Dodano: 03.01.18 - 15:25 | Dział: Godne uwagi

Polak - Węgier...





Kto jak kto, ale Polacy i Węgrzy nie tylko rozumieją, ale i czują pojęcie unii. Nas już w latach 1370-1382 łączyły unijne więzy. Dzięki wspólnej unii personalnej byliśmy największym unijnym terytorium w Europie. Co prawda nasza unia nie była unią realną - na wzór unii polsko-litewskiej, ale również zobowiązywała nas do wzajemnej lojalności. Wszak łączyła nas osoba tego samego króla, osoba króla Ludwika Węgierskiego.

W 1440 roku została zawarta druga unia personalna - z Węgrami. Władysław III Warneńczyk został królem Węgier. Zaś Władysław II Jagiellończyk był królem Czech i Węgier {od 1490}. W tym przypadku można już mówić o trzeciej unii. Nawet w czasach wielkiej próby ludzkich charakterów, jakimi okazały się czasy II Wojny Światowej, Węgrzy mogli liczyć na Polaków a Polacy na Węgrów. Podobnie było w okresie stalinizmu.

Stan polskiej i węgierskiej świadomości jest taki, że gdyby Victor Orban chciał zostać prezydentem Polski, to pewnie przyjęto by go równie szczerze, jak przyjęto niegdyś Istvana Bathory-ego. Można przypuszczać, że podobnie byłoby przy obsadzie prezydencji węgierskiej - przez Polaka. Nieznajomość języka nie byłaby chyba żadną przeszkodą. Stefan Batory do końca życia nie nauczył się mówić biegle po polsku, a jego "ustami" w Sejmie RP był kanclerz Jan Zamoyski. Podobnie mogłoby być współcześnie, chociaż przy wszechobecności tłumaczy żywych i elektronicznych - obecnie jest to wszystko prostsze i łatwiejsze. Zresztą prawdziwi bracia rozumieją się nawet bez słów. Rozumieją się zawsze. Nie krzywdzą się nigdy. A braterstwo polsko-węgierskie zdążyło dojrzeć w ciągu setek lat.
Czas zajrzeć w głąb pięknej polsko-węgierskiej historii. Siedmiogród Stefana Batorego, geograficznie - wciąż leży tu gdzie leżał, chociaż na większości jego terytorium mówi się teraz po rumuńsku a nie po węgiersku. W katolickich kościołach Siedmiogrodu, ciągle można dostrzec i usłyszeć język króla Stefana.

Lubomir