Dodano: 25.12.20 - 11:56 | Dział: Godne uwagi

Wigilia nie do zniesienia…





Zastanówmy się raczej, czego nam dzisiaj brakuje, aby Wigilia była prawdziwie pięknym czasem, przeżyciem wzajemnej życzliwości i radości z posiadania przyjaciół, narodzenia się w naszych sercach Boga.


Mamy w naszej tradycji wspaniaÅ‚e narzÄ™dzia wychowawcze, których nie tylko nie wykorzystujemy, ale wrÄ™cz zamieniamy w antyedukacjÄ™. Jednym z nich jest Wigilia. ZawieraÅ‚a tak silne i gÅ‚Ä™bokie przesÅ‚anie, że byli mu wierni nawet skazaÅ„cy w syberyjskich kopalniach i postyczniowi emigranci w Argentynie. Dzisiaj zamieniana jest na tandetnÄ… „magiÄ™ Å›wiÄ…t”. Czy powinniÅ›my znieść WigiliÄ™? Pytanie celowo ma dwa znaczenia.

U nas ÅšwiÄ™ta Bożego Narodzenia przed wojnÄ… na Kresach Wschodnich obchodzono bardzo tradycyjnie i uroczyÅ›cie. W dużym pokoju jadalnym (mieliÅ›my swój wÅ‚asny dom), oÅ›wietlonym Å›wieczkami bieliÅ‚ siÄ™ dÅ‚ugi stół nakryty obrusem, pod którym na Å›rodku leżaÅ‚o sianko. W rogu pokoju staÅ‚y snopki zboża, przywiezione przez ojca z jednej z polskich wsi Polesia. Przy stole dwanaÅ›cie miejsc dla rodziców, nas – dwojga dzieci, dla piÄ™cioosobowej rodziny Pietraszków, nierozÅ‚Ä…cznych przyjaciół domu, dwojga domowników i niespodziewanego goÅ›cia jak każe tradycja. W powietrzu byÅ‚a cisza, spokój. Z dala dochodziÅ‚ tylko gÅ‚os polskiej, tak miÅ‚ej dla ucha kolÄ™dy – WÅ›ród nocnej ciszy” (Jan Wójcik, rok 1938, Brześć).

Jednym tchem każdy wymieni cechy piÄ™knej polskiej Wigilii – opÅ‚atek, 12 daÅ„, rodzina przy stole. Gdy ktoÅ› spyta o elementy wychowawcze, niemal każdy powie bez namysÅ‚u o dodatkowym talerzu dla goÅ›cia, o czytaniu Ewangelii, o symbolice ryby czy maku, o poÅ›cie, sianku pod obrusem, o prezentach, kolÄ™dach. To oczywiÅ›cie wszystko prawda. A jednak nie to byÅ‚o źródÅ‚em najsilniejszych emocji, zapadajÄ…cych na zawsze w duszÄ™ uczuć majÄ…cych moc przemieniania zatwardziaÅ‚ych serc. Przecież i dzisiaj czynimy tak samo: pieczemy ciasta, spotykamy siÄ™, dajemy prezenty. Dlaczego wiÄ™c tyle ludzi „nienawidzi Å›wiÄ…t”? Dlaczego tak wiele osób wzdycha z ulgÄ…, że już po tym koszmarnym obowiÄ…zku? Co takiego siÄ™ zmieniÅ‚o, że owo najbardziej oczekiwane wydarzenie staÅ‚o siÄ™ czymÅ› nie do zniesienia?

Przed ganek zajechały sanki, a służba wybiegała na wyścigi. Państwo także pospieszyli do siebie i wrócili otoczeni gromadką zaproszonych, bezżennych sąsiadów. Jeszcze powitalne pocałunki nie ucichły, gdy znów rozległ się turkot i stary sługa, Adam, zawołał:
– Panienka nasza przyjechaÅ‚a!
A stojąc za nim Marysia, pokojowa, zgromiła go z oburzeniem:
– Pan Adam zawsze po swojemu… Nie panienka Joasia, tylko już od dawna pani KryÅ„ska z córeczkami i synkami… („WieÅ› i Dwór”, rok 1912).


Jeszcze 100 lat temu każde Å›wiÄ™to byÅ‚o zawsze uroczystym poczÄ…tkiem lub zwieÅ„czeniem powszedniej rzeczywistoÅ›ci. Obchodzono dożynki, ale i zażynki (na poczÄ…tek sianokosów). O Å›wicie Å›piewano Kiedy ranne…, a dnia nie chwalono przed zachodem sÅ‚oÅ„ca. Wigilia też nie byÅ‚a oderwana od zwykÅ‚ego życia biegnÄ…cego przez caÅ‚y rok. Nie byÅ‚a czymÅ› zaskakujÄ…cym. Ona sumowaÅ‚a i uÅ›wiÄ™caÅ‚a wszystko to, co trwaÅ‚o w inne, powszednie dni. Nie byÅ‚o to tylko radosne oczekiwanie Bożego Narodzenia. Wydarzenie to byÅ‚o pretekstem i podsumowaniem życia rodzinnego od poprzedniej zimy, wzajemnej troski, a także wszystkich trudów w polu, gospodarstwie, urzÄ™dach lub w pracy politycznej – zależnie od roli spoÅ‚ecznej. Wspominano wiÄ™c tych, co odeszli, radowano siÄ™ z nowo narodzonych. Doceniano też i poprzednie lata, dÅ‚ugie wspólne życie, zastanawiano siÄ™ nad dawnymi tradycjami przodków i czczono odwieczne obyczaje spajajÄ…ce rodzinÄ™.

Medard z uprzejmej rÄ™ki wina nalewaÅ‚, na toasty wydobyÅ‚ soterer w Å›lubnym naszym roku postawione i czuć to z wytrawnoÅ›ci smaku, że mu trzydzieÅ›ci lat mija. Podziwiano jodeÅ‚kÄ™ pod sufit siÄ™gajÄ…cÄ…, piÄ™knie oÅ›wieconÄ… i obsypanÄ… cukrami, piernikami, owocami (…) Póki Å›wieczek staÅ‚o, mÅ‚odzi i starzy obrywali i ostrzygali ozdoby. Ale na koÅ„cu czadem siÄ™ napeÅ‚niÅ‚a sala i trzeba jÄ… byÅ‚o przewietrzać (Romerowie, poÅ‚owa XIX wieku, WileÅ„szczyzna).

Tak w wiejskiej chacie, jak i szlacheckim dworze, przez wieki rodzina skÅ‚adaÅ‚a siÄ™ z wielu pokoleÅ„. Zazwyczaj rodzice i liczne dzieci mieszkaÅ‚y razem z dziadkami, różnymi ciotkami, kuzynami – czÄ™sto już majÄ…cymi swoje rodziny. Dalej – w domu mieszkali czÄ™sto tzw. gracjaliÅ›ci – czyli osoby pozostajÄ…ce „na Å‚asce” – gracji. W dworach byli to starzy sÅ‚udzy, czÄ™sto wojacy z powstaÅ„ narodowych lub po prostu osoby samotne. Zawsze nieco rubaszni w swojej nieporadnoÅ›ci, specyficznie szanowani, powtarzajÄ…cy do znudzenia te same historie z zamierzchÅ‚ych czasów. Czasem ich jedynym obowiÄ…zkiem byÅ‚o paniÄ… domu do stoÅ‚u prowadzić pod rÄ™kÄ™ i tylko za tÄ™ pomoc otrzymywali wikt i opierunek do Å›mierci. Jednak i w wiejskiej chacie zamieszkiwali parobkowie, osoby samotne, komornicy lub po prostu biedacy proszÄ…cy o to, aby przetrzymać zimÄ™.

Jeszcze dalsze koÅ‚o, wÅ‚Ä…czane poniekÄ…d w obrÄ™b rodziny, stanowiÅ‚a we dworach caÅ‚a sÅ‚użba, tzw. oficjaliÅ›ci, panny apteczkowe (trzymajÄ…ce klucze do ziół i nalewek), ekonomowie, woźnice, wszyscy pracujÄ…cy i żyjÄ…cy na obszarze paÅ„skim – niekiedy kilkadziesiÄ…t rodzin. Wsie również miaÅ‚y odpowiedniki takiego towarzystwa. W dawnej Polsce gospodarz majÄ…cy Å‚an (czyli pole utrzymujÄ…ce 1 rodzinÄ™) nigdy by sam nie obrobiÅ‚ owych 15 (czasem nawet 20 lub 50) hektarów. Oprócz takich rodzin żyli wiÄ™c we wsiach ludzie, którzy najmowali siÄ™ do sezonowych prac, pomagali też oprawiać sady, miÄ™dlić len, w zimie wyrabiać Å‚yżki czy cebrzyki do sprzedaży na targu.

Przed wiliÄ… rodzice, a nastÄ™pnie (po Å›mierci matki) sam ojciec, ze starszÄ… siostrÄ…, schodziÅ‚ na parter, gdzie staÅ‚y stoÅ‚y zastawione dla sÅ‚użby i Å‚amali siÄ™ opÅ‚atkiem, potem z nami. (…) Nasze Boże Narodzenie byÅ‚o piÄ™kne i wesoÅ‚e, jak zwykle (…) z wszystkimi drogimi dziećmi w dobrym zdrowiu. W sumie 362 osoby zostaÅ‚y obdarowane. Jerzy ofiarowaÅ‚ mi przeÅ›licznÄ… sukniÄ™ i wspaniaÅ‚y wachlarz (Czapscy, przeÅ‚om XIX i XX wieku, PrzyÅ‚uki).

CaÅ‚a spoÅ‚eczność, czy to wsi, czy dworów, zorganizowana byÅ‚a we współpracujÄ…ce ze sobÄ… grupy i krÄ™gi. Obecnie model jest caÅ‚kowicie inny. O sukcesie rodziny można mówić, gdy dzieci po Å›lubie szybko sÄ… „na swoim”. Rodzina ma model 2+1, i to wszystko. Nikt nie pomaga na co dzieÅ„. W chwilach trudnych brak wsparcia. Nie znamy czÄ™sto sÄ…siadów zza Å›ciany, a jeÅ›li znamy, kontakty ograniczamy do pozdrowienia na schodach. Tragedie pozostajÄ… w czterech Å›cianach. Nikt nie nakÅ‚ania przemocowego mężczyzny, aby szanowaÅ‚ swojÄ… żonÄ™, nikt nie pomaga rodzicom w ksztaÅ‚ceniu dzieci – co wiÄ™cej – istnieje przekonanie, że tylko rodzic ma do tego prawo, a inni nie powinni siÄ™ mieszać. DziÅ› już nikt nie dba o to, żeby wszystkim wkoÅ‚o żyÅ‚o siÄ™ dostatnio, każdy pilnuje „wÅ‚asnego ogródka”, a o wspólne dobro nie zabiega.

Å»ycie byÅ‚o wolniejsze, ludzie mniej zestresowani, ale Å›wiÄ™ta zawsze mieliÅ›my rodzinne. O przygotowaniach jednak można powiedzieć wszystko, ale nie to, że byÅ‚y spokojne. JakieÅ› trzy tygodnie przed WigiliÄ… mama piekÅ‚a pierniki, bo musiaÅ‚y zmiÄ™knąć. PamiÄ™tam, że byÅ‚o ich dużo, i że miaÅ‚y bardzo różne ksztaÅ‚ty. Moja mama nie umiaÅ‚a niczego zrobić w maÅ‚ych iloÅ›ciach, zawsze mieliÅ›my góry ciastek. Tato szedÅ‚ z braćmi do lasu po drzewko. Nikt wtedy nie Å›cigaÅ‚ ludzi za to, że sami wycinali choinki z lasu. Nie byÅ‚o straży leÅ›nej, a poza tym, nikt choinkami nie handlowaÅ‚, tak jak obecnie. Choinka zawsze byÅ‚a pstrokata, bo taka tradycja. My ubieraliÅ›my nasze drzewko w ciastka i pierniki, maÅ‚e czerwone jabÅ‚uszka, dÅ‚ugie cukierki w zÅ‚otkach. MieliÅ›my też bombki, ale zawsze miaÅ‚y one przeróżne ksztaÅ‚ty – nigdy nie byÅ‚y okrÄ…gÅ‚e. Sami też robiliÅ›my Å‚aÅ„cuchy z bibuÅ‚y i sÅ‚omy. GufrowaÅ‚o siÄ™ cienkÄ… bibuÅ‚kÄ™, przykÅ‚adaÅ‚o do niej sÅ‚omkÄ™ i wszystko nawlekaÅ‚o siÄ™ na nitkÄ™. PowstawaÅ‚ taki przetykaniec z bibuÅ‚y i sÅ‚omy (Jadwiga KoÅ‚odenna – lata miÄ™dzywojenne w TÅ‚umaczu, ob. Ukraina).

Obecnie w sytuacji, gdy trzeba przyjąć do stoÅ‚u kogoÅ› praktycznie obcego – jak stryja z sÄ…siedniego miasta – owo Å›wiÄ™to staje siÄ™ gehennÄ…. Rozmawiać nie ma o czym. Znosić trzeba tych, do których nie jesteÅ›my przyzwyczajeni. Co wiÄ™cej, nie uczymy siÄ™ na co dzieÅ„ „znosić jedni drugich i wybaczać sobie nawzajem” – dlatego tym bardziej jest to ciężkie, choćby przez te parÄ™ godzin. Robi siÄ™ wszystko jak najszybciej, bez celebracji, bez rozpoznawania treÅ›ci symbolicznej potraw, zwyczajów, ozdób, aby tylko odbyć i mieć przekonanie, że nauczyÅ‚o siÄ™ czegoÅ› mÅ‚odzież.

Matki narzekajÄ…, że muszÄ… siÄ™ starać, podenerwowani ojcowie co chwilÄ… sÄ… zmuszani do robienia drobnych zakupów, wszystko nagle staje na gÅ‚owie. Dzieci w tej atmosferze widzÄ… tylko to, że dzieje siÄ™ coÅ› zÅ‚ego, nieprzyjemnego, zakoÅ„czone hipokrycko „dobrymi życzeniami” i to najczęściej skÅ‚adanymi prawie obcym dziadkom lub wujkom, którym nie wiadomo co powiedzieć poza „zdrowia i pomyÅ›lnoÅ›ci”.

Zaraz po wieczerzy wigilijnej paÅ„stwa, przy tymże stole w stoÅ‚owym zasiadaÅ‚a sÅ‚użba. Na miejscu babki prezydowaÅ‚a kucharka Kazimierzowa i garbaty „gospodarz” (włódarz) Laskowski. Babka wchodziÅ‚a z opÅ‚atkiem, dzielÄ…c siÄ™ ze wszystkimi, przy czym każdemu mówiÅ‚a indywidualne życzenia. Nie zawsze byÅ‚y te życzenia sÅ‚odkie. Czasem babka pochyla siÄ™ do ucha: – Patrzaj – zaczynaÅ‚ siÄ™ cichy szept, po czym nic już nie byÅ‚o sÅ‚ychać, tylko palec wskazujÄ…cy babki surowo groziÅ‚. Zaczerwieniony delikwent uÅ‚amywaÅ‚ opÅ‚atek, caÅ‚owaÅ‚ w rÄ™kÄ™ i skwapliwie ustÄ™powaÅ‚ nastÄ™pnemu (Melchior WaÅ„kowicz).

Czym jest ‘soft-education’ i co przyniosÅ‚o Polsce w dziejach? To okreÅ›lenie szeregu zjawisk, które nikogo nie zmuszajÄ…. Propozycja dobrej postawy jest tu niejako wartoÅ›ciÄ… dodatkowÄ…. TakÄ… „miÄ™kkÄ…-edukacjÄ…” byÅ‚y w dawnej Polsce zwykÅ‚e prace codzienne, ale czynione z dobrym sercem, ochotÄ…, przyjaźniÄ…, we wzajemnej trosce i pomocy. Nikt nikomu nie robiÅ‚ wykÅ‚adów z „dobrego serca”. Nie stawiano pomników „szlachetnoÅ›ci wzajemnej”. Po prostu celem byÅ‚o zapewnienie zdrowia i życia wszystkim, a miÅ‚ość stanowiÅ‚a wartość dodanÄ….

WspaniaÅ‚Ä… rolÄ™ w Å›redniowiecznej Polsce peÅ‚niÅ‚y tu np. zakony cysterskie. Nie tylko posiadali majÄ…tki – co może nas dzisiaj razić. Używali w Å›redniowieczu nowoczesnych urzÄ…dzeÅ„, jak wodne toalety czy nawet odÅ›wieżacze powietrza, zwiÄ…zane z podziemnymi systemami dostarczania wody i kanalizacjÄ…. Udoskonalili hodowlÄ™ zwierzÄ…t, ryb, sadownictwo, produkowali Å›wietne gatunki piwa, wina, sera, sprowadzali figi, daktyle, wytapiali żelazo, szkÅ‚o, a nawet posiadali kopalnie wÄ™gla, srebra i zÅ‚ota. To oni upowszechnili pÅ‚odozmian, uczyli siać zboża jare i ozime.

Wokół ich klasztorów tworzyÅ‚y siÄ™ nowoczesne osady, gdzie nie tylko doskonale gospodarowano, ale dbano też o kulturÄ™ duchowÄ…, rozwój spoÅ‚eczny i mentalny. Ludzie garnÄ™li siÄ™ do nich, bo żyÅ‚o siÄ™ tam dobrze, także z powodu tworzenia dobrej ludzkiej spoÅ‚ecznoÅ›ci. To wÅ‚aÅ›nie w skryptorium jednego z takich miejsc powstaÅ‚a Kronika Henrykowska, w której znalazÅ‚o siÄ™ pierwsze zapisane po polsku zdanie, tak piÄ™knie Å›wiadczÄ…ce o miÅ‚oÅ›ci mężczyzny do kobiety „Daj, teraz ja pomielÄ™ na żarnach, a ty sobie odpocznij” (Daj ać ja pobruszu a ti pocziwaj). W czasie Å›wiÄ…t organizowano teatrzyki i wspólnie radowano siÄ™ z przeżytego roku.

ByÅ‚ to Å›wietny przykÅ‚ad soft-education. Kasacja zakonów przez zaborców, zabór majÄ…tków, mordowanie księży przez komunÄ™, odbieranie parafiom możliwoÅ›ci pracy Å›wieckiej zwiÄ…zane byÅ‚y też z zatrzymaniem wielu takich wÅ‚aÅ›nie dziaÅ‚aÅ„ spoÅ‚ecznych. Przez 250 lat niszczono też rodziny, rozpijano naród, sÄ…czono chore ideologie. Dzisiaj próbuje siÄ™ sprowadzić KoÅ›ciół tylko do roli czysto religijnej, a rodziny tylko do zapracowania na życie. Rozbija siÄ™ nawet także i same rodziny, szczególnie wyrywajÄ…c mÅ‚odzież z tej „nudnej hipokryzji”. Wszystko to robi siÄ™ wÅ‚aÅ›nie po to, aby ta „miÄ™kka-edukacja” nie mogÅ‚a dziaÅ‚ać.

Na pasterkę nie mogliśmy pojechać, bo sprawnik, czy inny jaki Moskal, nie pozwolił jej odprawić w Szumbarze (tym, co to niegdyś do Bohowitynów należał). (Maria Bohityn-Kozieradzka, 1860).

Niestety i rzÄ…d, zmieniony od 2015 roku, nie podejmuje absolutnie żadnych dziaÅ‚aÅ„ wspierajÄ…cych i rozwijajÄ…cych soft-education. Wspiera siÄ™ co prawda budowÄ™ pomników, sympozja, widowiskowe dziaÅ‚ania – i trudno odmówić tu sÅ‚usznoÅ›ci – jednak brak jest dziaÅ‚aÅ„ typu poÅ›redniego. I nie chodzi tu o tzw. obszar miÄ™kkich programów (czyli np. szkolenia czy promocjÄ™) – tylko o faktycznie takie programy, które wartoÅ›ci dobrego serca niosÄ… jako wartość dodanÄ…. Brakuje wiÄ™c dziaÅ‚aÅ„ np. turystycznych zbudowanych na bazie historii, sportu z odniesieniem do moralnoÅ›ci, dzieciÄ™cej beletrystyki zwiÄ…zanej z tożsamoÅ›ciÄ…, filmów fabularnych zanurzonych we wspaniaÅ‚ych wartoÅ›ciach. W takich dziaÅ‚aniach jest czas na refleksjÄ™, obserwacjÄ™, wolnÄ… decyzjÄ™ i wybieranie dobrych dróg. ZnaczÄ…co siÄ™ różni to od edukacji wprost – przez wielu odbieranej jako przymus do czegoÅ›, co jest niezrozumiaÅ‚e.

ZwykÅ‚a edukacja w szkole, szczególnie gdy zaczyna siÄ… od nudnej, niezrozumiaÅ‚ej definicji, obniża chęć do nauki. Tymczasem siÅ‚y, które ostatnio tak agresywnie niszczÄ… Å›wiat, prowadzÄ… niezwykle silnie i skutecznie dziaÅ‚ania typu „soft”. Massmedia, książki o magii i demonach, gry, filmy poprawne politycznie i kulturowo, akcje spoÅ‚eczne, przesÅ‚odzone memy, moda, influencerzy, coacherzy sukcesu – wszystko to zachÄ™ca do życia egoistycznego, skupionego na sobie, swoich przeżyciach, na wÅ‚asnym asertywnym rozwoju i szacunku dla każdej dziwnoÅ›ci.

Zachwyconym okiem patrzaÅ‚ Wojtek przez niedomkniÄ™te drzwi jadalni na jarzÄ…cÄ… siÄ™ Å›wiatÅ‚em choinkÄ™. StaÅ‚a poÅ›ród pokoju, ogromna, pod sufit siÄ™gajÄ…c prawie – spowita w mgÅ‚y srebrzystego szronu, jak grono bogate, kapiÄ…ce owocem, sÅ‚odyczami, Å›wiecidÅ‚em. DookoÅ‚a „gwiazdki” niby motyl w ruchu – skakaÅ‚y dzieci, paniÄ…tka szczęśliwe, uradowane, syte… StaÅ› dostaÅ‚ maÅ‚y samojazd, Zosia dźwigaÅ‚a lalkÄ™ ogromnÄ… o wytrzeszczonych, strasznie gÅ‚upich oczach i modnej fryzurze. Izio – najmÅ‚odszy, miaÅ‚ peÅ‚nÄ… buziÄ™ cukierków i różne zabawki. OÅ›mioletni Izio byÅ‚ przyjacielem Wojtka. Mieli ze sobÄ… różne konszachty, bawili siÄ™ razem, a Wojtek ogrodniczek znosiÅ‚ Iziowi najczerwieÅ„sze jabÅ‚ka, najlepiej strugaÅ‚ mu z drzewa żoÅ‚nierzy i konie. Kochali siÄ™ bardzo. Toteż – gdy Izio spostrzegÅ‚ w szparze drzwi lnianÄ… czuprynkÄ™ Wojtka, rzuciÅ‚ część zabawek na kolana matki i skoczyÅ‚ ku drzwiom.
– Wojtek… WojtuÅ›!… Patrz co ja dostaÅ‚em!… TrÄ…bkÄ™… Konie… Książeczki… A i ty WojtuÅ› dostaniesz książkÄ™… Zobaczysz jaka Å‚adna. WidziaÅ‚em u mamy… („WieÅ› i Dwór”, 1912)
.


Czy więc dzisiaj mamy co świętować w czasie Wigilii? Czy nie należałoby może znieść tego święta, które jest dla wielu nie do zniesienia? Które niczego nie podsumowuje? Niczego nowego nie zaczyna? Czy więc dziwić się temu, że w czasie Wigilii nie mamy o czym rozmawiać, że nie czujemy, że jest to świętowanie całego roku?

Tak, jak potrzebujemy wartości życia codziennego, potrzebujemy też święta. I choć jednego elementu brakuje, trwajmy chociaż przy tym drugim. Nic by się nie nauczył ktoś, gdyby miał same tylko przykłady, a nie było podsumowania. Gdy mamy podsumowanie, wiemy przynajmniej, czego nam brak, za czym możemy tęsknić i co naprawić.

W tamtych czasach zimy byÅ‚y zimami z prawdziwego zdarzenia, pamiÄ™tam ten cudownie skrzÄ…cy siÄ™ w blasku księżyca Å›wieży Å›nieg. Taka nocna sanna byÅ‚a niezapomnianym przeżyciem. W koÅ›ciele czuć byÅ‚o wyraźnie zastygÅ‚y w mroźnym grudniowym powietrzu zapach kadzidÅ‚a. (…) Po pasterce wymienialiÅ›my jeszcze dÅ‚ugo życzenia Å›wiÄ…teczne (Jan Tyszkiewicz, lata miÄ™dzywojenne, Tarnawatka).

Nie znośmy świąt, nawet jeśli ich nie znosimy. Zastanówmy się raczej, czego brakuje nam dzisiaj na co dzień do tego, aby Wigilia była prawdziwie pięknym czasem, przeżyciem wzajemnej życzliwości i radości z posiadania dużego grona przyjaciół, narodzenia się w naszych sercach Boga, który tak wiele dla nas wycierpiał.

Marcin Niewalda
Kurier WNET



Marcin Niewalda jest prezesem Fundacji Odtworzeniowej Dóbr Kultury i Dziedzictwa Narodowego i redaktorem naczelnym „Genealogii Polaków” www.genealogia.okiem.pl. Na stronie znajdujÄ… siÄ™ także setki autentycznych przepisów wigilijnych sprzed ponad 100 lat.
ArtykuÅ‚ Marcina Niewaldy pt. „Wigilia nie do zniesienia” znajduje siÄ™ na s. 5 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2001.