Dodano: 24.10.17 - 22:28 | Dział: Głos Polonii

O nienawiści


Do zastanowienia się nad tym typowym jedynie dla świata ludzi uczuciem, skłania ostatnia mrożąca krew w żyłach wiadomość, jaka nadeszła z Polski. Oto, 19 października br. na Placu Defilad, przed Pałacem Kultury, w samym centrum europejskiej stolicy - w Warszawie, podpalił się mężczyzna. Uczynił to, jak podały środki przekazu, z powodów politycznych, aby w ten desperacki sposób zaprotestować przeciwko partii PiS. Podobno przed dokonaniem tego czynu przygotował i rozrzucił ulotki, w których podał powody samospalenia. Desperat napisał tam między innymi: "...chciałbym, żeby Prezes PiS oraz cała PiS-owska nomenklatura przyjęła do wiadomości, że moja śmierć bezpośrednio ich obciąża i że mają krew na swoich rękach...". W kolportowanej ulotce tego człowieka jest też postulat "...protestuję przeciwko szerzeniu nienawiści, jakimi stały się miesięcznice smoleńskie...". Wśród piętnastu punktów "protestu" wszystkie są tymi, jakie podnosi totalna opozycja - a więc: wyimaginowane ograniczanie praw i swobód obywatelskich, zniszczenie przez PiS Trybunału Konstytucyjnego, przyrody, szkolnictwa, a nawet radia i telewizji. Nieprawdopodobne bzdury, powtarzane w kółko właśnie w radiu i telewizji, w które ten biedny człowiek uwierzył.

Nie wiadomo jeszcze, czy ogarnięty fanatyczną nienawiścią do rządzących mężczyzna przeżyje, bo obecnie przebywa w szpitalu. Pewne jest jednak, że jeśli przeżyje powinien zostać poddany dogłębnym badaniom psychiatrycznym, gdyż jego uczuciowość, z pewnością uczuciowością zdrową nie jest.

Desperacki czyn, którego dokonał, był niewątpliwie wynikiem męczącego uczucia zwanego nienawiścią. Jest ono opisywane przez specjalistów jako bardzo silna niechęć wobec kogoś lub czegoś, często połączona z pragnieniem, by obiekt nienawiści spotkało coś złego. Czasami przybiera postać obsesji, czyli myśli, od której człowiek nie może się uwolnić. Może wtedy doprowadzić człowieka ogarniętego tym uczuciem do przemocy bezpośredniej w postaci słownych i pisemnych obelg, zastraszania, pobicia, aktów wandalizmu, a nawet do morderstwa. Głównym celem takich działań jest wyładowanie nagromadzonej w człowieku agresji, najczęściej bezpośrednio na obiekt, w stosunku do którego kierujemy uczucie nienawiści. W przypadku, kiedy obiekt ten jest nieosiągalny, lub kiedy z różnych przyczyn nie możemy nienawiści na nim wyładować, wówczas stosowane są metody zastępcze - agresja w stosunku do obiektów podobnych /tak zwane "przeniesienie"/, czy autoagresja. Samospalenie jest właśnie formą autoagresji, jawnie demonstracyjnym sposobem okazania i wyładowania obezwładniającego uczucia nienawiści, którego człowiek nie potrafi już pohamować.

Nienawiść jest trucizną, która potrafi tak opanować ludzką psychikę, że doprowadza nie tylko do wyjątkowo agresywnych myśli ale i do antyspołecznych działań. Najczęściej towarzyszy jej strach, /rzeczywisty lub urojony/, poczucie krzywdy / rzeczywistej lub urojonej/, urażona duma, fanatyzm i bardzo często zazdrość - uczucia równie niszczące. Wrogie myśli, które jej towarzyszą wynikają najczęściej ze specyficznego spostrzegania rzeczywistości jako zagrażającej, nieuczciwej, ogólnie "niedobrej". U człowieka ogarniętego nienawiścią wszelkie emocje i myśli krążą wokół domniemanego wroga, którego trzeba unicestwić, bo obrazić go, to zbyt mało.

Czasami człowiek taki potrafi poradzić sobie z tym porażającym, destrukcyjnym uczuciem - często jednak staje się ono niestety treścią jego życia. Jest tak szczególnie w przypadku, kiedy uczucie to celowo i systematycznie podsycane jest przez kogoś z zewnątrz, kto wzmacnia negatywne uczucia, a robi to celowo i świadomie. Dlatego nie przypadkiem od pewnego czasu używa się w przestrzeni publicznej określenia "mowa nienawiści", które to pojęcie oznacza używanie i propagowanie wypowiedzi szerzących wrogość i nienawiść. Kiedy język staje się narzędziem upokarzania, kiedy publicznie nawołuje się do przemocy przeciwko grupie ludzi, jej poszczególnym członkom czy jednostce, wówczas to mamy do czynienia z mową nienawiści.

Taką właśnie praktykę obserwujemy w Polsce od kilku lat. Poniżanie, obrażanie, nakłanianie do zrobienia komuś krzywdy, to rzeczy, które autentycznie dzieją się na polskich tak zwanych "antydemonstracjach", w polskich gazetach, w rozmowach telewizyjnych czy w polskim Sejmie. Podejmowanie prób puczu, popychanie się i nie respektowanie prawa, wzywanie do "polskiego Majdanu", a nawet wydawanie pisemnych instrukcji jak obalić rząd, to codzienne praktyki polskich polityków. Wciąż ośmieszany jest w idiotycznym serialu "Ucho prezesa" polski prezydent, prezesowi Kaczyńskiemu zagradza się dojazd na grób brata i wykrzykuje przy tym obraźliwe, poniżające słowa, nie mówiąc już o nazywaniu prezesa rządzącej partii PiS "Hitlerem". Zrobił to zresztą nie kto inny jak sędzia powołany przez Bronisława Komorowskiego - Cezary Skwara.

Równie bulwersujące i haniebne przypadki opisał już w czerwcu 2011 roku w artykule "Pedofil, który został Hitlerem" Mariusz Cieślik w zamieszczonym /o dziwo/ artykule na portalu nesweek.pl. Uważa się tam, że Jarosław Kaczyński jest najczęściej obrażanym człowiekiem i to nie tylko przez internetowe trolle, ale i przez tak zwane polskie "elity". Przykłady? Doradca poprzedniego prezydenta Tomasz Nałęcz nazwał Jarosława Kaczyńskiego "politycznym pedofilem" , przez reżysera Kazimierza Kutza prezes PiS był nawet oskarżany o morderstwo i nazywany "nekrofilem" przez Władysława Bartoszewskiego, który zresztą wszystkich członków Prawa i Sprawiedliwości nazwał oficjalnie "bydłem". Sugerowano, że prezes Kaczyński jest gejem, co robił jeszcze w czasach swojej prezydentury Lech Wałęsa, a potem kontynuował Janusz Palikot. Podczas ostatniej kampanii prezydenckiej Andrzej Wajda nazwał J. Kaczyńskiego "psycholem", porównywano go też do Putina, Stalina, Mussoliniego i zestawiano z najgorszymi zbrodniarzami. Obelgi i napaści ad persona są w stosunku do Jarosława Kaczyńskiego na porządku dziennym.

W tak ohydny sposób atakowany jest nie tylko prezes Jarosław Kaczyński ale też członkowie rządzącej partii, a nawet tylko jej zwolennicy. Comiesięczne modlitewne marsze zwolenników PiS po Mszy św. w Katedrze nazywane są, bez żadnego szacunku dla ofiar, "miesiączkami", a patriotyczne marsze na Krakowskim Przedmieściu historyk Davies określa jako nazistowskie marsze z lat 30-tych. Podobnie reżyserka Agnieszka Holland krytykuje miesięcznice nazywając je "sekciarską religią smoleńską" i uważa za "przerażające".

Wszystkie te wypowiedzi nie tylko są przytaczane, ale i wielokrotnie powtarzane przez środki przekazu w Polsce i poza jej granicami / czy telewizja POLSAT w Australii choć jednego dnia i choć jedno zdanie wypowiada dobrze o dzisiejszej Polsce?/ Nic więc dziwnego, że w tej atmosferze nieustającej nagonki na rządzących, na tak znaczących polityków jakimi są prezes PiS Jarosław Kaczyński czy prezydent Andrzej Duda, rośnie wśród mniej zrównoważonych emocjonalnie osobowości nie tylko niechęć ale i nienawiść.

Dobrym tego przykładem, jak wielkie kręgi ta nienawiść zatacza jest fakt, że w Australii, wśród Polaków, można się spotkać z opinią - cyt: "jakbym spotkał tego Kaczyńskiego, to bym go z przyjemnością zabił" - fakt autentyczny! Z jaskrawym przykładem aktu nienawiści mieliśmy też niedawno do czynienia na jednym z zebrań, kiedy to pewna pani do drugiej publicznie, z wyjątkową agresją na twarzy, powiedziała "taką to trzeba powiesić na najbliższym drzewie". Zachowania te, podobnie jak inne akty mowy nienawiści kwalifikują się do zaliczenia ich do kategorii zwanej w kryminologii "groźbami karalnymi" i podlegają karze wymierzanej przez sąd.

Wracając jednak do mężczyzny, który z nienawiści do rządzącej partii i jej przedstawicieli dokonał w Polsce samopodpalenia, trzeba powiedzieć - biedny to człowiek, jak biedni są wszyscy ludzie nienawidzący innych. Bo kiedy emocje opadną, zostanie tylko wstyd, poczucie braku godności i całkowity brak równowagi psychicznej. Trzeba się będzie leczyć.

Monika Wiench
Psycholog
Melbourne