Dodano: 04.01.21 - 20:34 | Dział: Prosto z mostu

W przededniu „narodowej kwarantanny”

Ach jakĹźe odmienne są tegoroczne święta BoĹźego Narodzenia od dotychczasowych! Dotychczas wraz z pierwszą gwiazdką cały kraj pogrążał się w nirwanie – ale nirwanie rozkosznej, w czymś, co Włosi nazywają dolce far niente - aĹź do Trzech KrĂłli, ktĂłre to święto zostało najpierw zlikwidowane, ale potem znowu przywrĂłcone. Tym razem jest inaczej; niby z zewnątrz wszystko takie samo; i choinki i opłatek i rybka, co to „lubi pływać” - ale o ile nawet nadejdzie nirwana, to podszyta trwogą, podsycaną przez Umiłowanych PrzywĂłdcĂłw, niezaleĹźne media głównego nurtu, wynajętych celebrytĂłw i poĹźytecznych idiotĂłw. Wszystkie te osoby i środowiska uprawiają coś w rodzaju szantaĹźu moralnego, Ĺźe jak tylko ktoś podnosi wątpliwości co do zasadności tak zwanych „obostrzeń” , to będzie odpowiedzialny za śmierć nie tylko osĂłb najbliĹźszych, ale rĂłwnieĹź tych dalszych. Na osoby wraĹźliwe ten szantaĹź działa bardzo mocno, więc chociaĹź ORMO zostało u progu transformacji ustrojowej rozwiązane, to teraz moĹźna by je bez trudu odtworzyć i przy pomocy tej formacji zapewnić świadomą dyscyplinę. WśrĂłd restrykcji bowiem jest rĂłwnieĹź i ta, Ĺźe przy świątecznym stole oprĂłcz domownikĂłw, moĹźe zasiadać tylko pięcioro gości. Wystarczy tedy, by taki ormowiec przebrał się za spóźnionego wędrowca, albo dziewczynkę z zapałkami, poprosił o gościnę, a zaraz potem zaalarmował policję, to gospodarze mieliby zmartwienie co się zowie, bo „krĂłl srogie głosi kary”, ktĂłrych wysokość moĹźe sięgać nawet 30 tysięcy złotych. Podobno są one „bezprawne”, a w kaĹźdym razie tak twierdzą adwokaci, ale im teĹź do końca nie moĹźna wierzyć, bo mają oczywisty interes w tym, by ukarani obywatele odwoływali się do niezawisłych sądĂłw i bujali się przed nimi całymi latami. Tedy na kaĹźdy dzwonek u drzwi zwiastujący zapóźnionego wędrowca, wigilijni biesiadnicy będą zastygać w trwoĹźnym oczekiwaniu, czy przypadkiem na padną zaraz ofiarą policyjnej prowokacji.

A przecieĹź okres BoĹźego Narodzenia będzie miał jeszcze przebieg łagodny, bo zgodnie z rządowym dekretem, „narodowa kwarantanna” rozpoczyna się od 28 grudnia i ma trwać do 17 stycznia – o ile oczywiście nie zajdą jakieś nieprzewidziane okoliczności. Na przykład w Sylwestra od godziny 19 do 6 rano w Nowy Rok ma obowiązywać godzina policyjna i kto zostanie schwytany na ulicy bez jakiegoś przekonującego uzasadnienia, zostanie ukarany, a kto wie, czy nawet nie zamknięty w areszcie wydobywczym, gdzie będzie musiał do czegoś się przyznać – oczywiście dobrowolnie, bo jakĹźe by inaczej? Tymczasem niespodzianka juĹź pojawiła się na horyzoncie w postaci nowej mutacji zbrodniczego koronawirusa, ktĂłra zaatakowała ze szczegĂłlną zajadłością Wyspy Brytyjskie. Zawsze mĂłwiłem, Ĺźe zbrodniczy koronawirus jest politycznie wyrobiony, toteĹź nic dziwnego, Ĺźe zmutował i zaatakował Wielką Brytanie akurat teraz, kiedy powinna ona podpisać umowę z Unią Europejską co do warunkĂłw „brexitu”. Nie jest wykluczone, Ĺźe nowa mutacja zaatakuje rĂłwnieĹź nasz nieszczęśliwy kraj, poniewaĹź – po pierwsze – przed świętami wylądować ma w Krakowie kilkanaście samolotĂłw z co najmniej trzema tysiącami przybyszĂłw z Wielkiej Brytanii – a po drugie – Ĺźe z walką o praworządność, ktĂłrą Nasza Złota Pani prowadzi w naszym bantustanie od 2017 roku, nie ma ĹźartĂłw. Wprowadza to komplikacje do zaplanowanego przebiegu epidemii, bo jak tylko narodowa kwarantanna by się zakończyła, to zaraz rozpoczęłyby się masowe szczepienia obywateli – oczywiście dobrowolne, jakĹźe by inaczej? Czy jednak szczepionki zakupione pod pretekstem pierwszego koronawirusa okażą się uĹźyteczne wobec nowej jego mutacji? Producenci uspokajają, Ĺźe oczywiście, jakĹźe by inaczej, Ĺźe szczepionka jest dobra na wszystko, nawet „na ładną niewinną panienkę” - ale czy moĹźna im wierzyć, skoro sam prezes koncernu Pfizer przezornie się nie zaszczepił, chociaĹź jego rodzice ocaleli z holokaustu? MoĹźe dlatego, Ĺźe wie, iĹź politycznie wyrobiony koronawirus go nie zaatakuje z obawy przed oskarĹźeniem o antisemitismus, ktĂłre moĹźe przecieĹź oddziaływać paraliĹźująco nawet na wirusy. Głupi goje, to co innego;. Oni muszą się wyszczepiać, Ĺźeby tam nie wiem co – do czego przekonują nie tylko Umiłowani PrzywĂłdcy, nie tylko niezaleĹźne media, nie tylko celebryci, ale rĂłwnieĹź pan profesor Krzysztof Simon, ktĂłry szczepionkowych sceptykĂłw z satysfakcją topiłby w łyĹźce wody. Trudno mu się dziwić, skoro właśnie pojawiły się pogłoski, jakoby od koncernu Pfizer brał tak zwane „granty” i teraz musi się odwdzięczyć. To nawet ładnie z jego strony, Ĺźe przynajmniej nie jest niewdzięcznikiem, podobnie jak doskonały doradca premiera Morawieckiego do spraw epidemii, pan prof. Andrzej Horban, ktĂłry uczestniczyć miał w tak zwanych „galach”, gdzie na koszt koncernu Pfizer moĹźna było i wypić i zakąsić. Celebryci natomiast w nadziei Ĺźe ich poświęcenie zostanie zauwaĹźone, gdzie trzeba, jeden przez drugiego zgłaszają gotowość zaszczepiania się przed kamerami telewizyjnymi. To znakomity pomysł, jednakĹźe pod warunkiem, Ĺźe nie szczepiliby się w ramię, tylko w pośladek, a najlepiej – w obydwa. Takie transmisje, zwłaszcza z udziałem najpopularniejszych gwiazd, z pewnością biłyby wszelkie rekordy oglądalności, zwłaszcza gdyby w przerwach między seansami puszczane byłyby reklamy w rodzaju: bierz szczepionkę przed stosunkiem, albo – szczepionka lepsza, niĹź viagra. Przynajmniej urozmaiciłoby to narodową kwarantannę, bo na razie scepytycyzm szczepionkowy się nasila tym bardziej, Ĺźe pojawiły się informacje o bardzo dobrych wynikach leczenia zbrodniczego koronawirusa znanym od dawna specyfikiem pod nazwą Amantadyna. Pacjenci walą podobno drzwiami i oknami, ale skoro rząd juĹź zakontraktował szczepionki, to nic dziwnego, Ĺźe z kół oficjalnych dobiegają groĹşne pomruki, Ĺźe leczenie Amantadyną jest nie tylko „niebezpieczne” , ale i „nielegalne” . Wygląda tedy na to, iĹź wszystkie zwierzęta w zwierzęcym folwarku będą musiały poddać się szczepieniu, bo – chociaĹź na razie rząd o tym nie mĂłwi, ale przecieĹź jesteśmy dopiero na początku etapu surowości – w przeciwnym razie bez certyfikatu szczepionkowego nie będzie moĹźna dostać się do sklepu – czego przypilnują juĹź zmobilizowani ormowcy.

Tymczasem ni z tego, ni z owego odezwał się pan dr Andrzej Olechowski, w swoim czasie tajny współpracownik sławnego „wywiadu gospodarczego” o pseudonimie „Must” i aktualny członek nowojorskiej Komisji TrĂłjstronnej, załoĹźonej przez Davida Rockefellera. Wyraził zaniepokojenie, Ĺźe w razie ewentualnej utraty władzy przez PiS, „wpadlibyśmy” na PO, do czego nie moĹźna dopuścić, bo ta partia nie ma Ĺźadnego pomysłu na państwo. To akurat prawda – ale nie chodzi o to, czy to prawda, czy nie, tylko, Ĺźe ta deklaracja moĹźe oznaczać, iĹź stare kiejkuty, ktĂłre od lat uczestniczą w aranĹźowaniu politycznej sceny w naszym bantustanie, postawiły krzyĹźyk na ugrupowanie Wielce Czcigodnego posła Pupki. PoniewaĹź i Naczelnik Państwa, ktĂłry ma coraz większe zgryzoty z walczącymi o schedę po nim Umiłowanymi PrzywĂłdcami, z tej desperacji ogłosił, Ĺźe wycofa się z Ĺźycia politycznego najpóźniej w roku 2024, a moĹźe nawet wcześniej, to pojawia się moĹźliwość, iĹź obĂłz „dobrej zmiany” takiego eksperymentu nie przetrwa, Ĺźe pozostaną po nim ruiny i zgliszcza, z ktĂłrych moĹźna będzie ewentualnie coś sklecić, ale oczywiście nie natychmiast, tylko kiedyś... później. No a w takim razie, co natychmiast, skoro nie powinniśmy „wpaść” na PO? Nie ma potrzeby się domyślać, bo juĹź przecieĹź wiemy, „w kogo nieszczęsny ma wpatrzeć się narĂłd, by szukać jasnego idola, w ktĂłrego umyśle zbawienia tkwi zarĂłd”. Jasne, Ĺźe w pana Szymona Hołownię, ktĂłry stanowi tylko dekorację dla idola prawdziwego w osobie pana Michała Kobosko, podobnie jak kiedyś Lech Wałęsa dla starych kiejkutĂłw.. NajwyraĹşniej Nasz NajwaĹźniejszy Sojusznik, pamiętając o spiĹźowych słowach JĂłzefa Stalina, Ĺźe w demokracji najwaĹźniejsze jest podstawienie wyborcom prawidłowej alternatywy, zawczasu taką alternatywę nam przygotował.



Stanisław Michalkiewicz
27 grudnia 2020 r.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w kaĹźdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).