdzie wewnÄ…trz szkatuÅ‚y to, czego wyczekiwaÅ‚ od tak wielu lat – wolność.
***
– PamiÄ™tasz nasze dzieciÅ„stwo w Betlejem, Jonaszu? – Sara przytuliÅ‚a siÄ™ do mÅ‚odego mężczyzny, a jej dÅ‚ugie wÅ‚osy przyjemnie Å‚askotaÅ‚y go w brodÄ™.
Młodzieniec uśmiechnął się, ale już po chwili uśmiech zgasł na jego obliczu, a bruzdy złych wspomnień wykwitły wokół oczu.
– My, tak jak Mojżesz, po nocy rozÅ›wietlonej kometÄ…, staliÅ›my na brzegu Morza Czerwonego. Wtedy Bóg zesÅ‚aÅ‚ nam Sylwiusza Kato, pamiÄ™tasz?
– Przez tyle lat zastanawiaÅ‚em siÄ™, dlaczego żoÅ‚nierze Heroda Å›cigali wtedy nas, zwykÅ‚ych pasterzy? – MÅ‚odzieniec poczuÅ‚, że sÅ‚oneczny poranek nie bÄ™dzie już tak radosny.
– Czy myÅ›lisz, że to prawda? – zapytaÅ‚a delikatnie Sara.
– WidziaÅ‚em pismo ojca – odparÅ‚ Jonasz, ale widać byÅ‚o, że bije siÄ™ z myÅ›lami.
– Nasi rabini twierdzÄ…, że to kÅ‚amstwo, że Mesjasz jeszcze nie przyszedÅ‚ na Å›wiat...
– WidziaÅ‚em pismo ojca! – przerwaÅ‚ jej mężczyzna i spojrzaÅ‚ jej w oczy. – Czy myÅ›lisz, że zaszyÅ‚ tÄ™ informacjÄ™ w moim ubraniu, a potem zginÄ…Å‚ Å›mierciÄ… krzyżowÄ… bez sensu? Zabili wszystkich, którzy w tamtÄ… noc poszli do stajni, gdzie narodziÅ‚o siÄ™ to Dziecko. Nas też by zabili, gdyby nie Kato.
Kobieta taktownie opuściła wzrok i zamilkła. Czasem tak jest lepiej.
– Tak, Saro – Jonasz uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, by nie pomyÅ›laÅ‚a, że siÄ™ gniewa – dziewięć lat temu byliÅ›my Å›wiadkami czegoÅ› niezwykÅ‚ego, dziÅ› darowano nam wolność i prawo do życia w rzymskiej stolicy. To jawne znaki opieki Boga nad nami. Gdybym jeszcze mógÅ‚ odmówić El male rachamim(6).
– Pewnie nigdy nie zobaczymy jego ciaÅ‚a, by pochować go z godnoÅ›ciÄ… – smutno oznajmiÅ‚a dziewczyna.
– ZginÄ™li wszyscy, trzydzieÅ›ci tysiÄ™cy ludzi. Kato coÅ› przeczuwaÅ‚. MówiÅ‚, że Germanie szykujÄ… zasadzkÄ™, że ojciec i dziad Varusa przez arogancjÄ™ skazali na zagÅ‚adÄ™ podlegÅ‚e sobie legie, odesÅ‚aÅ‚ mnie... – tu Jonasz zamilkÅ‚ na chwilÄ™, a w jego nieruchomych oczach zaÅ›wieciÅ‚y Å‚zy – gdybym poszedÅ‚ z nim do puszczy, też byÅ‚bym martwy.
Sara podniosła się i usiadła obok młodzieńca. Zaczęła z matczyną czułością gładzić jego czarne, długie włosy. Wyglądała pięknie w świetle wstającego słońca, którego promienie odsłaniały jej przystojną, drobną sylwetkę skrytą pod jedwabiem.
– Czy myÅ›lisz, że usÅ‚yszymy jeszcze o Nim? – zapytaÅ‚a ciepÅ‚ym gÅ‚osem.
– O kim?
– O Mesjaszu, czy myÅ›lisz, że Å›wiat siÄ™ o Nim dowie?
– Na pewno, moja ukochana – Jonasz znów przytuliÅ‚ kobietÄ™, wdychajÄ…c z ulgÄ… zapach jej wÅ‚osów – na pewno.

1.- Triumf – w antycznym Rzymie najwyższe wyróżnienie, jakie otrzymywaÅ‚ wódz za swe zwyciÄ™stwa na polu walki.
2.- Legia – podstawowa i najwiÄ™ksza jednostka taktyczna armii rzymskiej zÅ‚ożona przede wszystkim z ciężkozbrojnej piechoty, liczÄ…ca ok. 4 tysiÄ…ce żoÅ‚nierzy (w obecnych czasach funkcjonuje czÄ™sto nieprawidÅ‚owo tÅ‚umaczona nazwa „legion rzymski”).
3.- Trzeba się pogodzić z losem.
4.- Każdy obcy to wróg
5.- Śmierć puka jednakowo (do drzwi bogatych i biednych).
6.- Żydowska modlitwa żałobna nad grobem zmarłego spoza rodziny



Andrzej Chodacki
Strona autorska


Autor opowiadania: Andrzej Chodacki
Urodzony w 31.05.1970 roku. Z powoÅ‚ania mąż i ojciec, z zawodu lekarz. Pisze prozÄ™ i poezjÄ™, a także fotografuje. Laureat kilkudziesiÄ™ciu konkursów literackich. Jego opowiadania byÅ‚y drukowane miÄ™dzy innymi w Wydawnictwie My Book w Szczecinie, MiesiÄ™czniku Literackim Akant w Bydgoszczy, Kwartalniku Literackim Horyzonty, w Półroczniku literackim „Inter-. Literatura–Krytyka–Kultura”, oraz w wielu czasopismach polonijnych na caÅ‚ym Å›wiecie. W 2012 roku wydaÅ‚ debiutanckÄ… książkÄ™ z poezjÄ… i fotografiÄ… pt.„ Pejzaże tÄ™sknoty”. W 2013 roku wydaÅ‚ cykl opowiadaÅ„ pt. „ OpowieÅ›ci ze Å›wiata”. W 2014 roku wydaÅ‚ kolejny cykl opowiadaÅ„ pt „ WyczekujÄ…c dnia”.
W 2015 roku jego najnowsza powieść pt „ Doktor SeliaÅ„ski” zostaÅ‚a przetÅ‚umaczona na jÄ™zyk ukraiÅ„ski. Od 2015 roku czÅ‚onek Unii Polskich Pisarzy Lekarzy


Od Redakcji: Opowiadania Andrzeja Chodackiego można również znaleźć w dziale:Na każdy temat.