Dodano: 04.11.16 - 19:02 | Dział: Co w prasie piszczy

Co dalej z aferÄ… aneksowÄ…?





Powołanie sejmowej komisji śledczej to najlepsza droga do poznania prawdy o prawdziwych kulisach afery aneksowej, która w 2007 r. po przejęciu przez PO władzy, miała pogrążyć Komisję Weryfikacyjną ds. Wojskowych Służb Informacyjnych i skompromitować PiS.

Prowokacja miała na celu otworzyć drogę do rehabilitacji, a później reaktywacji WSI. To ostatnie przez znaczną część swojej kadencji planował cichy bohater całej operacji: najpierw marszałek Sejmu, a od 2010 r. prezydent RP Bronisław Komorowski.

Ciche zwycięstwo

Sąd Okręgowy w Warszawie 1 września br. prawomocnie potwierdził wyrok w sprawie afery marszałkowej: dziennikarz Wojciech Sumliński był niewinny zarzucanych mu przez prokuraturę czynów. Skazano natomiast płk. Aleksandra Lichockiego, na surową (dwa razy wyższą niż żądała prokuratura) karę czterech lat bezwzględnego pozbawienia wolności i grzywnę w wysokości 55 tys. zł. Warszawska prokuratura apelacyjna oskarżyła ich o to, że domagali się łapówki od płk. Leszka Tobiasza z WSI w zamian za jego pozytywną weryfikację (czyli przywrócenie do służby). Prokuratura próbowała także udowodnić, że w korupcyjne oferty zamieszani byli członkowie komisji weryfikacyjnej WSI znający Sumlińskiego: autor niniejszego tekstu i Piotr Bączek (obecnie szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego). Aby potwierdzić tę tezę, prokuratura 13 maja 2008 r., zatrzymując Sumlińskiego i Lichockiego, dokonała również przeszukań mieszkań weryfikatorów. Bez powodzenia, bo dowodów żadnych przestępstw nie znaleziono. A desperacja szukających była tak wielka, że oficerowie ABW, dokonujący czynności, przeszukali nawet piórnik mojej córki, która miała wówczas 12 lat.

Sądy uznały jednak, że korupcji nie było, a całość sprawy była prowokacją wymierzoną w Komisję Weryfikacyjną. Według sądów obu instancji było to działanie wymierzone nie tylko w instytucję, ale również w bezpieczeństwo państwa. Właśnie z tych względów zasądziły płk. Lichockiemu tak surową karę. Gdy ponad osiem lat temu przeszukiwano nasze mieszkania i pomawiano nas w mediach, pisali o sprawie wszyscy. Gdy 1 września sąd nazwał działania służb i prokuratury za rządów PO po imieniu, to nie było już tłumów dziennikarzy i kamer stacji telewizyjnych. A szkoda. Bo wyrok warszawskich sądów daje mocną podstawę do tego, aby gruntownie zbadać kulisy całej prowokacji wobec Komisji Weryfikacyjnej. Wszystkie tropy prowadzą w niej do Bronisława Komorowskiego, a także szefów ABW za rządów PO.

„Wyborcza” kupowaÅ‚a aneks?

W grudniu 2007 r. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie wszczęła Å›ledztwo w sprawie korupcji wokół Komisji Weryfikacyjnej i handlu Å›ciÅ›le tajnym aneksem do raportu z weryfikacji WSI, jaki KW przygotowaÅ‚a na bazie swoich ustaleÅ„. Ówczesnego MarszaÅ‚ka Sejmu BronisÅ‚awa Komorowskiego wówczas w tej sprawie nie byÅ‚o. PojawiÅ‚ siÄ™ w niej po 13 maja 2008 r., gdy fakt jego spotkaÅ„ z Lichockim i ich rozmów na temat aneksu ujawniÅ‚ ówczesny szef dziaÅ‚u krajowego tygodnika „Wprost” (a dziÅ› redaktor naczelny „Gazety Finansowej”) Jan PiÅ„ski, nota bene także objÄ™ty dziaÅ‚aniami ABW w tej sprawie (caÅ‚a operacja nosiÅ‚a kryptonim „Kupcy”). WedÅ‚ug notatek oficerów ABW to wÅ‚aÅ›nie PiÅ„ski miaÅ‚ handlować aneksem i to – uwaga – z wydawcÄ… „Gazety Wyborczej” AgorÄ…. Ten wÄ…tek widniaÅ‚ na wszystkich postanowieniach o zatrzymaniu i przeszukaniu. Nigdy zresztÄ… publicznie prokuratura nie wytÅ‚umaczyÅ‚a, co miaÅ‚a wspólnego z caÅ‚Ä… tÄ… sprawÄ… Agora i dlaczego ten wÄ…tek w ogóle nie zostaÅ‚ wyjaÅ›niony. Wiele wskazuje na to, że poÅ›piesznie zmieniano liczbÄ™ osób zatrzymanych i nie dostosowano nakazów do rzeczywistoÅ›ci. Co ciekawe, sam PiÅ„ski nie zostaÅ‚ w sprawie nawet przesÅ‚uchany, mimo że kancelaria tajna Å›ledztwa posiadaÅ‚a stenogramy z jego rozmów. Czyżby prokuratora obawiaÅ‚a siÄ™, co może powiedzieć? ZresztÄ… w tej sprawie inwigilowano także innych dziennikarzy, m.in. Witolda Gadowskiego i PrzemysÅ‚awa Wojciechowskiego.

Dopiero po publikacji wspomnianego tekstu okazaÅ‚o siÄ™, że do marszaÅ‚ka Sejmu Komorowskiego z ofertÄ… nielegalnego dostÄ™pu do aneksu przyszedÅ‚ pÅ‚k. Lichocki. Jak później przyznaÅ‚ w prokuraturze, Komorowski „wyraziÅ‚ zainteresowanie” dostÄ™pem do tego dokumentu. Prokuratorzy nie zauważyli, że takie zainteresowanie jest już dziaÅ‚aniem przestÄ™pczym. Komorowski przyjmowaÅ‚ również kilkakrotnie w swoim biurze poselskim innego bohatera tej afery – pÅ‚k. Leszka Tobiasza. DostarczyÅ‚ on Komorowskiemu nagrania, które miaÅ‚y dowodzić korupcji przy weryfikacji jego osoby. Komorowski nie poinformowaÅ‚ prokuratury, ale doprowadziÅ‚ do spotkania Tobiasza z szefami sÅ‚użb i ministrem koordynatorem PawÅ‚em Grasiem, wówczas prawÄ… rÄ™kÄ… premiera Donalda Tuska. Nikt nie analizowaÅ‚, ile razy Komorowski spotkaÅ‚ siÄ™ z oficerami WSI, kiedy ich poznaÅ‚, a także kiedy poinformowaÅ‚ organy paÅ„stwa o rzekomym korupcyjnym procederze.

Komorowski, już jako prezydent RP i wyÅ‚Ä…czny dysponent aneksu do raportu z weryfikacji WSI, odmówiÅ‚ prokuraturze jego udostÄ™pnienia. Gdy zaczÄ…Å‚ siÄ™ proces SumliÅ„skiego i Lichockiego, Komorowski przez wiele miesiÄ™cy unikaÅ‚ stawienia siÄ™ przed sÄ…dem, zasÅ‚aniajÄ…c siÄ™ prezydenckimi obowiÄ…zkami. Gdy w koÅ„cu w grudniu 2014 r. nadchodzÄ…ca kampania wyborcza zmusiÅ‚a go do zÅ‚ożenia zeznaÅ„, to zażyczyÅ‚ sobie, aby nastÄ…piÅ‚o to… w paÅ‚acu prezydenckim. Zeznania, które zÅ‚ożyÅ‚, tylko pogÅ‚Ä™biÅ‚y różnice z tym, co mówiÅ‚ PaweÅ‚ GraÅ› i szef ABW Krzysztof Bondaryk. Komorowskiego pogrążyÅ‚y również zeznania Krzysztofa Winiarskiego, który dwukrotnie na przeÅ‚omie 2007 i 2008 r. spotykaÅ‚ siÄ™ z nim. Winiarski w 2010 r. zÅ‚ożyÅ‚ w sprawie tych spotkaÅ„ zawiadomienie do prokuratury, które zostaÅ‚o umorzono z rażącym naruszeniem prawa (nie rozpatrzono wszystkich punktów zawiadomienia).

To wszystko pozwala przyjąć hipotezę, że Komorowski, obawiając się Komisji Weryfikacyjnej i treści aneksu, postanowił uderzyć wcześniej i pozbawić tę instytucję wiarygodności.

Wielki strach marszałka

Komorowski od początku prac komisji weryfikacyjnej był przekonany, że jej członkowie, studiując dokumenty po byłej WSI, a także przesłuchując jej oficerów, zdobędą wiedzę, której ujawnienie zakończyłoby jego karierę. Zresztą od początku był przeciwny planom rozwiązania WSI i weryfikacji jej żołnierzy. Dał temu czytelny wyraz w maju 2006 r., kiedy jako jedyny poseł wśród PO zagłosował w Sejmie przeciwko rozwiązaniu WSI. Obawiał się również odpowiedzialności za to, że jako szef MON nie sprawował nad nimi odpowiedniego nadzoru. Gdy zaczął się proces weryfikacji żołnierzy tych służb, Komorowski wiele razy atakował weryfikatorów i likwidatorów. Był jedynym politykiem, który nie chciał złożyć swoich wyjaśnień przed komisją. Takie wyjaśnienia, szanując prawo, złożyli m.in. bardzo niechętni procesowi weryfikacji politycy postkomunistycznego SLD. Komorowski przeżył prawdziwy szok w lutym 2007 r. po opublikowaniu wspomnianego raportu z weryfikacji WSI, w którym został wymieniony wśród polityków odpowiedzialnych za brak nadzoru nad WSI, a w konsekwencji za istniejące w nich patologie i przestępstwa jej oficerów.

O tym jak Komorowski bał się wspomnianego raportu z weryfikacji, mogliśmy się przekonać m.in. wiosną 2007 r. gdy Wojciech Sumliński, któremu towarzyszyła ekipa TVP, zaczął wypytywać go o Fundację Pro Civili, kierowaną przez oficera WSI kpt. Piotra Polaszczyka. Jak mówił wspomniany raport, Fundacja wyprowadziła z Wojskowej Akademii Technicznej co najmniej 400 mln złotych. Komorowski zareagował wówczas z niespotykaną wcześniej złością i zagroził dziennikarzowi, że jeśli nie wyjdzie z jego gabinetu, to wezwie straż marszałkowską.

Gdy jesienią 2007 r. zaczęło się powszechnie mówić, że komisja weryfikacyjna kończy prace nad aneksem do wspomnianego raportu, Komorowski chciał za wszelką cenę dowiedzieć się, co będzie w nim na jego temat. I w końcu pojawił się u niego jego były podwładny: płk. Aleksander Lichocki, a potem kolega Lichockiego, płk. Leszek Tobiasz. To był idealny moment i idealni ludzie, aby zainspirować aferę, która miała skompromitować i zablokować cały proces weryfikacji.

Afera aneksowa skutecznie zdezorganizowaÅ‚a pracÄ™ komisji weryfikacyjnej, nie pozwalajÄ…c jej na dokoÅ„czenie prac, tak jak to planowaÅ‚a i tak jak narzucaÅ‚a to jej ustawa. Ale życie jeszcze raz uÅ›miechnęło siÄ™ do Komorowskiego w tej sprawie. StaÅ‚o siÄ™ to dokÅ‚adnie 10 kwietnia 2010 r., gdy w tragicznej katastrofie smoleÅ„skiej zginÄ…Å‚ Prezydent Lech KaczyÅ„ski i caÅ‚a polska delegacja, a caÅ‚y naród opÅ‚akiwaÅ‚ tÄ™ tragediÄ™. PrzejmujÄ…c z mocy prawa obowiÄ…zki prezydenta, Komorowski mógÅ‚ wreszcie przeczytać aneks do raportu z weryfikacji WSI, którego tak mocno siÄ™ obawiaÅ‚. Katastrofa smoleÅ„ska nie tylko pozwoliÅ‚a mu przeczytać aneks. WyniosÅ‚a go na sam szczyt wÅ‚adzy, czyniÄ…c go niebawem nowym polskim prezydentem. To na trwaÅ‚e zapewniÅ‚o mu miejsce w polskiej historii. I to sprawiÅ‚o, że przez kolejne pięć lat (2010–2015) nikt nie byÅ‚ w stanie zagrozić jego politycznej karierze, pytajÄ…c o jego faktyczne zwiÄ…zki z WSI.

Najwyższy czas wyjaśnić faktyczną rolę Bronisława Komorowskiego w wykreowaniu afery aneksowej. Ale do tego potrzebna jest sejmowa komisja śledcza, wyposażona w niezbędne uprawnienia. Tylko wtedy będziemy mogli poznać pełną prawdę na ten temat. I tylko wtedy sprawiedliwość będzie mogła dosięgnąć Komorowskiego.

Zacznijmy zatem zbierać podpisy spoÅ‚ecznego poparcia, aby taka komisja mogÅ‚a wreszcie powstać! „Warszawska Gazeta” uruchamia akcjÄ™ zbierania podpisów pod petycjÄ… do MarszaÅ‚ka Sejmu RP, domagajÄ…cÄ… siÄ™ powoÅ‚ania komisji Å›ledczej w sprawie afery aneksowej.

Leszek Pietrzak
Gazeta Warszawska