Dodano: 23.12.17 - 15:10 | Dział: Godne uwagi

Wigilia lat sześćdziesiątych

z cyklu „Przytulam wspomnienia”



W latach sześćdziesiÄ…tych jako nastolatka (od 1962 do 1968) mieszkaÅ‚am z rodzicami i swojÄ… starszÄ… siostrÄ… ZosiÄ… w maÅ‚ym drewnianym budynku przy ulicy Rybaki w Serocku n/NarwiÄ…. PowinniÅ›my mieszkać na ÅšlÄ…sku, gdzie moja siostra wyszÅ‚a za mąż za chÅ‚opca z tamtych stron i mÅ‚odzi otrzymali piÄ™kne mieszkanie z przydziaÅ‚u kopalni Jankowice w trzypiÄ™trowym bloku w Boguszowicach Osiedlu. Tam starsza ode mnie o dziesięć lat siostrzyczka Zosia, majÄ…c dwadzieÅ›cia dwa lata - urodziÅ‚a JolÄ™. Po roku mojego i mojej mamy pobytu na ÅšlÄ…sku – moja siostra (z córeczkÄ… JolÄ… i ze mnÄ…) postanowiÅ‚a przyjechać na wakacje do Serocka, bo tutaj mieszkaÅ‚a nasza druga siostra – Ania, która z kolei miaÅ‚a synka Mirusia, o dwa lata starszego od Joli. Za nami bez uzgodnienia przyjechaÅ‚a moja mama. ZdaÅ‚a to piÄ™kne mieszkanie do kopalni, wynajęła ciężarówkÄ™ i przywiozÅ‚a nasze rzeczy do tego maleÅ„kiego domku przy ul. Rybaki. PowiedziaÅ‚a, że nie chce mieszkać na ÅšlÄ…sku. Należy zaznaczyć, że przed wyjazdem na ÅšlÄ…sk, mieszkaliÅ›my w oddalonym o dziesięć kilometrów od Serocka - Popowie.

Domek, w którym zamieszkaliśmy należał do Pani Góreckiej, starszej pani, z którą początkowo wspólnie mieszkaliśmy, a którą potem przygarnęła do siebie jej córka. Domek składał się z jednego pokoju, maleńkiej wąskiej kuchenki i sionki. Nasz tatuś był ciągle w delegacji, bowiem pracował w Hydrobudowie, a budowy rozrzucone były po całej Polsce. Przyjeżdżał do nas mniej więcej raz na miesiąc. Bardzo za nim tęskniłam. Ale na Boże Narodzenie czy Wielkanoc był zawsze z nami...

Trochę wspomnień, jak to kiedyś u nas wyglądały święta:
Szybkimi krokami zbliżaÅ‚y siÄ™ ÅšwiÄ™ta Bożego Narodzenia. W domu panowaÅ‚y wielkie przygotowania Å›wiÄ…teczne. Moja przedsiÄ™biorcza mama z samiutkiego rana wybieraÅ‚a siÄ™ na rynek po zakup Å›wieżych jaj i drobiu. Na Boże Narodzenie zawsze kupowaÅ‚a nie indyka, jak to jest tutaj (w Australii) jest w zwyczaju, ale gęś. Gęś byÅ‚a opalana ogniem ze spirytusu, a potem dokÅ‚adnie szorowana. Niemniej pracy byÅ‚o z flakami. To nie byÅ‚y taki bielutkie i czyste flaki, jakie możemy kupić teraz. Trzeba je byÅ‚o pÅ‚ukać wielokrotnie w wodzie, nastÄ™pnie gotować po trzy, cztery razy aż byÅ‚y gotowe, by poÅ‚Ä…czyć je z ugotowanym woÅ‚owym rosoÅ‚em. Pasztet – to kolejny dosyć pracochÅ‚onny proces gotowania różnorakich miÄ™s, krÄ™cenia przez rÄ™cznÄ… maszynkÄ™. Szynka byÅ‚a gotowana. WczeÅ›niej, co najmniej na tydzieÅ„ czy dwa peklowana z dodatkiem saletry, czosnku i innymi przyprawami. Po ugotowaniu na maleÅ„kim ogniu czÄ™sto nocÄ…, pozostaÅ‚a w garnku aż do ostudzenia. Ciasta – koniecznie strucle makowe i ciasta drożdżowe. Czasem sernik, czy piernik. Jakże pachniaÅ‚o w caÅ‚ym domu. Ale ileż byÅ‚o przy tym pracy. Moczenie maku w mleku, suszonych owoców, rodzynek... Ciasto drożdżowe musiaÅ‚o wyrosnąć po kilka razy. I ciasteczka do których mama dokÅ‚adaÅ‚a skwarki. Ciasto przechodziÅ‚o przez zdobnÄ… blaszkÄ™, bÄ™dÄ…cÄ… przedÅ‚użeniem maszynki. Takie ciasteczka nawlekaÅ‚am na nitkÄ™ i zaczepiaÅ‚am na choinkÄ™. Aż dziw, że wszystko zawsze siÄ™ udawaÅ‚o.

A sama wigilia! Koniecznie dwanaÅ›cie potraw, liczonych po wiele razy, aby na stole nie zabrakÅ‚o niczego. DominowaÅ‚a kapusta wigilijna z prawdziwymi suszonymi grzybami. Jej zapach rozchodziÅ‚ siÄ™ na okolicÄ™. Ziemniaki okraszone prawdziwym olejem o kolorze brÄ…zowawym, zakupionym na rynku. Karp, którego zakup wcale nie byÅ‚ Å‚atwy. Czasem trzeba byÅ‚o czekać w rybnym po parÄ™ godzin. Karp smażony, karp w galarecie, czasem w occie. Åšledzie w różnych postaciach, również obsmażane w cieÅ›cie naleÅ›nikowym. Makaron ze sÅ‚odkim makiem. OczywiÅ›cie pyszne pierogi. Mama zawsze gotowaÅ‚a kompot z suszu. Suszone owoce jabÅ‚ek, gruszek, Å›liwek z dodatkiem skórki pomaraÅ„czowej. Mój ojciec zwykÅ‚ we wigiliÄ™ wstawać raniutko, aby być pierwszym przed otwarciem piekarni. PrzynosiÅ‚ Å›wieżutkie jeszcze gorÄ…ce nieduże rumiane chlebki. A ja miaÅ‚am także swoje obowiÄ…zki. Kiedy już mama przyniosÅ‚a wÅ‚asnorÄ™cznie uciÄ™tÄ… oÅ›nieżonÄ… choinkÄ™ z lasu – to moim obowiÄ…zkiem byÅ‚o jej udekorowanie. Ale dekoracje to nie tylko bÅ‚yszczÄ…ce bombki, ale także cukierki w kolorowych bÅ‚yszczÄ…cych papierkach, ciasteczka, o których już wspomniaÅ‚am, a także maÅ‚e czerwone jabÅ‚uszka. Åšwieczki wkÅ‚adane byÅ‚y do specjalnych uchwytów, przyczepianych do gaÅ‚Ä…zek Å›wierku czy sosny. Bo czasem mieliÅ›my też sosnowÄ… choineczkÄ™, która pachniaÅ‚a jeszcze bardziej. Nie byÅ‚o elektrycznych Å›wiateÅ‚ek.

W przeddzień wigilii w porze wieczorowej mama szykowała dla nas kąpiel. Tutaj w Serocku w tym maleńkim domku nie było ani wody bieżącej, ani łazienki. Wodę pitną przynosiliśmy wiadrami ze studni od sąsiadów (200 m od naszego domu), a tę do celów sprzątania z rzeki, jeśli nie była zamarznięta. Kąpaliśmy się w sporej metalowej wanience. Należy sobie wyobrazić ile wiader wody trzeba było nanosić, aby wystarczyło do gotowania, mycia i sprzątania! Bo przecież trzeba było tez wyszorować drewniane podłogi w pokoju i kuchence, a także czerwone cegiełki w sionce.
Moim zadaniem też było szykowanie dekoracji dla Mikołaja, którym zawsze był mój tatuś. Przewracał kożuch na lewą stronę, zakładał uszytą przeze mnie brodę z wąsami i z pełnym workiem prezentów zwykł kijem walić w drzwi wejściowe do naszego małego domku, w którym zasiadała do wieczerzy wigilijnej nasza cała rodzinka: moi rodzice, moja siostra Zosia z córeczką Jolą, siostra Ania z mężem i synkiem Mirusiem i ja jako najmłodsza z rodzeństwa.
NajmÅ‚odsze pociechy – Jola i MiruÅ› niecierpliwie oczekiwali na wizytÄ™ MikoÅ‚aja. Jola, chociaż dwa lata mÅ‚odsza nie baÅ‚a siÄ™ go, natomiast MiruÅ› aż trzÄ…sÅ‚ siÄ™ ze strachu. Rutynowo MikoÅ‚aj prosiÅ‚ dzieci, aby siÄ™ przeżegnaÅ‚y, a potem każde zaÅ›piewaÅ‚o jakÄ…Å› piosenkÄ™, czy powiedziaÅ‚o wierszyk.

Bardzo czekaliśmy na rozpoczęcie wieczerzy, wyglądaliśmy pierwszej gwiazdki. Bo też każdy był bardzo głodny. Nie było czasu, aby cokolwiek jeść tego dnia za wyjątkiem małych dzieci. Pałaszowaliśmy więc z ogromnym apetytem. A wszystko, co na stole było takie smaczne! Po wieczerzy mama rozkazywała, abym to ja posprzątała stół. Chodziło tylko o zebranie talerzy, bo pod obrusem w sianku... były dla mnie pieniążki. Po kolacji zapalaliśmy świeczki na choince i śpiewaliśmy kolędy, a przed północą szliśmy po skrzypiącym śniegu w górę do kościoła świętej Anny... http://parafia-serock.pl/.

Tam dopiero można byÅ‚o poczuć wagÄ™ i atmosferÄ™ narodzenia siÄ™ dzieciÄ…tka Jezus. Ogromne Å›wierki, dekoracje i potężne gÅ‚osy „Bóg siÄ™ rodzi, moc truchleje”...

Autor - Danuta Duszyńska nick "australijka"