Dodano: 17.01.20 - 14:22 | Dział: Głos Polonii

Sztandary wyprowadzić?


Tempo, z jakim odchodzą instytucje polonijne ze społecznej służby, gwałtownie wzrosło.
Domy Polskie zmieniają właścicieli, polskich audycji w społecznych radiostacjach nie ma kto robić, coraz więcej pustych ławek na nabożeństwach, nasz Tygodnik zmienił się w dwutygodnik. A kto wie, w co się zmieni po remoncie Domu Polskiego w Footscray? Rodaków ze sporej fali emigracyjnej lat 80. w klubach seniorów jak na lekarstwo. Właśnie wchodzą w wiek emerytalny i winni zastąpić tych, którzy zakładali je także z myślą o przyszłości. Działająca prawie 7 dekad, bardzo zasłużona instytucja, Stowarzyszenie Polskich Profesjonalistów w Australii, istnieje w kształcie szczątkowym.
Przede wszystkim odchodzą ludzie. Starsi w sposób naturalny (cokolwiek tu mielibyśmy na myśli: śmierć, zmęczenie), młodsi odnosząc sukces na drodze do asymilacji. Archaiczny sposób funkcjonowania instytucji polonijnych bardzo szybko zniechęca potencjalnych społeczników.

Melbourne radzi sobie jeszcze najlepiej. Listopadowe festiwale wzbudzajÄ… ogromne zainteresowanie, a Pol-Art pięć lat temu byÅ‚ chyba najwiÄ™kszym przedsiÄ™wziÄ™ciem tego typu. Cóż jednak z tego, że bawiliÅ›my siÄ™ wybornie, skoro nie osiÄ…gnÄ…Å‚ on celu najważniejszego – nie przyciÄ…gnÄ…Å‚ mÅ‚odych ludzi i nie stworzyÅ‚ z nich grupy, która by w najbliższym czasie przejęła dorobek poprzednich pokoleÅ„. A artyÅ›ci, jak siÄ™ zebrali razem na czas PolArtu, tak zaraz po nim rozproszyli siÄ™ – i znów cisza. Nietrudno zauważyć, że ich zainteresowaniem cieszy siÄ™ głównie rynek polski. ZasÅ‚użyli sobie wiÄ™c na wdziÄ™czność jedynie za uprzejmość wziÄ™cia udziaÅ‚u. Dobre i to.
Teatry amatorskie w naszym mieście mają się wyjątkowo dobrze, ale to tylko dzięki paru wytrwałym zapaleńcom, którym należą się za to najpiękniejsze medale.

Nie poszerzam pola rozważaÅ„ nad bogatÄ… historiÄ… Polonii Australijskiej, brak mi bowiem odpowiedniej wiedzy. Na szczęście mamy tu historyków i kronikarzy, którzy robiÄ… to w sposób profesjonalny i wyÅ›mienity – ale najczęściej spoÅ‚ecznie, raczej z poczucia obowiÄ…zku. Wspierajmy wiÄ™c ich, jak tylko możemy.
Jedynym celem niniejszego felietonu jest wprowadzenie nuty pozytywnej, głównie z myślą o tych, którzy ten ważny proces kończenia się pewnego etapu będą szczególnie ciężko przeżywać albo, nie daj Boże, odbierać przesadnie jako katastrofę.
Przecież Polacy, którzy przybyli kiedykolwiek do Australii albo do Ameryki, nigdy nie zamierzali budować w nowym miejscu trwaÅ‚ego “paÅ„stwa w paÅ„stwie” ani polskiego “getta”, a celem ich pracy dla wspólnego dobra byÅ‚o pomaganie w jak najszybszym zagospodarowaniu siÄ™, uÅ‚atwianie asymilacji. SytuacjÄ™, kiedy ktoÅ› nauczyÅ‚ siÄ™ już jÄ™zyka, wszedÅ‚ w zawód, awansowaÅ‚ i w efekcie opuszczaÅ‚ Å›rodowisko polonijne, oceniano jak najlepiej.
Podobnie się dzieje teraz, kiedy to coraz lepiej sobie radzimy bez struktur organizacyjnych. Organizacje polonijne wykonały kawał dobrej roboty.
Ale jeżeli jest już czas na odtrąbienie, to na pewno nie życia towarzyskiego wśród Polaków zamieszkałych ostatnio w Australii, bo ono aż buzuje: pomoc, spotkania, pikniki, wymiana doświadczeń, pomocy, informacji, zdjęć, filmów. Wystarczy zaglądnąć do Facebooka. Może właśnie dlatego, że zbędna jest tam jakakolwiek administracja i hierarchia w osobach prezesów, sekretarzy czy skarbników, a także bardzo łatwo jest zawierać nowe znajomości, unikając przy tym osobników nawiedzonych różnymi ideami czy misjami. Ludzie nie czują się zagubieni, przechodzą na związki oraz układy nieformalne.

My “starzy” nawet tego nie zauważamy. NoszÄ…c dumnie piÄ™knÄ… i bogatÄ… zbrojÄ™ wykutÄ… z materii polskiej tradycji, kultury oraz patriotyzmu, ciÄ…gle wierzymy w powagÄ™ naszej roli. RealiÅ›ci zaÅ›, porzuciwszy sentymenty, mieszkajÄ… pół roku w nowej ojczyźnie, a drugie pół roku w Polsce, no bo przecież nie w “Starej Ojczyźnie”. Jej już nie ma od dawna.
Termin emigracja używany jest coraz rzadziej. Zmieniło się samo zjawisko; ludzie z Europy już nie emigrują, po prostu mieszkają i pracują tam, gdzie chcą.

Henryk Jurewicz
Melbourne